Sport a wnioskowanie statystyczne
: 13 grudnia 2009, 18:16
Czytając Wasze komentarze do ostatnich wydarzeń na boisku postanowiłem napisać kilka słów o wnioskowaniu statystycznym. Może to nie brzmi dla części z Was zbyt zachęcająco, ale mimo to zachęcam wszystkich do przeczytania i ewentualnej dyskusji na ten temat, bo to naprawdę ważna w sporcie sprawa.
Zaczynam od pytania: czy sądzicie, że w piłce nożnej mają znaczenie umiejętności piłkarzy? To pytanie jest zdecydowanie retoryczne i wszyscy z pewnością odpowiedzą na nie twierdząco. Teraz drugie pytanie: czy myślicie, że ma znaczenie szczęście? Tutaj odpowiedzi mogą się już różnić; niektórzy z Was poproszą o definicję, zapytają: co to takiego szczęście? Jak to interpretować?
Różnorako. Na przykład: jeśli przed ważnym meczem jakiś zawodnik złapie na treningu kontuzję, to to jest element szczęścia w piłce. Ale nie tylko to. Choćby oddawanie strzałów przez napastników: jeśli ustawimy zawodnika w danej pozycji i każemy mu wykonać rzut wolny (lub karny) bezpośredni, to na pewno jakiś procent strzałów trafi do siatki, a inne albo zostaną zatrzymane przez bramkarza albo miną słupek czy trafią w mur. To nie jest kwestia tego, że zawodnik bardziej stara się przy rzucie wolnym, po którym piłka trafia do siatki. Po prostu on z takiego miejsca boiska strzeli średnio np. 17% bramek, taki jest rozkład prawdopodobieństwa trafienia gola (w tym wypadku mający dwie wartości, gol lub brak gola z prawdopodobieństwem 17% i 83%).
Oczywiście nigdy nie znamy dokładnej bramkostrzelności naszych zawodników, zresztą z pewnością zmienia się ona w zależności od jednorazowej dyspozycji, warunków atmosferycznych i tak dalej. Gdybyśmy mogli z nieskończoną dokładnością ocenić jak dobrzy w danych piłkarskich umiejętnościach (oddawanie strzału, kiwanie, odbieranie piłki itd.) są zawodnicy, moglibyśmy zawsze wystawić optymalny skład i dokonać idealnych transferów. Ale to utopia. Piłka nożna to -- jak każdy chyba sport -- gra niepełnej informacji.
Co to właściwie znaczy: niepełnej informacji? Nie możemy zmierzyć linijką czy innym urządzeniem bramkostrzelności naszych bohaterów. Ale oglądając mecze możemy co nieco na temat ich gry odczytać. Ale co my robimy? Załóżmy, że dany piłkarz (weźmy z jakichś bliżej nieokreślonych powodów... Diego) wykonuje (weźmy z jakichś bliżej nieokreślonych powodów...) rzut karny. Czy jeśli trafi to jest świetny, a jeśli spudłuje to jest frajerem? Nie. Każdy piłkarz w danym momencie i w danych warunkach (takich jak sytuacja psychiczna spowodowana presją, jakość bramkarza przeciwnika, śliskość nawierzchni, brak lub obecność światła laserowego w oczach i tym podobne) ma określony procent trafionych rzutów karnych. Może to być np. 80%. Jeśli trafi, to fajnie, bo powinien 4 na 5 karnych trafić, więc zazwyczaj trafi. Ale jeśli nie trafi, to znaczy to tylko i wyłącznie tyle, że jesteśmy po tej gorszej stronie statystyki. Raz na pięć razy w końcu on MUSI statystycznie spudłować. Bo takim jest piłkarzem.
Ale ale! To też nie oznacza (zakładając, że on naprawdę strzela 80%, czego nijak sprawdzić nie możemy), że strzeli następne cztery! No bo po pierwsze i najważniejsze, presja może obniżyć jeszcze bardziej jego bramkostrzelność, ale również, co nie mniej ważne, i tym razem możemy trafić w to 20% ze 100%. Tak działa statystyka. Możemy określić jak bardzo nieprawdopodobne będzie, że Diego spudłuje np. 5 karnych z rzędu (w naszym przypadku będzie to 0.032%, czyli mało, ale zawsze więcej niż 0%). To jest możliwe. I to NIE znaczy, że Diego jest do kitu. To tylko znaczy, że jest po tej ujemnej stronie wariancji.
