Co nowego w kinie?
- Skibil
- Redaktor
- Rejestracja: 27 czerwca 2007
- Posty: 1215
- Rejestracja: 27 czerwca 2007
Cieszy mnie Oscar dla "Papermana" - najlepsza animowana krótkometrażówka, polecam każdemu.
Liczyłem też na "Pięć rozbitych kamer" ale zbyt dużo żydów w hAmeryce, żeby nagrodzić taki dokument. Hobbit bez żadnej statuetki. Jackson pewnie mocno zawiedziony, a kto widział film, chyba się nie dziwi.

- pan Zambrotta
- Juventino
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
- Posty: 5352
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
Cóż, kolejna oscarowa nocka zarwana. Co do organizacji - zmienili producentów, gala jak była nudna i sztampowa, tak dalej jest. Chyba złote czasy oscarów lat 90, kiedy trwało to 5 godzin, a fajnie się bawiło mijają bezpowrotnie. Co do schematu, to standard - 2,3 kategorie i przerywnik muzyczno-retrospekcyjno-taneczny.
McFarlane - dużo sobie po nim oczekiwałem, wypadł przeciętne. Początek miał fajny, jak lekko pocisnął Afflecka że nie jest nominowany za reżyserię, a widać między wierszami było że wrzucił tym samym kamyczek do ogródka akademii za niezbyt trafny wybór kandydatów. Potem niestety spadł poziomem do gimbusiarni, czyli family guy'a i ted'a. Przeciętny występ, parę razy widownia buczała już za jego chamskie wstawki, m.in. o Rihannie i Chrisie Brownie :lol:
Ceremonia pod znakiem polityki i muzyki. Za duzo politycznych filmów, a jak madame Obama czytała werdykt za najlepszy film, wiadomo było że chodzi o któryś z dwóch filmów - Lincoln/Argo.
Z ciekawostek - bardzo dużo aktorów nominowanych zapowiadało inne nominacje w kategoriach, niezbyt często się to zdarzało, nawet sam McFarlane był nominowany za piosenkę do Ted'a. Smaczkiem było to, że Liam Neeson zapowiadał m.in. film Lincoln, z którego dość głośno zrezygnował przed paroma laty, tym samym opóźniając produkcję. Chwała Panu.
Nie mogłem patrzeć na krzywą mordę tarantino, facet nie umiał się porządnie ubrać i krawata zawiązać. Ten sztuczny luz i kreowanie się na innego wychodzi aż nadto. A mimo to dostrzeżono Django w ważnych kategoriach, imho całkiem zasłużenie. Wielkim przegranym na pewno Lincoln, choć całkiem dobrze się stało. Sztampowy film, robiony typowo pod akademię, nawet przedstawiając nominacje aktorskie przewidziałem sceny w filmie, które pokażą, a to dobitnie pokazuje jak bardzo robiony pod publiczkę był nowy film Spielberga. Akademia w tym roku nagradzała wizjonerów - produkty Lee, Tarantino, Argo górował w kategoriach technicznych - montaż, scenariusz i film - dobitnie to pokazuje, że film jest bardzo dobrze nakręcony, ciekawie poprowadzony, bez jakiś wybujałych kreacji aktorskich.
Kaminski nie wygrał, przy zdjęciach do Pi i Skyfall to trzecioligowiec, choć tak po prawdzie akademia musi rozważyć rozdzielenie tej kategorii na zdjęcia w filmach ze scenografią realną i komputerową. Nie da się porównać pracy operatora, który walczy ze światłocieniem w realnej scenografii z facetem, który sobie edytuje bluescreena.
Całkiem zadowoleni powinni być przedstawiciele Skyfall (bo Bonda się z reguły nie nagradza, o nominacjach też można pomarzyć) i Nędzników (bo to dosyć przeciętny film).
No i Day Lewis. Wymowne było to, że Streep nie manifestowała otworzenie koperty, tylko podczas prezentacji szybko przeczytała werdykt i z marszu powiedziała jego nazwisko. Rzecz bez precedensu, pierwszy aktor z trzema statuetkami za główne role. Aktor genialny i wybitny, całkowicie nie pasujący do holywood. Mam nadzieję, że wyśrubuje rekord.
