Chwila Refleksji...

Wszystko co nie związane z Juventusem i sportem. Aktualne wydarzenia ze świata polityki, muzyki i kina.
ODPOWIEDZ
Ultras

Qualità Juventino
Qualità Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 03 listopada 2003
Posty: 1907
Rejestracja: 03 listopada 2003
Podziekował: 7 razy

Nieprzeczytany post 03 lutego 2005, 20:56

DjJuve pisze:
UlTrAs pisze: nie zabardzo rozumiem o co Ci chodzi... powiem tyle, że w mojej wypowiedzi nie było kszty ironii.
Jak widac niektorzy nadal nie opanowali sztuki poprawnego czytania ze zrozumieniem i interpretowania tekstu :>
teee cwaniak ze stolycy to jak takiś hardy to mi moze "Ferdydurke" Gombrowicza wytłumacz bo mi coś nie wchodzi... :P :P :wink:


Bad_Magick extra post. Tak jak już ktoś zauważył nie sztuką jest napisać, o tym że wszystko jest Ok i niczego się nie żałuje. Sztuką napisać o tych troszke gorszych wspomnieniach. Jestem pod wielkim wrażeniem :wink:

edit heh no jak widzisz Dj ja chyba też mam problemy z czytaniem ze zrozumieniem :P :wink: pozdro
Ostatnio zmieniony 03 lutego 2005, 21:12 przez Ultras, łącznie zmieniany 1 raz.


Lypsky

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 22 grudnia 2003
Posty: 3798
Rejestracja: 22 grudnia 2003

Nieprzeczytany post 03 lutego 2005, 21:00

Franco myslalem ze chociaz ty zrozumiesz a tu nici :P chodzilo mi o wypowiedz Szymka do ktorej ty sie odnosiles,wiec bez nerwacji :wink:

Co do posta BM zdecyodowanie najlepsza wypowiedz w calym temacie, nie po raz pierwszy potwierdza ze Q nalezy mu sie od dluzszego czasu :]

p.s.
co do "Ferdydurke" to dziekuje, nie skorzystam :P


a ja kocham gołe baby, gołe baby do przesady
Iver.pk

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 12 lutego 2004
Posty: 288
Rejestracja: 12 lutego 2004

Nieprzeczytany post 04 lutego 2005, 19:13

Zastanawielm się bardzo dlugo czy udzielic się w tym temacie i w koncu sezdecydwalem :!: Możliwe ze dlatego ze mam bardzo kiepski humor ostatnimi czasy :( Spowodowane to jest regularnym acz bardzo nieprzyjemnym zdazenim w moim zyciu a mianowicie sesja :!: :(

Moje zycie jest dosc monotonne i dziwne. Nie uwazam się za niewiadomo kogo, nie jestem dobry z matmy, ani z polskiego nie jestem także wybitnym sportowcem jestem po prostu soba zwykłym szarym trybikiem w wielkiej maszynie swiata, która zmierza w sobie tylko znanym kierunku. Jamal pytasz się czy czegos zaluje lub chciałbym zmienic odpowiem Ci ze tak jest takie jedno wydarzenie w moim zyciu, na które nie miałem wpływu i które wydarzylo się bardzo dawno temu. Mialo ono ogromny wplyw na moje dalsze zycie. Mowie tutaj o śmierci mojego taty… Nie za wiele pamiętam z tego dnia gdy się o tym dowiedziałem-miałem wtedy jedynie 4 lata… Pamiętam ze byłem w tedy u znajomej mojej mamy, która się mna opiekowala gdy mama jechala do szpitala. Stalem z ta pania w drzwiach gdy mama wracala ze szpitala cala zaplakana i powiedziala, ze „tata nie zyje”. A ja maly chłopczyk, który nie rozumiał znaczenia tych slow przytuliłem mame i powiedziałem ze wszystko będzie dobrze… Powiem Wam ze strasznie jest mi ciezko bez mojego ojca. Chciałbym zmienic wlasnie to wydarzenie. Chciałbym żeby mama wtedy przyszla i powiedziala ze tata wyzdrowieje… Niestety jest to nie moliwe… Praktycznie nie znalem mojego taty ale chciałbym żeby był ze mna dobry czy zły nie wazne, wazne żeby był… Jest to moim marzeniem, którego nigdy nie spelnie…

Nie pomyslcie ze w moim zyciu dzieja się tylko zle i nie przyjmne rzeczy. Mam dziewczyne, która mnie wspiera w ciezkich chwilach i która szczerze kocham. Mam mame, która jest dla mnie najwazniejsza osoba na swiecie i bez której nie wyobrażam sobie mojej dalszej egzystencji. Nie wiem co się będzie dzialo gdy ona odejdzie bo w koncu wszyscy odchodzimy….

Wielu z Was pisze ze wiara im dodaje sil. Ja nie wierze w Boga. Kiedys jeszcze gdy nie pojmowałem swiata w tym stopniu co teraz może jeszcze troche wierzyłem, chodziłem do Kościoła itp. Ale gdy zrozumialem ze Bog odebral mi tate przestałem. Nie mogę Wierzyc ze Bog jest dobry i kocha ludzi bo w takim razie dlaczego zabral mojego tate i zostawil moja mame sama z małym synkiem. Jest to powod którego mi nie wytłumaczycie slowami ze „Bog miał w tym jakis plan” bo to do mnie nie przemawia i nie przemowi. Zmianilem tez zdanie o calym Kościele po przeczytaniu książki „Kod Leonarda Da Vinci”. Ksiazka ta wywarla na mnie duze wrazenie i wyjaśniła wiele nękających mnie pytan. Polecam szczególnie Lucidowi-dowiesz się dlaczego w Bibli jest tyle nieścisłości.

Będę już kończył powoli moja wypowiedz. Wierze ze w moim zyciu przytrafi się jeszcze kilka milych zdarzen, ze będzie ich wiecej niż tych złych…

Pozdrawiam wszystkich którzy się wypowiedzieli


Obrazek
_Jah

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 28 czerwca 2004
Posty: 731
Rejestracja: 28 czerwca 2004