To można przenieść na dosłownie każdy element gry. To, że Molinaro nie umie wrzucać też się jakimś rozkładem prawdopodobieństwa przedstawia. Oczywiście tutaj -- przez obserwację wielu, wielu nieudanych wrzutek -- jesteśmy w stanie z całkiem dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że Molinaro słabo wrzuca. Co nie znaczy, że czasem mu się nie uda! A może on właśni wrzuca trochę lepiej niż się spodziewamy i niedługo będzie "miał szczęście" i wyjdzie mu kilka z rzędu? Kto wie.
Jeszcze jeden przykład na wszelki wypadek. Poulsen. Niektórzy go nienawidzą, inni ostatnio uważają za całkiem dobrego gracza. A to wszystko statytyka. Na początku kariery u nas bez wątpienia mu nie szło -- kłopoty z aklimatyzacją itd. Wtedy miał niewielkie prawdopodobieństwo udanej akcji (jakkolwiek by takową zdefiniować), dobrego podania, wywalczenia piłki... Ale te prawdopodobieństwa się ciągle zmieniają. Poulsen ćwiczy, przyzwyczaja się do warunków, może jest coraz lepszy. Nagle wpada kilka dobrych zagrań. Czy to znaczy, że nagle stał się lepszy? Czy może przedtem miał potwornego pecha? Czy teraz nagle szczęście? Nie da się tego powiedzieć bez rozsądnej ilości występów, a wystarczająca ilość pomiarów to w statystyce wartość, którą trudno określić, szczególnie w grze, która daje tak mało informacji jak piłka nożna.
Mam nadzieję, że przekonałem Was, że i w piłce nożnej szczęście ma znaczenie? Otwarte pozostawiam pytanie: jak duże znaczenie. To ważne pytanie. Rozważmy szereg gier, niech będą to: rzut monetą, gra w monopol (eurobiznes?
), gra w pokera, piłka nożna, tenis, szachy. Nie bez powodu uszeregowałem je właśnie w tej kolejności. Spójrzcie:
Rzut monetą. Potrafię sobie wyobrazić grę, gdzie dwoje ludzi rzuca na przemian prawie idealną monetą. Na zmianę obstawiają, na której stronie moneta wyląduje. Jeśli osoba obstawiająca wygra, dostaje od drugiej złotówkę. Jeśli przegra, traci złotówkę. Pytanie: jak po 10 000 rzutów powinien wyglądać stan konta obydwu graczy zakładając, że mają na tyle dużo pieniędzy by móc grać w nią nawet jeśli przegrają np. 30 rzutów z rzędu? Odpowiedź statystyczna: jeśli żaden nie oszukuje, to prawdopodobnie żaden nie powinien mieć więcej niż kilka złotych więcej (odchylenie standardowe). A jeśli rzucą 10 razy? Często jeden z nich będzie do przodu. Czy to oznacza, że rzucał lepiej? Nie, umiejętności nie grają wtak zdefiniowanej grze rzadnej roli. Decyduje tylko krótkodystansowe szczęście, które się uśredni przy dużej ilości pomiarów (znowi statystyka). Ta gra w moim przypadku to modelowa gra, gdzie szczęście jest najważniejsze, a umiejętności nie mają znaczenia.
Gra w eurobiznes. Tutaj można mieć jakąś taktykę, ale i tak największe znaczenie ma rzut kostką. Jeśli będziemy ciągle wpadać na nie te pola, co trzeba, to nie wygramy chocyśmy mieli najlepszą taktykę. Tutaj szczęście gra dużą rolę, ale mimo wszystko gracze o lepszej taktyce będą zwyciężać częściej. Jeśli jeden z graczy będzie dokonywał wszystkich transakcji, które mu zaoferują inni, to prawdopodobnie źle na tym wyjdzie. Ale mając szczęście i tak wygra. Jaką rolę grają tu umiejętności, a jaką szczęście? Trudno powiedzieć, ale myślę, że świetny gracz może oczekiwać, że wygra np. 52 mecze na 100 z graczem słabszym. ALE oczywiście 100 gier to nadal mało by wnioskować statystycznie. Pewnie potrzeba by 1000, 10 000 czy nawet 100 000 by móc np z 99.9% prawdopodobieństwem stwierdzić, że lepszy gracz wygra więcej partii. Bo umiejętności już grają jakąś rolę, choć niewielką...