No i nasza zabawa. Zwycięzca mógł być tylko jeden 8) jak tam pumi, wygrałeś kasę ? Tak głosował najlepszy znawca oscarowy ever:
PS. Alfa i Omega, silisz się na hipsterskość, to szoruj do Starbucks'a, pewnie mają nowe promocje na legitymację studencką, a później leć relacjonować złote kaczki. <Hejt pełną gębą>
McFarlane - dużo sobie po nim oczekiwałem, wypadł przeciętne. Początek miał fajny, jak lekko pocisnął Afflecka że nie jest nominowany za reżyserię, a widać między wierszami było że wrzucił tym samym kamyczek do ogródka akademii za niezbyt trafny wybór kandydatów. Potem niestety spadł poziomem do gimbusiarni, czyli family guy'a i ted'a. Przeciętny występ, parę razy widownia buczała już za jego chamskie wstawki, m.in. o Rihannie i Chrisie Brownie :lol:
Ceremonia pod znakiem polityki i muzyki. Za duzo politycznych filmów, a jak madame Obama czytała werdykt za najlepszy film, wiadomo było że chodzi o któryś z dwóch filmów - Lincoln/Argo.
Z ciekawostek - bardzo dużo aktorów nominowanych zapowiadało inne nominacje w kategoriach, niezbyt często się to zdarzało, nawet sam McFarlane był nominowany za piosenkę do Ted'a. Smaczkiem było to, że Liam Neeson zapowiadał m.in. film Lincoln, z którego dość głośno zrezygnował przed paroma laty, tym samym opóźniając produkcję. Chwała Panu.
Nie mogłem patrzeć na krzywą mordę tarantino, facet nie umiał się porządnie ubrać i krawata zawiązać. Ten sztuczny luz i kreowanie się na innego wychodzi aż nadto. A mimo to dostrzeżono Django w ważnych kategoriach, imho całkiem zasłużenie. Wielkim przegranym na pewno Lincoln, choć całkiem dobrze się stało. Sztampowy film, robiony typowo pod akademię, nawet przedstawiając nominacje aktorskie przewidziałem sceny w filmie, które pokażą, a to dobitnie pokazuje jak bardzo robiony pod publiczkę był nowy film Spielberga. Akademia w tym roku nagradzała wizjonerów - produkty Lee, Tarantino, Argo górował w kategoriach technicznych - montaż, scenariusz i film - dobitnie to pokazuje, że film jest bardzo dobrze nakręcony, ciekawie poprowadzony, bez jakiś wybujałych kreacji aktorskich.
Kaminski nie wygrał, przy zdjęciach do Pi i Skyfall to trzecioligowiec, choć tak po prawdzie akademia musi rozważyć rozdzielenie tej kategorii na zdjęcia w filmach ze scenografią realną i komputerową. Nie da się porównać pracy operatora, który walczy ze światłocieniem w realnej scenografii z facetem, który sobie edytuje bluescreena.
Całkiem zadowoleni powinni być przedstawiciele Skyfall (bo Bonda się z reguły nie nagradza, o nominacjach też można pomarzyć) i Nędzników (bo to dosyć przeciętny film).
No i Day Lewis. Wymowne było to, że Streep nie manifestowała otworzenie koperty, tylko podczas prezentacji szybko przeczytała werdykt i z marszu powiedziała jego nazwisko. Rzecz bez precedensu, pierwszy aktor z trzema statuetkami za główne role. Aktor genialny i wybitny, całkowicie nie pasujący do holywood. Mam nadzieję, że wyśrubuje rekord.
No i nasza zabawa. Zwycięzca mógł być tylko jeden 8) jak tam pumi, wygrałeś kasę ? Tak głosował najlepszy znawca oscarowy ever:
Uwzględniłem też tylko te kategorie, które każdy typował, również w nich jestem najlepszy, bo zawsze byłem najlepszy. Przecież kłamał nie będę. yopan Zambrotta pisze:Film - Argo, mimo wszystko.
