Wasze doświadczenia z Urzędem Pośrednictwa Pracy.
- Lucas87
- Juventino
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
- Posty: 2035
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
Nieee nooo - tym tematem, to ja raczej nie przebije tutejszych forumowych artystów...Możliwe jednak, że znajdzie się wśród Was parę osób, chcących podzielić się własnymi odczuciami i doświadczeniami - "zdobytymi" w tymże miejscu (mimo, iż z drugiej strony z oczywistych względów - mam nadzieję, że jak najmniej z Was, musiało się użerać z tymi urzędasami, siedzącymi w PUP). Należę już do tych szczęśliwców, którzy mogą stwierdzić, że ich związek z PUP, to już jest przeszłość, ale paru rzeczy z którymi spotkałem się w tymże miejscu - z pewnością, nie zapomnę, przez długi czas. Jestem pewien jednak tylko tego, że nie wrócę tam już nigdy, żeby nawet pioruny biły. To na razie tyle, tytułem wstępu. CDN (prawdopodobnie).
edit:
Trudno będzie jeden post, pod drugim.
Więc chyba można zacząć, bo widzę, że nikt nie jest zbytnio zainteresowany tematem, oczywiście z tych osób, których dane zagadnienie w ogóle dotyczy.
Po zrobieniu mgr, nie przyjęli mnie za pierwszym razem na studia doktoranckie. Wiadomo, iż dla każdego kto ma jakiekolwiek ambicje, związane z podjęciem nauki jest to pewnego rodzaju policzek. No, ale dobra - minął miesiąc, drugi i trzeba było iść się zarejestrować do PUP (dupy), bo jeśli nie praca (szczerze mówiąc z góry wiedziałem, że w kwestii jej znalezienia, oni mi nie pomogą), to chociaż łaskawie zapewnią to ubezpieczenie zdrowotne. Jedna, druga, trzecia wizyta kontrolna i oczywiście nic. Więc jaśnie państwo zgodnie z ich standardową procedurą, postanowiło skierować mnie do tzw. doradcy zawodowego. Ja naprawdę staram się być osobą tolerancyjną, dla wielu postaw ludzkich, ale z takim chamstwem, czy idiotyzmem połączonym z totalnym brakiem poszanowania drugiego człowieka jak w PUP, nie spotkałem się chyba jeszcze nigdzie indziej. Doświadczyłem tego wszystkiego zarówno na własnej skórze, jak będąc obserwatorem innych osób, będących klientami tego tfuu urzędu i nie sposób było przejść nad tym wszystkim, do porządku dziennego. Przechodząc jednak do meritum sprawy.
Mimo, iż na wyznaczoną wizytę, stawiłem się punktualnie, musiałem poczekać blisko godzinę, aż łaskawie ściągną kogoś w dane miejsce, ponieważ stanowisko, przy którym miałem się zameldować - było puste. Na wcześniejszej wizycie kontrolnej, poinformowano mnie, iż numerek z maszyny nie jest konieczny, ponieważ wizyta z doradcą jest ustalona na daną godzinę, tylko i wyłącznie dla mnie. Tymczasem "wielka Pani doradca" - nie raczyła nawet przeprosić za swoją nieobecność i spóźnienie (za sam fakt, iż niepotrzebnie czekałem, skoro mógłbym przyjść tą godzinę później). Za to, oczywiście nie omieszkała naskoczyć na mnie już na dzień dobry, że tego zasranego numerka nie wyciągnąłem. Mojego tłumaczenia już nie słuchała, tylko zaczęła grzebać w papierach. Więc jej pierwsze pytanie - łatwe, aż do bólu do przewidzenia, brzmiało: W jakim zawodzie Pan chciałby pracować?
Więc wymieniłem wszystkie możliwe instytucje, które w jakimś stopniu są zgodne z moim wykształceniem, pokazałem jej nawet swój suplement dyplomu itd, na który nawet nie raczyła zerknąć. Zapadła chwila ciszy. Ona pisała jakieś tam swoje urzędnicze dyrdymały na kompie, drukowała tony jakże potrzebnych dokumentów, dotyczących mojej osoby, aby już po chwili przystąpić do totalnego ataku, niczym Niemcy w półfinale ostatnich MŚ. Więc na sam początek, trzeba było w pogardliwym tonie sobie, podrwić z sensu wybranego przeze mnie - kierunku humanistycznego. Ta osoba sprawiała wrażenie, kogoś co najmniej niezrównoważonego emocjonalnie, co chwila sama sobie przecząc, w podstawowych sprawach. Najpierw stwierdzając, że przecież nie mogę iść szukać pracy, przy grabieniu liści, czy na spawacza, aby po chwili dodać, że trzeba zacząć od czegokolwiek, nawet od roznoszenia ulotek, czy wolontariatu {sic!