Poker. W zależności od gry możemy oczekiwać różnych rozkładów prawdopodobieństwa, ale zdecydowanie po dłuższym czasie (100 000 rozdań i więcej) możemy oczekiwać, że dobry gracz będzie solidnie do przodu. Nie wchodzę w szczegóły, ale tutaj dobry gracz często potrafi postawić słabszego gracza w sytuacji, gdzie ma 60-65% na wygraną. To już dużo, co nie znaczy, że dobry gracz nie może przegrać np. 20 wkupień z rzędu. I takie rzeczy się dzieją, i gorsze.
Piłka nożna. I co? I nagle uważacie, że lepsza drużyna wygrywa ze słabszą 100% meczy? Nigdy. Wystarczy spojrzeć na tabele ligowe. Np. Juve, choćby mega-Juve za czasów Capello wygrywające prawie ze wszystkimi 1:0 czasem remisowało, a czasem przegrywało. I to patrząc na te parędziesiąt meczy ligowych.
Nie na darmo ustawiłem piłkę nożną pomiędzy pokerem a tenisem. Spójrzcie na tenis: Roger Federer w ważnych meczach (w których się starał czyli w wielkich szlemach) przegrał przez ostatnie lata naprawdę mało. Właściwie do zeszłego roku to przegrywał tylko w finale French Open i to tylko z Nadalem, który był zdecydowanie lepszym tenisistą od wszystkich poza Federerem i Nadalem. Bardzo rzadko w męskim tenisie zdarza się, by ktoś z pierwszej dziesiątki przegrał z kimś z drugiej pięćdziesiątki. Ale się zdarza, zdecydowanie rzadziej niż w piłce nożnej, ale jednak.
Szachy. Tutaj arcymistrz nie przegra z graczem np. 2 kategorii. Nigdy. On jest tak dobry. Dopóki mu cegła na głowę nie spadnie podczas gry (co możnaby za element szczęścia traktować) to on po prostu wygra 100 na 100 partii. Zawsze. Szachy czy Go to dla mnie archetypy gier, gdzie skill to praktycznie wszystko, a szczęście to jakiś ułamek procenta.
Co chciałem przez to uszeregowanie pokazać? Że trener Juve wystawiając najlepszy skład może liczyć na -- no właśnie, ile? -- 90% wygranych z ogórkami? 95%? a może 85%? Nie wiem. Ale wiem, że badając 15 meczów, jakie minęło od początku sezonu nijak nie możemy niczego powiedzieć statystycznie patrząc. Wiem, że np. w pokerze nikt nie wyciąga wniosków statystycznych na próbce mniejszej niż 100 000 rozdań, bo to nie ma sensu. A piłka, jako gra o tak wielkiej ilości zmiennych (kondycja każdego pojedynczego zawodnika naszych i przeciwnika, pogoda, kondycja trawy na danym metrze kwadratowym i tak dalej) musi mieć duże odchylenie standardowe.
Wnioski? Mam jeden: jeśli ktoś wygrywa mistrzostwa świata, to ma przede wszystkim farta
. Bo wygrać x meczy z rzędu to może się nie udać nawet jeśli każdy mecz powinniśmy wygrać przytłaczającą większość razy, np 95% czasu. Co nie znaczy, że umiejętności nie mają znaczenia.
Ale wszyscy, którzy skandują "Ferrara out", "Ranieri kanarki doić", "Poulsen sp..." czy "sprzedać Molinaro" może kompletnie nie mieć racji. Jeden mecz z Bari niczego nie zmienia. Myślę, że prezesi naszego Klubu to wiedzą i widzą co się dzieje na boisku. Juve z Bari nie grało źle, ale miało potwornego pecha. Właśnie ten mecz był moim zdaniem świetnym przykładem. Tiago -- świetne sytuacje, ale obok bramki. Czy to znaczy, że jest słaby, bo nie trafił? On pewnie uderzając z główki z takiej a nie innej sytuacji trafi np 40% piłek do siatki. Ale tym razem nie trafił. Amauri, że ani razu mu się nie udało? Odchylenie standardowe. (Inna sprawa to jak często tak naprawdę Amauri do siatki trafia, bo w ciągu ostatniego niecałego roku możemy powiedzieć, że nie specjalnie często. To już zaczynają być wnioski istotne statystycznie...)