Aktor - Daniel Day Lewis, pewniak
Aktora - Jennifer Lawrence, raczej też pewniaczka
Drugoplanowy - strzelam Waltza, może znowu go docenią, choć czarnym koniem jest Tommy Lee Jones
Drugoplanowa - raczej na pewno Anne Hathaway
Reżyser - tutaj jedna z większych zagadek, bo nie nominowano w ogóle Afflecka. Więc kto wie, co może siedzieć w głowie akademii. Może Spielberg może Lee? strzelam - Lee
Scenariusz oryginalny - raczej triumf american patriot style, Wróg nr jeden
Scenariusz adaptowany - bardzo mocna stawka, praktycznie każdy oprócz Bestii... może zgarnąć Obstawiam, że Argo, skoro ma być najlepszym filmem
Nieanglojęzyczny - pewniak. Miłość Hanekego.
Animowany- wiele nagród zbiera Ralf Demolka, ale obstawiam tutaj Brave.
Efekty Specjalne - Życie Pi
Zdjęcia - Życie Pi
Charakteryzacja - Hobbit
Kostiumy - Anna Karenina, ew. Nędznicy
Muzyka - Życie Pi
Piosenka - Skyfall
Dźwięk - Nędznicy
Scenografia - Lincoln
Montaż - Argo
Montaż Dźwięku - Życie Pi
PS. Alfa i Omega, silisz się na hipsterskość, to szoruj do Starbucks'a, pewnie mają nowe promocje na legitymację studencką, a później leć relacjonować złote kaczki. <Hejt pełną gębą>
- Alfa i Omega
- Juventino
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
- Posty: 1013
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
Silę się na hipsterskość? Jakby mi hipsterskość przychodziła naturalnie, to by było lepiej? ; ppan Zambrotta pisze: PS. Alfa i Omega, silisz się na hipsterskość, to szoruj do Starbucks'a, pewnie mają nowe promocje na legitymację studencką, a później leć relacjonować złote kaczki. <Hejt pełną gębą>
Nie no, pierwsza rzecz, że jak sam mówisz - te gale to nudne są. Dwa - po rozszerzeniu kategorii "Najlepszy film" do 10 pozycji już kompletnie lipa, bo połowa obrazów to zwykle przeciętniaki (a nawet chała), a statuetki od dłuższego czasu (nie licząc tego 2008 roku i pojedynku Coenów z Andersonem) dostają średnie filmy, podczas gdy w Cannes, Berlinie, Wenecji jest zawsze coś, co człowiekowi urwie choć ten kawałek dupy.
Przy Oscarach od 1990 roku nagrodę za Najlepszy film dostało 4-5 filmów które poleciłbym bardziej niż "no taki fajny całkiem, żeby sobie raz obejrzeć". Że nie wspomnę o tym, że w takie Brejwharty i Titaniki to rzucałbym kamianiami. No chyba nie tego oczekuje się od nagród o których dziennikarze trąbią, że taka ważna i prestiżowa. Blech. Najgłośniejsza i najbardziej znana, ale nie najważniejsza.
Generalnie interesuję się tylko kategorią "Najlepszy reżyser" i "Najlepszy film nieanglojęzyczny". No i te aktorskie jeszcze. Plus psia kategoria "Najlepszy scenariusz", czyli "Twój film był spoksik i dostaniesz nagrodę pocieszenia", ale to tak z ironicznym uśmieszkiem.
I jeszcze jedno - Zambro, powiedz mi, który film Spielberga nie był pod publiczkę i dla Oscarów?

- Ouh_yeah
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 06 sierpnia 2010
- Posty: 5059
- Rejestracja: 06 sierpnia 2010
Panie Zet, już po Oscarach więc przestaw się już z powrotem na znawcę filmowego a nie oscarowego, bo "Poradnik..." który polecasz to w zasadzie średniak z paroma dobrymi momentami. Mocno się zawiodłem. W życiu bym nie pomyślał, że ktoś ten film do czegoś nominował. Ostatnie pół godziny było dość męczące. Trochę futbolu, trochę tańca, trochę Chrisa Tuckera... :roll:
Dla odmiany Sugar man jest super.
Dla odmiany Sugar man jest super.
A propos Berlinale - polecam zeszłorocznego zwycięzcę - "Cezar musi umrzeć". Bardzo dawno nie widziałem tak dobrego filmu.Alfa i Omega pisze: w Cannes, Berlinie, Wenecji jest zawsze coś, co człowiekowi urwie choć ten kawałek ###.