}. Bez problemu, potrafiła ocenić w sposób negatywny moją osobę i sposób podejścia do poszukiwania pracy, nie mając nawet bladego pojęcia o mojej sytuacji osobistej, czy zdrowotnej. Uznała, iż w rzeczywistości w cwany sposób, wymiguje się od pracy. Jednak prawdziwy popis dała już w momencie, gdy wspomniałem jak zwalnianym stoczniowcom, tacy urzędasy jak ona, proponowali - przyuczenie się na fryzjera dla psów itp (więc część z nich, postanowiła wyjechać). "Doradca" uznała, że kilka mln ludzi, którzy wylecieli za chlebem, za granicę, to głównie skończeni nieudacznicy i, że nie jest to moja sprawa. Następnie raczyła dodać, iż zupełnie nic nie umiem, po swoich studiach i nie dziwi się, że różni pracodawcy nie odpisują na moje CV, bo nie mam żadnych kwalifikacji (WTF? A czy ja chciałem być od razu Prezesem, czy Prezydentem? Otóż ja chciałem na początek, podjąć właśnie cokolwiek, a na stróża, czy roznoszenie ulotek, to rzeczywiście, trzeba mieć takie wysokie kwalifikacje, że hohoho...). Kolejnym jej popisem intelektualnym, było zaprzeczenie samej sobie, gdy najpierw stwierdziła, iż rzekomo w dzisiejszych czasach - wszystko trzeba sobie samemu załatwić, gdyż tylko i wyłącznie za komuny, było tak, żeby ktoś Panu - coś załatwił...Natomiast przy samym końcu, tej jakże pasjonującej rozmowy uznała, że lepiej mieć znajomego wujka, który da wymarzoną posadkę {sic!}. Na jej pytanie, czy spotkałem się z przypadkiem, gdzie ktoś - komuś załatwił pracę, aż wybuchłem śmiechem, bo inaczej musiałbym jej przywalić jakimś ciężkim przedmiotem. (czy ona jest w ogóle przytomna, czy jej płacą za bycie pożyteczną idiotką, za robienie z siebie i z ludzi klaunów?). Na sam koniec, wręczyła mi tzw. plan działania (pomocy osobie bezrobotnej - IPD) - stwierdzając, że jeśli nie znajdę pracy, po upływie wyznaczonego na dany plan - terminu, wówczas..."nic nie będzie" :!: I niech to będzie najlepsze podsumowanie spotkania z Panią doradczynią zawodową...
edit:
Trudno będzie jeden post, pod drugim.
Więc chyba można zacząć, bo widzę, że nikt nie jest zbytnio zainteresowany tematem, oczywiście z tych osób, których dane zagadnienie w ogóle dotyczy.
Po zrobieniu mgr, nie przyjęli mnie za pierwszym razem na studia doktoranckie. Wiadomo, iż dla każdego kto ma jakiekolwiek ambicje, związane z podjęciem nauki jest to pewnego rodzaju policzek. No, ale dobra - minął miesiąc, drugi i trzeba było iść się zarejestrować do PUP (dupy), bo jeśli nie praca (szczerze mówiąc z góry wiedziałem, że w kwestii jej znalezienia, oni mi nie pomogą), to chociaż łaskawie zapewnią to ubezpieczenie zdrowotne. Jedna, druga, trzecia wizyta kontrolna i oczywiście nic. Więc jaśnie państwo zgodnie z ich standardową procedurą, postanowiło skierować mnie do tzw. doradcy zawodowego. Ja naprawdę staram się być osobą tolerancyjną, dla wielu postaw ludzkich, ale z takim chamstwem, czy idiotyzmem połączonym z totalnym brakiem poszanowania drugiego człowieka jak w PUP, nie spotkałem się chyba jeszcze nigdzie indziej. Doświadczyłem tego wszystkiego zarówno na własnej skórze, jak będąc obserwatorem innych osób, będących klientami tego tfuu urzędu i nie sposób było przejść nad tym wszystkim, do porządku dziennego. Przechodząc jednak do meritum sprawy.
Mimo, iż na wyznaczoną wizytę, stawiłem się punktualnie, musiałem poczekać blisko godzinę, aż łaskawie ściągną kogoś w dane miejsce, ponieważ stanowisko, przy którym miałem się zameldować - było puste. Na wcześniejszej wizycie kontrolnej, poinformowano mnie, iż numerek z maszyny nie jest konieczny, ponieważ wizyta z doradcą jest ustalona na daną godzinę, tylko i wyłącznie dla mnie. Tymczasem "wielka Pani doradca" - nie raczyła nawet przeprosić za swoją nieobecność i spóźnienie (za sam fakt, iż niepotrzebnie czekałem, skoro mógłbym przyjść tą godzinę później). Za to, oczywiście nie omieszkała naskoczyć na mnie już na dzień dobry, że tego zasranego numerka nie wyciągnąłem. Mojego tłumaczenia już nie słuchała, tylko zaczęła grzebać w papierach. Więc jej pierwsze pytanie - łatwe, aż do bólu do przewidzenia, brzmiało: W jakim zawodzie Pan chciałby pracować?
