Wasze wpadki podczas grania w noge
- Dragon
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 23 marca 2003
- Posty: 6410
- Rejestracja: 23 marca 2003
- Podziekował: 2 razy
- Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Hehe, ciekawy temacik, historyjki zresztą też niczego sobie
Jakoś nic mi nie przychodziło do głowy, jednak po przeczytaniu wypowiedzi mnie olsniło
A więc tak. Nie mam tendencji do tego, żeby być wysmiewanym na boisku przez kogoś i nie daję ku temu powodów :twisted: Wiem, że to nie brzmi skromnie, ale w pilkę gram jak gram, więc stąd isę to bierze. No ale każdy ma wpadki. Moje były nastepujące.
*Piękny samobój w samo okienko, w meczu ligowym, to było kilka lat temu, mialem z 12-13 lat. Ważny mecz, przegraliśmy go 2-0, bosiko było fatalne, jak powiem, że nie było grama trawy to chyba sobie wyobraźnicie co nieco. Tak więc wracałem rozpędzony, nacielem się na gałę, miala pójść na róg, poszla w okienko, bramkarz nie miał nic do powiedzenia. Płakałem z 2 godziny :oops:
To był mój jedyny samobój jakby co 8)
*Kilka razy nie trafiłem na pustą bramke z kilku metrów. Też było to spowodowane złym boiskiem a nie brakiem umiejętności
To pod blokiem, bo w klubie gram na obronie :x
*Niewiem czy uszczerbrk na zdrowiu traktować jako śmieszny wypadek. Napewno do takich nie zaliczę złamania 2 kościu przedramienia z przemieszczeniem :x po pięknych nożycach. Kiedyś o tym pisałem. Trafiłem w poprzeczkę, ale widok mojej ręki, był okropny, bumerang :x Ale dalej robię nożyce, bo to zapiękne by z tego zrezygnować.
*Graliśmy pod blokiem, wypadła nam piłka za barierki otaczające boisko. Kupel przyniósł, ja musiałem przyświrować, kopnełem z krzyżaka, znów wypadła. Zawsze przeskakiwałem barieki bo są niskie. Tyle, że z rozbiegu, wtedy spróbowalem z miejsca...to zły pomysł bo trafiłem w nie, idealnie miom piszczelem. Bół niesamowity.! Jak wiadomo do piszczela nie głeboko, i kość była bardzo widoczna :x Prawie rzygałem, nawet nie chciałem patrzeć, koledzy mowili, że miala niebieski kolor :shock:
*Grałem na W-F'ie w gim. w sali. Szyby ogrodzone kratami. Piłka pięknie mi naszla, strzal niczym Nedved, i po szybie, mimo, że była za kratami, jednak nie zbyt była zabezpiecozna. Oczywiscie nic nie płaciłem, bo to, moja wina?
*Szpanowalem przy kolegach nowym freestylem...w domu, wszystko szło idealnie. Skończyłem, ale nie mogłem norlmalnie odłożyć piłki, musaiłem przyświrować, i tak podrzuciłem, że uderzyła w żyrandol, niszcząc wszystkie 4 szklane klosze, jakby tego było mało, prawie szkła pocieły mojego kolegę, ktory stał obok
To tyle. Zapewniam, że wszystko to szczera prawda. Nie wychwalalem sie czy coś, tylko pisałem prawdę. A wydarzeń tych bylo może tyle, z tego względu, że piłka to mój tlen, i nie wytrzymuję bez niej więcej niż 2 dni! 8) Czego dowodem moze być to, iż gram w domu
Gratulacje dla tych co przeczytali :-D

A więc tak. Nie mam tendencji do tego, żeby być wysmiewanym na boisku przez kogoś i nie daję ku temu powodów :twisted: Wiem, że to nie brzmi skromnie, ale w pilkę gram jak gram, więc stąd isę to bierze. No ale każdy ma wpadki. Moje były nastepujące.
*Piękny samobój w samo okienko, w meczu ligowym, to było kilka lat temu, mialem z 12-13 lat. Ważny mecz, przegraliśmy go 2-0, bosiko było fatalne, jak powiem, że nie było grama trawy to chyba sobie wyobraźnicie co nieco. Tak więc wracałem rozpędzony, nacielem się na gałę, miala pójść na róg, poszla w okienko, bramkarz nie miał nic do powiedzenia. Płakałem z 2 godziny :oops:

*Kilka razy nie trafiłem na pustą bramke z kilku metrów. Też było to spowodowane złym boiskiem a nie brakiem umiejętności

*Niewiem czy uszczerbrk na zdrowiu traktować jako śmieszny wypadek. Napewno do takich nie zaliczę złamania 2 kościu przedramienia z przemieszczeniem :x po pięknych nożycach. Kiedyś o tym pisałem. Trafiłem w poprzeczkę, ale widok mojej ręki, był okropny, bumerang :x Ale dalej robię nożyce, bo to zapiękne by z tego zrezygnować.
*Graliśmy pod blokiem, wypadła nam piłka za barierki otaczające boisko. Kupel przyniósł, ja musiałem przyświrować, kopnełem z krzyżaka, znów wypadła. Zawsze przeskakiwałem barieki bo są niskie. Tyle, że z rozbiegu, wtedy spróbowalem z miejsca...to zły pomysł bo trafiłem w nie, idealnie miom piszczelem. Bół niesamowity.! Jak wiadomo do piszczela nie głeboko, i kość była bardzo widoczna :x Prawie rzygałem, nawet nie chciałem patrzeć, koledzy mowili, że miala niebieski kolor :shock:
*Grałem na W-F'ie w gim. w sali. Szyby ogrodzone kratami. Piłka pięknie mi naszla, strzal niczym Nedved, i po szybie, mimo, że była za kratami, jednak nie zbyt była zabezpiecozna. Oczywiscie nic nie płaciłem, bo to, moja wina?

*Szpanowalem przy kolegach nowym freestylem...w domu, wszystko szło idealnie. Skończyłem, ale nie mogłem norlmalnie odłożyć piłki, musaiłem przyświrować, i tak podrzuciłem, że uderzyła w żyrandol, niszcząc wszystkie 4 szklane klosze, jakby tego było mało, prawie szkła pocieły mojego kolegę, ktory stał obok

To tyle. Zapewniam, że wszystko to szczera prawda. Nie wychwalalem sie czy coś, tylko pisałem prawdę. A wydarzeń tych bylo może tyle, z tego względu, że piłka to mój tlen, i nie wytrzymuję bez niej więcej niż 2 dni! 8) Czego dowodem moze być to, iż gram w domu

Gratulacje dla tych co przeczytali :-D

- Wojtom
- Juventino
- Rejestracja: 14 września 2003
- Posty: 1212
- Rejestracja: 14 września 2003
Zdarzało się, ze wybijałem okna piłkami
ale ostatnio moim zdaniem dałem czadu !
Graliśmy na hali, mecz jak mecz, wszystko sie spokojnie w miare działo, dopóki kolega nie wystawił mi pięknej piłki na woleja !
Uderzyłem z całej siły, mimo tego, ze stał przedemną przeciwnik. Piłka uderzyła go w głowe, a dokladnie w nos, mozna powiedziec, ze musnęła, bo poleciała dalej i bramkarz dostał centralnie w banie tez !
Wszystko byloby normalnie, gdyby nie to, ze piłka wpadła do bramki i zdobylem gola
Na szczęscie tylko temu pierwszemu puscila sie krew z nosa ... :-D
Kolejna historyjka rowniez miala miejsce na hali. Tym razem to ja stałem sie poszkodowanym. Na bramce zmienialismy sie po golu, wiec przyszla kolej na mnie
Staje sobie legalnie, powoli, kontroluje sytuacje, az nagle zauwazylem, ze mam rozwiazanego buta. Postanowilem go zawiązac, a ze druzyna przeciwna napierała, obronca podał do mnie, i akurat nie patrzylam na piłke, tylko na buta i pech chciał ze odbiła sie jeszcze od nogi ( wtedy ją zobaczylem
) i powoli wleciała do siatki. :oops:
Ostatnie co mi przychodzi do głowy, to jest gra w piłke u mojego dziadka. Kopalismy sobie najpierw, a ze zeszlo sie kilka osob, postanowilismy rozegrac maly meczyk. Wszystko szło dobrze, bramki stanowily - sciania domu i potęzne drzwi do stodoły !
:-D Tutaj trzeba zaznaczyc, ze skladaly sie one z czterech czesci, dwie na sobie, oraz dwie obok siebie, wygladaly, jak 4 kwadraty. Kopalismy w te drzwi dosyc mocno, i nie spodziewalem sie, ze moze sie cos stac. W koncu, jak zwykle dostalem wspaniałą piłke, uderzylem bardzo mocno, ale w bramke nie trafilem, lecz w czesc drzwi, ktore nie byly bramką. Piłka spadła, a za nią powoli gorna czesc drzwi ! :lol: Nie wiedzialem co sie dzieje ! Dobrze, ze nie bylo dziadka w srodku, bo jakby mu na głowke spadly to by było nieciekawie...