- pan Zambrotta
- Juventino
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
- Posty: 5352
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
czy jest pod publiczkę i pod Oscary nie zamierzam wnikać, ważne czy dało się oglądać. Ale Lista czy nawet ten Amistad był o wiele lepszy od jego najnowszych dzieł, całkiem zdziadział.Alfa i Omega pisze:I jeszcze jedno - Zambro, powiedz mi, który film Spielberga nie był pod publiczkę i dla Oscarów?
Oscary były, są i będą najważniejsze - nieważne w jakiej formie podawane. Może dla niektórych to przykra prawda, dla mnie to banał, ale tak jest. Ja cały czas wierzę, że wróci rok 2008 i wynagrodzi ostatnie lata posuchy i promowania pompu-pierdu-wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Poza tym, Django Ci się podobał, Życie Pi też jest bardzo wartościowym filmem, Bestie z Południowych Krain to nie Hollywood, no i "Miłość" Hanekego, nieprzyswajalna dla przeciętnego hamburgejro (BTW, bardzo ciężki film, nie wiem czy chciałbym go drugi raz obejrzeć). Zawsze się trafią wartościowe pozycje. Wystarczy chcieć poszukać.
odsyłam raz jeszcze do mojej odpowiedzi na poprzedniej stronie:Ouh_yeah pisze:Panie Zet, już po Oscarach więc przestaw się już z powrotem na znawcę filmowego a nie oscarowego, bo "Poradnik..." który polecasz to w zasadzie średniak z paroma dobrymi momentami. Mocno się zawiodłem. W życiu bym nie pomyślał, że ktoś ten film do czegoś nominował. Ostatnie pół godziny było dość męczące. Trochę futbolu, trochę tańca, trochę Chrisa Tuckera... :roll:
Nie zamierzam bronić tego filmu mówiąc, że to drugi ojciec chrzestny, czy No country for old man, po prostu film się przyjemnie ogląda, pozytywnie odbiera i tyle.pan Zambrotta pisze:Nie, moim zdaniem się nie pogubił, bo od samego początku wiedziałem, że to "dramat, komedia". Niektórym się nie podoba, że w połowie filmu reżysera wzięło na "romansidło", ale od samego początku wiemy że wątki miłosne są bardzo mocno wplecione w fabułę. Niektórych by zadowoliło takie rozwiązanie: "Pat zamiast chodzić na lekcję tańca, zabija Tiffany, ojciec Pata uciekł z domu, kamera skupia się na osamotnionym drzewie na horyzoncie, cicha muzyka, mama Pata robi krewetkowe zagryzki, nie wychodzą jej, murzyn płacze". Każde inne zakończenie jest "banalne" i robi się z niego romansidło.
Ja uważam, że historia nie jest banalna, oboje to ludzie mający skomplikowane problemy które chowają w sobie, oba na podłożu seksualnym... Dlatego taniec, bo w tańcu najszybciej wyzwalają się te emocje, nie pomyślałes o tym? Taniec to katalizator uczuć, wyzwala namiętność, blebleble... Dla mnie to było bardzo sensowne wytłumaczone czemu akurat lekcje tańca są wplecione w ten film, a nie "ech, nakręćmy kolejny Step Up". Widać to było po nich, była scena w którym murzyn zaczął z nią tańczyć i w tym samym momencie Pat poczuł zazdrość, wszystko było bardzo dobrze wyreżyserowane. Dla mnie całość jest autentyczna, zrozumiała, to że historia miała wątki miłosne w ogóle mi nie przeszkadzało, uważam że to bardzo dobrze nakręcony film. Porusza też kwestię zrozumienia tych ludzi, w filmie dobitnie było pokazane, że rodzice do niego nie docierali, on miał łykać tabletki, nie kontaktować się ze swoją żoną i "wszystko się ułoży", lepiej oglądać mecze w TV. Ci dwoje może nie od razu, ale po pewnym czasie dotarli do siebie, potrafili zrozumieć czemu są nieszczęśliwi.