Nieprzeczytany post 04 lutego 2005, 22:49

Iver.pk pisze: Nie mogę Wierzyc ze Bog jest dobry i kocha ludzi bo w takim razie dlaczego zabral mojego tate i zostawil moja mame sama z małym synkiem. Jest to powod którego mi nie wytłumaczycie slowami ze „Bog miał w tym jakis plan” bo to do mnie nie przemawia i nie przemowi. Zmianilem tez zdanie o calym Kościele po przeczytaniu książki.
Tutaj nie Twoje zdanie jest istotne, jeno Twoja Wiara. Wystarczy, że uwierzysz w to, że 'Bóg miał w tym jakiś plan', a mimowolnie, wiele drzwi się przed Tobą otworzy. Rzeczą normalną jest, że siedzą w Tobie pretensje, które nigdy Cię nie opuszczą, ale w żadnym wypadku nie jest to powód dla którego miałbyś się odwracać od Najwyższego. Spójrz na to z drugiej strony, która może ukazać Ci płynące z tego pozytywy, wręcz. Ta sytuacja na pewno zpotęgowała Twoją miłość do 'osamotnionej' Matki, a co za tym również idzie, Jej, do Ciebie. Na swojej ścieżce życiowej możesz spotkać osoby, które nań, wykarzą Ci pewne 'współczucie', ułatwiając Ci tym samym, dostęp do nich samych. Wreszcie zaś ciążyła na Tobie większa odpowiedzialność, aniżeli na innych, która zaś mogła przyspieszyć Twoje emocjonalne, dojrzewanie. Sam przecież przyznajesz, że masz wsparcie w osobie, swojej dziewczyny. Ostatecznie mogę Cię pocieszyć tym, że nie wszyscy są rad, ze swojego Ojca. Częstokroć mimowoli, sprawia on więcej problemów, niż jest w stanie oddać w zamian. Nie można wszystkiego przecież, sprowadzać do kwestii finansowych, które rzecz jasna, jegomość zapewnia. Luzz.. spójrz, najciekawszy przypadek jak dotychczas nam ukazałeś. Jednak pamiętaj, że Bóg Ci wszystko zwróci. Nie poddawaj się, nie odchodź od Niego. On nie jest religią, jeno natchnieniem, które wyzwala w Tobie zwyczajną chęć niesienia dobra. To jest istota. Wypromuj miłość, której tak niewiele dostałeś. Uwierz, że potrafisz :wink:.


Wielkie romanse, żadnych pocałunków, w ogóle niczego. Bardzo czyste! A jednak wielkie. Uczucia, niewypowiedziane uczucia są niezapomniane... La Vecchia Signora, czyli Stara Dama!
mnowo

Qualità Juventino
Qualità Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 03 listopada 2003
Posty: 2169
Rejestracja: 03 listopada 2003

Nieprzeczytany post 04 lutego 2005, 23:08

Iver.pk pisze:Ale gdy zrozumialem ze Bog odebral mi tate przestałem. Nie mogę Wierzyc ze Bog jest dobry i kocha ludzi bo w takim razie dlaczego zabral mojego tate i zostawil moja mame sama z małym synkiem. Jest to powod którego mi nie wytłumaczycie slowami ze „Bog miał w tym jakis plan” bo to do mnie nie przemawia i nie przemowi.
A ja mysle ze blad wiekszosci ludzi polega wlasnie na tym, ze wina za takie rzeczy obarcza sie Boga. Ja nie wierze w przeznaczenie i w to, ze "Bog ma jakis plan" odnosnie kazdego z nas, albo ze to on "zabiera nas" stad. :roll: A wielu ludzi tak mysli, stad tyle zalow w kierunku Boga.
Iver.pk pisze:Zmienilem tez zdanie o calym Kościele po przeczytaniu książki „Kod Leonarda Da Vinci”. Ksiazka ta wywarla na mnie duze wrazenie i wyjaśniła wiele nękających mnie pytan. Polecam szczególnie Lucidowi-dowiesz się dlaczego w Bibli jest tyle nieścisłości.
Uuu, na to to ja radzilbym brac Ci spory margines. Na mnie tez ksiazka wywarla duze wrazenie, ale fragmenty w ktorych mowa o kwestiach biblijnych sa niestety jedna wielka bzdura. :? A w Biblii tak naprawde nie ma niescislosci. Ale to juz osobny temat..

PS: No no kurde ktos tu zapoczatkowal niezly lancuch zwierzen... :roll:


Martin

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 07 października 2002
Posty: 1956
Rejestracja: 07 października 2002

Nieprzeczytany post 05 lutego 2005, 14:27

Kurcze! Najpierw jakieś alfabety, teraz rozmyślania egzystencjalne... ;) Czy aby na pewno zmierzamy w dobrym kierunku? :D

Na początku pozwolę sobie skomentować niektóre "wypociny" ;D
pan Zambrotta pisze: Zawsze kiedy wątpię w to że jestem chrześcijaninem i zadaję sobie pytanie, po co mam taką uwagę przywiązywać do religii, przypominam sobie Ojca Świętego. Za to czego dokonał i jaki on jest.
Nie chce wywoływać kolejnej dyskusji na temat religijny ale skoro uważasz się za chrześcijanina to powinieneś wiedzieć, że Ojcieć Święty jest tylko jeden - tam w górze. A Jan Paweł II jest Papieżem. Zresztą Biblia wyraźnie mówi, że ojciec jest tylko jeden.
pan Zambrotta pisze: Nigdy też nie zmienię tego, że chcę się jeszcze uczyć. Wprawdzie nikt nie lubi chodzić do szkoły, jednak radze im się zastanowić co szkoła zrobiła dla nich. Dla mnie mimo że nie cierpię wczesnie wstawać na pierwsze lekcje to dziękuję szkole za to że jestem tym, kim jestem.
Święta racja. Tyle, że każdy to rozumie dopiero jak przyjdzie mu pracować. I żeby osiągnąć sukces zawodowy codziennie musi sie podszkalać. Teraz jesteście do tego zmuszani, ale potem każdy będzie sam do tego dążył.
białas pisze:co do drugiego pytania, to chyba ukończenie 18 lat. nie chodzi mi o same urodziny, czy imprezę, tylko "wejście" w "wiek dorosły". pomimo, że ktoś jest starszy o ten dzień, czy dwa, to nic już nie będzie takie samo, jak przedtem.
Jak jak skonczylem 18 lat nie odczułem zadnej zmiany. Zycie toczylo sie nadal tak samo. Dopiero z czasem do człowieka dociera, ze cos uległo zmianie. Ze coraz czesciej decyduje sie za siebie. Wg mnie człowiek, ktory wkracza w "wiek dorosły" powinien byc do niego przygotowany. W wiekszosci przypadkow, tak nie jest. Dlatego jesli mialbym wybierac to chcialbym aby prawna dojrzalosc przyslugiwała po skonczeniu 21 roku zycia.
iver.pk pisze: Zmianilem tez zdanie o calym Kościele po przeczytaniu książki „Kod Leonarda Da Vinci”. Ksiazka ta wywarla na mnie duze wrazenie i wyjaśniła wiele nękających mnie pytan. Polecam szczególnie Lucidowi-dowiesz się dlaczego w Bibli jest tyle nieścisłości.
A czy po przeczytaniu ksiązki dowiedziałes sie ze jest w niej wiele niescislosci i tak naprawde to oprocz tego ze jest fikcją opiera sie nie na faktach tylko na tym co ludzie chca uslyszec. Ja tak samo jak ty bylem pod wrazeniem ksiazki. Tak samo jak ty mowilem "a widzicie! Macie ta swoja Biblie" itp itd. Jednak wysluchalem tez drugiej strony. I ostatecznie stwierdzilem, ze ta ksiazka jest rewelacyjnie napisana. Jednak pominieto w niej wiele istotnych faktow. Tak czy inaczje nie powinna ona byc traktowana jako glos w walce z kosciolem.
_Jah pisze: Tutaj nie Twoje zdanie jest istotne, jeno Twoja Wiara..... (cut)
Z całym szacunkiem _Jah, ale jak słysze takie farmazony to mnie ściska. Czy to samo powiesz matce która straciła dziecko? Że Bóg miał wobec niej plan? To samo powiesz 10-letniemu dziecku które jest chore na raka i nie wie czy dożyje kolejnej gwiazdki? Gadanie bzdur za przeproszeniem. Gadanie, które przypomina mi fanatyzm.
Tutaj miałem jeszcze wiele napisane ale w końcu z tego zrezygnowałem, bo były tylko słowa, słowa, słowa. Słowa człowieka, który nie wierzy, że Bóg na nas patrzy i jak za uderzenim czarodziejskiej różdżki mówi: "Dzisiaj ty do mnie przyjdziesz bo mam taki plan!". Wywołało by to niepotrzebną dyskusję.