Graliśmy na hali, mecz jak mecz, wszystko sie spokojnie w miare działo, dopóki kolega nie wystawił mi pięknej piłki na woleja !


Kolejna historyjka rowniez miala miejsce na hali. Tym razem to ja stałem sie poszkodowanym. Na bramce zmienialismy sie po golu, wiec przyszla kolej na mnie


Ostatnie co mi przychodzi do głowy, to jest gra w piłke u mojego dziadka. Kopalismy sobie najpierw, a ze zeszlo sie kilka osob, postanowilismy rozegrac maly meczyk. Wszystko szło dobrze, bramki stanowily - sciania domu i potęzne drzwi do stodoły !

Ostatnio zmieniony 29 grudnia 2004, 17:19 przez Wojtom, łącznie zmieniany 2 razy.
Alteri vivas oportet, si tibi vis vivere.
- Szymek
- Juventino
- Rejestracja: 19 sierpnia 2004
- Posty: 1183
- Rejestracja: 19 sierpnia 2004
Również uprawiam piłkę nożną "Domową"To tyle. Zapewniam, że wszystko to szczera prawda. Nie wychwalalem sie czy coś, tylko pisałem prawdę. A wydarzeń tych bylo może tyle, z tego względu, że piłka to mój tlen, i nie wytrzymuję bez niej więcej niż 2 dni! Czego dowodem moze być to, iż gram w domu

Teraz kiedy na gwiazdkę dostałem nową piłkę, nie mogę się doczekac aż będzie można pograć na boisku więc gram w domu


- fredi
- Juventino
- Rejestracja: 20 września 2003
- Posty: 162
- Rejestracja: 20 września 2003
Kiedyś grając w nogę ... wykopałem wysoko piłkę a koło boiska jest ścieżka więc szedł sobie taki staruszek o lasce i ta piłka spadla mu na laske wyrypał się i miał jeszcze jakies wonty..
- Andryk
- Juventino
- Rejestracja: 08 lipca 2003
- Posty: 1239
- Rejestracja: 08 lipca 2003
co do grania w noge w domu to też mam taka ładna historie. Otóż czesto sobie żonguje piłeczka po mieszkaniu to kiedys jak miałem szybe w drzwiach to gdy żonglowałem piłka dziwnym trafem wleciała w okno a szybko poszla!!! ale wtedy w domu miałem!!! teraz tez gram ale taka dla dzieci gumowa( w wilkosci normalnej) kupiłem w kauflandzie jak była w promocji... hehe trzyma sie do dzis....:::Szymek:::... pisze:Również uprawiam piłkę nożną "Domową"![]()
![]()
Teraz kiedy na gwiazdkę dostałem nową piłkę, nie mogę się doczekac aż będzie można pograć na boisku więc gram w domuNieraz mama zabrania, w tedy muszę zadowolić się Fifą
![]()
- pan Zambrotta
- Juventino
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
- Posty: 5352
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
może nie opowiem swojej, bo aż takiej nie było (to nie znaczy0że nie jestem wirtuozem 8) ) ale powiem o moimkumplu. Graliśmy w lecie. Koles stał na bramce i chciało mu się iść do klopa. Niestety nigdzie nie było miejsca więc...olał słupek :lol: zauważyliśmy to i zlewaliśmy sie na boisku chyba przez 5 minut. A w którymś momencie piłka po strzale walnęła w słupek i...była cała mokra(dobrze że nie była moja :lol: )
- Pavel_11
- Juventino
- Rejestracja: 16 stycznia 2004
- Posty: 28
- Rejestracja: 16 stycznia 2004
Mi kiedyś a treningu trener kazał wrzucić mu piłe. Ja oczywiście polecenie wykonałem tylko trener odwrucił sie nachwile do chłopaków i cos tam im mówił. A piłka jush była w powietrzu i lecała prosto na niego. Ja tylko krzyknełem UWAGAAAAA!!!!!!!! os sie odwrucił i nagle BAHHHH.... dostał prosto w maske. A my wszyscy z niego beka

