Kulisy meczu Valencia - Werder
: 28 grudnia 2004, 12:08
Pora na 3 tekst :-D tym razem chyba już ostatni. Ostatni, bo jak nic do głowy nie przychodzi, to nie ma sensu na siłę wymyślać bo to i tak śmieszne nie będzie. A lepiej skupcie się na tekście
oto i on:
Poenidziałek, 6 grudnia 2004r, boisko treningowe Valenci CF, Walencja, godz. 13.45. Właśnie odbywa się trening piłkarzy z Estadio Mestalla. Zawodnicy kończą rozgrzewkę i zbierają się do rozpoczęcia treningu. O dziwo, na boisku przychodzi Święty Mikołaj...
Ho, ho ! - odezwał się tajemniczy gość - Wesołych świąt ! A czy byliście grzeczni w tym roku ???
-Co to za palant tutaj przyszedł - warknął Marchena - z chonki się urwał ? wygląda na fana Atletico Madryt. Ja bym go wyrzucił.
- To nie palant, tylko święty Mikołaj - odpowiedział Rufete, po czym skierował się do Mikołaja - tak, proszę pana, byliśmy grzeczni. A na dodatek wywalczyliśmy mistrzostwo Hiszpanii i Puchar UEFA.
- Jednak 27 bramek straconych w lidze to za dużo ! - odpowiedział Święty - dobrze, że macie tutaj bardzo dobrego, wyszkolonego, rozsądnego trenera, takiego który poukłada waszą defensywę i narzuci piękny, włoski futbol !
- Ja nie znam takiego trenera - odpowiedział Marchena - w dodatku nasz jest o wiele gorszy i nie ma charakteru. Wolałem Beniteza albo Cupera.
W tym momencie Mikołaj zdjął brodę i kapelusz i okazało się, że tajemniczym gościem jest Claudio Ranieri, który przyszedł na trening i chciał rozdać prezenty.
-Jak to nie macie ! - oburzył się trener - ta cała Premiera Division to jakiś cyrk a nie futbol, a ja, wielki Claudio Ranieri, zrobię tutaj porządek i wszyscy będą chodzić jak we włoskim zegarku !
- Chyba w szwajcarskim...-powiedział po cichu Pablo Aimar.
-To wszystko bez różnicy. - odpowiedział - bierzcie przykład z Amadeo Carboniego. 39 wiosen i zobaczcie jak gra. A to wszystko zasługa włoskiego systemu szkoleniowego !
- Chyba żartujesz - odpowiedział Roberto Ayala, kapitan drużyny - gdyby nie sterydy, Carboni dawno by wylądował w Serie C. A w dodatku dzisiaj nie ma go na treningu bo pojechał do lekarza by podłączyć się do sztucznej nerki.
- Ja tam wolę siłownię - przerwał Baraja - 2 lata chodzę na siłke i teraz żaden Zidane i żaden Ronaldinho przy mnie wymieka. A poza tym to pomaga w życiu. Na przykład po zakończeniu kariery zostanę bramkarzem w jakimś nocnym klubie. Dobrze główkuję, więc ciosy z bańki mam opanowane do perfekcji.
-Cisza ! - wrzasnął Ranieri - teraz poćwiczymy catenaccio. Przyda nam się to na jutrzejszy mecz z Werderem.
Nagle Ranieri skończył mówić, gdyż na boisko przybiegł Vicente, dla którego był to pierwszy trening po kontuzji.
-Nareszcie! Witaj Vicente - powiedział trener - czy kontuzja sie już wyleczyła ? O, dlaczego zgoliłeś włosy ?
- Claudek, ty chyba nie czaisz o co chodzi w Valenci - odpowiedział lewoskrzydłowy - ja nie leczyłem żadnej kontuzji, tylko poleciałem na urlop do Brazylii. A włosy ściąłem na łyso, bo tam tak było gorąco że nie dało się wytrzymać. Ale teraz włoski już po mału wyrastają...Ale przecież ty to rozumiesz. Jak byłes w Chelsea to tam mieliście kupę kasy, mogliście robić co chcecie.