@Bad_Magick Po twoim poście przyszło mi do głowy wiele rzeczy. Nie będe ich opisywał tutaj, ale myślę, że znajdziemy wspólnie parę chwil aby bliżej poznać się poprzez rozmowe prywatną :)
Lucid_Dreamer pisze:
mnowomiejsky pisze: Ostroznie z takimi tekstami, Martin jest fanem matematyki
Da się to wyczuć
Hmmm, powaznie? Oświeć mnie...


1. Czy jestem zadowolony z moje dotychczasowego życia?

Mam 27 lat. Nie jestem pewien czy ktoś starszy wypowiadał się na ten temat, ale to akurat jest najmniej ważne. Może mają inne problemy niż wywalanie swojego jestestwa na publicznym forum.
Mam pracę, z której jestem zadowolony i jeśli byłaby tylko lepiej płatna to byłbym w siódmym niebie. Choć czasami się zapytuję czy to co robię jest tyle warte?
Mam narzeczoną z którą wiążę przyszłość. Mam rodzinę, kochającą, pomocną w każdej chwili. Wiem, że jeśli coś nagle się zawali (odpukać w niemalowane) to nie wyląduję w rynsztoku. No i na koniec - mam znajomych. Parę lat temu miałem dwóch przyjaciół, nadal utrzymuję z nimi kontakt ale czy nadal mógłbym ich nazwać moimi przyjaciółmi? Chyba nie. Bo dla mnie przyjaciel to taka osoba, do której mogę się zwrócić gdy mam poważne problemy. Nie sztuką jest dzielić radość. Teraz na szczęście nieszczęścia mnie one omijają, a jeśli się pojawią to mam narzeczoną. Wiem, wiem... przyszła żona to nie to samo co przyjaciel, ale u mnie tak jest i trzeba sie z tym pogodzić ;)

Jestem w momencie, w którym mogę podsumować moje dotychczasowe życie. Można powiedzieć, że pewien etap się skończył. Zakończyłem oficjalną naukę, niedługo zakładam rodzinę - wkraczam w dorosłe życie. Życie, które mimo, że mnie rozpieszczało potrafiło wiele nauczyć. Nie doświaczyłem jakiejś wielkiej tragedi, ani nie byłem świadkiem wydarzenia, które spowodowałby nagłe tzw. "dorośnięcie". Rzekłbym, że wszystko przebiegało zgodnie z planem (czy mam dopiero oczekiwać tych najgorszych rzeczy?). Skończyłem jedną szkołe, drugą szkołę, trzecią szkołę itd itp. Szkończyłem studia. Nigdzie nie miałem większych problemów. Owszem zdarzały się podtknięcia, ale jakoś je pokonałem. Nawet lepiej, że się zdarzyły, bo to właśnie niepowodzenia sprawiają, że jest się silniejszym.
Skromny ze mnie człowiekiem, nie szukam zwad, a wszelkie problemy staram sie rozwiązać pokojowo. Dzięki rodzicom i rodzinie. To ona, swoim świadectwem i postępowaniem (nie mową i gadaniem) pokazała mi drogę.
Owszem zdarzał mi się dół życiowy, z którego wyciągnęła mnie jedna książka. Książka o życiu po życiu. Mówiła ona między innymi o przeznaczeniu. Właśnia wiara w przeznaczenie bardzo mocno mnie ukształtowała i wyciągnęła z dołka.

I tu pojawia się kwestia Boga. Wielu z Was Go wspomina, a ja powiem tak: życie bez Boga też jest możliwe. Nie mówie, że w niego nie wierzę, ale swoje działania nie podpieram jego imieniem. Dla mnie liczy się człowiek. Wystarczy, że moje działanie nie będzie krzywdzić drugiego człowieka. Reszta nie jest potrzebna. Ani Bóg, ani kościół, ani ksiądz. oni mi są do tego niepotrzebni. Może dla niektórych brzmi to jak herezja, ale ja nie czuję potrzeby modlitw, nie czuję potrzeby chodzenia do kościoła, nie czuję potrzeby błagania o pomoc Boga.
W życiu naoglądałem się wiele herezji. Wielu ludzi mówiło jedno, a robiło drugie. Może dlatego moje podejście od tej kwestii jest takie a nie inne. Nie mówię, że jestem idealny, bo nie ma takiego człowieka. Zresztą "idealność" jest wadą.

Ja sam na przykłąd jestem strasznie upierdliwy, potrafie czepiać się wszystkiego, najmniejszego szczegółu. Kiedyś było to moją wadą. Wszyscy mówili mi, że jestem marudny, że ciągle mi coś nie pasuje. Bolało mnie to strasznie. Zastanawialem sie skąd to mam, jak z tym walczyć. Ale z biegiem czasu potrafiłem to przeistoczyć w zaletę. Moim uporem i determinacją (która ma wiele wspólnego z narzekaniem i marudzeniem potrafiłem w obecnym miejscu pracy osiągnąć). Potrafiłem w ciągu niespełna dwóch lat doprowadzić wiele rzeczy do porządku. I może dla niektórych nie jest to widoczne, (sam uważam, że to dopiero początek), w głębi duszy jestem z siebie dumny. Nikomu tego nie okazuje, tylko zmierzam prosto przed siebie wyznając zasadę: "Wczorajszy sukces traktuj dzisiaj jako coś normalnego, a jutrzejszy plan jako życiowe wyzwanie".
I pomyśleć, że wszystko miało swój początek w Juve i JuvePoland. Upór i siła z jaką tworzyłem kiedyś tą stronę pokazał, że w życiu można osiągnąć wszystko. Wystarczy tylko chcieć (nie odczytujcie tego, że ja wszystko osiągnąłem, bo codziennie mam przed sobą nowe cele).

