Co myśluicie o niepełnosprawnych ??
- koksu_klb
- Juventino
- Rejestracja: 26 sierpnia 2004
- Posty: 176
- Rejestracja: 26 sierpnia 2004
wg mnie niepełnosprawni ludzie maja o wiele mocniejszą psychike niz większosc ludzi
jestem o tym świecie przekonany
znam wielu ludzi ktorzy nabijaja sie z ludzi na wozkach czy o kulach i bardzo mnie to denerwuje
takim ludziom powinno sie pomagac gdy tego nprawde potrzebuja i traktowac tak samo jak tych zdrowych
dla mnie nikt nie jest na 100% doskonaly
ja chocby mam alergie na bardzo wiele rzeczy i nosze okulary, ktore sa dosc mocne i mam anemie z korej powoli wychodze
ale trzeba miec sile zyc dalej, wielu ludzi ma duzo gorsze wady, a jeszcze wiecej nie potrafi docenic tego co posiada
jestem o tym świecie przekonany
znam wielu ludzi ktorzy nabijaja sie z ludzi na wozkach czy o kulach i bardzo mnie to denerwuje
takim ludziom powinno sie pomagac gdy tego nprawde potrzebuja i traktowac tak samo jak tych zdrowych
dla mnie nikt nie jest na 100% doskonaly
ja chocby mam alergie na bardzo wiele rzeczy i nosze okulary, ktore sa dosc mocne i mam anemie z korej powoli wychodze
ale trzeba miec sile zyc dalej, wielu ludzi ma duzo gorsze wady, a jeszcze wiecej nie potrafi docenic tego co posiada
- Johnny777
- Juventino
- Rejestracja: 16 lipca 2003
- Posty: 1064
- Rejestracja: 16 lipca 2003
Nooo! Czyżby walka o poziom forum zaczęła się na dobre?
Dla mnie ten problem nie jest nowy bo właściwie "od zawsze" dotykał mnie bezpośrednio - ś.p. Siostra mojego taty miała zespół Downa i nigdy nam to jakoś nie przeszkadzało. W LO chodziłem do klasy integracyjnej i uczyliśmy się tam razem z niepełnosprawnymi i jakoś cała szkoła nauczyła się tolerancji dla tych osób. Jasne - pewno znalazłyby sie wyjątki ale chodzi o ogólną postawę.
Jednak tak naprawdę Niepełnosprawnych "nauczyłem się" niedawno pracując jako wolontariusz w ośrodku w Mikołowie- Borowej Wsi. Tam miałem styczność z chłopakami w różnym wieku, z różnymi ułomnościami - a to porażenie mózgowe, a to dystrofia mięśni, a to jeszcze coś innego. Co mnie uderzyło od razu - myślałem że niepełnosprawnemu trzeba non stop pomagać, a nic bardziej mylnego!! Chłopaki mieli normalne dyżury - sami np. zmywali, sprzątali (oczywiście w ramach swoich możliwości), grali w piłkę (tak, tak...grałem w piłkę z chłopakiem...bez nóg - żadna ściema!), umawiali się na randki :-D . Jasne - w wielu rzeczach trzeba było pomóc - czasem nawet w tak delikatnej jak skorzystanie z toalety, ale naprawdę wielu Niepełnosprawnych zaskoczyło mnie swoją sprawnością (najbardziej ruchliwy był wspomniany wcześniej chłopak bez nóg - pozdrówka Paweł, choć pewno tego nie przeczytasz
). Dlatego dziś nie szokuje mnie widok osoby na wózku w parku czy rodziców ze swoim dzieckiem którego dotknęło porażenie mózgowe. A nawet cieszę się że takie osoby wychodzą z cienia!! I chciałbym aby zmieniło się myślenie o takich osobach jako o ludziach którym należy się tylko litość...tyle że nie mam na to wpływu - mogę się tylo sam zmieniać i ewentualnie pokazać to i owo ludziom z mojego otoczenia.