Jeden mecz nigdy o niczym nie świadczy. 20 meczów, jakie Ferrara zagrał od początku sezonu, nadal jeszcze nie. Ludzie, patrzymy na mecz z Sampą i na mecz z Bayernem. Każdy z nich był w pewnym sensie odchyleniem. Jeden pozytywnym, drugi negatywnym. Ale statystyki z dwóch meczy nie zrobimy.
Przepraszam za przydługiego posta, mam nadzieję, że chociaż moderatorzy przeczytają
.
Zaczynam od pytania: czy sądzicie, że w piłce nożnej mają znaczenie umiejętności piłkarzy? To pytanie jest zdecydowanie retoryczne i wszyscy z pewnością odpowiedzą na nie twierdząco. Teraz drugie pytanie: czy myślicie, że ma znaczenie szczęście? Tutaj odpowiedzi mogą się już różnić; niektórzy z Was poproszą o definicję, zapytają: co to takiego szczęście? Jak to interpretować?
Różnorako. Na przykład: jeśli przed ważnym meczem jakiś zawodnik złapie na treningu kontuzję, to to jest element szczęścia w piłce. Ale nie tylko to. Choćby oddawanie strzałów przez napastników: jeśli ustawimy zawodnika w danej pozycji i każemy mu wykonać rzut wolny (lub karny) bezpośredni, to na pewno jakiś procent strzałów trafi do siatki, a inne albo zostaną zatrzymane przez bramkarza albo miną słupek czy trafią w mur. To nie jest kwestia tego, że zawodnik bardziej stara się przy rzucie wolnym, po którym piłka trafia do siatki. Po prostu on z takiego miejsca boiska strzeli średnio np. 17% bramek, taki jest rozkład prawdopodobieństwa trafienia gola (w tym wypadku mający dwie wartości, gol lub brak gola z prawdopodobieństwem 17% i 83%).
Oczywiście nigdy nie znamy dokładnej bramkostrzelności naszych zawodników, zresztą z pewnością zmienia się ona w zależności od jednorazowej dyspozycji, warunków atmosferycznych i tak dalej. Gdybyśmy mogli z nieskończoną dokładnością ocenić jak dobrzy w danych piłkarskich umiejętnościach (oddawanie strzału, kiwanie, odbieranie piłki itd.) są zawodnicy, moglibyśmy zawsze wystawić optymalny skład i dokonać idealnych transferów. Ale to utopia. Piłka nożna to -- jak każdy chyba sport -- gra niepełnej informacji.
Co to właściwie znaczy: niepełnej informacji? Nie możemy zmierzyć linijką czy innym urządzeniem bramkostrzelności naszych bohaterów. Ale oglądając mecze możemy co nieco na temat ich gry odczytać. Ale co my robimy? Załóżmy, że dany piłkarz (weźmy z jakichś bliżej nieokreślonych powodów... Diego) wykonuje (weźmy z jakichś bliżej nieokreślonych powodów...) rzut karny. Czy jeśli trafi to jest świetny, a jeśli spudłuje to jest frajerem? Nie. Każdy piłkarz w danym momencie i w danych warunkach (takich jak sytuacja psychiczna spowodowana presją, jakość bramkarza przeciwnika, śliskość nawierzchni, brak lub obecność światła laserowego w oczach i tym podobne) ma określony procent trafionych rzutów karnych. Może to być np. 80%. Jeśli trafi, to fajnie, bo powinien 4 na 5 karnych trafić, więc zazwyczaj trafi. Ale jeśli nie trafi, to znaczy to tylko i wyłącznie tyle, że jesteśmy po tej gorszej stronie statystyki. Raz na pięć razy w końcu on MUSI statystycznie spudłować. Bo takim jest piłkarzem.
Ale ale! To też nie oznacza (zakładając, że on naprawdę strzela 80%, czego nijak sprawdzić nie możemy), że strzeli następne cztery! No bo po pierwsze i najważniejsze, presja może obniżyć jeszcze bardziej jego bramkostrzelność, ale również, co nie mniej ważne, i tym razem możemy trafić w to 20% ze 100%. Tak działa statystyka. Możemy określić jak bardzo nieprawdopodobne będzie, że Diego spudłuje np. 5 karnych z rzędu (w naszym przypadku będzie to 0.032%, czyli mało, ale zawsze więcej niż 0%). To jest możliwe. I to NIE znaczy, że Diego jest do kitu. To tylko znaczy, że jest po tej ujemnej stronie wariancji.