Ale jeśli czujesz się pokrzywdzony z faktu, że powiedziałem "podobał mi się ten film", to polecam koniecznie Życie Pi. Wspaniałe zdjęcia, pięknie opowiedziana historia, z głębią (morza

- Alfa i Omega
- Juventino
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
- Posty: 1013
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
Nie, tak nie jest. To nagrody z USA przeznaczone głównie dla filmów z USA lub przynajmniej anglojęzycznych.pan Zambrotta pisze: Oscary były, są i będą najważniejsze - nieważne w jakiej formie podawane. Może dla niektórych to przykra prawda, dla mnie to banał, ale tak jest.
Najlepsi twórcy tworzą zwykle swoje filmy z myślą o tych nieamerykańskich festiwalach. Bo umówmy się, nawet jeśli czasem się trafi jakiś nieanglojęzyczny film w kategorii "Najlepszy film", Oscary DALEJ są świętem kina anglojęzycznego. Z dużym naciskiem na amerykańskie. Nie można o tym zapominać, bo to tak, jakby się przyklepywało opinię, że kino z USA jest najlepsze, a bez problemu jestem w stanie wymienić europejskie, latynoskie czy nawet azjatyckie filmy z 2012, które są lepsze niż te oscarowe pozycje, które oglądałem.
Cannes jest znacznie bardziej prestiżowe (po prostu nieco mniej medialne), Berlinale wydaje mi się również.
- kuba2424
- Juventino
- Rejestracja: 06 listopada 2012
- Posty: 972
- Rejestracja: 06 listopada 2012
pan Zambrotta pisze:
Nie mogłem patrzeć na krzywą mordę tarantino, facet nie umiał się porządnie ubrać i krawata zawiązać. Ten sztuczny luz i kreowanie się na innego wychodzi aż nadto.
Co Ty opowiadasz! A to pierwszy raz się tak publicznie pokazał? Facet lubi czuć luz pod brodą, i to nie od niedzieli. Jego kreacja nie wygląda mi na sztuczną. Niby na kogo się Twoim zdaniem kieruje? Zupełnie Cię nie rozumiem.
Jak już jesteśmy przy Tarantino - nie oglądałem wszystkich nominowanych filmów, lecz spokojnie mogę stwierdzić, że były tam przynajmniej dwie pozycje lepsze od Argo, i właśnie jedną z nich jest Django Unchained.
- deszczowy
- Juventino
- Rejestracja: 01 września 2005
- Posty: 5690
- Rejestracja: 01 września 2005
A tak żeby na moment odejść od Oscarów - wczoraj byłem na "Weekendzie z królem". Film jest ogólnie niezły, pipy nie urwie, ale warto go obejrzeć dla dawno nie widzianego Billa Murray'a. Przyjemny, ciepły film, dobry na obejrzenie po stresującym dniu.
- Cabrini_idol
- Juventino
- Rejestracja: 02 lutego 2012
- Posty: 5400
- Rejestracja: 02 lutego 2012
The Perks of Being a Wallflower
Fajna historia młodego człowieka z wielkimi problemami i wielką miłością oprawiona wybitnymi kawałkami dobrej muzyki.
Jest coś w The Perks of Being a Wallflower, co przyciąga, elektryzuje i wprowadza w trans. Trudno po seansie wyjść z podziwu, iż jest to reżyserski debiut Stephena Chbosky’ego, który z niewysłowioną wręcz mocą steruje uczuciami i układem nerwowym widzów, wywołując stan filmowej hipnozy.[/b]
Fajna historia młodego człowieka z wielkimi problemami i wielką miłością oprawiona wybitnymi kawałkami dobrej muzyki.
Jest coś w The Perks of Being a Wallflower, co przyciąga, elektryzuje i wprowadza w trans. Trudno po seansie wyjść z podziwu, iż jest to reżyserski debiut Stephena Chbosky’ego, który z niewysłowioną wręcz mocą steruje uczuciami i układem nerwowym widzów, wywołując stan filmowej hipnozy.[/b]

- Juras_Senat
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 21 marca 2010
- Posty: 838
- Rejestracja: 21 marca 2010
Kłamczuszku, przyznaj się, że widziałeś go na swoim komputerze, wszak film od marca będzie w kinach dopiero. A i Murray widziany był ostatnio w "Moonrise Kingdom", co prawda w roli drugoplanowej, ale film chyba ciekawszy.deszczowy pisze:A tak żeby na moment odejść od Oscarów - wczoraj byłem na "Weekendzie z królem". Film jest ogólnie niezły, pipy nie urwie, ale warto go obejrzeć dla dawno nie widzianego Billa Murray'a. Przyjemny, ciepły film, dobry na obejrzenie po stresującym dniu.