Więc wymieniłem wszystkie możliwe instytucje, które w jakimś stopniu są zgodne z moim wykształceniem, pokazałem jej nawet swój suplement dyplomu itd, na który nawet nie raczyła zerknąć. Zapadła chwila ciszy. Ona pisała jakieś tam swoje urzędnicze dyrdymały na kompie, drukowała tony jakże potrzebnych dokumentów, dotyczących mojej osoby, aby już po chwili przystąpić do totalnego ataku, niczym Niemcy w półfinale ostatnich MŚ. Więc na sam początek, trzeba było w pogardliwym tonie sobie, podrwić z sensu wybranego przeze mnie - kierunku humanistycznego. Ta osoba sprawiała wrażenie, kogoś co najmniej niezrównoważonego emocjonalnie, co chwila sama sobie przecząc, w podstawowych sprawach. Najpierw stwierdzając, że przecież nie mogę iść szukać pracy, przy grabieniu liści, czy na spawacza, aby po chwili dodać, że trzeba zacząć od czegokolwiek, nawet od roznoszenia ulotek, czy wolontariatu {sic!}. Bez problemu, potrafiła ocenić w sposób negatywny moją osobę i sposób podejścia do poszukiwania pracy, nie mając nawet bladego pojęcia o mojej sytuacji osobistej, czy zdrowotnej. Uznała, iż w rzeczywistości w cwany sposób, wymiguje się od pracy. Jednak prawdziwy popis dała już w momencie, gdy wspomniałem jak zwalnianym stoczniowcom, tacy urzędasy jak ona, proponowali - przyuczenie się na fryzjera dla psów itp (więc część z nich, postanowiła wyjechać). "Doradca" uznała, że kilka mln ludzi, którzy wylecieli za chlebem, za granicę, to głównie skończeni nieudacznicy i, że nie jest to moja sprawa. Następnie raczyła dodać, iż zupełnie nic nie umiem, po swoich studiach i nie dziwi się, że różni pracodawcy nie odpisują na moje CV, bo nie mam żadnych kwalifikacji (WTF? A czy ja chciałem być od razu Prezesem, czy Prezydentem? Otóż ja chciałem na początek, podjąć właśnie cokolwiek, a na stróża, czy roznoszenie ulotek, to rzeczywiście, trzeba mieć takie wysokie kwalifikacje, że hohoho...). Kolejnym jej popisem intelektualnym, było zaprzeczenie samej sobie, gdy najpierw stwierdziła, iż rzekomo w dzisiejszych czasach - wszystko trzeba sobie samemu załatwić, gdyż tylko i wyłącznie za komuny, było tak, żeby ktoś Panu - coś załatwił...Natomiast przy samym końcu, tej jakże pasjonującej rozmowy uznała, że lepiej mieć znajomego wujka, który da wymarzoną posadkę {sic!}. Na jej pytanie, czy spotkałem się z przypadkiem, gdzie ktoś - komuś załatwił pracę, aż wybuchłem śmiechem, bo inaczej musiałbym jej przywalić jakimś ciężkim przedmiotem. (czy ona jest w ogóle przytomna, czy jej płacą za bycie pożyteczną idiotką, za robienie z siebie i z ludzi klaunów?). Na sam koniec, wręczyła mi tzw. plan działania (pomocy osobie bezrobotnej - IPD) - stwierdzając, że jeśli nie znajdę pracy, po upływie wyznaczonego na dany plan - terminu, wówczas..."nic nie będzie" :!: I niech to będzie najlepsze podsumowanie spotkania z Panią doradczynią zawodową...
Ostatnio zmieniony 27 października 2014, 12:11 przez Lucas87, łącznie zmieniany 1 raz.
- Lucas87
- Juventino
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
- Posty: 2035
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
I jeszcze w skrócie, inna historyjka (spośród dziesiątek, których byłem świadkiem). W roli głównej - pewien koleś, który prowadził tzw. "kurs pomocy w aktywnym poszukiwaniu pracy". Nie muszę dodawać, że pomógł on tym wszystkim ludziom tyle co nic (za to, za samą pochwałę samego siebie, że niby pomógł osobie, która 20 lat nie pracowała, po 8 miesiącach wrócić do pracy - należy mu się co najmniej Nagroda Nobla ), a jego porady były tak bardzo cenne i wyczerpujące, że każdy chyba więcej wyczytał w necie (jak to mówią, nie potrzeba radcy, jak się komuś srać chcy...). Tylko w paru słowach o pewnym incydencie. Ten 30- paro letni goguś w obecności wszystkich, skrzyczał i wyśmiał - blisko 60-letniego mężczyznę (więc spokojnie mógłby być dla niego ojcem), gdy ten przyniósł mu zwolnienie lekarskie, mające usprawiedliwić jego dni nieobecności na kursie. Powiedział coś mniej więcej w stylu: że to zbyt długi okres, że nie obchodzą go jego choroby, ani to, że jego żona leży w szpitalu itp. :!:
Następnie śmiejąc się chłopu, prosto w twarz, stwierdził, iż nie zaliczy mu kursu i na pewien czas zostanie, przez niniejszy fakt - wykreślony z pośredniaka. Co więcej dodał, że chłopina powinien się cieszyć, gdyż nie powinien go nawet wpuszczać do środka w ten ostatni dzień i nie wpisywać mu obecności...Na zakończenie kursu, coś jeszcze nasz super "radca" bąknął pod nosem, iż tyle dobrego państwo robi dla ludzi, a ofermy nie potrafią korzystać...Przed rozpoczęciem tego kursu, rozmawiałem z tym gnojem i był wątek, że jakaś pani zmarła i gdzieś zwolniło się miejsce pracy...W momencie, gdy to powiedziałem, ten koleś się zaśmiał, co mnie utwierdza, że nie ma on wszystkich w rodzinie, po kolei...Spotkałem jeszcze również, pewien czas temu, tego biednego, poniżonego człowieka w tramwaju, dosłownie wypłakiwał się mi w rękaw...Obraz nędzy i rozpaczy, a państwo urzędnicy jeszcze przyczynili się do jego upadku.
A i jeszcze jedno: Ci idioci zmienili sposób, podochodzenia do stanowisk (numerki, nie w kolejności jak kto przyjdzie, tylko alfabetycznie jakieś np. literka X, do nazwisk rozpoczynających się na literę A,B,C,D itd), a ponadto uznając, iż szkoda czasu na osobiste wizyty kontrolne bezrobotnych, więc postanowili tylko dzwonić, lub mailować. I stało się tak, że jeszcze w sierpniu tego roku, zadzwoniła do mnie, ta sama super Pani doradca, którą opisywałem w poście powyżej. I jakie obłudne gratulacje były z jej strony, że się dostałem na doktoranckie, w rzeczywistości, aż piała z zachwytu zapraszając mnie na wyrejestrowanie się.