Tak na zakończenie - mój kumpel w podwórka skoczył na główkę z wiadomym skutkiem - zmiażdżone kręgi szyjne - dziś na wózku -ale wrócił do życia w normalnym społeczeństwie - pracuje i ma rodzinę
Ale od tego zdażenia boję się nawet próbować skakać na głowę do wody nawet na krytym basenie...
3majcie się!!! :-D

Dla mnie ten problem nie jest nowy bo właściwie "od zawsze" dotykał mnie bezpośrednio - ś.p. Siostra mojego taty miała zespół Downa i nigdy nam to jakoś nie przeszkadzało. W LO chodziłem do klasy integracyjnej i uczyliśmy się tam razem z niepełnosprawnymi i jakoś cała szkoła nauczyła się tolerancji dla tych osób. Jasne - pewno znalazłyby sie wyjątki ale chodzi o ogólną postawę.
Jednak tak naprawdę Niepełnosprawnych "nauczyłem się" niedawno pracując jako wolontariusz w ośrodku w Mikołowie- Borowej Wsi. Tam miałem styczność z chłopakami w różnym wieku, z różnymi ułomnościami - a to porażenie mózgowe, a to dystrofia mięśni, a to jeszcze coś innego. Co mnie uderzyło od razu - myślałem że niepełnosprawnemu trzeba non stop pomagać, a nic bardziej mylnego!! Chłopaki mieli normalne dyżury - sami np. zmywali, sprzątali (oczywiście w ramach swoich możliwości), grali w piłkę (tak, tak...grałem w piłkę z chłopakiem...bez nóg - żadna ściema!), umawiali się na randki :-D . Jasne - w wielu rzeczach trzeba było pomóc - czasem nawet w tak delikatnej jak skorzystanie z toalety, ale naprawdę wielu Niepełnosprawnych zaskoczyło mnie swoją sprawnością (najbardziej ruchliwy był wspomniany wcześniej chłopak bez nóg - pozdrówka Paweł, choć pewno tego nie przeczytasz
Tak na zakończenie - mój kumpel w podwórka skoczył na główkę z wiadomym skutkiem - zmiażdżone kręgi szyjne - dziś na wózku -ale wrócił do życia w normalnym społeczeństwie - pracuje i ma rodzinę

Ale od tego zdażenia boję się nawet próbować skakać na głowę do wody nawet na krytym basenie...
3majcie się!!! :-D
- Gibon
- Juventino
- Rejestracja: 22 maja 2003
- Posty: 235
- Rejestracja: 22 maja 2003
Różnie odbieram osoby niepełnosprawne, gdyż różnie te osoby odbierają swoją niepełnosprawność. Bez wątpienia utrata kończyny czy czucia, lub wrodzona choroba bardzo mocno ingeruje w ludzką psychikę, a w umiejętności radzeniu sobie z tą nieprzychylnością losu twki źródło zróżnicowania wśród takich ludzi.
Są tacy, którym powinniśmy bić brawa na stojąco, którzy są dla wszystkich ludzi (nie tylko zdrowych, lecz może nawet w szczególności dla tych drugich) lekcją motywacji i silnej woli, którzy pokazują środkowy palec całemu 'sprawnemu' światu poprzez walkę ze swoimi ułomnościami, za pomocą której krzyczą do nas wszystkich: "Ja też potrafię!". Wszystkim tym, którzy mimo swojej niepełnosprawność sentymentalne rozczulanie nad przeszłością odrzucają na bok i wytrwale dążą do obranych celów, realizują swoje marzenia, z wielką chęcią i radością przybiłbym piątkę, mówiąc: "Jesteś wielki.".
Są też tacy, którzy nie potrafią sobie poradzić z takim obrotem spraw. Ich sytuacja przytłacza ich, w skutek czego robią się aspołeczni. Reagują ostro na każdy przejaw pomocy, trzeba z nimi obchodzić się jak z porcelaną, żeby czegoś akurat nie skrzywdzić, gdyż jedno złe słowo potrafi ich całkiem zdołować. Sami nie wiedzą jak chcą być traktowani, gdyż ich wieczne poirytowanie na swój los sprawia, że większość zachowań ludzkich im nie odpowiada. Rozumiem to, ale taki ktoś moim kumplem by nie został.