A jeszcze innym razem zrobiliśmy z braciakiem zawody kro więcej wyzągluje w domu. Jachciałem dla jaj wykopac bratu piołke w góre ale na moje nieszczęście piłkatrafiła w żyrandol i on spadł mi na głowe nie dosć ze miałem wielkiego guza to jeszczze żyrandol roztrzaskał się w drobny mak i musaiłem odkupić :evil:



A jeszcze innym razem zrobiliśmy z braciakiem zawody kro więcej wyzągluje w domu. Jachciałem dla jaj wykopac bratu piołke w góre ale na moje nieszczęście piłkatrafiła w żyrandol i on spadł mi na głowe nie dosć ze miałem wielkiego guza to jeszczze żyrandol roztrzaskał się w drobny mak i musaiłem odkupić :evil:
- 29
- Juventino
- Rejestracja: 01 października 2003
- Posty: 145
- Rejestracja: 01 października 2003
Historia numer 1. :
Dotyczy nie mnie, lecz brata. Za bajtla mieliśmy zorganizowane boisko pomiędzy dwoma drzewkami (bramka numer jeden), oraz garażem (bramka numer dwa...) z tym, że na garażu akurat pół metra w bok od bramki było okno składające się z licznych szybek 20x10 centymetrów i pewnego dnia brat strzelił obok bramki, trafił w małą szybkę ta rozprysnęła się na mnóstwo maleńkich drobinek i wpadła do wnętrza garażu..... w którym stało pół roczne autko tatusia :twisted: przednia szyba samochodu była do wymiany (pęknięta), a w lakier samochodu była powbijana niezliczona ilość szkła
...co było potem to już każdy ruszy wyobraźnią :idea:
Historia numer 2. :
To zdażenie dotyczy już mojej osoby... grałem sobie na opsianym wcześniej boisku... druga piłka (ostatnia) wypadła do sąsiada.. sąsiad w tym czasie przebywał na wakacjach więc musiał bym czekać do wieczoru (wtedy przychodził 'doglądacz domu') i dostał bym moje piłki z powrotem... zatem jak to miałem w zwyczaju postanowiłem przez płot do sąsiada się przedostać... (byłem w tym doskonały... jak by tak zawody zorganizowano w przeskakiwaniu przez płoty nie miał bym sobie równych) :-D , zwykle skakałem przez ogrodzenie (siatka) ale sąsiad narzekał na straszne wygięcia (pytał się czy nie wiem przypadkiem kto ?? ... a skąd bym miał wiedzieć !!?? :twisted: ) więc od pewnego czasu skakałem przez brame frontową... taką z pięknymi stalowymi 15sto centymetrowymi szpikulcami na górze... więc spokojnie kolejny raz piłki przekopałem spowrotem... wracam... wskakuje na brame i tu.... nie wiem jak (brawura gubi człowieka !! ) poślizgnęła mi się noga i poleciałem głową w dół... ale na ziemie nie spadłem !!!!... jeden z szpikluców wbił mi się w goleń i zawisłem.... ale ja za wygraną nie daje !! wyszarpałem się :twisted: .. i myśle... teraz to już glebe dosięgne !!... ale nie !! tym razem płot złapał mnie za kostkę :lol: .. pręt wbił się dokładnie między ścięgna ... jakiś centymetr od tętnicy... tym razem się wyrwałem... spadam patrze na nogę... i... BIAŁE KOŚCI MAM :twisted: !! miałem nadzieje się karetką przejechać, ale starsi sami na pogotowie zawieźli
, kupe szwów mi wlepili i żyję... choć byłem o 1 centymetr od śmierći przez PIŁKĘ NOŻNĄ :twisted: takich zabaw nie polecam......


