Forumowicz od A do Z - wypowiedzi vol.2
- Juve Master
- Juventino
- Rejestracja: 11 marca 2005
- Posty: 368
- Rejestracja: 11 marca 2005
Celem wstępu, dziękuję wszystkim, którzy kliknęli na kropeczkę, przy której pojawił się mój nick oraz nieocenionemu Panu Zamrottcie za wsparcie.
Termin ukazania się abecadła został przesunięty, ze względu na tygodniowego bana :>, a potem nie było mnie w Poznaniu, przez co nie miałem jak zasiąść do kompa. Proszę o ułaskawienie.
Alfabet czas zacząć.
`A może Bóg sobie mnie upatrzył na ateistę?` - cytat z `Myśli nieuczesanych` Pana Stanisława Jerzego Leca. Antyklerykalizm i ateizm - dwa bliskie mi pojęcia. Nie istnieje dla mnie takie pojęcie jak `obraza cudzych uczuć religijnych` i śmieszą mnie sporadyczne wiadomości/artykuły w prasie na temat kolejnego przestępstwa `na tle religijnym` . Może przez to, nie szanuję uczuć innych. Nie wiem. Skąd taka postawa? Ciężko powiedzieć. Może przez moją równie antyklerykalną matkę i jej podejście? A może przez wypływające ze środowisk kościelnych coraz to nowsze afery, często z małymi chłopcami w roli głównej :>? Może widok plebanii po 300 m2 mynymum w polskim krajobrazie? Oprócz tych bardziej prozaicznych czynników, zawsze nurtował mnie pogląd zwany agnostycyzmem (również na A jak antyklerykalizm i ateizm). Dla mnie kwestia istnienia Boga jest sprawą nie do udowodnienia, a co za tym idzie, wiara w niego jest nieuzasadniona. Ponadto w obliczu tak wielu religii, licznych schizm, odłamów, czy rozsądnie jest opowiadać się za tą jedną? W końcu czy aby być dobrym człowiekiem należy być członkiem jakiejś rozbudowanej sekty? Pewne wartości moralne są uniwersalne , a opowiastki o tym, że wiara jest `hamulcem moralnym` można o kant pupska roztłuc, czego dowodem są najrozmaitsze akcje sukienkowych, którzy teoretycznie ów hamulec powinni mieć zaciągnięty non stop. Jak jest każdy widzi.
Birra z ichniego na nasz piwo. Zatem od spraw wzniosłych do tych bardziej przyziemnych. :> Złocisty trunek gości w mojej lodówce niezmiennie codziennie. Lubuję się w goryczkowatych, dobrze spienionych, długo warzonych. Jeśli chodzi o markę to jeżeli tylko znajduje się na półce sklepowej to sięgam po Żywca. Zimny, pyszny, butelczany (preferuję małego, zgrabnego w wersji 330 ml). Oprócz smaku, bardzo wysoko cenię sobie żywiecką kampanię reklamową. Wystarczy przypomnieć sobie hasła `prawie jak… prawie robi wielką różnicę` lub ostatnio `nie każdy…`. Fenomen tych reklam polega na tym, że slogany są proste, a zarazem bardzo trafne, dodatkowo dobra otoczka i mamy spot reklamowy na piątkę. Zatem mimo bycia rodowitym Poznaniakiem od Kompanii Piwowarskiej (LECHU) stronię. Inaczej ma się sprawa z innym produktem poznańskim o nazwie Wódka Wyborowa. :> Duma Wielkopolski. Bezsprzecznie najlepsza gorzałka ever. Alkohol stosuję często, gęsto ale głównie w weekendy. W gronie przyjaciół, z koleżankami :>, z kumplami, z ojcem, z dziadkiem, w parku, w domu, gdzie popadnie.
Calcio czy jak kto woli piłka nożna. Od najmłodszych lat [`98] wzbudza we mnie takie same emocje. Złość, radość, smutek, satysfakcja. Podczas meczów o dużą stawkę po prostu mnie roznosi. Jeśli chodzi o aktywność sportową związaną z piłkarstwem to wystąpił u mnie pewien problem, z którym ciężko się było uporać = brak talentu. :> Mimo że zapału i zaangażowania nigdy u mnie nie brakowało, to niestety dużo lepiej zawsze szło mi rzucanie piłki do kosza, aniżeli kopanie do bramki. A szkoda, bo choć lubię basket, to nie wywołuje u mnie takich emocji jak piłka. Od czego się zaczęło? Chyba od Zizou i w ogóle ekipy Lemerre`a sprzed ponad dekady. To, czego dokonywali Francuzi na trwale zakodowało mi się w głowie do dziś. Potem nie utożsamiałem się długo z żadnym konkretnym klubem czy też reprezentacją, aż do pamiętnego dwumeczu, o którym pisało już wielu: Juventus – Real, sezon 2002/2003. Genialny Alex, wszędobylski i rozpędzony niczym pociąg Nedved, niepokonany Buffon oraz inne postaci, które wówczas stanowiły o sile Bianconerich. Wyeliminowanie tak mocarnego wtedy Realu w kapitalnym stylu sprawiło, że do dziś kibicuję Juve. Szkoda tylko tych feralnych karnych z milanistami, o których większość woli nie pamiętać.
Dystans do siebie + Dobre poczucie humoru to Dwa komponenty, które muszą pojawić się u człowieka, którego będę cenił. Niezależnie od tego, czy to moja dziewczyna, przyjaciółka, dobry kumpel. Bardzo wysoko cenię sobie ludzi, którzy potrafią się śmiać z samych siebie, być świadomym własnych braków, a swoim zachowaniem niekiedy doprowadzają mnie do konwulsji spowodowanych nieustannym śmiechem. Co to znaczy dobre poczucie humoru? Sprawa względna. Mnie na przykład nigdy nie bawiły kabarety. Żadne. A widziałem ich sporo. Może zbyt ambitne? Nie mam pojęcia. Najbardziej rozbrajające są dla mnie polskie komedie. I nie mam tu na myśli takich gniotów jakie ostatnio się pojawiają w multipleksach typu: Lejdis, Testosteron, Ryś etc.
E jak Ewelina. Dziewczyna, z którą jestem już od półtora roku. Wiele mieliśmy wspólnych perypetii, , ale wszystko wyszło na prostą. Na szczęście. Ładna, inteligentna, z poczuciem humoru, wyrozumiała. Najważniejsze cechy na tę chwilę dla mnie. Może gdybym pisał ten alfabet kilka lat później to te priorytety byłyby zgoła odmienne. (Może poza pierwszym ;>.) Od dobrych kilku lat żadna inna mnie nie zainteresowała do tego stopnia. Czasem kiedy rozmawiam z innymi kobietami to mam przed oczami pewną znaną scenkę z Dnia Świra. Jakoś nie jestem sobie w stanie wyobrazić związku z kimś innym, ani bycia tzw. singlem, co jest podobno popularne i trendi.
F jak forum Juvepoland. Nie sposób o nim nie napisać, skoro to właśnie na nim zrodziła się idea alfabetu, który mam przyjemność pisać. Fenomen. Kilkadziesiąt tysięcy <?> zarejestrowanych użytkowników robi wrażenie. Brawa dla tych, którzy wyszli z pomysłem utworzenia wielkiego pokoju dyskusyjnego dla wszystkich kibiców Juventusu i nie tylko, o czym można się przekonać wchodząc do tematu Wszystko o Interze … Zarejestrowałem się 4 lata temu i początkowo nie udzielałem się prawie w ogóle. Teraz częściej coś skrobnę, ale nadal mam braki w czasie, aby pisać tyle, ile bym chciał. Warto też wspomnieć o użytkownikach, którzy są dla mnie esencją tego forum. Wymieniłbym: Azraela (mimo, że od niedawna zarejestrowany to szybko zyskał moją sympatię); JuventinoPS (Jeden z pierwszych użytkowników, z którym nawiązałem kontakt) ; Mistera Madmo (za inteligentne wypowiedzi, za Rzepkę i Frondę i za Ronniego w awatarze ;>) ; no i jakże Pana Misia Coccolino Zambrottę, za najbardziej wysublimowane poczucie humoru ;>
Gówno w polu, chyba jednak wolę niż fiołki w Neapolu. Mocno zastanawiam się nad emigracją na studia w tym roku, bo nie chcę żeby moje ślęczenie w klasie wstępnej i 3 klasach z maturą IB poszło się pieprzyć, czyli żeby po prostu wylądować na UAM-ie. Jasne, to dobra uczelnia, tylko po prostu chcę spróbować postawić się w warunkach obcych, nieznanych i trudniejszych niż pobyt w Poznaniu przez kolejne pięć lat. Mimo to, stoję przed dosyć sporym dylematem, bo ciężko mi wyobrazić sobie życie w innym kraju niż Polska. Owszem dziurawe drogi, rozbudowana biurokracja, skorumpowani politycy, ale z drugiej strony wyjazd łączy się z pozostawieniem najbliższych, dziewczyny, znajomych, przyjaciół. To na pewno nie jest łatwa decyzja i coraz bardziej przekonuję się, że coraz bliżej mi do pozostania w kraju. Po nowym roku prawdopodobnie będę wiedział już wszystko.
Historia, polityka, stosunki międzynarodowe, szeroko pojęte tzw. Przedmioty humanistyczne. Zdecydowanie wolę je od ślęczenia nad pochodnymi, algorytmami, macierzami i innymi jakże wspaniałymi elementami matmy. Ble. Póki co jeśli chodzi o plany pomaturalne to zamierzam studiować Stosunki międzynarodowe + francuski i włoski jako jeden kierunek. To w wypadku, gdy powiedzie mi się matura i mój brytolski uniwerek zapragnie mnie zaprosić. W wypadku, kiedy matura pójdzie kiepsko, albo po prostu zdecyduję się zostać to smykam na wydział prawa i administracji UAM-u.
International Baccalaureate (IB), czyli po naszemu międzynarodowa matura. Mój cel, a jak się okazuje po czasie największa zmora. Robota, robota i jeszcze raz robota. Eseje, `orale`
, prezentacje, internale, lab projekty, obowiązkowe zajęcia pozaszkolne w ramach CAS-u, zaliczenia, prace statystyczne. Do dzisiaj zastanawiam się czy dobrze zrobiłem, że się na to porwałem. Jak komuś nie straszne tracenie najlepszych chwil liceum spędzonych na bibkach weekendowych, zarwane noce, pieprzony wyścig szczurów, to serdecznie polecam. Program ten ma swoje wady i zalety, jak wszystko na tym świecie. W największym skrócie można to ująć w ten sposób. Zamiast uczyć się kilkunastu przedmiotów, tak jak ma to miejsce w polskim liceum, tu wybiera się sześć. Z jednej strony to dobrze, ale… tak jest jedno ale. Wszystkie te sześć przedmiotów trzeba zdawać na maturze. Ponadto język wykładowy, a ostatecznie egzaminacyjny to oczywiście angielski. Może i na studiach jest więcej zasuwania, a matura przy sesji to pryszcz, ale na pewno ten egzamin oznacza dużo więcej wysiłku niż matura polska. Daje jednak więcej perspektyw jak już się ją zda. Dla zainteresowanych polecam poczytać http://www.ibo.org/
Juve Master – nick z dupy. Kiepski, ale jakoś mi nie przyszło do głowy nic mądrego, a nie zależało mi na wymyślaniu czegoś oryginalnego bądź też zabawnego jak to niektórzy mają w zwyczaju. Na imię mi Mateusz, ale tego imienia raczej też niewiele osób używa, bo za nim nie przepadam.
Kabza, kabona, kapusta, kasa czyli innymi słowy po prostu pieniądze. `It's a rich man's world`- jak śpiewała kiedyś Abba :> Niestety pieniądze rządzą tym światem i nic na to nie da się poradzić. Szkoda tylko że sfera finansowa coraz bardziej wdziera się do futbolu. Dzisiaj o wyniku decyduje przede wszystkim sumka dolków wyrzucona na danego piłkarza, a w przypadku takiego Realu kilku piłkarzy, którzy mogą zrobić różnicę. Bez ogromnych inwestycji bardzo ciężko zbudować ekipę, na miarę Ligi Mistrzów. Na szczęście co roku zdarzają się przypadki, ale to są ewenementy, które swoją przygodę z najbardziej prestiżowymi rozgrywkami piłkarskimi kończą na fazie grupowej.
Lewica – to z nią się utożsamiam, szkoda tylko, że takowej brakuje na polskiej scenie politycznej. Należy tylko rozgraniczyć dwie sprawy. Lewicowość przejawia się u mnie głównie w kwestiach obyczajowych, światopoglądowych czy jak kto woli `rozporkowych`. Co do ekonomii to zdecydowanie daleko mi do takich pojęć jak centralnie sterowana gospodarka, plany gospodarcze, wysokie podatki etc. Zastanawia mnie tylko czasem do czego doprowadziłoby w takim kraju jak Polska sprywatyzowanie takich instytucji jak służba zdrowia…
Muzyka - `Ktoś, kto lubi muzykę, nie powinien się zawężać do jednego gatunku.` Te słowa Kaśki Nosowskiej, której twórczość bardzo sobie cenię, trafiają chyba w sedno sprawy. Słucham niemalże wszystkiego, co przedstawia dla mnie jakąś wartość artystyczną. Oczywiście są pewne wyjątki jak np. death metal albo hardstyle, których raczej nie puszczam sobie do poduszki, ale poza tym jestem dość otwarty. Jeśli chodzi o polskich wykonawców współczesnych pozostały już tylko niedobitki, niestety. Wystarczy spojrzeć na Lejdi Agę Chylińską i jej `Kcę ci tyle dać`, Dody elektrody, mrozy, rubiki, Gosie andrzejewicz i inne tego typu miernoty. Po drugiej stronie barykady umieściłbym na przykład wspomniane wyżej Hey, T.Love, Tomasza Stańko, Kazika Staszewskiego, OSTR`ego, Fisza i Emade. Ci wykonawcy z polskiej sceny przychodzą mi do głowy najszybciej kiedy myślę dobra muzyka.
Nightster Sportster 1200 – czyli motor znajdujący się w mojej sygnaturze należący do mojej matuli, a który sporadycznie mam niezmierną przyjemność użytkować. Kiedy tylko nadarzyła się taka okazja, to zdałem egzamin na kategorię A. Motocykle to dla mnie coś więcej niż pasja. Nie skupiam się jednak na nowinkach technicznych, dłubaniu przy silniku i tym podobnych rzeczach. Mam dwie lewe do takich rzeczy, czego strasznie żałuję. Ja czerpię przyjemność tylko i wyłącznie z jazdy. Mimo, że ta maszynka wiele potrafi, to nawet na trasach, na których da się pędzić, staram się nie przekraczać tych 120 km/h, bo nie chcę skończyć tak jak tysiące motocyklistów na polskich i nie tylko zresztą drogach. Zresztą jazda powyżej tej prędkości, to już bardziej strach aniżeli frajda. Mówimy tu o polskich drogach. Przeważnie propaguję wśród ludzi zwracanie większej uwagi na jednoślady i wpuszczanie motorów w korku, ale patrząc na zachowanie kierowców w godzinach szczytu, raczej z miernym skutkiem…
Ojciec i Matka – dwie najważniejsze osoby w moim życiu – rodzice. Oni dali mi wszystko, na nich się wzoruję, na nich zawsze mogę liczyć, bez nich byłbym na pewno kimś zupełnie innym. To oni, a nie środowisko mają największy wpływ na moją osobę. Choć mamy dla siebie mało czasu, często się kłócimy o różne istotne i te mniej ważne kwestie, to są dla mnie wszystkim. Więcej słów przy tej literce nie potrzeba.
Praca – mimo, że jeszcze 20-tka mi nawet nie stuknęła, to miałem w życiu już szansę trochę popracować. Póki co najdłużej pracowałem jako tak zwany animator dziecięcy na krytych placach zabaw o dużej powierzchni. Organizacja imprezek urodzinowych, krojenie tortu, wymyślanie zabaw i konkursów :>.. Dość oryginalne zajęcie dla faceta, ale mimo że koszmarnie męczące zajęcie, to całkiem dobrze mi płacono, a samo zajęcie dawało radochę, jak się oglądało roześmiane dzieciuchy. Ponadto obecnie pracuję tylko dorywczo, dając korepetycje z angielskiego, też głównie młodszym, choć zdarza się czasami, że uczę osoby starsze, a nie tylko dzieci z podstawówki i gimnazjalistów. Przez krótki okres czasu, pracowałem też jako selekcjoner w jednym z poznańskich klubów. Bodaj 1,5 miesiąca. Nie należy mylić tego zawodu z bramkarzem/ochroniarzem. Do tego raczej bym się nie nadawał, bo do postury typowego karkola mi dużo brakuje. :> Całe szczęście zresztą. To było chyba najbardziej emocjonujące stanowisko. Bardzo dobrze płatne, ale dość ryzykowne no i mimo, że za dużo się nie namęczyłem, to w zimniejsze wieczory stanie po kilka godzin w przedsionku robiło swoje. Zrezygnowałem, bo w tym roku matura, więc przychodzenie do pracy 3-4 razy w tygodniu i zarywanie nocek nie byłoby wskazane.
Raczkowski Marek – polski artysta, rysownik. Mój najulubieńszy :> Techniką rysunku według mnie ustępuje Panu Mleczce, natomiast, co do treści „chmurek” to zdecydowanie wygrywa. Nie wiem dlaczego, ale jego poczucie humoru zamknięte w krótkich historyjkach, które znaleźć można w „Przekroju” lub „Polityce” pasuje mi idealnie. Serdecznie polecam tym, którzy jeszcze nie widzieli, albo widzieli raz i akurat ich nie rozbawiło.
Snowboard – mój drugi ulubiony sport po koszykówce, który uprawiam, niestety tylko sezonowo. Jak tylko nadchodzi słynna złota polska jesień, z niecierpliwością wyczekuję na zimę, żeby tylko pofrirajdować, poskakać, pozjeżdżać po białym puchu. Fenomenem dla mnie jest to, że ludzie wyjeżdżają pohasać po śniegu w polskie góry, gdzie warunki zjazdowe są fatalne, a za podobną cenę mogą zafundować sobie wyjazd do Czech, czy też nawet Słowacji. Ja najczęściej wybieram się poszaleć we włoskich Dolomitach, a jak fundusze nie zezwolą, to Spindlerovy Mlyn w Czechach, o ile są warunki pogodowe. W tym roku na sylwestra lecę pojiżdżać na Słowację ze znajomymi i dziewczyną, ale póki co z tego co obserwuję sytuację na miejscu, to o zjeżdżaniu chyba trzeba będzie zapomnieć. Na desce jeżdżę dopiero 4 sezon, wcześniej byłem amatorem nart, ale jakoś po czasie mnie znudziły. Model, który używam to Ride Fleetwood i póki co jestem z niego jak najbardziej zadowolony.
Technologia – obserwując, to w jakim oszalałym tempie rozwija się technologia, zaczynam się gubić. Nigdy nie pasjonowało mnie długoterminowe ślęczenie przed monitorem i granie w gry komputerowe. Nigdy też nie ciągnęło mnie do tworzenia kompilacji, miksowania muzyki za pomocą jakiś zaawansowanych programów, rysowania grafów w Excelu. Dla mnie wystarczy przeglądarka Firefox, Outlook Express no i ze dwa komunikatory. Jak widzę, co się z ludźmi dzieje, od nadmiaru nowinek technologicznych i Internetu, to mnie strach ogarnia. Hitem są dla mnie tzw. Portale społecznościowe. Grono, nieco zapomniane, Nasza klasa, Fejsbuk. Ludzka głupota, której tam można uświadczyć przerasta najśmielsze oczekiwania. Umieszczanie półnagich zdjęć, fotografowanie się przy cmentarzu, ocenianie czyjejś buźki, robienie kłizików na fejsbuczku <???> O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Ulubione, czyli moje naj:
Typ kobiecej urody: długonoga niebieskooka blondynka z dużym biustem. :>
Papierosy: Czerwone Lucky Strike
Alkohol: Piwo Żywiec, inny trunek: Jagermaister z sokiem jabłkowym
Jedzenie: Kuchnia włoska w każdej postaci
Marka samochodu/motocykla: Audi, Harley Davidson
Książki: Cała twórczość Agathy Christie
Filmy: Wszystko co dobre i polskie: Dzień Świra, Nic Śmiesznego, Wszyscy jesteśmy Chrystusami, Ajlawju, Dług, Komornik, Sztos, Kariera Nikosia Dyzmy, Kiler, Psy, Dekalog, Przesłuchanie, Chłopaki nie płaczą, Miś, Symetria, Pianista, Poranek Kojota, Rejs. Kolejność przypadkowa zarówno ze względu na gatunek jak i pozycję w moim osobistym rankingu.
Z ostatnio widzianych polecam: Rewers, Dom zły, Generał Nil.
Przedmiot(y): Historia, języki obce
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy
Jedyna organizacja charytatywna, którą aktywnie wspieram, co roku. Ten jednorazowy, coroczny zryw, to coś, czym Polacy naprawdę mogą się poszczycić. Ileż to już milionów Pan Jurek Owsiak zdołał zebrać a szczytne cele. Człowiek autorytet, z całą pewnością. Mój i wielu innych Polaków. W tym roku, również zapisałem się jako wolontariusz i liczę, że uda się pobić zeszłoroczną sumę, a ludzie naprawdę bywają szczodrzy dla kwestujących. Serdecznie zachęcam do udziału. Z tego co mi wiadomo, to w tym roku WOŚP zbiera pieniądze na onkologię.
Yyyyy, często słyszę w wypowiedziach polskich piłkarzy, kiedy jeden z dziennikarzy zapyta takiego, o coś co wykracza poza jego horyzonty.
Zakończenie, muszę przyznać, że całkiem dobrze robi takie napisanie własnego alfabetu, ponad 2500 słów, z tego wyszło. Rozbudowany esej, można by rzec. W każdym razie dziękuję tym, którzy poszli za głosem Pana Zambrotty ;> Mam nadzieję, że kilka literek was zainteresuje i trochę przybliżyłem Wam moją osobę.

Alfabet czas zacząć.
`A może Bóg sobie mnie upatrzył na ateistę?` - cytat z `Myśli nieuczesanych` Pana Stanisława Jerzego Leca. Antyklerykalizm i ateizm - dwa bliskie mi pojęcia. Nie istnieje dla mnie takie pojęcie jak `obraza cudzych uczuć religijnych` i śmieszą mnie sporadyczne wiadomości/artykuły w prasie na temat kolejnego przestępstwa `na tle religijnym` . Może przez to, nie szanuję uczuć innych. Nie wiem. Skąd taka postawa? Ciężko powiedzieć. Może przez moją równie antyklerykalną matkę i jej podejście? A może przez wypływające ze środowisk kościelnych coraz to nowsze afery, często z małymi chłopcami w roli głównej :>? Może widok plebanii po 300 m2 mynymum w polskim krajobrazie? Oprócz tych bardziej prozaicznych czynników, zawsze nurtował mnie pogląd zwany agnostycyzmem (również na A jak antyklerykalizm i ateizm). Dla mnie kwestia istnienia Boga jest sprawą nie do udowodnienia, a co za tym idzie, wiara w niego jest nieuzasadniona. Ponadto w obliczu tak wielu religii, licznych schizm, odłamów, czy rozsądnie jest opowiadać się za tą jedną? W końcu czy aby być dobrym człowiekiem należy być członkiem jakiejś rozbudowanej sekty? Pewne wartości moralne są uniwersalne , a opowiastki o tym, że wiara jest `hamulcem moralnym` można o kant pupska roztłuc, czego dowodem są najrozmaitsze akcje sukienkowych, którzy teoretycznie ów hamulec powinni mieć zaciągnięty non stop. Jak jest każdy widzi.
Birra z ichniego na nasz piwo. Zatem od spraw wzniosłych do tych bardziej przyziemnych. :> Złocisty trunek gości w mojej lodówce niezmiennie codziennie. Lubuję się w goryczkowatych, dobrze spienionych, długo warzonych. Jeśli chodzi o markę to jeżeli tylko znajduje się na półce sklepowej to sięgam po Żywca. Zimny, pyszny, butelczany (preferuję małego, zgrabnego w wersji 330 ml). Oprócz smaku, bardzo wysoko cenię sobie żywiecką kampanię reklamową. Wystarczy przypomnieć sobie hasła `prawie jak… prawie robi wielką różnicę` lub ostatnio `nie każdy…`. Fenomen tych reklam polega na tym, że slogany są proste, a zarazem bardzo trafne, dodatkowo dobra otoczka i mamy spot reklamowy na piątkę. Zatem mimo bycia rodowitym Poznaniakiem od Kompanii Piwowarskiej (LECHU) stronię. Inaczej ma się sprawa z innym produktem poznańskim o nazwie Wódka Wyborowa. :> Duma Wielkopolski. Bezsprzecznie najlepsza gorzałka ever. Alkohol stosuję często, gęsto ale głównie w weekendy. W gronie przyjaciół, z koleżankami :>, z kumplami, z ojcem, z dziadkiem, w parku, w domu, gdzie popadnie.
Calcio czy jak kto woli piłka nożna. Od najmłodszych lat [`98] wzbudza we mnie takie same emocje. Złość, radość, smutek, satysfakcja. Podczas meczów o dużą stawkę po prostu mnie roznosi. Jeśli chodzi o aktywność sportową związaną z piłkarstwem to wystąpił u mnie pewien problem, z którym ciężko się było uporać = brak talentu. :> Mimo że zapału i zaangażowania nigdy u mnie nie brakowało, to niestety dużo lepiej zawsze szło mi rzucanie piłki do kosza, aniżeli kopanie do bramki. A szkoda, bo choć lubię basket, to nie wywołuje u mnie takich emocji jak piłka. Od czego się zaczęło? Chyba od Zizou i w ogóle ekipy Lemerre`a sprzed ponad dekady. To, czego dokonywali Francuzi na trwale zakodowało mi się w głowie do dziś. Potem nie utożsamiałem się długo z żadnym konkretnym klubem czy też reprezentacją, aż do pamiętnego dwumeczu, o którym pisało już wielu: Juventus – Real, sezon 2002/2003. Genialny Alex, wszędobylski i rozpędzony niczym pociąg Nedved, niepokonany Buffon oraz inne postaci, które wówczas stanowiły o sile Bianconerich. Wyeliminowanie tak mocarnego wtedy Realu w kapitalnym stylu sprawiło, że do dziś kibicuję Juve. Szkoda tylko tych feralnych karnych z milanistami, o których większość woli nie pamiętać.
Dystans do siebie + Dobre poczucie humoru to Dwa komponenty, które muszą pojawić się u człowieka, którego będę cenił. Niezależnie od tego, czy to moja dziewczyna, przyjaciółka, dobry kumpel. Bardzo wysoko cenię sobie ludzi, którzy potrafią się śmiać z samych siebie, być świadomym własnych braków, a swoim zachowaniem niekiedy doprowadzają mnie do konwulsji spowodowanych nieustannym śmiechem. Co to znaczy dobre poczucie humoru? Sprawa względna. Mnie na przykład nigdy nie bawiły kabarety. Żadne. A widziałem ich sporo. Może zbyt ambitne? Nie mam pojęcia. Najbardziej rozbrajające są dla mnie polskie komedie. I nie mam tu na myśli takich gniotów jakie ostatnio się pojawiają w multipleksach typu: Lejdis, Testosteron, Ryś etc.
E jak Ewelina. Dziewczyna, z którą jestem już od półtora roku. Wiele mieliśmy wspólnych perypetii, , ale wszystko wyszło na prostą. Na szczęście. Ładna, inteligentna, z poczuciem humoru, wyrozumiała. Najważniejsze cechy na tę chwilę dla mnie. Może gdybym pisał ten alfabet kilka lat później to te priorytety byłyby zgoła odmienne. (Może poza pierwszym ;>.) Od dobrych kilku lat żadna inna mnie nie zainteresowała do tego stopnia. Czasem kiedy rozmawiam z innymi kobietami to mam przed oczami pewną znaną scenkę z Dnia Świra. Jakoś nie jestem sobie w stanie wyobrazić związku z kimś innym, ani bycia tzw. singlem, co jest podobno popularne i trendi.
F jak forum Juvepoland. Nie sposób o nim nie napisać, skoro to właśnie na nim zrodziła się idea alfabetu, który mam przyjemność pisać. Fenomen. Kilkadziesiąt tysięcy <?> zarejestrowanych użytkowników robi wrażenie. Brawa dla tych, którzy wyszli z pomysłem utworzenia wielkiego pokoju dyskusyjnego dla wszystkich kibiców Juventusu i nie tylko, o czym można się przekonać wchodząc do tematu Wszystko o Interze … Zarejestrowałem się 4 lata temu i początkowo nie udzielałem się prawie w ogóle. Teraz częściej coś skrobnę, ale nadal mam braki w czasie, aby pisać tyle, ile bym chciał. Warto też wspomnieć o użytkownikach, którzy są dla mnie esencją tego forum. Wymieniłbym: Azraela (mimo, że od niedawna zarejestrowany to szybko zyskał moją sympatię); JuventinoPS (Jeden z pierwszych użytkowników, z którym nawiązałem kontakt) ; Mistera Madmo (za inteligentne wypowiedzi, za Rzepkę i Frondę i za Ronniego w awatarze ;>) ; no i jakże Pana Misia Coccolino Zambrottę, za najbardziej wysublimowane poczucie humoru ;>
Gówno w polu, chyba jednak wolę niż fiołki w Neapolu. Mocno zastanawiam się nad emigracją na studia w tym roku, bo nie chcę żeby moje ślęczenie w klasie wstępnej i 3 klasach z maturą IB poszło się pieprzyć, czyli żeby po prostu wylądować na UAM-ie. Jasne, to dobra uczelnia, tylko po prostu chcę spróbować postawić się w warunkach obcych, nieznanych i trudniejszych niż pobyt w Poznaniu przez kolejne pięć lat. Mimo to, stoję przed dosyć sporym dylematem, bo ciężko mi wyobrazić sobie życie w innym kraju niż Polska. Owszem dziurawe drogi, rozbudowana biurokracja, skorumpowani politycy, ale z drugiej strony wyjazd łączy się z pozostawieniem najbliższych, dziewczyny, znajomych, przyjaciół. To na pewno nie jest łatwa decyzja i coraz bardziej przekonuję się, że coraz bliżej mi do pozostania w kraju. Po nowym roku prawdopodobnie będę wiedział już wszystko.
Historia, polityka, stosunki międzynarodowe, szeroko pojęte tzw. Przedmioty humanistyczne. Zdecydowanie wolę je od ślęczenia nad pochodnymi, algorytmami, macierzami i innymi jakże wspaniałymi elementami matmy. Ble. Póki co jeśli chodzi o plany pomaturalne to zamierzam studiować Stosunki międzynarodowe + francuski i włoski jako jeden kierunek. To w wypadku, gdy powiedzie mi się matura i mój brytolski uniwerek zapragnie mnie zaprosić. W wypadku, kiedy matura pójdzie kiepsko, albo po prostu zdecyduję się zostać to smykam na wydział prawa i administracji UAM-u.
International Baccalaureate (IB), czyli po naszemu międzynarodowa matura. Mój cel, a jak się okazuje po czasie największa zmora. Robota, robota i jeszcze raz robota. Eseje, `orale`