Z następnym przypadkiem miałem niestety styczność. Człowiek na wózku, niedowład bodajże lewej nogi, lecz prawdopodbnie rozpieszczany przez rodziców stał się po prostu irytujący. On akurat wymagał od całego świata, żeby był traktowany lepiej, ba, był święcie przekonany, że mu się to należy. Obrażał ludzi, sam się śmiał z innych, lecz gdy ktoś szepnął do niego jakąś ripostę (niedotyczącą ułomności), robił aferę po nauczycielach i rodzicach. Absorbował wokół siebie mnóstwo ludzi, gdyż stale wymagał od innych pomocy. Niegdyś nawet powstał czarny dowcip, że pomylił on wózek z tronem, co niestety idealnie odzwierciedlało jego zachowanie. Całe zamieszanie się niemiło zakończyło: jedna osoba chciała z nim o tym poważnie porozmawiać, przytoczyła przykład ludzi, o których pisałem na początku i powiedziała szczerze jak odbiera jego postępowanie, co on odebrał jako psychiczne znęcanie się nad niepełnosprawnym i było o włos od sprawy sądowej. 'Kolega' ten momentalnie też zmienił szkołę i już go więcej nie widziałem.
Ostatni to ci, którzy po prostu nie są świadomi swojej choroby. Nigdy nie wiem, jakie stanowisko wobec nich obrać. W najgorszych przypadkach prowadzą oni życie rośliny, a więc moja tolerancja czy też współczucie nic im nie da. Świadomie lub nie z każdym dniem walczą o życie i czasem mi wstyd, ale w takich sytuacjach brak u mnie współczucia dla takiego dziecka - jest ono dla jego rodziców. To oni są wszystkiego świadomi, to oni wszystko to odczuwają, to oni walczą o życie swojej pociechy, poświęcając własny żywot. Im pomoże niestety tylko tak przyziemna sprawa jak wsparcie finansowe, co w miarę możliwości staram się uskuteczniać.
Są tacy, którym powinniśmy bić brawa na stojąco, którzy są dla wszystkich ludzi (nie tylko zdrowych, lecz może nawet w szczególności dla tych drugich) lekcją motywacji i silnej woli, którzy pokazują środkowy palec całemu 'sprawnemu' światu poprzez walkę ze swoimi ułomnościami, za pomocą której krzyczą do nas wszystkich: "Ja też potrafię!". Wszystkim tym, którzy mimo swojej niepełnosprawność sentymentalne rozczulanie nad przeszłością odrzucają na bok i wytrwale dążą do obranych celów, realizują swoje marzenia, z wielką chęcią i radością przybiłbym piątkę, mówiąc: "Jesteś wielki.".
Są też tacy, którzy nie potrafią sobie poradzić z takim obrotem spraw. Ich sytuacja przytłacza ich, w skutek czego robią się aspołeczni. Reagują ostro na każdy przejaw pomocy, trzeba z nimi obchodzić się jak z porcelaną, żeby czegoś akurat nie skrzywdzić, gdyż jedno złe słowo potrafi ich całkiem zdołować. Sami nie wiedzą jak chcą być traktowani, gdyż ich wieczne poirytowanie na swój los sprawia, że większość zachowań ludzkich im nie odpowiada. Rozumiem to, ale taki ktoś moim kumplem by nie został.