I jeszcze o szkoła: dawno za mną. Rozterki, które dla wielu są codziennością u mnie są tylko wspomnieniem. Najmilej wspominam studia. Zapamiętałem wiele ciekawych sytuacji, ale jednej nie zapomne do końca życia. Moim marzeniem od lat była informatyka. Zdawałem na UAM i PP. Na kierunki matematyczno - informatyczne. Niestety przez stres i niewiedzę nie potrafiłem pozytywnie zaliczyć matematyki (dacie wiare? :D). Pozytywnie to znaczy na tyle dobrze zeby sie dostać. W końcu kumpel powiedział, że moge zdać na mechanike i budowe maszyn - temat zupełnie mi obcy :/. Przyjmowali 90% z konkursu świadectw więc z moją średnią spokojnie bym sie załapał. A zawsze po roku mogłem sie przenieść uzupełniając brakujący materiał. I tak tez się prawie stało. Po roku chciałem sie przenieść. Problemów nie było. Ale... w tym momencie podjąłem decyzję - nie przenoszę się ze względu na ludzi których znam. Poświęciłem to do czego dążyłem przez wiele lat dla przyjaciół. Nie wiem co by było gdyby się przeniósł. Nie wnikam. Wytrwałem na tym kierunku. Poznałem jeszcze więcej wspaniałych ludzi, - razem przebrnęliśmy przez trudy studiów - pomagaliśmy sobie kiedy tylko zaszła taka potrzeba. Kiedy jeden zaliczał wszyscy się cieszyli. Kiedy jeden z nas miał problemy, wszyscy przeżywali tak jakby problemy dotyczyły jego. Utrzymuję z nimi kontakt nadal - dwa lata po studiach. Mam super pracę, w dodatku w zawodzie na który mam papiery. Jedna decyzja. Jeden wybór....

Człowiek kształtuje się całe życie. Trafia na sprawy ważne i mniej istotne. Ale czasami zdarzają się momenty, które mocno wpławają na nasze postępowanie. Oczywiście zdajemy sobie z tego sprawę dopiero po jakimś czasie. Obecnie przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz: kiedyś poszedłem do spowiedzi. Mając około 10-12 lat wielkim grzechem było dla mnie nie uczęszczanie do kościoła (ehhh znów wracamy do wiary). I wtedy ksiądz powiedział mi: jeśli masz chodzić do kościoła z musu nie rób tego. Bóg i tak widzi prawdę. "Lepiej być białym lub czarnym, zimnym lub gorącym, ale nigdy szarym albo letnim". Od tego momentu chodziłem do świątynii wtedy kiedy naprawdę tego chciałem. Po jakimś czasie przestałem w ogóle. Ale te słowa nie odnosiłem tylko do wiary. Odniosłem do całego życia. I z całą pewnością mogę stwierdzić, że to zdarzenie miało na mnie wielki wpływ.
I mimo, że życie uczy mnie, że czasami trzeba trzymać język za zębami, nawet jeśli kłóci się to z moimi ideałami, to staram się w miarę możliwości trzymać swoich zasad.

Na koniec o życiu obecnym: Można powiedzieć, że właśnie przekraczam granice. Jestem w takim okresie przejściowym. Najbliższy rok, dwa wiele zmienią. Jednak dopiero za parę lat zobaczę, który wybór miał miejsze, a które większe znaczenie.


PS. Pomyśleć ze po przeczytaniu nazwy tego tematu chciałem go zamknąć :( Wstydzę się tego teraz.
PS2. Więcej rzeczy o mnie możecie przeczytać w alfabecie, który mam zamiar opublikować na dniach.
Ostatnio zmieniony 07 lutego 2005, 16:48 przez Martin, łącznie zmieniany 2 razy.


Log in: 15.12.1997
Log out: 31.03.2013
Iver.pk

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 12 lutego 2004
Posty: 288
Rejestracja: 12 lutego 2004

Nieprzeczytany post 05 lutego 2005, 15:50

mnowomiejsky pisze:
Iver.pk pisze:Ale gdy zrozumialem ze Bog odebral mi tate przestałem. Nie mogę Wierzyc ze Bog jest dobry i kocha ludzi bo w takim razie dlaczego zabral mojego tate i zostawil moja mame sama z małym synkiem. Jest to powod którego mi nie wytłumaczycie slowami ze „Bog miał w tym jakis plan” bo to do mnie nie przemawia i nie przemowi.
A ja mysle ze blad wiekszosci ludzi polega wlasnie na tym, ze wina za takie rzeczy obarcza sie Boga. Ja nie wierze w przeznaczenie i w to, ze "Bog ma jakis plan" odnosnie kazdego z nas, albo ze to on "zabiera nas" stad. :roll: A wielu ludzi tak mysli, stad tyle zalow w kierunku Boga.
Jezeli wierzysz w Boga to powinienes tak myslec. Wedlug wiery to Bog jest naszym celem w zyciu i on decyduje kiedy jestesmy gotowi do niego pojsc. Niekiedy kosztem innych i dlatego nie moge tego zrozumiec i wybaczyc Mu za to co zrobil.
mnowomiejsky pisze:
Iver.pk pisze:Zmienilem tez zdanie o calym Kościele po przeczytaniu książki „Kod Leonarda Da Vinci”. Ksiazka ta wywarla na mnie duze wrazenie i wyjaśniła wiele nękających mnie pytan. Polecam szczególnie Lucidowi-dowiesz się dlaczego w Bibli jest tyle nieścisłości.
Uuu, na to to ja radzilbym brac Ci spory margines. Na mnie tez ksiazka wywarla duze wrazenie, ale fragmenty w ktorych mowa o kwestiach biblijnych sa niestety jedna wielka bzdura. :? A w Biblii tak naprawde nie ma niescislosci. Ale to juz osobny temat..
Chodzi mi glownie o to jak Biblia powstawala. Ze byly wybierane ewangelie tylko te ktore pasowaly. Faktem jest ze zostaly znalezione inne ewnagelie (te odrzucone) i pokazywaly ze cos tu jest nie tak...
mnowomiejsky pisze:PS: No no kurde ktos tu zapoczatkowal niezly lancuch zwierzen... :roll:
Ze co, ze niby ja... :wink:
Martin pisze:
Iver.pk pisze:Zmianilem tez zdanie o calym Kościele po przeczytaniu książki „Kod Leonarda Da Vinci”. Ksiazka ta wywarla na mnie duze wrazenie i wyjaśniła wiele nękających mnie pytan. Polecam szczególnie Lucidowi-dowiesz się dlaczego w Bibli jest tyle nieścisłości.


A czy po przeczytaniu ksiązki dowiedziałes sie ze jest w niej wiele niescislosci i tak naprawde to oprocz tego ze jest fikcją opiera sie nie na faktach tylko na tym co ludzie chca uslyszec. Ja tak samo jak ty bylem pod wrazeniem ksiazki. Tak samo jak ty mowilem "a widzicie! Macie ta swoja Biblie" itp itd. Jednak wysluchalem tez drugiej strony. I ostatecznie stwierdzilem, ze ta ksiazka jest rewelacyjnie napisana. Jednak pominieto w niej wiele istotnych faktow. Tak czy inaczje nie powinna ona byc traktowana jako glos w walce z kosciolem.
Czytalem jedynie komentarz jakiegos ksiedza, w ktorejsc z gazet (chyba w "Wyborczej") ale nie przekonal mnie on. Sam sobie w pewnych momentach zaprzeczal. Mialbym do Ciebie prozbe, Od dluzszego czasu staram sie do czegos takiego dotrzec (chozi mi tu o zdanie Kosciola) ale niestety nic konkretnego nie znalazlem. Jezli moglbys mi dac jakies namiry na publikacje czy cos w tym stylu to bylbym bardzo wdzieczny.
Martin pisze: PS. Pomyśleć ze po przeczytaniu nazwy tego tematu chciałem go zamknąć Wstydzę się tego teraz.
Brawo za odwage-nie musiales sie przeciez przyznawac.
Martin pisze:Nikomu tego nie okazuje, tylko zmierzam prosto przed siebie wyznając zasadę: "Wczorajszy sukces traktuj dzisiaj jako coś normalnego, a jutrzejszy plan jako życiowe wyzwanie".
Bardzo podoba mi sie ta zasada. Postaram sie ja takze zastosowac w swoim przypadku. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce :-D