Podsumowując krótko: Jeśli mi tylko zdrowie pozwoli, chociaż trochę (a po kolejnych studiach, również nie znajdę nic konkretnego w tym kraju), pozostanie mi tylko wyjazd, za granicę, do swojej dziewczyny i to definitywny. Dołączę do tych kilku mln. "nieudaczników", nie doceniających, że tyle dobra dzieje się w naszym - rządzonym przez "obóz miłości" - kraju, którzy wolą poniewierać się po świecie, bo są po prostu, (zdaniem państwa z urzędu pracy) - <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>. Tylko tyle i aż tyle....Pozdrawiam
Następnie śmiejąc się chłopu, prosto w twarz, stwierdził, iż nie zaliczy mu kursu i na pewien czas zostanie, przez niniejszy fakt - wykreślony z pośredniaka. Co więcej dodał, że chłopina powinien się cieszyć, gdyż nie powinien go nawet wpuszczać do środka w ten ostatni dzień i nie wpisywać mu obecności...Na zakończenie kursu, coś jeszcze nasz super "radca" bąknął pod nosem, iż tyle dobrego państwo robi dla ludzi, a ofermy nie potrafią korzystać...Przed rozpoczęciem tego kursu, rozmawiałem z tym gnojem i był wątek, że jakaś pani zmarła i gdzieś zwolniło się miejsce pracy...W momencie, gdy to powiedziałem, ten koleś się zaśmiał, co mnie utwierdza, że nie ma on wszystkich w rodzinie, po kolei...Spotkałem jeszcze również, pewien czas temu, tego biednego, poniżonego człowieka w tramwaju, dosłownie wypłakiwał się mi w rękaw...Obraz nędzy i rozpaczy, a państwo urzędnicy jeszcze przyczynili się do jego upadku.
A i jeszcze jedno: Ci idioci zmienili sposób, podochodzenia do stanowisk (numerki, nie w kolejności jak kto przyjdzie, tylko alfabetycznie jakieś np. literka X, do nazwisk rozpoczynających się na literę A,B,C,D itd), a ponadto uznając, iż szkoda czasu na osobiste wizyty kontrolne bezrobotnych, więc postanowili tylko dzwonić, lub mailować. I stało się tak, że jeszcze w sierpniu tego roku, zadzwoniła do mnie, ta sama super Pani doradca, którą opisywałem w poście powyżej. I jakie obłudne gratulacje były z jej strony, że się dostałem na doktoranckie, w rzeczywistości, aż piała z zachwytu zapraszając mnie na wyrejestrowanie się.
Podsumowując krótko: Jeśli mi tylko zdrowie pozwoli, chociaż trochę (a po kolejnych studiach, również nie znajdę nic konkretnego w tym kraju), pozostanie mi tylko wyjazd, za granicę, do swojej dziewczyny i to definitywny. Dołączę do tych kilku mln. "nieudaczników", nie doceniających, że tyle dobra dzieje się w naszym - rządzonym przez "obóz miłości" - kraju, którzy wolą poniewierać się po świecie, bo są po prostu, (zdaniem państwa z urzędu pracy) - <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>. Tylko tyle i aż tyle....Pozdrawiam
- gregor_g4
- Juventino
- Rejestracja: 14 października 2003
- Posty: 1356
- Rejestracja: 14 października 2003
Ja nie znam nikogo, kto znalazłby pracę za pośrednictwem PUP i dla mnie to logiczne jest, że jak chcesz znaleźć to idź wszędzie byle nie tam
Z tego co widzę doświadczeń nie masz miłych, pewnie wiele zależy od miasta i od tego na kogo się trafi. Ja zarejestrowany byłem pare lat. Raczej wspominam dobrze ten okres z jakimś większym chamstwem się nie spotkałem, po prostu szedłem co miesiąc odchaczyć spotkanie i zawijka do domu. Na pytanie w jakim zawodzie szukam pracy odpowiadałem krótko, że nie szukam i miałem spokój.
Raz dała mi babka jakiś numer tel. do gościa co to niby miał mnie zatrudnić, mówie zadzwonie a co mi tam ale już się okazało że jakiś szczęśliwiec trafił na moje miejsce
Lepsza historia była z moją rejestracją w PUP. Skończyłem studia, do pracy się nie palliło a o PUP i ubezpieczeniu nie pomyślałem... zarejestrowałem się po roku, a 4 dni później leżałem już w szpitalu przez ok 14 dni, także trochę farta miałem bo pare tysi zaoszczędziłem.
Jeśli chodzi o pracę to zdecydowanie odradzam tam szukać, z tego co wiem, to sporo osób idzie tam głównie po kursy różnego rodzaju robione za darmo bądź za śmieszne pieniądze. I wg mnie to jest akurat dobra strona tej śmiesznej instytucji.
Moja przygoda z PUP zakończyła się ponad rok temu, wziąłem dotacje na start działalności. Kwota śmieszna ok 21tys a biurokracji przy tym jakby mi bańke dawali conajmniej
Z tego co widzę doświadczeń nie masz miłych, pewnie wiele zależy od miasta i od tego na kogo się trafi. Ja zarejestrowany byłem pare lat. Raczej wspominam dobrze ten okres z jakimś większym chamstwem się nie spotkałem, po prostu szedłem co miesiąc odchaczyć spotkanie i zawijka do domu. Na pytanie w jakim zawodzie szukam pracy odpowiadałem krótko, że nie szukam i miałem spokój.