Juve Master – nick z dupy. Kiepski, ale jakoś mi nie przyszło do głowy nic mądrego, a nie zależało mi na wymyślaniu czegoś oryginalnego bądź też zabawnego jak to niektórzy mają w zwyczaju. Na imię mi Mateusz, ale tego imienia raczej też niewiele osób używa, bo za nim nie przepadam.
Kabza, kabona, kapusta, kasa czyli innymi słowy po prostu pieniądze. `It's a rich man's world`- jak śpiewała kiedyś Abba :> Niestety pieniądze rządzą tym światem i nic na to nie da się poradzić. Szkoda tylko że sfera finansowa coraz bardziej wdziera się do futbolu. Dzisiaj o wyniku decyduje przede wszystkim sumka dolków wyrzucona na danego piłkarza, a w przypadku takiego Realu kilku piłkarzy, którzy mogą zrobić różnicę. Bez ogromnych inwestycji bardzo ciężko zbudować ekipę, na miarę Ligi Mistrzów. Na szczęście co roku zdarzają się przypadki, ale to są ewenementy, które swoją przygodę z najbardziej prestiżowymi rozgrywkami piłkarskimi kończą na fazie grupowej.
Lewica – to z nią się utożsamiam, szkoda tylko, że takowej brakuje na polskiej scenie politycznej. Należy tylko rozgraniczyć dwie sprawy. Lewicowość przejawia się u mnie głównie w kwestiach obyczajowych, światopoglądowych czy jak kto woli `rozporkowych`. Co do ekonomii to zdecydowanie daleko mi do takich pojęć jak centralnie sterowana gospodarka, plany gospodarcze, wysokie podatki etc. Zastanawia mnie tylko czasem do czego doprowadziłoby w takim kraju jak Polska sprywatyzowanie takich instytucji jak służba zdrowia…
Muzyka - `Ktoś, kto lubi muzykę, nie powinien się zawężać do jednego gatunku.` Te słowa Kaśki Nosowskiej, której twórczość bardzo sobie cenię, trafiają chyba w sedno sprawy. Słucham niemalże wszystkiego, co przedstawia dla mnie jakąś wartość artystyczną. Oczywiście są pewne wyjątki jak np. death metal albo hardstyle, których raczej nie puszczam sobie do poduszki, ale poza tym jestem dość otwarty. Jeśli chodzi o polskich wykonawców współczesnych pozostały już tylko niedobitki, niestety. Wystarczy spojrzeć na Lejdi Agę Chylińską i jej `Kcę ci tyle dać`, Dody elektrody, mrozy, rubiki, Gosie andrzejewicz i inne tego typu miernoty. Po drugiej stronie barykady umieściłbym na przykład wspomniane wyżej Hey, T.Love, Tomasza Stańko, Kazika Staszewskiego, OSTR`ego, Fisza i Emade. Ci wykonawcy z polskiej sceny przychodzą mi do głowy najszybciej kiedy myślę dobra muzyka.
Nightster Sportster 1200 – czyli motor znajdujący się w mojej sygnaturze należący do mojej matuli, a który sporadycznie mam niezmierną przyjemność użytkować. Kiedy tylko nadarzyła się taka okazja, to zdałem egzamin na kategorię A. Motocykle to dla mnie coś więcej niż pasja. Nie skupiam się jednak na nowinkach technicznych, dłubaniu przy silniku i tym podobnych rzeczach. Mam dwie lewe do takich rzeczy, czego strasznie żałuję. Ja czerpię przyjemność tylko i wyłącznie z jazdy. Mimo, że ta maszynka wiele potrafi, to nawet na trasach, na których da się pędzić, staram się nie przekraczać tych 120 km/h, bo nie chcę skończyć tak jak tysiące motocyklistów na polskich i nie tylko zresztą drogach. Zresztą jazda powyżej tej prędkości, to już bardziej strach aniżeli frajda. Mówimy tu o polskich drogach. Przeważnie propaguję wśród ludzi zwracanie większej uwagi na jednoślady i wpuszczanie motorów w korku, ale patrząc na zachowanie kierowców w godzinach szczytu, raczej z miernym skutkiem…
Ojciec i Matka – dwie najważniejsze osoby w moim życiu – rodzice. Oni dali mi wszystko, na nich się wzoruję, na nich zawsze mogę liczyć, bez nich byłbym na pewno kimś zupełnie innym. To oni, a nie środowisko mają największy wpływ na moją osobę. Choć mamy dla siebie mało czasu, często się kłócimy o różne istotne i te mniej ważne kwestie, to są dla mnie wszystkim. Więcej słów przy tej literce nie potrzeba.
Praca – mimo, że jeszcze 20-tka mi nawet nie stuknęła, to miałem w życiu już szansę trochę popracować. Póki co najdłużej pracowałem jako tak zwany animator dziecięcy na krytych placach zabaw o dużej powierzchni. Organizacja imprezek urodzinowych, krojenie tortu, wymyślanie zabaw i konkursów :>.. Dość oryginalne zajęcie dla faceta, ale mimo że koszmarnie męczące zajęcie, to całkiem dobrze mi płacono, a samo zajęcie dawało radochę, jak się oglądało roześmiane dzieciuchy. Ponadto obecnie pracuję tylko dorywczo, dając korepetycje z angielskiego, też głównie młodszym, choć zdarza się czasami, że uczę osoby starsze, a nie tylko dzieci z podstawówki i gimnazjalistów. Przez krótki okres czasu, pracowałem też jako selekcjoner w jednym z poznańskich klubów. Bodaj 1,5 miesiąca. Nie należy mylić tego zawodu z bramkarzem/ochroniarzem. Do tego raczej bym się nie nadawał, bo do postury typowego karkola mi dużo brakuje. :> Całe szczęście zresztą. To było chyba najbardziej emocjonujące stanowisko. Bardzo dobrze płatne, ale dość ryzykowne no i mimo, że za dużo się nie namęczyłem, to w zimniejsze wieczory stanie po kilka godzin w przedsionku robiło swoje. Zrezygnowałem, bo w tym roku matura, więc przychodzenie do pracy 3-4 razy w tygodniu i zarywanie nocek nie byłoby wskazane.
Raczkowski Marek – polski artysta, rysownik. Mój najulubieńszy :> Techniką rysunku według mnie ustępuje Panu Mleczce, natomiast, co do treści „chmurek” to zdecydowanie wygrywa. Nie wiem dlaczego, ale jego poczucie humoru zamknięte w krótkich historyjkach, które znaleźć można w „Przekroju” lub „Polityce” pasuje mi idealnie. Serdecznie polecam tym, którzy jeszcze nie widzieli, albo widzieli raz i akurat ich nie rozbawiło.
Snowboard – mój drugi ulubiony sport po koszykówce, który uprawiam, niestety tylko sezonowo. Jak tylko nadchodzi słynna złota polska jesień, z niecierpliwością wyczekuję na zimę, żeby tylko pofrirajdować, poskakać, pozjeżdżać po białym puchu. Fenomenem dla mnie jest to, że ludzie wyjeżdżają pohasać po śniegu w polskie góry, gdzie warunki zjazdowe są fatalne, a za podobną cenę mogą zafundować sobie wyjazd do Czech, czy też nawet Słowacji. Ja najczęściej wybieram się poszaleć we włoskich Dolomitach, a jak fundusze nie zezwolą, to Spindlerovy Mlyn w Czechach, o ile są warunki pogodowe. W tym roku na sylwestra lecę pojiżdżać na Słowację ze znajomymi i dziewczyną, ale póki co z tego co obserwuję sytuację na miejscu, to o zjeżdżaniu chyba trzeba będzie zapomnieć. Na desce jeżdżę dopiero 4 sezon, wcześniej byłem amatorem nart, ale jakoś po czasie mnie znudziły. Model, który używam to Ride Fleetwood i póki co jestem z niego jak najbardziej zadowolony.
Technologia – obserwując, to w jakim oszalałym tempie rozwija się technologia, zaczynam się gubić. Nigdy nie pasjonowało mnie długoterminowe ślęczenie przed monitorem i granie w gry komputerowe. Nigdy też nie ciągnęło mnie do tworzenia kompilacji, miksowania muzyki za pomocą jakiś zaawansowanych programów, rysowania grafów w Excelu. Dla mnie wystarczy przeglądarka Firefox, Outlook Express no i ze dwa komunikatory. Jak widzę, co się z ludźmi dzieje, od nadmiaru nowinek technologicznych i Internetu, to mnie strach ogarnia. Hitem są dla mnie tzw. Portale społecznościowe. Grono, nieco zapomniane, Nasza klasa, Fejsbuk. Ludzka głupota, której tam można uświadczyć przerasta najśmielsze oczekiwania. Umieszczanie półnagich zdjęć, fotografowanie się przy cmentarzu, ocenianie czyjejś buźki, robienie kłizików na fejsbuczku <???> O co chodzi w tym całym szaleństwie?
Ulubione, czyli moje naj:
Typ kobiecej urody: długonoga niebieskooka blondynka z dużym biustem. :>
Papierosy: Czerwone Lucky Strike
Alkohol: Piwo Żywiec, inny trunek: Jagermaister z sokiem jabłkowym
Jedzenie: Kuchnia włoska w każdej postaci
Marka samochodu/motocykla: Audi, Harley Davidson
Książki: Cała twórczość Agathy Christie
Filmy: Wszystko co dobre i polskie: Dzień Świra, Nic Śmiesznego, Wszyscy jesteśmy Chrystusami, Ajlawju, Dług, Komornik, Sztos, Kariera Nikosia Dyzmy, Kiler, Psy, Dekalog, Przesłuchanie, Chłopaki nie płaczą, Miś, Symetria, Pianista, Poranek Kojota, Rejs. Kolejność przypadkowa zarówno ze względu na gatunek jak i pozycję w moim osobistym rankingu.
Z ostatnio widzianych polecam: Rewers, Dom zły, Generał Nil.
Przedmiot(y): Historia, języki obce
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy
Jedyna organizacja charytatywna, którą aktywnie wspieram, co roku. Ten jednorazowy, coroczny zryw, to coś, czym Polacy naprawdę mogą się poszczycić. Ileż to już milionów Pan Jurek Owsiak zdołał zebrać a szczytne cele. Człowiek autorytet, z całą pewnością. Mój i wielu innych Polaków. W tym roku, również zapisałem się jako wolontariusz i liczę, że uda się pobić zeszłoroczną sumę, a ludzie naprawdę bywają szczodrzy dla kwestujących. Serdecznie zachęcam do udziału. Z tego co mi wiadomo, to w tym roku WOŚP zbiera pieniądze na onkologię.
Yyyyy, często słyszę w wypowiedziach polskich piłkarzy, kiedy jeden z dziennikarzy zapyta takiego, o coś co wykracza poza jego horyzonty.
Zakończenie, muszę przyznać, że całkiem dobrze robi takie napisanie własnego alfabetu, ponad 2500 słów, z tego wyszło. Rozbudowany esej, można by rzec. W każdym razie dziękuję tym, którzy poszli za głosem Pana Zambrotty ;> Mam nadzieję, że kilka literek was zainteresuje i trochę przybliżyłem Wam moją osobę.
- Ein
- Juventino
- Rejestracja: 11 grudnia 2004
- Posty: 1127
- Rejestracja: 11 grudnia 2004
Chciałbym serdecznie podziękować osobom, które zagłosowały na mnie w alfabecie juvepoland, jestem bardzo wdzięczny.
Nie ukrywam, że alfabet w znacznej mierze chciałem napisać dla siebie. Sądzę, że ciekawie będzie przeczytać to za kilka lat. Może wtedy wystartuję w ankiecie drugi raz ?
A - A tak. Nietypowo. Zacznę od idoli. Każdy ich ma, na chwilę czy na zawsze, ale są. Na obecną chwilę, poza zwykłymi osobami, których spotykam na co dzień, są to Jan Kochanowski, Marcin Luter, Augusto Pinochet, Witkacy, Dostojewski, Ronald Reagan. Nigdy nie uważałem za idoli piłkarzy, jak to mieli w zwyczaju robić kumple bądź inne gwiazdki, które gasną tak szybko jak się zapalają. Może jestem dziwny, może nie, ale liczy się osobowość i to coś. To coś czego ciągle szukam, a w nich to znajduję.
B - Bóg. Tak, staram się wierzyć. Od kilku miesięcy mam szczęście uczęszczać na msze do pobliskiej parafii ewangelicko-augsburskiej.Jestem więc ewangelikiem. Niezmiernie cieszę się z tego faktu ponieważ od kilku lat nie wierzyłem i szukałem, w końcu znalazłem. Dla mnie, osobiście jest to fenomenalna sprawa, polecam każdemu.
C - cóż ... Juventus.Kocham ten klub, nigdy nie interesowała mnie piłka jako piłka, był Juventus i tylko Juventus, który zwycięża. A teraz panuje we mnie jakiś niepokój. Ten włoski klub, któremu kibicuję od ... kiedy pamiętam, od kiedy brat mi dał rozegrać pierwszy mecz w jakimś CM'ie, teraz ... przegrywa. Nie sądziłem, że doczekam takich czasów, gdy będę niepokoił się o każdy mecz z Catanią, gdzie jeden z moich ukochanych piłkarzy; teraz jako trener będzie wygwizdywany. Szkoda gadać.
D - Damian jest człowiekiem o bardzo trudnym charakterze. To ekstrawertyk, dla którego liczy się tylko świat zewnętrzny.
Nie łatwo go przekonać, przynajmniej nie od razu, gdyż po przemyśleniu czyichś argumentów nieraz w duchu przyznaje im rację.
Kiedy wbije sobie coś do głowy, trudno go od tego odwieść. Dokładnie obmyśla plan bitwy, a w ostatniej chwili wymyśla fortel, który zbije z tropu przeciwnika.
Jest zaborczy, nie po to, by posiadać rzeczy i ludzi, ale by posługiwać się nimi jako pionkami w grze lub jako towarem do wymiany, gdyż są uparci i zdecydowani na wszystko, byle tylko osiągnąć wytyczony cel.
Nie znosi cwaniactwa. Jest gotów poświęcić się dla idei, ale tylko pod warunkiem, że inni też zrobią to samo.
Głupie imię, nie ? Jak już się przedstawiłem, to dokończę dzieła. Twarz typowo polska, ok. 185 cm wzrostu, brunet o piwnych oczach. Lubię dużo rzeczy, mniej rzeczy nie lubię. Nie wiem czy jestem tolerancyjny,po mordzie nikomu nie dałem, żyć - żyję.Jestem grzesznikiem. Czytać i pisać potrafię, i lubię. Chociaż mi to nie wychodzi. Pić - piję. Palić - palę i dobrze mi z moimi słabościami.
E - ech, mój pierwszy upadek. Na tą literkę nic nie wymyśliłem wartego zapisania. Mimo, że sam piszę, to jest to na tyle
beznadziejne, że się tym nie podziele. Cóż to może trochę wierszy:
Witkiewicz Stanisław Ignacy
Do Przyjaciół Gówniarzy
Motto:
Kto się za ten wiersz obraża
ten się sam za gówniarza uważa.
Przeglądam w myśli wszystkich mych przyjaciół twarze
I myślę sobie, och, psiakrew! czyż wszyscy są gówniarze?
Ach, nie! Jest kilku wiernych, z tymi pojechałbym nawet do Kielc.
A reszta? Ach, reszta, to jest gówno, proszę pani, wprost na szmelc.
Pytacie mnie, czemu do Kielc, a nie do Afryki lub na Borneo?
O, tam łatwiej przyjacielem być wśród tropikalnych puszcz,
Niż gdy za ścianą woła ktoś: puszcz mnie pan, ach, puszcz.
A pluskwy, ach, nietropikalne, mnożą się jak w aparacie tym "Roneo".
O, tak w ohydnej wszawości małego miastka,
Gdy metafizyk głąb wypiera dowolna wprost namiastka,
A miłość dają tylko, ach, nieszczęsne prostetuty
(Bo krzywych zbrakło już),
A syf i tryper biegną w krok tuż, tuż,
Gdzie zwykła dorożkarska buda zastąpi wszelkie narkotyki świata,
I gdzie jedyne piękno jest: na zgniłych domkach jakaś, proszę pani,
wieczorna, ta tak zwana, ach, poświata,
I to wszystko na tle zupełnej nędzy
W smrodzie u jakiejś gospodyni potwornej wprost jędzy,
W ciągłej niepogodzie, co lepsza jest od słońca,
Bo wtedy wszystko zda się bliskim już, ach, końca -
Tak sobie wyobrażam Kielce, symbol, jako szczyt ohydy,
Jako jakiś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy.
A może piękne to jest, ach, miasteczko, ach, i nawet miłe
I niełatwo jest w nim złapać nawet kiłę...
W każdym razie tam przyjacielem być i w tych warunkach
Trudniej jest niż w afrykańskich najpiekielniejszych choćby
wprost stosunkach.
Gdy człowiek gębą sra,
A tyłkiem podpatruje obroty gwiazd i mgławic dalekich spirale,
Gdy muzyczka skądiś gra,
A on gdzieś przy powale wydusza miliony pluskwich gniazd,
Gdy beznadziejność dusi jak ohyda i śmierdząca zmora,
Gdy człowiek sobie siebie widzi jako cuchnącego własnym
sosem, ach, potwora -
Może to wszystko przejdzie, ach, a może nie,
W każdym razie to jest wszystko bardzo fe.
A do tego napisanie nie krwią, a gównem, bardzo źle.
Ja nie chę tego, nie, nie, nie!
I nie chcę, podąd mam już ich,
Przyjaciół mych, gówniarzy tych.
Wolę bydło wprost, koty, nie mówiąc o psach,
Robaki, pluskwy, jakieś automaty,
Nawet takie, jak na stacjach, choć bez twarzy,
Co nie mają ni mamy ni taty,
Bo wiem, że kot nie skłamie miaucząc,
A pies swym szczekaniem,
Że krowa mi nie siknie witriolejem w pysk, tylko mlekiem,
Że pluskwa... ale szkoda gadać, proszę pani,
Że świat się roi od drani.
Że gdy, na przykład, w automat włożę groszy pięć,
To wyjdzie mi na pewno czekoladka,
A nie kłamliwa mowa, brechnia obłudna i już zybt wprost nader hadka
W swym śliskim kłamstwie,
W zaczajonej za nim złośliwości, chęci krzywdy
I zlekceważenia, ach, i zwykłym chamstwie.
Automat nie będzie obśliniać mnie i dusić aż do bólu rąk mych z
czułości,
A potem za plecami, albo i przed, to wolę nawet już, robić małych
obrzydliwości,
W imię jakiś urojonych zalet i cnót
Czekając na swego wniebowzięcia już za życia cud -
Bo on jest taki dobry, ach, i doskonały,
Że nie wiadomo już, czy nawet on oddaje kały...
Może on nie sra i nie robi pipi,
Taki, ścierwo, doskonały jest,
Że w samo piękno zamienia się jego najpospolitszy gest:
Jakieś dłubnięcie w nosie,
Czy umazanie ręki w jakimś własnym sosie,
Co lepszy jest od majonezu,
Gdy organ, co go wydaje, piękniejszy od świątyni Diany jest
z Efezu...
I tak nie znoszę w ogóle obłudnych gówniarzy,
Ale gdy mymi przyjaciółmi jeszcze śmieli być
I potem się zdemaskowali
- Tym gorzej, jeśli się w gówniarstwie swym tak długo dekowali -
To taki mnie porywa wstyd, że mi jest z tym wprost nie do twarzy!
Precz ode mnie, gatunku wraży!
Niech mi się nie śmie żaden z was nawet śnić,
Bo będę pluć jak Arab i bić!
Niech mi się o nim nigdy więcej najlżej nawet nie zamarzy,
Bo wszystkich razem w kupie
Zwalę czym popadło - dla ekonomii - po olbrzymiej wspólnej dupie.
F - fffffarfocle. Fajne słowo, bardzo mi się podoba. Nie doczekałem do literki "M" i muszę wyprzedzić pewne fakty. MUZYKA !Kto jej nie lubi ? Nie znam takich osób. I do tych osób, ja też się zaliczam. Uważam, że mój gust jest bardzo różny. Przez wszystkie etapy życia, towarzyszył mi inne klimaty. Na początku mojego istnienia, od kiedy pamiętam królował The Offspring il ekki, amerykański rock/punk, później nadeszła era Paktofoniki i Kalibra 44, też się na nią załapałem. Szkoda, że po tym hip-hop (dla mnie) się skończył. Obecnie to co dzieje się w tym światku, to najbardziej przykra rzecz na świecie. Idiotyzmy pokroju gurala czy jak on tam ma, to uwłaczanie tej sztuce. Ale dorzeczy. Później okres muzyki elektronicznej. Wszystkie te elementy nadal grają w mojej głowie i głośniku. Nie sposób też wspomnieć o Jacku Kaczmarskim. Moim guru, idolu i najwspanialszym obok budzyńskiego i kazika artyście polskim. Jego teksty i wykonanie -mistrzostwo świata. Mógłbym się nad tym rozpisywać i liczę, że będę miał okazje, przy sposobności matury z j. polskiego.
A i jeszcze profil na lastfm, jakby ktoś chciał odwiedzić- http://www.lastfm.pl/user/Einnny
G - jak g, ale teraz o przyszłości. Moim największym marzeniem jest zarobienie dużych pieniędzy jako prawnik. Marzyłem o tym od dziecka, przygotowuje się do tego najlepiej jak potrafię i liczę, że mi się w końcu to uda. Poza tym, chciałbym w końcu kupić sobie perkusję i w przyszłości założyć szczęśliwą rodzinę. Ach i oczywiście podróż do najwspanialszego państwa, które w końcu chciałbym odwiedzić mianowicie USA. Póki co przyszłość przede mną zapowiada się co najmniej ciekawie,oby nie zmarnował tej jedynej szansy.
H - (c)hmiel. Aaaach. Alkohol. Uwielbiam pić. Przyznaję się do tego, bez picia , yy, bicia. Piwo, wino, whiskey, szampan wszystko oprócz wódki, na którą jestem za słaby, której nie potrafię pić i jakoś nie zamierzam się nauczyć.
I - i jeszcze trochę. Nie sądziłem, że alfabet będzie tak ciężko się pisało. Za pierwszym razem była werwa, teraz idzie ciężej coś mi pomysły uciekły, literki zmieniły kolejność.
J - było o Juventusie, będzie i o JuvePoland. Jedyna strona z której korzystam o moim ulubionym klubie. Pamiętam początki "mojej kariery" i szczególnie zapamiętałem, po avatarze jednego użytkownika Palombo. Nie wiem dlaczego, nie wiem o czym pisał, ale
go jak najbardziej pozdrawiam. Jak tak przeglądam historie, to wszystkie ważniejsze wydarzenia mnie ominęły. Całe szczęście
jest masa użytkowników, którzy trzymają fason i jedyne co bym musiał robić to dostawiać kropeczkę na koniec zdania. I teraz chciałem im podziękować za ... za to, że piszą : pan Zambrotta, Venomik, madmo, deszczowy, szczypek, stahoo - ich najbardziej zapamiętałem i ich posty najbardziej cenie.
K - Kaczmarski. Mu poświecę całą literkę. Osoba, której od 3 lat słucham nałogowo. Mądre teksty, piękna muzyka. Dzięki niemu
zacząłem w ogóle się interesować na szerszą skale literaturą i sztuką. Serio rozwija myśli. Najbardziej żałuję, że nie byłem
na jego koncercie ...
Na obecną chwilę, ulubiona piosenka : http://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/ ... rotest.php
L - lubię kobiety. Jestem od nich uzależniony. Piękne stworzenia, delikatne, subtelne. Mimo, że nie mam żadnej obecnie to cieszy mnie fakt, że mam ich wiele wśród przyjaciół i znajomych. Mój typ ... musi mieć to coś, reszta jest nieważna. Wiele kobiet mi się podoba, reszta jest fajna, innych nie znam.
M - Mądrość. Fajna sprawa. Tylko gdyby tej mądrości uczyli w szkołach, może by coś się zmieniło. Póki co, przez tyle lat nauki
staje się coraz bardziej głupszy, niż mądry. Setki niepotrzebnych informacji, jakich musiałem uczyć się w szkole, które każdy
zapomina, a tak mało tej mądrości życiowej. Szkoda, że tak mało osób potrafi jej nauczać. Poza tym, żygać mi się chce, jak
patrze na tych syzyfów, którzy uczą się i pracują jak skończeni idioci, sprawiają dobre wrażenie, aby później pokazać, że są
idiotami. Może ten świat nie potrzebuje już mądrych ludzi ?
N - no tak ... chciałbym dużo więcej podróżować. Zjeździć pół świata, poznać inne kultury i obyczaje byłoby ciekawie. Na
najbliższy czas planuję podróż do starych stron - Ukraina, Litwa, Białoruś.
O - o cholercia. Jak ja przeklinam. Serio nie wiem dlaczego jestem aż tak wulgarnym człowiekiem. Może za bardzo się przejmuje, może brak mi słów. Jednak klnę jak szwec w większości sytuacji. Jakoś ta cecha mi nie przeszkadza, bo poza tym jestem aż nadto wykrzyczany. A że ten, który dużo krzyczy - mało wie, więc ta sytuacja bardzo mi się podoba.
P - "O pewnym brzasku, w katyńskim lasku, strzelali do nas sowieci." Polityka. Uwielbiam rozmawiać na ten temat. Zawsze miałem
ambicje żeby się w niej udzielać. Czuję powołanie do tego celu. Kim jestem politycznie ? Konserwatywny- liberał.
Uważam, że ten pogląd najlepiej odwzorowuje moje inspiracje polityczne. Nie lubię polski, nie lubię polaków i nie podoba mi się rząd z jakim przez całe życie muszę żyć. Ale cóż poradzić. Tak to bywa, jak się nie ma przynależności narodowej. Ciężko też patrzeć jak ludzie sami niszczą ten kraj, swoimi decyzjami i zachowaniami. No, ale niech żyje Polska !
R - Robespierre. Czadowe nazwisko. Uznałem, że tak bardzo smęcę w tym alfabecie, to może trochę z innej strony o mnie.
Lubię czarny humor, albo taki, który potrafi zaskoczyć. Poza tym, saga "FFFFUUUUU". Tak te rzeczy mnie najbardziej śmieszą. Żałuję
tylko, że sam nie potrafię opowiadać kawałów, większość kawałów spalam więc już nie próbuję.
S - sex. Ta, chcielibyście. O intymnym życiu w ogóle nie rozmawiam. Więc temat tabu.
T - Tu wspomnę o kuchni. Lubię jeść mięsko, nie jestem wegetarianinem, ale za to nie lubię rybek. Kuchnia włoska, chińska czy polska - bez różnicy, zjem wszystko co jest dobrze ugotowane i smakuje za pierwszym razem. Sam nie potrafię gotować, ale to pragnę zmienić.
U - USA. Ciekawi mnie ten kraj. Chciałbym w nim widzieć mój wymarzony kraj i ludzi, z którymi chciałbym dzielić moje życie. Kiedyś na pewno tam pojadę. Ciekawi mnie, jak taki duży kraj, który jest tak rozdrobniony nadal się trzyma, mimo, że ostatnio coraz bardziej świruje.
W - wypiłbym sobie z przyjaciółmi teraz. No, ale to później. Przyjaciele. Mam kilku, ufam im i uważam za jeden z moich
największych skarbów. Lubię ich sposób bycia i wiem, że mi pomogą nawet jakbym trafił do Alcatraz. Liczę, że będę miał moich przyjaciół zawsze.
Bo wiecie :
Y - yyy, jak ja to lubię w przemowach.
Z - zakończenie. Tak, w końcu napisałem mój alfabet. Sam w to niewierze. Sądziłem, że będzie to banalna sprawa, jednak trochę musiałem się wysilić. No i w końcu mój pierwszy tak długi post. Do następnego !
Nie ukrywam, że alfabet w znacznej mierze chciałem napisać dla siebie. Sądzę, że ciekawie będzie przeczytać to za kilka lat. Może wtedy wystartuję w ankiecie drugi raz ?
A - A tak. Nietypowo. Zacznę od idoli. Każdy ich ma, na chwilę czy na zawsze, ale są. Na obecną chwilę, poza zwykłymi osobami, których spotykam na co dzień, są to Jan Kochanowski, Marcin Luter, Augusto Pinochet, Witkacy, Dostojewski, Ronald Reagan. Nigdy nie uważałem za idoli piłkarzy, jak to mieli w zwyczaju robić kumple bądź inne gwiazdki, które gasną tak szybko jak się zapalają. Może jestem dziwny, może nie, ale liczy się osobowość i to coś. To coś czego ciągle szukam, a w nich to znajduję.
B - Bóg. Tak, staram się wierzyć. Od kilku miesięcy mam szczęście uczęszczać na msze do pobliskiej parafii ewangelicko-augsburskiej.Jestem więc ewangelikiem. Niezmiernie cieszę się z tego faktu ponieważ od kilku lat nie wierzyłem i szukałem, w końcu znalazłem. Dla mnie, osobiście jest to fenomenalna sprawa, polecam każdemu.
C - cóż ... Juventus.Kocham ten klub, nigdy nie interesowała mnie piłka jako piłka, był Juventus i tylko Juventus, który zwycięża. A teraz panuje we mnie jakiś niepokój. Ten włoski klub, któremu kibicuję od ... kiedy pamiętam, od kiedy brat mi dał rozegrać pierwszy mecz w jakimś CM'ie, teraz ... przegrywa. Nie sądziłem, że doczekam takich czasów, gdy będę niepokoił się o każdy mecz z Catanią, gdzie jeden z moich ukochanych piłkarzy; teraz jako trener będzie wygwizdywany. Szkoda gadać.
D - Damian jest człowiekiem o bardzo trudnym charakterze. To ekstrawertyk, dla którego liczy się tylko świat zewnętrzny.
Nie łatwo go przekonać, przynajmniej nie od razu, gdyż po przemyśleniu czyichś argumentów nieraz w duchu przyznaje im rację.
Kiedy wbije sobie coś do głowy, trudno go od tego odwieść. Dokładnie obmyśla plan bitwy, a w ostatniej chwili wymyśla fortel, który zbije z tropu przeciwnika.
Jest zaborczy, nie po to, by posiadać rzeczy i ludzi, ale by posługiwać się nimi jako pionkami w grze lub jako towarem do wymiany, gdyż są uparci i zdecydowani na wszystko, byle tylko osiągnąć wytyczony cel.
Nie znosi cwaniactwa. Jest gotów poświęcić się dla idei, ale tylko pod warunkiem, że inni też zrobią to samo.
Głupie imię, nie ? Jak już się przedstawiłem, to dokończę dzieła. Twarz typowo polska, ok. 185 cm wzrostu, brunet o piwnych oczach. Lubię dużo rzeczy, mniej rzeczy nie lubię. Nie wiem czy jestem tolerancyjny,po mordzie nikomu nie dałem, żyć - żyję.Jestem grzesznikiem. Czytać i pisać potrafię, i lubię. Chociaż mi to nie wychodzi. Pić - piję. Palić - palę i dobrze mi z moimi słabościami.
E - ech, mój pierwszy upadek. Na tą literkę nic nie wymyśliłem wartego zapisania. Mimo, że sam piszę, to jest to na tyle
beznadziejne, że się tym nie podziele. Cóż to może trochę wierszy:
Witkiewicz Stanisław Ignacy
Do Przyjaciół Gówniarzy
Motto:
Kto się za ten wiersz obraża
ten się sam za gówniarza uważa.
Przeglądam w myśli wszystkich mych przyjaciół twarze
I myślę sobie, och, psiakrew! czyż wszyscy są gówniarze?
Ach, nie! Jest kilku wiernych, z tymi pojechałbym nawet do Kielc.
A reszta? Ach, reszta, to jest gówno, proszę pani, wprost na szmelc.
Pytacie mnie, czemu do Kielc, a nie do Afryki lub na Borneo?
O, tam łatwiej przyjacielem być wśród tropikalnych puszcz,
Niż gdy za ścianą woła ktoś: puszcz mnie pan, ach, puszcz.
A pluskwy, ach, nietropikalne, mnożą się jak w aparacie tym "Roneo".
O, tak w ohydnej wszawości małego miastka,
Gdy metafizyk głąb wypiera dowolna wprost namiastka,
A miłość dają tylko, ach, nieszczęsne prostetuty
(Bo krzywych zbrakło już),
A syf i tryper biegną w krok tuż, tuż,
Gdzie zwykła dorożkarska buda zastąpi wszelkie narkotyki świata,
I gdzie jedyne piękno jest: na zgniłych domkach jakaś, proszę pani,
wieczorna, ta tak zwana, ach, poświata,
I to wszystko na tle zupełnej nędzy
W smrodzie u jakiejś gospodyni potwornej wprost jędzy,
W ciągłej niepogodzie, co lepsza jest od słońca,
Bo wtedy wszystko zda się bliskim już, ach, końca -
Tak sobie wyobrażam Kielce, symbol, jako szczyt ohydy,
Jako jakiś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy.
A może piękne to jest, ach, miasteczko, ach, i nawet miłe
I niełatwo jest w nim złapać nawet kiłę...
W każdym razie tam przyjacielem być i w tych warunkach
Trudniej jest niż w afrykańskich najpiekielniejszych choćby
wprost stosunkach.
Gdy człowiek gębą sra,
A tyłkiem podpatruje obroty gwiazd i mgławic dalekich spirale,
Gdy muzyczka skądiś gra,
A on gdzieś przy powale wydusza miliony pluskwich gniazd,
Gdy beznadziejność dusi jak ohyda i śmierdząca zmora,
Gdy człowiek sobie siebie widzi jako cuchnącego własnym
sosem, ach, potwora -
