Wasze wpadki podczas grania w noge
- białas
- Juventino
- Rejestracja: 29 września 2004
- Posty: 1630
- Rejestracja: 29 września 2004
10 lat temu powiadasz? dziwne, bo pierwsza klasa gimnazjum została wprowadzona w roku szkolnym 99/00, a ty niby 2 lata wcześniej chodziłeś do klasy drugiej :]scofield_38 pisze:hehe dobry temat.ja miałem 2 takie wpadki.ale to było 10 lat temu.graliśmy w nmoge a akurat przechodził ksiądz.ja się napaliłem piłka przeleciała nad bramką i księdza w pysk!!! padł jak długi.ale mieliśmy ubaw chodziłem wtedy do 2 gimnazjum.uciekliśmy i było po sprawie.
- scofield_38
- Juventino
- Rejestracja: 15 września 2007
- Posty: 19
- Rejestracja: 15 września 2007
no tsk mój błąd przyzwyczaiłem się do słowa gimnazjum.byłem wtedy w 8 klasie.ale to było 10 lat temu więc pewne szczegóły co do daty mogłem zapomniećbiałas pisze:10 lat temu powiadasz? dziwne, bo pierwsza klasa gimnazjum została wprowadzona w roku szkolnym 99/00, a ty niby 2 lata wcześniej chodziłeś do klasy drugiej :]scofield_38 pisze:hehe dobry temat.ja miałem 2 takie wpadki.ale to było 10 lat temu.graliśmy w nmoge a akurat przechodził ksiądz.ja się napaliłem piłka przeleciała nad bramką i księdza w pysk!!! padł jak długi.ale mieliśmy ubaw chodziłem wtedy do 2 gimnazjum.uciekliśmy i było po sprawie.

- Wojt
- Juventino
- Rejestracja: 02 lipca 2006
- Posty: 315
- Rejestracja: 02 lipca 2006
Duuużo tego było. Ale mocno zapadło mi w pamięć jedno (a właściwie kilka) wydarzenie. Otóż, kilka lat temu graliśmy w piłkę na boisku pod szkołą. Dach szkoły był dość niski. w tamten dzień grałem na obronie i każdą piłkę kopałem mocno w aut albo pod bramkę rywali, byle by dalej od przeciwników. Chyba nie trudno sie domyślić co się stało
Taak, piłka poleciała na dach... miałem szczęście, że był to dzień powszedni i bez problemu przez okno klasy 102 wychodziło się na ten dach. Pech chciał, że tego samego dnia, wykopałem piłkę na dach jeszcze 2 razy... No cóż, nigdy nie byłem dobrym obrońcą...
From rivers of sorrow, to oceans deep with hope, I have travelled them.
Now, there is no turning back, the limit, the sky. I ask my questions:
Why? What today? When tomorrow?
Won't you join me on the perennial quest?
Now, there is no turning back, the limit, the sky. I ask my questions:
Why? What today? When tomorrow?
Won't you join me on the perennial quest?
- Kuben
- Juventino
- Rejestracja: 19 marca 2006
- Posty: 694
- Rejestracja: 19 marca 2006
Łoo... tego u mnie też było dużo, a w noge gram nałogowo
Lecz najbardziej w pamięci zapadły mi 2 akcje
Pierwsza:
Gramy mecza z jednym z Rawickich osiedli... dostałem fajne prostopadłe podanie, minąłem jednego łebka i rura na bramke, leciałem pod pewnym kątem do bramki, nie na wprost, byłem tak na dystansie 15m od bramki, postanowiłem uderzyć... Bomba szła niesamowita, odbiłą się od słupka i wróciła jak boomerang... pamietam tylko, że widziałem bardzo szybko zbiliżający sięobiekt w moim kierunku, po czym upadłem... jak sie pozbierałem i oglądnąłem widziałem wszystkich na glebie zpłakanych ze śmiechu
Naszczęscie to wydarzenie skończyło się tylko na krwotoku z nosa
Druga:
Znowu gramy mecza, już nie pamiętam z Kim, był to chyba jakiśmix między Nami... piłka mniej więcej na 20m, obrońcy dość daleko to lufa !
I była lufa...
Po drugiej stronie mieszkał pewny dziadzio z babulą... i piłka wleciała do niego do domu, przez okno, po czym usłyszeliśmy dość głuchy huk
Nie byłoby w Tym nic śmiesznego, gdyby nie to, ze miał (i nadal ma) te stare podwójne okna. Miał otwartą tylko jedną górną połówkę, to malutnie okieneczko :-D Wyobraźcie sobie jakiego musiałem mieć cela, żeby akurat w to trafić
Nic, to trzeba iść po piłke... pukam, wylatuje diadia, i krzyczy 'Piłki nie dostaniecie, piłka trafiła w telewizor !' :rotfl:
Miesiąć po tym zdarzeniu założyli płot za bramką :rotfl:
Od tego czasu, powiedzenie 'trafiłeś w okienko' można zrozumieć dwuznacznie
Kurde, ale sie uśmiałem jak se to przypomniałem :rotfl: Jescze taki rym :rotfl:
Lecz najbardziej w pamięci zapadły mi 2 akcje

