Polityka
- Pan Mietek
 - Juventino

 - Rejestracja: 29 sierpnia 2009
 - Posty: 2637
 - Rejestracja: 29 sierpnia 2009
 
My tutaj nie mówimy o tym co będzie za 50 lat tylko za 2-5, kiedy ci ludzie skończą studia. Prawda jest taka, że wiedza techniczna zawsze się przyda. To jest coś cennego co możesz wykorzystać w robocie, natomiast socjologować to może sobie niewielki ułamek tych co idą na socjologię, reszta raczej nic z tego mieć nie będzie. Być może Ty do nich nie należysz ale nie wiem, nie wnikam.LordJuve pisze:Pewnie, wszyscy będą mieli wykształcenie techniczne i co potem? Jak sobie to wyobrażasz? Wszyscy będą konstruować, budować? Filozofia czy socjologia to nie są wybitne kierunki? Hm...ciekawe jak Ty byś sobie poradził na tego typu studiach. Gospodarka się zmienia, co z tego, że w tym momencie potrzebni są inżynierowie, za n-lat, jeśli tylko będzie się cały czas rozwijać, sytuacja się zmieni a w 2050 roku tylko ok. 30% ludzi na świecie będzie w ogóle pracować...co z całą resztą?
Przestań myśleć w taki ograniczony sposób i ciesz się, jeśli studiujesz na kierunku ścisłym, że masz łatwiej na starcie.
Poza tym, przeludnienie na politechnikach byłoby czymś niebezpiecznym, wiadomo, czym więcej przeciętnych studentów tym niższy poziom kształcenia...
I co do tego jak to się ma do wiedzy nt. polityki itp. - w moim liceum i tak zawsze najwięcej w tych tematach udzielali się ludzie z mat-fizu, mało tego, było dużo takich co także na temat sztuki i poezji potrafili się wypowiedzieć. Moja polonistka miała takie zdanie, że najlepsi humaniści są wśród ścisłowców i myślę, że nie było to czcze gadanie. Natomiast ludzie z klas medialnych itp. pokończyli w dużej mierze na takich właśnie hodowlach bezrobotnych.
Ja wprawdzie zdawałem WOS na maturze ale i tak najwięcej wiedzy na temat spraw bieżących i polityki zdobyłem poza szkołą.
Wojną straszył jakiś czas temu chyba Rostowski więc jej nie będzie. To potwierdzone info.
- LordJuve
 - Juventino

 - Rejestracja: 26 maja 2005
 - Posty: 3426
 - Rejestracja: 26 maja 2005
 
JAK sam napisałeś, możliwości jest wiele. PYTANIE czy i która jest najbardziej prawdopodobny?Supersonic pisze: III wojna światowa? Pytanie kto miałby na tym zarobić? Komu się to opłaca. Na pewno nie upadającym anglosaskim hegemonom.
Nowy hitler to dziś zbyt mało aby rozpętać globalny konflikt, świat zbytnio się zmienił. Trzeba też nadmienić o zmianach w wojskowości i całkowitym przewartościowaniu paradygmatu wojny.
Prędzej jak dla mnie wojna cywilizacji i tutaj moim faworytem pozostaje para Arabowie vs. Usa/Europa/Żydzi. Europa się nie szanuje, Islamiści (stosując baaardzo proste porównanie) testuje "ile może" w stosunku do UE tak jak adolf testował UK i FRA robiąc anschluss czy biorąc Sudety.
Poza tym, nie widzisz kolejnej możliwości, czyli wojny spowodowanej narastajacymi nierownosciami, głównie ekonomicznymi?
Do posta Mietsona nie będę nawiazywał bo on nie wie co to jest socjologia i popełnia błędy logiczne...nie ma sensu.
- Szwambrania
 - Juventino

 - Rejestracja: 27 lutego 2011
 - Posty: 48
 - Rejestracja: 27 lutego 2011
 
Według mnie wojna/rewolucja to jest coś pewnego.
Parę lat temu właściwie przy okazji przeczytałem książkę Hoppego "Demokracja, bóg który zawiódł", w końcowych rozdziałach przewidywał on przyszłe bankructwo najbardziej zadłużonych socjaldemokracji, z największym uciskiem podatkowym i prawnym na strefę przedsiębiorczości (wysokie podatki, dotacje na widzimisię urzędników, ograniczenia etc.).
Przypomnę, że Hoppe pisał to w okresie prosperity, w tym samym okresie, w którym np. Peter Schiff był wyśmiewany, kiedy mówił i pisał o przyszłym pęknięciu bańki na rynkach nieruchomości (i nie tylko) i sporym kryzysie jako konsekwencji złych decyzji centralnych w systemie interwencji (w sumie już Bastiat opisywał błędny mechanizm dotacji, baniek i kryzysów przez nie w systemach socjalnych... ja się czasem zastanawiam czy ci u władzy to naprawdę takie durnie, czy tylko udają :doh: ).
Ale do rzeczy, Hoppe pisał te rozdziały o bankructwie i rewolucji parę lat temu w oparciu o teorie ASE, i co się wydarzyło w zeszłym roku?
Zbankrutowała największa socjaldemokracja Europy- Grecja.
Co się dalej działo?
Ano to co opisywał Hoppe, rewolucje i przewroty we właściwie każdym regionie, wyspie.
Co się teraz dzieje?
Grecja istnieje de iure, de facto Grecja to teraz dziesiątki regioników uniezależnionych od Aten!
Dzisiaj Grecja to po prostu tylko Ateny, inne miasta, regiony, czy wyspy stały się jakby oddzielnymi organizmami, w których władzę przejęły samorządy, bądź poszczególni ludzie.
Mój przyjaciel z wyspy Kos (wyspa obok Turcji) pisał mi jeszcze niedawno, że władzę u nich w istocie przejął ich wójt. Nie płacą ani grosza na Ateny, przestrzegają prawa regionalnego, jedyne co ich teraz łączy z resztą Grecji (czy raczej świata greckiego) jest piłka nożna, religia, handel (wolny), i transport. Politycznie związku z Atenami nie mają, ich stolicą de facto jest teraz Kos.
Inne regiony są zarządzane również przez "wójtów", lub przez samorządy, albo zupełnie nowych ludzi u władzy.
Same Ateny są bardzo czerwone.
Pytanie kto następny?
Hiszpania, czy Italia? :-)
A później? Francja i RFN kiedy skończy się utrzymywanie socjalu na Libii?
A propos Libii- do Cyrenajki puka dawna dynastia, o tym również pisal Hoppe, czyżbyśmy mieli nową-starą monarchie w regionie niedługo u wladzy?
Przez wieloletni ustrój interwencjonistyczny, który miał stanowić trzecią, właściwą drogę między kapitalizmem (drogą właściwą), a socjalizmem (drogą zupełnie niewłaściwą) będziemy mieli teraz "ciekawe czasy".
Ja patrząc na siłę ruchu narodowego w Polsce obawiam się, że u nas to się skończy w kierunku konserwatywno-interwencjonistycznego, coś a la II RP 26-39, czyli będzie w sumie jeszcze gorzej.
Tak to jest jak przez własną pychę odchodzi się od ustroju kapitalistycznego, najbardziej wolnościowego, przynoszącego najwięcej dóbr, i wydzwigajacego z ubóstwa największe rzesze ludzi.
Smuci mnie bardzo, ze dzisiejszy ustrój interwencjonistyczny nazywa się kapitalizmem, to woda na młyn dla sprawców dzisiejszego żenującego stanu gospodarek nie tylko w Europie, ale i na świecie, by zrzucić wine na "prywatę, i samowolkę" i jeszcze bardziej przykręcić śrubę przy aprobacie ogłupionych mas (co czego się obawiam może się przydarzyć Polsce).
Aha i nie chcę sprawiać wrażenia, że Hoppe to jakiś mój bożek, idol. Facet po prostu zna ASE, i mówi to samo co np. de Soto, czy Schiff w oparcie o teorie tej szkoły, która nie chciała kształtować rzeczywistości ekonomicznej, ona po prostu opisywała ją i jej kapitalistyczne mechanizmy takie jakie są, z natury.
			