Z następnym przypadkiem miałem niestety styczność. Człowiek na wózku, niedowład bodajże lewej nogi, lecz prawdopodbnie rozpieszczany przez rodziców stał się po prostu irytujący. On akurat wymagał od całego świata, żeby był traktowany lepiej, ba, był święcie przekonany, że mu się to należy. Obrażał ludzi, sam się śmiał z innych, lecz gdy ktoś szepnął do niego jakąś ripostę (niedotyczącą ułomności), robił aferę po nauczycielach i rodzicach. Absorbował wokół siebie mnóstwo ludzi, gdyż stale wymagał od innych pomocy. Niegdyś nawet powstał czarny dowcip, że pomylił on wózek z tronem, co niestety idealnie odzwierciedlało jego zachowanie. Całe zamieszanie się niemiło zakończyło: jedna osoba chciała z nim o tym poważnie porozmawiać, przytoczyła przykład ludzi, o których pisałem na początku i powiedziała szczerze jak odbiera jego postępowanie, co on odebrał jako psychiczne znęcanie się nad niepełnosprawnym i było o włos od sprawy sądowej. 'Kolega' ten momentalnie też zmienił szkołę i już go więcej nie widziałem.
Ostatni to ci, którzy po prostu nie są świadomi swojej choroby. Nigdy nie wiem, jakie stanowisko wobec nich obrać. W najgorszych przypadkach prowadzą oni życie rośliny, a więc moja tolerancja czy też współczucie nic im nie da. Świadomie lub nie z każdym dniem walczą o życie i czasem mi wstyd, ale w takich sytuacjach brak u mnie współczucia dla takiego dziecka - jest ono dla jego rodziców. To oni są wszystkiego świadomi, to oni wszystko to odczuwają, to oni walczą o życie swojej pociechy, poświęcając własny żywot. Im pomoże niestety tylko tak przyziemna sprawa jak wsparcie finansowe, co w miarę możliwości staram się uskuteczniać.
- spyder
- Juventino
- Rejestracja: 12 stycznia 2004
- Posty: 136
- Rejestracja: 12 stycznia 2004
Jesli chodzi o ludzi z zespolem downa to mam jednego kolege z tego typu niepelnosprawnoscia. Z tego co wiem i wyczytalem w roznych ksiazkach taka osoba powinna byc zamknieta w sobie, bojazliwa.
Jednak Marek(ten kolega) jest calkiem inny. Chetnie przebywa w naszym i nie tylko towarzystwie. Czesto(nawet bardzo) gramy z nim w gale na osiedlowym boisku. Jest zagorzalym kibicem Wisly Krakow.
Czesto chodzi po naszych domach i podpisuje z nami "wirtualne" kontrakty. My traktujemy go powaznie, jak normalnego czlowieka, bo na pewno powinien byc tak traktowany, a nie jak ktos inny.
Na naszym boisku stoi jedna bramka. Marek od jakiegos czasu mowil, ze postawi druga. Nikt nie chcial mu wierzyc... Jakie bylo nasze zdziwienie jak okazalo sie, ze byla to prawda. Teraz mamy juz dwie. Ale to nie wszystko, zalatwil jeszcze siatki.
Faktem jest, ze ma on bardzo bujna wyobraznie i klopoty z odroznieniem rzeczywistosci od wymyslow swojego mozgu. Jednak nam to nic nie przeszkadza. Jak wspomnialem ma bardzo wielu kolegow. Nawet starsi ludzie czesto z nim rozmawiaja na przerozne tematy. Marek jest kapitanem naszej druzyny(oczywiscie posiada opaske kapitanska) i jest z tego powodu bardzo dumny. Wszyscy nazywaja go prezesem co daje mu bardzo wielka satysfakcje.
Podsumowujac - ludzie niepelnosprawni zasluguja na normalne zycie w polskim spoleczenstwie. Nie mozna byc wobec ich obejetnym, jak rowniez traktowac ich jak tredowatych.
Jednak Marek(ten kolega) jest calkiem inny. Chetnie przebywa w naszym i nie tylko towarzystwie. Czesto(nawet bardzo) gramy z nim w gale na osiedlowym boisku. Jest zagorzalym kibicem Wisly Krakow.
Czesto chodzi po naszych domach i podpisuje z nami "wirtualne" kontrakty. My traktujemy go powaznie, jak normalnego czlowieka, bo na pewno powinien byc tak traktowany, a nie jak ktos inny.