- deszczowy
- Juventino
- Rejestracja: 01 września 2005
- Posty: 5690
- Rejestracja: 01 września 2005
Są jeszcze pokazy przedpremierowe, na które można wejść mając zaproszenie...Juras_Senat pisze:Kłamczuszku, przyznaj się, że widziałeś go na swoim komputerze, wszak film od marca będzie w kinach dopiero. A i Murray widziany był ostatnio w "Moonrise Kingdom", co prawda w roli drugoplanowej, ale film chyba ciekawszy.deszczowy pisze:A tak żeby na moment odejść od Oscarów - wczoraj byłem na "Weekendzie z królem". Film jest ogólnie niezły, pipy nie urwie, ale warto go obejrzeć dla dawno nie widzianego Billa Murray'a. Przyjemny, ciepły film, dobry na obejrzenie po stresującym dniu.

- kuba2424
- Juventino
- Rejestracja: 06 listopada 2012
- Posty: 972
- Rejestracja: 06 listopada 2012
Jestem po kolejnej oskarowej nominacji. W weekend udało mi się obejrzeć "lot", który otrzymał,moim zdaniem aż dwie nominację, ponieważ nie mogę sobie przypomnieć jakieś wielkiej kampani reklamowej. Zainteresowałem się nim z prostego powodu, który wymieniłem wyżej. Chciałem się przekonać, czy rzeczywiście Denzel Washington słusznie został nominowany jako najlepszy aktor pierwszoplanowy. Po obejrzeniu jestem trochę rozczarowany, bo mimo że bardzo cenię Washingtona za jego aktorstwo, tak w tym filmie mnie zawiódł. Może głównie dlatego, że oczekiwałem czegoś "oskarowego", a dostałem niedzielnego aktora. Może i musiał tak grać, ale mnie nie przekonała jego gra aktorska na tyle, by go nominować. Przypomina mi się "Zostawić Las Vegas", w którym Cage zagrał rolę alkoholika na tak wysokim poziomie, że ciężko będzie go przeskoczyć. Za tą rolę dostał zresztą statuetkę.
Jeśli chodzi o scenariusz, uważam że nominacja to wystarczające wyróżnienie. Zauważyłem też, że strasznie dużo w tym filmie nawiązań do wiary. Krzyże, kościół, wierni, którzy jako pierwsi pomogli rannym, częste dżizas, o maj got...Ciekawe czemu to miało służyć? Dałem 6/10, a brak oskara to zdecydowanie słuszna i sprawiedliwa decyzja.
Jeśli chodzi o scenariusz, uważam że nominacja to wystarczające wyróżnienie. Zauważyłem też, że strasznie dużo w tym filmie nawiązań do wiary. Krzyże, kościół, wierni, którzy jako pierwsi pomogli rannym, częste dżizas, o maj got...Ciekawe czemu to miało służyć? Dałem 6/10, a brak oskara to zdecydowanie słuszna i sprawiedliwa decyzja.
- steru
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 12 września 2003
- Posty: 2102
- Rejestracja: 12 września 2003
@kuba2424 - "Lot" według mnie to całkiem przyjemny film - o ile tak można powiedzieć, biorąc pod uwagę postać w jaką wciela się Danzel. Generalnie to film podzieliłbym na dwie części. Pierwsza do momentu katastrofy trzyma w napięciu i lekko się ogląda. Druga zaś lekko potrafi zdołować, co nie oznacza że jest gorsza. Zabierając się za film nie nastawiałem się na typowy film z Washingtonem i chyba lepiej na tym wyszedłem. W internecie trafiłem na masę opinii rozczarowanych filmem, spodziewających się właśnie typowej dla Danzela roli. Dla mnie 7/10, jednak ja jakoś specjalnie wybredny nie jestem.