Co sądziecie o Nirvanie?
- Siewier
- Administrator
- Rejestracja: 25 kwietnia 2003
- Posty: 2082
- Rejestracja: 25 kwietnia 2003
- Podziekował: 3 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1 raz
Niezwykłość Cobaina polegała na jego zwykłości. Był prawdziwy. Miał trądzik ,kilkudniowy zarost, przetłuszczone włosy, znoszone trampki i podarte dżinsy. Żaden tam utapirowanyi wypomadowany laluś- tylko człowiek z krwi, kości i potu. Przy wystylizowanym Axlu Rose, symbolu rock`n`rolla końca lat 80, wyglądał jak ogorzały od słońca, zakurzony bohater westernów. Nie uważał,by miał monopol na prawdę- to media wbrew jego woli zrobiły zeń "głos pokolenia". W dodatku pokolenia, które w przyczepie kempingowej gdzieś w okolicach Krzemowej Doliny wymyślił bystry grafoman, Douglas Coupland i które z braku lepszego pomysłu ochrzcił mianem "X". Dodajmy-pokolenia, którego Cobain, syn gospodini domowej i mechanika, po pierwsze nie znał a po drugie-znać nie chciał. Po prostu chciał być sobą. W jednym z wywiadów powiedział:"Na początku chciałem zachować anonimowość. Żałuję, że nie zrobiłem tego, co Black Francis, który tyle razy zmieniał nazwiskai pseudonimy ,że nikt nie wie,kim naprawdę jest.Chciałbym, żeby lludzie nie znali mojego nazwiska.
5 kwietnia to w historii muzyki rockowej dzień szczególny.W 1994 roku,w zimny , wtorkowy wieczór odebrał sobie życie Kurt Cobain - gitarzysta, kompozytor, lider amerykańskiej grupy Nirvana. Najbardziej czczona, a zarazem najbardziej tragiczna postać rockowa lat 90. Bożyszcze tłumów, człowiek legenda, dla którego sława stała się przekleństwem. Nie potrafił walczyć o sukces. Nigdy nie zależało mu na oklaskach, blasku jupiterów. Nie zabiegał o to, aby zobaczyć swoja twarz na okładkach wysoko nakładowych magazynów.
Żył jak płomień - im wyżyj się wznosił, tym szybciej się spalał. Ucieczką od problemów miały być narkotyki. Najpierw przy ich pomocy leczył kompleksy i samotność, potem, gdy stał się wielki - frustracje. One miały być wyzwoleniem od mitu gwiazdy - czegoś, co w gruncie rzeczy nigdy go nie interesowało. I z coraz większym niepokojem myślał o przyszłości, pierwszych oznakach starości. "Życie to dla mnie koszmar. To ból i cierpienie, z którym nie potrafię sobie poradzić - mówił Cobain w jednym z wywiadów. - Muzyka daje mi siłę ale jak długo jeszcze? z każdym dniem nienawidzę siebie coraz bardziej. Nie wydaje mi się, abym dożył trzydziestki"
Nie zdążył się zestarzeć. Odszedł cicho w samotności, tuż po swoich 27 urodzinach. Magiczne "27"? Dokładnie tyle przeżyli inni "święci rocka" - Nimi Hendrix, Jim Morrison i Janis Joplin. On wybrał śmierć - może bez chwały - z kulka w mózgu. Wyrok wykonał za pomocą dwunastostrzałowego rewolweru , w powozowni swojego domu w Seattle, 5 kwietnia 1994 roku. Trzy dni później ciało znalazło żona muzyka Courtney Love. Pochowano go w jednej z buddyjskich świątyń w Nowym Jorku.
"He's Hot, He's Sexy, He's Dead" - krzyczały nazajutrz nagłówki w gazetach. Dla wielu śmierć gwiazdy rocka stała się nęcącą "atrakcją wieczoru". Do dziś zresztą krążą na ten temat najróżniejsze plotki.
Zabiła go sława? - "Śmierć ma wiele twarzy. Sądzę, że istnieje różnica między samobójstwem a powolną kapitulacją." - miał powiedzieć Cobain opuszczając centrum rehabilitacji narkotykowej w Marina del Rey 3 kwietnia , po zakończeniu którejś z kolei kuracji odwykowej. Wrócił do domu, w którym nie było nikogo. Zabrakło wyciągniętej, pomocnej dłoni.