-Guzik wiecie o Chelsea ! - wrzasnął trener pozbawiony autorytetu, a wszyscy piłkarze przerwali zajęcia - wy myślicie, że w Chelsea było tak wesoło ? W życiu nie ma nic za darmo. Wszyscy w Chelsea musieli poddać się wielkiej rusyfikacji. I tak na przykład w bidonach znajdował się ruski bimber a na stołówce była tylko podmoskiewska dziczyzna i tatarki syberyjskie. Dodatkowo dzieci piłkarzy musiały się bawić matrioszkami. A wy czego nie ćwiczycie ? - zwrócił się do piłkarzy ?
-My nie chcemy ćwiczyć catenaccio - wymamrotał Mista - my chcemy grac po swojemu...jak tak dalej pójdzie to będziez nas uczył pluć jak Totti.
-Totti nie plunął na Poulsena - w obronie gwiazdy Romy stanął Corradi - podczas meczu z Danią zauważyłem u Duńczyka kawałek pomidora na policzku. W szatni powiedziałem o tym Tottiemu, a Totti jak to Totti. Chciał pomóc ale mu to nie wyszło. W którymś momencie obmył go własną śliną i tak to się skończyło. A po meczu jaki był zadowolony ! cieszył się jak dzieciak i gadał że dostanie nagrodę ONZ...
-Cisza ! - wrzasnął trener - nie gadać tutaj mi nic o pluciu ! To barbażyństwo . A jak zobaczę któregoś jak podczas meczu będzie pluł, to obetnę mu pensję!
-Ja w każdym bądź razie - ciągnął Vicente - lecę jeszcze na Karaiby. Trochę się spóźnię na mecz, ale na drugą połowę chyba zdążę.
Po czym spakował manatki i wyszedł z boiska. Ranieriego zamurowało. Stał jak wryty z oczami wielkimi jak piłki do ping-ponga, ale nic nie zrobił. Przecież wkońcu jet trenerem bez autorytetu. Po godzinie trenigu Włoch zakończył trening i piłkarze pojechali do domu, każdy w swoja stronę.
Teraz już wiemy, dlaczego Valencia gra tak słabo i dlaczego o Ranierim mówi się jako trener bez autorytetu. Dodatkowo mecz z Werderem przegrał i nie wyleciał z posady. Wygląda na to, że prezes Valenci też jest pozbawiony charyzmy. A co do plucia, to Angulo sprytnie ominął zakaz trenera. Zamiast splunąć na boisko, postanowił pluć na...Tima Borowskiego.

Poenidziałek, 6 grudnia 2004r, boisko treningowe Valenci CF, Walencja, godz. 13.45. Właśnie odbywa się trening piłkarzy z Estadio Mestalla. Zawodnicy kończą rozgrzewkę i zbierają się do rozpoczęcia treningu. O dziwo, na boisku przychodzi Święty Mikołaj...
Ho, ho ! - odezwał się tajemniczy gość - Wesołych świąt ! A czy byliście grzeczni w tym roku ???
-Co to za palant tutaj przyszedł - warknął Marchena - z chonki się urwał ? wygląda na fana Atletico Madryt. Ja bym go wyrzucił.
- To nie palant, tylko święty Mikołaj - odpowiedział Rufete, po czym skierował się do Mikołaja - tak, proszę pana, byliśmy grzeczni. A na dodatek wywalczyliśmy mistrzostwo Hiszpanii i Puchar UEFA.
- Jednak 27 bramek straconych w lidze to za dużo ! - odpowiedział Święty - dobrze, że macie tutaj bardzo dobrego, wyszkolonego, rozsądnego trenera, takiego który poukłada waszą defensywę i narzuci piękny, włoski futbol !
- Ja nie znam takiego trenera - odpowiedział Marchena - w dodatku nasz jest o wiele gorszy i nie ma charakteru. Wolałem Beniteza albo Cupera.
W tym momencie Mikołaj zdjął brodę i kapelusz i okazało się, że tajemniczym gościem jest Claudio Ranieri, który przyszedł na trening i chciał rozdać prezenty.
-Jak to nie macie ! - oburzył się trener - ta cała Premiera Division to jakiś cyrk a nie futbol, a ja, wielki Claudio Ranieri, zrobię tutaj porządek i wszyscy będą chodzić jak we włoskim zegarku !
- Chyba w szwajcarskim...-powiedział po cichu Pablo Aimar.