Pierwsza:
Gramy mecza z jednym z Rawickich osiedli... dostałem fajne prostopadłe podanie, minąłem jednego łebka i rura na bramke, leciałem pod pewnym kątem do bramki, nie na wprost, byłem tak na dystansie 15m od bramki, postanowiłem uderzyć... Bomba szła niesamowita, odbiłą się od słupka i wróciła jak boomerang... pamietam tylko, że widziałem bardzo szybko zbiliżający sięobiekt w moim kierunku, po czym upadłem... jak sie pozbierałem i oglądnąłem widziałem wszystkich na glebie zpłakanych ze śmiechu


Druga:
Znowu gramy mecza, już nie pamiętam z Kim, był to chyba jakiśmix między Nami... piłka mniej więcej na 20m, obrońcy dość daleko to lufa !
I była lufa...
Po drugiej stronie mieszkał pewny dziadzio z babulą... i piłka wleciała do niego do domu, przez okno, po czym usłyszeliśmy dość głuchy huk

Nic, to trzeba iść po piłke... pukam, wylatuje diadia, i krzyczy 'Piłki nie dostaniecie, piłka trafiła w telewizor !' :rotfl:
Miesiąć po tym zdarzeniu założyli płot za bramką :rotfl:
Od tego czasu, powiedzenie 'trafiłeś w okienko' można zrozumieć dwuznacznie