Obrazek
mnowo

Qualità Juventino
Qualità Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 03 listopada 2003
Posty: 2169
Rejestracja: 03 listopada 2003

Nieprzeczytany post 05 lutego 2005, 16:48

Martin pisze:Nie chce wywoływać kolejnej dyskusji na temat religijny ale skoro uważasz się za chrześcijanina to powinieneś wiedzieć, że Ojcieć Święty jest tylko jeden - tam w górze. A Jan Paweł II jest Papieżem. Zresztą Biblia wyraźnie mówi, że ojciec jest tylko jeden.
Bardzo slusznie 8)
Iver.pk pisze:
mnowomiejsky pisze:A ja mysle ze blad wiekszosci ludzi polega wlasnie na tym, ze wina za takie rzeczy obarcza sie Boga. Ja nie wierze w przeznaczenie i w to, ze "Bog ma jakis plan" odnosnie kazdego z nas, albo ze to on "zabiera nas" stad. :roll: A wielu ludzi tak mysli, stad tyle zalow w kierunku Boga.
Jezeli wierzysz w Boga to powinienes tak myslec. Wedlug wiery to Bog jest naszym celem w zyciu i on decyduje kiedy jestesmy gotowi do niego pojsc. Niekiedy kosztem innych i dlatego nie moge tego zrozumiec i wybaczyc Mu za to co zrobil.
No i wlasnie tutaj bym sie spieral troszeczke, bo idac tym tokiem myslenia Bog wcale nie bylby "miloscia" ale bylby niesprawiedliwy i krzywidzilby ludzi- z reszta sam wiesz, jakie uczucia Toba miotaja. :| Ale chyba nie ma co wglebiac sie w ten temat bo odbiegalibysmy od glownego watku tego topicu- przeciez nie mamy dyskutowac o religii. :roll:
Czytalem jedynie komentarz jakiegos ksiedza, w ktorejsc z gazet (chyba w "Wyborczej") ale nie przekonal mnie on. Sam sobie w pewnych momentach zaprzeczal. Mialbym do Ciebie prozbe, Od dluzszego czasu staram sie do czegos takiego dotrzec (chozi mi tu o zdanie Kosciola) ale niestety nic konkretnego nie znalazlem. Jezli moglbys mi dac jakies namiry na publikacje czy cos w tym stylu to bylbym bardzo wdzieczny.
Ja po lekturze tej ksiazki przeczytalem artykuly drugiej strony :roll: , podaje linki:

http://www.opusdei.pl/art.php?w=27&p=9087- wypowiedzi slynnych o tej ksiazce..

http://www.opusdei.pl/art.php?w=27&p=7819- Opus Dei daje tutaj 'kontre' niektorym rzeczom i pogladom opisanym w ksiazce. Ciekawe hieh hieh :roll:


Bad_Magick

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 21 lutego 2004
Posty: 240
Rejestracja: 21 lutego 2004

Nieprzeczytany post 06 lutego 2005, 22:10

Lucid_Dreamer, Jamal_TH, Ultras , DjJuve jest mi bardzo miło słyszeć takie słowa od was, szczególnie od Was. Dziękuje nie za pochwały, bo tych nigdy przyjmować nie umiałem, ale za słowa otuchy. To naprawdę wspaniała sprawa, że pomimo takiej "masowości" forum są ludzie, którzy dostrzegają pojedyncze osoby, pojedyncze problemy i na nie reagują.

Chciałem jeszcze napisać, że szczerze gratuluje autorowi tematu. Jamal_TH, pomysł nie dość, że odważny to okazał się świetny. Mnie osobiście bardzo wiele dało przeczytanie zamieszczonych tutaj postów.Człowiek widzi co może poprawić w swoim życiu. I tu należy zwrócić szczególna uwagę na post Martina. Czytając to nasunęło mi się jedno skojarzenie, związane trochę z wywołującą kontrowersje, nie tylko w tym temacie, religią. Otóż pojawił mi się przed oczami obraz spowiadającego się starego człowieka, który się nie obawia, bo wie że przeszłośc pozwala mu ze spokojem patrzeć w przyszłość. Nie wiem, może to w jakimś filmie było ? W każdym razie taki obraz stanął mi przed oczami podczas czytania tej wypowiedzi. Nikt nie jest idealny, ale może takie życie powinien mieć człowiek spełniony ? W poście, który mówić ma przecież o własnym życiu aż roi się od rad, przestróg i prawd...może uniwersalnych to za duże słowo, ale użytecznych dla wysztskich. Lektura obowiązkowa dla każdego kto choć trochę zastanawia się nad życiem. Aż strach będzie rozmawiać z kimś tak..hmm...powiem to zupełnie prosto, ale szczerze: z kimś tak mądrym.


Jamal_TH

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 02 listopada 2003
Posty: 234
Rejestracja: 02 listopada 2003

Nieprzeczytany post 07 lutego 2005, 00:57

Bad_Magick pisze:Lucid_Dreamer, Jamal_TH, Ultras , DjJuve jest mi bardzo miło słyszeć takie słowa od was, szczególnie od Was. Dziękuje nie za pochwały, bo tych nigdy przyjmować nie umiałem, ale za słowa otuchy. To naprawdę wspaniała sprawa, że pomimo takiej "masowości" forum są ludzie, którzy dostrzegają pojedyncze osoby, pojedyncze problemy i na nie reagują.

Chciałem jeszcze napisać, że szczerze gratuluje autorowi tematu. Jamal_TH, pomysł nie dość, że odważny to okazał się świetny. Mnie osobiście bardzo wiele dało przeczytanie zamieszczonych tutaj postów.Człowiek widzi co może poprawić w swoim życiu. I tu należy zwrócić szczególna uwagę na post Martina. Czytając to nasunęło mi się jedno skojarzenie, związane trochę z wywołującą kontrowersje, nie tylko w tym temacie, religią. Otóż pojawił mi się przed oczami obraz spowiadającego się starego człowieka, który się nie obawia, bo wie że przeszłośc pozwala mu ze spokojem patrzeć w przyszłość. Nie wiem, może to w jakimś filmie było ? W każdym razie taki obraz stanął mi przed oczami podczas czytania tej wypowiedzi. Nikt nie jest idealny, ale może takie życie powinien mieć człowiek spełniony ? W poście, który mówić ma przecież o własnym życiu aż roi się od rad, przestróg i prawd...może uniwersalnych to za duże słowo, ale użytecznych dla wysztskich. Lektura obowiązkowa dla każdego kto choć trochę zastanawia się nad życiem. Aż strach będzie rozmawiać z kimś tak..hmm...powiem to zupełnie prosto, ale szczerze: z kimś tak mądrym.
Pozwolisz, że zacytuję całego posta... ; )