Może to wszystko przejdzie, ach, a może nie,
W każdym razie to jest wszystko bardzo fe.
A do tego napisanie nie krwią, a gównem, bardzo źle.
Ja nie chę tego, nie, nie, nie!
I nie chcę, podąd mam już ich,
Przyjaciół mych, gówniarzy tych.
Wolę bydło wprost, koty, nie mówiąc o psach,
Robaki, pluskwy, jakieś automaty,
Nawet takie, jak na stacjach, choć bez twarzy,
Co nie mają ni mamy ni taty,
Bo wiem, że kot nie skłamie miaucząc,
A pies swym szczekaniem,
Że krowa mi nie siknie witriolejem w pysk, tylko mlekiem,
Że pluskwa... ale szkoda gadać, proszę pani,
Że świat się roi od drani.
Że gdy, na przykład, w automat włożę groszy pięć,
To wyjdzie mi na pewno czekoladka,
A nie kłamliwa mowa, brechnia obłudna i już zybt wprost nader hadka
W swym śliskim kłamstwie,
W zaczajonej za nim złośliwości, chęci krzywdy
I zlekceważenia, ach, i zwykłym chamstwie.
Automat nie będzie obśliniać mnie i dusić aż do bólu rąk mych z
czułości,
A potem za plecami, albo i przed, to wolę nawet już, robić małych
obrzydliwości,
W imię jakiś urojonych zalet i cnót
Czekając na swego wniebowzięcia już za życia cud -
Bo on jest taki dobry, ach, i doskonały,
Że nie wiadomo już, czy nawet on oddaje kały...
Może on nie sra i nie robi pipi,
Taki, ścierwo, doskonały jest,
Że w samo piękno zamienia się jego najpospolitszy gest:
Jakieś dłubnięcie w nosie,
Czy umazanie ręki w jakimś własnym sosie,
Co lepszy jest od majonezu,
Gdy organ, co go wydaje, piękniejszy od świątyni Diany jest
z Efezu...
I tak nie znoszę w ogóle obłudnych gówniarzy,
Ale gdy mymi przyjaciółmi jeszcze śmieli być
I potem się zdemaskowali
- Tym gorzej, jeśli się w gówniarstwie swym tak długo dekowali -
To taki mnie porywa wstyd, że mi jest z tym wprost nie do twarzy!
Precz ode mnie, gatunku wraży!
Niech mi się nie śmie żaden z was nawet śnić,
Bo będę pluć jak Arab i bić!
Niech mi się o nim nigdy więcej najlżej nawet nie zamarzy,
Bo wszystkich razem w kupie
Zwalę czym popadło - dla ekonomii - po olbrzymiej wspólnej dupie.
F - fffffarfocle. Fajne słowo, bardzo mi się podoba. Nie doczekałem do literki "M" i muszę wyprzedzić pewne fakty. MUZYKA !Kto jej nie lubi ? Nie znam takich osób. I do tych osób, ja też się zaliczam. Uważam, że mój gust jest bardzo różny. Przez wszystkie etapy życia, towarzyszył mi inne klimaty. Na początku mojego istnienia, od kiedy pamiętam królował The Offspring il ekki, amerykański rock/punk, później nadeszła era Paktofoniki i Kalibra 44, też się na nią załapałem. Szkoda, że po tym hip-hop (dla mnie) się skończył. Obecnie to co dzieje się w tym światku, to najbardziej przykra rzecz na świecie. Idiotyzmy pokroju gurala czy jak on tam ma, to uwłaczanie tej sztuce. Ale dorzeczy. Później okres muzyki elektronicznej. Wszystkie te elementy nadal grają w mojej głowie i głośniku. Nie sposób też wspomnieć o Jacku Kaczmarskim. Moim guru, idolu i najwspanialszym obok budzyńskiego i kazika artyście polskim. Jego teksty i wykonanie -mistrzostwo świata. Mógłbym się nad tym rozpisywać i liczę, że będę miał okazje, przy sposobności matury z j. polskiego.
A i jeszcze profil na lastfm, jakby ktoś chciał odwiedzić- http://www.lastfm.pl/user/Einnny
G - jak g, ale teraz o przyszłości. Moim największym marzeniem jest zarobienie dużych pieniędzy jako prawnik. Marzyłem o tym od dziecka, przygotowuje się do tego najlepiej jak potrafię i liczę, że mi się w końcu to uda. Poza tym, chciałbym w końcu kupić sobie perkusję i w przyszłości założyć szczęśliwą rodzinę. Ach i oczywiście podróż do najwspanialszego państwa, które w końcu chciałbym odwiedzić mianowicie USA. Póki co przyszłość przede mną zapowiada się co najmniej ciekawie,oby nie zmarnował tej jedynej szansy.
H - (c)hmiel. Aaaach. Alkohol. Uwielbiam pić. Przyznaję się do tego, bez picia , yy, bicia. Piwo, wino, whiskey, szampan wszystko oprócz wódki, na którą jestem za słaby, której nie potrafię pić i jakoś nie zamierzam się nauczyć.
I - i jeszcze trochę. Nie sądziłem, że alfabet będzie tak ciężko się pisało. Za pierwszym razem była werwa, teraz idzie ciężej coś mi pomysły uciekły, literki zmieniły kolejność.
J - było o Juventusie, będzie i o JuvePoland. Jedyna strona z której korzystam o moim ulubionym klubie. Pamiętam początki "mojej kariery" i szczególnie zapamiętałem, po avatarze jednego użytkownika Palombo. Nie wiem dlaczego, nie wiem o czym pisał, ale
go jak najbardziej pozdrawiam. Jak tak przeglądam historie, to wszystkie ważniejsze wydarzenia mnie ominęły. Całe szczęście
jest masa użytkowników, którzy trzymają fason i jedyne co bym musiał robić to dostawiać kropeczkę na koniec zdania. I teraz chciałem im podziękować za ... za to, że piszą : pan Zambrotta, Venomik, madmo, deszczowy, szczypek, stahoo - ich najbardziej zapamiętałem i ich posty najbardziej cenie.
K - Kaczmarski. Mu poświecę całą literkę. Osoba, której od 3 lat słucham nałogowo. Mądre teksty, piękna muzyka. Dzięki niemu
zacząłem w ogóle się interesować na szerszą skale literaturą i sztuką. Serio rozwija myśli. Najbardziej żałuję, że nie byłem
na jego koncercie ...
Na obecną chwilę, ulubiona piosenka : http://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/ ... rotest.php
L - lubię kobiety. Jestem od nich uzależniony. Piękne stworzenia, delikatne, subtelne. Mimo, że nie mam żadnej obecnie to cieszy mnie fakt, że mam ich wiele wśród przyjaciół i znajomych. Mój typ ... musi mieć to coś, reszta jest nieważna. Wiele kobiet mi się podoba, reszta jest fajna, innych nie znam.
M - Mądrość. Fajna sprawa. Tylko gdyby tej mądrości uczyli w szkołach, może by coś się zmieniło. Póki co, przez tyle lat nauki
staje się coraz bardziej głupszy, niż mądry. Setki niepotrzebnych informacji, jakich musiałem uczyć się w szkole, które każdy
zapomina, a tak mało tej mądrości życiowej. Szkoda, że tak mało osób potrafi jej nauczać. Poza tym, żygać mi się chce, jak
patrze na tych syzyfów, którzy uczą się i pracują jak skończeni idioci, sprawiają dobre wrażenie, aby później pokazać, że są
idiotami. Może ten świat nie potrzebuje już mądrych ludzi ?
N - no tak ... chciałbym dużo więcej podróżować. Zjeździć pół świata, poznać inne kultury i obyczaje byłoby ciekawie. Na
najbliższy czas planuję podróż do starych stron - Ukraina, Litwa, Białoruś.
O - o cholercia. Jak ja przeklinam. Serio nie wiem dlaczego jestem aż tak wulgarnym człowiekiem. Może za bardzo się przejmuje, może brak mi słów. Jednak klnę jak szwec w większości sytuacji. Jakoś ta cecha mi nie przeszkadza, bo poza tym jestem aż nadto wykrzyczany. A że ten, który dużo krzyczy - mało wie, więc ta sytuacja bardzo mi się podoba.
P - "O pewnym brzasku, w katyńskim lasku, strzelali do nas sowieci." Polityka. Uwielbiam rozmawiać na ten temat. Zawsze miałem
ambicje żeby się w niej udzielać. Czuję powołanie do tego celu. Kim jestem politycznie ? Konserwatywny- liberał.
Uważam, że ten pogląd najlepiej odwzorowuje moje inspiracje polityczne. Nie lubię polski, nie lubię polaków i nie podoba mi się rząd z jakim przez całe życie muszę żyć. Ale cóż poradzić. Tak to bywa, jak się nie ma przynależności narodowej. Ciężko też patrzeć jak ludzie sami niszczą ten kraj, swoimi decyzjami i zachowaniami. No, ale niech żyje Polska !
R - Robespierre. Czadowe nazwisko. Uznałem, że tak bardzo smęcę w tym alfabecie, to może trochę z innej strony o mnie.
Lubię czarny humor, albo taki, który potrafi zaskoczyć. Poza tym, saga "FFFFUUUUU". Tak te rzeczy mnie najbardziej śmieszą. Żałuję
tylko, że sam nie potrafię opowiadać kawałów, większość kawałów spalam więc już nie próbuję.
S - sex. Ta, chcielibyście. O intymnym życiu w ogóle nie rozmawiam. Więc temat tabu.
T - Tu wspomnę o kuchni. Lubię jeść mięsko, nie jestem wegetarianinem, ale za to nie lubię rybek. Kuchnia włoska, chińska czy polska - bez różnicy, zjem wszystko co jest dobrze ugotowane i smakuje za pierwszym razem. Sam nie potrafię gotować, ale to pragnę zmienić.
U - USA. Ciekawi mnie ten kraj. Chciałbym w nim widzieć mój wymarzony kraj i ludzi, z którymi chciałbym dzielić moje życie. Kiedyś na pewno tam pojadę. Ciekawi mnie, jak taki duży kraj, który jest tak rozdrobniony nadal się trzyma, mimo, że ostatnio coraz bardziej świruje.
W - wypiłbym sobie z przyjaciółmi teraz. No, ale to później. Przyjaciele. Mam kilku, ufam im i uważam za jeden z moich
największych skarbów. Lubię ich sposób bycia i wiem, że mi pomogą nawet jakbym trafił do Alcatraz. Liczę, że będę miał moich przyjaciół zawsze.
Bo wiecie :
Y - yyy, jak ja to lubię w przemowach.
Z - zakończenie. Tak, w końcu napisałem mój alfabet. Sam w to niewierze. Sądziłem, że będzie to banalna sprawa, jednak trochę musiałem się wysilić. No i w końcu mój pierwszy tak długi post. Do następnego !
Moggi: "People keep asking where Juve got the money to buy Vlahovic but they forget that the club is owned by the Elkanns. 2% of the Elkann assets are enough to buy Inter, this is not a joke, let's be clear, it's real data."
- KeRmit19
- Juventino
- Rejestracja: 29 marca 2008
- Posty: 410
- Rejestracja: 29 marca 2008
A na początek trochę wstępu. Alfabet będzie związany z moja osoba. A to Ci nowość! Może zbyt banalny, może napisany zbyt prostymi słowami. W tym całym życiowym pędzie, znalazłem kilka wieczornych chwil, by przedstawić wam w jednym poście, najprawdopodobniej moim najdłuższym na tym forum, wycinek mojej osoby, a także rożne rzeczy i sprawy, które są z nią związane. Czas start!
Bo Zycie to teatr, przeżyj je tak, by widzowie Cie zapamiętali. Nie wiem, kto to powiedział i czy w ogóle ktoś tak powiedział. Może sam poprzez przestawienie lub dodanie jakiegoś wyrazu stworzyłem tu nowa sentencje? Tak, czy siak to pierwsze zdanie trochę głupawe. Wyobrażaliście sobie kiedyś swój pogrzeb? Ja tak, nie chce, żeby ludzie na nim płakali, bo i po co? Skoro śmierć jest przepustka do lepszego świata to nie rozpaczajcie z powodu mojej śmierci, bo i tak się jeszcze spotkamy. Wierze w Boga i staram się zachowywać zgodnie z wytycznymi chrześcijaństwa ale nie zawsze mi to wychodzi. Nie wiem, czy zagwarantuje sobie miejsce tam, gdzie żyje sie wiecznie, ale staram się sie postępować w ten sposób, by przez swoja postawę zostawić jakiś ślad na ziemi. W znaczeniu pozytywnym oczywiście. Powiało fantasy nie?!
Czas – stanowczo za szybko przemija. Dopiero co całe dnie spędzałem na graniu w piłkę i nie wiedziałem jak się przeklina, a teraz już są studia, a k.u.r.w.y i h.u.j.e sypią się czasem zdecydowanie za często. Tylko patrzeć jak zacznę się starzeć, jak będę zakładał rodzinę. Póki co nie wyobrażam sobie tego ale to tylko kwestia czasu. No właśnie czasu, tego czasu, który nie zna litości ani nie ma żadnych zahamowań…
Dym z papierosów. Nie cierpię jak ktoś jara fajki w moim towarzystwie. Mam wstręt do tego wyrobu tytoniowego, w których są dziesiątki milionów miliardów rożnych trujących substancji. Jak dla mnie mogą podrożeć nawet o 300%.
Eeee tam nie lubię samogłosek.
Future. Czyli o przyszłości słów kilka. Z reguły nie lubię robić długoterminowych planów ale czasem warto przemyśleć, co może nas czekać kiedyś, za jakiś czas, po upływie lat kilku. Co chciałbym zrobić, czego dokonać, czemu zapobiec? Ukończenie studiów, chociaż jestem strasznym leniem, to podjąłem się dziennego przyswajania wiedzy na Politechnice Świętokrzyskiej, na kierunku: Zarządzanie i Inżynieria Produkcji. Póki co idzie w miarę dobrze, nie zapeszając. Na pewno będę chciał dalej grać w piłkę i mam nadzieje, że kontuzje będą mnie omijać szerokim łukiem. Znaleźć kiedyś „tę jedyną” i założyć rodzinę. Wystarczy tego planowania, bo to i tak za dużo jak dla mnie.
G jest siódmą literą alfabetu łacińskiego, dziesiątą literą alfabetu polskiego.
Wywodzi się z greckiej litery gamma (Γ). Pojawiła się w łacinie klasycznej w III wieku p.n.e. – wcześniej do oznaczania głoski [ɡ], tak jak [k] używano litery C. Współcześnie używana jest najczęściej do oznaczania głoski [ɡ], ale przed e lub i może też oznaczać np. [ʤ], [ʒ], [x] lub [h].
Historia kibicowania. Zaczęło się od roku 1997 kiedy to ograliśmy 4-1 Monaco w półfinale LM, po hat-tricku Del Piero, który z miejsca stał się moim idolem i pozostaje nim do dziś. W tych zamierzchłych czasach, byłem zdany tylko na łaskawość TV publicznej, transmitującej LM, a także czytanie obowiązkowej pozycji, jaką wtedy było „Bravo Sport” zdające czasem relacje o Juve, czy Serie A. Potem nieśmiertelna telegazeta i katowanie pilota od TV, no a teraz wiadomo, Internet, TV, wszędzie pełno wszystkiego. Farsopoli umocniło tylko moje kibicowskie więzy z Juve i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby to zakończyć. To już jest zbyt mocno we mnie zakorzenione. Zmieniać mogę się ja ale to uczucie do Starej Damy nie przeminie na pewno.
Imprezy – lubię, bardzo. Czasem na trzeźwo, czasem nietrzeźwo ale zawsze(???) z alkoholowym umiarem. W grupie najlepszych znajomych, czy mniej znajomych – bez różnicy, zawsze znajdzie się ktoś, z kim można się dobrze bawić. Uwielbiam imprezy za to, że w czasie nich wszyscy myślą o zabawie i maja wszystko w d.u.p.i.e. Czas, gdzie można poznać ludzi z trochę innej strony. Nie rozumiem osób, które podczas nich siedzą i piszą ciągle jakieś smsy, czy zamulają w podobny sposób. Paranoja. Reasumując – imprezy są z.a.j.e.b.i.s.t.e.
Jaki jest Kermit? – Z reguły optymistycznie nastawiony do świata, czasem impulsywny, po alkoholu dużo gada, bez w sumie też. Lubi czasem pomarudzić. Łatwo nawiązuje kontakty z ludźmi. Rozumie ich problemy, a przynajmniej tak mu się wydaje. Chętny do pomocy, chociaż określenie miłosierny samarytanin do niego nie pasuje. Lubi sobie rzucić mięsem w nerwach, a i wiązankę puścić komuś też potrafi. Imię: Tomasz, Nazwisko: Baran, urodzony w roku1989. Ulubiona muzyka? Duzo tego, jeśli chodzi o gatunek to gitarowe brzmienia odpowiadają mi najbardziej. Film? Tez jest dużo, które lubię i oglądałem kilkakrotnie ale pierwsza trójka to: „Władca Pierścieni”, „300” i „Pulp Fiction”
Korona Kielce – zaczęło się mniej więcej tak, że w 3 klasie podstawówki co jakiś czas dręczyłem ojca słowami: „Tato, zapisz mnie do jakiegoś klubu”. Dzień, kiedy przyszedłem na pierwszy trening grupy młodzieżowej Korony pamiętam jak dziś. 11 października 1999r. W szatni taki tłok, że ledwie jest się gdzie przebrać. Z biegiem czasu było co raz lepiej, w 5 klasie zaczęliśmy grać regularnie ligę, turnieje halowe, jeździć na obozy. Spełniały się moje dziecięce marzenia. Później powołanie do kadry wojewódzkiej – i w tym miejscu się zatrzymajmy. Mamy jechać na mecz do Krakowa, wszyscy w autokarze…i nagle okazuje się, że kierownik drużyny nie dostarczył mojej karty zdrowia, która była niezbędna. Dla szóstoklasisty do był szok. Zapłakany, wysiadłem z autokaru i udałem się w drogę powrotna do domu;].
Codzienne treningi, spory wysiłek, wkładanie całego serca w grę – to było piękne. I przyszedł czas, kiedy to wyruszyłem do pierwszej klasy technikum. Okres, którego najbardziej żałuje. Opuszczałem treningi, stwierdziłem, ze nie będę grał, bo…już mi się nie chce. Idiotyzm, jakich mało, po tylu latach, rzucić sobie to wszystko ot tak… Lata 99-05 były najpiękniejszymi latami jakie wspominam. Aż łezka się w oku kreci. Byłem jednym z niewielu zawodników, którzy mogli się wtedy pochwalić takim stażem o ile nie jedynym. Bez piłki wytrzymałem 3 lata, oczywiście grywałem „podwórkowo” ale znów spróbować postanowiłem w roku 2008… c.d. w literce „U”
przed jakimś turniejem halowym w 2002 chyba
Lwy, czyli oprócz psów ulubione zwierzęta. Jak każde dziecko miałem marzenia, a oprócz tego, że chciałem być piłkarzem to chciałem mieć Lwa. To marzenie oczywiście się nie spełniło ale pasjonują mnie te zwierzęta. Uwielbiam w nich wszystko, postawę, wygląd, piękno jakie sobą reprezentują i co tu dużo gadać, w końcu lew to król zwierząt jest.
Łubno – czyli, tu żyje i tu się wychowałem. 50° 53' 36'' N 20° 23' 13'' E Gmina Piekoszów, powiat Kielecki. 20 Km na zachód od Kielc. Około 300 mieszkańców. Miększa tu wiekszość mojej rodziny, znajomych mam blisko, także jest fajnie;]
Materializm – nie cierpię materialistów. Ludzie dla których najważniejsze są pieniądze i dążą do nich po trupach nie zwracając uwagi na drugiego człowieka to dla mnie dno. Fakt, faktem, ze bez pieniędzy żyć się nie da ale myślę, że da się pogodzić „uczciwe” zarabianie i Zycie na odpowiednim poziomie z szacunkiem do drugiego człowieka.
No nic nie przychodzi mi do głowy. Niech będzie….Nurkowanie. Odważna sprawa. Schodzić w dół kilkadziesiąt metrów pod wódę.
Oparzenia – „od 25.12.1991 do 25.01.1991 przebywał w szpitalu na oddziale chirurgicznym Dziecko leczone z powodu oparzeń II i III stopnia twarzy, szyi, kończyn górnych, krocza oraz kończyny dolnej prawej ok. 15% powierzchni. Po zastosowanym leczeniu miejscowym i ogólnym rany na twarzy, szyi, kończynach górnych i kroczu wygoiły się. Rana na stopie przedniej głęboka. 17.01.91 wykonano zabieg operacyjnego usunięcia martwicy oraz pokrycia ubytku na stopie przeszczepem skórno-naskórkowym pobranym z uda prawego. Przebieg leczenia pooperacyjnego bez powikłań. Przeszczep przyjął się w 100%. Wypisany do domu w stanie dobrym”
Do dziś mam ten druk. Tak jak przeczytaliście w wieku 2 lat, podczas Świąt Bożonarodzeniowych postanowiłem zabawić się w kaskadera i wylałem na siebie czajnik z gorąca woda. Niestety próbę musze zaliczyć do nie udanych;]
Płeć przeciwna – czyli kobiety. Nie wiem, czy kiedykolwiek znajdę sobie dziewczynę na poważnie. Jestem tak wybredny, ze aż mnie to w sobie wkurza. Chciałbym mieć nieco mniejsze wymagania odnośnie dziewczyn, jednak po prostu nie potrafię w sobie tego zmienić. Oczywiście miałem dziewczyny ale nigdy mój związek nie trwał dłużej niż 3 miesiące. Zawsze mi cos nagle przestanie pasować i zaczynam dostrzegać wady, których zaakceptować nie mogę. A czasem po prostu, że jak już poznam i wszystko fajnie to ta druga strona nie akceptuje mnie na tyle wystarczająco żeby spróbować. A może to i dobrze? W końcu ta resztę mojego życia, chce spędzić ze swoim ideałem. Mam nadzieje, ze doczekam momentu w którym spotkam „tę niepowtarzalną”
Reagować spontanicznie. Często mi to się zdarza. Ale tzw. „spontany” są z reguły najciekawsze. Czasem śmieszne, czasem trochę ryzykowne ale spontaniczność to cecha, która w sobie lubię, a dzięki temu nie jestem tez przywiązany sztywna do jakichś schematów, lubię cos zmieniać i działać pod wpływem chwili.
Snowboard – prze zajawka;]. Co prawda jeżdżę nie długo bo aktualny sezon jest moim trzecim ale z racji tego, że jeżdżę dosyć intensywnie, w zeszłym roku udzieliłem nawet lekcji jazdy na snb;]. Samo zjeżdżanie nie kręci mnie już tak bardzo i zdarza mi się freestyle’ować, także hopki i boxy nie są mi obce. Ba! Ostatnio większość czasu na desce spędzałem właśnie ćwicząc na nich różne ewolucje. Ten sezon mam nadzieje, przyniesie żniwo w postaci nowych tricków itp. Polecam zdecydowanie każdemu, można się naprawdę zakochać. A czy Ty jeździsz już na Snowboardzie?
Z deską i ponad
The Black Mushrooms – czyli nasz zespół Rockowy, który… jest tylko zespołem. Nie rozumiecie? Mamy nazwę i zespól, który nie umie grac ani śpiewać, jest tylko zespołem. Kto nie rozumie to trudno nie chce mi się tłumaczyć, po prostu, istniejemy, żeby istnieć;] Chociaż w tym momencie, chyba chylimy się ku upadkowi i można powiedzieć, że zawiesiliśmy działalność…
Urazy doznane w klubie, do którego przeszedłem po tym jak opuściłem koronę. Wykluczyły mnie na rok z gry. Przychodząc, po indywidualnych przygotowaniach, na pierwszym treningu(początek maja), doznałem bardzo nieprzyjemnej kontuzji, którą odczuwam do dziś. Mianowicie naderwane 2/3 więzadeł w stawie skokowym. To wraz z błędami lekarza dało efekt taki, ze do gry( nie licząc szkolnych zajęć wych. Fiz.) powróciłem w lutym. Później w marcu 2009 w pierwszej kolejce, skręciłem drugi staw skokowy, co uniemożliwiło mi występ w kolejnych 10 kolejkach. W aktualnie rozpoczętym sezonie, znów w 7 kolejce doznałem lekkiego skręcenia lewego stawu skokowego. Jednak dzięki bardzo ludzkiemu podejściu prezesa i profesjonalnych zabiegach, moja przerwa w grze trwała tylko 2 kolejki. Mam nadzieje, ze mój limit nieszczęść został wyczerpany.
Moja aktualna drużyna to Lechia Strawczyn, występujemy w lidze okręgowej(5 liga), a naszym celem w tym sezonie jest awans do IV. Jak będzie zobaczymy. Gdyby ktoś chciał od czasu do czasu zerknąć jak nam idzie zostawiam link;]. Mojej piłkarskiej biografii – koniec.
Tabela
O drużynie
i jeszcze nieoficjalna strona;]
Wzory. I te matematyczne i te moralne. Komu chciało się wymyślać jakieś całki, pochodne, czy inne takie?! Bez wątpienia inteligentym szaleńcom bo za takich uważam właśnie naukowców. Jeśli chodzi o wzory do naśladowania, w dzisiejszych czasach co raz trudniej dojrzeć takowy. Świat się zmienia, a szkoda, bo kiedyś, może dojść do tego, ze wszyscy będą robić wszystko, żeby wszystko zabrać od wszystkich.
Xero. Ułatwia życie. Szczególnie studentom.
Yabadabaduuuuuuuuuuuuuuuuuu! Fred miał specyficzny sposób na wyhamowanie swojego auta. W ogóle "tamte" bajki miały to coś.
Zakończenie. No. Koniec alfabetu. Sorry za opóźnienia ale w końcu udało się skompletować wszystkie literki. Mam wrażenie, że trochę to takie „masło maślane” ale com napisał, napisałem. Fajerwerek nie ma. Kto przeczytał jest bogatszy o info dotyczące mojej osoby, a kto nie przeczytał ten nie jest. Takie mądre stwierdzenie na koniec.
Bo Zycie to teatr, przeżyj je tak, by widzowie Cie zapamiętali. Nie wiem, kto to powiedział i czy w ogóle ktoś tak powiedział. Może sam poprzez przestawienie lub dodanie jakiegoś wyrazu stworzyłem tu nowa sentencje? Tak, czy siak to pierwsze zdanie trochę głupawe. Wyobrażaliście sobie kiedyś swój pogrzeb? Ja tak, nie chce, żeby ludzie na nim płakali, bo i po co? Skoro śmierć jest przepustka do lepszego świata to nie rozpaczajcie z powodu mojej śmierci, bo i tak się jeszcze spotkamy. Wierze w Boga i staram się zachowywać zgodnie z wytycznymi chrześcijaństwa ale nie zawsze mi to wychodzi. Nie wiem, czy zagwarantuje sobie miejsce tam, gdzie żyje sie wiecznie, ale staram się sie postępować w ten sposób, by przez swoja postawę zostawić jakiś ślad na ziemi. W znaczeniu pozytywnym oczywiście. Powiało fantasy nie?!
Czas – stanowczo za szybko przemija. Dopiero co całe dnie spędzałem na graniu w piłkę i nie wiedziałem jak się przeklina, a teraz już są studia, a k.u.r.w.y i h.u.j.e sypią się czasem zdecydowanie za często. Tylko patrzeć jak zacznę się starzeć, jak będę zakładał rodzinę. Póki co nie wyobrażam sobie tego ale to tylko kwestia czasu. No właśnie czasu, tego czasu, który nie zna litości ani nie ma żadnych zahamowań…
Dym z papierosów. Nie cierpię jak ktoś jara fajki w moim towarzystwie. Mam wstręt do tego wyrobu tytoniowego, w których są dziesiątki milionów miliardów rożnych trujących substancji. Jak dla mnie mogą podrożeć nawet o 300%.
Eeee tam nie lubię samogłosek.
Future. Czyli o przyszłości słów kilka. Z reguły nie lubię robić długoterminowych planów ale czasem warto przemyśleć, co może nas czekać kiedyś, za jakiś czas, po upływie lat kilku. Co chciałbym zrobić, czego dokonać, czemu zapobiec? Ukończenie studiów, chociaż jestem strasznym leniem, to podjąłem się dziennego przyswajania wiedzy na Politechnice Świętokrzyskiej, na kierunku: Zarządzanie i Inżynieria Produkcji. Póki co idzie w miarę dobrze, nie zapeszając. Na pewno będę chciał dalej grać w piłkę i mam nadzieje, że kontuzje będą mnie omijać szerokim łukiem. Znaleźć kiedyś „tę jedyną” i założyć rodzinę. Wystarczy tego planowania, bo to i tak za dużo jak dla mnie.
G jest siódmą literą alfabetu łacińskiego, dziesiątą literą alfabetu polskiego.
Wywodzi się z greckiej litery gamma (Γ). Pojawiła się w łacinie klasycznej w III wieku p.n.e. – wcześniej do oznaczania głoski [ɡ], tak jak [k] używano litery C. Współcześnie używana jest najczęściej do oznaczania głoski [ɡ], ale przed e lub i może też oznaczać np. [ʤ], [ʒ], [x] lub [h].
Historia kibicowania. Zaczęło się od roku 1997 kiedy to ograliśmy 4-1 Monaco w półfinale LM, po hat-tricku Del Piero, który z miejsca stał się moim idolem i pozostaje nim do dziś. W tych zamierzchłych czasach, byłem zdany tylko na łaskawość TV publicznej, transmitującej LM, a także czytanie obowiązkowej pozycji, jaką wtedy było „Bravo Sport” zdające czasem relacje o Juve, czy Serie A. Potem nieśmiertelna telegazeta i katowanie pilota od TV, no a teraz wiadomo, Internet, TV, wszędzie pełno wszystkiego. Farsopoli umocniło tylko moje kibicowskie więzy z Juve i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby to zakończyć. To już jest zbyt mocno we mnie zakorzenione. Zmieniać mogę się ja ale to uczucie do Starej Damy nie przeminie na pewno.
Imprezy – lubię, bardzo. Czasem na trzeźwo, czasem nietrzeźwo ale zawsze(???) z alkoholowym umiarem. W grupie najlepszych znajomych, czy mniej znajomych – bez różnicy, zawsze znajdzie się ktoś, z kim można się dobrze bawić. Uwielbiam imprezy za to, że w czasie nich wszyscy myślą o zabawie i maja wszystko w d.u.p.i.e. Czas, gdzie można poznać ludzi z trochę innej strony. Nie rozumiem osób, które podczas nich siedzą i piszą ciągle jakieś smsy, czy zamulają w podobny sposób. Paranoja. Reasumując – imprezy są z.a.j.e.b.i.s.t.e.
Jaki jest Kermit? – Z reguły optymistycznie nastawiony do świata, czasem impulsywny, po alkoholu dużo gada, bez w sumie też. Lubi czasem pomarudzić. Łatwo nawiązuje kontakty z ludźmi. Rozumie ich problemy, a przynajmniej tak mu się wydaje. Chętny do pomocy, chociaż określenie miłosierny samarytanin do niego nie pasuje. Lubi sobie rzucić mięsem w nerwach, a i wiązankę puścić komuś też potrafi. Imię: Tomasz, Nazwisko: Baran, urodzony w roku1989. Ulubiona muzyka? Duzo tego, jeśli chodzi o gatunek to gitarowe brzmienia odpowiadają mi najbardziej. Film? Tez jest dużo, które lubię i oglądałem kilkakrotnie ale pierwsza trójka to: „Władca Pierścieni”, „300” i „Pulp Fiction”
Korona Kielce – zaczęło się mniej więcej tak, że w 3 klasie podstawówki co jakiś czas dręczyłem ojca słowami: „Tato, zapisz mnie do jakiegoś klubu”. Dzień, kiedy przyszedłem na pierwszy trening grupy młodzieżowej Korony pamiętam jak dziś. 11 października 1999r. W szatni taki tłok, że ledwie jest się gdzie przebrać. Z biegiem czasu było co raz lepiej, w 5 klasie zaczęliśmy grać regularnie ligę, turnieje halowe, jeździć na obozy. Spełniały się moje dziecięce marzenia. Później powołanie do kadry wojewódzkiej – i w tym miejscu się zatrzymajmy. Mamy jechać na mecz do Krakowa, wszyscy w autokarze…i nagle okazuje się, że kierownik drużyny nie dostarczył mojej karty zdrowia, która była niezbędna. Dla szóstoklasisty do był szok. Zapłakany, wysiadłem z autokaru i udałem się w drogę powrotna do domu;].
Codzienne treningi, spory wysiłek, wkładanie całego serca w grę – to było piękne. I przyszedł czas, kiedy to wyruszyłem do pierwszej klasy technikum. Okres, którego najbardziej żałuje. Opuszczałem treningi, stwierdziłem, ze nie będę grał, bo…już mi się nie chce. Idiotyzm, jakich mało, po tylu latach, rzucić sobie to wszystko ot tak… Lata 99-05 były najpiękniejszymi latami jakie wspominam. Aż łezka się w oku kreci. Byłem jednym z niewielu zawodników, którzy mogli się wtedy pochwalić takim stażem o ile nie jedynym. Bez piłki wytrzymałem 3 lata, oczywiście grywałem „podwórkowo” ale znów spróbować postanowiłem w roku 2008… c.d. w literce „U”
przed jakimś turniejem halowym w 2002 chyba