To można przenieść na dosłownie każdy element gry. To, że Molinaro nie umie wrzucać też się jakimś rozkładem prawdopodobieństwa przedstawia. Oczywiście tutaj -- przez obserwację wielu, wielu nieudanych wrzutek -- jesteśmy w stanie z całkiem dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że Molinaro słabo wrzuca. Co nie znaczy, że czasem mu się nie uda! A może on właśni wrzuca trochę lepiej niż się spodziewamy i niedługo będzie "miał szczęście" i wyjdzie mu kilka z rzędu? Kto wie.
Jeszcze jeden przykład na wszelki wypadek. Poulsen. Niektórzy go nienawidzą, inni ostatnio uważają za całkiem dobrego gracza. A to wszystko statytyka. Na początku kariery u nas bez wątpienia mu nie szło -- kłopoty z aklimatyzacją itd. Wtedy miał niewielkie prawdopodobieństwo udanej akcji (jakkolwiek by takową zdefiniować), dobrego podania, wywalczenia piłki... Ale te prawdopodobieństwa się ciągle zmieniają. Poulsen ćwiczy, przyzwyczaja się do warunków, może jest coraz lepszy. Nagle wpada kilka dobrych zagrań. Czy to znaczy, że nagle stał się lepszy? Czy może przedtem miał potwornego pecha? Czy teraz nagle szczęście? Nie da się tego powiedzieć bez rozsądnej ilości występów, a wystarczająca ilość pomiarów to w statystyce wartość, którą trudno określić, szczególnie w grze, która daje tak mało informacji jak piłka nożna.
Mam nadzieję, że przekonałem Was, że i w piłce nożnej szczęście ma znaczenie? Otwarte pozostawiam pytanie: jak duże znaczenie. To ważne pytanie. Rozważmy szereg gier, niech będą to: rzut monetą, gra w monopol (eurobiznes?

Rzut monetą. Potrafię sobie wyobrazić grę, gdzie dwoje ludzi rzuca na przemian prawie idealną monetą. Na zmianę obstawiają, na której stronie moneta wyląduje. Jeśli osoba obstawiająca wygra, dostaje od drugiej złotówkę. Jeśli przegra, traci złotówkę. Pytanie: jak po 10 000 rzutów powinien wyglądać stan konta obydwu graczy zakładając, że mają na tyle dużo pieniędzy by móc grać w nią nawet jeśli przegrają np. 30 rzutów z rzędu? Odpowiedź statystyczna: jeśli żaden nie oszukuje, to prawdopodobnie żaden nie powinien mieć więcej niż kilka złotych więcej (odchylenie standardowe). A jeśli rzucą 10 razy? Często jeden z nich będzie do przodu. Czy to oznacza, że rzucał lepiej? Nie, umiejętności nie grają wtak zdefiniowanej grze rzadnej roli. Decyduje tylko krótkodystansowe szczęście, które się uśredni przy dużej ilości pomiarów (znowi statystyka). Ta gra w moim przypadku to modelowa gra, gdzie szczęście jest najważniejsze, a umiejętności nie mają znaczenia.
Gra w eurobiznes. Tutaj można mieć jakąś taktykę, ale i tak największe znaczenie ma rzut kostką. Jeśli będziemy ciągle wpadać na nie te pola, co trzeba, to nie wygramy chocyśmy mieli najlepszą taktykę. Tutaj szczęście gra dużą rolę, ale mimo wszystko gracze o lepszej taktyce będą zwyciężać częściej. Jeśli jeden z graczy będzie dokonywał wszystkich transakcji, które mu zaoferują inni, to prawdopodobnie źle na tym wyjdzie. Ale mając szczęście i tak wygra. Jaką rolę grają tu umiejętności, a jaką szczęście? Trudno powiedzieć, ale myślę, że świetny gracz może oczekiwać, że wygra np. 52 mecze na 100 z graczem słabszym. ALE oczywiście 100 gier to nadal mało by wnioskować statystycznie. Pewnie potrzeba by 1000, 10 000 czy nawet 100 000 by móc np z 99.9% prawdopodobieństwem stwierdzić, że lepszy gracz wygra więcej partii. Bo umiejętności już grają jakąś rolę, choć niewielką...