A więc... Cieszę się, że znalazłem się w tym wybitnym (:P) gronie... Na pewno Ci co zostali wymienieni razem ze mną, to nie byle kto.Radość wzrasta po tym, iż podoba Ci się ten temat ( i kilku innym ludkom... ).
Masz rację, można się wiele nauczyć.Uczymy się bowiem nie tylko na błędach własnych, ale na błędach innych.Sztuką jest omijanie z daleka czyhających na nas problemów, lub umiejętne obchodzenie się z nimi.
Bądź nadal taki jaki jesteś, nie oglądaj się za innymi, co mówią o Tobie itp. Ja też słyszałem o sobie czasem złe zdania, ale olewałem to, bo ludzie którzy to mówili, zaciskali zęby z zazdrości ;) Ciesz się, że jesteś taki a nie inny.Nikt nie zrozumie tego tak dobrze, jak ludzie, którzy są blisko Ciebie.Ja trochę zmieniłem swoje postępowanie, olewam sporo osób, obracam się tylko w wybranym gronie.Nikt inny mi do szczęścia niepotrzebny...A jeśli Tobie źle w jakimś gronie, to po prostu ich ignoruj :) i żyj swoim życiem.To pomaga.Bynajmniej mi pomogło.
Sorry za wykłady hehe ale tak na noc mi się załączył klimacik...Nie odbieraj tego jako pouczenia...Dzielę się tylko doświadczeniami.
Mam nadzieję, że nie usypiacie przy końcu tego posta moi ,,przyjaciele'' ((-;

Dla mnie idealnym człowiekiem na przyjaciela jest Ti_Amo.Smoczek, jest cholernie ( sorry za wyrażenie ) wrażliwy... I to jest zajefakenbiste.
Nie robi z siebie pozera, nie próbuje zaistnieć.Uwielbiam takich ludzi.Mam nadzieję, że będę na zlocie i popykamy w ,,nóżkę''.Mówcie na mnie jak chcecie, ale to nie wazelina he he.Niektórym po prostu należą się słowa pochwały, na nich nie szkoda miłych słów.Oczywiście chciałbym poznać także Was, tych, którzy wpisali się w tym temacie, z Martinem na czele.Dzięki Martin za te słowa, dla tak młodego człowieka jak ja, to dobre przesłania.Dobrze, że nie usunąłeś tematu, ale nie odpowiedziałeś mi na priv.Cóż, trudno...

Wynoszę z tego tematu dużo, kawałki Waszego życia, te radosne i te mniej radosne... Błędy, szczęście, zwierzenia, przemyślenia i naprawdę wiele mądrych uwag... To sprawia, że lubię i szanuję Was jeszcze bardziej.Tak 3majcie.

p.s Oczywiście mam nadzieję, że ktoś jeszcze, zechce napisać coś od siebie,zaznaczając przy tym, iż to nieobowiązkowe... Jednak miło byłoby przyjąć kogoś w gronie ,,refleksyjnych ludków'' ((-; hehe pozdrawiam Wszystkich, którzy się tutaj wypowiadają i dziękuję za pochwały dot. tematu.cu


Go hard, or go home.
Dragon

Qualità Juventino
Qualità Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 23 marca 2003
Posty: 6410
Rejestracja: 23 marca 2003
Podziekował: 2 razy
Otrzymał podziękowanie: 5 razy

Nieprzeczytany post 07 lutego 2005, 15:11

Jamal_TH pisze: Dla mnie idealnym człowiekiem na przyjaciela jest Ti_Amo.Smoczek, jest cholernie ( sorry za wyrażenie ) wrażliwy... I to jest zajefakenbiste.
Jak miło słyszeć. Może będe nieskromny, ale bedę szczery. Jestem dobrym przyjacielem, na ktorego można zawsze liczyć, potiwerdzają to opinię na moj temat, moich bliskich. Potrafię się z kimś czymś dzielić, nie myslę egoistycznie, przyjań to ogormny zobowiązanie, coś wielkiego a zarazem pieknego. Ogromna wartość jaka drzemie w każdym z nas, jednak może nie każdy ją w sobie odkrył.
Jamal_TH pisze: Nie robi z siebie pozera, nie próbuje zaistnieć.Uwielbiam takich ludzi.Mam nadzieję, że będę na zlocie i popykamy w ,,nóżkę''.
Jesli te słowa tyczą się również mnie to :oops: :oops: Nigdy bym nie pomyslał, że w dniiu gdy rejestrowałem się na forum kochanego JUVENTUSTU, bedę mogł mieć opracie u ludzi i słyszeć od nich tak miłe komplementy, przez ...internet. Piekna sprawa :wink:
Jamal_TH pisze: Mówcie na mnie jak chcecie, ale to nie wazelina he he.Niektórym po prostu należą się słowa pochwały, na nich nie szkoda miłych słów.
Napewno komplementów jakie można uslyszeć w tym temaciem, nikt nie odobierze jako wazelinę, tu liczy sie coś innego, szczerość, odwaga i klasa jaka nas cechuje :wink:
Jamal_TH pisze: Oczywiście chciałbym poznać także Was, tych, którzy wpisali się w tym temacie, z Martinem na czele.
Koniecznie musimy się w jak największym gronie spotkać na zlocie!! Wciąz żyję wspomnieniami z poprzdniego :D Wspaniała sprawa. I w gałę napewno popykamy :D


Chciałem jeszcze dodać, że jak większość, ba wszyscy, jestem oczarowany tym co napisał szczególnie Bad_Magick, Martin i DjJuve i nasz Jamal :) Cudownie się to czytało. Trzeba zacząc z wami na gg gadać :P Martin to wiadomo, on z nas najbardziej poznal smak życia :wink: DjJuve to klasa!! 15 lat, ludzie, 15 lat! :) Tak inteligenty gość, ja miałem ten przywilej ,że juz wcześniej wiedizałem o jego wieku :wink: Wzór człowieka. Bad_Magick i Jamal to samo. Chłopy, widzimy się na zlocie! Nie ma co :wink:

Jeszcze tego nie robiłem wiec chyba czas, pozdrawiam autora tematu! :D
A teraz na trening, który czyni mistrza :D

Pozdro bracia i siostry :wink:


Obrazek
Szilgu

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 02 września 2004
Posty: 1801
Rejestracja: 02 września 2004