Lwy, czyli oprócz psów ulubione zwierzęta. Jak każde dziecko miałem marzenia, a oprócz tego, że chciałem być piłkarzem to chciałem mieć Lwa. To marzenie oczywiście się nie spełniło ale pasjonują mnie te zwierzęta. Uwielbiam w nich wszystko, postawę, wygląd, piękno jakie sobą reprezentują i co tu dużo gadać, w końcu lew to król zwierząt jest.
Łubno – czyli, tu żyje i tu się wychowałem. 50° 53' 36'' N 20° 23' 13'' E Gmina Piekoszów, powiat Kielecki. 20 Km na zachód od Kielc. Około 300 mieszkańców. Miększa tu wiekszość mojej rodziny, znajomych mam blisko, także jest fajnie;]
Materializm – nie cierpię materialistów. Ludzie dla których najważniejsze są pieniądze i dążą do nich po trupach nie zwracając uwagi na drugiego człowieka to dla mnie dno. Fakt, faktem, ze bez pieniędzy żyć się nie da ale myślę, że da się pogodzić „uczciwe” zarabianie i Zycie na odpowiednim poziomie z szacunkiem do drugiego człowieka.
No nic nie przychodzi mi do głowy. Niech będzie….Nurkowanie. Odważna sprawa. Schodzić w dół kilkadziesiąt metrów pod wódę.
Oparzenia – „od 25.12.1991 do 25.01.1991 przebywał w szpitalu na oddziale chirurgicznym Dziecko leczone z powodu oparzeń II i III stopnia twarzy, szyi, kończyn górnych, krocza oraz kończyny dolnej prawej ok. 15% powierzchni. Po zastosowanym leczeniu miejscowym i ogólnym rany na twarzy, szyi, kończynach górnych i kroczu wygoiły się. Rana na stopie przedniej głęboka. 17.01.91 wykonano zabieg operacyjnego usunięcia martwicy oraz pokrycia ubytku na stopie przeszczepem skórno-naskórkowym pobranym z uda prawego. Przebieg leczenia pooperacyjnego bez powikłań. Przeszczep przyjął się w 100%. Wypisany do domu w stanie dobrym”
Do dziś mam ten druk. Tak jak przeczytaliście w wieku 2 lat, podczas Świąt Bożonarodzeniowych postanowiłem zabawić się w kaskadera i wylałem na siebie czajnik z gorąca woda. Niestety próbę musze zaliczyć do nie udanych;]
Płeć przeciwna – czyli kobiety. Nie wiem, czy kiedykolwiek znajdę sobie dziewczynę na poważnie. Jestem tak wybredny, ze aż mnie to w sobie wkurza. Chciałbym mieć nieco mniejsze wymagania odnośnie dziewczyn, jednak po prostu nie potrafię w sobie tego zmienić. Oczywiście miałem dziewczyny ale nigdy mój związek nie trwał dłużej niż 3 miesiące. Zawsze mi cos nagle przestanie pasować i zaczynam dostrzegać wady, których zaakceptować nie mogę. A czasem po prostu, że jak już poznam i wszystko fajnie to ta druga strona nie akceptuje mnie na tyle wystarczająco żeby spróbować. A może to i dobrze? W końcu ta resztę mojego życia, chce spędzić ze swoim ideałem. Mam nadzieje, ze doczekam momentu w którym spotkam „tę niepowtarzalną”
Reagować spontanicznie. Często mi to się zdarza. Ale tzw. „spontany” są z reguły najciekawsze. Czasem śmieszne, czasem trochę ryzykowne ale spontaniczność to cecha, która w sobie lubię, a dzięki temu nie jestem tez przywiązany sztywna do jakichś schematów, lubię cos zmieniać i działać pod wpływem chwili.
Snowboard – prze zajawka;]. Co prawda jeżdżę nie długo bo aktualny sezon jest moim trzecim ale z racji tego, że jeżdżę dosyć intensywnie, w zeszłym roku udzieliłem nawet lekcji jazdy na snb;]. Samo zjeżdżanie nie kręci mnie już tak bardzo i zdarza mi się freestyle’ować, także hopki i boxy nie są mi obce. Ba! Ostatnio większość czasu na desce spędzałem właśnie ćwicząc na nich różne ewolucje. Ten sezon mam nadzieje, przyniesie żniwo w postaci nowych tricków itp. Polecam zdecydowanie każdemu, można się naprawdę zakochać. A czy Ty jeździsz już na Snowboardzie?
Z deską i ponad
The Black Mushrooms – czyli nasz zespół Rockowy, który… jest tylko zespołem. Nie rozumiecie? Mamy nazwę i zespól, który nie umie grac ani śpiewać, jest tylko zespołem. Kto nie rozumie to trudno nie chce mi się tłumaczyć, po prostu, istniejemy, żeby istnieć;] Chociaż w tym momencie, chyba chylimy się ku upadkowi i można powiedzieć, że zawiesiliśmy działalność…
Urazy doznane w klubie, do którego przeszedłem po tym jak opuściłem koronę. Wykluczyły mnie na rok z gry. Przychodząc, po indywidualnych przygotowaniach, na pierwszym treningu(początek maja), doznałem bardzo nieprzyjemnej kontuzji, którą odczuwam do dziś. Mianowicie naderwane 2/3 więzadeł w stawie skokowym. To wraz z błędami lekarza dało efekt taki, ze do gry( nie licząc szkolnych zajęć wych. Fiz.) powróciłem w lutym. Później w marcu 2009 w pierwszej kolejce, skręciłem drugi staw skokowy, co uniemożliwiło mi występ w kolejnych 10 kolejkach. W aktualnie rozpoczętym sezonie, znów w 7 kolejce doznałem lekkiego skręcenia lewego stawu skokowego. Jednak dzięki bardzo ludzkiemu podejściu prezesa i profesjonalnych zabiegach, moja przerwa w grze trwała tylko 2 kolejki. Mam nadzieje, ze mój limit nieszczęść został wyczerpany.
Moja aktualna drużyna to Lechia Strawczyn, występujemy w lidze okręgowej(5 liga), a naszym celem w tym sezonie jest awans do IV. Jak będzie zobaczymy. Gdyby ktoś chciał od czasu do czasu zerknąć jak nam idzie zostawiam link;]. Mojej piłkarskiej biografii – koniec.
Tabela
O drużynie
i jeszcze nieoficjalna strona;]
Wzory. I te matematyczne i te moralne. Komu chciało się wymyślać jakieś całki, pochodne, czy inne takie?! Bez wątpienia inteligentym szaleńcom bo za takich uważam właśnie naukowców. Jeśli chodzi o wzory do naśladowania, w dzisiejszych czasach co raz trudniej dojrzeć takowy. Świat się zmienia, a szkoda, bo kiedyś, może dojść do tego, ze wszyscy będą robić wszystko, żeby wszystko zabrać od wszystkich.
Xero. Ułatwia życie. Szczególnie studentom.