Poker. W zależności od gry możemy oczekiwać różnych rozkładów prawdopodobieństwa, ale zdecydowanie po dłuższym czasie (100 000 rozdań i więcej) możemy oczekiwać, że dobry gracz będzie solidnie do przodu. Nie wchodzę w szczegóły, ale tutaj dobry gracz często potrafi postawić słabszego gracza w sytuacji, gdzie ma 60-65% na wygraną. To już dużo, co nie znaczy, że dobry gracz nie może przegrać np. 20 wkupień z rzędu. I takie rzeczy się dzieją, i gorsze.
Piłka nożna. I co? I nagle uważacie, że lepsza drużyna wygrywa ze słabszą 100% meczy? Nigdy. Wystarczy spojrzeć na tabele ligowe. Np. Juve, choćby mega-Juve za czasów Capello wygrywające prawie ze wszystkimi 1:0 czasem remisowało, a czasem przegrywało. I to patrząc na te parędziesiąt meczy ligowych.
Nie na darmo ustawiłem piłkę nożną pomiędzy pokerem a tenisem. Spójrzcie na tenis: Roger Federer w ważnych meczach (w których się starał czyli w wielkich szlemach) przegrał przez ostatnie lata naprawdę mało. Właściwie do zeszłego roku to przegrywał tylko w finale French Open i to tylko z Nadalem, który był zdecydowanie lepszym tenisistą od wszystkich poza Federerem i Nadalem. Bardzo rzadko w męskim tenisie zdarza się, by ktoś z pierwszej dziesiątki przegrał z kimś z drugiej pięćdziesiątki. Ale się zdarza, zdecydowanie rzadziej niż w piłce nożnej, ale jednak.
Szachy. Tutaj arcymistrz nie przegra z graczem np. 2 kategorii. Nigdy. On jest tak dobry. Dopóki mu cegła na głowę nie spadnie podczas gry (co możnaby za element szczęścia traktować) to on po prostu wygra 100 na 100 partii. Zawsze. Szachy czy Go to dla mnie archetypy gier, gdzie skill to praktycznie wszystko, a szczęście to jakiś ułamek procenta.
Co chciałem przez to uszeregowanie pokazać? Że trener Juve wystawiając najlepszy skład może liczyć na -- no właśnie, ile? -- 90% wygranych z ogórkami? 95%? a może 85%? Nie wiem. Ale wiem, że badając 15 meczów, jakie minęło od początku sezonu nijak nie możemy niczego powiedzieć statystycznie patrząc. Wiem, że np. w pokerze nikt nie wyciąga wniosków statystycznych na próbce mniejszej niż 100 000 rozdań, bo to nie ma sensu. A piłka, jako gra o tak wielkiej ilości zmiennych (kondycja każdego pojedynczego zawodnika naszych i przeciwnika, pogoda, kondycja trawy na danym metrze kwadratowym i tak dalej) musi mieć duże odchylenie standardowe.
Wnioski? Mam jeden: jeśli ktoś wygrywa mistrzostwa świata, to ma przede wszystkim farta

Ale wszyscy, którzy skandują "Ferrara out", "Ranieri kanarki doić", "Poulsen sp..." czy "sprzedać Molinaro" może kompletnie nie mieć racji. Jeden mecz z Bari niczego nie zmienia. Myślę, że prezesi naszego Klubu to wiedzą i widzą co się dzieje na boisku. Juve z Bari nie grało źle, ale miało potwornego pecha. Właśnie ten mecz był moim zdaniem świetnym przykładem. Tiago -- świetne sytuacje, ale obok bramki. Czy to znaczy, że jest słaby, bo nie trafił? On pewnie uderzając z główki z takiej a nie innej sytuacji trafi np 40% piłek do siatki. Ale tym razem nie trafił. Amauri, że ani razu mu się nie udało? Odchylenie standardowe. (Inna sprawa to jak często tak naprawdę Amauri do siatki trafia, bo w ciągu ostatniego niecałego roku możemy powiedzieć, że nie specjalnie często. To już zaczynają być wnioski istotne statystycznie...)
Jeden mecz nigdy o niczym nie świadczy. 20 meczów, jakie Ferrara zagrał od początku sezonu, nadal jeszcze nie. Ludzie, patrzymy na mecz z Sampą i na mecz z Bayernem. Każdy z nich był w pewnym sensie odchyleniem. Jeden pozytywnym, drugi negatywnym. Ale statystyki z dwóch meczy nie zrobimy.
Przepraszam za przydługiego posta, mam nadzieję, że chociaż moderatorzy przeczytają