Nieprzeczytany post 07 lutego 2005, 17:26

podobnie jak Iver także długo zastanawiałem czy wypowiedzieć sie w tym temacie. No ale w końcu zsdecydowałęm. Po pierwsze ciesze sie że takie sprawy są poruszane na tym forum i że wilu ludzi sie tu wypowiada bo to tyko świadczy o pozimie tego forum a także io tym że wielyu jest tu ludzi inteligentnych ( a przynajmniej tak wnioskuje z waszych postów). No cóż, jestem chyba jednym z najmłodszych wypowiadającch sie w tym temacie ponieważ mam dopiero 15 lat. Mimo to często mam myśli typu "co by było gdzyby mnie nie było" czy też "jaki mam cel w życiu". Myśli te przychodzą głónie gdy mam dołą, choć kilka miesięcy temu takie włąśnie myśli doprowadził mnie do poierwszej deprechy (niestety trwającej około 2 miesiące) :? no ale mniejsza o to. Jeśli chodzi o 1. pytanie to z dotychczasowego życia jestem zadowolony. Jednak sądze że każdy chciałby coś zminić w swoim życiu, naprawić coś. Miałem dużo takich wydarzeń do których z chęcią bym sie przenióśł i i je naprawił. Jeśli chodzi o drugie pytanie to (chyba) nie przeżyłem jeszcze nic tak ważengo co mogło by sie odbić na moim przyszłości lub odbiło sie już (poważnie) na moim życiu. Do niedawna myślałęm że moje życie jest nudne, monotonne, na szczęśćie zminiło sie ostatniumi czasy przez pewną osobe i bardzo sie z teog ciesze. Podczas depresji ciągle myślałem o tym co było i te myśli zaczęły mnie przygniatać :? na szczęscie skończyła sie i zacząłem mniej myśleć o tym co było jednak chyba sensowniej.
DjJuve pisze:Czy moge byc zadowolony z zycia po 15 latach :>
tu sie bardzo zdziwiłęm. Patrząc na twoje posty (nie tylko w tym temacie) wniskowałęm że masz coś koło 20, no ale cioeszy mnie to że śą tacy ludzie jak ty na forum (tak inteligentni).


Pozdro dla wszystkich wypowiadających sie w tym temacie i gratulacje dla autora :wink:


Bany_DG

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 03 listopada 2003
Posty: 595
Rejestracja: 03 listopada 2003

Nieprzeczytany post 07 lutego 2005, 17:43

Szczerze mówiąc nigdy się nie zastanawiałem nad moim dotychczasowym Życiem, jednak sposób w jaki potoczył się ten temat zmusił mnie do chwili refleksji. W czasie mojego 14-letniego życia wydarzyło się kilkanaście bardzo negatywnych wydarzeń które maja ogromny wpływ na moje życie. Pierwszym z nich było to że urodziłem się z rozszczepem podniebienia przez które musiałem odbyć kilka operacji, zawsze gdy żaliłem się Babci ona pocieszała mnie ze ludzie rodzą się z gorszymi tragediami niż moja , jednak pocieszanie mnie tym ze mam dwie ręce , dwie nogi jest dla mnie bardziej dołujące niż mogła by to sobie wyobrażać. Kolejnym najważniejszym wydarzeniem w moim życiu jest śmierć matki gdy miałem 6 lat kolejne próby pocieszania mojej babci są słowa ze do nieba chodzą także ludzie dobrzy i młodzi
Martin pisze: Czy to samo powiesz matce która straciła dziecko? Że Bóg miał wobec niej plan? To samo powiesz 10-letniemu dziecku które jest chore na raka i nie wie czy dożyje kolejnej gwiazdki?

Bardzo mądre słowa nic dodać, nic ująć. Jak już pojawił się temat Boga wypowiem się: Ile razy ktoś mi mówi że do Boga trzeba się modlić codziennie mam chęć zapytać Co ty z tego masz, bo Ja nic a nawet mniej. Skończę już negatywnymi wypowiedziami bo jeszcze mógłbym długo opowiadać.Teraz przejde do rzeczy dla mnie miłych i przyjemnych, już na początku życia mogę podziękować mojemu Tacie który nie pozwolił mi odczuć tego że wychowywałem się bez matki, na pewno mnie nie rozpieścił mimo wszystko że pozwoził mi spełnić moje marzenia czyli obejrzenie meczu Juventusu na Stadio Delle Alpi, czy też to że niedługo wybieram się na koncert Queen. Jednak czy to że spełniłem moje marzenia pozwala mi być zadowolonym z dotychczasowego życia Tak!!! Bo na wszystkie negatywne rzeczy w moim życiu nie miałem żadnego wpływu i dlatego z miłą chęcią patrzę w przeszłość i z pewnością rozmyślam nad przyszłością. Czyli krótko mówiąc nic bym w życiu nie zmienił bo żyje mi się dobrze i jestem ZADOWOLONY z dotychczasowego życia .
Musze powiedzieć ze pierwszy raz dzielę się z kimś tymi myślami, a są one bardzo osobiste. Pozdrawiam autora tego jakże ciekawego i interesującego tematu oraz wszystkich moich przedmówców.
Ultras pisze:A co do wieku Dj'a to ja dałbym sobie ręke urżnąć, że ma 17 lat Neutral
To byś teraz kurczę ręki nie miał :lol:
Co do Dj - Wielki Respect dla ciebie 8)


Lypsky

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 22 grudnia 2003
Posty: 3798
Rejestracja: 22 grudnia 2003

Nieprzeczytany post 07 lutego 2005, 19:19

Nie bede wymienial wszystkich (jeszcze moglbym kogos opuscic :P ) ale napisze zbioro: dzieki za te wspaniale slowa :]

Mam nadzieje ze przynajmniej z czescia z was bede mial okazje w przyszlosci spotkac sie i pogadac :]


a ja kocham gołe baby, gołe baby do przesady
darel

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 03 listopada 2003
Posty: 426
Rejestracja: 03 listopada 2003

Nieprzeczytany post 08 lutego 2005, 16:53

Bardzo długo zbierałem sie do wypowiedzi w tym temacie i myślę, że wkońcu jestem gotowy.
Jeśli mam ocenic swoje życie, czy jestem z niego zadowolony, to naprawde bardzo ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Niby powieniennem byc zadowolony z tego, co osiągnąłem, ale ciągle odczuwam jakis niedosyt, czegos mi brakuje, czuje sie niespełniony, ponieważ moje najwieksze marzenia cały czas wydaja mi sie nierealne.

Oceniając swoje życie trzeba cofnąć się do przeszłości. Bardzo nie lubie tego powrotu do wczesnych lat podstawówki. Kiedy patrze na siebie z tamtego okresu widze bardzo sztywną, wręcz anemiczna osobe z nadwagą. W tamtym okresie może sobie z tamtego nie zdawałem czasu, ale teraz widze, jak było naprawde. W pewnym momencie postanowiłem to zmienić. Zacząłem sie odchudzać i przyszły efekty. Poczułem, że coś się we mnie zmieniło. Dotychczas tylko patrzałe, jak moi koledzy graja w piłke. Teraz sam grałem z nimi i pomimo, że nie jestm orłem moge spokojnie grac z najlepszymi. zauważyłe, że jestem bardzo dobry w biegach na długich dystansach - okazałem sie najlepszy w klasie. Nagle z osoby z nadwaga stałem sie szczupłym i takim jestem do dzisiaj. Naprawde kiedy teraz o tym mysle, widze, że to była jak dla mnie bardzo ważne - zmieniłem cos w sobie na lepsze.

Kolejną rzeczą, o której musze wspomniec to tak jak w wypadku Bad_Magicka są olimpiady matematyczne. Pierwszy konkurs pisałem w 2 kl. podstawówki. Pamiętam, że zająłem szóste miejsce w szkole i ... byłem strasznie wściekły. Od tamtego momentu nie umiem przegrywać. Bardzo staram sie nauczyc tej sztuki, ale ciągle nie moge. Potem przyszły dużo lepsze wyniki w konkursach, olimpiadach. Ja oczywiscie bardzo cieszyłem sie z zajmowanych lokat, z nagród wyjazdów na konkursy do Słupska, ale ciagle pozostawał we mnie jakis niedosyt, że mozna było lepiej. Zadawałem tez sobie takie pytanie : Co będe miał z tych nagród później?? DChodziłem na kolejne konkursy, coraz mniej sie do nich uczyłem, coraz mniejsza wage przywiazywałem. Mimo to cały czas byłem najlepszy w powiecie. Aż w ko.ńcu to sie na mnie zemściło - w 3 gim. na powiatowym etapie konkursy, gdzie zabrakło mi o,5 pkt do awansu. Po konkursie byłem pewien, że awansuje z łatwością. W domu sprawdzam wyniki i łapie sie za głowe - błąd, którego nie popełniłby chyba żaden uczeń 4 Podstawówki. Czułem sie fatalnie, z nikim nie chciałem rozmawiać. Zawiodłem siebie, pewnei też moich rodziców (którzy oczywiście nigdy mi tego nie powiedzieli, tylko pocieszali, że kazdemu może się zdarzyc taki błąd). Od tego czasu wziąłem się na poważnie za konkursy i efekty przyszły w LO.

Kolejna sprawą, która pragne poruszyc jest wiara. Wiele osób o niej wspominało, nawiąże i ja. Od 8 lat jestem ministrantem. Z poczatku bardzo mi sie to podobało. Potrafiłem w kościele byc 3, 4 razy w tygodniu. Z czasem coraz mniej mnie to zajmowało. Obecnie jestem wciąż ministrantem ,a le cały czas zadaje sobie to samo pytanie: dlaczego jeszcze nim jestem. Stałem sie ministrantem, który w kosciele jest może raz na miesiąć, oczywiście tylko w niedziele. I coraz częściej uzmysławiam sobie, że jeszcze nim jestem, ponieważ bardzo głupio byłoby mi sie teraz wypisac, po tylu latach słuzby. Czasami żałuje, że wogóle zapisałem sie na ministranta. Obecnie bardziej pociagaja mnie inne formy wyznawanie swojej religii. Bardzo podobaja mi sie np. Piesza pielgrzymka na Jasną Góre, czy spotkania młodziezy w Lednicy. Religia połaczona z zabawą, gdzie ostatnio coraz więcej miejsca zajmuje zabawa, a Religia schodzi na dalszy plan.

Kolejna rzacza, o której pragne wspomnieć są dziewczyny. Może wyda sie to bardzo dziwne. Ostatnio jednak coraz bardziej odczuwam brak bliskiej mi osoby, która byłaby moja dziewczyna. Przed kumplami, kolezankami udaje, że wszystko jest w porządku. Śmieje się że mam swój Juventus i to jest moja jedyna dziewczyna. W głębi serca jednak czuje, że kogos mi brakuje. ( A gdybym nie miał nawet wspomnianego Juve, to ... wole nie mysleć, jak bym, wygladał). I tutaj z dziewczynami pojawia sie bardzo dziwny problem. Z łatwościa nawiązuje kontakt, nie mam takiego czegoś, żebym przy dziewczynie nie wiedział co powiedzieć, czy cos w tym stylu. Gdy jednak mam przejśc do czegoś konkretnego, to poprostu nie moge. Często łapie sie na tym,że jestesmy za dobrymi kolegami, czy przyjaciólmi, żeby miedzy nami było cos więcej. Najdziwniejsza rzecz przytrafił mi sie jednak po ostatniej Lednicy. Do dzis sam nie woiem, dlaczego tak właśnie postapiłem. Na wspomnianej Lednicy poznałem dziewczyna - dwa lata młodsza ode mnie. Bardzo mi sie spodobała, fajnie mi się z nia rozmawiało. Bez pytania wzięła mnie za reke i tak chodzilismy po całej Lednicy. W dwa dni po tym przyszło do mnie z zapytaniem, czy nie chciałbym z nia chodzić. Niby od dawna szukałem właśnie takiej osoby. W tym momencie nie wiem jednak co sie ze mna stało. Powiedziałem, jej żeby dała mi jeden dzień. I teraz czegos sie przestraszyłem - sam nie wiem czego. Czy tego, że.... Nie, nawet nie będe próbować czegos napisać, bo sam nie wiem, czego sie przestraszyłem. Odmówiłem jej, teraz tylko mijamy sie na ulicy i konczy sie na "cześć". Ile razy ja widze zastanawiam się - czemu sie wtedfy nie zgodziłem, co we mnie weszło - Nie wiem. Wypada mi jeszcze wspomniec o jednej dziewczynie. Mam bardzo dobra przyjaciółke - to zadziwiajace. Od podstawówki, przez Gimnazjum i teraz w LO chodzimy do jednej klasy. Zawsze jednak bylismy dla siebie dość obojetni. Dopiero w LO poznalismy sie lepiej. Spędzamy ze soba bardzo duzo czasu, długo rozmawiamy. To zadziwijące, że przez tyle czasu była obok mnie osoba, z która tak wspaniale sie rozumiem, a ja jej nie poznałem.

Ostatnia rzeczą, o której pragne wspomnieć jest sport - obecnie chyba najwiekszy sens mojego życia. Sportem interesuje sie od bardzo dawna, w zasadzie od kiedy pamietam. Oczywiście Juve to moja jedna, jedyna miłość. Na piłce sie jednak nie kończy moje zamiłowanie do sportu. Interesuja mnie praktycznie wszystkie dyscypliny. Przeczytałem wiele książek sportowych, życiorysów gwiazd, kronik sportowych itp. To ciężko w tych książkach znajdowałem wzorce do nasladowania, te książki uczyły mnie siły walki, umiejętności wychodzenia z trudnych sytuacji i zawzietości. Takie postacie, jak Józef Łuszczek, Lance Armstrong, Korzeniowski, Sidło, Szmitt, czy Woyda - one dawały mi siłe w dażeniu do celu - pokazywały prawdziwy charakter. O Juve nie bede tutaj pisał, bo o tym mogłaby powstać książka, a w tym temacie nie czas i miejsce na takie rozważania.

Kończąc ten post widze, że moge być zadowolony z tego, co dotychczas osiągnałe, chociaż widze ile jeszcze przede mną. Obecnie także bedzie konczyć sie przede mna pewien okres. Za trzy miesiace koncze 18 lat. W moim dotychczasowym życie walczyłem o to, aby z wizerunku pulchnego, sztywniaka, dla którego najważniejsza jest szkoła przejść w kogos innego. To mi sie udało - teraz juz chyba nikt nie pamieta mnie takiego jakim byłem wczesnie - zmieniłem sie fizycznie, ale tez psychicznie. Nie pogarszając moich ocen w szkole zacząłem byc osoba, dla której licza sie nie tylko lekcje, ale dobra zabawa, imprezy przyjaciele. To chyba najważniejsze, co udało mi sie w życiu i z tego jestem dumny.

Bardzo dziekuje, załozycielowi tego tematu, bo teraz widze, że coś takiego było mi bardzo potrzebne. Duzo dały mi także wypowiedzi moich poprzedników. Mam nadzieje, że kiedys sie poznamy.


na zawsze wierni turyńskiej drużynie
ODPOWIEDZ