Yabadabaduuuuuuuuuuuuuuuuuu! Fred miał specyficzny sposób na wyhamowanie swojego auta. W ogóle "tamte" bajki miały to coś.
Zakończenie. No. Koniec alfabetu. Sorry za opóźnienia ale w końcu udało się skompletować wszystkie literki. Mam wrażenie, że trochę to takie „masło maślane” ale com napisał, napisałem. Fajerwerek nie ma. Kto przeczytał jest bogatszy o info dotyczące mojej osoby, a kto nie przeczytał ten nie jest. Takie mądre stwierdzenie na koniec.

- oliver
- Juventino
- Rejestracja: 11 maja 2008
- Posty: 861
- Rejestracja: 11 maja 2008
Abecadło
"Abecadło z pieca spadło,
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło:
I - zgubiło kropeczkę,
H - złamało kładeczkę,
B - zbiło sobie brzuszki,
A - zwichnęło nóżki,
O - jak balon pękło,
aż się P przelękło,
L - do U wskoczyło,
T - daszek zgubiło,
R - prawą nogę złamało,
S - się wyprostowało,
W - stanęło do góry dnem
i udaje, że jest M."
Znacie to? Julian Tuwim tak zaczęła się moja przygoda z poznawaniem literek. Miałem książkę z jego wierszami było ich mnóstwo. Mama mi je czytał, gdy sam jeszcze nie umiałem poskładać liter. Och to były czasy hi hi. Dziś przyszło mi napisać własny alfabet o sobie samym. Musze przyznać, że na początku byłem przeciwny tej zabawie tzn. głosowałem na użytkowników, ale jakoś nie ciągnęło mnie by prać swoje brudy publicznie. W końcu pewnej nocy po przeczytaniu alfabetu jednego z użytkowników pomyślałem, czemu nie? Doszedłem do wniosku, że fajnie tak pogrzebać w swojej przeszłości tak naprawdę zastanowić się jak to było, a żeby naprawdę ogarnąć jak to było i skupić się na 100%, to napisanie takie alfabetu wydaję się być idealnym pomysłem. Gdyby jeszcze się dało pozmieniać to i owo jak w filmie Butterfly Effect mogłaby być super zabawa, ale zejdźmy na ziemie.
Bloki. Całe życie na blokach. Urodziłem się w Jaworznie tam stawiałem pierwsze kroki, uczyłem się jeździć na rowerze, kopać piłkę, zawierałem pierwsze znajomości czy tam dochodziło do pierwszych szarpanek na podwórku. Miasto to pamiętałem jak przez mgłę, ale zawsze miło wspominałem, gdyż z czasem moim domem stała się Warszawa, którą pamiętam doskonale. Życie na Mokotowie było całkiem innym życiem niż na Śląsku może przez to, że na Mazowszu zacząłem dorastać i poznawać jak wygląda prawdziwe życie, które nie jest tak kolorowe jak się ma pięć czy siedem lat. Większość literek w alfabecie będzie właśnie związana z Warszawą, chodź na pewno nie wszystkie, bo czasem życie zatacza koło i od dwóch lat znów jestem skazany na Śląski smród. Tu dawnych znajomych już nie ma jedni porostu zniknęli nie wiadomo gdzie, inni Ci co zostali obrali całkiem inne życiowe priorytety i możemy powiedzieć sobie tylko cześć. W stolicy zostały dobre hm… bardzo dobre kontakty, zawsze mam, po co jechać może jeszcze kiedyś tam zamieszkam. Jedynym oderwaniem od betonowych lasów były z dwa tygodnie wakacji, które spędzałem u mojej babci na wsi. Ale co tam dwa tygodnie z 52 Nieważne czy Jaworzno czy Warszawa zawsze bloki, które mnie jakoś ukształtowały i mój charakter
Charakterystyka dawno temu jakaś nauczycielka od polaka mówiła, że charakterystyka, czyli to, jacy jesteśmy. Liczy się to, co prezentujemy na pierwszy rzut oka i to co mamy w środku, i wychodzi z czasem. Charakterystykę zewnętrzną darujmy sobie od razu przejdźmy do tej ciekawszej części, czyli charakteru. Ciężko mi opisać siebie nigdy nie lubiłem tak „wyjść z siebie”, zaobserwować i opisać. Może, dlatego, że więcej wad niż zalet, ale tym razem postaram się trochę opisać, a więc: egoista, zawistny, cham, szczery, cwany, bezczelny, czasami ordynarny, cierpliwy, impulsywny, wybuchowy, gaduła (w dobrym towarzystwie), towarzyski, spontaniczny, nerwowy, chyba optymista i staram się sam rozwiązywać swoje problemy itd. itd. Pewnie mógłbym coś dodać, pewnie coś pominąłem, ale to najczęściej o sobie słyszę. Zależy od otoczenia w jakim się znajduje: Dla obcych s.k.u.r.w.i.e.l., dla swoich dobry chłopak.
Dallas Stars lubię tą drużynę trudno powiedzieć o kibicowaniu, ale podglądam jak radzą sobie w NHL, jak mam czas i nie chce mi się spać to oglądam ich mecze ewentualnie na następny dzień jakiś obszerny skrót. Hokej zaraz po piłce nożnej moja ulubiona dyscyplina sportu, żeby nie było to pasjonują mnie tylko rozgrywki NHL ewentualnie Mistrzostwa Świata i Olimpiada, ale muszą grać Ci najlepsi, hokej polski jest do bani nie da się oglądać. Sam nigdy nie próbowałem grać w hokej z prostej przyczyny nie umiem jeździć na łyżwach. Kiedyś w ogóle nie interesował się hokejem zaczęło się, że brat przyniósł grę NHL2000 na PC-eta dziwnym trafem wybrałem ekipę Dallas Stars, zacząłem grać i bardzo mi się spodobało z czasem swoją fascynacje przeniosłem na ekran TV teraz jest łatwiejszy dostęp do oglądania NHL dzięki Internetowi, co mnie bardzo cieszy. Początki oglądania tej ligi był trochę chaotyczne: bardzo szybka gra raczej zobaczenie krążka było rzeczą nie możliwą i czekałem na bitkę. Bardzo podobało mi się, że dwóch zawodników bije się, a sędzia czeka aż ktoś padnie. Z czasem zacząłem krążek dostrzegać i powoli zacząłem łapać, o co w tym chodzi. Na pewno duży wpływ na moja fascynacje do Dallas Stars miał Derian Hatcher mój ulubiony sportowiec były zawodnik Stars, nie był jakimś wybitnym hokeistą, ale miał charakter. O to jego próbka możliwości
. W 2003 przeniósł się do Detroit byłem trochę zły, ale taki sport . Pewnie chciał jeszcze raz zdobyć Puchar Stanley, być może dorobić do emerytury. Red Wings za pięć lat dawali mu 30 milionów dolarów zabezpieczenie dość dobre. Ja zostałem przy Stars i znalazłem innego lidera Modano o całkiem innej charakterystyce gry niż Hatcher. Chyba trochę dojrzałem do tego sportu, lecz nikt nigdy nie dorówna Derianowi.
Ewenement płyta, po której zacząłem słuchać polskiego RAP-u. Ok. 1999r kumpel przyniósł jakąś przegraną płytkę było na niej ostrzejsze brzmienie m.in. Papa Roach, Limp Bizkit czy The Offspring jakoś napatoczyła się w tym gronie jedna piosenka Molesty System. Klasyk! Od tamtej chwili zacząłem słuchać i interesować się polskim Rapem z czasem wpadł mi w ręce cały album Molesty najpierw Ewenement później niesamowity (notabene wcześniejszy) Skandal. Tak tak minęło tyle lat dalej zajmują u mnie najwyższe miejsce. Jeszcze kilka albumów, do których zawsze chętnie wracam m.in. We Własnej Osobie, ZiP Skład - Chleb Powszedni, FU - N.O.C.C czy albumy Kalibra 44. Czemu RAP? Wydawał mi się taki rzeczywisty, bliski i przede wszystkim prawdziwy, podobały mi się teksty i bity były naprawdę super. Dzisiaj jak patrzę co wyprawiają Peja, Jędker, czy FIRMA z Krk to mi ręce opadają. Oczywiście są wydawane dobre albumy, ale jest ich jak na lekarstwo z zeszłego roku Chada, może TPWC i Tede A-H24N2, ale jechanie po kimś to jego konik. Ktoś może się zapytać, czemu nie napisze o rapie z USA? Tak wiem, że ich kawałki są o 100 raz lepsze od naszych, ale z angielskiego jestem noga nie wiem nie rozumiem, co on tam nawijają jakoś nie chce mi się tłumaczyć wiec OUT.
Film Lubię obejrzeć film najlepiej dobry, ale jak się trafi średniak to też nie pogardzę. Trudno mi napisać jaki film najbardziej mi się podobał, bo było ich naprawdę dużo. Może spróbuję wymienić z pięć według mnie dobrych. Mimo, że je oglądałem z nie raz, zawsze z chęcią obejrzę, a więc: Seven, Blood Diamond, American History X, The Shawshank Redemption i z jeden nasz Ogród Luizy. Lubię obejrzeć dobrą komedię może How-High czy Eurotrip, ale ile można się śmiać z jednego kawału? Chciałbym wspomnieć o Hooligans Green Street i Training Day też dobre kino. Jakoś nie przepadam za filmami bardzo oderwanymi od rzeczywistość typu fantasy czy Sci-Fi nie podobają mi się Matrixy Harry P. czy Władca Pierścieni, a Trylogia Underworld czy 10.000 BC owszem. Sensacyjnie typu Rambo, że jeden aktor zabija 10 naraz też odpada. Horrory jak najbardziej tak. Jeszcze słowo o serialach ostatnio obejrzałem siedem sezonów angielskiej komedii My Family, a teraz powoli zacząłem oglądać poczynania amerykańskiej rodzinki Everybody Loves Raymond. Pewnie zapomniałem wspomnieć jeszcze o jakimś dobrym filmie, ale nic nie mogę sobie przypomnieć więc jedziemy dalej.
Gdańsk może nie najpiękniejsze, ale najfajniejsze miasto Polsce w jakim byłem. W ogóle „kocham” morze Bałtyckie byłem w wielu miastach nad morzem: Szczecin, Międzyzdroje, Łukęcin, Łeba (chyba tam ludzie śpią tylko zimą), Sarbinowo, Jastrzębia Góra, Sopot, Gdynia, Hel i Gdańsk może coś pominąłem. Gdańsk zrobił na mnie najlepsze wrażenie, coś pięknego lipiec godzina 12 w południe maksymalny upał, w centrum pełno ludzi, na plaży jeszcze więcej naprawdę super. Mimo wszystko najlepiej leżeć pół dnia na plaży 30 stopni C, roznegliżowane dziewczyny, zimny browar, gibon i od czasu do czasu na ochłodę rzucić się w fale żyć nie umierać, mógłbym tak cały dzień.
Harmonogram np. dnia. Dziwią mnie ludzi, którzy maja taki notesik i wypisują tam swoje plany na przyszłość. Zgadzam się z tym, że nie które rzeczy trzeba zaplanować, bo życie wyglądałoby dość chaotycznie, ale jak byłem młodszy to jedyny mój taki plan to plan lekcji w szkole, który umiejętnie był co dziennie przerabiany do własnych potrzeb. Może i to był błąd nie lubiłem planować, żyłem ba żyje z dnia na dzień z myślą jakoś to będzie i co najgorsze nie zawsze było kolorowo o czym przekonacie się czytając dalej ten alfabet. Tak samo imprezy czy jakieś wyjazdy najlepsze są spontaniczne. Gdy coś się zaplanuje jak ma wszystko wyglądać to już nie jest takie ciekawe przeżycie.
Internet z jednej strony doceniam możliwości Internetu, z drugiej mnie irytuję ten wynalazek. Może najpierw o plusach: Co tydzień mogę obejrzeć mecz Juve, nawet jak coś wypadnie zawsze mogę pokusić się o powtórkę, niestety nie stać mnie na to, żebym co tydzień czy nawet co miesiąc jechać na mecz do Włoch, w TV też nie zawsze pokazują Juve (przynajmniej te kanały jakie mam). Nienawidzę chodzić do kina siedzieć sztywnie w małym foteliku, wolę rozwalić się w domu na łóżku czy ogromnym fotelu założyć nogę na nogę przed komputerem czy DVD. Wypożyczalnia DVD nie zawsze jest pod ręką i komu się tam chce iść w zimny deszczowy dzień ewentualnie w nocy? Więc zaś net odgrywa dobrą role. I największa zaleta to umożliwia kontakt ze znajomymi komunikatory czy email dają radę. Po prostu dają możliwości rozmawiania z kimś bliskim nawet jak jest po drugiej stronie globu, przede wszystkim ułatwiają życie, kiedyś jak już ktoś wyjechał to koniec po chłopie, nawet telefonów nie było dziś spokojnie można utrzymywać kontakty. Teraz o minusach w zasadzie jeden, ale bardzo mnie denerwuje już nie chodzi o sam Internet, ale PC-et czy różne konsole zabijają prawdziwe życie. Kiedyś pełno dzieciaków siedziało na podwórku, boisko cały czas zajęte, wszędzie się robiło bramki pod szkoła z plecaków czy byle gdzie dwa kamienie robiły za bramkę. Dziś boiska stoją puste jak zbierze się na nim z 10 dzieciaków raz na tydzień to sukces, wolą grać na konsoli w PES-a czy FIFE-e. Pod blokiem też nie siedzi tyle dzieciaków co kiedyś większość siedzi w domu przed monitorami czy innymi wynalazkami. Żal.
Juventus Turyn temat rzeka postaram się krótko. Miłość do Juve zaczęła się rodzic w 1994 roku na mundialu, było kilku dobrych piłkarzy, ale Baggio był niesamowity był porostu najlepszy. Zapamiętałem go dość dobrze i obserwowałem w kolejnym sezonie. Chyba nie muszę wspominać gdzie grał. Niestety po sezonie Baggio odszedł do Milanu moje serce było wystawione na próbę, którą przeszedłem pomyślnie na pewno pomogła mi w tym dobra gra Juve w CL w przyszłym sezonie i Alex jeszcze lepszy niż Baggio. Później nie było już żadnych wahań degradacja do Serie B niczego nie zmieniła ani na trochę, oczywiście był to ogromny cios, ale ta miłość przetrwa wszystko. Tyle radosnych chwil dał mi Juventus dziękuje FORZA JUVE
Kobieta była taka w moim życiu i to nie jedna. Na dzień dzisiejszy nie ma żadnej nie szponce nie szukam, bo chyba nie nadaję się do takiego życia. Może po prostu jeszcze nie dojrzałem, a jak nigdy nie dojrzeję? Trudno łatwe kobiety są wszędzie. Mam wrażenie, że związki blokują mnie, jakoś nie podoba mi się, że muszę się dostosować i nie mogę robić to co chce w 100%. Przede wszystkim z tego, co słyszę to mam strasznie trudny charakter i partnerką też trudno ze mną dłużej wytrzymać. Szukałem próbowałem różnych sposobów: szybkie dziewczyny poznawane na dyskotekach, o których nie wiedziałem zbyt wiele, dziś nawet nie pamiętam imienia; były takie, z którymi spotykałem się długo rozmawialiśmy o wszystkim znaliśmy się bardzo dobrze. Zawsze gdy nadszedł dzień rozstanie wiecie co czułem Nic kompletnie NIC. Aż w końcu rozmawiałem z pewną laską przez GG często SMS-y, widzieliśmy się rzadko bardzo rzadko i po dwóch latach takiego pisania coś poczułem i wiecie co zrobiłem zerwałem kontakt z miesiąc temu powiedziałem, że nie chcę mi się z nią gadać. Może dobrze może źle, ale wiem, że nasz związek byłby nie możliwy, bo jest jedna pewna bariera nie do przebicia. Mój ideał kobiety: czyli wygląd + charakter. Hm….. nie ma takich kobiet na tej planecie. Tylko w jedno można trafić.
Legia Warszawa Nie wyobrażam sobie aby coś innego mogło być na tą literę niż Legia. Mógłbym pisać i pisać dla odmiany nie na piszę nic.
Ładna gwieździsta ciepła noc najlepiej, ale deszczowa listopadowa też nie jest zła. Jestem właśnie taki „nocny marek” mógłbym siedzieć i siedzieć nie mam problemu z przetrzymaniem nocki. Skąd to się wzięło nie wiem, ale już za dzieciaka w lato siedzieliśmy w nocy do oporu, gdy byłem starszy dyskoteki puby też raczej funkcjonują nocą i tak się chyba przyzwyczaiłem. Jeszcze jak jest ciepło to istnieje opcja wyciągnąć jakiegoś znajomego na piwo, gdy pada to też wolę obejrzeć jakiś film czy poszperać po sieci, zobaczcie większość postów wklejam wieczorem jakoś nie ciągnie mnie do spania. Za to są problemy w drugą stronę cały dzień mógłbym przespać. Czasami jak śpię, a nie ma nikogo w domu to do dzwonić się to naprawdę jest mega problem.
Marzenia każdy je ma, ja nie jestem inny i też je mam. Wiadomo jak się jest małym chłopcem to marzenia są całkiem inne niż jak ma się dwadzieścia parę lat i niema końca w ich wymyślaniu, niektóre z czasem się spełniały, a niektóre spotkały się z ciężką rzeczywistością. Ja uważa, że marzanie się spełniają (oczywiście jak nie są zbyt wyolbrzymione) tylko trzeba im pomagać. Niektórzy marzą o dużej wygranej w lotka, a ja zadaję pytanie. Grasz? Jak słyszę odpowiedź NIE to mnie krew zalewa, bo to się nie trzyma kupy z nieba nie spada?
Ja to sobie tak marze o małym domku gdzieś z dala od bloków, najlepiej nad morzem, mieć piękną i mądrą i inteligentną kobietę (ideał) z którą będę się rozumiał. Przeżyć dwadzieścia lat mieć tą samą żonę, dorosłe dzieci i ten sam dom oczywiście zadbany i rozbudowany.
Na Wspólnej trudno się przyznać, ale tak oglądam poczynania przy wspólnej, praktycznie od samego początku. Jak to się zaczęło? Wszystko przez Karo z którą się spotykałem. Pozdrawiam. Ona mi wszczepiła tego tasiemca. Zawsze jak siedzieliśmy u mnie czy u niej w domu to dążyła żeby oglądać Wspólną. Z początku nie zawsze się jej udawało, ale z biegiem czasu tylko mecz mógłby być przeszkodą, Wspólną nadają w tygodniu w godzinach wieczornych, więc mam tu na myśli Ligę Mistrzów czy pucharu UEFA. Na pewno w ciągła mnie postać Romana alkoholika czy wątek ze śmiercią najstarszego Brzozowskiego. Aktorki Ewa Gawryluk czy Renatka Dancewicz jak na swój wiek dają rade i mogą przyciągnąć faceta do telewizora. Niestety albo stety Karo odeszła, a Wspólna została jak nie ma jakiegoś meczu, a jestem w domu to niema takiej opcji żeby nie obejrzeć.
Obłuda Nie lubię ludzi obłudnych, dwulicowych i zakłamanych, jeszcze którzy robią to w perfidny sposób. Dobrze znam prawdę, a ten czy ta w żywe oczy kłamię to od razu podnosi mi ciśnienie. Jak mnie to nie dotyczy czy mi nie zależy to mam to gdzieś nie wnikam, ale jak ktoś kłamie na moją szkodę to może być nie zła draka. Wole usłyszeć najgorszą prawdę niż piękne kłamstwo, w końcu „szczerość to nie wada”. Nie lubię ludzi dwulicowych, przy Tobie ładnie pięknie, a za plecami jazda, takiemu od razu kop w cztery litery. Oczywiście to nie jest tak, że jestem święty, chociaż ostatnio staram się nie kłamać i chyba wychodzi mi to dobrze, ale kiedyś to był standard przykładów można podać bez liku. Jeden tak standardowy wracam ze szkoły i mama się pyta, jakie oceny dziś wyłapałem, o jedynkach wcale nie wspominał, no może czasem. Były też grubsze kłamstwa, ale o których nie chcę mi się wspominać. Staram się być szczery najlepiej do bólu, uważam też lepiej nic nie mówić niż skłamać dal lepszego dziś.
"Ó"- „u” czy „ch”-„h” czy „rz”-„ż” dla mnie wszystko jedno. Kto to w ogóle wymyślił w innych krajach też były takie pomysły na życie? W szkole z dyktanda to były jakaś masakra, nie wiem czy miałem kiedyś wyższą ocenę niż niedostateczną z tej głupoty. Kiedyś jakaś nauczycielka z polskiego powiedziała, że jestem dyslektykiem i żebym to sprawdził. Oczywiście mama na zebraniu podłapała temat i poszedłem z nią załatwić ten świstek. Nie każdemu dają takie coś kto popełnia błędy ortograficzne, baba z polskiego poinformowała mnie, że muszę się nauczyć wszystkich zasad i mniej więcej czego będę mógł się tam spodziewać. Laska która tam pracowała (pamiętam do dziś fajna niunia chętnie mógłbym nawet dzisiaj poćwiczyć z nią to i owo) stwierdziła, że mam słabą pamięć wzrokowo co kol wiek to znaczy. Wydała mi papiery i zadała jakieś ćwiczenia do realizacji, które mają mi pomóc. Z początku jeszcze podejmowałem próby, bo miałem układna na polskim będę pokazywał, że ćwiczę, a nie będzie jedynek. W szkole średniej nauczycielka się zmieniła i już nie było układu co prawda miałem w poradni aktualizować zaświadczenia, ale z roku na rok przechodziło stare i problem z dyktandem skończył się raz na zawsze, ale z bledami nie. Na forum chyba nie popełniam, aż takich rażących bledów, bo mi podkreśla i poprawiam. Muszę stwierdzić, że im więcej pisze tu na forum tym mniej jest podkreślonych wyrazów i jestem pewien, że więcej dają mi te wypowiedzi na forum niż te ćwiczenia z poradni.
Prawo, a raczej problemy z nim zaczęły się dawno, można powiedzieć, jeszcze gdy byłem dzieciakiem, miałem z jedenaście lat może niewiele więcej czy niewiele mniej i zaczęły się głupie spisywania przy których zawsze było wesoło, bo ktoś nie znał daty urodzeń, nazwiska matki za panny czy w ogóle seria głupich odzywek. Oczywiście uważam, że powody aby wykrztusić z siebie adres zamieszkania czy imiona rodziców były całkiem bez sensu głownie, bo nie było co robić i byliśmy z byt głośno po porostu nudziło nam się. Czy przyjazd mundurowych zmieniał coś? Nie. Z wiekiem pojawiały się większe problemy jakieś drobne kradzieże, mandaty za picie piwa w miejscu publicznym czy inne wykroczenia. Zdarzyła się izba wytrzeźwień nie da się opisać trzeba przeżyć zobaczyć. Jeśli ktoś uważa, że człowiek pijany to cham, prostak, flejtuch itd. to proponuje zaobserwować ludzi, którzy tam pracują. Z czasem zacząłem pojawiać się co raz częściej na komisariacie i coraz częściej na noc, aż w końcu…
…Rakowiecka 37 mój adres przez kilka miesięcy. Pewnie nic w tym dziwnego nie było gdyby nie mieścił się tam Areszt Śledczy. Pobyt w kryminale i poznanie go od środka był dla mnie najdziwniejszym okresem w moim życiu, w którym dałem sobie radę. Oczywiście początki pobytu za murami był niesamowicie ciężkie, jeszcze nie bardzo docierało do mnie to wszystko co się stało, a musiałem wziąć się w garść i podjąć kilka ważnych decyzji. Jedną z nich było przypucowanie się do ludzi grypsujących i pojęcie wszelkich zasad i reguł życia więziennego. Dostałem kilka rad jedną z nich było przestać myśleć o wolności „myślenie zabija” w związku z tym postanowiłem żyć życiem więziennym czyli: obowiązkowo codziennie spacer, zawsze chętnie szedłem na świetlice, zapisali mnie na zajęcia AA (anty agresja) nie miałem nic przeciwko, co tydzień zapisywałem się do lekarza mimo, że byłem zdrowy. Zawsze liczyłem na to, że poznam kogoś, może spotkam jakiegoś znajomego czy jakiegoś frajera z wolności, który chciałby się choć trochę wybić. Czas leciał. Pod celą telewizor w nim cztery kanały i oczekiwanie na ligę mistrzów, karty najczęściej gra w tysiąca, szachy i rozmowy do rana o wszystkim. Dużo czasu zajmował sen, z jednej strony uwielbiałem spać, bo czas szybciej leciał z drugiej nienawidziłem go, bo wszystko w nim wyglądało takie rzeczywiste prawdziwe i cały czas wolność, a tu nagle zrywka i kraty w oczach. Nic nie trwa wiecznie pewnego popołudnia w chodzi „odziałowa” i inną wyżej ustawianą s.t.a.r.ą.k.u.r.w.ą. i mówią do domu. Nie uwierzyłem do póki nie zobaczyłem czarno na białym o uchyleniu sankcji. Była to prawdą nigdy nie zapomnę uczucia jakie mi towarzyszyło lepsze niż pierwszy raz z kobietą czy zdobycie przez Legię mistrzostwa Polski i Scudetto przez Juve w 2006.
Daleko od Siebie
Kocham tylko Ciebie
Przy Tobie czuje się jak w niebie
Jesteś moją chmurką
A ja na Ziemi mała mrówką
Chodź mamy daleko od siebie
Pragnę tylko Ciebie
Pragnienie me jest miłością
Trzeba cieszyć się wolnością
Żebyście zrozumieli dobierałem normalne wyrazy, nie chce opisywać innych wątków, bo raz nie powinienem, a dwa niektórzy mogą nie zrozumieć czy źle odebrać, więc szybko do następnej literki
Szkoła Zacznę cytatem który idealnie pasuję:
„Pamiętam szkołę z której nic nie wyniosłem. Tylko swoim rodzicom wstyd przyniosłem”
Na początku szło mi nieźle tzn. do piątej klasy szkoły podstawowej potem z roku na rok coraz gorzej. To nie to, że byłem tępy tylko zaniedbywałem szkołę nie chciało mi się uczyć i odrabiać lekcji zaczęły się wagary. Kurcze ile razy rodzice byli wzywani do szkoły i musieli wysłuchiwać tych wszystkich uwag na mój temat. W szkole średniej w ogóle przestałem się uczyć plus moje zachowanie było idealny, pretekstem by mnie zostawić na kolejny rok, ale się nie dałem w drugiej klasie wybrnąłem dzięki poprawce. Znienawidziłem szkołę i nauczycieli, którzy z uśmiechem na twarzy wpisywali mi jedynki. W klasie maturalnej przestałem chodzić do szkoły zrobiłem sobie roczną przymusową przerwę, zamiast bawić się na studniówce uczyć się do matury poznawałem życie więzienne. We wrześniu następnego roku szkolnego wróciłem do szkoły, ale nie było szans na powrót do starej, więc musiałem znaleźć nową ukończyłem ją, ale nie mam matury po prostu nie podszedłem nie chciało mi się sram na ten świstek. Na pewno miło też będę wspominał szkołę pierwsze zauroczenia, jakieś podpalanie papierosów, dużo śmiesznych akcji wiadomo jak to w szkole.
Śmierć Nie raz się zastanawiałem co jest po śmierci. Nie ma nic, jest to samo tylko bez Ciebie! Nigdzie do żadnego nieba się nie idzie, jedynie gdzie idziesz to do piachu i to jak Ci się poszczęści. Jeśli wierzysz, że jest coś jakiś raj czy coś to skocz z mostu idź tam do tego pięknego świata. Po co męczysz się w tym syfie? Z dwa razy otarłem się o śmierć. Raz, gdy leżałem w szpitalu i lekarze nie dawali mi dużo szans, hm… w ogóle nie dawali mi szans, ale to historia do całkiem innego trunku. Drugi raz może wyolbrzymiam: szedłem w nocy ciemną uliczką i spotkało mnie trzech typów zawsze z nimi była kosa. Jeden z nich wyciągnął nóż pomyślałem, że koniec gry, pomnie. Drugi powiedział za bardzo nie zrozumiałem co, ale coś w stylu „to nie on” albo „nie dziś” nie wiem trudno mi powiedzieć i tylko dostałem porządny w.p.i.e.r.d.o.l.. Długo myślałem co by było gdyby ten drugi koleś nic nie powiedział, albo by powiedział zbyt późno.
Tata i mama najwspanialsi ludzie na świecie. Nie wiem gdzie bym był gdyby nie oni, gdyby mnie niewspierani nie dodawali otuchy na każdym kroku. Przede wszystkim chciałbym im podziękować, że zawsze przy mnie byli w tych trudnych momentach. Kiedy w szkole mi nie szło, gdy miewałem jakieś poprawki zawsze byli ze mną, kiedy leżałem w szpitalu i lekarze nie dawali mi wielu szans na przeżycie byli ze mną i wreszcie, kiedy siedziałem w kryminale zawsze przychodzili do mnie na widzenia, wspierali dodawali otuchy. Pamiętam mama nawet zwalniała się z pracy czy kombinowała jakieś L4 żeby tylko móc ze mną porozmawiać tą godzinkę i przede wszystkim to oni mi dali życie. Pewnie były kłótnie były haje jak to z rodzicami, ale to wszystko nie ma znaczenia. Chyba jeszcze nie dałem im powodu do dumy. Kiedyś chciałbym naprawdę ich uszczęśliwić, żeby raz w życiu byli naprawdę dumnie ze mnie.
Uzależnienia nawyki przyzwyczajenia
Długo się zastanawiałem czy pisać o tym, jednak się odważyłem, w końcu zajęły dość sporo czasu w moim życiu. Zawsze uważałem, że nie jestem uzależniony od niczego, że w każdej chwili mogę rzucić, że jest to jedynie przyzwyczajenie itd. znajomi mówili, że nie jest tak jak sobie myślę, ale chyba się mylili. O każdej używce mógłby zrobić oddzielną literkę, lecz nie ma sensu marnować literek na tak beznadziejnie sprawy postanowiłem zrobić jedną dłuższą wypowiedź. Zaczęło się w piątej podstawówce, gdy lekarz powiedział mi, że nie będę mógł nigdy grac w piłkę zawodowo, był to dla mnie cios, z którym nie specjalnie umiałem sobie poradzić, więc zacząłem szukać szczęścia w czymś innym. Zaczęły się papierosy i alkohol. Papierosy, które paliłem przez 9 lat, z dnia na dzień co raz więcej, próbowałem rzucić kilka razy, ale nie specjalnie udawało się, bo chyba tak naprawdę nie chciałem. Pewnego dnia pomyślałem sobie co one mi dają? Nic kompletnie nic i rzuciłem od dwóch lat wypaliłem wypaliłem trzy papierosy. Kolejny krok to był alkohol też zaczęło się tak niewinnie jedno piwo, dwa piwa, pierwszy zgon, aż w końcu doszedłem do rutyny, 10 razy w tygodni byłem kompletnie pijany, zawsze wieczorem i często z samego rana, dziwne rzeczy przez to się działy. Ale sam alkohol przestaje dawać satysfakcje, więc spróbowałem czegoś nowego, z marihuaną też nie czekałem z nią do specjalnego wieku. Spodobał mi się ten stan, czyli śmieć się ze wszystkiego beztrosko. Z początku tylko czekałem do piątku i soboty by móc sobie zapalić z czasem wpadłem w rutynę przez kilka lat z 4 śmiało mogę powiedzieć, że dzień w dzień byłem zjarany i też z czasem doszedłem do takiego stanu, że jarałem kilka razy dziennie. Między czasie na któryś moich urodzinach spróbowała czegoś innego. Amfetaminy, która nie specjalnie mi się spodobała, ale trans był i to nie jeden i to nie krótki, ale jak pisałem nie specjalnie mi się podobał ten stan i przestałem zabawę z białym syfem. Bardzo polubiłem tabletki (extaza), oj działo się, po wymieszaniu z wódą trudno powiedzieć nawet co się działo. Ogólnie dość często mieszałem używki ze sobą i to różnie wóda tablety amfa, a trawa do był standard. Ale co dobre czy złe wszystko kiedyś się kończy, nie inaczej było u mnie. Początek końca był, gdy spróbowałem LSD w zasadzie spróbowałem raz, ale trwało to kilka dni. Po prostu szał, też działy się prze różne historie, świat wyglądał całkiem inaczej. Po wszystkim siedziałem w łazience i nie mogłem spojrzeć w lustro powiedziałem sobie dość, koniec! Jeśli teraz nie skończę to co będzie dalej? Powoli systematycznie zacząłem wszystko rzucać i obiecałem sobie LSD nigdy w życiu, amfa też na 100% nie, tabletki raczej nie chociaż może przy naprawdę specjalnej okazji, kto wie? Trawa chętnie, ale nie zawsze i nie jak kiedyś tylko od czasu do czasu, wóda też w szczególnych wypadkach najczęściej na imprezie, na której nie ma piwa, papierosy wcale. Większość tych używek zastąpiłem jedną i to legalna kawa czara z fusami bez śmietanki z odrobiną cukru mogę wypić z 5 na dzień. No chyba trochę przyzwyczaiłem się od JP :C :C :C
Victoria czyli zwycięstwo zawsze dążę do wygranej co kol wiek robię czy na czymś mi zależy. Nawet jak gram w PES-a klnę, gdy przegram, tak samo chodzę nabuzowany, gdy Legia czy Juve stracą punkty i wtedy zdarza się, że słyszę naucz się przegrywać. Uważam, że to hasło idealnie pasuje do przegranych, gdy będę zawsze wygrywał to po co mam się uczyć jak żyć z przegraną. Oczywiście w razie nie powodzenia nie tylko w sporcie, ale i w życiu było by mi łatwiej przez to przejść, ale zawsze dążę do wygranej. Uwielbiam zwyciężać czuje się z tym dobrze obojętnie co robię czy kopie gałę live czy na PS czy gram w tysiaka czy pokera. Zawsze potem można pozwolić sobie na małą uszczypliwość względem osoby przegranej, ale nie zawsze wypada. Kiedyś jak trafi mi się córka myślę, że to było by idealne imię dla niej, gorzej jak będę miał dwie.
Wolność.
Kiedy opuszczałem mury aresztu śledczego powiedziałem, że nigdy nie dam się złapać i nigdy tam nie wrócę? Teraz z perspektywy czasu myślę sobie jeśli nie miał bym gdzie mieszkać i co jeść zawsze drzwi w jedną stronę są zawsze otwarte. To już ostateczność. Chce swobodnie pić piwo, iść na basen, do pizzerii czy gdzie kol wiek gdzie mi się zachce. Lecz to nie jest takie łatwe, nie które czyny wydają się tak proste i nie robią nikomu krzywdy, a są z góry karane. Co robię złego, gdy pije piwo na plaży? Co mnie to obchodzi, że tamten dzień w dzień ćpa jest dorosły ma pieniądze niech robi co chcę czy robi tym komuś krzywdę? Przykładów można podać więcej i tak naprawdę wolności nie ma i nigdy nie będzie, jesteśmy zamknięci we własnym smrodzie. Druga sprawa odnośnie wolności. Wiem, że tu mogę być źle zrozumiany, ale zaryzykuję. Jest jeszcze jeden zakład zamknięty który chciałbym zobaczyć od środka, dom dla umysłowo chorych i nie jako pracownik, najlepiej jako pacjent. Dlaczego nie jako pracownik? Raz brakuje mi kompetencji, a dwa ej sorry sam siedziałem w zamknięciu wiem jak to jest i nie mógłbym się przyczynić do zamknięcia kogoś w czterech ścianach. Chciałbym zobaczyć jakie tam panują warunki, zasady itd. Niektóre choroby trochę mnie fascynują i chciałbym zobaczyć jak się ludzie zachowują. Ja wiem, że jest wiele książek i filmów nawet z opowiadań ludzi którzy tam byli, ale nic tak nie pokazuję prawdy jak własne doświadczenie i dlatego najlepiej jako pacjent. Kto wie czy jak miał bym wybór jeszcze raz i trochę oleju w głowie to nie próbowałabym dążyć, aby tam pracować np. jako lekarz.
X pamiętacie jak powstały atomówki? Związek X więc coś w tej literze musi być tylko ja nie wiem co
Yamaha YZF R 1. Z tym nie straszny mi żaden korek. Nie jestem fanem nawet nie bardzo interesuję się motoryzacją, ale takie coś robi na mnie wrażenie. Wiem, że są lepsze nowoczesne, ale mnie by taki wystarczył
Osiągi 0-100: 2,90 sek.
0-200: 7,70 sek.
Prędkość max: 276 km/h
Fakt można się zabić, ale idąc do sklepu może auto Cie potrącić i co? Myślę, że przy wyciąganiu odpowiedniej prędkości o tym się nie myśli W sumie może kiedyś kiedyś stać mnie będzie na takie cacko.
Zaufanie to podstawa znajomości, a już na pewno przyjaźni. Raczej ciężko abym komuś poznanemu zaufał. Kiedyś było na pewno łatwiej, ale po wydarzeniach, gdy odwiedzałem Rakowiecką 37 naprawdę ciężko. Chciałbym zaufać komuś, ale od tamtych wydarzeń jakoś nie mogę się przełamać, może jeszcze nie było takiej osoby, może gdzieś się zablokowałem. Na pewno ludzie którym ufałem w 100% przejechałem się i to dość ostro na dzień dzisiejszy ufam tylko rodzicom i rodzeństwu na resztę zawsze będę patrzył nieufnym wzorkiem będę nabierał jakiś podejrzę. Niestety albo stety tak mnie życie nauczyło.
