Bylem, widzialem...
Wiedzialem z relacji, ze nasza obrona gra zle, ale wczoraj zobaczylem to na wlasne oczy...
Ale po kolei... Ok. 17 wyszedlem na stadion, zebralismy ekipe i ruszylismy... Ubrani w koszulki Deportivo, ale ja miałem na lewym policzku herb Juve, a na prawym Depor. Troche trudno było nam dotrzec na El Riazor i bylismy tak dopiero o 19. Mielismy zamiar poczekac na graczy Juve, zeby chociaz ich zobaczyc, ale porzadkowy poinformowal nas, ze spoznilismy się 10 minut... Po parunastu minutach siedzielismy juz za bramka, na która, jak się okazalo padl jedyny gol tego meczu... Gdy na murawe weszli turynczycy by się rozgrzac ogluszyl mnie oczywiście gwizd... No, wiec podgladalem chlopakow i myslalem jak sie zaprezentuja... Musze powiedziec, ze w ich rozgrzewce nie było zbyt wielkiego entuzjazmu... Potem oczywscie spiewalismy hymn Galicji i Deportivo.
Mecz.
Deportivo odwaznie ruszylo do przodu. Obrona beznadziejna. Niektorzy moze to widzieli – nie pamietam który Legrotaglie albo Montero w posiadaniu pilki, Tristan 5 metrow od niego, podbiego, odbiera pilke jak dzieciakowi i strzal na szczescie niecelny... Ostatnio glowny problem Deportivo to skutecznosc. Gdyby nie Buffon i wlasnie ten brak skutecznosci to nie byloby o czy marzyc. 4-0 i do widzenia. O napastnikach tez nie moge powiedziec dobrego slowa. Del Piero się staral, ale to wlasnie on miał pierwsza okazje w meczu i spartaczyl. Miccoli tez się nie popisal w drugiej polowie. Naprawde to co zobaczylem zniecheca mnie do pisania o meczu. Podziwiam Martina jak on może cos napisac po takiej np. porazce w Rzymie... Byłem nastawiony na ladny mecz, walke, kilka goli. A tu nuda, nieudolnosc Juve, pech Deportivo.
Gol
To co zrobil Thuram mozna opisac tylko jednym zdaniem. Byłem chyba jedynym czlowiekiem w bialo-niebieskiej koszulce, który zlapal się za glowe zamiast ryknac z radosci. Otoz Thuram podbil pilke w gore, PODBIL PILKE W GORE, PODBIL K***A PILKE W GORE :!: :!: :!: do ktorej dopadl Luque i Buffon był bezradny... Myslalem, ze to tylko rozdrazni Juve, ale się przeliczylem.
Po meczu
Jedyny pozytywny aspekt to to, ze po konferencji moglem zobaczyc naszych pilkarzy z bliska. Nie rozdawali autografow, nie pozowali do zdjec (i tak nie miałem aparatu). Szybko wskoczyli do autobusu i pojechali w sina dal. Oni już wiedzieli co się stalo. Po tym meczu ich szanse na awans sa iluzoryczne. I nie chodzi mi o wynik, bo on nie jest jeszcze taki zly. Ale jesli Deportivo odzyska skutecznosc to Boze miej w opiece Juve! Nie wierze, ze na Delle Alpi mozemy wygrac 2-0 lub 3-1.
Ale wrocmy do tego co się dzialo po meczu... Oczywiście najbardziej zalezalo mi na zaobaczeniu Buffona (45 minut stal do mnie plecami ;-), Del Piero i Nedveda. Alex i Gigi nie reagowali na moje wolania w ich strone (bo reszta ludzi za barierkami przewaznie z nich szydzila, ciezko bylo mi to zniesc) i chyba jeszcze bardziej przyspieszyli kroku. Za to Nedved... Ten zareagowal – krzyknalem „Ceko!” na co ten podniosl glowe, ale mnie nie dostrzegl... Amanda ma chyba racje, ze on spod tej czupryny widzi lepiej na odleglosc
Poszlismy z kolegami do knajpy swietowac lub rozpaczac... Do domu wrocilem ok. 5, ale o 8 miałem pociag do Vigo i dlatego tak pozno pisze.
Może nie napisalem wszystkiego, ale jeśli chcecie to pytajcie.