: 14 marca 2004, 23:11
Jestem całkowicie załamany i upokożony
Oprócz meczu o 6 punktów i ostatniej szansy na scudetto, był to mecz o wielki prestiż, dumę i honor. Straciliśmy to wszystko...
Sam początek meczu, nawet cała pierwsza połowa mogła się podobać. Juventus grał z niezwykłym zaangażowaniem i chęcią do gry. Nedved znów szalał, szybkie zejście kontuzjowanego Nesty, inicjatywa Juve i wydawało się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. I nagle wielki cios, pierwszy celny strzał Milanu na bramkę i od razu gol Szewczenki. Juve nadal walczyło, ale z minuty na minutę ta walka z nas ulatywała a po stracie drugiego gola całkowicie się wypompowała. Ci co uważali (Tacchi, Nedved itd.), że samą determinacją, siłą woli i wiarą uda się wygrać z Milanem, przejechali się na swoich słowach. Bez umiejętności czy formy nie da się przejść grającego tak skutecznie Milanu.
Śledzić w TV tegoroczne poczynania Juve to po porstu niesamowita męka. W telewizji można oglądać jedynie szlagiery, w których Juventus dostaje same baty. I to gdyby jeszcze były normalne wyniki i normalna gra... Ale tak nie jest i po raz wtóry zostajemy upokożeni.
Już jedynie cud może nas jeszcze uratować. Choć i te się zdarzają... Jak pięknie roztrwonić 9 punktową przewagę i stracić mistrzostwo Ancelotti już raz pokazał... Choć tutaj jeszcze stoi na przeszkodzie Roma. O ile matematyczne szansę jeszcze są, to z obecną formą zespołu i tak daleko nie zajdziemy. Jednak do póki piłka w grze...
W środe pierwszy mecz finału Pucharu Włoch z kolejnym rywalem z wyższej półki. Z jednej strony boję się o kolejną porażkę lub kolejną plame na honorze, z drugiej strony mam ogromne nadzieje, że chociaż w tych rozgrywkach nam się poszczęści i Juve nie zakończy sezonu z zerowym dorobkiem trofeów.
Sam początek meczu, nawet cała pierwsza połowa mogła się podobać. Juventus grał z niezwykłym zaangażowaniem i chęcią do gry. Nedved znów szalał, szybkie zejście kontuzjowanego Nesty, inicjatywa Juve i wydawało się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. I nagle wielki cios, pierwszy celny strzał Milanu na bramkę i od razu gol Szewczenki. Juve nadal walczyło, ale z minuty na minutę ta walka z nas ulatywała a po stracie drugiego gola całkowicie się wypompowała. Ci co uważali (Tacchi, Nedved itd.), że samą determinacją, siłą woli i wiarą uda się wygrać z Milanem, przejechali się na swoich słowach. Bez umiejętności czy formy nie da się przejść grającego tak skutecznie Milanu.
Śledzić w TV tegoroczne poczynania Juve to po porstu niesamowita męka. W telewizji można oglądać jedynie szlagiery, w których Juventus dostaje same baty. I to gdyby jeszcze były normalne wyniki i normalna gra... Ale tak nie jest i po raz wtóry zostajemy upokożeni.
Już jedynie cud może nas jeszcze uratować. Choć i te się zdarzają... Jak pięknie roztrwonić 9 punktową przewagę i stracić mistrzostwo Ancelotti już raz pokazał... Choć tutaj jeszcze stoi na przeszkodzie Roma. O ile matematyczne szansę jeszcze są, to z obecną formą zespołu i tak daleko nie zajdziemy. Jednak do póki piłka w grze...
W środe pierwszy mecz finału Pucharu Włoch z kolejnym rywalem z wyższej półki. Z jednej strony boję się o kolejną porażkę lub kolejną plame na honorze, z drugiej strony mam ogromne nadzieje, że chociaż w tych rozgrywkach nam się poszczęści i Juve nie zakończy sezonu z zerowym dorobkiem trofeów.