Zarty, Dowcipy, Kawały
- beavis
- Juventino
- Rejestracja: 25 grudnia 2003
- Posty: 129
- Rejestracja: 25 grudnia 2003
Siedzi małpa na drzewie i pali se blanta. Przypłynal bober(czyt:bóbr). -Ty malpa co tam robisz?
-a pale se blanta
-a co to jest?
-cos takiego jak papieros tylko ze dluzej trzymasz w plucach
-to daj zapalic
-a masz wez bucha, zanurku, plyn na drugi brzeg i wypusc
-dobra
to bober wzial bucha i zanurkowal wynuza sie na drugim brzegu i wypuscil. Siedzial tam krokodyl:
-bober gdzie byles?
-po drugiej stronie rzeki
-a co masz takie oczka?
-a bo malpa siedzi tam i pali blanta chcesz to plyn do niej
-dobra plyne
No i krokodyl poplynal, wynurza sie i ...a malpa
-o k**** bober wypuszczaj wypuszczaj
-a pale se blanta
-a co to jest?
-cos takiego jak papieros tylko ze dluzej trzymasz w plucach
-to daj zapalic
-a masz wez bucha, zanurku, plyn na drugi brzeg i wypusc
-dobra
to bober wzial bucha i zanurkowal wynuza sie na drugim brzegu i wypuscil. Siedzial tam krokodyl:
-bober gdzie byles?
-po drugiej stronie rzeki
-a co masz takie oczka?
-a bo malpa siedzi tam i pali blanta chcesz to plyn do niej
-dobra plyne
No i krokodyl poplynal, wynurza sie i ...a malpa
-o k**** bober wypuszczaj wypuszczaj
- beavis
- Juventino
- Rejestracja: 25 grudnia 2003
- Posty: 129
- Rejestracja: 25 grudnia 2003
Siedzi rumunskie dziecko i zebrze.Przechodzi amerykanski zolnierz i dziecko do niego:
-daj no jakies drobne,kanapki musze gownem smarowac, zolnierzowi sie zal zrobilo ze dzieciak gownem kanapki smaruje to rzucil jakies drobne.Przechodzi angielski zolnierz i dziecko to samo:
-daj no jakies drobne, kanapki musze gownem smarowac
no to anglik tez rzucil jakies drobne.Przechodzi rumunski zolnierz i dzieciak znowu to samo:
-daj no jakies drobne, kanapki musze gownem smarowac
-na h** tak grubo smarujesz??
-daj no jakies drobne,kanapki musze gownem smarowac, zolnierzowi sie zal zrobilo ze dzieciak gownem kanapki smaruje to rzucil jakies drobne.Przechodzi angielski zolnierz i dziecko to samo:
-daj no jakies drobne, kanapki musze gownem smarowac
no to anglik tez rzucil jakies drobne.Przechodzi rumunski zolnierz i dzieciak znowu to samo:
-daj no jakies drobne, kanapki musze gownem smarowac
-na h** tak grubo smarujesz??
- Del Przemek
- Juventino
- Rejestracja: 02 czerwca 2003
- Posty: 59
- Rejestracja: 02 czerwca 2003
Przychodzi baba do lekarza :
- Jestem w ciazy i bola mnie zeby.
- Niech sie pani zdecyduje, bo nie wiem jak fotel ustawic.
Przychodzi Baba do lekarza.
- Panie doktorze, wyrostek mi dokucza.
- Kopnij pani gowniarza to sie odczepi!
Przychodzi facet do lekarza.
- Co sie stalo? - pyta lekarz.
Na to facet po cichutku:
- Panie doktorze to ja, baba, tylko sie tak przebralam!
Przychodzi baba do lekarza, ten ja zbadal i mowi:
- Ma pani raka!
- O Boze! To co mam robic? Co mi pan zaleca?
- Niech pani robi oklady z blota!
- A to pomoze?
- Nie, ale moze przyzwyczai sie pani do ziemi....
- Jestem w ciazy i bola mnie zeby.
- Niech sie pani zdecyduje, bo nie wiem jak fotel ustawic.
Przychodzi Baba do lekarza.
- Panie doktorze, wyrostek mi dokucza.
- Kopnij pani gowniarza to sie odczepi!
Przychodzi facet do lekarza.
- Co sie stalo? - pyta lekarz.
Na to facet po cichutku:
- Panie doktorze to ja, baba, tylko sie tak przebralam!
Przychodzi baba do lekarza, ten ja zbadal i mowi:
- Ma pani raka!
- O Boze! To co mam robic? Co mi pan zaleca?
- Niech pani robi oklady z blota!
- A to pomoze?
- Nie, ale moze przyzwyczai sie pani do ziemi....
- Del Przemek
- Juventino
- Rejestracja: 02 czerwca 2003
- Posty: 59
- Rejestracja: 02 czerwca 2003
Pamiętnik Dartha Maula z Gwiezdnych Wojen: Mroczne Widmo
Środa
Dziś Sidi powiedział mi, że możemy się zemścić na Jedi. Bardzo się
ucieszyłem. Gdyby nie to, że służę Ciemnej Stronie, świat by dla mnie
pojaśniał. A tak, to pociemniał. Ciekawe, na kim będziemy się mścić, jak już zemścimy się na Jedi?
Czwartek
Kupiłem sobie nowe czarne wdzianko. Lecę na pustynię, więc musiało być przewiewne. Krawiec marudził coś apropo ceny, niestety po ujrzeniu przed oczami mego miecza, spuścił z tonu. I z ceny. Kupiłem też fajowskie kwadratowe buty. Niestety policja odholowała mój Sith-mobil, bo źle zaparkowałem. Sidious jednak powiedział, że od jutra "He makes this legal".
Piątek
Mam znaleźć na pustyni jakąś Amidalę. Wściekli się wszyscy czy jak? W dodatku przyszedł mandat za parkowanie: 200 dattarii i 5 punktów karnych. A mam już uzbieranych 17. Zaraz zabiorą mi prawo jazdy na hiperprzestrzeń... Pytam się, jak mam być Sithem bez Sith Infiltratora? Z mieczem problem. Dorobiłem drugie ostrze, ale nie działa... Chyba bateria. Trudno, będę walczył jednym.
Sobota
Poszedłem do urzędu komunikacyjnego. Po krótkiej dyskusji z droidem zakończonej jego spotkaniem ze ścianą w budynku naprzeciwko, udało mi się wyczyścić sobie konto, Masterowi i paru kumplom. Za to naśmieciłem w danych Jedi... Ha ha ha... Jutro ten stary pokręcony kurdupel Yodyna, będzie zapierdzielał na piechotę.... I dobrze tak karaczanowi. Poszedłem na lotnisko. Zapakowałem do Infiltratora menażkę, smalec, parę piwek, kiełbaski i lecę na tą Tatooine. Według mapy zabierze mi to ze dwa - trzy dni. Sidious nie wie, ale zwędziłem mu parę flaszek. Może bym wziął jakieś panienki... hmmm.... Idę spać... Jutro długi lot przede mną. Ps. Zamówiłem baterie do miecza, będą za tydzień. Cholerny intershop...
Poniedziałek
Wczoraj nic nie napisałem, bo byłem zajęty. Dość, ze piwa i flaszek od Sidiousa już nie mam. Co prawda, chciałem sobie zrobić grilla na Tatooine, ale co tam... Wiem, czego zapomniałem -
aspiryny. Ale, poradziłem sobie. W lodówce była woda z kiszonych ogórków. Ufff... W sumie, lecę dalej. Daleko na tą Tatooine... O! Właśnie minąłem jakichś łosi w YT-1300! Jak dałem po klaksonie,
to wypadli z hiperprzestrzeni! Są chwile, kiedy bosko jest być Sithem... Opracowuje plan działania. Trochę przeszkadza mi to dziwne pulsowanie w głowie, ale wiem jak zacząć. Najpierw załatwię Jedi. To nie powinno być trudne.. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz... Sidious zapomniał powiedzieć mi, co mam zrobić z tą Amidalą, jak ja znajdę... Zabrać na Coruscant? Zdaje się, że ona tam leci. To, po co ja lecę tam, skąd ona odlatuje, skoro ona leci tam, skąd ja odleciałem?
Wtorek
Przyleciałem na Tatooine. Chciałem się popisać przed miejscowymi moim skuterem i skoczyłem z klifu. Repulsor nie zadziałał, niech szlag trafi Murphy'ego. Przydałaby się ta aspiryna.... chciałem wbić klina, więc wybrałem się do knajpy. Na początku było nieźle, ale później jakaś banda robotów zaczęła nieziemsko hałasować... Już chciałem je rozwalić, ale przypomniałem sobie, że Sidious kazał załatwiać sprawę po cichu..... wziąłem więc właściciela na bok i powiedziałem, że jak jeszcze raz wpuści tu roboty, to własnoręcznie ukształtuję mu nowa osobowość. Poskutkowało. Noc w plecy... zwiadowcy, których wysłałem, to kupa szmelcu ... raportowały jakąś Amidalę,
co 15 minut... popularne imię czy co? Nad ranem miałem dość. Poszedłem sam szukać. To był błąd. Nie wziąłem dezodorantu, a w czarnym na pustyni człowiek się szybko poci. W końcu któryś z tych <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> zwiadowców się na coś przydał. Namierzył tego wysokiego Jedi, Kwak-Gonk Dzinksa, czy jak mu tam dali... ale przynajmniej oni mieli lekkie ubrania... czasem mam wrażenie, ze Sidiousa bawi nie mówienie mi takich rzeczy, jak ta o pogodzie. Namierzyłem tego Kwaka i poleciałem za nim. co prawda on jechał na jakimś zwierzaku, a ja na skuterze, ale ukrywałem się w dość sporej odległości. Sidious zawsze mówił, że dramatyczne wejścia robią lepsze wrażenie. No więc wypadłem na nich w ostatniej chwili. Uciekł! Nie wierzę, ale kurka, uciekł! To niesportowe zachowanie!