Raz dała mi babka jakiś numer tel. do gościa co to niby miał mnie zatrudnić, mówie zadzwonie a co mi tam ale już się okazało że jakiś szczęśliwiec trafił na moje miejsce
Lepsza historia była z moją rejestracją w PUP. Skończyłem studia, do pracy się nie palliło a o PUP i ubezpieczeniu nie pomyślałem... zarejestrowałem się po roku, a 4 dni później leżałem już w szpitalu przez ok 14 dni, także trochę farta miałem bo pare tysi zaoszczędziłem.
Jeśli chodzi o pracę to zdecydowanie odradzam tam szukać, z tego co wiem, to sporo osób idzie tam głównie po kursy różnego rodzaju robione za darmo bądź za śmieszne pieniądze. I wg mnie to jest akurat dobra strona tej śmiesznej instytucji.
Moja przygoda z PUP zakończyła się ponad rok temu, wziąłem dotacje na start działalności. Kwota śmieszna ok 21tys a biurokracji przy tym jakby mi bańke dawali conajmniej
- Lucas87
- Juventino
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
- Posty: 2035
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
Ooo przynajmniej ktoś odpisał, to fajnie
Co tylko potwierdza, że ta instytucja powinna zniknąć z powierzchni ziemi. No, nie wiem czy to wszystko o czym piszemy, zależy to od miasta, ale z tego co piszesz wynikało by, że lepiej w stosunku do nich przyjąć postawę lekceważącą, niż sugerowanie, że chce się cokolwiek zmienić we własnym podejściu, do poszukiwania pracy.gregor_g4 pisze:Ja nie znam nikogo, kto znalazłby pracę za pośrednictwem PUP i dla mnie to logiczne jest, że jak chcesz znaleźć to idź wszędzie byle nie tam
Więc dziękuj Bogu i pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia w zrobieniu dobrego interesu i dużej kasy. :-Dgregor_g4 pisze:Moja przygoda z PUP zakończyła się ponad rok temu, wziąłem dotacje na start działalności. Kwota śmieszna ok 21tys a biurokracji przy tym jakby mi bańke dawali conajmniej
- mateo369
- Juventino
- Rejestracja: 18 lutego 2006
- Posty: 1861
- Rejestracja: 18 lutego 2006
Krążą legendy, że PUP kiedykolwiek komukolwiek znalazł pracę, ale to tylko legendy.
PUP z praktycznego punktu widzenia jest tylko i wyłącznie po to, żeby każdy bezrobotny swój status mógł potwierdzić oficjalnie, co z kolei jest konieczne do uzyskania np. zasiłku dla bezrobotnych. Choćby dlatego, mimo totalnej bezsensowności działania tego "urzędu", musi on istnieć. Choć podkreślam, że można się tam iść rejestrować tylko w celu chęci uzyskania "kuronia" a nie znalezienia pracy. To jest Polska właśnie, tego nie ogarniesz i za to ją kocham i nigdy nie opuszczę
PUP z praktycznego punktu widzenia jest tylko i wyłącznie po to, żeby każdy bezrobotny swój status mógł potwierdzić oficjalnie, co z kolei jest konieczne do uzyskania np. zasiłku dla bezrobotnych. Choćby dlatego, mimo totalnej bezsensowności działania tego "urzędu", musi on istnieć. Choć podkreślam, że można się tam iść rejestrować tylko w celu chęci uzyskania "kuronia" a nie znalezienia pracy. To jest Polska właśnie, tego nie ogarniesz i za to ją kocham i nigdy nie opuszczę
"Freddy believes if a fridge falls in front of you, it's your job to get out of its way. I believe it's the fridge's job to get out of mine." - Frank Underwood
- Ouh_yeah
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 06 sierpnia 2010
- Posty: 7749
- Rejestracja: 06 sierpnia 2010
Ja z okresu mojego zarejestrowania w pupie, zapamiętałem tylko 40 tysięcy papierków, i wpisywanie w każdym tego samego: pesel, adres, wykształcenie, doświadczenie, branża w jakiej chciałbym pracować, a panienki, które mnie obsługiwały za każdym razem się o to pytały, choć wyciągały sobie moją teczkę i tam to wszystko miały pod nosem. Przez kilka miesięcy dostawałem oferty, które sam widziałem na stronie internetowej dzień lub dwa wcześniej, i które oczywiście były kiepskie i nieaktualne. Pracodawca zwykle się dziwił, że do niego dzwonię, skoro już tydzień temu kogoś przyjął i zgłosił to do urzędu.
Najlepsza była firma, o której niczego nie mogłem znaleźć, a PUP dał mi tylko kontakt mailowy z jakimś dziwnym adresem. Wysłałem maila i nigdy nie dostałem odpowiedzi.
Nigdy też nie zapomnę, że kiedy wspomniałem o innym kierunku studiów, który zacząłem, po semestrze mi się odechciało i tyle mnie widzieli, pani z pupu stwierdziła, że muszę jej przynieść papier na to, że faktycznie mnie skreślili z listy, bo bez tego mi nie uwierzy. Do dziś nie wiem, po co jej to było, skoro nigdzie tego nie wpisałem.