-To wszystko bez różnicy. - odpowiedział - bierzcie przykład z Amadeo Carboniego. 39 wiosen i zobaczcie jak gra. A to wszystko zasługa włoskiego systemu szkoleniowego !
- Chyba żartujesz - odpowiedział Roberto Ayala, kapitan drużyny - gdyby nie sterydy, Carboni dawno by wylądował w Serie C. A w dodatku dzisiaj nie ma go na treningu bo pojechał do lekarza by podłączyć się do sztucznej nerki.
- Ja tam wolę siłownię - przerwał Baraja - 2 lata chodzę na siłke i teraz żaden Zidane i żaden Ronaldinho przy mnie wymieka. A poza tym to pomaga w życiu. Na przykład po zakończeniu kariery zostanę bramkarzem w jakimś nocnym klubie. Dobrze główkuję, więc ciosy z bańki mam opanowane do perfekcji.
-Cisza ! - wrzasnął Ranieri - teraz poćwiczymy catenaccio. Przyda nam się to na jutrzejszy mecz z Werderem.
Nagle Ranieri skończył mówić, gdyż na boisko przybiegł Vicente, dla którego był to pierwszy trening po kontuzji.
-Nareszcie! Witaj Vicente - powiedział trener - czy kontuzja sie już wyleczyła ? O, dlaczego zgoliłeś włosy ?
- Claudek, ty chyba nie czaisz o co chodzi w Valenci - odpowiedział lewoskrzydłowy - ja nie leczyłem żadnej kontuzji, tylko poleciałem na urlop do Brazylii. A włosy ściąłem na łyso, bo tam tak było gorąco że nie dało się wytrzymać. Ale teraz włoski już po mału wyrastają...Ale przecież ty to rozumiesz. Jak byłes w Chelsea to tam mieliście kupę kasy, mogliście robić co chcecie.
-Guzik wiecie o Chelsea ! - wrzasnął trener pozbawiony autorytetu, a wszyscy piłkarze przerwali zajęcia - wy myślicie, że w Chelsea było tak wesoło ? W życiu nie ma nic za darmo. Wszyscy w Chelsea musieli poddać się wielkiej rusyfikacji. I tak na przykład w bidonach znajdował się ruski bimber a na stołówce była tylko podmoskiewska dziczyzna i tatarki syberyjskie. Dodatkowo dzieci piłkarzy musiały się bawić matrioszkami. A wy czego nie ćwiczycie ? - zwrócił się do piłkarzy ?
-My nie chcemy ćwiczyć catenaccio - wymamrotał Mista - my chcemy grac po swojemu...jak tak dalej pójdzie to będziez nas uczył pluć jak Totti.
-Totti nie plunął na Poulsena - w obronie gwiazdy Romy stanął Corradi - podczas meczu z Danią zauważyłem u Duńczyka kawałek pomidora na policzku. W szatni powiedziałem o tym Tottiemu, a Totti jak to Totti. Chciał pomóc ale mu to nie wyszło. W którymś momencie obmył go własną śliną i tak to się skończyło. A po meczu jaki był zadowolony ! cieszył się jak dzieciak i gadał że dostanie nagrodę ONZ...
-Cisza ! - wrzasnął trener - nie gadać tutaj mi nic o pluciu ! To barbażyństwo . A jak zobaczę któregoś jak podczas meczu będzie pluł, to obetnę mu pensję!
-Ja w każdym bądź razie - ciągnął Vicente - lecę jeszcze na Karaiby. Trochę się spóźnię na mecz, ale na drugą połowę chyba zdążę.
Po czym spakował manatki i wyszedł z boiska. Ranieriego zamurowało. Stał jak wryty z oczami wielkimi jak piłki do ping-ponga, ale nic nie zrobił. Przecież wkońcu jet trenerem bez autorytetu. Po godzinie trenigu Włoch zakończył trening i piłkarze pojechali do domu, każdy w swoja stronę.
Teraz już wiemy, dlaczego Valencia gra tak słabo i dlaczego o Ranierim mówi się jako trener bez autorytetu. Dodatkowo mecz z Werderem przegrał i nie wyleciał z posady. Wygląda na to, że prezes Valenci też jest pozbawiony charyzmy. A co do plucia, to Angulo sprytnie ominął zakaz trenera. Zamiast splunąć na boisko, postanowił pluć na...Tima Borowskiego.