Poskarżę się komisji sędziowskiej.... ale może to i lepiej, że uciekli? I tak nie wiedziałem co zrobić z tą całą Amidalą....
Środa
Postanowiłem zostać na Tatooine jakiś czas. Tamci polecieli, jak polecę za nimi, to Sidious będzie mnie męczył, żeby ich łapać... A tu, proszę bardzo, są całkiem niezłe laski... Niżej, malutka... I piwo tanie. Browar się nazywa "Oddech Banthy" i podobnie smakuje, ale co tam... Ważne, że wali w beret. Poczekam tu jakieś dwa dni i zrobię sobie wakacje. Napatoczył się mi jakiś mały niebieski ze skrzydełkami. Usiłowałem go namówić, żeby postawił mi drinka (ten "Oddech Banthy" jednak za dobrze nie wchodzi), ale się wyparł. To postanowiłem poćwiczyć na nim używanie Mocy,
ale powiedział, że jest Toydera... Toydori... Taydiro... małym niebieskim ze skrzydełkami i sztuczki na niego nie działają. No, to pokazałem mu sztuczkę z bezprzewodowym transportem Mos Espa - Mos Eisley. Sztuczka jest prosta, tylko trzeba porządnie przykopać na początku... Myślę, że za jakieś półtora dnia wróci... Chyba to samo zrobię krawcowi. To wdzianko jest, i owszem, przewiewne, ale ciepłe, jak cholera. W dodatku czarne, już pisałem. Do południa pierwszego słońca da się wytrzymać, ale jak wschodzi drugie... w dodatku nie mają tu drogerii.
Chyba zerwę się wcześniej, za gorąco...
Czwartek
Dzisiejszy dzień zaczął się leniwie. Najpierw znudzony obejrzałem relację z otwarcia jakichś wyścigów podracuchów. Chorągiewki, przemówienia, reklamy... Nuda... poszedłem na godzinny spacer i nagle coś poczułem. Nagłe parcie na zwieracz uświadomiło mi, że banthburger, którego wczoraj zjadłem jednak był nieświeży. Mogłem użyć Detoxify Poison, ale jakoś nie chciałem marnować Mocy. Dość ledwie dobiegłem do muszli i zacząłem przeglądać nowy numer Szprych Sitha. Nagle coś mnie uderzyło... Spadłem ze sracza i walnąłem o glebę... Ktoś tu używał Mocy, złapałem za miecz i wybiegłem na zewnątrz. Nikogo. Podciągnąłem spodnie i ruszyłem przed siebie. No tak... znowu mandat za wycieraczką. W ramach oporu ściąłem przednią szybę razem z wycieraczkami. Od razu poczułem się lepiej. Nagle podleciał jakiś droid i zaczął coś nadawać. Udałem ze wiem o co mu chodzi i wsiadłem na motor. Benzyna była więc ruszyłem.
Piątek
Miałem małe kłopoty, bo benzyna co prawda była, ale również znalazło się miejsce na przeciek, chyba za szeroko ciąłem mieczem. Straciłem więc kontrolę nad pojazdem i wpadłem do jakiejś dziury, przejechałem przez dziwny świecący tunel, przed wjazdem pisało, że to anomalia termo... tempo... jakaś tam, nieważne, bo wyjechałem z drugiej strony i wszystko było OK. Ma szczęście udało mi się wcisnąć ten motor jakiemuś staruszkowi na pustyni, wariat jakiś, cały czas ryczał i mówił, że na kogoś czeka. Spotkałem też paru ludzi w białych pancerzach, którzy szukali planów jakiegoś Księżyca Śmierci, Gwiezdnych Śmieci... czy czegoś takiego, które miały dwa roboty. Potem jeszcze wpadł na mnie mały, jeżdżący kosz na śmieci (może to go szukali, ale nieważne), tak go pogoniłem, że się kurzyło. Powiedziałem jeszcze jakimś śmiesznym kurduplom, gdzie pojechał.
W końcu udało mi się dojechać do Mos Eisley i wszedłem do jakiejś "Kantyny". Kiedy zamówiłem "Oddech Banthy" wszyscy się na mnie jakoś dziwnie gapili, ciekawe czemu? Po kilku(dziesięciu) kuflach zaczęła mnie boleć głowa, więc kazałem barmanowi uciszyć tych dziwnych, wielkogłowych grajków, jakiś idiota z rogami się sprzeciwiał, mówił coś o tym, że to dobry zespół, w końcu zaczął mnie straszyć swoimi dwoma rzędami zębów, jak pokazałem mu moje to poleciał do kąta i zaczął wymiotować. W końcu udało mi się załatwić pilotów, jakiś facet z Korelii i duża maskota. Mówili coś, że nie mogą, bo w scenariuszu pisze, że za dwa dni mają tu być, chyba im przygrzało. Powiedziałem, że jestem w złym humorze i opisałem moje złe uczynki z ostatniego tygodnia, żeby ich nastraszyć, kiedy powiedziałem, że wywaliłem YT-1300 z hiperprzestrzeni to zaczęli się mną interesować, wymienili strasznie dużą cenę, ale nie miałem wyjścia.
Niedziela
Wróciłem na Coruscant. Poszedłem do Sidiego, ale kiedy tylko zacząłem mówić kazał mi iść umyć uzębienie, to chyba przez "Oddech Banthy". Wyszorowałem paszczę i wziąłem prysznic, czarne wdzianko było przepocone, więc wziąłem białe. Sidiemu to się nie spodobało. Zapytał jak sprawy. Powiedziałem, że uciekli. Wkurzył się. Miał taka minę, że zdecydowałem powiedzieć mu, że Sith Spider gdzieś się zapodział, kiedy zeskoczyłem pewnie pojechał dalej i rozbił się o skały. Sidi naprawdę się wkurzył. Zapytał, czemu tak długo mnie nie było i dlaczego nie został poinformowany, że Sith Infitrator przyleciał. Wydało się, musiałem powiedzieć, że kiedy walczyłem z Jedi ktoś mi go zarąbał, oczywiście wtedy się zabawiałem, ale nie musi tego wiedzieć. Przyleciałem frachtowcem - YT-1300, w tej chwili mnie olśniło i uświadomiłem sobie, że to ci, których wywaliłem z nadświetlnej, więc pewnie dlatego musiałem wydać wszystkie oszczędności. Sidi powiedział, że potrąci mi z kieszonkowego i wyszedł. Po chwili wrócił i powiedział, że przyszła paczka z bateriami do miecza, ale ją odesłał, bo jeszcze setki są w magazynie. Powiedziałem, że jakieś 3 miechy temu zostawiłem kluczyk w lombardzie, żeby mieć na panienki. Tym razem powiedział, że mam lecieć na Naboo i jeśli tym razem mi się nie uda to mnie zabije. Odpowiedziałem, że to nie
będzie konieczne. Wyszedł bez komentarza. Chyba powinienem mu powiedzieć o tym, że zabrałem mu piwko, i że musi zatrudnić nowego krawca. Może później. Teraz idę wybrać pieniądze z drugiego konta i gdzieś zabalować.
Poniedziałek
Przygotowuję się do wyjazdu na Naboo. Podobno jest tam dużo wody. Wziąłem wędkę, akwalung i kuszę do podwodnych polowań. Powinienem znaleźć trochę czasu na ryby, byle nie były za duże. Acha, no i Sidious kazał mi nosić czarne ciuchy. Powiedział, że Ciemna Strona nie lubi jasnych kolorów. Kurde. Ubrałby się człowiek w coś fajnego (jakieś żarówy na disco, laski na to lecą), a tu nic. Ech... Przemycę coś. Oglądałem wiadomości. Okazało się, że miałem fuksa i odleciałem z Tatooine dosłownie w ostatniej chwili. Tamtejsi farmerzy urządzili blokadę tunelu hiperprzestrzennego.
Hasła mają, niczego sobie: "Żądamy dopłat do produkcji piasku na Tatooine" i "Uwolnić Sarlacca" - to chyba jakiś ich lider, pewnie aresztowany za burdy. Otworzyłem magazyn i wziąłem baterie do miecza. Litowo - jonowe. To jest technika! Oba ostrza chodzą jak nowe! Ciekawe, co powie Sidious - magazyn otworzyłem blasterem...