Na naszym boisku stoi jedna bramka. Marek od jakiegos czasu mowil, ze postawi druga. Nikt nie chcial mu wierzyc... Jakie bylo nasze zdziwienie jak okazalo sie, ze byla to prawda. Teraz mamy juz dwie. Ale to nie wszystko, zalatwil jeszcze siatki.

Faktem jest, ze ma on bardzo bujna wyobraznie i klopoty z odroznieniem rzeczywistosci od wymyslow swojego mozgu. Jednak nam to nic nie przeszkadza. Jak wspomnialem ma bardzo wielu kolegow. Nawet starsi ludzie czesto z nim rozmawiaja na przerozne tematy. Marek jest kapitanem naszej druzyny(oczywiscie posiada opaske kapitanska) i jest z tego powodu bardzo dumny. Wszyscy nazywaja go prezesem co daje mu bardzo wielka satysfakcje.
Podsumowujac - ludzie niepelnosprawni zasluguja na normalne zycie w polskim spoleczenstwie. Nie mozna byc wobec ich obejetnym, jak rowniez traktowac ich jak tredowatych.
- matechu
- Juventino
- Rejestracja: 15 kwietnia 2005
- Posty: 53
- Rejestracja: 15 kwietnia 2005
Mimo, ze na codzien nie mam czestego kontaktu z niepelnosprawnymi, to przynajmniej w czesci zdazylem poznac obraz ich zycia. Od 2 lat, powiedzmy jako wolontariusz, jezdze na kolonie z osobami z uposledzeniem umyslowym. Musze przyznac, ze wlasnie przez te obozy calkowicie zmienilem swoje podejscie do tych ludzi. Gdy spotykalem ich na ulicy ogarnialo mnie wielkie wspolczucie. NIe wyobrazalem sobie takiego zycia. Teraz, gdy zauwazylem jacy potrafia byc samodzielni, jak potrafia sami spedzac czas, przestalem traktowac ich jako "kompletnie innych". Choziazby przez brak krepacji w okazywaniu uczuc niejednokrotnie mnie wzruszyli.
Jestem wdzieczny kumplowi, ktory zabral mnie te kolonie. Udalo mi sie zlamac swoje stereotypowe myslenie o takich ludziach.
Jesli chodzi o ludzi z niepelnosprawnoscia fizyczna to jedynym moim wyobrazeniem o ich tragedii sa opowiadanie znajomej lekarki pracujacej na oddziale rehabilitacyjnym. Trafiaja tam glownie ludzie po wypadakch samochodowych, badz skokach do wody. Na poczatku "zainteresowanie" taka osoba jest duze. Przychodza koledzy, kolezanki, kazdy chce pomoc. Jednak z uplywem czasu ludzie odwracaja sie. Zostaje jedynie rodzina...
Nigdy nie bylem w takiej sytuacji i moze gadam glupoty, ale takie odtracenie jest chyba gorsze od utraty samodzielnosci.
Jestem wdzieczny kumplowi, ktory zabral mnie te kolonie. Udalo mi sie zlamac swoje stereotypowe myslenie o takich ludziach.
Jesli chodzi o ludzi z niepelnosprawnoscia fizyczna to jedynym moim wyobrazeniem o ich tragedii sa opowiadanie znajomej lekarki pracujacej na oddziale rehabilitacyjnym. Trafiaja tam glownie ludzie po wypadakch samochodowych, badz skokach do wody. Na poczatku "zainteresowanie" taka osoba jest duze. Przychodza koledzy, kolezanki, kazdy chce pomoc. Jednak z uplywem czasu ludzie odwracaja sie. Zostaje jedynie rodzina...
Nigdy nie bylem w takiej sytuacji i moze gadam glupoty, ale takie odtracenie jest chyba gorsze od utraty samodzielnosci.