Wtem morderca wdarł się i dokonał celu .Upozorował samobójstwo .Ktoś go zabił .Ktoś zabił Kurt`a Cobaina !!!To nie było samobójstwo !!! Dla pozorów Courtney przebywała na ulicach Seattle ,rzekomo poszukując męża .Wynajęła również płatnego detektywa ,którego zadaniem było śledzenie Kurt`a .Grant - detektyw - kłuci się z ms.Love .W tym czasie ktoś zabija Kurt `a .Geniusza znaleziono w pokoju nad garażem -kiedyś było to "mieszkanie " gospodyni .Na krześle leżał Kurt .Z roztrzaskaną głową .O prawą rękę był oparty Pistolet typu Remington M-11. Na stoliku leżało prawo jazdy ,otworzone na zdjęciu .W piasku z doniczki był zagrzebany list . Specjaliści od narkotyków po sekcji zwłok stwierdzili ,że Kurt zarzył trzy razy większą niż śmiertelną dawkę heroiny .Używka wsparta była znaczną ilością środków uspokajających typu valium .Proszę ,nich ktoś mi powie ,czy to jest realne ,żeby człowiek po takiej dawce natychmiast działających prochów mógł wykonać tyle czynności -Nie wieżę w to !Rzekomo Kurt był jeszcze w stanie pomyśleć : "Mogą nie zidentyfikować mojej twarzy ,więc otworzę prawo jazdy ze zdjęciem " i wykonać to .Po drugie ,Kurt musiał udźwignąć potężną broń - Remington z własnej kolekcji - i wycelować ją centralnie między oczy i nacisnąć spust .To bajka .W piachu znaleziono list .Specjaliści stwierdzili ,że jest on pisany dwoma stylami .Według mnie pierwszą połowę - wyznanie rzeczywistości - napisał Kurt .Druga część ,w które jest wspomniane o śmierci ,została napisana przez zamachowca .Kolejnym dowodem świadczącym o morderstwie jest to że policja nie odnalazła na broni ani fragmentu świadczącego ,że Kurt miał ją w ręku .Komputer rzadko się myli - w tym przypadku raczej nie .Wykazał on bowiem ,że karta kredytowa ofiary była używana kilka godzin po śmierci .Na to wygląda ,że ktoś pożyczy ją od niego .Nie ukrywam ,że trudno było tego dokonać na ulicy ,więc śmiem twierdzić że została ona skradziona po zamachu .Po śmierci na policję zadzwonił mężczyzna który twierdził ,że ma wiele informacji na temat morderstwa .Następnego dnia ,idąc zeznawać wpadł pod pociąg ...TO MORDERSTWO . Nic dodać ,nic ująć .Tak twierdzę . Na zawsze Kurt zostanie w duszach tysięcy zwykłych śmiertelników ."Zapragnął się wyrwać z ciasnej społeczności Aberdeen ,pociągnął za sobą cały świat ! "
Wiadomo, że Courtney Love - ekscentryczna wokalistka, modelka, aktorka filmowa - była wtedy daleko, w Los Angeles. Od paru dni balowała w królewskich apartamentach (1000 dolarów za noc) hotelu "Peninsula", rozbijając się na wytwornych przyjęciach w Hollywood. Sama o włos uniknęła śmierci po zażyciu olbrzymich ilości tabletek "xanexu". Uratowano ja dzięki błyskawicznej interwencji lekarzy w Centry City Hospital w Beverly Hills. Ile racji majką ci, którzy obwiniają ją - pośrednio - o śmierć Kurta?
"Nirvana" znaczy wygasnąć, wypalić się. W filozofii buddyjskiej to także stan nieśmiertelności, najwyższej szczęśliwości. Wolność od bólu. Wieczność.Może Kurt Cobain - "rockowy bóg", który nie chciał być bogiem - wybrał właśnie te drogę dla swojej umęczonej duszy.
5 kwietnia to w historii muzyki rockowej dzień szczególny.W 1994 roku,w zimny , wtorkowy wieczór odebrał sobie życie Kurt Cobain - gitarzysta, kompozytor, lider amerykańskiej grupy Nirvana. Najbardziej czczona, a zarazem najbardziej tragiczna postać rockowa lat 90. Bożyszcze tłumów, człowiek legenda, dla którego sława stała się przekleństwem. Nie potrafił walczyć o sukces. Nigdy nie zależało mu na oklaskach, blasku jupiterów. Nie zabiegał o to, aby zobaczyć swoja twarz na okładkach wysoko nakładowych magazynów.