Kurde, ale sie uśmiałem jak se to przypomniałem :rotfl: Jescze taki rym :rotfl:
Fiat 126p - Prawie jak Bugatti
Pegasus - Prawie jak PlayStation
Barcelona, ManU, inter... - Prawie jak Juventus
Pegasus - Prawie jak PlayStation
Barcelona, ManU, inter... - Prawie jak Juventus
- Negri
- Juventino
- Rejestracja: 23 sierpnia 2005
- Posty: 955
- Rejestracja: 23 sierpnia 2005
- Podziekował: 5 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Skoro już temat został odświeżony, to się w nim wypowiem.
Jak każdy bramkarz miewałem różne wpadki, zarówno na treningach jak i na meczach. Z tych na treningach można się pośmiać, ale na meczach czasem były tragiczne w skutkach. Ale doświadczony bramkarz nie załamuje się i gra dalej.
Wpadka pierwsza - ważny mecz, różnica między moim zespołem a zespołem przeciwników niewielka, równy, zażarty mecz. Broni mi się nieźle do pewnego momentu. Mianowicie trafił mi sie przestój w grze, 10 minut nie dotykałem piłki, a czasami bywa to nieprzyjemne. Trafił się rzut wolny, 18 metrów, po mojej lewej ręce. Dobrze ustawiłem mur, widziałem piłkę. Zawodnik podszedł i strzelił delikatną, kręconą piłkę w okienko. Spokojnie przesunąłem się na nogach i wyskoczyłem, aby ją złapać, a piłka przetoczyła mi się przez palce i wpadła do bramki
Co ciekawe, znowu zdarzył się przestój (5 min. bez piłki) po czym znowu identyczny rzut wolny. Znowu identyczny strzał i... szmata wpuszczona w ten sam sposób. Byłem naprawdę przygnębiony, 13 latek przeżył załamanie, zwłaszcza, że przez moje 2 kiksy zremisowaliśmy 3:3, prowadząc 3:1.
Wpadka druga - mecz z outsiderem, ostatnią drużyną. Mojej drużynie gra od początku się nie kleiła. Po pierwszej połowie 0:0 - mordęga niesamowita. Mecz praktycznie na ich połowie, oni bronią się w 11. Z każdą minutą coraz bardziej nerwowo, w końcu przeciwnicy zerwali się do kontry, ni to strzał, ni to wrzutka na wysokości kolan. Popisałem się interwencją a la Dudek i wpadła mi przez nogi. Do siatki. Nasi rzucili się do ataku i szybko wyrównali. Po czym znów, przez ostatnie 5 minut "obrona częstochowy" i wywalczony rożny. Akcja rozpaczy, niemal wszyscy wbiegają w pole karne, ja stoję przy kole środkowym. Kumpel wkręca piłę z rożnego w samo okno - radość niesamowita, tym razem się upiekło 8)
Kolejna sytuacja - mecz na nierównym, kępistym boisku. Strzał lekki, szczur po ziemi w długi róg. Wyciągnięty do maxa nadstawiam rękę, a piłka wrednie podskakuje na kępie i wpada do bramki. Złość i bezsilność.
Kolejna sytuacja z kępami, na treningu. Gramy sparing. Strzał z 25 metrów kozłujący metr ode mnie, piłka odbija się dziko i obrywam centralnie w twarz, dobiega do niej napastnik i wpycha ją do siaty. Ehhh, się wtedy zdenerwowałem.
Na zawodach szkolnych też zdarzały się ciekawe sytuacje. Wybiegłem do sam na sam, po czym potknąłem się o jakąś nierówność (te boiska, marzenie...) po czym napastnik przerzucił nade mną piłkę. Również na szkolnych zawodach podczas wykopu piątki wiatr przesunął mi piłkę do dołka i tak perfidnie zaryłem, że wybiłem piłkę ledwo za pole karne, dodam, że kępa trawy poleciała dalej niż piłka. Napastnik doskoczył do piły, przyjął i wyszedł sam na sam ze mną. Tyle szczęścia jednak nie miał i w sam na sam byłem górą...
Kiedyś w trakcie meczu ligowego złamałem dwa palce na głowie stopera - miał twardy łeb
Ogólnie o ciekawych sytuacjach podczas meczów mógłbym napisać książkę, ale nie będę przynudzał.
Pozdrawiam wszystkich, którzy to przeczytali. Szacun!
EDIT:
Jak każdy bramkarz miewałem różne wpadki, zarówno na treningach jak i na meczach. Z tych na treningach można się pośmiać, ale na meczach czasem były tragiczne w skutkach. Ale doświadczony bramkarz nie załamuje się i gra dalej.
Wpadka pierwsza - ważny mecz, różnica między moim zespołem a zespołem przeciwników niewielka, równy, zażarty mecz. Broni mi się nieźle do pewnego momentu. Mianowicie trafił mi sie przestój w grze, 10 minut nie dotykałem piłki, a czasami bywa to nieprzyjemne. Trafił się rzut wolny, 18 metrów, po mojej lewej ręce. Dobrze ustawiłem mur, widziałem piłkę. Zawodnik podszedł i strzelił delikatną, kręconą piłkę w okienko. Spokojnie przesunąłem się na nogach i wyskoczyłem, aby ją złapać, a piłka przetoczyła mi się przez palce i wpadła do bramki