Środa
Juhuuu!!! Bombastycznie jest na tej Naboo! Byłem dziś z Neimoidianami na rybach. Złowiłem dwie - jedną wielkości domu, a drugą - lotniskowca. Się toto nazywa Colo. Szarpała się trochę, ale wyciągnąłem... Rune Haako, ten <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>, nie mógł znaleźć podbieraka, to uniosłem ją Mocą. Ale się zdziwiła... Podobno dziś przyleciała Amidala razem z Jedi. Będzie impreza! Sprawdziłem miecz i wdzianko, żeby groźnie wyglądać. Już sobie obmyśliłem, jak wejdę. Otworzą się takie wielkie drzwi, i ja za nimi będę stał. Zrzucę kaptur i p o w o l i włączę miecz. Powinno wywrzeć dobre wrażenie, co?
Czwartek
Jest Jest Jest! Przyszli Jedi!!! Nareszcie!! Będzie jakaś naparzanina!! Ale znowu niesportowi. Rzucili się na mnie we dwóch. Myślę, źle będzie.... Ale nic to, szkoła moich stryjków bardzo się przydała. Jednak ci miastowi to leszcze. Raz go dźgnąłem, a on już leży i umiera ten Kwak... a miało być tak fajnie. Potem wpadł ten młody, znaczy jego parawanik i nuże na mnie. Zdziwiłem się. Sidi mówił, że jak załatwię Kwaka to ten drugi będzie, zdemater... zdemonto....zdemora.... znaczy się odjedzie mu ochota do walki. A tu nic... No co, zaskoczył mnie, bo scenarzysta odwrócił sprytnym manewrem moją uwagę. Ale dobrze, że mnie zabił, bo Sidi to by mi dopiero dowalił za to, że się dałem zabić. A tak, mam spokój i w końcu mogę iść na panienki, tylko najpierw zakoszę Sidiemu Infiltratora, żeby nie miał cloaking device, a ja zbije na tym majątek w
2 drugim tomie Zahna.
Środa
Dziś Sidi powiedział mi, że możemy się zemścić na Jedi. Bardzo się
ucieszyłem. Gdyby nie to, że służę Ciemnej Stronie, świat by dla mnie
pojaśniał. A tak, to pociemniał. Ciekawe, na kim będziemy się mścić, jak już zemścimy się na Jedi?
Czwartek
Kupiłem sobie nowe czarne wdzianko. Lecę na pustynię, więc musiało być przewiewne. Krawiec marudził coś apropo ceny, niestety po ujrzeniu przed oczami mego miecza, spuścił z tonu. I z ceny. Kupiłem też fajowskie kwadratowe buty. Niestety policja odholowała mój Sith-mobil, bo źle zaparkowałem. Sidious jednak powiedział, że od jutra "He makes this legal".
Piątek
Mam znaleźć na pustyni jakąś Amidalę. Wściekli się wszyscy czy jak? W dodatku przyszedł mandat za parkowanie: 200 dattarii i 5 punktów karnych. A mam już uzbieranych 17. Zaraz zabiorą mi prawo jazdy na hiperprzestrzeń... Pytam się, jak mam być Sithem bez Sith Infiltratora? Z mieczem problem. Dorobiłem drugie ostrze, ale nie działa... Chyba bateria. Trudno, będę walczył jednym.
Sobota
Poszedłem do urzędu komunikacyjnego. Po krótkiej dyskusji z droidem zakończonej jego spotkaniem ze ścianą w budynku naprzeciwko, udało mi się wyczyścić sobie konto, Masterowi i paru kumplom. Za to naśmieciłem w danych Jedi... Ha ha ha... Jutro ten stary pokręcony kurdupel Yodyna, będzie zapierdzielał na piechotę.... I dobrze tak karaczanowi. Poszedłem na lotnisko. Zapakowałem do Infiltratora menażkę, smalec, parę piwek, kiełbaski i lecę na tą Tatooine. Według mapy zabierze mi to ze dwa - trzy dni. Sidious nie wie, ale zwędziłem mu parę flaszek. Może bym wziął jakieś panienki... hmmm.... Idę spać... Jutro długi lot przede mną. Ps. Zamówiłem baterie do miecza, będą za tydzień. Cholerny intershop...
Poniedziałek
Wczoraj nic nie napisałem, bo byłem zajęty. Dość, ze piwa i flaszek od Sidiousa już nie mam. Co prawda, chciałem sobie zrobić grilla na Tatooine, ale co tam... Wiem, czego zapomniałem -
aspiryny. Ale, poradziłem sobie. W lodówce była woda z kiszonych ogórków. Ufff... W sumie, lecę dalej. Daleko na tą Tatooine... O! Właśnie minąłem jakichś łosi w YT-1300! Jak dałem po klaksonie,
to wypadli z hiperprzestrzeni! Są chwile, kiedy bosko jest być Sithem... Opracowuje plan działania. Trochę przeszkadza mi to dziwne pulsowanie w głowie, ale wiem jak zacząć. Najpierw załatwię Jedi. To nie powinno być trudne.. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz... Sidious zapomniał powiedzieć mi, co mam zrobić z tą Amidalą, jak ja znajdę... Zabrać na Coruscant? Zdaje się, że ona tam leci. To, po co ja lecę tam, skąd ona odlatuje, skoro ona leci tam, skąd ja odleciałem?
Wtorek
Przyleciałem na Tatooine. Chciałem się popisać przed miejscowymi moim skuterem i skoczyłem z klifu. Repulsor nie zadziałał, niech szlag trafi Murphy'ego. Przydałaby się ta aspiryna.... chciałem wbić klina, więc wybrałem się do knajpy. Na początku było nieźle, ale później jakaś banda robotów zaczęła nieziemsko hałasować... Już chciałem je rozwalić, ale przypomniałem sobie, że Sidious kazał załatwiać sprawę po cichu..... wziąłem więc właściciela na bok i powiedziałem, że jak jeszcze raz wpuści tu roboty, to własnoręcznie ukształtuję mu nowa osobowość. Poskutkowało. Noc w plecy... zwiadowcy, których wysłałem, to kupa szmelcu ... raportowały jakąś Amidalę,
co 15 minut... popularne imię czy co? Nad ranem miałem dość. Poszedłem sam szukać. To był błąd. Nie wziąłem dezodorantu, a w czarnym na pustyni człowiek się szybko poci. W końcu któryś z tych <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> zwiadowców się na coś przydał. Namierzył tego wysokiego Jedi, Kwak-Gonk Dzinksa, czy jak mu tam dali... ale przynajmniej oni mieli lekkie ubrania... czasem mam wrażenie, ze Sidiousa bawi nie mówienie mi takich rzeczy, jak ta o pogodzie. Namierzyłem tego Kwaka i poleciałem za nim. co prawda on jechał na jakimś zwierzaku, a ja na skuterze, ale ukrywałem się w dość sporej odległości. Sidious zawsze mówił, że dramatyczne wejścia robią lepsze wrażenie. No więc wypadłem na nich w ostatniej chwili. Uciekł! Nie wierzę, ale kurka, uciekł! To niesportowe zachowanie!
Poskarżę się komisji sędziowskiej.... ale może to i lepiej, że uciekli? I tak nie wiedziałem co zrobić z tą całą Amidalą....
Środa
Postanowiłem zostać na Tatooine jakiś czas. Tamci polecieli, jak polecę za nimi, to Sidious będzie mnie męczył, żeby ich łapać... A tu, proszę bardzo, są całkiem niezłe laski... Niżej, malutka... I piwo tanie. Browar się nazywa "Oddech Banthy" i podobnie smakuje, ale co tam... Ważne, że wali w beret. Poczekam tu jakieś dwa dni i zrobię sobie wakacje. Napatoczył się mi jakiś mały niebieski ze skrzydełkami. Usiłowałem go namówić, żeby postawił mi drinka (ten "Oddech Banthy" jednak za dobrze nie wchodzi), ale się wyparł. To postanowiłem poćwiczyć na nim używanie Mocy,
ale powiedział, że jest Toydera... Toydori... Taydiro... małym niebieskim ze skrzydełkami i sztuczki na niego nie działają. No, to pokazałem mu sztuczkę z bezprzewodowym transportem Mos Espa - Mos Eisley. Sztuczka jest prosta, tylko trzeba porządnie przykopać na początku... Myślę, że za jakieś półtora dnia wróci... Chyba to samo zrobię krawcowi. To wdzianko jest, i owszem, przewiewne, ale ciepłe, jak cholera. W dodatku czarne, już pisałem. Do południa pierwszego słońca da się wytrzymać, ale jak wschodzi drugie... w dodatku nie mają tu drogerii.
Chyba zerwę się wcześniej, za gorąco...
Czwartek
Dzisiejszy dzień zaczął się leniwie. Najpierw znudzony obejrzałem relację z otwarcia jakichś wyścigów podracuchów. Chorągiewki, przemówienia, reklamy... Nuda... poszedłem na godzinny spacer i nagle coś poczułem. Nagłe parcie na zwieracz uświadomiło mi, że banthburger, którego wczoraj zjadłem jednak był nieświeży. Mogłem użyć Detoxify Poison, ale jakoś nie chciałem marnować Mocy. Dość ledwie dobiegłem do muszli i zacząłem przeglądać nowy numer Szprych Sitha. Nagle coś mnie uderzyło... Spadłem ze sracza i walnąłem o glebę... Ktoś tu używał Mocy, złapałem za miecz i wybiegłem na zewnątrz. Nikogo. Podciągnąłem spodnie i ruszyłem przed siebie. No tak... znowu mandat za wycieraczką. W ramach oporu ściąłem przednią szybę razem z wycieraczkami. Od razu poczułem się lepiej. Nagle podleciał jakiś droid i zaczął coś nadawać. Udałem ze wiem o co mu chodzi i wsiadłem na motor. Benzyna była więc ruszyłem.