Żył jak płomień - im wyżyj się wznosił, tym szybciej się spalał. Ucieczką od problemów miały być narkotyki. Najpierw przy ich pomocy leczył kompleksy i samotność, potem, gdy stał się wielki - frustracje. One miały być wyzwoleniem od mitu gwiazdy - czegoś, co w gruncie rzeczy nigdy go nie interesowało. I z coraz większym niepokojem myślał o przyszłości, pierwszych oznakach starości. "Życie to dla mnie koszmar. To ból i cierpienie, z którym nie potrafię sobie poradzić - mówił Cobain w jednym z wywiadów. - Muzyka daje mi siłę ale jak długo jeszcze? z każdym dniem nienawidzę siebie coraz bardziej. Nie wydaje mi się, abym dożył trzydziestki"
Nie zdążył się zestarzeć. Odszedł cicho w samotności, tuż po swoich 27 urodzinach. Magiczne "27"? Dokładnie tyle przeżyli inni "święci rocka" - Nimi Hendrix, Jim Morrison i Janis Joplin. On wybrał śmierć - może bez chwały - z kulka w mózgu. Wyrok wykonał za pomocą dwunastostrzałowego rewolweru , w powozowni swojego domu w Seattle, 5 kwietnia 1994 roku. Trzy dni później ciało znalazło żona muzyka Courtney Love. Pochowano go w jednej z buddyjskich świątyń w Nowym Jorku.
"He's Hot, He's Sexy, He's Dead" - krzyczały nazajutrz nagłówki w gazetach. Dla wielu śmierć gwiazdy rocka stała się nęcącą "atrakcją wieczoru". Do dziś zresztą krążą na ten temat najróżniejsze plotki.
Zabiła go sława? - "Śmierć ma wiele twarzy. Sądzę, że istnieje różnica między samobójstwem a powolną kapitulacją." - miał powiedzieć Cobain opuszczając centrum rehabilitacji narkotykowej w Marina del Rey 3 kwietnia , po zakończeniu którejś z kolei kuracji odwykowej. Wrócił do domu, w którym nie było nikogo. Zabrakło wyciągniętej, pomocnej dłoni.
Wtem morderca wdarł się i dokonał celu .Upozorował samobójstwo .Ktoś go zabił .Ktoś zabił Kurt`a Cobaina !!!To nie było samobójstwo !!! Dla pozorów Courtney przebywała na ulicach Seattle ,rzekomo poszukując męża .Wynajęła również płatnego detektywa ,którego zadaniem było śledzenie Kurt`a .Grant - detektyw - kłuci się z ms.Love .W tym czasie ktoś zabija Kurt `a .Geniusza znaleziono w pokoju nad garażem -kiedyś było to "mieszkanie " gospodyni .Na krześle leżał Kurt .Z roztrzaskaną głową .O prawą rękę był oparty Pistolet typu Remington M-11. Na stoliku leżało prawo jazdy ,otworzone na zdjęciu .W piasku z doniczki był zagrzebany list . Specjaliści od narkotyków po sekcji zwłok stwierdzili ,że Kurt zarzył trzy razy większą niż śmiertelną dawkę heroiny .Używka wsparta była znaczną ilością środków uspokajających typu valium .Proszę ,nich ktoś mi powie ,czy to jest realne ,żeby człowiek po takiej dawce natychmiast działających prochów mógł wykonać tyle czynności -Nie wieżę w to !Rzekomo Kurt był jeszcze w stanie pomyśleć : "Mogą nie zidentyfikować mojej twarzy ,więc otworzę prawo jazdy ze zdjęciem " i wykonać to .Po drugie ,Kurt musiał udźwignąć potężną broń - Remington z własnej kolekcji - i wycelować ją centralnie między oczy i nacisnąć spust .To bajka .W piachu znaleziono list .Specjaliści stwierdzili ,że jest on pisany dwoma stylami .Według mnie pierwszą połowę - wyznanie rzeczywistości - napisał Kurt .Druga część ,w które jest wspomniane o śmierci ,została napisana przez zamachowca .Kolejnym dowodem świadczącym o morderstwie jest to że policja nie odnalazła na broni ani fragmentu świadczącego ,że Kurt miał ją w ręku .Komputer rzadko się myli - w tym przypadku raczej nie .Wykazał on bowiem ,że karta kredytowa ofiary była używana kilka godzin po śmierci .Na to wygląda ,że ktoś pożyczy ją od niego .Nie ukrywam ,że trudno było tego dokonać na ulicy ,więc śmiem twierdzić że została ona skradziona po zamachu .Po śmierci na policję zadzwonił mężczyzna który twierdził ,że ma wiele informacji na temat morderstwa .Następnego dnia ,idąc zeznawać wpadł pod pociąg ...TO MORDERSTWO . Nic dodać ,nic ująć .Tak twierdzę . Na zawsze Kurt zostanie w duszach tysięcy zwykłych śmiertelników ."Zapragnął się wyrwać z ciasnej społeczności Aberdeen ,pociągnął za sobą cały świat ! "
Wiadomo, że Courtney Love - ekscentryczna wokalistka, modelka, aktorka filmowa - była wtedy daleko, w Los Angeles. Od paru dni balowała w królewskich apartamentach (1000 dolarów za noc) hotelu "Peninsula", rozbijając się na wytwornych przyjęciach w Hollywood. Sama o włos uniknęła śmierci po zażyciu olbrzymich ilości tabletek "xanexu". Uratowano ja dzięki błyskawicznej interwencji lekarzy w Centry City Hospital w Beverly Hills. Ile racji majką ci, którzy obwiniają ją - pośrednio - o śmierć Kurta?