Najlepsza była firma, o której niczego nie mogłem znaleźć, a PUP dał mi tylko kontakt mailowy z jakimś dziwnym adresem. Wysłałem maila i nigdy nie dostałem odpowiedzi.
Nigdy też nie zapomnę, że kiedy wspomniałem o innym kierunku studiów, który zacząłem, po semestrze mi się odechciało i tyle mnie widzieli, pani z pupu stwierdziła, że muszę jej przynieść papier na to, że faktycznie mnie skreślili z listy, bo bez tego mi nie uwierzy. Do dziś nie wiem, po co jej to było, skoro nigdzie tego nie wpisałem.
- Lucas87
- Juventino
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
- Posty: 2035
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
Tak, ale najpierw jeszcze musi przysługiwać ten zasiłek - danemu bezrobotnemu.mateo369 pisze: PUP z praktycznego punktu widzenia jest tylko i wyłącznie po to, żeby każdy bezrobotny swój status mógł potwierdzić oficjalnie, co z kolei jest konieczne do uzyskania np. zasiłku dla bezrobotnych.
Pewnie :!: Jeśli pisałbyś to na serio, wówczas nie wiem, czy ganić za szaleństwo, czy podziwiać za stalowe nerwymateo369 pisze: To jest Polska właśnie, tego nie ogarniesz i za to ją kocham i nigdy nie opuszczę
Noo poruszyłeś bardzo ważną kwestię, dotyczącą organizacji Pup. Na ten temat, mógłbym walnąć jeszcze dłuższego posta, ale daruje wszystkim tą wątpliwą przyjemność, bo szkoda naszego zdrowia i każdy z nas, dobrze wie, w jakim kraju żyje. Przypomniała mi się tylko rozmowa z Panią z IPNU, która powiedziała mi, iż podobno wcześniej - pośredniak przysyłał, im na staż (na stanowiska historyka, lub archiwisty, rzecz jasna) - matematyków, chemików, biologów i jasna cholera wie, kogo jeszcze. Niby, wcale nie było historyków, chętnych na staż, natomiast inni byli. Cudownym trafem, teraz nagle przysłali od razu kilkunastu na dwa miejscaOuh_yeah pisze:
No, ale wiedząc jakich fachowców mamy w rządzie (przeważnie zajmujących się resortami o których nie mają bladego pojęcia, np. politolog od transportu i gospodarki morskiej, teraz jakaś tam katechetka od spraw wewnętrznych itp, więc pośredniak, również chce trzymać poziom :rotfl: ) - to chyba nas nie powinno już nic dziwić
- mateo369
- Juventino
- Rejestracja: 18 lutego 2006
- Posty: 1861
- Rejestracja: 18 lutego 2006
Jasne, że pisałem na serio. Po prostu mam luźne podejście do wszelkiego rodzaju urzędów. Staram się ich unikać a gdy już muszę się do któregoś wybrać, to wychodzę z założenia, że ci wszyscy ludzie tam pracujący pracują dla mnie i za moje pieniądze dlatego nie pozwolę siebie zbywać, a już tym bardziej pozwalać sobie na aroganckie zachowanie z ich strony, co często jest normą.Lucas87 pisze:Pewnie :!: Jeśli pisałbyś to na serio, wówczas nie wiem, czy ganić za szaleństwo, czy podziwiać za stalowe nerwymateo369 pisze: To jest Polska właśnie, tego nie ogarniesz i za to ją kocham i nigdy nie opuszczę
W Polsce jest tyle chorych instytucji, przepisów, norm etc. i paradoksalnie chyba właśnie za to m.in. ten kraj tak kocham. Po prostu wychodzę z założenia, że żeby coś osiągnąć, to trzeba o to walczyć (a przynajmniej starać się) samemu a nie patrzeć na innych i ciągle narzekać. Ktoś powie, że to tylko głupie frazesy. Dla mnie zdecydowanie większą głupotą jest to ciągłe psioczenie jak to u nas nie jest źle i nie ma pracy, bo to większe brednie, niż wypowiedzi Macierewicza i Niesiołowskiego razem wzięte.
"Freddy believes if a fridge falls in front of you, it's your job to get out of its way. I believe it's the fridge's job to get out of mine." - Frank Underwood
- Lucas87
- Juventino
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
- Posty: 2035
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
No i proszę bardzo, niespodziewanie w ankiecie - przewagę (nieznaczną, ale jednak), osiągnęła odpowiedź na TAK.
Taki sposób podejścia do zwykłych ludzi,ze strony tzw. "urzędasów" - oczywiście nie jest jakimś niesamowitym, ryzykownym szaleństwem, tylko świadomym krokiem. Oni doskonale zdają sobie sprawę, że pośredniaka w celu pomocy - nie odwiedzi synalek, czy córeczka sędziego, prokuratora, adwokata, prezesa banku, posła RP itp. Więc co im może zrobić, zwykły szary człowiek? Nic, nawet regularne nagłaśnianie w TV, gówno pomoże, to "państwo w państwie", trzyma się dobrze - podobnie jak np. ZUS.