Wpadka druga - mecz z outsiderem, ostatnią drużyną. Mojej drużynie gra od początku się nie kleiła. Po pierwszej połowie 0:0 - mordęga niesamowita. Mecz praktycznie na ich połowie, oni bronią się w 11. Z każdą minutą coraz bardziej nerwowo, w końcu przeciwnicy zerwali się do kontry, ni to strzał, ni to wrzutka na wysokości kolan. Popisałem się interwencją a la Dudek i wpadła mi przez nogi. Do siatki. Nasi rzucili się do ataku i szybko wyrównali. Po czym znów, przez ostatnie 5 minut "obrona częstochowy" i wywalczony rożny. Akcja rozpaczy, niemal wszyscy wbiegają w pole karne, ja stoję przy kole środkowym. Kumpel wkręca piłę z rożnego w samo okno - radość niesamowita, tym razem się upiekło 8)
Kolejna sytuacja - mecz na nierównym, kępistym boisku. Strzał lekki, szczur po ziemi w długi róg. Wyciągnięty do maxa nadstawiam rękę, a piłka wrednie podskakuje na kępie i wpada do bramki. Złość i bezsilność.
Kolejna sytuacja z kępami, na treningu. Gramy sparing. Strzał z 25 metrów kozłujący metr ode mnie, piłka odbija się dziko i obrywam centralnie w twarz, dobiega do niej napastnik i wpycha ją do siaty. Ehhh, się wtedy zdenerwowałem.
Na zawodach szkolnych też zdarzały się ciekawe sytuacje. Wybiegłem do sam na sam, po czym potknąłem się o jakąś nierówność (te boiska, marzenie...) po czym napastnik przerzucił nade mną piłkę. Również na szkolnych zawodach podczas wykopu piątki wiatr przesunął mi piłkę do dołka i tak perfidnie zaryłem, że wybiłem piłkę ledwo za pole karne, dodam, że kępa trawy poleciała dalej niż piłka. Napastnik doskoczył do piły, przyjął i wyszedł sam na sam ze mną. Tyle szczęścia jednak nie miał i w sam na sam byłem górą...
Kiedyś w trakcie meczu ligowego złamałem dwa palce na głowie stopera - miał twardy łeb

Pozdrawiam wszystkich, którzy to przeczytali. Szacun!

EDIT:
Mógłbym jeszcze więcej napisać, przez 8 lat się "trochę" tego nazbierało. Szacun! Za to, że przeczytałeś =]mati888 pisze:@Negri-przeczytałem i Twojebędą dwie litanie z rzędu
Ostatnio zmieniony 28 grudnia 2007, 22:46 przez Negri, łącznie zmieniany 1 raz.
- mati888
- Juventino
- Rejestracja: 16 września 2007
- Posty: 579
- Rejestracja: 16 września 2007
Dwa lata temu (w gimnazjum jeszcze byłem bramkarzem w reprezentacji klasy) na wf-ie stałem sobie na budzie (zmienialiśmy się co kilka bramek, ale na mistrzostwach stałem ciągle). Karny dla przeciwników. Do piłki podchodzi mój najlepszy przyjaciel (niestety graliśmy przeciw sobie), który ma petardy w nogach. Mały, mikry, suchy nawet, nie chudy, ale pary ma od groma. Rozpoczyna rozbieg...uderza...kładę się, na wyczucie, w mój prawy dolny róg, a ten uderzył poprzeczkę, i to po lewej stronie. Mieliśmy prostopadłościenne, kanciaste słupki i poprzeczki, piłka poszła prawie pionowo, świecą do góry, jakieś 3 metry nad bramkę. Leżę sobie w tym rogu...myślałem,że wypadnie za bramkę...ale się przeliczyłem...odbiła się kilka centymetrów przed linią, a złapała (po poprzeczce) takiej rotacji,że wpadła do bramki, oczywiście, przedtem znów odbijając się od poprzeczki...załamka...ale bramka świetna.
W podstawówce...to było jakieś 6 lat temu...stałem na bramce...to były sobotnie sks-y. Graliśmy przeciwko innym klasom, ale składy mieszane. Z brakarzem przeciwników wymieniamy strzały od bramki do bramki...w końcu jakoś dziwnie uderzyłem, poszła pod sam sufit hali i wpadła w okienko...tak się wtedy zdziwiłem...taki gol zdarza się raz w życiu...no, ale to raczej był fart, niż wpadka...
@Negri-przeczytałem i Twoje
będą dwie litanie z rzędu 
W podstawówce...to było jakieś 6 lat temu...stałem na bramce...to były sobotnie sks-y. Graliśmy przeciwko innym klasom, ale składy mieszane. Z brakarzem przeciwników wymieniamy strzały od bramki do bramki...w końcu jakoś dziwnie uderzyłem, poszła pod sam sufit hali i wpadła w okienko...tak się wtedy zdziwiłem...taki gol zdarza się raz w życiu...no, ale to raczej był fart, niż wpadka...
@Negri-przeczytałem i Twoje


'Czasem lepiej nic nie mówić i sprawiać wrażenie głupiego niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości'
- stahoo
- Juventino
- Rejestracja: 14 lipca 2006
- Posty: 4007
- Rejestracja: 14 lipca 2006
Wczoraj na hali kumpel wyszedł ze mna na sam na sam (ja jestem bramkarzem). Zrobiłem więc ślizg po parkiecie zeby zatrzymac piłkę, niestety on mnie minał a ja podciąłem mojego obrońce tak, że niedość iż nie dobiegł do bramki by spróbować wybić piłke, to jeszcze spadł na mnie. "Rozplątywaliśmy" się z "siebie" chyba z minute 