"Nirvana" znaczy wygasnąć, wypalić się. W filozofii buddyjskiej to także stan nieśmiertelności, najwyższej szczęśliwości. Wolność od bólu. Wieczność.Może Kurt Cobain - "rockowy bóg", który nie chciał być bogiem - wybrał właśnie te drogę dla swojej umęczonej duszy.
- mr.krzysiek
- Juventino
- Rejestracja: 30 maja 2003
- Posty: 65
- Rejestracja: 30 maja 2003
dobre.....
W Krakowie, Krakowie, Krakowie
gdzie najlepsi kibice w Polsce są - wierny i oddany Wiśle Kraków
gdzie najlepsi kibice w Polsce są - wierny i oddany Wiśle Kraków
- Gość
- Rejestracja:
Mam w dupie całą tą Nirvane ha ha ha !!!BIANCONERI pisze:O śmierci Kurta nie wypowiadam się poniewaaż nie wiem jak to sie na prawde stało,sprawa była mocno zagmatfana.Lubie muzyke Nirvany,choć nie jestem jakims wielkim fanem..Uważam,że to był świetny zespół.
- Rasi
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 22 lipca 2003
- Posty: 267
- Rejestracja: 22 lipca 2003
A my mamy w dupie ciebie palancie !!! Jeśli nie chcesz ich słuchać nie musisz. Ale musisz zrozumiec, że był to wielki zespół i wielki człowiek i należy im się szacunek.Anonymous pisze:Mam w dupie całą tą Nirvane ha ha ha !!!BIANCONERI pisze:O śmierci Kurta nie wypowiadam się poniewaaż nie wiem jak to sie na prawde stało,sprawa była mocno zagmatfana.Lubie muzyke Nirvany,choć nie jestem jakims wielkim fanem..Uważam,że to był świetny zespół.
A co do wypowiedzi Siewera: chyba nie wymaga większego komentarza-poprostu mówi wszystko.
- Artur
- Juventino
- Rejestracja: 28 sierpnia 2003
- Posty: 81
- Rejestracja: 28 sierpnia 2003
Niravana to był jeden z najlepszych zespolow na świecie i grali naprawdę fajną muze!!!! Może gdyby nie bylo JUVE to bylby moim ulubionuym zespołem..... :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted:
AVE JUVE AVE
AVE JUVE AVE
- Mark
- Juventino
- Rejestracja: 07 maja 2003
- Posty: 90
- Rejestracja: 07 maja 2003
Chlopie... nie porownuj tych 2 zespolow... Qeen to po prostu niedoscigniony ideal... Jeden z najwiekszych zespolow na swiecie... Nirvana nigdy nie zyska w moich oczach takiego uznania... Nikt nigdy nie mil takiej skali jak Mercury... jego glos... na pewno miesci sie w 2 najwspanialszych w historii...
PZU AZS i "Stara Dama"...
- Ironek
- Juventino
- Rejestracja: 31 lipca 2003
- Posty: 797
- Rejestracja: 31 lipca 2003
a ja mam ciebie w d..., NIRVANA jest świetna.Anonymous pisze:Mam w dupie całą tą Nirvane ha ha ha !!!BIANCONERI pisze:O śmierci Kurta nie wypowiadam się poniewaaż nie wiem jak to sie na prawde stało,sprawa była mocno zagmatfana.Lubie muzyke Nirvany,choć nie jestem jakims wielkim fanem..Uważam,że to był świetny zespół.