Piątek
Miałem małe kłopoty, bo benzyna co prawda była, ale również znalazło się miejsce na przeciek, chyba za szeroko ciąłem mieczem. Straciłem więc kontrolę nad pojazdem i wpadłem do jakiejś dziury, przejechałem przez dziwny świecący tunel, przed wjazdem pisało, że to anomalia termo... tempo... jakaś tam, nieważne, bo wyjechałem z drugiej strony i wszystko było OK. Ma szczęście udało mi się wcisnąć ten motor jakiemuś staruszkowi na pustyni, wariat jakiś, cały czas ryczał i mówił, że na kogoś czeka. Spotkałem też paru ludzi w białych pancerzach, którzy szukali planów jakiegoś Księżyca Śmierci, Gwiezdnych Śmieci... czy czegoś takiego, które miały dwa roboty. Potem jeszcze wpadł na mnie mały, jeżdżący kosz na śmieci (może to go szukali, ale nieważne), tak go pogoniłem, że się kurzyło. Powiedziałem jeszcze jakimś śmiesznym kurduplom, gdzie pojechał.
W końcu udało mi się dojechać do Mos Eisley i wszedłem do jakiejś "Kantyny". Kiedy zamówiłem "Oddech Banthy" wszyscy się na mnie jakoś dziwnie gapili, ciekawe czemu? Po kilku(dziesięciu) kuflach zaczęła mnie boleć głowa, więc kazałem barmanowi uciszyć tych dziwnych, wielkogłowych grajków, jakiś idiota z rogami się sprzeciwiał, mówił coś o tym, że to dobry zespół, w końcu zaczął mnie straszyć swoimi dwoma rzędami zębów, jak pokazałem mu moje to poleciał do kąta i zaczął wymiotować. W końcu udało mi się załatwić pilotów, jakiś facet z Korelii i duża maskota. Mówili coś, że nie mogą, bo w scenariuszu pisze, że za dwa dni mają tu być, chyba im przygrzało. Powiedziałem, że jestem w złym humorze i opisałem moje złe uczynki z ostatniego tygodnia, żeby ich nastraszyć, kiedy powiedziałem, że wywaliłem YT-1300 z hiperprzestrzeni to zaczęli się mną interesować, wymienili strasznie dużą cenę, ale nie miałem wyjścia.
Niedziela
Wróciłem na Coruscant. Poszedłem do Sidiego, ale kiedy tylko zacząłem mówić kazał mi iść umyć uzębienie, to chyba przez "Oddech Banthy". Wyszorowałem paszczę i wziąłem prysznic, czarne wdzianko było przepocone, więc wziąłem białe. Sidiemu to się nie spodobało. Zapytał jak sprawy. Powiedziałem, że uciekli. Wkurzył się. Miał taka minę, że zdecydowałem powiedzieć mu, że Sith Spider gdzieś się zapodział, kiedy zeskoczyłem pewnie pojechał dalej i rozbił się o skały. Sidi naprawdę się wkurzył. Zapytał, czemu tak długo mnie nie było i dlaczego nie został poinformowany, że Sith Infitrator przyleciał. Wydało się, musiałem powiedzieć, że kiedy walczyłem z Jedi ktoś mi go zarąbał, oczywiście wtedy się zabawiałem, ale nie musi tego wiedzieć. Przyleciałem frachtowcem - YT-1300, w tej chwili mnie olśniło i uświadomiłem sobie, że to ci, których wywaliłem z nadświetlnej, więc pewnie dlatego musiałem wydać wszystkie oszczędności. Sidi powiedział, że potrąci mi z kieszonkowego i wyszedł. Po chwili wrócił i powiedział, że przyszła paczka z bateriami do miecza, ale ją odesłał, bo jeszcze setki są w magazynie. Powiedziałem, że jakieś 3 miechy temu zostawiłem kluczyk w lombardzie, żeby mieć na panienki. Tym razem powiedział, że mam lecieć na Naboo i jeśli tym razem mi się nie uda to mnie zabije. Odpowiedziałem, że to nie
będzie konieczne. Wyszedł bez komentarza. Chyba powinienem mu powiedzieć o tym, że zabrałem mu piwko, i że musi zatrudnić nowego krawca. Może później. Teraz idę wybrać pieniądze z drugiego konta i gdzieś zabalować.
Poniedziałek
Przygotowuję się do wyjazdu na Naboo. Podobno jest tam dużo wody. Wziąłem wędkę, akwalung i kuszę do podwodnych polowań. Powinienem znaleźć trochę czasu na ryby, byle nie były za duże. Acha, no i Sidious kazał mi nosić czarne ciuchy. Powiedział, że Ciemna Strona nie lubi jasnych kolorów. Kurde. Ubrałby się człowiek w coś fajnego (jakieś żarówy na disco, laski na to lecą), a tu nic. Ech... Przemycę coś. Oglądałem wiadomości. Okazało się, że miałem fuksa i odleciałem z Tatooine dosłownie w ostatniej chwili. Tamtejsi farmerzy urządzili blokadę tunelu hiperprzestrzennego.
Hasła mają, niczego sobie: "Żądamy dopłat do produkcji piasku na Tatooine" i "Uwolnić Sarlacca" - to chyba jakiś ich lider, pewnie aresztowany za burdy. Otworzyłem magazyn i wziąłem baterie do miecza. Litowo - jonowe. To jest technika! Oba ostrza chodzą jak nowe! Ciekawe, co powie Sidious - magazyn otworzyłem blasterem...
Środa
Juhuuu!!! Bombastycznie jest na tej Naboo! Byłem dziś z Neimoidianami na rybach. Złowiłem dwie - jedną wielkości domu, a drugą - lotniskowca. Się toto nazywa Colo. Szarpała się trochę, ale wyciągnąłem... Rune Haako, ten <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>, nie mógł znaleźć podbieraka, to uniosłem ją Mocą. Ale się zdziwiła... Podobno dziś przyleciała Amidala razem z Jedi. Będzie impreza! Sprawdziłem miecz i wdzianko, żeby groźnie wyglądać. Już sobie obmyśliłem, jak wejdę. Otworzą się takie wielkie drzwi, i ja za nimi będę stał. Zrzucę kaptur i p o w o l i włączę miecz. Powinno wywrzeć dobre wrażenie, co?
Czwartek
Jest Jest Jest! Przyszli Jedi!!! Nareszcie!! Będzie jakaś naparzanina!! Ale znowu niesportowi. Rzucili się na mnie we dwóch. Myślę, źle będzie.... Ale nic to, szkoła moich stryjków bardzo się przydała. Jednak ci miastowi to leszcze. Raz go dźgnąłem, a on już leży i umiera ten Kwak... a miało być tak fajnie. Potem wpadł ten młody, znaczy jego parawanik i nuże na mnie. Zdziwiłem się. Sidi mówił, że jak załatwię Kwaka to ten drugi będzie, zdemater... zdemonto....zdemora.... znaczy się odjedzie mu ochota do walki. A tu nic... No co, zaskoczył mnie, bo scenarzysta odwrócił sprytnym manewrem moją uwagę. Ale dobrze, że mnie zabił, bo Sidi to by mi dopiero dowalił za to, że się dałem zabić. A tak, mam spokój i w końcu mogę iść na panienki, tylko najpierw zakoszę Sidiemu Infiltratora, żeby nie miał cloaking device, a ja zbije na tym majątek w
2 drugim tomie Zahna.
- Ultras
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 03 listopada 2003
- Posty: 1907
- Rejestracja: 03 listopada 2003
- Podziekował: 7 razy
Nad siedzącą w autobusie dziewczyna stoi młody chłopak i uporczywie wpatruje się w jej dekolt. W końcu ona nie wytrzymuje:
- Chcesz w gębę??
- Oj tak, a drugiego do ręki...
-----------------------------------------------------
Był konkurs na największą ladacznicę. Tłum ludzi na stadionie. Na centralnym miejscu, na środku murawy stoi stół. Wchodzi kelner z tacą, na której leży pomarańcza i kładzie ją na stole.
Wchodzi Niemka, siada na pomarańczy, coś cmoknęło i.......... nie ma pomarańczy. Tłum bije brawo. Wchodzi kelner z taca, na której leży arbuz i kładzie ją na stole.
Wchodzi Rosjanka, siada na arbuzie, coś cmoknęło i........... nie ma arbuza. Tłum szaleje na trybunach. Wchodzi kelner z taca, na której leży fistaszek i kładzie ją na stole. Tłum gwiżdże, wrzeszczy, że nie takie rzeczy się tu działy, precz z zawodniczką, itp.