Źdźbło tu źdźbło tam ja też źdźbło mam.
Że to już koniec, jest jeszcze kilka kwestii, które chciałem poruszyć, ale jakoś brakło mi odwagi może pomysłów jak to napisać może innym razem. Niestety z literek z kreskami i ogonkami musiałem zrezygnować „ą”, „ę”, „ń”, „ć” czy „q” kompletnie nic mi nie mówią. Już „ł” jest ostro naciągane, a nie chce wymyślać nic na siłę. Jeszcze chciałbym przerosić moderatorów i dzieciaki które to czytały za dwa czy może trzy wulgaryzmy, zrozumcie musiałem je wstawić, pewnie błędy też się znajdą na 100% przecinki. Przede wszystkim chciałbym podziękować za oddane głosy, które mi umożliwiły napisanie alfabetu. Gratuluje innym wygranym i wszystkim którzy przeczytali cały alfabet starałem się, aby z literki na literkę był coraz bardziej ciekawszy i zaskakujący mam nadzieję, że udało mi się chodź trochę zaciekawić czytelników swoją osobą.
Dziękuję Pozdrawiam oliver.
"Abecadło z pieca spadło,
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło:
I - zgubiło kropeczkę,
H - złamało kładeczkę,
B - zbiło sobie brzuszki,
A - zwichnęło nóżki,
O - jak balon pękło,
aż się P przelękło,
L - do U wskoczyło,
T - daszek zgubiło,
R - prawą nogę złamało,
S - się wyprostowało,
W - stanęło do góry dnem
i udaje, że jest M."
Znacie to? Julian Tuwim tak zaczęła się moja przygoda z poznawaniem literek. Miałem książkę z jego wierszami było ich mnóstwo. Mama mi je czytał, gdy sam jeszcze nie umiałem poskładać liter. Och to były czasy hi hi. Dziś przyszło mi napisać własny alfabet o sobie samym. Musze przyznać, że na początku byłem przeciwny tej zabawie tzn. głosowałem na użytkowników, ale jakoś nie ciągnęło mnie by prać swoje brudy publicznie. W końcu pewnej nocy po przeczytaniu alfabetu jednego z użytkowników pomyślałem, czemu nie? Doszedłem do wniosku, że fajnie tak pogrzebać w swojej przeszłości tak naprawdę zastanowić się jak to było, a żeby naprawdę ogarnąć jak to było i skupić się na 100%, to napisanie takie alfabetu wydaję się być idealnym pomysłem. Gdyby jeszcze się dało pozmieniać to i owo jak w filmie Butterfly Effect mogłaby być super zabawa, ale zejdźmy na ziemie.
Bloki. Całe życie na blokach. Urodziłem się w Jaworznie tam stawiałem pierwsze kroki, uczyłem się jeździć na rowerze, kopać piłkę, zawierałem pierwsze znajomości czy tam dochodziło do pierwszych szarpanek na podwórku. Miasto to pamiętałem jak przez mgłę, ale zawsze miło wspominałem, gdyż z czasem moim domem stała się Warszawa, którą pamiętam doskonale. Życie na Mokotowie było całkiem innym życiem niż na Śląsku może przez to, że na Mazowszu zacząłem dorastać i poznawać jak wygląda prawdziwe życie, które nie jest tak kolorowe jak się ma pięć czy siedem lat. Większość literek w alfabecie będzie właśnie związana z Warszawą, chodź na pewno nie wszystkie, bo czasem życie zatacza koło i od dwóch lat znów jestem skazany na Śląski smród. Tu dawnych znajomych już nie ma jedni porostu zniknęli nie wiadomo gdzie, inni Ci co zostali obrali całkiem inne życiowe priorytety i możemy powiedzieć sobie tylko cześć. W stolicy zostały dobre hm… bardzo dobre kontakty, zawsze mam, po co jechać może jeszcze kiedyś tam zamieszkam. Jedynym oderwaniem od betonowych lasów były z dwa tygodnie wakacji, które spędzałem u mojej babci na wsi. Ale co tam dwa tygodnie z 52 Nieważne czy Jaworzno czy Warszawa zawsze bloki, które mnie jakoś ukształtowały i mój charakter
Charakterystyka dawno temu jakaś nauczycielka od polaka mówiła, że charakterystyka, czyli to, jacy jesteśmy. Liczy się to, co prezentujemy na pierwszy rzut oka i to co mamy w środku, i wychodzi z czasem. Charakterystykę zewnętrzną darujmy sobie od razu przejdźmy do tej ciekawszej części, czyli charakteru. Ciężko mi opisać siebie nigdy nie lubiłem tak „wyjść z siebie”, zaobserwować i opisać. Może, dlatego, że więcej wad niż zalet, ale tym razem postaram się trochę opisać, a więc: egoista, zawistny, cham, szczery, cwany, bezczelny, czasami ordynarny, cierpliwy, impulsywny, wybuchowy, gaduła (w dobrym towarzystwie), towarzyski, spontaniczny, nerwowy, chyba optymista i staram się sam rozwiązywać swoje problemy itd. itd. Pewnie mógłbym coś dodać, pewnie coś pominąłem, ale to najczęściej o sobie słyszę. Zależy od otoczenia w jakim się znajduje: Dla obcych s.k.u.r.w.i.e.l., dla swoich dobry chłopak.
Dallas Stars lubię tą drużynę trudno powiedzieć o kibicowaniu, ale podglądam jak radzą sobie w NHL, jak mam czas i nie chce mi się spać to oglądam ich mecze ewentualnie na następny dzień jakiś obszerny skrót. Hokej zaraz po piłce nożnej moja ulubiona dyscyplina sportu, żeby nie było to pasjonują mnie tylko rozgrywki NHL ewentualnie Mistrzostwa Świata i Olimpiada, ale muszą grać Ci najlepsi, hokej polski jest do bani nie da się oglądać. Sam nigdy nie próbowałem grać w hokej z prostej przyczyny nie umiem jeździć na łyżwach. Kiedyś w ogóle nie interesował się hokejem zaczęło się, że brat przyniósł grę NHL2000 na PC-eta dziwnym trafem wybrałem ekipę Dallas Stars, zacząłem grać i bardzo mi się spodobało z czasem swoją fascynacje przeniosłem na ekran TV teraz jest łatwiejszy dostęp do oglądania NHL dzięki Internetowi, co mnie bardzo cieszy. Początki oglądania tej ligi był trochę chaotyczne: bardzo szybka gra raczej zobaczenie krążka było rzeczą nie możliwą i czekałem na bitkę. Bardzo podobało mi się, że dwóch zawodników bije się, a sędzia czeka aż ktoś padnie. Z czasem zacząłem krążek dostrzegać i powoli zacząłem łapać, o co w tym chodzi. Na pewno duży wpływ na moja fascynacje do Dallas Stars miał Derian Hatcher mój ulubiony sportowiec były zawodnik Stars, nie był jakimś wybitnym hokeistą, ale miał charakter. O to jego próbka możliwości
. W 2003 przeniósł się do Detroit byłem trochę zły, ale taki sport . Pewnie chciał jeszcze raz zdobyć Puchar Stanley, być może dorobić do emerytury. Red Wings za pięć lat dawali mu 30 milionów dolarów zabezpieczenie dość dobre. Ja zostałem przy Stars i znalazłem innego lidera Modano o całkiem innej charakterystyce gry niż Hatcher. Chyba trochę dojrzałem do tego sportu, lecz nikt nigdy nie dorówna Derianowi.
Ewenement płyta, po której zacząłem słuchać polskiego RAP-u. Ok. 1999r kumpel przyniósł jakąś przegraną płytkę było na niej ostrzejsze brzmienie m.in. Papa Roach, Limp Bizkit czy The Offspring jakoś napatoczyła się w tym gronie jedna piosenka Molesty System. Klasyk! Od tamtej chwili zacząłem słuchać i interesować się polskim Rapem z czasem wpadł mi w ręce cały album Molesty najpierw Ewenement później niesamowity (notabene wcześniejszy) Skandal. Tak tak minęło tyle lat dalej zajmują u mnie najwyższe miejsce. Jeszcze kilka albumów, do których zawsze chętnie wracam m.in. We Własnej Osobie, ZiP Skład - Chleb Powszedni, FU - N.O.C.C czy albumy Kalibra 44. Czemu RAP? Wydawał mi się taki rzeczywisty, bliski i przede wszystkim prawdziwy, podobały mi się teksty i bity były naprawdę super. Dzisiaj jak patrzę co wyprawiają Peja, Jędker, czy FIRMA z Krk to mi ręce opadają. Oczywiście są wydawane dobre albumy, ale jest ich jak na lekarstwo z zeszłego roku Chada, może TPWC i Tede A-H24N2, ale jechanie po kimś to jego konik. Ktoś może się zapytać, czemu nie napisze o rapie z USA? Tak wiem, że ich kawałki są o 100 raz lepsze od naszych, ale z angielskiego jestem noga nie wiem nie rozumiem, co on tam nawijają jakoś nie chce mi się tłumaczyć wiec OUT.
Film Lubię obejrzeć film najlepiej dobry, ale jak się trafi średniak to też nie pogardzę. Trudno mi napisać jaki film najbardziej mi się podobał, bo było ich naprawdę dużo. Może spróbuję wymienić z pięć według mnie dobrych. Mimo, że je oglądałem z nie raz, zawsze z chęcią obejrzę, a więc: Seven, Blood Diamond, American History X, The Shawshank Redemption i z jeden nasz Ogród Luizy. Lubię obejrzeć dobrą komedię może How-High czy Eurotrip, ale ile można się śmiać z jednego kawału? Chciałbym wspomnieć o Hooligans Green Street i Training Day też dobre kino. Jakoś nie przepadam za filmami bardzo oderwanymi od rzeczywistość typu fantasy czy Sci-Fi nie podobają mi się Matrixy Harry P. czy Władca Pierścieni, a Trylogia Underworld czy 10.000 BC owszem. Sensacyjnie typu Rambo, że jeden aktor zabija 10 naraz też odpada. Horrory jak najbardziej tak. Jeszcze słowo o serialach ostatnio obejrzałem siedem sezonów angielskiej komedii My Family, a teraz powoli zacząłem oglądać poczynania amerykańskiej rodzinki Everybody Loves Raymond. Pewnie zapomniałem wspomnieć jeszcze o jakimś dobrym filmie, ale nic nie mogę sobie przypomnieć więc jedziemy dalej.
Gdańsk może nie najpiękniejsze, ale najfajniejsze miasto Polsce w jakim byłem. W ogóle „kocham” morze Bałtyckie byłem w wielu miastach nad morzem: Szczecin, Międzyzdroje, Łukęcin, Łeba (chyba tam ludzie śpią tylko zimą), Sarbinowo, Jastrzębia Góra, Sopot, Gdynia, Hel i Gdańsk może coś pominąłem. Gdańsk zrobił na mnie najlepsze wrażenie, coś pięknego lipiec godzina 12 w południe maksymalny upał, w centrum pełno ludzi, na plaży jeszcze więcej naprawdę super. Mimo wszystko najlepiej leżeć pół dnia na plaży 30 stopni C, roznegliżowane dziewczyny, zimny browar, gibon i od czasu do czasu na ochłodę rzucić się w fale żyć nie umierać, mógłbym tak cały dzień.
Harmonogram np. dnia. Dziwią mnie ludzi, którzy maja taki notesik i wypisują tam swoje plany na przyszłość. Zgadzam się z tym, że nie które rzeczy trzeba zaplanować, bo życie wyglądałoby dość chaotycznie, ale jak byłem młodszy to jedyny mój taki plan to plan lekcji w szkole, który umiejętnie był co dziennie przerabiany do własnych potrzeb. Może i to był błąd nie lubiłem planować, żyłem ba żyje z dnia na dzień z myślą jakoś to będzie i co najgorsze nie zawsze było kolorowo o czym przekonacie się czytając dalej ten alfabet. Tak samo imprezy czy jakieś wyjazdy najlepsze są spontaniczne. Gdy coś się zaplanuje jak ma wszystko wyglądać to już nie jest takie ciekawe przeżycie.
Internet z jednej strony doceniam możliwości Internetu, z drugiej mnie irytuję ten wynalazek. Może najpierw o plusach: Co tydzień mogę obejrzeć mecz Juve, nawet jak coś wypadnie zawsze mogę pokusić się o powtórkę, niestety nie stać mnie na to, żebym co tydzień czy nawet co miesiąc jechać na mecz do Włoch, w TV też nie zawsze pokazują Juve (przynajmniej te kanały jakie mam). Nienawidzę chodzić do kina siedzieć sztywnie w małym foteliku, wolę rozwalić się w domu na łóżku czy ogromnym fotelu założyć nogę na nogę przed komputerem czy DVD. Wypożyczalnia DVD nie zawsze jest pod ręką i komu się tam chce iść w zimny deszczowy dzień ewentualnie w nocy? Więc zaś net odgrywa dobrą role. I największa zaleta to umożliwia kontakt ze znajomymi komunikatory czy email dają radę. Po prostu dają możliwości rozmawiania z kimś bliskim nawet jak jest po drugiej stronie globu, przede wszystkim ułatwiają życie, kiedyś jak już ktoś wyjechał to koniec po chłopie, nawet telefonów nie było dziś spokojnie można utrzymywać kontakty. Teraz o minusach w zasadzie jeden, ale bardzo mnie denerwuje już nie chodzi o sam Internet, ale PC-et czy różne konsole zabijają prawdziwe życie. Kiedyś pełno dzieciaków siedziało na podwórku, boisko cały czas zajęte, wszędzie się robiło bramki pod szkoła z plecaków czy byle gdzie dwa kamienie robiły za bramkę. Dziś boiska stoją puste jak zbierze się na nim z 10 dzieciaków raz na tydzień to sukces, wolą grać na konsoli w PES-a czy FIFE-e. Pod blokiem też nie siedzi tyle dzieciaków co kiedyś większość siedzi w domu przed monitorami czy innymi wynalazkami. Żal.
Juventus Turyn temat rzeka postaram się krótko. Miłość do Juve zaczęła się rodzic w 1994 roku na mundialu, było kilku dobrych piłkarzy, ale Baggio był niesamowity był porostu najlepszy. Zapamiętałem go dość dobrze i obserwowałem w kolejnym sezonie. Chyba nie muszę wspominać gdzie grał. Niestety po sezonie Baggio odszedł do Milanu moje serce było wystawione na próbę, którą przeszedłem pomyślnie na pewno pomogła mi w tym dobra gra Juve w CL w przyszłym sezonie i Alex jeszcze lepszy niż Baggio. Później nie było już żadnych wahań degradacja do Serie B niczego nie zmieniła ani na trochę, oczywiście był to ogromny cios, ale ta miłość przetrwa wszystko. Tyle radosnych chwil dał mi Juventus dziękuje FORZA JUVE
Kobieta była taka w moim życiu i to nie jedna. Na dzień dzisiejszy nie ma żadnej nie szponce nie szukam, bo chyba nie nadaję się do takiego życia. Może po prostu jeszcze nie dojrzałem, a jak nigdy nie dojrzeję? Trudno łatwe kobiety są wszędzie. Mam wrażenie, że związki blokują mnie, jakoś nie podoba mi się, że muszę się dostosować i nie mogę robić to co chce w 100%. Przede wszystkim z tego, co słyszę to mam strasznie trudny charakter i partnerką też trudno ze mną dłużej wytrzymać. Szukałem próbowałem różnych sposobów: szybkie dziewczyny poznawane na dyskotekach, o których nie wiedziałem zbyt wiele, dziś nawet nie pamiętam imienia; były takie, z którymi spotykałem się długo rozmawialiśmy o wszystkim znaliśmy się bardzo dobrze. Zawsze gdy nadszedł dzień rozstanie wiecie co czułem Nic kompletnie NIC. Aż w końcu rozmawiałem z pewną laską przez GG często SMS-y, widzieliśmy się rzadko bardzo rzadko i po dwóch latach takiego pisania coś poczułem i wiecie co zrobiłem zerwałem kontakt z miesiąc temu powiedziałem, że nie chcę mi się z nią gadać. Może dobrze może źle, ale wiem, że nasz związek byłby nie możliwy, bo jest jedna pewna bariera nie do przebicia. Mój ideał kobiety: czyli wygląd + charakter. Hm….. nie ma takich kobiet na tej planecie. Tylko w jedno można trafić.
Legia Warszawa Nie wyobrażam sobie aby coś innego mogło być na tą literę niż Legia. Mógłbym pisać i pisać dla odmiany nie na piszę nic.
Ładna gwieździsta ciepła noc najlepiej, ale deszczowa listopadowa też nie jest zła. Jestem właśnie taki „nocny marek” mógłbym siedzieć i siedzieć nie mam problemu z przetrzymaniem nocki. Skąd to się wzięło nie wiem, ale już za dzieciaka w lato siedzieliśmy w nocy do oporu, gdy byłem starszy dyskoteki puby też raczej funkcjonują nocą i tak się chyba przyzwyczaiłem. Jeszcze jak jest ciepło to istnieje opcja wyciągnąć jakiegoś znajomego na piwo, gdy pada to też wolę obejrzeć jakiś film czy poszperać po sieci, zobaczcie większość postów wklejam wieczorem jakoś nie ciągnie mnie do spania. Za to są problemy w drugą stronę cały dzień mógłbym przespać. Czasami jak śpię, a nie ma nikogo w domu to do dzwonić się to naprawdę jest mega problem.
Marzenia każdy je ma, ja nie jestem inny i też je mam. Wiadomo jak się jest małym chłopcem to marzenia są całkiem inne niż jak ma się dwadzieścia parę lat i niema końca w ich wymyślaniu, niektóre z czasem się spełniały, a niektóre spotkały się z ciężką rzeczywistością. Ja uważa, że marzanie się spełniają (oczywiście jak nie są zbyt wyolbrzymione) tylko trzeba im pomagać. Niektórzy marzą o dużej wygranej w lotka, a ja zadaję pytanie. Grasz? Jak słyszę odpowiedź NIE to mnie krew zalewa, bo to się nie trzyma kupy z nieba nie spada?
Ja to sobie tak marze o małym domku gdzieś z dala od bloków, najlepiej nad morzem, mieć piękną i mądrą i inteligentną kobietę (ideał) z którą będę się rozumiał. Przeżyć dwadzieścia lat mieć tą samą żonę, dorosłe dzieci i ten sam dom oczywiście zadbany i rozbudowany.
Na Wspólnej trudno się przyznać, ale tak oglądam poczynania przy wspólnej, praktycznie od samego początku. Jak to się zaczęło? Wszystko przez Karo z którą się spotykałem. Pozdrawiam. Ona mi wszczepiła tego tasiemca. Zawsze jak siedzieliśmy u mnie czy u niej w domu to dążyła żeby oglądać Wspólną. Z początku nie zawsze się jej udawało, ale z biegiem czasu tylko mecz mógłby być przeszkodą, Wspólną nadają w tygodniu w godzinach wieczornych, więc mam tu na myśli Ligę Mistrzów czy pucharu UEFA. Na pewno w ciągła mnie postać Romana alkoholika czy wątek ze śmiercią najstarszego Brzozowskiego. Aktorki Ewa Gawryluk czy Renatka Dancewicz jak na swój wiek dają rade i mogą przyciągnąć faceta do telewizora. Niestety albo stety Karo odeszła, a Wspólna została jak nie ma jakiegoś meczu, a jestem w domu to niema takiej opcji żeby nie obejrzeć.
Obłuda Nie lubię ludzi obłudnych, dwulicowych i zakłamanych, jeszcze którzy robią to w perfidny sposób. Dobrze znam prawdę, a ten czy ta w żywe oczy kłamię to od razu podnosi mi ciśnienie. Jak mnie to nie dotyczy czy mi nie zależy to mam to gdzieś nie wnikam, ale jak ktoś kłamie na moją szkodę to może być nie zła draka. Wole usłyszeć najgorszą prawdę niż piękne kłamstwo, w końcu „szczerość to nie wada”. Nie lubię ludzi dwulicowych, przy Tobie ładnie pięknie, a za plecami jazda, takiemu od razu kop w cztery litery. Oczywiście to nie jest tak, że jestem święty, chociaż ostatnio staram się nie kłamać i chyba wychodzi mi to dobrze, ale kiedyś to był standard przykładów można podać bez liku. Jeden tak standardowy wracam ze szkoły i mama się pyta, jakie oceny dziś wyłapałem, o jedynkach wcale nie wspominał, no może czasem. Były też grubsze kłamstwa, ale o których nie chcę mi się wspominać. Staram się być szczery najlepiej do bólu, uważam też lepiej nic nie mówić niż skłamać dal lepszego dziś.
"Ó"- „u” czy „ch”-„h” czy „rz”-„ż” dla mnie wszystko jedno. Kto to w ogóle wymyślił w innych krajach też były takie pomysły na życie? W szkole z dyktanda to były jakaś masakra, nie wiem czy miałem kiedyś wyższą ocenę niż niedostateczną z tej głupoty. Kiedyś jakaś nauczycielka z polskiego powiedziała, że jestem dyslektykiem i żebym to sprawdził. Oczywiście mama na zebraniu podłapała temat i poszedłem z nią załatwić ten świstek. Nie każdemu dają takie coś kto popełnia błędy ortograficzne, baba z polskiego poinformowała mnie, że muszę się nauczyć wszystkich zasad i mniej więcej czego będę mógł się tam spodziewać. Laska która tam pracowała (pamiętam do dziś fajna niunia chętnie mógłbym nawet dzisiaj poćwiczyć z nią to i owo) stwierdziła, że mam słabą pamięć wzrokowo co kol wiek to znaczy. Wydała mi papiery i zadała jakieś ćwiczenia do realizacji, które mają mi pomóc. Z początku jeszcze podejmowałem próby, bo miałem układna na polskim będę pokazywał, że ćwiczę, a nie będzie jedynek. W szkole średniej nauczycielka się zmieniła i już nie było układu co prawda miałem w poradni aktualizować zaświadczenia, ale z roku na rok przechodziło stare i problem z dyktandem skończył się raz na zawsze, ale z bledami nie. Na forum chyba nie popełniam, aż takich rażących bledów, bo mi podkreśla i poprawiam. Muszę stwierdzić, że im więcej pisze tu na forum tym mniej jest podkreślonych wyrazów i jestem pewien, że więcej dają mi te wypowiedzi na forum niż te ćwiczenia z poradni.
Prawo, a raczej problemy z nim zaczęły się dawno, można powiedzieć, jeszcze gdy byłem dzieciakiem, miałem z jedenaście lat może niewiele więcej czy niewiele mniej i zaczęły się głupie spisywania przy których zawsze było wesoło, bo ktoś nie znał daty urodzeń, nazwiska matki za panny czy w ogóle seria głupich odzywek. Oczywiście uważam, że powody aby wykrztusić z siebie adres zamieszkania czy imiona rodziców były całkiem bez sensu głownie, bo nie było co robić i byliśmy z byt głośno po porostu nudziło nam się. Czy przyjazd mundurowych zmieniał coś? Nie. Z wiekiem pojawiały się większe problemy jakieś drobne kradzieże, mandaty za picie piwa w miejscu publicznym czy inne wykroczenia. Zdarzyła się izba wytrzeźwień nie da się opisać trzeba przeżyć zobaczyć. Jeśli ktoś uważa, że człowiek pijany to cham, prostak, flejtuch itd. to proponuje zaobserwować ludzi, którzy tam pracują. Z czasem zacząłem pojawiać się co raz częściej na komisariacie i coraz częściej na noc, aż w końcu…
…Rakowiecka 37 mój adres przez kilka miesięcy. Pewnie nic w tym dziwnego nie było gdyby nie mieścił się tam Areszt Śledczy. Pobyt w kryminale i poznanie go od środka był dla mnie najdziwniejszym okresem w moim życiu, w którym dałem sobie radę. Oczywiście początki pobytu za murami był niesamowicie ciężkie, jeszcze nie bardzo docierało do mnie to wszystko co się stało, a musiałem wziąć się w garść i podjąć kilka ważnych decyzji. Jedną z nich było przypucowanie się do ludzi grypsujących i pojęcie wszelkich zasad i reguł życia więziennego. Dostałem kilka rad jedną z nich było przestać myśleć o wolności „myślenie zabija” w związku z tym postanowiłem żyć życiem więziennym czyli: obowiązkowo codziennie spacer, zawsze chętnie szedłem na świetlice, zapisali mnie na zajęcia AA (anty agresja) nie miałem nic przeciwko, co tydzień zapisywałem się do lekarza mimo, że byłem zdrowy. Zawsze liczyłem na to, że poznam kogoś, może spotkam jakiegoś znajomego czy jakiegoś frajera z wolności, który chciałby się choć trochę wybić. Czas leciał. Pod celą telewizor w nim cztery kanały i oczekiwanie na ligę mistrzów, karty najczęściej gra w tysiąca, szachy i rozmowy do rana o wszystkim. Dużo czasu zajmował sen, z jednej strony uwielbiałem spać, bo czas szybciej leciał z drugiej nienawidziłem go, bo wszystko w nim wyglądało takie rzeczywiste prawdziwe i cały czas wolność, a tu nagle zrywka i kraty w oczach. Nic nie trwa wiecznie pewnego popołudnia w chodzi „odziałowa” i inną wyżej ustawianą s.t.a.r.ą.k.u.r.w.ą. i mówią do domu. Nie uwierzyłem do póki nie zobaczyłem czarno na białym o uchyleniu sankcji. Była to prawdą nigdy nie zapomnę uczucia jakie mi towarzyszyło lepsze niż pierwszy raz z kobietą czy zdobycie przez Legię mistrzostwa Polski i Scudetto przez Juve w 2006.
Daleko od Siebie
Kocham tylko Ciebie
Przy Tobie czuje się jak w niebie
Jesteś moją chmurką
A ja na Ziemi mała mrówką
Chodź mamy daleko od siebie
Pragnę tylko Ciebie
Pragnienie me jest miłością
Trzeba cieszyć się wolnością
Żebyście zrozumieli dobierałem normalne wyrazy, nie chce opisywać innych wątków, bo raz nie powinienem, a dwa niektórzy mogą nie zrozumieć czy źle odebrać, więc szybko do następnej literki
Szkoła Zacznę cytatem który idealnie pasuję:
„Pamiętam szkołę z której nic nie wyniosłem. Tylko swoim rodzicom wstyd przyniosłem”
Na początku szło mi nieźle tzn. do piątej klasy szkoły podstawowej potem z roku na rok coraz gorzej. To nie to, że byłem tępy tylko zaniedbywałem szkołę nie chciało mi się uczyć i odrabiać lekcji zaczęły się wagary. Kurcze ile razy rodzice byli wzywani do szkoły i musieli wysłuchiwać tych wszystkich uwag na mój temat. W szkole średniej w ogóle przestałem się uczyć plus moje zachowanie było idealny, pretekstem by mnie zostawić na kolejny rok, ale się nie dałem w drugiej klasie wybrnąłem dzięki poprawce. Znienawidziłem szkołę i nauczycieli, którzy z uśmiechem na twarzy wpisywali mi jedynki. W klasie maturalnej przestałem chodzić do szkoły zrobiłem sobie roczną przymusową przerwę, zamiast bawić się na studniówce uczyć się do matury poznawałem życie więzienne. We wrześniu następnego roku szkolnego wróciłem do szkoły, ale nie było szans na powrót do starej, więc musiałem znaleźć nową ukończyłem ją, ale nie mam matury po prostu nie podszedłem nie chciało mi się sram na ten świstek. Na pewno miło też będę wspominał szkołę pierwsze zauroczenia, jakieś podpalanie papierosów, dużo śmiesznych akcji wiadomo jak to w szkole.
Śmierć Nie raz się zastanawiałem co jest po śmierci. Nie ma nic, jest to samo tylko bez Ciebie! Nigdzie do żadnego nieba się nie idzie, jedynie gdzie idziesz to do piachu i to jak Ci się poszczęści. Jeśli wierzysz, że jest coś jakiś raj czy coś to skocz z mostu idź tam do tego pięknego świata. Po co męczysz się w tym syfie? Z dwa razy otarłem się o śmierć. Raz, gdy leżałem w szpitalu i lekarze nie dawali mi dużo szans, hm… w ogóle nie dawali mi szans, ale to historia do całkiem innego trunku. Drugi raz może wyolbrzymiam: szedłem w nocy ciemną uliczką i spotkało mnie trzech typów zawsze z nimi była kosa. Jeden z nich wyciągnął nóż pomyślałem, że koniec gry, pomnie. Drugi powiedział za bardzo nie zrozumiałem co, ale coś w stylu „to nie on” albo „nie dziś” nie wiem trudno mi powiedzieć i tylko dostałem porządny w.p.i.e.r.d.o.l.. Długo myślałem co by było gdyby ten drugi koleś nic nie powiedział, albo by powiedział zbyt późno.
Tata i mama najwspanialsi ludzie na świecie. Nie wiem gdzie bym był gdyby nie oni, gdyby mnie niewspierani nie dodawali otuchy na każdym kroku. Przede wszystkim chciałbym im podziękować, że zawsze przy mnie byli w tych trudnych momentach. Kiedy w szkole mi nie szło, gdy miewałem jakieś poprawki zawsze byli ze mną, kiedy leżałem w szpitalu i lekarze nie dawali mi wielu szans na przeżycie byli ze mną i wreszcie, kiedy siedziałem w kryminale zawsze przychodzili do mnie na widzenia, wspierali dodawali otuchy. Pamiętam mama nawet zwalniała się z pracy czy kombinowała jakieś L4 żeby tylko móc ze mną porozmawiać tą godzinkę i przede wszystkim to oni mi dali życie. Pewnie były kłótnie były haje jak to z rodzicami, ale to wszystko nie ma znaczenia. Chyba jeszcze nie dałem im powodu do dumy. Kiedyś chciałbym naprawdę ich uszczęśliwić, żeby raz w życiu byli naprawdę dumnie ze mnie.
Uzależnienia nawyki przyzwyczajenia
Długo się zastanawiałem czy pisać o tym, jednak się odważyłem, w końcu zajęły dość sporo czasu w moim życiu. Zawsze uważałem, że nie jestem uzależniony od niczego, że w każdej chwili mogę rzucić, że jest to jedynie przyzwyczajenie itd. znajomi mówili, że nie jest tak jak sobie myślę, ale chyba się mylili. O każdej używce mógłby zrobić oddzielną literkę, lecz nie ma sensu marnować literek na tak beznadziejnie sprawy postanowiłem zrobić jedną dłuższą wypowiedź. Zaczęło się w piątej podstawówce, gdy lekarz powiedział mi, że nie będę mógł nigdy grac w piłkę zawodowo, był to dla mnie cios, z którym nie specjalnie umiałem sobie poradzić, więc zacząłem szukać szczęścia w czymś innym. Zaczęły się papierosy i alkohol. Papierosy, które paliłem przez 9 lat, z dnia na dzień co raz więcej, próbowałem rzucić kilka razy, ale nie specjalnie udawało się, bo chyba tak naprawdę nie chciałem. Pewnego dnia pomyślałem sobie co one mi dają? Nic kompletnie nic i rzuciłem od dwóch lat wypaliłem wypaliłem trzy papierosy. Kolejny krok to był alkohol też zaczęło się tak niewinnie jedno piwo, dwa piwa, pierwszy zgon, aż w końcu doszedłem do rutyny, 10 razy w tygodni byłem kompletnie pijany, zawsze wieczorem i często z samego rana, dziwne rzeczy przez to się działy. Ale sam alkohol przestaje dawać satysfakcje, więc spróbowałem czegoś nowego, z marihuaną też nie czekałem z nią do specjalnego wieku. Spodobał mi się ten stan, czyli śmieć się ze wszystkiego beztrosko. Z początku tylko czekałem do piątku i soboty by móc sobie zapalić z czasem wpadłem w rutynę przez kilka lat z 4 śmiało mogę powiedzieć, że dzień w dzień byłem zjarany i też z czasem doszedłem do takiego stanu, że jarałem kilka razy dziennie. Między czasie na któryś moich urodzinach spróbowała czegoś innego. Amfetaminy, która nie specjalnie mi się spodobała, ale trans był i to nie jeden i to nie krótki, ale jak pisałem nie specjalnie mi się podobał ten stan i przestałem zabawę z białym syfem. Bardzo polubiłem tabletki (extaza), oj działo się, po wymieszaniu z wódą trudno powiedzieć nawet co się działo. Ogólnie dość często mieszałem używki ze sobą i to różnie wóda tablety amfa, a trawa do był standard. Ale co dobre czy złe wszystko kiedyś się kończy, nie inaczej było u mnie. Początek końca był, gdy spróbowałem LSD w zasadzie spróbowałem raz, ale trwało to kilka dni. Po prostu szał, też działy się prze różne historie, świat wyglądał całkiem inaczej. Po wszystkim siedziałem w łazience i nie mogłem spojrzeć w lustro powiedziałem sobie dość, koniec! Jeśli teraz nie skończę to co będzie dalej? Powoli systematycznie zacząłem wszystko rzucać i obiecałem sobie LSD nigdy w życiu, amfa też na 100% nie, tabletki raczej nie chociaż może przy naprawdę specjalnej okazji, kto wie? Trawa chętnie, ale nie zawsze i nie jak kiedyś tylko od czasu do czasu, wóda też w szczególnych wypadkach najczęściej na imprezie, na której nie ma piwa, papierosy wcale. Większość tych używek zastąpiłem jedną i to legalna kawa czara z fusami bez śmietanki z odrobiną cukru mogę wypić z 5 na dzień. No chyba trochę przyzwyczaiłem się od JP :C :C :C
Victoria czyli zwycięstwo zawsze dążę do wygranej co kol wiek robię czy na czymś mi zależy. Nawet jak gram w PES-a klnę, gdy przegram, tak samo chodzę nabuzowany, gdy Legia czy Juve stracą punkty i wtedy zdarza się, że słyszę naucz się przegrywać. Uważam, że to hasło idealnie pasuje do przegranych, gdy będę zawsze wygrywał to po co mam się uczyć jak żyć z przegraną. Oczywiście w razie nie powodzenia nie tylko w sporcie, ale i w życiu było by mi łatwiej przez to przejść, ale zawsze dążę do wygranej. Uwielbiam zwyciężać czuje się z tym dobrze obojętnie co robię czy kopie gałę live czy na PS czy gram w tysiaka czy pokera. Zawsze potem można pozwolić sobie na małą uszczypliwość względem osoby przegranej, ale nie zawsze wypada. Kiedyś jak trafi mi się córka myślę, że to było by idealne imię dla niej, gorzej jak będę miał dwie.
Wolność.
Kiedy opuszczałem mury aresztu śledczego powiedziałem, że nigdy nie dam się złapać i nigdy tam nie wrócę? Teraz z perspektywy czasu myślę sobie jeśli nie miał bym gdzie mieszkać i co jeść zawsze drzwi w jedną stronę są zawsze otwarte. To już ostateczność. Chce swobodnie pić piwo, iść na basen, do pizzerii czy gdzie kol wiek gdzie mi się zachce. Lecz to nie jest takie łatwe, nie które czyny wydają się tak proste i nie robią nikomu krzywdy, a są z góry karane. Co robię złego, gdy pije piwo na plaży? Co mnie to obchodzi, że tamten dzień w dzień ćpa jest dorosły ma pieniądze niech robi co chcę czy robi tym komuś krzywdę? Przykładów można podać więcej i tak naprawdę wolności nie ma i nigdy nie będzie, jesteśmy zamknięci we własnym smrodzie. Druga sprawa odnośnie wolności. Wiem, że tu mogę być źle zrozumiany, ale zaryzykuję. Jest jeszcze jeden zakład zamknięty który chciałbym zobaczyć od środka, dom dla umysłowo chorych i nie jako pracownik, najlepiej jako pacjent. Dlaczego nie jako pracownik? Raz brakuje mi kompetencji, a dwa ej sorry sam siedziałem w zamknięciu wiem jak to jest i nie mógłbym się przyczynić do zamknięcia kogoś w czterech ścianach. Chciałbym zobaczyć jakie tam panują warunki, zasady itd. Niektóre choroby trochę mnie fascynują i chciałbym zobaczyć jak się ludzie zachowują. Ja wiem, że jest wiele książek i filmów nawet z opowiadań ludzi którzy tam byli, ale nic tak nie pokazuję prawdy jak własne doświadczenie i dlatego najlepiej jako pacjent. Kto wie czy jak miał bym wybór jeszcze raz i trochę oleju w głowie to nie próbowałabym dążyć, aby tam pracować np. jako lekarz.
X pamiętacie jak powstały atomówki? Związek X więc coś w tej literze musi być tylko ja nie wiem co
Yamaha YZF R 1. Z tym nie straszny mi żaden korek. Nie jestem fanem nawet nie bardzo interesuję się motoryzacją, ale takie coś robi na mnie wrażenie. Wiem, że są lepsze nowoczesne, ale mnie by taki wystarczył