Też miałem luźne, dokąd los mnie z nimi, nie połączył. Teraz wolę, już nie oglądać ich do końca życia, na swoje oczy. :twisted:mateo369 pisze:Po prostu mam luźne podejście do wszelkiego rodzaju urzędów
I w tym miejscu, również masz dużo racji. Trzeba jednak pamiętać, że nie każdy jest taki sprytny jak np. Ty i nie każdy jest tak nieustępliwy w dążeniu do celu jak ja...Są ludzi chorzy i słabi (choć nie zawsze musieli tacy być), którzy kiedyś mogli przecież ciężko pracować, aby ten kraj w ogóle funkcjonował. Dziś z różnych przyczyn mogą być na marginesie, co państwa urzędników, nie tylko, że nie obchodzi, lecz jeszcze śmieszy (przykład sposobu potraktowania - mężczyzny w dość podeszłym wieku, który przytoczyłem w drugim poście - pasuje do tej tezy, jak najlepiej).mateo369 pisze:Po prostu wychodzę z założenia, że żeby coś osiągnąć, to trzeba o to walczyć (a przynajmniej starać się) samemu a nie patrzeć na innych i ciągle narzekać.
Taki sposób podejścia do zwykłych ludzi,ze strony tzw. "urzędasów" - oczywiście nie jest jakimś niesamowitym, ryzykownym szaleństwem, tylko świadomym krokiem. Oni doskonale zdają sobie sprawę, że pośredniaka w celu pomocy - nie odwiedzi synalek, czy córeczka sędziego, prokuratora, adwokata, prezesa banku, posła RP itp. Więc co im może zrobić, zwykły szary człowiek? Nic, nawet regularne nagłaśnianie w TV, gówno pomoże, to "państwo w państwie", trzyma się dobrze - podobnie jak np. ZUS.
- LordJuve
- Juventino
- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 4162
- Rejestracja: 26 maja 2005
Skoro nic nie można zrobić, to po co o tym dyskutować?Lucas87 pisze: Więc co im może zrobić, zwykły szary człowiek? Nic, nawet regularne nagłaśnianie w TV, gówno pomoże, to "państwo w państwie", trzyma się dobrze - podobnie jak np. ZUS.
- Lucas87
- Juventino
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
- Posty: 2035
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
Hmm, no równie dobrze, ze sformułowanym w ten sposób pytaniem, trudności mógłby mieć sam Mistrz Sokrates, to co dopiero jaLordJuve pisze:Skoro nic nie można zrobić, to po co o tym dyskutować?Lucas87 pisze: Więc co im może zrobić, zwykły szary człowiek? Nic, nawet regularne nagłaśnianie w TV, gówno pomoże, to "państwo w państwie", trzyma się dobrze - podobnie jak np. ZUS.
Ja mogę odpowiedzieć w taki sposób. Dzięki temu, że np. czytasz lub oglądasz różnego rodzaju źródła informacji, sam dyskutujesz lub słuchasz rozmów innych - masz możliwość wyrobienia sobie własnego zdania, np. na temat tego co stało się w Katyniu w 1940 roku. A przecież tragedii ludzkiej, która się tam wydarzyła - nie zapobiegniesz, ani Ty, ani nikt inny na świecie, ponieważ umiejętność cofania się w czasie, jak dotąd - możemy zaobserwować, co najwyżej w bajkach, filmach typu science fiction, ewentualnie w Świecie wg. Kiepskich. Tylko co by było, gdyby nie dyskusje, różnego rodzaju źródła informacji na temat mordu katyńskiego? Otóż mogłaby zostać przyjęta nawet tak kosmiczna teza, iż ludzie tworzący, naszą przedwojenną elitę - sami tam poszli, następnie sami się zastrzelili i jeszcze może na sam koniec sami się zakopali (tak kuriozalne wrażenie powstało, np. słuchając wyjaśnień dotyczących śmierci Olewnika), a wtedy Ty, ja i miliony ludzi, by w to uwierzyli. I nic dziwnego, że wszyscy (albo chociaż zdecydowana większość) mogliby uwierzyć w tego typu idiotyczną tezę, ponieważ jeśli nie byłoby żadnych innych opinii, nie istniały by konkretne źródła informacji, etc - wówczas nie byłoby żadnego innego punktu odniesienia :!:
Ale jak to wszystko ma się do PUP? Otóż już troszkę wyświetleń, w tymże temacie widzę. Jeśli chociaż część ludzi, zerknie na to, co w nim napisałem (lub moi rozmówcy) i dzięki temu będzie wiedziała, na co być przygotowanym przed wizytą w PUP (rzecz jasna, chodzi mi głównie o osoby, które jeszcze nie były tam zarejestrowane, lecz mogą być kiedyś do tego {odpukać} zmuszone) i co ważniejsze umieć sobie poradzić z niezręczną sytuacją - to już będzie coś. Wiadomo, że nie zmienimy, sposobu funkcjonowania urzędów, a tym bardziej wymiaru sprawiedliwości w III RP (na to potrzeba by również zmiany, naszego fatalnego położenia w polityce międzynarodowej). Ale możemy chociaż, zwiększać świadomość ludzką o różnego rodzaju problemach. I jednak, po kilku wpisach moich rozmówców, mam wrażenie, że przykłady, o których wspomniałem w swoim skromnym temacie - były dla nich czymś nowym. Dlatego może zabrzmieć to trywialnie, ale zgodnie z tytułem programu Jana Pośpieszalskiego - Warto rozmawiać Taka, wydawałoby się średnio potrzebna wiedza, może nie raz, pomóc w uniknięciu niepotrzebnych nerw i problemów. Tak samo również - jak nikt nie wmówi nam, że PUP jest super, tylko bezrobotni są głupi, a czarne jest białe etc.