- Zlatan18
- Juventino
- Rejestracja: 09 maja 2005
- Posty: 55
- Rejestracja: 09 maja 2005
Ja mam "dzieciece porazenie mozgowe" ,urodzilem sie w 7 miesiącu ,Mam przykurcz w lewej nodze (nie moge do konca wyprostowac nogi) i dla tego kuleje na lewa nogęforza bianco-neri pisze:wiesz co? moze to wynika z tego ze "normalni" boja sie odtracenia np. osoba niepelnosprawna potrzebuje pomocy, ktos bedzie chcial pomoc a tu niepelnosprawna go splawi (choc tak naprawde potrzebowala pomocy).Łuki z Brzegu pisze:Ale czasem niektórzy ludzie w ramach "normalnego" traktowania lnp. udają że nie widza ze osoba niepelnosprawna potrzebuje pomocy i to jest wku****
inna sprawa ze "normalni" poprostu czuja wstret i obrzudzenie do niektorych osob niepelnosprawnych, a u innych wywoluje to smiech. malo jest ludzi ktorzy tak naprawde nie zwracaja uwagi na wyglad, a po prostu patrza na niepelnosprawnego jako na czlowieka. ludzie boja sie zawierac znajomosci z niepelnosprawnymi bo boja sie reakcji otoczenia, wola oszczedzic sobie glupich komentarzy. szkoda, ze "problem" niepelnosprawnych w ogole jest. jednak wg mnie aby go rozwiazac trzeba czasu i zmiany mentalnosci ludzi.
przyznaje ze zdarzylo mi sie smiac z niepelnosprawnych, ale to jest tak ze nie z tego np. ze ktos "krzywo" chodzi, albo wyglada toche inaczej "zespol Downa" albo co innego, ale to byly takie sytuacje, ze "osoba niepelnosprawna umyslowo" ( z tego co sie orientowalem byla w lekkim stopniu) zaczela sie smiesznie zachowywac i tylko z tego sie smialem, ale parawde mowiac ciezko wtedy sie nie smiac. to tyle.
P.S. mam nadzieje ze nie dostaniesz kartki za ostatnie slowo
P.S.2 mam pytanie do Zlatan18 co jet z tym utykaniem? w jaki sposob mozna sie tego "nabawic" ?


- Łuki z Brzegu
- Juventino
- Rejestracja: 11 lipca 2003
- Posty: 48
- Rejestracja: 11 lipca 2003
ja akuat niepełnosprawny jestem od urodzenia i widze po sobie ze niepełnosp[rawnym cięzko czasami jest wejść w społeczeństwo. Dużo cześć ludzi deklaruje swoją "tolerancje" a w gruncie rzeczy traktują osoby niwepełnosprawne jako istoty niższego żedu a ioch "ograniczenia fizyczne" wykorzystują czesto do "zrobienia sobie kina".matechu pisze:Mimo, ze na codzien nie mam czestego kontaktu z niepelnosprawnymi, to przynajmniej w czesci zdazylem poznac obraz ich zycia. Od 2 lat, powiedzmy jako wolontariusz, jezdze na kolonie z osobami z uposledzeniem umyslowym. Musze przyznac, ze wlasnie przez te obozy calkowicie zmienilem swoje podejscie do tych ludzi. Gdy spotykalem ich na ulicy ogarnialo mnie wielkie wspolczucie. NIe wyobrazalem sobie takiego zycia. Teraz, gdy zauwazylem jacy potrafia byc samodzielni, jak potrafia sami spedzac czas, przestalem traktowac ich jako "kompletnie innych". Choziazby przez brak krepacji w okazywaniu uczuc niejednokrotnie mnie wzruszyli.
Jestem wdzieczny kumplowi, ktory zabral mnie te kolonie. Udalo mi sie zlamac swoje stereotypowe myslenie o takich ludziach.
Jesli chodzi o ludzi z niepelnosprawnoscia fizyczna to jedynym moim wyobrazeniem o ich tragedii sa opowiadanie znajomej lekarki pracujacej na oddziale rehabilitacyjnym. Trafiaja tam glownie ludzie po wypadakch samochodowych, badz skokach do wody. Na poczatku "zainteresowanie" taka osoba jest duze. Przychodza koledzy, kolezanki, kazdy chce pomoc. Jednak z uplywem czasu ludzie odwracaja sie. Zostaje jedynie rodzina...