- Tomasz.
- Juventino
- Rejestracja: 31 lipca 2006
- Posty: 53
- Rejestracja: 31 lipca 2006
Najlepsze jazdy były w parku i na boisku szkolnym obok dwójki. Gramy sobie, wysunąłem piłkę do kolegi a on kopnął i to b. mocno. Akurat na chodniku szła babcia z dziadkiem, babcia na przodzie, a dziadek minimalnie za nią. Była taka luka minimalna i przez tą lukę piłka przeleciała. Trudno to opowiedzieć, trzeba było to zobaczyć. Laliśmy z tego, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że gdyby piłka trafiła w głowę którejś ze starszych osób, mogłoby być niewesoło...
W parku kiedyś graliśmy kto wyżej kopnie i siedział sobie taki dość młody facet. Kopaliśmy, było dość wysoko, aż przyszedł bohater poprzedniej historii (
) obdarzony silnym strzałem kopnął baardzo wysoko. I piłka kolesiowi spadła centralnie na głowę. :lol: Nic mu się nie stało, sam się śmiał z tego i powiedział, że przeczuwał to.
W parku kiedyś graliśmy kto wyżej kopnie i siedział sobie taki dość młody facet. Kopaliśmy, było dość wysoko, aż przyszedł bohater poprzedniej historii (

- krop
- Juventino
- Rejestracja: 25 maja 2005
- Posty: 304
- Rejestracja: 25 maja 2005
Hehe no to ja opowiem tez, nie jest to niestety moj wyczyn ale musze sie tym z wami podzielic. Gralismy raz w pilke na hali i mamy takiego kolege na ktorego wolamy usiu, wiec jako takie wyobrazenie o nim juz musi byc
jego znakiem rozpoznawczym sa silne strzaly zazwyczaj (80%) nie w bramke, ale to co zrobil wtedy przeszlo samego siebie i jeszcze na swszystkich. Podanie do usia, ucho biegnie bierze zamach i uwaga... zahacza noga o drabinke i wywala sie na glebe jak jakis nalesnik
poprostu trzeba blo to widziec... lecial jak kloda. Ludzie sie kladli ze smiechu, dobrze ze mu sie nic nie stalo bo wtedy raczej nikt by sie nie smial.
Hehe i jeszcze jedna sytuacja w moim wykonaniu. Gralismy w pilke na boisku osiedlowym w tzw. piatki. No i bramkarzy nie bylo i oczywiscie byly zmiany po golu. Ja stalem na bramce i kolega tak kopnal pilke ze poleciala za boisko na parking. A jak gramy to czesto siedza nasi koledzy na laweczkach i wala browara. No to ja poszedlem po pileczke i "laduje bombe" z tego parkingu do gory, pilka leci leci i nagle upada prosto w towarzystwo grajace w karty z borwarami, i widac jak tryska puszka z piwem a oni uciekaja jakby miala zaraz jakas bomba wybychnac. Smiechu bylo co nie miara, a jeden z nich lazil za mna przez 2 tygodnie ze mu wisze piwo
Hehehe opowiadal mi to kolega. Stoja sobie przed kamienica na wakacjach cos ok 3 w nocy i sie nudza, na osiedlu maja kolesia na ktorego wolaja Rambo. Mieli pilke do kosza i jeden mowi "Rambo ja Cie nie podpuszczam ale Ty nie przekopiesz pilka do kosa tej kamienicy(3 pietra)" a Rambo dlugo sie nie zastanawial i mowi "co? ja nie przekopie?" bierze pilke do kosza a koles jest roslej postury i laduje bombe z calej sily, kazdy z was pewnie wie jak leci pilka do kosza, jak RAKIETA:D no wiec laduje z kopa w pilke pilka leci...... centralnie w otwarte okno na 3 pietrze hehehhe mozecie sobie to wyobrazic. 3 w nocy, i wpada wam pilka do kosza przez okno. Kolega mowil ze nie mogli uciekac tak sie smiali. Po 15 min wrocili pod kamienice i nagle ktos schodzi z gory. Otwieraja sie drzwi a tam koles w szafroku stoi z pilka i mowi "panowie to chyba wasze" oddal im pilke i poszedl dalej spac