- gregor_g4
- Juventino
- Rejestracja: 14 października 2003
- Posty: 1356
- Rejestracja: 14 października 2003
to po co dyskutujesz na tym forum, na temat Juve - składów, transferów, taktyki itp...LordJuve pisze:Skoro nic nie można zrobić, to po co o tym dyskutować?Lucas87 pisze: Więc co im może zrobić, zwykły szary człowiek? Nic, nawet regularne nagłaśnianie w TV, gówno pomoże, to "państwo w państwie", trzyma się dobrze - podobnie jak np. ZUS.
- LordJuve
- Juventino
- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 4162
- Rejestracja: 26 maja 2005
No widzisz, moim zdaniem w przypadku PUPu można coś zrobić. W przypadku tzw. "państwa w państwie" także. Odnosiłem się do tych zagadnień w moim, iście sokratejskim, pytaniu.gregor_g4 pisze:to po co dyskutujesz na tym forum, na temat Juve - składów, transferów, taktyki itp...LordJuve pisze:Skoro nic nie można zrobić, to po co o tym dyskutować?Lucas87 pisze: Więc co im może zrobić, zwykły szary człowiek? Nic, nawet regularne nagłaśnianie w TV, gówno pomoże, to "państwo w państwie", trzyma się dobrze - podobnie jak np. ZUS.
Natomiast jeżeli muszę już "odbić piłeczkę": nie dyskutuję na temat składów Juventusu, transferów czy taktyk, a fakt, że nic nie mogę z tym zrobić, jest jedną z przyczyn mojego milczenia w tej tematyce.
Chociaż muszę przyznać, że pewnie zdarzyło mi się parę razy poruszyć powyższą problematykę, ale kiedy i dlaczego? Nie pamiętam. To chyba dobrze podsumowuje mój stosunek do przytoczonych przez Ciebie zagadnień.
Juventus to dla mnie przede wszystkim emocje. Ostatnimi laty więcej tych negatywnych niż pozytywnych, ale z jakiegoś powodu wolę, żeby były niż żeby ich nie było.
Natomiast na forumowe deliberacje szkoda czasu.
- Lucas87
- Juventino
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
- Posty: 2035
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013
W takim razie zamieniamy się w słuch. Chodzi mi oczywiście o propozycje tego co zwykli ludzie (nie rząd) mogliby zrobić, aby zmienić postępowanie urzędasów i sposób funkcjonowania ,chociażby tej jednej - omawianej instytucji. Tylko nie pisz przypadkiem, że wszyscy zdolni do pracy w wieku od 18 do 67 lat, powinni na złość Zusowi i Pup - wyjechać z kraju, albo, że trzeba podpalić budynek PUPU etc. Lordzie, jeśli wypunktujesz przynajmniej kilka sposobów, które zadowolą, chociażby tzw. większość zwykłą, która udziela się na niniejszym forum - wówczas śmiało będzie można Cię ogłosić geniuszem do potęgi entej.LordJuve pisze:No widzisz, moim zdaniem w przypadku PUPu można coś zrobić. W przypadku tzw. "państwa w państwie" także. Odnosiłem się do tych zagadnień w moim, iście sokratejskim, pytaniu.
- LordJuve
- Juventino
- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 4162
- Rejestracja: 26 maja 2005
Ehh, a kto mi za to zapłaci?Lucas87 pisze:W takim razie zamieniamy się w słuch. Chodzi mi oczywiście o propozycje tego co zwykli ludzie (nie rząd) mogliby zrobić, aby zmienić postępowanie urzędasów i sposób funkcjonowania ,chociażby tej jednej - omawianej instytucji. Tylko nie pisz przypadkiem, że wszyscy zdolni do pracy w wieku od 18 do 67 lat, powinni na złość Zusowi i Pup - wyjechać z kraju, albo, że trzeba podpalić budynek PUPU etc. Lordzie, jeśli wypunktujesz przynajmniej kilka sposobów, które zadowolą, chociażby tzw. większość zwykłą, która udziela się na niniejszym forum - wówczas śmiało będzie można Cię ogłosić geniuszem do potęgi entej.
Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Nie uważam, że zmiana może mieć charakter rewolucyjny, to raczej będzie powolna ewolucja, ale jestem też daleki od takiej postawy jak Twoja, czyli: nic nie da się zrobić!
Kilka propozycji na szybko:
1) Zwiększanie świadomości społecznej na temat praw i przywilejów obywatelskich. Mogą to robić, i robią, organizacje pozarządowe. Czyli forma samoorganizacji społecznej.
2) Intensyfikacja działalności biur Rzeczników (Praw Obywatelskich, Praw Dziecka, Praw Pacjenta). Zgłaszanie takich spraw jak opisana przez Ciebie do odpowiednich instytucji.
3) Zwiększenie czy też poprawienie mechanizmów kontroli społecznej nad pracą urzędników.
4) Lobbowanie na rzecz zmiany obowiązującego paradygmatu: urzędnik nie jest reprezentantem władzy (w domyśle posiada część tej władzy - domena PRLu), ale usługodawcą, który świadczy usługę administracyjną. Każdy w miarę swoich możliwości.
5) Lobbowanie na rzecz zmian w Kodeksie Postępowania Administracyjnego. Jw.
6) Wykorzystanie nowoczesnych technologii, czyli robienie czegoś takiego online i na większą skalę: http://www.olsztyn.com.pl/artykul,ocen- ... ,4680.html Można też w formie bardziej tradycyjnej, poprzez ankiety.
Generalnie każdy może coś zrobić. Jedni mają większe możliwości, inni mniejsze.
Natomiast jeśli szukasz uniwersalnego rozwiązania, to powiem wprost: nie ma takiego. Zagadnienie jest złożone.