Wchodzi Polka, siada na fistaszku, coś cmoknęło i........... nie ma stołu
-------------------------------------------------
Rozmawia dziewczyna z kolegą:
- Jak doszło do tego, ze Basia zaszła w ciążę?
- To wszystko przez jej ojca!
- Jak to przez ojca?
- No, właśnie się wycofywałem kiedy on wszedł do pokoju i kopnął mnie w dupę!
------------------------------------------------
Szczyt odwagi:
Zjechać z dziesiątego piętra goła dupa na brzytwie i jajami hamować na zakrętach

- Chcesz w gębę??
- Oj tak, a drugiego do ręki...
-----------------------------------------------------
Był konkurs na największą ladacznicę. Tłum ludzi na stadionie. Na centralnym miejscu, na środku murawy stoi stół. Wchodzi kelner z tacą, na której leży pomarańcza i kładzie ją na stole.
Wchodzi Niemka, siada na pomarańczy, coś cmoknęło i.......... nie ma pomarańczy. Tłum bije brawo. Wchodzi kelner z taca, na której leży arbuz i kładzie ją na stole.
Wchodzi Rosjanka, siada na arbuzie, coś cmoknęło i........... nie ma arbuza. Tłum szaleje na trybunach. Wchodzi kelner z taca, na której leży fistaszek i kładzie ją na stole. Tłum gwiżdże, wrzeszczy, że nie takie rzeczy się tu działy, precz z zawodniczką, itp.
Wchodzi Polka, siada na fistaszku, coś cmoknęło i........... nie ma stołu
-------------------------------------------------
Rozmawia dziewczyna z kolegą:
- Jak doszło do tego, ze Basia zaszła w ciążę?
- To wszystko przez jej ojca!
- Jak to przez ojca?
- No, właśnie się wycofywałem kiedy on wszedł do pokoju i kopnął mnie w dupę!
------------------------------------------------
Szczyt odwagi:
Zjechać z dziesiątego piętra goła dupa na brzytwie i jajami hamować na zakrętach












- Ultras
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 03 listopada 2003
- Posty: 1907
- Rejestracja: 03 listopada 2003
- Podziekował: 7 razy
znalazłem jeszcze kilka:
Na miasto napadł smok. Palił domy, pożerał dziewice i robił dużo innych okropnych rzeczy. W mieście mieszkało trzech rycerzy: Duży, Średni i Mały. Tak więc mieszkańcy, gdy tylko uświadomili sobie co się dzieje, co sił w nogach pobiegli do Dużego Rycerza po pomoc:
- Duży Rycerzu, Duży Rycerzu!
- Ratuj nasz gród przed strasznym smokiem!
- W tobie nasza nadzieja!
Duży Rycerz zmarszczył czoło i rzekł:
- Hmmm...
- Wyprawa na smoka to poważna sprawa!
- Nie mogę zdecydować się tak od razu.
- Dajcie mi czas do namysłu.
- Przyjdzie po odpowiedz za... no, za tydzień.
Smok, jak się zdaje, nie miał zamiaru czekać ani godziny.
Cóż było robić?
Mieszkańcy popędzili co sił w nogach do Średniego Rycerza.
- Średni Rycerzu!
- Ratuj nas przed okrutnym smokiem!
Średni Rycerz na to:
- No, no...
- Walka ze smokiem to nie byle co!
- Muszę się wcześniej dobrze zastanowić
- Sami rozumiecie.
- Odpowiem wam za... za... może za dwa tygodnie?
Rozgoryczeni, bez większych oczekiwań, poszli mieszkańcy do Małego Rycerza.
- Mały Rycerzu!
- Na nasze miasto napadł smok!
- Ratuj nas!
Mały Rycerz nic nie odpowiedział, tylko osiodłał konia, włożył zbroję, wsiadł na konia, dobył miecza i tarczy i ... już, już chciał odjeżdżać, gdy któryś z oniemiałych ze zdziwienia mieszkańców wykrztusił z siebie:
- Mały Rycerzu!
- Ty... ty nie potrzebujesz ani chwili, żeby się zastanowić?
A Mały Rycerz na to:
- Tu się nie ma co zastanawiać, tu trzeba <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>
-----------------------------------------------------------
- Panie majster, Franek spadł z rusztowania...
- To wyjmijcie mu ręce z kieszeni, żeby wyglądało na wypadek przy pracy.
----------------------------------------------------------
Kanibale siedzą przy ognisku, spożywając codzienny posiłek. Jeden ma wielkie soczyste udko kobiety, drugi śliczne przedramię, a trzeci prochy swojej teściowej. Zdziwieni koledzy pytają go:
- Dlaczego nie przyniosłeś mięsa na Grilla?
On na to :
- Chłopaki ja dzisiaj tylko gorący kubek ...
-------------------------------------------------------
Lasem idzie brudny, hałasliwie i chamsko zachowujący się dzik. Po drodze depcze wszystkie kwiatki, kopie napotkane zwierzęta. Wreszcie trafił na polankę. Na środku polanki stoi ładniutki, czyściutki domek. Dzik wchodzi na werandę, racicami beszczelnie wali w drzwi. Otwiera mu Mama Kubusia Puchatka. Dzik na to zacharczał:
- Jest Kubuś?
- Nie ma. Ale może coś mu przekazać?
- To proszę mu powiedzieć, że prosiaczek wyszedł z wojska...
---------------------------------------------------
Był sobie misiu i zajączek i pewnego dnia, gdy przechodzili przez las napotkali złotą żabkę. Jednak najbardziej zadziwiło ich to, że żabka przemówiła do nich:
- Jestem czarodziejską żabką, zwykle spełniam sześć życzeń tego kto mnie zobaczy. Ponieważ was jest dwóch, każdy z was ma trzy życzenia.
Misiu natychmiast poprosił:
- Chcę, żeby wszystkie niedźwiedzie w lesie zamieniły się w niedźwiedzice! co żabka natychmiast wykonała. Zajączek chwile pomyślał i poprosił o kask. Gdy żabka spełniła to życzenie, załozył kask na głowę. Misiu wydawał się bardzo zaskoczony życzeniem zajączka ale nie myśląc wiele zażyczył sobie:
- Niech wszystkie niedźwiedzie w pobliskich lasach zamienią się w niedźwiedzice.
I tak się stało. Wtedy zajączek poprosił:
- Chcę dostać najszybszy motocykl na świecie! I za moment motocykl pojawił się przed nim. Zajączek wspiął się nań, odpalił go, i zaczął rozgrzewać silnik. Misiu nie mógł w to uwierzyć:
- Zając, co ty robisz? Zmarnowałeś już dwa życzenia! Zwariowałeś?
- Spokojnie, misiu, wiem co robię.
- Jak sobie chcesz. Ale ja jako ostatnie życzenie chcę, żeby wszystkie niedźwiedzie na świecie zamieniły się w niedźwiedzice !
Żabka na to:
- Tak się stało.
Zaś zajączek dodał gazu, wrzucił bieg i ruszając krzyknął:
- A ja chcę, żeby misiu był pedałem!!
Na miasto napadł smok. Palił domy, pożerał dziewice i robił dużo innych okropnych rzeczy. W mieście mieszkało trzech rycerzy: Duży, Średni i Mały. Tak więc mieszkańcy, gdy tylko uświadomili sobie co się dzieje, co sił w nogach pobiegli do Dużego Rycerza po pomoc:
- Duży Rycerzu, Duży Rycerzu!
- Ratuj nasz gród przed strasznym smokiem!
- W tobie nasza nadzieja!
Duży Rycerz zmarszczył czoło i rzekł:
- Hmmm...
- Wyprawa na smoka to poważna sprawa!
- Nie mogę zdecydować się tak od razu.
- Dajcie mi czas do namysłu.
- Przyjdzie po odpowiedz za... no, za tydzień.
Smok, jak się zdaje, nie miał zamiaru czekać ani godziny.
Cóż było robić?
Mieszkańcy popędzili co sił w nogach do Średniego Rycerza.
- Średni Rycerzu!
- Ratuj nas przed okrutnym smokiem!
Średni Rycerz na to:
- No, no...
- Walka ze smokiem to nie byle co!
- Muszę się wcześniej dobrze zastanowić
- Sami rozumiecie.
- Odpowiem wam za... za... może za dwa tygodnie?
Rozgoryczeni, bez większych oczekiwań, poszli mieszkańcy do Małego Rycerza.
- Mały Rycerzu!
- Na nasze miasto napadł smok!
- Ratuj nas!
Mały Rycerz nic nie odpowiedział, tylko osiodłał konia, włożył zbroję, wsiadł na konia, dobył miecza i tarczy i ... już, już chciał odjeżdżać, gdy któryś z oniemiałych ze zdziwienia mieszkańców wykrztusił z siebie:
- Mały Rycerzu!
- Ty... ty nie potrzebujesz ani chwili, żeby się zastanowić?
A Mały Rycerz na to:
- Tu się nie ma co zastanawiać, tu trzeba <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>
-----------------------------------------------------------
- Panie majster, Franek spadł z rusztowania...
- To wyjmijcie mu ręce z kieszeni, żeby wyglądało na wypadek przy pracy.