									
						Parę lat temu właściwie przy okazji przeczytałem książkę Hoppego "Demokracja, bóg który zawiódł", w końcowych rozdziałach przewidywał on przyszłe bankructwo najbardziej zadłużonych socjaldemokracji, z największym uciskiem podatkowym i prawnym na strefę przedsiębiorczości (wysokie podatki, dotacje na widzimisię urzędników, ograniczenia etc.).
Przypomnę, że Hoppe pisał to w okresie prosperity, w tym samym okresie, w którym np. Peter Schiff był wyśmiewany, kiedy mówił i pisał o przyszłym pęknięciu bańki na rynkach nieruchomości (i nie tylko) i sporym kryzysie jako konsekwencji złych decyzji centralnych w systemie interwencji (w sumie już Bastiat opisywał błędny mechanizm dotacji, baniek i kryzysów przez nie w systemach socjalnych... ja się czasem zastanawiam czy ci u władzy to naprawdę takie durnie, czy tylko udają :doh: ).
Ale do rzeczy, Hoppe pisał te rozdziały o bankructwie i rewolucji parę lat temu w oparciu o teorie ASE, i co się wydarzyło w zeszłym roku?
Zbankrutowała największa socjaldemokracja Europy- Grecja.
Co się dalej działo?
Ano to co opisywał Hoppe, rewolucje i przewroty we właściwie każdym regionie, wyspie.
Co się teraz dzieje?
Grecja istnieje de iure, de facto Grecja to teraz dziesiątki regioników uniezależnionych od Aten!
Dzisiaj Grecja to po prostu tylko Ateny, inne miasta, regiony, czy wyspy stały się jakby oddzielnymi organizmami, w których władzę przejęły samorządy, bądź poszczególni ludzie.
Mój przyjaciel z wyspy Kos (wyspa obok Turcji) pisał mi jeszcze niedawno, że władzę u nich w istocie przejął ich wójt. Nie płacą ani grosza na Ateny, przestrzegają prawa regionalnego, jedyne co ich teraz łączy z resztą Grecji (czy raczej świata greckiego) jest piłka nożna, religia, handel (wolny), i transport. Politycznie związku z Atenami nie mają, ich stolicą de facto jest teraz Kos.
Inne regiony są zarządzane również przez "wójtów", lub przez samorządy, albo zupełnie nowych ludzi u władzy.
Same Ateny są bardzo czerwone.
Pytanie kto następny?
Hiszpania, czy Italia? :-)
A później? Francja i RFN kiedy skończy się utrzymywanie socjalu na Libii?
A propos Libii- do Cyrenajki puka dawna dynastia, o tym również pisal Hoppe, czyżbyśmy mieli nową-starą monarchie w regionie niedługo u wladzy?
Przez wieloletni ustrój interwencjonistyczny, który miał stanowić trzecią, właściwą drogę między kapitalizmem (drogą właściwą), a socjalizmem (drogą zupełnie niewłaściwą) będziemy mieli teraz "ciekawe czasy".
Ja patrząc na siłę ruchu narodowego w Polsce obawiam się, że u nas to się skończy w kierunku konserwatywno-interwencjonistycznego, coś a la II RP 26-39, czyli będzie w sumie jeszcze gorzej.
Tak to jest jak przez własną pychę odchodzi się od ustroju kapitalistycznego, najbardziej wolnościowego, przynoszącego najwięcej dóbr, i wydzwigajacego z ubóstwa największe rzesze ludzi.
Smuci mnie bardzo, ze dzisiejszy ustrój interwencjonistyczny nazywa się kapitalizmem, to woda na młyn dla sprawców dzisiejszego żenującego stanu gospodarek nie tylko w Europie, ale i na świecie, by zrzucić wine na "prywatę, i samowolkę" i jeszcze bardziej przykręcić śrubę przy aprobacie ogłupionych mas (co czego się obawiam może się przydarzyć Polsce).
Aha i nie chcę sprawiać wrażenia, że Hoppe to jakiś mój bożek, idol. Facet po prostu zna ASE, i mówi to samo co np. de Soto, czy Schiff w oparcie o teorie tej szkoły, która nie chciała kształtować rzeczywistości ekonomicznej, ona po prostu opisywała ją i jej kapitalistyczne mechanizmy takie jakie są, z natury.
- LordJuve
 - Juventino

 - Rejestracja: 26 maja 2005
 - Posty: 3426
 - Rejestracja: 26 maja 2005
 
Szwambrania, bardzo ciekawie piszesz. Przyznam szczerze, że będę musiał przeczytać kiedyś książki, które wymieniłeś w swojej wypowiedzi. 
Żeby od razu wyjaśnić: sam jestem zwolennikiem wolnej konkurencji i gospodarki kapitalistycznej. Uważam, że nic nie będzie działać lepiej a na pewno nie będzie działać lepiej w skali makro (o której, jak rozumiem, rozmawiamy).
Niestety, ale wydaje mi się, że dzisiejszy kapitalizm przeżywa pewnego rodzaju regres, staje się coraz bardziej oderwany od rzeczywistości społecznej podobnie jak jego pierwotna wersja z okresu rewolucji przemysłowych. Wiemy czym się to wtedy skończyło: silne obciążenia i wyzysk najniższych klas doprowadził do powstania najbardziej zbrodniczej ideologii, czyli marksizmu-leninizmu.
Czytałeś może "Dżihad kontra McŚwiat" lub "Skorumpowanych" B. Barbera?
Owszem, powyższy autor jest uznawany za guru lewej strony sceny politycznej w USA, aczkolwiek podobają mi się niektóre kwestie, które podnosi w swoich pozycjach, mianowicie: kapitalizm "kreujący", który ciągle napędza potrzeby i pragnienia ludzi oraz fakt oderwania go od rzeczywistych potrzeb ludzi.
Nie podoba mi się, że widzi rozwiązanie w przesuwaniu władzy w stronę polityków, aczkolwiek, idąc tym tropem, sam uważam, że nie politycy a ludzka świadomość (którą cały czas trzeba kształtować) może poprawić sytuację i niejako oczyścić kapitalizm z korporacyjnego brudu. W skali globalnej będzie trudno, ale rozwijanie społeczeństwa obywatelskiego i silnej lokalności może dać dobre efekty.
Niestety, ale dziś mamy tak, że to wielkie korporacje kreują rzeczywistość, to jest problem. Nie odpowiadają na jej potrzeby, ale same wciskają tą przysłowiową "marchewkę na kiju". Oczywiście ma to związek z konsumpcyjnym charakterem naszych czasów, ale wg mnie ten niepohamowany konsumpcjonizm to jest ogromna bańka, ciągle pompowana, która pewnego dnia może pęknąć robiąc wielki bajzel, co może być oczywiście zarzewiem kolejnego konfliktu.
EDIT
Ciekawe rzeczy, oczywiście już się nie interesuje Tragedią Smoleńską, aczkolwiek natrafiłem dziś na ciekawy/niepokojący artykuł: Polscy piloci zlustrowani dla Rosjan.
Czy to wrażenie czy powtórka z historii z tą uległą postawą Polski wobec wielkiej Rosji? Ciekawe co im jeszcze przekażemy...a wraku jak nie było tak nie ma. :lol:
			
									
						Żeby od razu wyjaśnić: sam jestem zwolennikiem wolnej konkurencji i gospodarki kapitalistycznej. Uważam, że nic nie będzie działać lepiej a na pewno nie będzie działać lepiej w skali makro (o której, jak rozumiem, rozmawiamy).
Niestety, ale wydaje mi się, że dzisiejszy kapitalizm przeżywa pewnego rodzaju regres, staje się coraz bardziej oderwany od rzeczywistości społecznej podobnie jak jego pierwotna wersja z okresu rewolucji przemysłowych. Wiemy czym się to wtedy skończyło: silne obciążenia i wyzysk najniższych klas doprowadził do powstania najbardziej zbrodniczej ideologii, czyli marksizmu-leninizmu.
Czytałeś może "Dżihad kontra McŚwiat" lub "Skorumpowanych" B. Barbera?
Owszem, powyższy autor jest uznawany za guru lewej strony sceny politycznej w USA, aczkolwiek podobają mi się niektóre kwestie, które podnosi w swoich pozycjach, mianowicie: kapitalizm "kreujący", który ciągle napędza potrzeby i pragnienia ludzi oraz fakt oderwania go od rzeczywistych potrzeb ludzi.
Nie podoba mi się, że widzi rozwiązanie w przesuwaniu władzy w stronę polityków, aczkolwiek, idąc tym tropem, sam uważam, że nie politycy a ludzka świadomość (którą cały czas trzeba kształtować) może poprawić sytuację i niejako oczyścić kapitalizm z korporacyjnego brudu. W skali globalnej będzie trudno, ale rozwijanie społeczeństwa obywatelskiego i silnej lokalności może dać dobre efekty.
Niestety, ale dziś mamy tak, że to wielkie korporacje kreują rzeczywistość, to jest problem. Nie odpowiadają na jej potrzeby, ale same wciskają tą przysłowiową "marchewkę na kiju". Oczywiście ma to związek z konsumpcyjnym charakterem naszych czasów, ale wg mnie ten niepohamowany konsumpcjonizm to jest ogromna bańka, ciągle pompowana, która pewnego dnia może pęknąć robiąc wielki bajzel, co może być oczywiście zarzewiem kolejnego konfliktu.
EDIT
Ciekawe rzeczy, oczywiście już się nie interesuje Tragedią Smoleńską, aczkolwiek natrafiłem dziś na ciekawy/niepokojący artykuł: Polscy piloci zlustrowani dla Rosjan.
Czy to wrażenie czy powtórka z historii z tą uległą postawą Polski wobec wielkiej Rosji? Ciekawe co im jeszcze przekażemy...a wraku jak nie było tak nie ma. :lol:
- Szwambrania
 - Juventino

 - Rejestracja: 27 lutego 2011
 - Posty: 48
 - Rejestracja: 27 lutego 2011
 
Ciężko mi znaleźć dzisiaj w świecie kraj kapitalistyczny (może Kanada i Australia? nie wiem), więc możemy tylko mówić o regresie systemu interwencji zapoczątkowanego przez Keynesa.LordJuve pisze:Szwambrania
Niestety, ale wydaje mi się, że dzisiejszy kapitalizm przeżywa pewnego rodzaju regres, staje się coraz bardziej oderwany od rzeczywistości społecznej podobnie jak jego pierwotna wersja z okresu rewolucji przemysłowych. Wiemy czym się to wtedy skończyło: silne obciążenia i wyzysk najniższych klas doprowadził do powstania najbardziej zbrodniczej ideologii, czyli marksizmu-leninizmu.
Co najzabawniejsze- bałagan, który Keynes narobił rządzący chcą załatwić za pomocą...
metod Keynesa :_D co za głupota, w systemie kapitalistycznym już dawno byłoby po kryzysie, a tak to jesteśmy w jego centrum (patrząc na ceny srebra i złota).
Dzisiejszy interwencjonizm jest oderwany od rzeczywistości, nie kapitalizm. Kapitalizm nie może być oderwany od rzeczywistości bo polega on na tym, że przedsiębiorcy dynamicznie reagują na zmiany poglądów, potrzeb, decyzji konsumentów czyli jest ściśle związany z rzeczywistością.
Przedsiębiorcy również nie kształtują potrzeb konsumenta poprzez np. kampanie reklamowe. To wygląda np. tak:
dzieci mają potrzebę kolorowych zabawek-> Mc Donald's wsadza zabawki do odpowiednich zestawów dla dzieci, KFC wsadza zabawki, Burger King wsadza zabawki-> konkurencja sprawia, że zabawki stają się lepsze i bardziej różnorodne-> kampanie reklamowe-> wybór konsumenta (dzieci)
a nie tak:
McD's & BK & KFC wymyślają sobie, że będą produkować zabawki-> kampanie reklamowe-> dzieci nagle z nieba (czyt. z reklam) mają potrzebę zabawek i je kupują.
Także kapitalizm jest ściśle skorelowany z rzeczywistością, a przez konkurencje w ramach rzeczywistych potrzeb rodzą się lepsze produkty, idee, czy nawet gałęzie.
W systemie interwencji mamy parę wielkich molochów wyrośniętych jeszcze za kapitalizmu, i molochów wyrośniętych na zamówieniach rządowych (molochy postkapitalistyczne również się żywią zamówieniami rządowymi), są one prywatnie, lub częściowo prywatnie zarządzane, więc sprawiają wrażenie firm kapitalistycznych i sprawiają wrażenie konkurowania pomiędzy sobą, ale w rzeczywistości jadą na jednym wózku, produkując czy oferując podobne rzeczy, nie oferując niczego nowego, lub wprowadzając małe zmiany, nie interesując się rzeczywistymi potrzebami klienta (dostając od niego kase za pośrednictwem rządu tak czy siak), wspierając blokadę drobnej przedsiębiorczości przez rząd (np. w Polsce wysoki dochodowy, nfz, zus, zabierające zysk Kowalskiemu, i sprawiające, że jego firma upada).
Prosty przykład- mleczarnie.
Na rynku w Polsce mamy parę molochów mleczarskich, np. Łowicz, czy Turek (i parę innych), są to firmy prywatne, lub półprywatne (co jest typowe dla interwencjonizmu), jest ich całkiem sporo (wrażenie konkurencji), ale że są dotowane z budżetu, lub częściowo należące do budżetu, więc nie ma między nimi konkurencji de facto, i nie ma rozwoju (zauważcie, że jakiego mleka byście nie kupili, smakuje tak samo, wg. mnie beznadziejnie). Złe prawo blokuje drobną przedsiębiorczość (wysoki dochodowy, zus, nfz), więc mikro przedsiębiorcy nie mogą sprzedawać na własną rękę (np. na wsi), bo ich nie stać na firmę, a jak zaczną handlować to ktoś może donieść i mają karę (toż to już nawet za PRL kacyki przymykały na to oko
Wynik?
Wszędzie mleko mamy od 2 do 3,50 zł, każde smakuje tak samo, ale żadne jak mleko.
Co do kapitalizmu XIX wiecznego, to w różnych regionach kształtował się w różny sposób. Co ciekawe tam gdzie państwo chcialo interweniować "by ulżyć wyzyskowi" wyzysk był największy, np. w Austro-Wegrzech, Francji czy w Prusach, mianowicie państwo chcąc ulżyć robotnikowi nakładało podatki na firmy przemysłowe by dotować socjal, lobby przemysłowe było bardzo silne, więc w zamian wymuszało odpowiednie akty prawne by blokować nowe firmy przemysłowe, w wyniku czego te kraje zostawały z paronastoma firmami przemysłowymi, których obciążenia byly przenoszone na konsumenta (wyższe ceny produktów), a sami konsumenci nie mieli możliwości wcielania w życie swoich idei i zakładania nowych firm przez wysokie obciążanie i działania lobby, co doprowadziło do buntu w postaci ruchów robotniczych z czasem ukierunkowanych w strone marksizmu.
Oczywiście ten wyzysk polegał na podatkach w wysokości 10% (Francja), 12,5% (Austro-Węgry), 6% (Prusy), mówię tutaj o wysokości w sumie podatków wszelakich na podstawie prac profesora Łuczaka, dzisiaj w czasach podatków wynoszących 65-80% dochodu czasy XIXo wieczne mienią się jako jeden wielki raj podatkowy.
W istocie mimo wszystko tak było, mieliśmy w wielu gałęziach gdzie lobby było slabsze ogromny rozwój, niegdysiejsi chłopi pańszczyźniani zakładali swoje małe zaklady, i będąc nieobciążonymi (lub obciążonymi częściowo, czy pośrednio- przez wyższe ceny produktów przemysłowych wynikających z wysokich obciążeń wielkiego przemysłu) zdobywali małe majątki, czy nawet majątki, ogromna rzesza ludzi wydobywała się z biedy i dochodziła do czegoś po prostu pracując (dzisiaj jest to niemożliwe, być uczciwym, pracować za średnią i dojść do czegoś).
My dzisiaj żyjemy w najlepszych pod względem technologii czasach w historii, ale nie możemy zapominać, że najwieksze skoki technologiczne mieliśmy właśnie wówczas!
Gdyby człowiek z belle epoque, powiedzmy z 1912 roku przeniósł się do 2012 i zobaczył, że po ulicach jeżdzą samochody działające na w sumie takiej samej technologii jak te z jego czasów, to by się zesikał ze śmiechu, dla niego technologia z 1812 to była już prehitstoria, ba! technologia z 1880 to była już prehistoria, dla nas technologia z lat (silniki) 1900-1935 to nadal rzeczywistość...
dlaczego?
blokowanie rynku przez molochy i lobby, już od jakiś 50 lat powinniśmy jeździć na wodorze, elektryczności, czy na czymś innym!
Tam gdzie państwo wtrącało się najmniej (np. USA, podatki 0, 1,5% lub 3%, jedyne co szkodziło to niewolnictwo i cła) tam rozwój był najszybszy, a płace i warunki pracy robotników najlepsze, to o czymś świadczy.
Się rozpisałem :-p.
Nie e.LJuve pisze:Czytałeś może "Dżihad kontra McŚwiat" lub "Skorumpowanych" B. Barbera?
Sam z siebie odpowiedziałem na to wyżej. Kapitalizm nie kreuje, to interwencjonizm kreuje (a raczej sie stara, jezeli w ogóle- z marnym naturalnie skutkiem). Na rynku fast food mamy jako taki system kapitalistyczny, co widać od razu.LJuve pisze:Owszem, powyższy autor jest uznawany za guru lewej strony sceny politycznej w USA, aczkolwiek podobają mi się niektóre kwestie, które podnosi w swoich pozycjach, mianowicie: kapitalizm "kreujący", który ciągle napędza potrzeby i pragnienia ludzi oraz fakt oderwania go od rzeczywistych potrzeb ludzi.
Ten autor, myli kapitalizm z interwencjonizmem, w którym zyje, szkoda.
Moim zdaniem same kształtowanie ludzkiej świadomości etc. nic nie da, ten system musi w końcu runąć, i w końcu runie, miejmy nadzieje, ze skończy się to na powstanie organizmów kapitalistycznych (jak na tym "nieszczęsnym" Kosie), a nie na silnych <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> lewackich (Ateny).LJuve pisze:Nie podoba mi się, że widzi rozwiązanie w przesuwaniu władzy w stronę polityków, aczkolwiek, idąc tym tropem, sam uważam, że nie politycy a ludzka świadomość (którą cały czas trzeba kształtować) może poprawić sytuację i niejako oczyścić kapitalizm z korporacyjnego brudu. W skali globalnej będzie trudno, ale rozwijanie społeczeństwa obywatelskiego i silnej lokalności może dać dobre efekty.
Jestem gorącym zwolennikiem kapitalizmu w formie czystej (bez interwencji państwa, która SZKODZI zawsze), bo taki kapitalizm jest najlepszy, i jestem gorącym zwolennikiem uświadamiania (jeżeli ktoś chce), ale uświadamiam po prostu ot tak sobie, bo wiem, że to musi upaść, liczę wtedy na powstanie kapitalizmu z prochów jak nie wszędzie, to przynajmniej gdzieś w innych częściach świata/Europy gdzie będę mógł wybyć.
Tak.LJuve pisze:Niestety, ale dziś mamy tak, że to wielkie korporacje kreują rzeczywistość, to jest problem. Nie odpowiadają na jej potrzeby, ale same wciskają tą przysłowiową "marchewkę na kiju". Oczywiście ma to związek z konsumpcyjnym charakterem naszych czasów, ale wg mnie ten niepohamowany konsumpcjonizm to jest ogromna bańka, ciągle pompowana, która pewnego dnia może pęknąć robiąc wielki bajzel, co może być oczywiście zarzewiem kolejnego konfliktu.
EDIT
[qutoe="LJuve"]Ciekawe rzeczy, oczywiście już się nie interesuje Tragedią Smoleńską, aczkolwiek natrafiłem dziś na ciekawy/niepokojący artykuł: Polscy piloci zlustrowani dla Rosjan.
Czy to wrażenie czy powtórka z historii z tą uległą postawą Polski wobec wielkiej Rosji? Ciekawe co im jeszcze przekażemy...a wraku jak nie było tak nie ma. :lol: [/quote]
Mój meeting z Macierewiczem opisał w sposób wg. mnie zabawny i prześmiewczy, ale ma chłop też sporo racji, kiedy mówi o uległej postawie naszego rządu wobec innych, silniejszych rządów (RFN, Rosji), i skandalach jakie zaisniały w tej sprawie.
Tylko świetnie wytresowany zwolennik salonu (SLD, PO, PSL, RP) może tego nie widzieć.
Nie uważam oczywiście, ze PiS jest partią zupelnie pozasalonową (o czym świadczą jej rządy, gdzie więcej było grożenia np. teczkami i lustracja, niż samej lustracji, co mówi nam, że im zależy na dojściu do wladzy "na teczkach i smoleńsku", ale już niekoniecznie (przynajmniej jakiejś części) na rozwiązaniu spraw teczek i Smoleńska...).
To tyle.
Edycja:
A w sumie czuję się zobowiązany jeszcze coś dopisać.
Sytuacja na Kosie- można powiedzieć, że jest kapitalistyczna, ale nie wygrał na niej każdy.
Np. emeryci czy ciężko schorowani ludzie (emeryci nie dostają kasy, lub częściowo nie dostają kasy, ludzie chorzy z wcześniej zapewnionym leczeniem na koszt państwa zostali chwilowo na lodzie).
Co do emerytów, to Kos jest na szczęście małym miastem, ok 17 tysięcy mieszkańców, w sumie populacja całej wyspy to będzie ok. 30-45 tysięcy (wioski się alienują straszliwie, i nawet za starej Grecji żyły własnym życiem), i są tam silne związki rodzinne, więc nie jest z nimi tak źle
Gorzej z samotnymi i z ciężko chorymi, tutaj nastała sytuacja swobodnie rozwijającego się wolontariatu finansowego lub usługowego, prawie każdy kto ma czas i pieniądze pomaga jak może, podobna sytuacja do sytuacji w USA w latach 1880-1915, gdzie już ukształtowane społeczeństwo miało świadomość potrzeby innym ludziom i powstały tam najwieksze ruchy pomocowe.
Nie potrzeba interwencji państwa w kwestii pomocy innym, interwencja państwa szkodzi, trawi niepotrzebnie pieniądze na pomoc, rozrasta sie biurokracja, obciążone spoleczeństwo nie może zapewniać usług i dóbr na odpowiednim poziomie (o tym jak przez interwencjonizm rozwinela sie biurkokracja świadczy oto te porownanie:
USA 1885, wielokrotnie większe od dzisiejszej Polski- 1500 urzędników,
Polska 2012, wielkosci polowy średniego stanu USA z 1885- 500 000 urzędników.
Jeżeli ktoś nie ma świadomości przerzucania kosztów przez firmy, to tu ma wyjaśnienie:
Jeżeli firmy przemysłowe A, B i C w 1880 roku w Prusach dostały obciążenia od je Bismarcka to obciązyly nimi co?
Oczywiście produkty, produkty miały wyższą cenę o poziom właśnie tych obciążeń.
kto stracił?
Przemysłowcy nie stracili jako konsumenci, bo byli na tyle bogaci by ściagnąć świetne produkty skąd indziej, a te pieniądze jakie zarabiali na swoich produktach zarabiali dalej (choć troszkę mniej, bo pani Frankocka nie kupila juz np. 3 nowych blach do ciasta tylko 2), z tym, że przeciętny konsument musiał dolozyć te 10%.
Stracili tylko KONSUMENCI, zwykli ludzie:
mieli droższe produkty o conajmniej 10%,
ograniczylo się zatrudnienie przez koszta inne producenta (mniejsze zyski minimalnie),
ograniczył się rozwoj (a więc zatrudnienie w przyszłości na lepszych warunkach),
Lobby przemysłowców zareagowalo w ten sposób- skoro państwo ma prawo nas obciążać, my mamy prawo by blokować rynek dla innych, a że ich lobby było silne- wykorzystali to, więc
konsument z ideą i jakimś funduszem miał zablkowany rynek do niektórych gałęzi przemysłów
co spowodowało:
mniejsze zatrudnienie, wolniejszy rozwój, wyższe koszty :-).
- LordJuve
 - Juventino

 - Rejestracja: 26 maja 2005
 - Posty: 3426
 - Rejestracja: 26 maja 2005
 
Hm, z zaciekawieniem przeczytałem Twoją, długą wypowiedź. Mam jednak pewnie wątpliwości głównie dotyczące powyższego fragmentu. Sam przyznajesz, że opisujesz sytuację w społeczności stosunkowo mało liczebnej. Natomiast, czy podobny model sprawdzi się w licznej grupie np. wielomilionowego społeczeństwa, w którym liczba chorych, niepełnosprawnych czy wykluczonych może być znacznie wyższa? Czy liczba ludzi świadomych i chętnych do pomocy rośnie liniowo wraz ze wzrostem liczby członków danej grupy? Jeśli tak to ok...na pewno szeroko pojęty wolontariat i filantropia będą w stanie zastąpić rozwiązania systemowe. Czy jednak tak jest?Szwambrania pisze: A w sumie czuję się zobowiązany jeszcze coś dopisać.
Sytuacja na Kosie- można powiedzieć, że jest kapitalistyczna, ale nie wygrał na niej każdy.
Np. emeryci czy ciężko schorowani ludzie (emeryci nie dostają kasy, lub częściowo nie dostają kasy, ludzie chorzy z wcześniej zapewnionym leczeniem na koszt państwa zostali chwilowo na lodzie).
Co do emerytów, to Kos jest na szczęście małym miastem, ok 17 tysięcy mieszkańców, w sumie populacja całej wyspy to będzie ok. 30-45 tysięcy (wioski się alienują straszliwie, i nawet za starej Grecji żyły własnym życiem), i są tam silne związki rodzinne, więc nie jest z nimi tak źle
Gorzej z samotnymi i z ciężko chorymi, tutaj nastała sytuacja swobodnie rozwijającego się wolontariatu finansowego lub usługowego, prawie każdy kto ma czas i pieniądze pomaga jak może, podobna sytuacja do sytuacji w USA w latach 1880-1915, gdzie już ukształtowane społeczeństwo miało świadomość potrzeby innym ludziom i powstały tam najwieksze ruchy pomocowe.
Nie potrzeba interwencji państwa w kwestii pomocy innym,
Poza tym, moim zdaniem w dzisiejszym, konsumpcyjnym świecie ludzie stają się coraz bardziej egoistyczni, nastawieni na "ja" i "mieć" a nie "oni" i "dać". Sam napisałeś, że na tej wyspie dosyć dobrze zachowały się tradycyjne struktury społeczne (np. mocne powiązania rodzinne). Dzisiejszy świat jest zatomizowany. Serio uważasz, że tłusty i nastawiony na "mieć" jankes ma w sobie tyle dobrej woli, aby za zwykłe "dziękuję" trudzić się i poświęcać dla innego, obcego człowieka?
Zgadzam się, sam jestem ogromnym przeciwnikiem biurokracji. Dla mnie to wstyd, że w XXI wieku, w okresie informatyzacji, tyle spraw trzeba załatwiać w urzędowym okienku. Sam jednak dobrze wiesz, że rządy boją się radykalnej redukcji liczby urzędników...to wielkie ryzyko polityczne. Poza tym, są ludzie, którzy twierdzą, że lepiej mieć 500 000 urzędników niż +300 000 bezrobotnych na rynku pracy. A Ty jak uważasz?Szwambrania pisze: interwencja państwa szkodzi, trawi niepotrzebnie pieniądze na pomoc, rozrasta sie biurokracja, obciążone spoleczeństwo nie może zapewniać usług i dóbr na odpowiednim poziomie (o tym jak przez interwencjonizm rozwinela sie biurkokracja świadczy oto te porownanie:
USA 1885, wielokrotnie większe od dzisiejszej Polski- 1500 urzędników,
Polska 2012, wielkosci polowy średniego stanu USA z 1885- 500 000 urzędników.
Co do kreowania potrzeb...nie zgadzam się z Twoimi poglądami. Firmy, w szczególności korporacje, muszą pobudzać ludzi w celu zachęcenia ich do wydania pieniędzy. To nie ma nic wspólnego z interwencjonizmem.
Owszem, są branże, które działają na innych zasadach, np. spożywcza (ludzie muszą jeść), aczkolwiek nie wydaje Ci się, że dzisiaj sprzedaje się masę bezwartościowych i zupełnie zbędnych dóbr tylko dlatego, że ktoś je odpowiednio zareklamował? Dziś to problem wychowawczy, chodzi o wpływ reklamy na dzieci, zaleca się, aby dzieci nie były wystawianie na ich wpływ bo to niejako "tresuje" je: dla gospodarki to coś pożądanego, bo "tresuje" sobie kolejnego, wiernego klienta, który od najmłodszych lat będzie wydawał pieniądze najpierw rodziców a później własne.
- Szwambrania
 - Juventino

 - Rejestracja: 27 lutego 2011
 - Posty: 48
 - Rejestracja: 27 lutego 2011
 
Czy model swobodnej pomocy sprawdza się w sytuacji wielomilionowej populacji?LordJuve pisze:Hm, z zaciekawieniem przeczytałem Twoją, długą wypowiedź. Mam jednak pewnie wątpliwości głównie dotyczące powyższego fragmentu. Sam przyznajesz, że opisujesz sytuację w społeczności stosunkowo mało liczebnej. Natomiast, czy podobny model sprawdzi się w licznej grupie np. wielomilionowego społeczeństwa, w którym liczba chorych, niepełnosprawnych czy wykluczonych może być znacznie wyższa? Czy liczba ludzi świadomych i chętnych do pomocy rośnie liniowo wraz ze wzrostem liczby członków danej grupy? Jeśli tak to ok...na pewno szeroko pojęty wolontariat i filantropia będą w stanie zastąpić rozwiązania systemowe. Czy jednak tak jest?Szwambrania pisze: A w sumie czuję się zobowiązany jeszcze coś dopisać.
Sytuacja na Kosie- można powiedzieć, że jest kapitalistyczna, ale nie wygrał na niej każdy.
Np. emeryci czy ciężko schorowani ludzie (emeryci nie dostają kasy, lub częściowo nie dostają kasy, ludzie chorzy z wcześniej zapewnionym leczeniem na koszt państwa zostali chwilowo na lodzie).
Co do emerytów, to Kos jest na szczęście małym miastem, ok 17 tysięcy mieszkańców, w sumie populacja całej wyspy to będzie ok. 30-45 tysięcy (wioski się alienują straszliwie, i nawet za starej Grecji żyły własnym życiem), i są tam silne związki rodzinne, więc nie jest z nimi tak źle
Gorzej z samotnymi i z ciężko chorymi, tutaj nastała sytuacja swobodnie rozwijającego się wolontariatu finansowego lub usługowego, prawie każdy kto ma czas i pieniądze pomaga jak może, podobna sytuacja do sytuacji w USA w latach 1880-1915, gdzie już ukształtowane społeczeństwo miało świadomość potrzeby innym ludziom i powstały tam najwieksze ruchy pomocowe.
Nie potrzeba interwencji państwa w kwestii pomocy innym,
Poza tym, moim zdaniem w dzisiejszym, konsumpcyjnym świecie ludzie stają się coraz bardziej egoistyczni, nastawieni na "ja" i "mieć" a nie "oni" i "dać". Sam napisałeś, że na tej wyspie dosyć dobrze zachowały się tradycyjne struktury społeczne (np. mocne powiązania rodzinne). Dzisiejszy świat jest zatomizowany. Serio uważasz, że tłusty i nastawiony na "mieć" jankes ma w sobie tyle dobrej woli, aby za zwykłe "dziękuję" trudzić się i poświęcać dla innego, obcego człowieka?
Oczywiście, że tak, częsciowo, ale tak. Trzeba jednak dodać, że w normalnej sytuacji kapitalistycznej (a nie szoku jakiemu został poddany Kos) ludzie w społeczeństwie normalnie się ubezpieczają, i dobrej woli innych potrzebują naprawdę najbiedniejsi, czy najbardziej schorowani i samotni (np. porzucone kalekie dzieci).
Ludzie na Kosie nie mieli szansy ubezpieczać się prywatnie bo nie mieli na to pieniędzy, teraz przechodzą terapie szokową, nagle zostaje im więcej pieniędzy, ale są bez ubezpieczenia zdrowotnego i bez emerytur, stąd ten ruch wolontariatu. Dionizis powiedział mi (zadzwoniłem do niego na skype, by się dopytać), że już powstają tam nowe towarzystwa ubezpieczeniowe, więc jak widzisz na potrzeby rynek reaguje dosyć szybko. Trzeba też przyznac, że ludzie na Kosie mają szacunek dla własności, dla rodziny, czy prawosławia (sam religijny nie jestem, nie jestem nawet wierzący, ale popieram rolę Kościoła w takich sytuacjach). Dlatego skonczyło sie to dla nich świetnie.
Cięzko mi powiedzieć co w takiej sytuacji (a on nastanie prędzej czy później) wydarzy się w Polsce. W PRL vel 2 nie wierzę, ruchy lewicowe nie mają u nas w społeczeństwie poparcia (na te antify chodzi 300 ludzi-1000 ludzi, ruch komunnistyczny lezy i kwiczy), za to ma poparcie ruch, że tak powiem narodowo-socjalny, także przewiduje że dojdzie do nas do dyktatury "faszystowskiej". Jesteśmy społeczeństwem jednocześnie wychowanym w duchu chrześcijaństwa, i pewnej formy socjalizmu (dla ludzi, takich nie w temacie kapitalizm to jakaś abstrakcja).
Podsumowując- nie uważam, ze filantropia zastąpi rozwiązania systemowe. Rozwiązania systemowe w kapitalizmie zastępują (z lepszym skutkiem) firmy ubezpieczeniowe, filantropia to margines, ale bardzo ważny.
Co do drugiego akapitu Twojej wypowiedzi, uważam, ze masz sporo racji, z tym, ze świat nastawiony jest dzisiaj na "ja" i "mieć", taki już jest świat, i ludzie też mają prawo tak postępować, co nie zmienia faktu, że jest cała resza ludzi, którzy są chetni, może nie do tego by opiekować się kimś poświecając mase czasu, ale chociazby by wplacić określoną sumę. Szczególnie w sytuacji, w której "nikt tego za nas nie zrobi".
Niedawno tutaj na forum był apel w sprawie "szwagra" bodajże Venomika, zupełnie obcy dla nas facet, a ile ludzi się wpisało na JP i SJ, że pomogło, pomyśl, ilu ludzi się nie wpisało uważając, że może nie wypada, bądź nie chcąc a też pomogli. Byli wśród nich statystycznie równiez tacy "jankesi", jak byśmy nie byli zdeprawowani i rozpieszczeni, to zazwyczaj na takie apele reagujemy.
Oczywiście filantropia nie może zastepować normalnego ubezpieczania się, towarzystw działających normalnie na rynku (konkurencja powoduje niskie ceny i lesze oferty).
Zgadzam się, sam jestem ogromnym przeciwnikiem biurokracji. Dla mnie to wstyd, że w XXI wieku, w okresie informatyzacji, tyle spraw trzeba załatwiać w urzędowym okienku. Sam jednak dobrze wiesz, że rządy boją się radykalnej redukcji liczby urzędników...to wielkie ryzyko polityczne. Poza tym, są ludzie, którzy twierdzą, że lepiej mieć 500 000 urzędników niż +300 000 bezrobotnych na rynku pracy. A Ty jak uważasz?[/quote]Szwambrania pisze: interwencja państwa szkodzi, trawi niepotrzebnie pieniądze na pomoc, rozrasta sie biurokracja, obciążone spoleczeństwo nie może zapewniać usług i dóbr na odpowiednim poziomie (o tym jak przez interwencjonizm rozwinela sie biurkokracja świadczy oto te porownanie:
USA 1885, wielokrotnie większe od dzisiejszej Polski- 1500 urzędników,
Polska 2012, wielkosci polowy średniego stanu USA z 1885- 500 000 urzędników.
No, własnie chciałem napisac, że to wstyd, że w dobie informatyzacji nadal trzeba tyle czasu marnować
Ja uważam, że urzędników powinno być jak najmniej, spokojnie starczyłoby ich z 5000 na cały kraj, co zresztą?
Sluchaj, uważam, że są to dorośli, często nieźle wykształceni ludzie, prace na normalnym rynku pracy by sobie spokojnie znaleźli, a zamiast wpłacać średnio po 2000 zł na jednego urzędnika lepiej by było zatrudnić 250 000 żołnierzy w armii, czy unowocześnić sprzęt wojskowy.
Ta grupa przewrotu żadnego by nie zrobiła, a) w większości to są zwykłe ciamajdy zatrudnione przez tyłek, czy znajomości, b) ludzie ich w społeczeństwie nie szanują, sam mam współlokatorkę urzędniczkę, i od pewnego czasu z nia właściwie nie rozmawiam, hmm od kiedy powiedziala mi, że jej praca w US sprawia, że przedsiębiorcy mogą mieć firmy, a ludzi normalnych (pracujących) okresla pogardliwym tonem "podatnicy". I to powiedziała osoba wykształcona w Akademii Ekonomicznej :doh: .
Sądzę, że masz racje.LordJuve pisze:Co do kreowania potrzeb...nie zgadzam się z Twoimi poglądami. Firmy, w szczególności korporacje, muszą pobudzać ludzi w celu zachęcenia ich do wydania pieniędzy. To nie ma nic wspólnego z interwencjonizmem.
Owszem, są branże, które działają na innych zasadach, np. spożywcza (ludzie muszą jeść), aczkolwiek nie wydaje Ci się, że dzisiaj sprzedaje się masę bezwartościowych i zupełnie zbędnych dóbr tylko dlatego, że ktoś je odpowiednio zareklamował? Dziś to problem wychowawczy, chodzi o wpływ reklamy na dzieci, zaleca się, aby dzieci nie były wystawianie na ich wpływ bo to niejako "tresuje" je: dla gospodarki to coś pożądanego, bo "tresuje" sobie kolejnego, wiernego klienta, który od najmłodszych lat będzie wydawał pieniądze najpierw rodziców a później własne.
A raczej Twoje zdanie jest bliższe prawdy
- LordJuve
 - Juventino

 - Rejestracja: 26 maja 2005
 - Posty: 3426
 - Rejestracja: 26 maja 2005
 
No cóż, przeszłość to on ma nieciekawą. Rzeczywiście, informacje tam zawarte sugerują dużą dozę ostrożności w ocenie tego Pana. Z jednej strony uczony, wykładający na najlepszych uczelniach na świecie, z drugiej...no właśnie.Karowiew pisze:LordzieJuve nie wiem czy to nie zburzy Twojej opinii o Z. Baumanie: http://lustronauki.wordpress.com/2008/1 ... -w-1968-r/
Daj znać co o tym sądzisz
Suma sumarum: facet nie jest politykiem, nie pcha się do władzy, nie pobiera ogromnej, generalskiej emerytury a na domiar wszystkiego jest już bardzo wiekowy. Tak więc pozostanę na stanowisku, iż interesujące są jego dokonania i poglądy naukowe (szczególnie te dotyczące po- i nowoczesności). Warto je poznać, przemyśleć i weryfikować.
EDIT
Tak w ogóle to co myślicie o CISPA, widać pewnym kręgom bardzo zależy na ocenzurowaniu sieci. Paradoksalnie, "DEMOKRATYCZNE" i "CYWILIZOWANE" państwa zachodu robią to samo co rządy Chin czy Iranu, chcą cenzurować i blokować wolny Internet. Tyle tylko, że u nas robi się to w białych rękawiczkach, od taka sobie różnica, mniejszy smród jest...
Czy CISPA jest groźna? Martwi mnie, że aż 28 dużych firm teleinformatycznych podłączyło się pod ten projekt. Jak wiadomo dotyczy on tylko USA...dwa "ale" ode mnie: 1) często bywa tak, że co przyjmie się w Ameryce jest kopiowane do Europy; 2) żal mi, że wolna Ameryka umiera, już nie chce tam jechać.
- annihilator1988
 - Juventino

 - Rejestracja: 27 listopada 2009
 - Posty: 2771
 - Rejestracja: 27 listopada 2009
 
Kwestią czasu jest ograniczenie wolności słowa. Zresztą Tusk zarzucił sucharem, o wolnych mediach jako niebezpiecznym wynalazku.LordJuve pisze:Tak w ogóle to co myślicie o CISPA, widać pewnym kręgom bardzo zależy na ocenzurowaniu sieci. Paradoksalnie, "DEMOKRATYCZNE" i "CYWILIZOWANE" państwa zachodu robią to samo co rządy Chin czy Iranu, chcą cenzurować i blokować wolny Internet. Tyle tylko, że u nas robi się to w białych rękawiczkach, od taka sobie różnica, mniejszy smród jest...
Nie zechcesz czasem zacytować niebezpiecznych fragm. z tej ustawy? Bo tak czytam, czytam i nic.LordJuve pisze:Tak w ogóle to co myślicie o CISPA, widać pewnym kręgom bardzo zależy na ocenzurowaniu sieci. Paradoksalnie, "DEMOKRATYCZNE" i "CYWILIZOWANE" państwa zachodu robią to samo co rządy Chin czy Iranu, chcą cenzurować i blokować wolny Internet. Tyle tylko, że u nas robi się to w białych rękawiczkach, od taka sobie różnica, mniejszy smród jest...
Czy CISPA jest groźna? Martwi mnie, że aż 28 dużych firm teleinformatycznych podłączyło się pod ten projekt. Jak wiadomo dotyczy on tylko USA...dwa "ale" ode mnie: 1) często bywa tak, że co przyjmie się w Ameryce jest kopiowane do Europy; 2) żal mi, że wolna Ameryka umiera, już nie chce tam jechać.
LOL. Ujmę to tak: jeżeli mi ich nie wymienisz, jako sceptyk uznam, że ustawa jest nieszkodliwa.LordJuve pisze:Hm a co Ty masz wspólnego z prawem? Srry, podchodzi laik do tekstu prawniczego i żali się, że nie rozumie... :lol:alina pisze: Nie zechcesz czasem zacytować niebezpiecznych fragm. z tej ustawy? Bo tak czytam, czytam i nic.
					Ostatnio zmieniony 15 kwietnia 2012, 23:37 przez alina, łącznie zmieniany 1 raz.
									
			
						- LordJuve
 - Juventino

 - Rejestracja: 26 maja 2005
 - Posty: 3426
 - Rejestracja: 26 maja 2005
 
Hm a co Ty masz wspólnego z prawem? Srry, podchodzi laik do tekstu prawniczego i żali się, że nie rozumie... :lol:alina pisze: Nie zechcesz czasem zacytować niebezpiecznych fragm. z tej ustawy? Bo tak czytam, czytam i nic.
Czytaj dalej, razem z interpretacjami prawniczymi (bo te są kluczowe).
LOL. Ujmę to tak: a co mnie to obchodzi? Skoro sam nie potrafisz wydedukować oczywistych faktów to po jaką cholerę mam się ja z Tobą użerać w tak abstrakcyjnej (jak na razie) sprawie?alina pisze:LOL. Ujmę to tak: jeżeli mi ich nie wymienisz, jako sceptyk uznam, że ustawa jest nieszkodliwa.LordJuve pisze:Hm a co Ty masz wspólnego z prawem? Srry, podchodzi laik do tekstu prawniczego i żali się, że nie rozumie... :lol:alina pisze: Nie zechcesz czasem zacytować niebezpiecznych fragm. z tej ustawy? Bo tak czytam, czytam i nic.
Już sama idea tej ustawy budzi wątpliwości. Poza tym, to już kolejna ustawa tego typu, którą w Ameryce w ostatnich latach próbują przeforsować, czy aż tak ciężko dostrzec jakie lobby za tym stoi?
					Ostatnio zmieniony 15 kwietnia 2012, 23:53 przez LordJuve, łącznie zmieniany 2 razy.
									
			
						Aha, czyli "pewnym kręgom bardzo zależy na ocenzurowaniu sieci", ale nie umiesz podać żadnych konkretnych niebezpiecznych zapisów i mydlisz oczy:"sama idea tej ustawy budzi wątpliwości".
Mnie ciekawi fakt, ze w tej ustawie ani razu nie pada słowo "internet".
			
									
						Raczej ciężko, bo wcześniej np Facebook był przeciw, a teraz jest za.LordJuve pisze:czy aż tak ciężko dostrzec jakie lobby za tym stoi?
Mnie ciekawi fakt, ze w tej ustawie ani razu nie pada słowo "internet".
- Wiking
 - Juventino

 - Rejestracja: 22 grudnia 2008
 - Posty: 725
 - Rejestracja: 22 grudnia 2008
 - Podziekował: 14 razy
 
Wipler znowu sensownie kombinuje:
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ ... pit__20826
Tylko ciekaw jestem, czy przytaczane przez niego postulaty mają jakieś szanse na wcielenie w życie? Bo o ile wszelakie uproszczenia podatków, redukcję kadry urzędniczej, etc. popieram, o tyle nie jestem przekonany, że PiS też popiera.
Jak myślicie?
			
									
						http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ ... pit__20826
Tylko ciekaw jestem, czy przytaczane przez niego postulaty mają jakieś szanse na wcielenie w życie? Bo o ile wszelakie uproszczenia podatków, redukcję kadry urzędniczej, etc. popieram, o tyle nie jestem przekonany, że PiS też popiera.
Jak myślicie?
- LordJuve
 - Juventino

 - Rejestracja: 26 maja 2005
 - Posty: 3426
 - Rejestracja: 26 maja 2005
 
Dziś odbył się kongres RP. Tutaj znajdziecie krótki sprawozdanie z tego wydarzenia. 
Jak myślicie, czy na resentymentalnym haśle "Państwo powinno budować fabryki!" RP ugra kolejne % poparcia?
Pan Palikot tłumaczy się, że jemu wcale nie chodzi o powrót do socjalizmu, cóż, wydaje mi się, że dla wielu postkomunistów jego retoryka może być bliska sercu (a także dla masy ludzi, którzy są niezadowoleni z polskiej transformacji ustrojowej) a dodatkowo spora grupa, którą możemy określić mianem "oburzonych", z pewnością także pragnie "kapitalizmu z ludzką twarzą".
Czy taka zagrywka, grana pod polskie resentymentny oraz młodych-oburzonych, to dobra taktyka na przyszłość? Mnie się wydaje bardzo uniwersalna...i to mnie martwi, populizm dobrze się sprzedaje, szczególnie w czasach trudnych, populizm docierający do szerokiego odbiorcy martwi jeszcze bardziej.
			
									
						Jak myślicie, czy na resentymentalnym haśle "Państwo powinno budować fabryki!" RP ugra kolejne % poparcia?
Pan Palikot tłumaczy się, że jemu wcale nie chodzi o powrót do socjalizmu, cóż, wydaje mi się, że dla wielu postkomunistów jego retoryka może być bliska sercu (a także dla masy ludzi, którzy są niezadowoleni z polskiej transformacji ustrojowej) a dodatkowo spora grupa, którą możemy określić mianem "oburzonych", z pewnością także pragnie "kapitalizmu z ludzką twarzą".
Czy taka zagrywka, grana pod polskie resentymentny oraz młodych-oburzonych, to dobra taktyka na przyszłość? Mnie się wydaje bardzo uniwersalna...i to mnie martwi, populizm dobrze się sprzedaje, szczególnie w czasach trudnych, populizm docierający do szerokiego odbiorcy martwi jeszcze bardziej.
- LordJuve
 - Juventino

 - Rejestracja: 26 maja 2005
 - Posty: 3426
 - Rejestracja: 26 maja 2005
 
Srry, że post pod postem, ale wydaje mi się, że warto wiedzieć o TAKICH sytuacjach. Od 500 do nawet 2000 osób...w imię czego? Zysku? Jak widać nauka, postęp, to nic pozytywnego we władaniu nieodpowiednich ludzi...
Zwróćcie uwagę na kary... :doh:
			
									
						Zwróćcie uwagę na kary... :doh:
			