Hehe i jeszcze jedna sytuacja w moim wykonaniu. Gralismy w pilke na boisku osiedlowym w tzw. piatki. No i bramkarzy nie bylo i oczywiscie byly zmiany po golu. Ja stalem na bramce i kolega tak kopnal pilke ze poleciala za boisko na parking. A jak gramy to czesto siedza nasi koledzy na laweczkach i wala browara. No to ja poszedlem po pileczke i "laduje bombe" z tego parkingu do gory, pilka leci leci i nagle upada prosto w towarzystwo grajace w karty z borwarami, i widac jak tryska puszka z piwem a oni uciekaja jakby miala zaraz jakas bomba wybychnac. Smiechu bylo co nie miara, a jeden z nich lazil za mna przez 2 tygodnie ze mu wisze piwo

Hehehe opowiadal mi to kolega. Stoja sobie przed kamienica na wakacjach cos ok 3 w nocy i sie nudza, na osiedlu maja kolesia na ktorego wolaja Rambo. Mieli pilke do kosza i jeden mowi "Rambo ja Cie nie podpuszczam ale Ty nie przekopiesz pilka do kosa tej kamienicy(3 pietra)" a Rambo dlugo sie nie zastanawial i mowi "co? ja nie przekopie?" bierze pilke do kosza a koles jest roslej postury i laduje bombe z calej sily, kazdy z was pewnie wie jak leci pilka do kosza, jak RAKIETA:D no wiec laduje z kopa w pilke pilka leci...... centralnie w otwarte okno na 3 pietrze hehehhe mozecie sobie to wyobrazic. 3 w nocy, i wpada wam pilka do kosza przez okno. Kolega mowil ze nie mogli uciekac tak sie smiali. Po 15 min wrocili pod kamienice i nagle ktos schodzi z gory. Otwieraja sie drzwi a tam koles w szafroku stoi z pilka i mowi "panowie to chyba wasze" oddal im pilke i poszedl dalej spac

Ostatnio zmieniony 06 marca 2008, 20:06 przez krop, łącznie zmieniany 2 razy.
- Desant.
- Juventino
- Rejestracja: 01 maja 2007
- Posty: 342
- Rejestracja: 01 maja 2007
No to może też ja pochwale się swoją wpadką.Niektórzy może nie uznają tego za wpadkę, ale ja nie wiedziałem czy mam się śmiać czy wściekać.
Jak gramy z kumplami to mamy taki zwyczaj, że co jeden gol się zmieniamy na bramce.Kolega stał na bramce i po nim miałem wejść ja.Był wynik remisowy.Dostałem piłkę i bez wahania uderzyłem na bramkę, i się udało gol.Zadowolony z bramki dającej prowadzenie(wynik dla nas bardzo się liczy)szedłem na bramkę kumpel już zeszedł, kumple korzystając z braku bramkarza uderzyli z pod własnej bramki, usłyszałem moje nazwisko, odwróciłem się w stronę kumpli jak odwróciłem się z powrotem w stronę bramki zobaczyłem tylko piłkę, która po odbiciu od poprzeczki leciała prosto w moją twarz, dostalem w nos i piłka wpadła do bramki.
W ten oto sposób strzeliłem dwa gole, do dwóch różnych w odstępie nie więcej niż 30 sekund.
Jak gramy z kumplami to mamy taki zwyczaj, że co jeden gol się zmieniamy na bramce.Kolega stał na bramce i po nim miałem wejść ja.Był wynik remisowy.Dostałem piłkę i bez wahania uderzyłem na bramkę, i się udało gol.Zadowolony z bramki dającej prowadzenie(wynik dla nas bardzo się liczy)szedłem na bramkę kumpel już zeszedł, kumple korzystając z braku bramkarza uderzyli z pod własnej bramki, usłyszałem moje nazwisko, odwróciłem się w stronę kumpli jak odwróciłem się z powrotem w stronę bramki zobaczyłem tylko piłkę, która po odbiciu od poprzeczki leciała prosto w moją twarz, dostalem w nos i piłka wpadła do bramki.
W ten oto sposób strzeliłem dwa gole, do dwóch różnych w odstępie nie więcej niż 30 sekund.