- Cryhavoc
- Rejestracja:
Kurt Cobain jest dla mnie idealnym przykładem na to ze nie trzeba byc wielkim czlowiekiem aby stworzyc wielkie dzielo... A co do smierci najbardziej logicznym wytlumaczeniem jest dla mnie to najbolesniejsze dla fanow Nirvany....Kurt sie po prostu zacpal... nie ma przeciez dowodow na to ze Kurt sobei strzelil w leb ( lub ktos inny mu to zrobil) Czy ktos widzial zdjecie z rozwalona geba Kurta? Nie bo nie ma takich zdjec, a nawet jest zdarza sie ( pewnie fake'ye) to skad wiece ze to Kurt skoro ma zmasakrowany leb? 

- Bakuś
- Juventino
- Rejestracja: 11 stycznia 2004
- Posty: 127
- Rejestracja: 11 stycznia 2004
bo ty jestes kurde pedał który ma jakies urazy sexualne z dziecinstwa moze ktos cie przesladował ????Anonymous pisze:Mam w dupie całą tą Nirvane ha ha ha !!!BIANCONERI pisze:O śmierci Kurta nie wypowiadam się poniewaaż nie wiem jak to sie na prawde stało,sprawa była mocno zagmatfana.Lubie muzyke Nirvany,choć nie jestem jakims wielkim fanem..Uważam,że to był świetny zespół.
- Edgar Davids
- Juventino
- Rejestracja: 11 stycznia 2004
- Posty: 88
- Rejestracja: 11 stycznia 2004
yay, właśnie odpisując dla stworzenia nastroju mam włączoną NIRVANE
I'm on a plain, I can't complain, yay
ja swoją ścieżkę po takich brzmieniach rozpoczęłam szanownie od NIRVANY
teraz mam do niej sentyment..hmmm
a co do śmierci, to myśle, że obie wersje są dopuszczalne...kiedys myślałam tak jak podaja wszystkie gazety-że Kurt sam zakończył swe szlachetne życie, później bardziej zagłebiając się w artykuły-że to Love go zabiła...a teraz to nie wiem i się nie dowiem. Teoretycznie Kurt nie miałby po co się zabijać, ale w jednym wywiadzie powiedział kiedyś: 'a gdyby któryś z nas umarł, to czy reszta musiałaby dalej grać? ' poza tym ich ostatnie trasy koncertowe krążyły po całej USA. później po całej Europie-praktycznie dzień w dzień koncerty...to tak jakby chciał się pożegnać...co niektórzy twierdzą, że nawet dobrze, że NIRVANY nie ma do dzisiaj, gdyż Kurt coraz bardziej by się wypalał od tych dragów, przez co wydawaliby coraz gorsze płyty, a tak to NIRVANA jest legendą...
tak jak inni uważam, że NIRVANA to klasyka i grzechem jest tego nie znać..
mam tylko nadzieję, że Cortney oprzytomnieje i zeche pozwolic na wydanie niepublikowanych utworów NIRVANY.....
i życzę Frances, aby była szczęśliwa...
Something in the way...yeah..
I will never bother you
I will never promise to
I will never follow you
I will never bother you....
'You know you're right'




tak jak inni uważam, że NIRVANA to klasyka i grzechem jest tego nie znać..

mam tylko nadzieję, że Cortney oprzytomnieje i zeche pozwolic na wydanie niepublikowanych utworów NIRVANY.....
i życzę Frances, aby była szczęśliwa...
Something in the way...yeah..
I will never bother you
I will never promise to
I will never follow you
I will never bother you....
'You know you're right'
Mio cuore sempre sara bianco-nero :*
- bociu
- Juventino
- Rejestracja: 07 grudnia 2003
- Posty: 424
- Rejestracja: 07 grudnia 2003
Słuchałem Nirvany bardzo duzo z rok temu i dwa lata temu. TEraz troche mniej. Ale sadze ze to bardzo fajny zespol. Czytałem ksiąke"bądz jaki bądz" i musze powiedziec ze bardzo mi sie podobała. Widac ze Kurt Dave i Chris(czy Christ) nie byli zbyt grzecznymi chłopcami.
Ja tez nie wierze do konca w to samobojstwo ale nie wierze tez ze Courtney wynajeła jakiegos zbira.
Ja tez nie wierze do konca w to samobojstwo ale nie wierze tez ze Courtney wynajeła jakiegos zbira.