Historia numer 2. :


- Łucja
- Juventino
- Rejestracja: 30 listopada 2003
- Posty: 206
- Rejestracja: 30 listopada 2003
Heh Smoczuś rozumiem, że z kryżakiem to sobie dzięki mnie przypomniałeś?
A jak
A co do grania w domu to też gram i to codziennie, to tenisową , to normalną (sic!), to piłką Warki (musiałem mieć
)
Nie musze chyba wspominać, że wazony na oknach to BARDZO zły pomysł, a komputer dostal tyle razy, że dziwie się, że jeszcze działa poprawnie
Aha jeszcze jedna historia graliśmy w halówkę na wf-ie i stanąłem na bramce (system rotacji co gola, normalnie stać nie lubie) podbiegł z piłką taki byczek strzelił petardę, ale wybroniłem.
Palec boooolał, więc poprosiłem panią od wf, żeby mnie zwolniła to pojade do szpitala na prześwietlenie, a ona do mnie z tekstem "Paluszek i Główka to szkolna wymówka" wkurzyłem się trochę ją zezwałem (palec był siny) i napisała to zwolnienie, jak powiedziałem jej następnego dnia, że kość jest pęknięta to się zrobiła czerwona
A jak

A co do grania w domu to też gram i to codziennie, to tenisową , to normalną (sic!), to piłką Warki (musiałem mieć
Nie musze chyba wspominać, że wazony na oknach to BARDZO zły pomysł, a komputer dostal tyle razy, że dziwie się, że jeszcze działa poprawnie

Aha jeszcze jedna historia graliśmy w halówkę na wf-ie i stanąłem na bramce (system rotacji co gola, normalnie stać nie lubie) podbiegł z piłką taki byczek strzelił petardę, ale wybroniłem.
Palec boooolał, więc poprosiłem panią od wf, żeby mnie zwolniła to pojade do szpitala na prześwietlenie, a ona do mnie z tekstem "Paluszek i Główka to szkolna wymówka" wkurzyłem się trochę ją zezwałem (palec był siny) i napisała to zwolnienie, jak powiedziałem jej następnego dnia, że kość jest pęknięta to się zrobiła czerwona
- bartus
- Juventino
- Rejestracja: 13 kwietnia 2004
- Posty: 480
- Rejestracja: 13 kwietnia 2004
ja raz jakbylem u cioci kopalem pilke i zostawilem ja na podworku. jak wrocilem to jej juz nie bylo. hehe nigdy nie zgadniecie co sie okazalo
moja <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> ja przejechala tak ze gdzies sie pod woz jej wkrecila
i cos jej auto szwankowalo i poszla do mechanika i od jej wyjal mojego selecta


- Paulo
- Juventino
- Rejestracja: 02 listopada 2003
- Posty: 539
- Rejestracja: 02 listopada 2003
No no ja też pamiętam różne historie. Raz pamiętam jak koleś wybił szybę na balkonie, a po drodze były jeszcze gęste krzaki. Petarda była niesamowita, ale najlepsze było to, że poszedł pod balkon i stanął żeby powiedzieć że to on wybil szybę i zapłaci za nią lol 
A druga to na turnieju halowym. Jeszcze na rozgrzewce podawaliśmy sobie piłkę i przyszedł organizator zwrócić uwagę na szklane tablice od koszy na hali, a mój koleś do niego : "bez obawy". Gościu tylko się odwrócił a ten typ z mojej drużyny od razu przez przypadek rozbił tablicę.
Jak coś mi sie przypomni jeszcze to napisze