Osiągi 0-100: 2,90 sek.
0-200: 7,70 sek.
Prędkość max: 276 km/h
Fakt można się zabić, ale idąc do sklepu może auto Cie potrącić i co? Myślę, że przy wyciąganiu odpowiedniej prędkości o tym się nie myśli W sumie może kiedyś kiedyś stać mnie będzie na takie cacko.
Zaufanie to podstawa znajomości, a już na pewno przyjaźni. Raczej ciężko abym komuś poznanemu zaufał. Kiedyś było na pewno łatwiej, ale po wydarzeniach, gdy odwiedzałem Rakowiecką 37 naprawdę ciężko. Chciałbym zaufać komuś, ale od tamtych wydarzeń jakoś nie mogę się przełamać, może jeszcze nie było takiej osoby, może gdzieś się zablokowałem. Na pewno ludzie którym ufałem w 100% przejechałem się i to dość ostro na dzień dzisiejszy ufam tylko rodzicom i rodzeństwu na resztę zawsze będę patrzył nieufnym wzorkiem będę nabierał jakiś podejrzę. Niestety albo stety tak mnie życie nauczyło.
Źdźbło tu źdźbło tam ja też źdźbło mam.
Że to już koniec, jest jeszcze kilka kwestii, które chciałem poruszyć, ale jakoś brakło mi odwagi może pomysłów jak to napisać może innym razem. Niestety z literek z kreskami i ogonkami musiałem zrezygnować „ą”, „ę”, „ń”, „ć” czy „q” kompletnie nic mi nie mówią. Już „ł” jest ostro naciągane, a nie chce wymyślać nic na siłę. Jeszcze chciałbym przerosić moderatorów i dzieciaki które to czytały za dwa czy może trzy wulgaryzmy, zrozumcie musiałem je wstawić, pewnie błędy też się znajdą na 100% przecinki. Przede wszystkim chciałbym podziękować za oddane głosy, które mi umożliwiły napisanie alfabetu. Gratuluje innym wygranym i wszystkim którzy przeczytali cały alfabet starałem się, aby z literki na literkę był coraz bardziej ciekawszy i zaskakujący mam nadzieję, że udało mi się chodź trochę zaciekawić czytelników swoją osobą.
Dziękuję Pozdrawiam oliver.
Dla 39 kibiców, mecz finałowy pomiędzy Liverpoolem a Juventusem był ostatnim, w jakim mogli wziąć udział. Kibice Bianconerich nigdy nie zapomną o tamtych wydarzeniach. Heysel 29 maj 1985r.
koniec iti
koniec iti
- tabo89
- Juventino
- Rejestracja: 25 kwietnia 2005
- Posty: 3983
- Rejestracja: 25 kwietnia 2005
Może kilka zdań tytułem krótkiego wstępu. Do tej pory jakoś szczególnie nie interesowałem się tą zabawą ale przyszedł taki czas, że trochę mnie zaciekawiła. Poznałem reguły, przeczytałem Wasze alfabety i sam postanowiłem stworzyć swój. Ale wcześniej oczywiście zgłosić się do ankiety. To Wy zdecydowaliście, że chcecie przeczytać moje wypociny więc mam nadzieję, że Was nie zawiodę i nie będziecie przysypiać 
Ja czyli tabo89 - Tomasz Adam Bartłomiej Opiekulski - właśnie od dłuższych inicjałów i roku urodzenia wziął się mój nick, a z małych liter, bo drukowanymi mi się nie podoba
Allegro – tam spędzam sporo Internetowego czasu - niby zwyczajny serwis aukcyjny ale pomyślcie co by było bez niego. To właśnie dzięki niemu możemy zaopatrzyć się w większość gadżetów Juve i to czasami w bardzo atrakcyjnych serwisach. Ale nie tylko, możemy tam kupić wszystko i to dużo taniej niż w sklepach. Oczywiście mam konto na allegro, nick łatwo odgadnąć
Sprzedaje, kupuje, licytuje.. lubię to. Niektórzy może powiedzieliby, że jestem maniakiem bo dosyć często odwiedzam serwis a dla mnie to już normalka – poluje na okazje i robie normalne zakupy 
Bóg – wierzę w Boga i nie wstydzę się tego, jestem wierzący, praktykujący – co w dużej mierze zawdzięczam wychowaniu, rodzicom, którzy dawali mi przykład. Staram się być na mszy w każdą niedzielę i oczywiście w święta. Ponadto praktycznie od małego (tak od 10. roku życia) jestem ministrantem. Wiele osób dziwi się, że nadal, mówią, że to zajęcie dla młodszych ale do końca się z nimi nie zgadzam. Porównałbym to do idealnego składu drużyny piłkarskiej. Potrzebna jest zarówno młodość, powiew świeżości, którą niosą ze sobą młodzi jak i doświadczenie starych wyjadaczy. Może trochę dziwne porównanie ale świetnie pasuje
Jakoś nie zanosi się żebym rezygnował ze służby, nie widzę powodów. Do Kościoła chodziłbym i tak a jakieś dziwne byłoby uczucie siedzenia, po tej drugiej stronie
Clancy Tom – nawet dokładnie nie pamiętam jak się to zaczęło ale jego książki mnie wciągnęły.. zdaje się, że pierwszą, którą przeczytałem (zainspirowany przez film) było „Polowanie na Czerwony Październik” – mimo, że nie za cienka, świetnie się czytało. Dzięki temu były kolejne – każda ciekawa, interesująca. Nie jestem jakimś krytykiem, więc nie potrafię może dobrze opisać, wyrazić tego co się czuje czytając jego książki, ale ciężko to opisać – najlepiej samemu tego doświadczyć. W tym momencie nawet nie wiem ile już ich przeczytałem, wiem tylko, że wszystkie z okolicznych bibliotek, dlatego trzeba sięgać dalej, na szczęście Biblioteka Śląska posiada niezły zbiór, który zamierzam powoli opanować
Dziewczyny – jakoś nigdy nie miałem szczęścia do miłości. Często zapowiadało się dobrze, wszystko szło ku dobremu ale z różnych powodów kończyło się na niczym. Nie wiem czy mam pecha czy po prostu za bardzo się staram i dlatego mi nie wychodzi. Teraz postanowiłem sobie, że nic na siłę, nie ma sensu szukać za wszelką cenę. Co ma być to będzie, nie będzie żadnych nadziei to nie będzie rozczarowań. A jeśli gdzieś tam na górze jest pisane, że mam spotkać tą jedyną to w końcu to się stanie. A może już spotkałem, sam nie wiem. Czasem nie ma sensu zbytnio się zamartwiać a problemy czy sytuacja sama się jakoś rozwiąże.
EuroBasket – większość z Was na pewno wie, że latem 2009 roku to właśnie w Polsce odbyły się Mistrzostwa Europy w koszykówce mężczyzn. Mimo, iż mało interesuje się koszykówką była to świetna impreza, którą przeżyłem trochę jakby od środka jako kierowca - wolontariusz. Zbieranie doświadczenia wolontariackiego w takich imprezach z myślą o Euro2012 rozpocząłem właśnie od EuroBasketu a dokładniej rundy finałowej w katowickim Spodku. Naprawdę było warto poświęcić ten czas dla tych niezapomnianych chwil. Zaczęło się od odebrania samochodów z Łodzi, gdzie swoje mecze rozgrywała reprezentacja Polski. Mimo iż nie było tego w planie, bo mieliśmy być w Łodzi zaledwie godzinę, zostaliśmy aż do zakończenia rozgrywek i przy okazji obejrzeliśmy ostatni mecz Polski na ME i zwiedziliśmy piękną łódzką Arenę. Właśnie od tego dnia rozpoczął się maraton, w którym było dosyć dużo pracy i mało snu. Ale nie ma co narzekać, praca kierowcy w samochodach Renault nie była zbyt ciężka. Ponadto posiadało się najlepszy bilet jaki tylko może być czyli akredytacje – i było co robić. Widziałem większość spotkań, w tym finał. Z bliska widziałem Iversona (i zrobiłem mu świetna fotę), o koszykarzach europejskich nie wspominając. Była też piękna Eva Longoria
Atmosfera wolontariacka także niezapomniana. Wspomnienia, których nikt już nie zabierze. Zaraz po Eurobaskecie, także w Spodku odbyły się ME w siatkówce kobiet, w których tym razem pracowałem przy „obsłudze widowni” (pic na wodę, bo praktycznie to my byliśmy widownią). W porównaniu z poprzednią impreza ta była „mini” zapewne w dużej mierze dlatego, że w Katowicach nie występowały Polki. Jednak urodziwe Włoszki czy Czeszki, też były sympatyczne
To na pewno nie koniec mojej przygody z wolontariatem sportowym, czekam z niecierpliwością na kolejne wielkie (i te mniejsze też) imprezy sportowe w Polsce 
Forum – oczywiście chodzi tu o forum JuvePoland. Zarejestrowałem się 25 kwietnia 2005 roku i żałuje do dziś, że tak późno. Przyznam się, że wcześniej błądziłem, nie wiedziałem co czynię i udzielałem się na forum oraz czytałem newsy na nieistniejącej już dziś stronie fcjuve.net (o ile dobrze pamiętam adres). Na JP trafiłem, kiedy tamta strona upadła – wtedy pewnie to przeklinałem ale dziś się cieszę
Nie pamiętam kiedy i nie wiem dlaczego ale umyśliłem sobie, że będę zakładał tematy meczowe na forum. Na początku sporadycznie, później coraz częściej aż do teraz, kiedy praktycznie wszystkie tematy meczowe są mojego autorstwa i jak nie trudno zauważyć wszystkie posiadają stałe informacje. Staram się oczywiście te tematy na bieżąco udoskonalać
Kolejną istotną dla mnie rzeczą na forum są moje akcje. Nie było ich aż tak dużo ale ze wszystkich jestem zadowolony i mam nadzieję, że wszyscy uczestnicy także. W zasadzie zaczęło się o poszewek – sam dla siebie chciałem kupić poduszkę Juve, ale nie było nic interesującego. Zainspirowany akcjami prowadzonymi przez Lucasa i Radka postanowiłem zadziałać sam. No i tak to już wyszło, w zasadzie wszystkie moje pomysły na kolejne akcje powstawały podobnie – chciałem mieć jakiś gadżet, wychodziła później z tego akcja. Jest przy tym trochę roboty, ale ja to po prostu lubię więc taka robota to sama przyjemność. Poza tym na samym końcu jest ta satysfakcja mając w dłoni kolejny gadżet i czytając pozytywne opinie i podziękowania :-D
Gortat Marcin – pomyślałem, że tą literkę poświęcę jednemu z najlepszych polskich sportowców, którego, można powiedzieć, poznałem osobiście. Ludzie tacy jak Adam Małysz, Robert Kubica i właśnie Marcin Gortat tworzą historię polskiego sportu a ponadto dzięki nim, dyscypliny które uprawiają stają się w kraju bardziej popularne a rezultaty tego są tylko i wyłącznie pozytywne. Mogłoby się wydawać, że Gortat doszedł do czegoś i będzie zgrywał gwiazdora, przestanie być zwykłym chłopakiem.. i ludzie którzy znają go tylko z relacji mediów faktycznie mogą mieć takie wrażenie. Jednak jest zupełnie odwrotnie. Miałem okazję poznać Marcina podczas M.G. Camp 2009 w Spodku. Byłem naprawdę mile zaskoczony tym jak rozmawiał z ludźmi, pracował z dziećmi. Mimo sukcesu w NBA pozostał zwykłym, miłym chłopakiem i właśnie za to go polubiłem. Oczywiście jako sportowiec też jest debeściakiem, pochwalę się, że osobiście się o tym przekonałem w pojedynku 1 na 1
Helikoptery – ale nie tylko helikoptery a także samoloty, zarówno te pasażerskie jak i myśliwce, transportowce i inne. Fascynują mnie te maszyny. Sam jeszcze nigdy nie leciałem samolotem ale bardzo bym chciał. Myślę, że to takie marzenie do spełnienia, być może nawet niedługo. Lubię patrzeć na takie maszyny, to jest coś niesamowitego, że kawał metalu może wznieść się w powietrze. Całkiem nie dawno oglądałem w telewizji prezentację najnowszego polskiego śmigłowca Black Hawk S70i. Robi wrażenie i kto by pomyślał, że jest produkowany w Polsce. Lubię też czytać o lotnictwie, najczęściej okazja jest w czasopiśmie Silesia Airport ale dużo ciekawostek jest też w książkach Toma Clancy’ego, o których już pisałem wyżej.
Immortali – „Noi siamo come la nostra fede... Immortali.” – „Jesteśmy jak nasza wiara… Nieśmiertelni”. Tutaj nic chyba komentować nie trzeba.
JPC – w zasadzie należę do JPC od tego sezonu, czyli od roku 2009. A „w zasadzie” ponieważ kiedyś już było pierwsze podejście - w roku 2007 chciałem jechać na Inter, wtedy wyjazd nie wypalił i zrezygnowałem z członkowstwa. I to była jedna z tych decyzji, których bardzo żałuję. Byłem wtedy głupi i podjąłem taką a nie inną decyzję. Na szczęście, mimo, że to tylko 2 lata wydaję mi się, że przez ten czas bardzo dojrzałem i wiem, że teraz takiej decyzji bym nie podjął. Na meczu z JPC byłem dotychczas tylko raz (niezapomniane 5-1 z Sampdorią) i jeszcze kiedyś na pewno się wybiorę. Może nie zawsze fundusze pozwalają ale zawsze się coś zaoszczędzi dla takiej niezapomnianej podróży. Nie byłem jeszcze nigdy na zlocie ale mam nadzieję się wybrać w najbliższym czasie, jeśli tylko będę dostępny (bo w tym roku nie wiem czy wakacji nie spędzę w pracy za granicą) postaram się być.
Kabarety – bez nich życie byłoby bardzo smutne. Uwielbiam oglądać, może nie wszystkie są śmieszne ale czołówka potrafi rozśmieszyć do łez. W TV najlepsze kabarety są chyba na „Dwójce”, chociaż na Polsacie też się zdarza. Świetnym cyklem jest Kabaretowy Klub Kanapowy, świetni prowadzący i goście z najwyższej półki. Samych kabaretów jest masa ale ostatnio najbardziej podoba mi się kabaret Limo – Leszek i jego ekipa są po prostu prześmieszni i to nie tylko na osiedlu ale ostatnio widziałem także skecz o zmianie nazwiska
Poza tym wydaję mi się, że mimo iż w telewizorze są śmieszni to „na żywo” kabarety są jeszcze lepsze. Miałem okazję co prawda być tylko na dwóch występach – Kabaretu Skeczów Męczących (i wcale się nie męczyłem) oraz Łowców .B (Maryjusz wymiata) - żadnego nie żałuje i jeśli będzie okazja wybiorę się po raz kolejny. Wam też polecam, bo jak wiadomo śmiech to zdrowie a ja po tych występach miałem tylko bóle brzucha i szczęki ale to od śmiechu więc takie zdrowe bóle 
Lost – ale nie tylko Lost bo także Prison Break – czyli dwa seriale amerykańskie, które mnie wciągnęły. Wszystko zaczynało się zawsze od polskiej telewizji ale kończyło w wersji angielskiej. Pierwszy zaczął się Lost, serial, którego ostatni sezon trwa aktualnie i z niecierpliwością czekam na zakończenie. Oba oglądam z zapartym tchem, zaciekawiony i niepewny co jeszcze się wydarzy. Ale z tych dwóch bardziej przypadł mi do gustu Prison Break, niesamowita i zagmatwana historia Michaela, zakończona jego śmiercią. Jeśli chodzi o te amerykańskie seriale to jestem pewien podziwu dla twórców fabuły, scenarzystów. Trzeba mieć niesamowitą wyobraźnie żeby wymyślić takie niewiarygodne akcje a w dodatku trzeba mieć niezły łeb żeby utrzymać to w jakimś logicznym porządku. Takich seriali jest więcej ale innych nie oglądam, chociaż pewnie też by mnie wciągnęło. Niedługo skończy się Lost więc może wtedy, kiedy ich braknie rozejrzę się za jakimś innym.
Muzyka – nie jestem może jakimś znawcą czy też koneserem ale praktycznie towarzyszy mi cały czas i nie wyobrażam sobie jak by było bez niej (na pewno bardzo cicho
). Słucham muzyki kiedy tylko się da, zawsze i wszędzie, czy to idąc ulicą, jadąc autobusem, pociągiem ze słuchawkami w uszach, czy też w samochodzie, no i w domu, czytając książkę, siedząc przy kompie czy nawet ucząc się musze mieć w tle muzyczkę. Co do gatunku to słucham wszystkiego, chociaż może nie do końca - bo jakiś metal czy Dodal/Nergal to nie dla mnie – ale wszystkiego co leci w radiu (jeśli chodzi o stacje to RMF), różne gatunki. A z takich ulubionych, które mam na odtwarzaczu/telefonie to przede wszystkim polski hip-hop. Ciężko wymienić ulubionego wykonawcę bo słucham wielu ale na pewno najczęściej jest to Pezet, Eldo i Grammatik, Molesta, Fenomen.
Nokia – dla mnie jedyny słuszny producent telefonów komórkowych. Lubię zmieniać telefony, bo z czasem mi się nudzą ale nie są to jakieś wypasione modele, zwykłe komórki z tym co najbardziej potrzebuje. Obecnie posiadam od niedawna 5130 XM a w zapasie mam też klasykę – 3510i. Z resztą jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym był niezadowolony z jakiejkolwiek Nokii.. zacząłem co prawda od Sony a później raz zdradziłem ją z Motorolą ale nigdy więcej. Prosta w obsłudze, niezawodna, świetnie wykonana, posiadająca wszystko co potrzebuje – po prostu idealna i nie ma lepszych
O kebabie jeszcze muszę koniecznie napisać bo to moja ulubiona potrawa. Gdziekolwiek jestem muszę go spróbować. Ostatnio budki, bary i inne lokale z kebabem stały się bardziej popularne. Z jednej strony to dobrze bo można popróbować różnych wersji ale z drugiej czasem to co robią w takich lokalach nie nadaje się do jedzenia. Zjadłem ich już sporo, dobre są w katowickim Nazarze, sosnowieckim Istambule czy na Krupówkach ale żaden nie dorównuje temu z Zawiercia, ze smażalni
Jeśli bylibyście przez przypadek w Zawierciu spróbujcie koniecznie a żaden inny nie będzie Wam już tak smakował 
Piwo – ulubiony napój alkoholowy. W zasadzie nie bardzo lubię wódkę czy inne alkohole. Nie mówię, że nie pije, bo jak jest okazja to nie odmówię ale zdecydowanie bardziej od wszystkich innych wolę browary. Głównie Tyskie ale czasami napiję się też innych. To raczej zależy od chwili – Okocim, Żubr, Żywiec, Pilsner, Carlsberg – to na co akurat mam smaka.
Quizy na JP – lubię brać w nich udział i mimo, że nie zawsze znam odpowiedź tak po prostu to jeśli mam chwilę staram się szukać poprawnej odpowiedzi. Szkoda tylko, że tak mało użytkowników się interesuje takimi quizami tak filmowy czy JP.
Rower – nie wyobrażam sobie jak można żyć nie jeżdżąc na rowerze. Mój najczęstszy środek transportu (w cieplejsze dni oczywiście, bo zimą nie śmigam). Na nogach jest tak jakoś daleko, długo – a na rowerze wszystko staje się prostsze. Poza tym, że służy mi jako środek transportu to także pozwala utrzymać jakąś taką w miarę formę. Doskonały jest także do rekreacji po pięknych terenach Jury.
Szkoła – podstawowej już za bardzo nie pamiętam, gimnazjum jako tako, ale za to szkoła średnia (w moim przypadku II LO im. H. Malczewskiej w Zawierciu) to najlepszy okres szkolny – tych wspomnień nikt już nie odbierze. Później była roczna przygoda ze studiami na AE w Katowicach (Ekonomia), zakończona po II semestrze na egzaminie z matematyki. A obecnie weekendowo staram się zostać Technikiem Eksploatacji Portów i Terminali w ZS w Łazach. Ze studiami jednak nie mam zamiaru się poddać i ponownie spróbować na AE, tym razem poważnie zajmując się matmą i udowodnić im tam, że się nie dam
Śląski Stadion – miejsce magiczne, słynny „Kocioł Czarownic”, na którym przeżyłem mnóstwo niezapomnianych chwil z reprezentacją Polski. Zaczęło się od meczu Polska – Portugalia (2:1) i od tamtego czasu nie przegapiłem chyba żadnego meczu Polski rozgrywanego na Śląsku. Cieszyłem się na myśl o Euro 2012 w Chorzowie i do dziś nie potrafię zrozumieć odrzucenia Śląskiego z tej imprezy. Dla mnie to było oczywiste, nie podlegające dyskusji.. jednak niestety na to już nie ma chyba szans. Nadal jest to Stadion Narodowy, jednak już nie długo.. i zapewne nie będzie już co liczyć na mecze reprezentacji w Chorzowie – te piękne chwile już nie wrócą.
Tomasz – tutaj miało być znaczenie mojego imienia ale było dosyć nudne więc zrezygnowałem z niego. W skrócie moje imię oznacza „bliźniak” a dalej były jakieś totalne głupoty. Poza tym nie wierzę w takie znaczenia imion, horoskopy itp.
Przy okazji znalazłem jeszcze inny opis.. i ten lepiej do mnie pasuje
Tomasz lubi kolekcjonować bezwartościowe chelmy. Bardzo często zanudza innych opowieściami o <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>. Ma zwyczajowo za krótkie stopy. Urządza gry towarzyskie w skupie złomu tresując pchły. Zawsze zachowuje sie jak kombinator. Jego największa zaleta to wąchanie kleju. Tomasz - przekładając na współczesny język polski, oznacza wszy łonowe. Tomasz bardzo często rysuje po ścianach. Dzieciak z tym imieniem to najczęściej wariat. Ma żółte zęby, dłonie jak łopaty i krzywy kręgosłup.
Jeśli chodzi o mnie to moje imię mi się podoba, nie jest złe. Wolę, żeby wołali na mnie Tomek niż Tomasz, ale w zasadzie można mówić jak komu pasuje.
Przy okazji imienia krótka metryczka:

Wiek – 21 lat
Wzrost – 191 cm
Waga – 88 kg
Kolor oczu – piwne
Kolor włosów – czarne
Uuuuuu – a już myślałem, że na każdą literkę uda mi się coś wymyślić, mniej lub bardziej pasującego ale nie wiedzieć czemu przy „u” wymiękłem, kompletnie nic mi się nie kojarzy więc nic na siłę – lecimy dalej
Włodowice – moje miasto
Być może czasem czytając któryś z moich postów zerknęliście na pozycję „skąd:” pod nickiem i zastanawialiście się „gdzie u licha są Włodowice”, „czy to w ogóle jest w Polsce”? Ależ oczywiście, ale mogliście nie słyszeć bo my tu sobie żyjemy spokojnie nie rzucając się zbytnio w oczy. Rzut oka na mapę:

I wszystko jasne. Wiecie już, że Włodowice są położone w województwie Śląskim. Jest to mała miejscowość gminna w powiecie zawierciańskim na terenie Jury Krakowsko – Częstochowskiej. W samych Włodowicach wg ostatnich danych mieszka 1248 osób.
Właśnie we Włodowicach mieszkam od urodzenia (w dzielnicy „Bloki”), tutaj się wychowałem.. ah te beztroskie czasy dzieciństwa
No i tutaj mieszkam cały czas. Nie zastanawiałem się czy zostanę tutaj w przyszłości. Jeśli będą perspektywy zawodowe to na pewno bym chciał, jeśli nie na pewno będę wracał tutaj często.
Volkswagen – prawo do jazdy posiadam od 13 marca 2008, zdane za drugim razem (do dziś pamiętam to uczucie – radości i ulgi pomieszanej z niedowierzaniem), od tego czasu jeździłem kilkoma samochodami (czy to rodzinnym, czy znajomych, czy służbowo) m.in. Alfą Romeo, Audi, Fordem, Renault ale zdecydowanie najlepiej jeździ mi się właśnie Volkswagenem. Nie wiem co w nim jest ale dla mnie to jest po prostu idealny samochód. Mój pierwszy kontakt z tą marką to dwutygodniowa opieka nad Passatem kuzyna w wersji kombi i właśnie od niego się zaczęło. Aktualnie jestem wraz z tatą współwłaścicielem VW Golfa 4. Mimo iż jakoś tak podświadomie mam uprzedzenie do niemieckich wytworów to VW jest wyjątkiem. Nie wiem czy też tak macie z jakimiś konkretnymi markami ale ten samochód leży mi najbardziej.. nie to, że inne źle mi się prowadzi czy coś w tym stylu ale czuję, że VW jest do mnie najlepiej dopasowany.
Xavier Abel – nie miałem zupełnie pomysłu na tą literkę i właśnie przypomniał mi się ten piłkarz. Wielu z Was na pewno go pamięta, bardziej z wyglądu niż z gry mimo, że grał w wielu znanych klubach. Xavier to taki Dennis Rodman futbolu. Dla tych którzy go nie kojarzą polecam zobaczyć sobie jego zdjęcia. Teraz dowiedziałem się dopiero że po zmianie wiary na Islam, nie ma już Abela a jest Feisal Xavier. Abel jakoś lepiej do niego pasowało
Yeti – bo na „Y” jest chyba tylko yeti
Ale jako, że stwora nie widziałem i w jego istnienie nie wierzę to Yeti kojarzy mi się z cukierkami, jednymi z moich ulubionych. Ogólnie przepadam za słodyczami 
Zakończenie – no i dobrnąłem do ostatniej litery alfabetu. Nie było łatwo, na własnej skórze przekonałem się jak ciężko jest przelać wszystkie myśli na słowa tak aby miało to chociaż trochę ręce i nogi a nie było tylko jakimś chaotycznym bełkotem. Starałem się, żeby alfabet nie był nudny ale przede wszystkim żeby był szczery. Żebyście dzięki niemu mogli mnie lepiej poznać. Mam nadzieję, że nie przysypialiście czytając go a jeśli tak było – przepraszam

Ja czyli tabo89 - Tomasz Adam Bartłomiej Opiekulski - właśnie od dłuższych inicjałów i roku urodzenia wziął się mój nick, a z małych liter, bo drukowanymi mi się nie podoba

Allegro – tam spędzam sporo Internetowego czasu - niby zwyczajny serwis aukcyjny ale pomyślcie co by było bez niego. To właśnie dzięki niemu możemy zaopatrzyć się w większość gadżetów Juve i to czasami w bardzo atrakcyjnych serwisach. Ale nie tylko, możemy tam kupić wszystko i to dużo taniej niż w sklepach. Oczywiście mam konto na allegro, nick łatwo odgadnąć

Bóg – wierzę w Boga i nie wstydzę się tego, jestem wierzący, praktykujący – co w dużej mierze zawdzięczam wychowaniu, rodzicom, którzy dawali mi przykład. Staram się być na mszy w każdą niedzielę i oczywiście w święta. Ponadto praktycznie od małego (tak od 10. roku życia) jestem ministrantem. Wiele osób dziwi się, że nadal, mówią, że to zajęcie dla młodszych ale do końca się z nimi nie zgadzam. Porównałbym to do idealnego składu drużyny piłkarskiej. Potrzebna jest zarówno młodość, powiew świeżości, którą niosą ze sobą młodzi jak i doświadczenie starych wyjadaczy. Może trochę dziwne porównanie ale świetnie pasuje

Clancy Tom – nawet dokładnie nie pamiętam jak się to zaczęło ale jego książki mnie wciągnęły.. zdaje się, że pierwszą, którą przeczytałem (zainspirowany przez film) było „Polowanie na Czerwony Październik” – mimo, że nie za cienka, świetnie się czytało. Dzięki temu były kolejne – każda ciekawa, interesująca. Nie jestem jakimś krytykiem, więc nie potrafię może dobrze opisać, wyrazić tego co się czuje czytając jego książki, ale ciężko to opisać – najlepiej samemu tego doświadczyć. W tym momencie nawet nie wiem ile już ich przeczytałem, wiem tylko, że wszystkie z okolicznych bibliotek, dlatego trzeba sięgać dalej, na szczęście Biblioteka Śląska posiada niezły zbiór, który zamierzam powoli opanować

Dziewczyny – jakoś nigdy nie miałem szczęścia do miłości. Często zapowiadało się dobrze, wszystko szło ku dobremu ale z różnych powodów kończyło się na niczym. Nie wiem czy mam pecha czy po prostu za bardzo się staram i dlatego mi nie wychodzi. Teraz postanowiłem sobie, że nic na siłę, nie ma sensu szukać za wszelką cenę. Co ma być to będzie, nie będzie żadnych nadziei to nie będzie rozczarowań. A jeśli gdzieś tam na górze jest pisane, że mam spotkać tą jedyną to w końcu to się stanie. A może już spotkałem, sam nie wiem. Czasem nie ma sensu zbytnio się zamartwiać a problemy czy sytuacja sama się jakoś rozwiąże.
EuroBasket – większość z Was na pewno wie, że latem 2009 roku to właśnie w Polsce odbyły się Mistrzostwa Europy w koszykówce mężczyzn. Mimo, iż mało interesuje się koszykówką była to świetna impreza, którą przeżyłem trochę jakby od środka jako kierowca - wolontariusz. Zbieranie doświadczenia wolontariackiego w takich imprezach z myślą o Euro2012 rozpocząłem właśnie od EuroBasketu a dokładniej rundy finałowej w katowickim Spodku. Naprawdę było warto poświęcić ten czas dla tych niezapomnianych chwil. Zaczęło się od odebrania samochodów z Łodzi, gdzie swoje mecze rozgrywała reprezentacja Polski. Mimo iż nie było tego w planie, bo mieliśmy być w Łodzi zaledwie godzinę, zostaliśmy aż do zakończenia rozgrywek i przy okazji obejrzeliśmy ostatni mecz Polski na ME i zwiedziliśmy piękną łódzką Arenę. Właśnie od tego dnia rozpoczął się maraton, w którym było dosyć dużo pracy i mało snu. Ale nie ma co narzekać, praca kierowcy w samochodach Renault nie była zbyt ciężka. Ponadto posiadało się najlepszy bilet jaki tylko może być czyli akredytacje – i było co robić. Widziałem większość spotkań, w tym finał. Z bliska widziałem Iversona (i zrobiłem mu świetna fotę), o koszykarzach europejskich nie wspominając. Była też piękna Eva Longoria


Forum – oczywiście chodzi tu o forum JuvePoland. Zarejestrowałem się 25 kwietnia 2005 roku i żałuje do dziś, że tak późno. Przyznam się, że wcześniej błądziłem, nie wiedziałem co czynię i udzielałem się na forum oraz czytałem newsy na nieistniejącej już dziś stronie fcjuve.net (o ile dobrze pamiętam adres). Na JP trafiłem, kiedy tamta strona upadła – wtedy pewnie to przeklinałem ale dziś się cieszę

Nie pamiętam kiedy i nie wiem dlaczego ale umyśliłem sobie, że będę zakładał tematy meczowe na forum. Na początku sporadycznie, później coraz częściej aż do teraz, kiedy praktycznie wszystkie tematy meczowe są mojego autorstwa i jak nie trudno zauważyć wszystkie posiadają stałe informacje. Staram się oczywiście te tematy na bieżąco udoskonalać
Kolejną istotną dla mnie rzeczą na forum są moje akcje. Nie było ich aż tak dużo ale ze wszystkich jestem zadowolony i mam nadzieję, że wszyscy uczestnicy także. W zasadzie zaczęło się o poszewek – sam dla siebie chciałem kupić poduszkę Juve, ale nie było nic interesującego. Zainspirowany akcjami prowadzonymi przez Lucasa i Radka postanowiłem zadziałać sam. No i tak to już wyszło, w zasadzie wszystkie moje pomysły na kolejne akcje powstawały podobnie – chciałem mieć jakiś gadżet, wychodziła później z tego akcja. Jest przy tym trochę roboty, ale ja to po prostu lubię więc taka robota to sama przyjemność. Poza tym na samym końcu jest ta satysfakcja mając w dłoni kolejny gadżet i czytając pozytywne opinie i podziękowania :-D
Gortat Marcin – pomyślałem, że tą literkę poświęcę jednemu z najlepszych polskich sportowców, którego, można powiedzieć, poznałem osobiście. Ludzie tacy jak Adam Małysz, Robert Kubica i właśnie Marcin Gortat tworzą historię polskiego sportu a ponadto dzięki nim, dyscypliny które uprawiają stają się w kraju bardziej popularne a rezultaty tego są tylko i wyłącznie pozytywne. Mogłoby się wydawać, że Gortat doszedł do czegoś i będzie zgrywał gwiazdora, przestanie być zwykłym chłopakiem.. i ludzie którzy znają go tylko z relacji mediów faktycznie mogą mieć takie wrażenie. Jednak jest zupełnie odwrotnie. Miałem okazję poznać Marcina podczas M.G. Camp 2009 w Spodku. Byłem naprawdę mile zaskoczony tym jak rozmawiał z ludźmi, pracował z dziećmi. Mimo sukcesu w NBA pozostał zwykłym, miłym chłopakiem i właśnie za to go polubiłem. Oczywiście jako sportowiec też jest debeściakiem, pochwalę się, że osobiście się o tym przekonałem w pojedynku 1 na 1

Helikoptery – ale nie tylko helikoptery a także samoloty, zarówno te pasażerskie jak i myśliwce, transportowce i inne. Fascynują mnie te maszyny. Sam jeszcze nigdy nie leciałem samolotem ale bardzo bym chciał. Myślę, że to takie marzenie do spełnienia, być może nawet niedługo. Lubię patrzeć na takie maszyny, to jest coś niesamowitego, że kawał metalu może wznieść się w powietrze. Całkiem nie dawno oglądałem w telewizji prezentację najnowszego polskiego śmigłowca Black Hawk S70i. Robi wrażenie i kto by pomyślał, że jest produkowany w Polsce. Lubię też czytać o lotnictwie, najczęściej okazja jest w czasopiśmie Silesia Airport ale dużo ciekawostek jest też w książkach Toma Clancy’ego, o których już pisałem wyżej.
Immortali – „Noi siamo come la nostra fede... Immortali.” – „Jesteśmy jak nasza wiara… Nieśmiertelni”. Tutaj nic chyba komentować nie trzeba.
JPC – w zasadzie należę do JPC od tego sezonu, czyli od roku 2009. A „w zasadzie” ponieważ kiedyś już było pierwsze podejście - w roku 2007 chciałem jechać na Inter, wtedy wyjazd nie wypalił i zrezygnowałem z członkowstwa. I to była jedna z tych decyzji, których bardzo żałuję. Byłem wtedy głupi i podjąłem taką a nie inną decyzję. Na szczęście, mimo, że to tylko 2 lata wydaję mi się, że przez ten czas bardzo dojrzałem i wiem, że teraz takiej decyzji bym nie podjął. Na meczu z JPC byłem dotychczas tylko raz (niezapomniane 5-1 z Sampdorią) i jeszcze kiedyś na pewno się wybiorę. Może nie zawsze fundusze pozwalają ale zawsze się coś zaoszczędzi dla takiej niezapomnianej podróży. Nie byłem jeszcze nigdy na zlocie ale mam nadzieję się wybrać w najbliższym czasie, jeśli tylko będę dostępny (bo w tym roku nie wiem czy wakacji nie spędzę w pracy za granicą) postaram się być.
Kabarety – bez nich życie byłoby bardzo smutne. Uwielbiam oglądać, może nie wszystkie są śmieszne ale czołówka potrafi rozśmieszyć do łez. W TV najlepsze kabarety są chyba na „Dwójce”, chociaż na Polsacie też się zdarza. Świetnym cyklem jest Kabaretowy Klub Kanapowy, świetni prowadzący i goście z najwyższej półki. Samych kabaretów jest masa ale ostatnio najbardziej podoba mi się kabaret Limo – Leszek i jego ekipa są po prostu prześmieszni i to nie tylko na osiedlu ale ostatnio widziałem także skecz o zmianie nazwiska


Lost – ale nie tylko Lost bo także Prison Break – czyli dwa seriale amerykańskie, które mnie wciągnęły. Wszystko zaczynało się zawsze od polskiej telewizji ale kończyło w wersji angielskiej. Pierwszy zaczął się Lost, serial, którego ostatni sezon trwa aktualnie i z niecierpliwością czekam na zakończenie. Oba oglądam z zapartym tchem, zaciekawiony i niepewny co jeszcze się wydarzy. Ale z tych dwóch bardziej przypadł mi do gustu Prison Break, niesamowita i zagmatwana historia Michaela, zakończona jego śmiercią. Jeśli chodzi o te amerykańskie seriale to jestem pewien podziwu dla twórców fabuły, scenarzystów. Trzeba mieć niesamowitą wyobraźnie żeby wymyślić takie niewiarygodne akcje a w dodatku trzeba mieć niezły łeb żeby utrzymać to w jakimś logicznym porządku. Takich seriali jest więcej ale innych nie oglądam, chociaż pewnie też by mnie wciągnęło. Niedługo skończy się Lost więc może wtedy, kiedy ich braknie rozejrzę się za jakimś innym.
Muzyka – nie jestem może jakimś znawcą czy też koneserem ale praktycznie towarzyszy mi cały czas i nie wyobrażam sobie jak by było bez niej (na pewno bardzo cicho

Nokia – dla mnie jedyny słuszny producent telefonów komórkowych. Lubię zmieniać telefony, bo z czasem mi się nudzą ale nie są to jakieś wypasione modele, zwykłe komórki z tym co najbardziej potrzebuje. Obecnie posiadam od niedawna 5130 XM a w zapasie mam też klasykę – 3510i. Z resztą jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym był niezadowolony z jakiejkolwiek Nokii.. zacząłem co prawda od Sony a później raz zdradziłem ją z Motorolą ale nigdy więcej. Prosta w obsłudze, niezawodna, świetnie wykonana, posiadająca wszystko co potrzebuje – po prostu idealna i nie ma lepszych

O kebabie jeszcze muszę koniecznie napisać bo to moja ulubiona potrawa. Gdziekolwiek jestem muszę go spróbować. Ostatnio budki, bary i inne lokale z kebabem stały się bardziej popularne. Z jednej strony to dobrze bo można popróbować różnych wersji ale z drugiej czasem to co robią w takich lokalach nie nadaje się do jedzenia. Zjadłem ich już sporo, dobre są w katowickim Nazarze, sosnowieckim Istambule czy na Krupówkach ale żaden nie dorównuje temu z Zawiercia, ze smażalni


Piwo – ulubiony napój alkoholowy. W zasadzie nie bardzo lubię wódkę czy inne alkohole. Nie mówię, że nie pije, bo jak jest okazja to nie odmówię ale zdecydowanie bardziej od wszystkich innych wolę browary. Głównie Tyskie ale czasami napiję się też innych. To raczej zależy od chwili – Okocim, Żubr, Żywiec, Pilsner, Carlsberg – to na co akurat mam smaka.
Quizy na JP – lubię brać w nich udział i mimo, że nie zawsze znam odpowiedź tak po prostu to jeśli mam chwilę staram się szukać poprawnej odpowiedzi. Szkoda tylko, że tak mało użytkowników się interesuje takimi quizami tak filmowy czy JP.
Rower – nie wyobrażam sobie jak można żyć nie jeżdżąc na rowerze. Mój najczęstszy środek transportu (w cieplejsze dni oczywiście, bo zimą nie śmigam). Na nogach jest tak jakoś daleko, długo – a na rowerze wszystko staje się prostsze. Poza tym, że służy mi jako środek transportu to także pozwala utrzymać jakąś taką w miarę formę. Doskonały jest także do rekreacji po pięknych terenach Jury.
Szkoła – podstawowej już za bardzo nie pamiętam, gimnazjum jako tako, ale za to szkoła średnia (w moim przypadku II LO im. H. Malczewskiej w Zawierciu) to najlepszy okres szkolny – tych wspomnień nikt już nie odbierze. Później była roczna przygoda ze studiami na AE w Katowicach (Ekonomia), zakończona po II semestrze na egzaminie z matematyki. A obecnie weekendowo staram się zostać Technikiem Eksploatacji Portów i Terminali w ZS w Łazach. Ze studiami jednak nie mam zamiaru się poddać i ponownie spróbować na AE, tym razem poważnie zajmując się matmą i udowodnić im tam, że się nie dam

Śląski Stadion – miejsce magiczne, słynny „Kocioł Czarownic”, na którym przeżyłem mnóstwo niezapomnianych chwil z reprezentacją Polski. Zaczęło się od meczu Polska – Portugalia (2:1) i od tamtego czasu nie przegapiłem chyba żadnego meczu Polski rozgrywanego na Śląsku. Cieszyłem się na myśl o Euro 2012 w Chorzowie i do dziś nie potrafię zrozumieć odrzucenia Śląskiego z tej imprezy. Dla mnie to było oczywiste, nie podlegające dyskusji.. jednak niestety na to już nie ma chyba szans. Nadal jest to Stadion Narodowy, jednak już nie długo.. i zapewne nie będzie już co liczyć na mecze reprezentacji w Chorzowie – te piękne chwile już nie wrócą.
Tomasz – tutaj miało być znaczenie mojego imienia ale było dosyć nudne więc zrezygnowałem z niego. W skrócie moje imię oznacza „bliźniak” a dalej były jakieś totalne głupoty. Poza tym nie wierzę w takie znaczenia imion, horoskopy itp.
Przy okazji znalazłem jeszcze inny opis.. i ten lepiej do mnie pasuje

Tomasz lubi kolekcjonować bezwartościowe chelmy. Bardzo często zanudza innych opowieściami o <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>. Ma zwyczajowo za krótkie stopy. Urządza gry towarzyskie w skupie złomu tresując pchły. Zawsze zachowuje sie jak kombinator. Jego największa zaleta to wąchanie kleju. Tomasz - przekładając na współczesny język polski, oznacza wszy łonowe. Tomasz bardzo często rysuje po ścianach. Dzieciak z tym imieniem to najczęściej wariat. Ma żółte zęby, dłonie jak łopaty i krzywy kręgosłup.
Jeśli chodzi o mnie to moje imię mi się podoba, nie jest złe. Wolę, żeby wołali na mnie Tomek niż Tomasz, ale w zasadzie można mówić jak komu pasuje.
Przy okazji imienia krótka metryczka:

Wiek – 21 lat
Wzrost – 191 cm
Waga – 88 kg
Kolor oczu – piwne
Kolor włosów – czarne
Uuuuuu – a już myślałem, że na każdą literkę uda mi się coś wymyślić, mniej lub bardziej pasującego ale nie wiedzieć czemu przy „u” wymiękłem, kompletnie nic mi się nie kojarzy więc nic na siłę – lecimy dalej

Włodowice – moje miasto


I wszystko jasne. Wiecie już, że Włodowice są położone w województwie Śląskim. Jest to mała miejscowość gminna w powiecie zawierciańskim na terenie Jury Krakowsko – Częstochowskiej. W samych Włodowicach wg ostatnich danych mieszka 1248 osób.
Właśnie we Włodowicach mieszkam od urodzenia (w dzielnicy „Bloki”), tutaj się wychowałem.. ah te beztroskie czasy dzieciństwa

Volkswagen – prawo do jazdy posiadam od 13 marca 2008, zdane za drugim razem (do dziś pamiętam to uczucie – radości i ulgi pomieszanej z niedowierzaniem), od tego czasu jeździłem kilkoma samochodami (czy to rodzinnym, czy znajomych, czy służbowo) m.in. Alfą Romeo, Audi, Fordem, Renault ale zdecydowanie najlepiej jeździ mi się właśnie Volkswagenem. Nie wiem co w nim jest ale dla mnie to jest po prostu idealny samochód. Mój pierwszy kontakt z tą marką to dwutygodniowa opieka nad Passatem kuzyna w wersji kombi i właśnie od niego się zaczęło. Aktualnie jestem wraz z tatą współwłaścicielem VW Golfa 4. Mimo iż jakoś tak podświadomie mam uprzedzenie do niemieckich wytworów to VW jest wyjątkiem. Nie wiem czy też tak macie z jakimiś konkretnymi markami ale ten samochód leży mi najbardziej.. nie to, że inne źle mi się prowadzi czy coś w tym stylu ale czuję, że VW jest do mnie najlepiej dopasowany.
Xavier Abel – nie miałem zupełnie pomysłu na tą literkę i właśnie przypomniał mi się ten piłkarz. Wielu z Was na pewno go pamięta, bardziej z wyglądu niż z gry mimo, że grał w wielu znanych klubach. Xavier to taki Dennis Rodman futbolu. Dla tych którzy go nie kojarzą polecam zobaczyć sobie jego zdjęcia. Teraz dowiedziałem się dopiero że po zmianie wiary na Islam, nie ma już Abela a jest Feisal Xavier. Abel jakoś lepiej do niego pasowało

Yeti – bo na „Y” jest chyba tylko yeti


Zakończenie – no i dobrnąłem do ostatniej litery alfabetu. Nie było łatwo, na własnej skórze przekonałem się jak ciężko jest przelać wszystkie myśli na słowa tak aby miało to chociaż trochę ręce i nogi a nie było tylko jakimś chaotycznym bełkotem. Starałem się, żeby alfabet nie był nudny ale przede wszystkim żeby był szczery. Żebyście dzięki niemu mogli mnie lepiej poznać. Mam nadzieję, że nie przysypialiście czytając go a jeśli tak było – przepraszam
- sisman
- Juventino
- Rejestracja: 03 sierpnia 2006
- Posty: 369
- Rejestracja: 03 sierpnia 2006
A początku wypada się przedstawić. Mam na imię Krzysiek, przeżyłem już 18 wiosen i mieszkam w małej miejscowości zwanej Lisowo. Na co dzień uczę się w XIV LO w Szczecinie, obecnie jestem w klasie maturalnej. Poznacie mnie lepiej w dalszej części alfabetu, ale wykorzystując pierwszą literę postaram się w skrócie opisać moją skromną osobę. Oficjalnie mam 175 cm wzrostu, a ważę, jak to mówi moja babcia, "tyle co duży kogut". Można powiedzieć, że jestem typowym mężczyzną, od życia nie wymagam wiele, do pełni szczęścia wystarczy mi słoneczna pogoda, piwo, karkówka z grilla i mecz Juventusu. Za to od samego siebie wymagam bardzo dużo. Uważam, że każdy jest kowalem własnego losu i tylko dzięki ciężkiej pracy nad sobą można osiągnąć sukces. Ciągle staram się walczyć z słabościami, z każdym dniem staję się coraz lepszy. Jestem osobą dosyć impulsywną, nie pozwalam na to, aby ktoś mną dyrygował. Nie znoszę też jak ktoś traktuje mnie jak powietrze jestem na to strasznie uczulony. Z życia czerpie pełnymi garściami i jak to mówi Rysio z "Czasu Surferów": Życie to jedna wielka impreza, pamiętaj zrób wszystko żeby nie być na niej kelnerem.
Bianconeri. Nie mogę opisać siebie, nie pisząc o Juventusie. Juventus jest nieodłącznym elementem mojego życia, odważę się też napisać więcej, Juventus jest moim życiem. Czasami zadaję sobie pytanie, dlaczego akurat Juve? Zawszę dochodzę do wniosku, że po prostu urodziłem się z biało- czarnym sercem. O moim związku z Starą Damą nie będę się rozpisywał, napiszę tylko o kilku ciekawostkach z historii mojego kibicowania. Urodziłem się 9 listopada, czyli dokładnie tego samego dnia co Alessandro Del Piero. Mogę nazwać się też spełnionym kibicem Juvenusu. Dwa lata temu byłem na meczu Inter- Juventus. Niestety przegranym 1-0. Dzień meczu był najszczęśliwszym dniem mojego życia i nawet miejsce w sektorze kibiców Interu nie mogło zakłócić mojego szczęścia. Na moment ten czekałem całe życie i chciałem w pełni kibicować mojej ukochanej drużynie. Poszedłem w szaliku Juve. Podczas meczu zwrócono mi uwagę tylko kilka razy. Głównie za wymachiwanie szalikiem, raz przez przypadek uderzyłem kibica Interu, i za skakanie za ławeczce, podczas śpiewania śpiewania "chi non salta nerroazzuro". Bilet z meczu oprawiony mam w szkle. Mam nadzieję, że to nie był mój ostatni wyjazd. Kiedy mam też okazję spotykam się z innymi kibicami ze Szczecina. Z tego miejsca chciałbym pozdrowić @Falso-Vero, @JuveQL, @Bianconeriego, @PIetroBosmana i @acidragu. Nie jesteśmy tak liczni jak koledzy z Lublina, czy Poznania, ale wspólnie spędzony czas w tak doborowym gronie, to parwdziwa przyjemność.
Charakter. To życie kształtuję naszą osobowość. Już od wczesnego dzieciństwa, życie wykreowało u mnie pewne cechy charakteru. Zaraz po urodzeniu zostałem zarażony gronkowcem, miałem tzw. trzy ogniska zapalne, jedno na głowie kości biodrowej, drugie na prawym ramieniu i trzecie na lewej kostce u nogi. Wszystkie te ogniska dosłownie "wyżarły" mi części kości, głowę kości biodrowej całkowicie. Lekarze nie dawali mi dużych szans na przeżycie. