Postanowiłem odpakować ten stary temat, bo naprwdę ostatnio ten zawodnikmi imponuje ni tylko grą, ale również bardzo madrymi wypowiedziami, a oto wywiad z gazety La Stampa:
Cichy, spokojny, skromny - Marcelo Zalayeta jest całkowitym przeciwieństwem tych, których w środę 9 marca wyeliminował z Ligi Mistrzów. Jednak jego gol w spotkaniu z Realem Madryt przesądzający o awansie bianconerich do ćwierćfinałów przypomniał wszystkim, że nie na darmo Urugwajczyk nosi przydomek "Pantera".
Dwa lata temu w podobny sposób pokazał swoje pazury Barcelonie, kiedy także w dogrywce pogrążył ją w 1/4 finałów LM. Zazwyczaj skryty w cieniu Del Piero, Trezeguet i Ibrahimovica 26-letni napastnik nagle znów zyskał rozgłos, który - jak sam przyznaje - nie jest tym, czego szuka w futbolu.
Mówi się o nim, że jest nieśmiały, wyobcowany i rzadko się uśmiecha, ale to tylko pozory, o czym przekonuje w wywiadzie udzielonym włoskiemu dziennikowi La Stampa. Zalayeta jest jak wulkan - kumuluje w sobie energię, która eksploduje później na boisku.
"Zalayeta - skromny pogromca galaktyki"
La Stampa: Jak noc po meczu z Realem?
Zalayeta: Spałem bardzo dobrze.
LS: Tylko tyle ma do powiedzenia bohater tamtego wieczoru?
Z: Nie jestem bohaterem, a jedynie tym, który strzelił bardzo ważnego gola. Mam nadzieję, że taki wieczór się powtórzy. Dla mnie i dla Juve. Chciałbym strzelać więcej takich goli. Na pewno na tym nie poprzestanę. Mój czas idzie naprzód.
LS:Przeciwko Barcelonie w 2003 roku, przeciwko Realowi w ostatnią środę, w obu przypadkach w dogrywce. Czemu historyczne bramki zdobywasz tylko przeciwko hiszpańskim drużynom?
Z:Właśnie od Hiszpanów sporo się nauczyłem. Jak widać dobrze.
LS:W Sewilli spędziłeś dwa lata...
Z: Pierwszy był taki sobie, w drugim sezonie szło mi już całkiem dobrze. Tam rozwinąłem się, dojrzałem. To było bardzo owocne doświadczenie.
LS: Nie mogłeś podziękować im w inny sposób?
Z: Ten jest zdecydowanie najlepszy.
LS:Ile telefonów dostałeś po pogrążeniu Realu?
Z: Tak naprawdę niewiele. Jak zwykle dzwoniła do mnie rodzina i przyjaciele. I wystarczy. Jestem normalnym człowiekiem i nie lubię za bardzo się wyróżniać.
LS: Uśmiechasz się niewiele. Mogłoby się wydawać, że nie jesteś szczęśliwy...
Z: Być może tego nie uzewnętrzniam, ale wewnątrz jestem naprawdę szczęśliwy. Płonie we mnie prawdziwe piekło.
LS: O czym marzy Zalayeta?
Z: O golu w finale Ligi Mistrzów.
LS: Którego komu chciałbyś strzelić?
Z: Milanowi, oczywiście. I żeby był to gol przesądzający o wyniku. Bardzo chcę wygrać Ligę Mistrzów.
LS: A w lidze?
Z: W lidze najważniejszy jest wyścig z rossonerimi. Wygrają ci, którzy popełnią mniej błędów.
LS: Mówisz jak filozof...
Z: Raczej jak realista.
LS: Który z przeciwników Juventusu jest najmocniejszy?
Z: Milan - zawsze i wyłącznie Milan. Jest najsilniejszy ze wszystkich.
LS: Atak Juve ciekawie się przeobraził - ty, Ibrahimovic, Del Piero i Trezeguet. Który z was będzie siedział na ławce?
Z: O tym decyduje Capello, ale nie ma żadnej rywalizacji między nami. Ufamy trenerowi.
LS: To znaczy, że nie będziesz domagał się więcej miejsca niż wcześniej?
Z: Nie wiem czy trener da mi więcej przestrzeni czy nie. Tak czy owak wiem jedno: nadal będę trenował z całych sił.
LS: Choć niewiele grywałeś, nie poddawałeś się. Jaki sekret się za tym kryje?