Nigdy nie bylem w takiej sytuacji i moze gadam glupoty, ale takie odtracenie jest chyba gorsze od utraty samodzielnosci.
Juve e' mio
Io sono Juve
Io sono Juve
- Jędruś
- Juventino
- Rejestracja: 21 lipca 2004
- Posty: 198
- Rejestracja: 21 lipca 2004
Ja urodziłem się w 8 miesiącu :roll:, nawet wyciągneli mnie od MamyZlatan18 pisze:Ja mam "dzieciece porazenie mozgowe" ,urodzilem sie w 7 miesiącu ,Mam przykurcz w lewej nodze (nie moge do konca wyprostowac nogi) i dla tego kuleje na lewa nogę ,Ale zyje juz z tym 18 lat i nie sprawia mi to wielu trudnosci na szczescie Nawet w noge gram :d


Co do Twojego utykania...Mam kolegę, który również utyka.Gra w gałe i jest strasznym playboyem

- mare_imbrum
- Juventino
- Rejestracja: 20 lipca 2005
- Posty: 26
- Rejestracja: 20 lipca 2005
Ze mną wszystko jest okej(no może nie licząc psychiki...
, ale wydaje mi się,ze osoby niepełnosprawne sa o wiele silniejsze psychicznie. Żałosne jest, że niektórzy potrafia wyśmiewać się z takich problemów. Musze jednak zaznaczyc, że nie żal mi ludzi, którzy doznaja urazów w wyniku własnej głupoty(szybka jazda samoczhodem, skoki do wody na główkę itp.). To jest klaectwo na zyczenie. Uważam, że państwo powinno w taki, czy inny sposób pomagać osobom niepełnosprawnym. Bo tak i żadne dyskusje nie maja miejsca.

- Szymek
- Juventino
- Rejestracja: 19 sierpnia 2004
- Posty: 1183
- Rejestracja: 19 sierpnia 2004
Ja jestem tolerancyjny. Kiedy widzę na ulicy niepełnosprawnego współczuje mu, i jest mi przykro, że niektórzy ludzie muszą tak cierpieć. Ale znany jest chyba wszystkim problem nietolerancji wobec niepełnosprawnych. Bardzo mnie denerwuje, wręcz boli gdy słysze jak ktoś się wyśmiewa, obraża czy nawet przedzeźnia niepełnosprawnych. Wyobrażam sobie co musi czuć niepełnosprawna osoba. Ktoś na początku wspomniał, że umierają małe dzieci a bandyci i terroryści żyją ile chcą. Po pierwsze nikt nie żyje tyle ile chce, a po drugie - jesteśmy równi wobec Boga i śmierci....
Ostatnio zmieniony 23 lipca 2005, 17:58 przez Szymek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Łuki z Brzegu
- Juventino
- Rejestracja: 11 lipca 2003
- Posty: 48
- Rejestracja: 11 lipca 2003
Szymek pisze:Ja jestem tolerancyjny. Kiedy widzę na ulicy niepełnosprawnego współczuje mu, i jest mi przykro, że niektórzy ludzie muszą tak cierpieć. Ale znany jest chyba wszystkim problem nietolerancji wobec niepełnosprawnych. Bardzo mnie denerwuje, wręcz boli gdy słysze jak ktoś się wyśmiewa, obraża czy nawet przedzeźnia niepełnosprawnych. Wyobrażam sobie co musi czuć niepełnosprawna osoba. Ktoś na początku wspomniał, że umierają a bandyci i terroryści żyją ile chcą. Po pierwsze nikt nie żyje tyle ile chce, a po drugie - jesteśmy równi wobec Boga i śmierci....
Ja se nie musze wyobrażać co czuje taka osoba bo ja to czuje i zaręczam Tobie i Wam wszystkim to jest tragiczne uczucie
Juve e' mio
Io sono Juve
Io sono Juve