A druga to na turnieju halowym. Jeszcze na rozgrzewce podawaliśmy sobie piłkę i przyszedł organizator zwrócić uwagę na szklane tablice od koszy na hali, a mój koleś do niego : "bez obawy". Gościu tylko się odwrócił a ten typ z mojej drużyny od razu przez przypadek rozbił tablicę.
Jak coś mi sie przypomni jeszcze to napisze
- zlatan_sc
- Juventino
- Rejestracja: 09 grudnia 2004
- Posty: 199
- Rejestracja: 09 grudnia 2004
Hehe :-D Fajny temat :-D Tez mialem kilka wpadek, zabawnych jak i tragicznych w skutkach.
Najzabawniejsza miala zdarzenie rok temu. Gralismy mecz ligowy w Jaworznie (trenuje w Czarnych Sosnowiec). Ostatnia minuta meczu, wygrywamy 0-1 i jest rzut rozny dla gospodarzy. Wrzutka w pole karne, wyskakuje do pilki (jestem bramkarzem) juz ja trzymam ale... wypada mi z rak i spada przeciwinikowi pod nogi. Ten strzela z 5 metrow w... poprzeczke :-D pilka wychodzi przed pole uderza nastepny w prawy rog, rzucam sie za pilka a ta uderza w slupek i wychodzi w pole :-D :-D wybijaja obroncy na rzut rozny. Mecz powinien sie juz skonczyc ale sendzia pozwala wykonac rzut. Wrzutka, uderzenie i... poprzeczka :-D niestety nie ma tak dobrze
pilka odbija sie od poprzeczki, trafia w moje plecy i wpada do bramki
remis 1-1 ale byl to jedyny remis w sezonie i wszyscy zapomnieli o tej wpadce :-D .
Najtragiczniejsze zdarzenie mialo miejsce na boisku szkolnym. Gralimy mecz dzielnicowy "Centrum" czyli moj team vs. "Zagorze". Gralem w ataku. Mecz okazal sie dla mnie tragiczny w skutkach ale juz po zakonczeniu. Szlo mi wyjatkowo dobrze, zostalem "man of the match" :-D :-D 4 gole, 2 asysty :-D Wygralismy 7-2. I po meczu sie zaczelo. Kibice "Pogoni" nie byli zadowoleni z naszej wygranej i postanowili ze wynagrodza sobie przegrana spuszczajac nam lomot :-D na poczatku wszystko bylo zabawne ale jak jednemu z nas poszla farba z nosa zaczela sie prawdziwa walka
. Po calej sprawie druzyna przedstawiala sie nastepujaco: zlamana reka, 2 zlamane nosy, wybity palec i skrecone dwie kostki :-D Do tego doszly jeszcze sprzeczki w druzynie ze trzeba bylo uciekac a nie zaczynac.
Najzabawniejsza miala zdarzenie rok temu. Gralismy mecz ligowy w Jaworznie (trenuje w Czarnych Sosnowiec). Ostatnia minuta meczu, wygrywamy 0-1 i jest rzut rozny dla gospodarzy. Wrzutka w pole karne, wyskakuje do pilki (jestem bramkarzem) juz ja trzymam ale... wypada mi z rak i spada przeciwinikowi pod nogi. Ten strzela z 5 metrow w... poprzeczke :-D pilka wychodzi przed pole uderza nastepny w prawy rog, rzucam sie za pilka a ta uderza w slupek i wychodzi w pole :-D :-D wybijaja obroncy na rzut rozny. Mecz powinien sie juz skonczyc ale sendzia pozwala wykonac rzut. Wrzutka, uderzenie i... poprzeczka :-D niestety nie ma tak dobrze


Najtragiczniejsze zdarzenie mialo miejsce na boisku szkolnym. Gralimy mecz dzielnicowy "Centrum" czyli moj team vs. "Zagorze". Gralem w ataku. Mecz okazal sie dla mnie tragiczny w skutkach ale juz po zakonczeniu. Szlo mi wyjatkowo dobrze, zostalem "man of the match" :-D :-D 4 gole, 2 asysty :-D Wygralismy 7-2. I po meczu sie zaczelo. Kibice "Pogoni" nie byli zadowoleni z naszej wygranej i postanowili ze wynagrodza sobie przegrana spuszczajac nam lomot :-D na poczatku wszystko bylo zabawne ale jak jednemu z nas poszla farba z nosa zaczela sie prawdziwa walka

- MediapuntA
- Juventino
- Rejestracja: 15 kwietnia 2004
- Posty: 272
- Rejestracja: 15 kwietnia 2004
No to bylo pare sytuacji
Ale tylko 1 pamietam
:
Pewnego dnia z kolegami poszlismy pograc w noge.Wygywalismy i w pewnym momencie przyszedl do nas pewien pijak :shock: Kiwal jak Ronaldo(mowie prawde :!: narypany byl a kiwal jak C.Ronaldo :shock:).I w pewnym momenci tak ten pijaczek nie fortunie kopnal ze trafila w okno i szyba pekla.On uciekl i wszystko poszlo na nas
Na szczescie nie placilismy za nia 
Pozdrawiam 8)