Z: Nie zawsze jest łatwo. Jednak z drugiej strony poddając się największą szkodę robi się samemu sobie. Dlatego trzeba trwać. Mocniej niż wcześniej.
LS: Kiedy spoczniesz?
Z: Kiedy nadejdzie trzydziesty gol w tym sezonie, chociaż wydaje mi się, że to niemożliwe...
LS: Do kiedy będziesz grał w Juve?
Z: Być może nie do końca kariery, ale jeszcze przez wiele sezonów.
LS: Nie uczestniczysz w życiu "pozaboiskowym". Co robisz w wolnym czasie?
Z: Spędzam czas w domu z żoną i moją sześcioletnią córką, Micaelą. Lubię spokój. Oglądam dużo filmów i słucham południowoamerykańskiej muzyki.
LS: Która nie pasuje do Turynu. Jak mieszkaniec Ameryki Płd. adaptuje się w takim mieście?
Z: Z początku było bardzo ciężko. Miałem 19 lat, grałem mało, była zima i było strasznie zimno. Na szczęście w kadrze był Montero, a potem Fonseca, z którym mieszkałem. Dzięki nim się zaaklimatyzowałem i wszystko dobrze się ułożyło.
LS: Nigdy nie myślałeś o ucieczce z Włoch?
Z: Gdy grałem w Empoli myślałem o tym często, ale na szczęście zmieniłem zdanie.
LS: Jesteś przesądny?
Z: Żeby uniknąć niepowodzeń trzeba trenować.
LS: Ale przecież jesteś utalentowanym piłkarzem...
Z: Jestem piłkarzem spokojnym. I mam szczęście.
LS: W jakim sensie?
Z: W takim, że nie mam żadnych marzeń poza boiskiem. Tak jest mi dobrze i nie chcę tego zmieniać.
LS: Na kim się wzorujesz?
Z: Dely Valdes był zawsze moim jedynym idolem. Grał w Cagliari. Wpłynął na mnie także Francescoli. Nie znałem ich dobrze - rozmawiałem z nimi tylko kilka razy. Jak już powiedziałem prawdziwymi mistrzami na boisku, którzy najbardziej mi pomogli są Montero i Fonseca. Obu jestem dozgonnie wdzięczny.
LS: To oni ujawnili ci sekret szatni Juve?
Z: Oczywiście.
LS: Czy mógłbyś nam go zdradzić?
Z: Chodzi o jedność. To dzięki niej wygrywamy. W tym tkwi cały sekret.
LS: Ilu jest napastników lepszych od Zalayety?
Z: Dużo. Za dużo.
LS: Wymień nazwiska...
Z: Adriano, Szewczenko, ale także Del Piero, Trezeguet, Ibra...
LS: Zatem jesteś ostatni w Juve?
Z: Jestem jednym z napastników Juve.
LS: Czy Capello jest taki okropny, na jakiego wygląda?
Z: Capello jest trenerem, który chce wycisnąć z piłkarzy jak najwięcej. Do granic możliwości.
LS: Co ci powiedział, kiedy strzeliłeś Realowi gola?
Z: Tak naprawdę nic.
LS: Widziałeś jego sprint po zakończeniu spotkania?
Z: Był niezwykły.
LS: Na sto metrów kto byłby lepszy?
Z: On, zdecydowanie.
Źródło:
http://www.juve.pl/?nid=1517
Zalayeta pokazał w tym wywiadzie klasę, on nie myśli żeby być tak sławny jak Beckham czy Alex, pokazał bardzo trzeźwe myślenie, cieszy się z tego że gra w Juve i nie martwi się tym że siedzi często na ławie, nie domaga się od Capello po tylu bardzo dobrych meczach miejsca w podstawowej jedenastce, a uwarzam że obecnie bardziej zasługuje na nie niż Del Piero i Trez. To jest wielki skarb, jeżeli miałbym wybierać między nim a Cassano, wybrałbym oczywiście Urugwajczyka, trener nigdy nie ma z nim problemów, nie buntuje się zawsze chodzi na treningi i ciężko pracuje i chociaż nie strzela bardzo wielu goli, to więkrzość z tych goli które on strzela są bardzo ważne, już nie chce mi się liczyć ile to razy jego gol czy asysta przesądził o naszym zwycięstwie.
EDIT: do kolegi mnowomiejskiego: a ja mu życzę hat-tricka.