----------------------------------------------------------
Kanibale siedzą przy ognisku, spożywając codzienny posiłek. Jeden ma wielkie soczyste udko kobiety, drugi śliczne przedramię, a trzeci prochy swojej teściowej. Zdziwieni koledzy pytają go:
- Dlaczego nie przyniosłeś mięsa na Grilla?
On na to :
- Chłopaki ja dzisiaj tylko gorący kubek ...
-------------------------------------------------------
Lasem idzie brudny, hałasliwie i chamsko zachowujący się dzik. Po drodze depcze wszystkie kwiatki, kopie napotkane zwierzęta. Wreszcie trafił na polankę. Na środku polanki stoi ładniutki, czyściutki domek. Dzik wchodzi na werandę, racicami beszczelnie wali w drzwi. Otwiera mu Mama Kubusia Puchatka. Dzik na to zacharczał:
- Jest Kubuś?
- Nie ma. Ale może coś mu przekazać?
- To proszę mu powiedzieć, że prosiaczek wyszedł z wojska...
---------------------------------------------------
Był sobie misiu i zajączek i pewnego dnia, gdy przechodzili przez las napotkali złotą żabkę. Jednak najbardziej zadziwiło ich to, że żabka przemówiła do nich:
- Jestem czarodziejską żabką, zwykle spełniam sześć życzeń tego kto mnie zobaczy. Ponieważ was jest dwóch, każdy z was ma trzy życzenia.
Misiu natychmiast poprosił:
- Chcę, żeby wszystkie niedźwiedzie w lesie zamieniły się w niedźwiedzice! co żabka natychmiast wykonała. Zajączek chwile pomyślał i poprosił o kask. Gdy żabka spełniła to życzenie, załozył kask na głowę. Misiu wydawał się bardzo zaskoczony życzeniem zajączka ale nie myśląc wiele zażyczył sobie:
- Niech wszystkie niedźwiedzie w pobliskich lasach zamienią się w niedźwiedzice.
I tak się stało. Wtedy zajączek poprosił:
- Chcę dostać najszybszy motocykl na świecie! I za moment motocykl pojawił się przed nim. Zajączek wspiął się nań, odpalił go, i zaczął rozgrzewać silnik. Misiu nie mógł w to uwierzyć:
- Zając, co ty robisz? Zmarnowałeś już dwa życzenia! Zwariowałeś?
- Spokojnie, misiu, wiem co robię.
- Jak sobie chcesz. Ale ja jako ostatnie życzenie chcę, żeby wszystkie niedźwiedzie na świecie zamieniły się w niedźwiedzice !
Żabka na to:
- Tak się stało.
Zaś zajączek dodał gazu, wrzucił bieg i ruszając krzyknął:
- A ja chcę, żeby misiu był pedałem!!

- Hincha
- Juventino
- Rejestracja: 22 grudnia 2003
- Posty: 84
- Rejestracja: 22 grudnia 2003
Real udał sie do Turynu na mecz z Juventusem, jednak z powodu mgły spotkanie zostało odwołane. Królewscy wracają więc do Madrytu, ale w samolocie Queiroz odkrywa, że brakuje Ikera Casillasa. Zawrócili, szukają... Okazuje się, że Iker nadal stoi w bramce na stadionie Juve
-Co ty tu robisz? Spotkanie zostało odwołane...
-Właśnie wydawało mi sie to dziwne, że przy takiej obronie, jaką mamy, Juventus nie bombarduje naszej bramki
*****
Przychodzi chłopiec do sklepu sportowego
- poproszę koszulke Realu Madryt
- a jaka ma być, zawodnika, bramkarza czy sędziego?
:-D
8)
*****
Nauczyciel w pierwszej klasie podstawówki przedstawia się dzieciom. Mówi, że jest fanem Realu i prosi wszystkie dzieci, które też kibicują temu zespołowi, żeby podniosły ręce. Wszyscy mają ręce w górze, oprócz małej Juanity.
Jak to - dziwi się nauczyciel - A ty nie kibicujesz Realowi?
Nie, kibicuję Barcy i jestem z tego dumna - mówi Juanita.
Ale dlaczego im kibicujesz? - nie daje za wygraną nauczyciel
Mój ojciec jest cule, moja matka, mój brat i ja też jestem - odpowiada dziewczynka.
Słuchaj nie zawsze należy być takimi jak rodzice. No, bo kim byś była jakby twój ojciec był narkomanem, a matka prostytutką? - pyta nauczyciel
Wtedy kibicowałabym Realowi - odpowiada Juanita z uśmiechem.
*****
Na lekcji pani nauczycielka pyta się dzieci, gdzie pracują ich rodzicie. Carlos mowi:
- Mój tatus jest lekarzem.
Juan:
- A moja mama prowadzi sklep obuwniczy.
Pani w końcu pyta się Fernanda:
- Fernando? A gdzie twój tata pracuje? - Fernando po chwili namysłu odpowiedział:
- Moj tata jest meska dziwka i jest kelnerem w barze dla pedałow...
Po lekcjach pani rozmawia z chlopcem:
- Fernando... czemu tak powiedziałeś o swoim tacie? Przecież on jest piłkarzem Realu.
- Wiem, ale wstydziłem sie przed kolegami.
-Co ty tu robisz? Spotkanie zostało odwołane...
-Właśnie wydawało mi sie to dziwne, że przy takiej obronie, jaką mamy, Juventus nie bombarduje naszej bramki
*****
Przychodzi chłopiec do sklepu sportowego
- poproszę koszulke Realu Madryt
- a jaka ma być, zawodnika, bramkarza czy sędziego?


*****
Nauczyciel w pierwszej klasie podstawówki przedstawia się dzieciom. Mówi, że jest fanem Realu i prosi wszystkie dzieci, które też kibicują temu zespołowi, żeby podniosły ręce. Wszyscy mają ręce w górze, oprócz małej Juanity.
Jak to - dziwi się nauczyciel - A ty nie kibicujesz Realowi?
Nie, kibicuję Barcy i jestem z tego dumna - mówi Juanita.
Ale dlaczego im kibicujesz? - nie daje za wygraną nauczyciel
Mój ojciec jest cule, moja matka, mój brat i ja też jestem - odpowiada dziewczynka.
Słuchaj nie zawsze należy być takimi jak rodzice. No, bo kim byś była jakby twój ojciec był narkomanem, a matka prostytutką? - pyta nauczyciel
Wtedy kibicowałabym Realowi - odpowiada Juanita z uśmiechem.
*****
Na lekcji pani nauczycielka pyta się dzieci, gdzie pracują ich rodzicie. Carlos mowi:
- Mój tatus jest lekarzem.
Juan:
- A moja mama prowadzi sklep obuwniczy.
Pani w końcu pyta się Fernanda:
- Fernando? A gdzie twój tata pracuje? - Fernando po chwili namysłu odpowiedział:
- Moj tata jest meska dziwka i jest kelnerem w barze dla pedałow...
Po lekcjach pani rozmawia z chlopcem:
- Fernando... czemu tak powiedziałeś o swoim tacie? Przecież on jest piłkarzem Realu.
- Wiem, ale wstydziłem sie przed kolegami.
Visca!
- Ultras
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 03 listopada 2003
- Posty: 1907
- Rejestracja: 03 listopada 2003
- Podziekował: 7 razy
ojojoj ostatni post z 21 stycznia. Czas aby odrodził sięten wesoły temacik
Idzie zajac lasem i wrzeszczy:
- Przelecialem lwice!...
Spotyka wilka:
- Zajac, zamknij pysk, chcesz zeby lew uslyszal? Poza tym i tak ci nikt nie uwierzy.
Zajac wzruszyl ramionami i drze pysk dalej.
- Wydymalem lwice! Wydymałem lwice!
Spotyka niedzwiedzia:
- Zajac, zamknij sie bo lew uslyszy! I wszyscy bedziemy mieli przechlapane, jak sie wkurzy! A i tak nikt Ci nie wierzy.
Zajac idzie dalej i drze sie:
- Przelecialem lwice! Przelecialem lwice! Przelecialem lwi...
Nagle zobaczyl lwa. Ten wkurzony dawaj za zajacem, goni, goni. Zajac wskoczyl w wydrążomy stary pień. Lew za nim, ale utknal.
Utknal tak, ze tylko tylek mu wystaje, leb jest w srodku. Zajac stanal, podszedl z tylu do lwa, rozejrzal sie wokol, rozpina rozporek i mowi:
- W to już, k....a nikt mi nie uwierzy!
-------------------------------------------------
Pukanie do drzwi;
-Puk,puk.
-Kto tam?
-Szatanista.
-Nie wieże!
-Jak Boga kocham.
-------------------------------------------------
Jasiek przed ślubem bardzo prosił swoja Hanusie, żeby mu się oddala przed ślubem.
- Jasiu, nie oddam ci się, bo chce być do ślubu czysta jak lilia..., a poza tym to po rypaniu zawsze mnie głowa boli...
-------------------------------------------------
Zbliżają się święta, lecz w rodzinie Jasia się nie przelewa. Zdesperowany Jasio pisze list do sw. Mikołaja. "Drogi sw. Mikołaju jestem bardzo biedny ale chciałbym dostać na gwiazdkę klocki lego, piłkę i kolejkę elektryczna."