Pewnego dnia z kolegami poszlismy pograc w noge.Wygywalismy i w pewnym momencie przyszedl do nas pewien pijak :shock: Kiwal jak Ronaldo(mowie prawde :!: narypany byl a kiwal jak C.Ronaldo :shock:).I w pewnym momenci tak ten pijaczek nie fortunie kopnal ze trafila w okno i szyba pekla.On uciekl i wszystko poszlo na nas



Pozdrawiam 8)
- Baranoss
- Juventino
- Rejestracja: 03 października 2004
- Posty: 8
- Rejestracja: 03 października 2004
kiedys w lidze miedyszkolnej gralismy przeciwko takiej starsznie slabej druzynie. wygrywalismy z 6 -0 , byla juz 2 polowa. przy jednym z atakow sfaulowali naszego napastnika przed polem karnym. ja wykonywalem wolny
. staralem sie kopnac pilke w samo okno , a przynajmniej pod poprzeczke bo bramkarz byl niski i stal moze z 2-3 metry od lini bramkowej. kopnalem pilke i leciala takim srednim lobem na dlugi slupel bramkarz w momencie zaczal stawiac kroki do tylu i wszedl, BA wbiegl na slupek - tak uderzyl glowa ze podobno mial wstrzas mozgu!!!
Kiedys jeszcze na osiedlowym boisku koles z pod swoej bramki strzelil od poprzeczki brake (cale boisko przeleciala) Niesmowity strzal

Kiedys jeszcze na osiedlowym boisku koles z pod swoej bramki strzelil od poprzeczki brake (cale boisko przeleciala) Niesmowity strzal
lepiej być nie może
- stazzorZ
- Juventino
- Rejestracja: 07 lipca 2004
- Posty: 191
- Rejestracja: 07 lipca 2004
heheh widze ze nie ja jeden mialem przyjemnosc byc potraktowany przez spadającą lampeTi_Amo_Juventus_Dragon pisze: *Szpanowalem przy kolegach nowym freestylem...w domu, wszystko szło idealnie. Skończyłem, ale nie mogłem norlmalnie odłożyć piłki, musaiłem przyświrować, i tak podrzuciłem, że uderzyła w żyrandol, niszcząc wszystkie 4 szklane klosze, jakby tego było mało, prawie szkła pocieły mojego kolegę, ktory stał obok![]()


są dwa łozka [jak to w pokoju] na przeciwko siebie. rzucasz piłke przed siebie w strone lozka przeciwnika tak zeby odbiła sie od znajdujacej sie za nim sciany. pilke ktora po odbiciu od sciany wraca do ciebie uderzasz glowka tak by dotknela sciany za lozkiem rywala. tamten oczywiscie robi efektowne parady - w koncu jest na lozku

no w kazdym razie pewnego kolejnego arcywaznego spotkania moj przeciwnik tak rzucił piłke ze trafila ona w klosz lampy ktory spadł dokładnie na moje ramie i sie na nim rozwalił. na szczescie nie bylo to strasznie wysoko i jakis strasznych ran nie mialem. no w kazdym razie na tyle male ze moglem je ukryc przed trenerem

- jakiego kloszu trenerze?

******
inna historia tyczy sie wprost nieprawdopodobnego meczu na hali. to byl dosc wazny turniej na ktory zostalismy zaproszeni az do bełchatowa [oczywiscie gram w warszawskiej druzynie]
naszymi przeciwnikami było Aluminim Konin. mecz zakonczył sie wynikiem 4-2. niestety przegralismy ale na niezwykłosc tego spotkania składało sie:
-piekny samoboj naszego stopera [ktory zreszta jest powolywany do kadry mazowsza 88' wiec amatorem go nazwac niemozna] w samo okienko. chciał wykopac pilke w przod ale podbił ja tak ze poleciała za niego wprost do naszej bramki
-nastepny samoboj tym razem lewego pomocnika. dosrodkowanie, nabita pilka - gol

-czas na element optymistyczny. otoz strzeliłem bramke z autu

- i na koniec nie strzeliłem karnego

i to wszystko w jednym meczu
obie historie sa w pelni prawdziwe i ani troche nie koloryzowałem.
pozdrawiam tych, ktorzy to przeczytali :-D