Panie na poczcie nie bardzo wiedza co zrobić z tym listem, gdyż Jasio nie napisał adresu do Mikołaja. Postanawiają przeczytać list, tak się wzruszają losem biednego Jasia, że postanawiają spełnić jego życzenia. Jednak pracownice poczty same dużo nie zarabiają więc pieniędzy starczyło tylko na piłkę i klocki. Wysyłają prezenty do Jasia. Po jakimś czasie przychodzi list od Jasia, panie na poczcie otwierają go i czytają: "Drogi Mikołaju dziękuję ci za wspaniale prezenty, a tę kolejkę to pewnie te ku..y z poczty zaj..ały!"
------------------------------------------------
Pani na lekcji polskiego prosi dzieci, aby ułożyły zdanie, w którym
będzie nazwa ptaka. Zgłasza się Jaś:
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak.
- No, może być. Ale zdania z dwoma ptakami już nie ułożysz.
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak i wyrznął orla - przyjmuje wyzwanie Jaś.
- A z trzema ptakami ?
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak, wyrznął orla i puścił pawia.
- A z czterema ptakami, cwaniaczku ?
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak, wyrznął orla, po czym puścił pawia, aż mu dwa gile wyszły z nosa.
- A z pięcioma ptakami ?
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak, wyrznął orla, po czym puścił pawia, aż mu dwa gile wyszły z nosa i poszedł dalej pić na sępa.
----------------------------------------------------
U jasia w szkole Pani nauczycielka kazała wymienic dzieciom wszystkie kolory jajek, dzieci wymienily wszystkie kolory jajek i wtym momencie zglasza sie Jasio, a pani nauczycielka wywoluje chlopca i sie go pyta:
- A ty jasiu jaki znasz kolor jajek?
- Czarny
- Gdzie?
- U murzyna, na plaży
- Jasiu dwa
- No tak dwa były
- Jasiu pała
- Pala też była
- Jutro przyjdziesz z tatusiem , tatuś ci pokaże
- Tatuś mi nie pokaże, bo ma białe!
-------------------------------------------------
Mama dała Jasiowi ostatnie 50 złotych na zakupy (do wypłaty było jeszcze 2 tygodnie) i mówi Jaśkowi:- Jasiek kupisz chleb, margarynę i kawał sera. Reszta kasy trafia na stół.Jasiek poszedł do sklepu ale po drodze spodobał mu się misiek za całe 50 złotych. Kupił misia i pędzi do chaty. Matka na to:- Jasiu k...wa co żeś zrobił ty baranie, natychmiast idź sprzedaj tego misia.Jasiek bez namysłu poszedł opchnąć misia sąsiadce. Wchodzi do jej mieszkania a sąsiadkaw łóżku z jakimś facetem. Nagle rozlega się pukaniedo drzwi. Sąsiadka wpycha faceta razem z Jasiem do szafy. Jasiek w szafie do faceta:(J) - Kup pan misia(F) - Spadaj chłopcze(J) - Bo będę krzyczał(F) -Masz pięćdziesiąt złotych i się zamknij(J) - Oddaj misia(F) - Nie oddam(J) - Oddaj bo będę krzyczałSytuacja powtarza się paręnaście razy, Jasiu zarobił kasy od cholery, wraca do domu z zakupami (kawior, krewetki, szynki, i całą furę szmalujeszcze przytargał). Matka do Jasia:- Jasiek chyba Bank obrąbałeś, natychmiast do księdza idź się wyspowiadać.Jasiek poszedł do kościoła, podchodzi do konfesjonału i mówi:- Ja w sprawie Misia,- Spier..... już nie mam kasy.
-------------------------------------------------
Wchodzi facet do domu i widzi, jak pakuje sie jego dziewczyna.
- Co robisz kochanie?
- Odchodze od Ciebie...
- Ale dlaczego?????
- Bo jestes pedofilem!!!!
- Mocne slowa jak na dziewieciolatke....
Idzie zajac lasem i wrzeszczy:
- Przelecialem lwice!...
Spotyka wilka:
- Zajac, zamknij pysk, chcesz zeby lew uslyszal? Poza tym i tak ci nikt nie uwierzy.
Zajac wzruszyl ramionami i drze pysk dalej.
- Wydymalem lwice! Wydymałem lwice!
Spotyka niedzwiedzia:
- Zajac, zamknij sie bo lew uslyszy! I wszyscy bedziemy mieli przechlapane, jak sie wkurzy! A i tak nikt Ci nie wierzy.
Zajac idzie dalej i drze sie:
- Przelecialem lwice! Przelecialem lwice! Przelecialem lwi...
Nagle zobaczyl lwa. Ten wkurzony dawaj za zajacem, goni, goni. Zajac wskoczyl w wydrążomy stary pień. Lew za nim, ale utknal.
Utknal tak, ze tylko tylek mu wystaje, leb jest w srodku. Zajac stanal, podszedl z tylu do lwa, rozejrzal sie wokol, rozpina rozporek i mowi:
- W to już, k....a nikt mi nie uwierzy!
-------------------------------------------------
Pukanie do drzwi;
-Puk,puk.
-Kto tam?
-Szatanista.
-Nie wieże!
-Jak Boga kocham.
-------------------------------------------------
Jasiek przed ślubem bardzo prosił swoja Hanusie, żeby mu się oddala przed ślubem.
- Jasiu, nie oddam ci się, bo chce być do ślubu czysta jak lilia..., a poza tym to po rypaniu zawsze mnie głowa boli...
-------------------------------------------------
Zbliżają się święta, lecz w rodzinie Jasia się nie przelewa. Zdesperowany Jasio pisze list do sw. Mikołaja. "Drogi sw. Mikołaju jestem bardzo biedny ale chciałbym dostać na gwiazdkę klocki lego, piłkę i kolejkę elektryczna."
Panie na poczcie nie bardzo wiedza co zrobić z tym listem, gdyż Jasio nie napisał adresu do Mikołaja. Postanawiają przeczytać list, tak się wzruszają losem biednego Jasia, że postanawiają spełnić jego życzenia. Jednak pracownice poczty same dużo nie zarabiają więc pieniędzy starczyło tylko na piłkę i klocki. Wysyłają prezenty do Jasia. Po jakimś czasie przychodzi list od Jasia, panie na poczcie otwierają go i czytają: "Drogi Mikołaju dziękuję ci za wspaniale prezenty, a tę kolejkę to pewnie te ku..y z poczty zaj..ały!"
------------------------------------------------
Pani na lekcji polskiego prosi dzieci, aby ułożyły zdanie, w którym
będzie nazwa ptaka. Zgłasza się Jaś:
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak.
- No, może być. Ale zdania z dwoma ptakami już nie ułożysz.
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak i wyrznął orla - przyjmuje wyzwanie Jaś.
- A z trzema ptakami ?
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak, wyrznął orla i puścił pawia.
- A z czterema ptakami, cwaniaczku ?
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak, wyrznął orla, po czym puścił pawia, aż mu dwa gile wyszły z nosa.
- A z pięcioma ptakami ?
- Tata przyszedł do domu nawalony jak szpak, wyrznął orla, po czym puścił pawia, aż mu dwa gile wyszły z nosa i poszedł dalej pić na sępa.
----------------------------------------------------
U jasia w szkole Pani nauczycielka kazała wymienic dzieciom wszystkie kolory jajek, dzieci wymienily wszystkie kolory jajek i wtym momencie zglasza sie Jasio, a pani nauczycielka wywoluje chlopca i sie go pyta:
- A ty jasiu jaki znasz kolor jajek?
- Czarny
- Gdzie?
- U murzyna, na plaży
- Jasiu dwa
- No tak dwa były
- Jasiu pała
- Pala też była
- Jutro przyjdziesz z tatusiem , tatuś ci pokaże
- Tatuś mi nie pokaże, bo ma białe!
-------------------------------------------------
Mama dała Jasiowi ostatnie 50 złotych na zakupy (do wypłaty było jeszcze 2 tygodnie) i mówi Jaśkowi:- Jasiek kupisz chleb, margarynę i kawał sera. Reszta kasy trafia na stół.Jasiek poszedł do sklepu ale po drodze spodobał mu się misiek za całe 50 złotych. Kupił misia i pędzi do chaty. Matka na to:- Jasiu k...wa co żeś zrobił ty baranie, natychmiast idź sprzedaj tego misia.Jasiek bez namysłu poszedł opchnąć misia sąsiadce. Wchodzi do jej mieszkania a sąsiadkaw łóżku z jakimś facetem. Nagle rozlega się pukaniedo drzwi. Sąsiadka wpycha faceta razem z Jasiem do szafy. Jasiek w szafie do faceta:(J) - Kup pan misia(F) - Spadaj chłopcze(J) - Bo będę krzyczał(F) -Masz pięćdziesiąt złotych i się zamknij(J) - Oddaj misia(F) - Nie oddam(J) - Oddaj bo będę krzyczałSytuacja powtarza się paręnaście razy, Jasiu zarobił kasy od cholery, wraca do domu z zakupami (kawior, krewetki, szynki, i całą furę szmalujeszcze przytargał). Matka do Jasia:- Jasiek chyba Bank obrąbałeś, natychmiast do księdza idź się wyspowiadać.Jasiek poszedł do kościoła, podchodzi do konfesjonału i mówi:- Ja w sprawie Misia,- Spier..... już nie mam kasy.
-------------------------------------------------
Wchodzi facet do domu i widzi, jak pakuje sie jego dziewczyna.
- Co robisz kochanie?
- Odchodze od Ciebie...
- Ale dlaczego?????
- Bo jestes pedofilem!!!!
- Mocne slowa jak na dziewieciolatke....
- Spitfire
- Juventino
- Rejestracja: 31 maja 2003
- Posty: 390
- Rejestracja: 31 maja 2003
jaki jest najlepszy srodek antykoncepcyjny??
wódka z piaskiem
jak sie plemniki upija to sie kamieniami pozabijają
-------------------------
wali mąz zone wali wali a tu w koncu zona mowi:
staszek tak mnie walisz i walisz powiedzialbys chociaz 2 slowa
a mąż- wyżej dupe
------------------------
wódka z piaskiem
jak sie plemniki upija to sie kamieniami pozabijają

-------------------------
wali mąz zone wali wali a tu w koncu zona mowi:
staszek tak mnie walisz i walisz powiedzialbys chociaz 2 slowa
a mąż- wyżej dupe
------------------------
- Adrian13
- Juventino
- Rejestracja: 25 marca 2004
- Posty: 59
- Rejestracja: 25 marca 2004
Ten dowcip jest najlepszy:
Pszyszedł Jasiu do kolegi i mówi:
-pożycz mi 10 złotych, ale na razie tylko 5, a 5 mi będziesz winien, ty mi będziesz winien, ja ci będę winien, no i będziemy kwita.
HAHAHAHAHAHAHAHA!!!
Dobre nie podoba wam się
Pszyszedł Jasiu do kolegi i mówi:
-pożycz mi 10 złotych, ale na razie tylko 5, a 5 mi będziesz winien, ty mi będziesz winien, ja ci będę winien, no i będziemy kwita.
HAHAHAHAHAHAHAHA!!!
Dobre nie podoba wam się

- Pavel87
- Juventino
- Rejestracja: 02 maja 2004
- Posty: 225
- Rejestracja: 02 maja 2004
Przychodzi pijak do sklepu:
-Jest denaturat?
-Nie
-To może być jakieś inne wino.
Jasio przychodzi za szkoły:
-Mamo dzieci mówią mi że mam duże usz
-To nie prawda ale nie machaj tak nimi bo znów będzie tornado
-Mamo dzieci mówią że jestem wampirem
-To nie prawda ale jedz ten barszczyk szybciej bo ci skrzepnie
-Mamo dzieci mówią że mam długie zęby
-To nie prawda ale nie mów tyle bo mi podłoge rysujesz
-Jest denaturat?
-Nie
-To może być jakieś inne wino.
Jasio przychodzi za szkoły:
-Mamo dzieci mówią mi że mam duże usz
-To nie prawda ale nie machaj tak nimi bo znów będzie tornado
-Mamo dzieci mówią że jestem wampirem
-To nie prawda ale jedz ten barszczyk szybciej bo ci skrzepnie
-Mamo dzieci mówią że mam długie zęby
-To nie prawda ale nie mów tyle bo mi podłoge rysujesz
Forza Squadra Bianconera
- andrusek
- Juventino
- Rejestracja: 17 października 2002
- Posty: 65
- Rejestracja: 17 października 2002
Przed oblicze Pana Boga przybywa trzech piłkarzy: Ronaldo, Figo i Beckham. Stają u wrót raju i czekają. Pierwszego proszą Ronaldo. Piłkarz staje przed Bogiem, a ten go pyta:
-Co ciebie tu sprowadza, synu?
-Od slumsów Rio do luksusowych dzielnic Madrytu zawsze sprawiałem ludziom radość. Chciałem, by byli szczęśliwi. Mogłem to czynić grając w piłkę, ponieważ w tym jestem najlepszy.
Bóg pochwalił piłkarza i posadził go po swojej prawej stronie. Drugi wchodzi Figo. Bóg pyta:
-A ciebie co tu sprowadza?
-Ja cale życie byłem przykładem prawdziwego sportowca. Zawsze dawałem z siebie 100 procent. Młodzi piłkarze brali ze mnie przykład. Kibice wiedzieli, że na mnie mogą liczyć. Bóg pomyślał i posadził Figo po swojej lewej stronie. Wchodzi Beckham. Bóg wychyla się zdziwiony i stwierdza:
-A ty to chyba po piłkę tutaj przyszedłeś...
-Co ciebie tu sprowadza, synu?
-Od slumsów Rio do luksusowych dzielnic Madrytu zawsze sprawiałem ludziom radość. Chciałem, by byli szczęśliwi. Mogłem to czynić grając w piłkę, ponieważ w tym jestem najlepszy.
Bóg pochwalił piłkarza i posadził go po swojej prawej stronie. Drugi wchodzi Figo. Bóg pyta:
-A ciebie co tu sprowadza?
-Ja cale życie byłem przykładem prawdziwego sportowca. Zawsze dawałem z siebie 100 procent. Młodzi piłkarze brali ze mnie przykład. Kibice wiedzieli, że na mnie mogą liczyć. Bóg pomyślał i posadził Figo po swojej lewej stronie. Wchodzi Beckham. Bóg wychyla się zdziwiony i stwierdza:
-A ty to chyba po piłkę tutaj przyszedłeś...
- uszaty
- Juventino
- Rejestracja: 18 kwietnia 2004
- Posty: 74
- Rejestracja: 18 kwietnia 2004
Pani w liceum agituje młodzież:
- Ja to będę głosowała na tych wspaniałych kandydatów z SLD. Kto jeszcze będzie na nich głosował?
Wszyscy podnoszą ręce do góry oprócz Jasia.
- A ty czemu nie podnosisz? - pyta się pani.
- No bo ja będę na UPR głosował - mówi lekko przestraszony Jaś.
- Jak to? A czemu?
- No bo mój tata na nich będzie głosował, moja mama i mój brat. To ja też.
- Ale słuchaj... - mówi pani. - To nie jest żaden powód! Pomyśl tylko... Jakby twoja mama była prostytutką, tatuś pijakiem, a brat złodziejem, to ty...
- To ja bym wtedy pewnie głosował na SLD - odpowiada szybko chłopak...
Ksiądz na religii chciał dzieciom wytłumaczyć pojęcie "cudu".
- Dzieci, pewien pan wchodzi na dach założyć antenę i spada na ziemię, bo się pośliznął, Ale nic mu się nie stało, przeżył. Co to jest?
Nikt się nie odzywa tylko Jasiu mówi do księdza:
- Przypadek.
Ksiądz na to:
- No tak Jasiu ale nie o to mi chodzi. Ten pan wraca na dach i znowu spada i nic mu się nie stało. Co to jest?
- To szczęście, proszę księdza - mówi Jaś.
Ksiądz nadal chce wyjaśnić co to jest "cud".
- No tak, ale ten sam pan trzeci już raz wchodzi na dach i znowu spada, i znów nic mu się nie stało, przeżył. Co to jest?!
A Jaś na to:
- Przyzwyczajenie!
Mama woła Jasia przez okno:
- Jasiu chodź do domu!
- A co, głodny jestem?
- Nie, spać ci się chce...
- Ja to będę głosowała na tych wspaniałych kandydatów z SLD. Kto jeszcze będzie na nich głosował?
Wszyscy podnoszą ręce do góry oprócz Jasia.
- A ty czemu nie podnosisz? - pyta się pani.
- No bo ja będę na UPR głosował - mówi lekko przestraszony Jaś.
- Jak to? A czemu?
- No bo mój tata na nich będzie głosował, moja mama i mój brat. To ja też.
- Ale słuchaj... - mówi pani. - To nie jest żaden powód! Pomyśl tylko... Jakby twoja mama była prostytutką, tatuś pijakiem, a brat złodziejem, to ty...
- To ja bym wtedy pewnie głosował na SLD - odpowiada szybko chłopak...
Ksiądz na religii chciał dzieciom wytłumaczyć pojęcie "cudu".
- Dzieci, pewien pan wchodzi na dach założyć antenę i spada na ziemię, bo się pośliznął, Ale nic mu się nie stało, przeżył. Co to jest?
Nikt się nie odzywa tylko Jasiu mówi do księdza:
- Przypadek.
Ksiądz na to:
- No tak Jasiu ale nie o to mi chodzi. Ten pan wraca na dach i znowu spada i nic mu się nie stało. Co to jest?
- To szczęście, proszę księdza - mówi Jaś.
Ksiądz nadal chce wyjaśnić co to jest "cud".
- No tak, ale ten sam pan trzeci już raz wchodzi na dach i znowu spada, i znów nic mu się nie stało, przeżył. Co to jest?!
A Jaś na to:
- Przyzwyczajenie!
Mama woła Jasia przez okno:
- Jasiu chodź do domu!
- A co, głodny jestem?
- Nie, spać ci się chce...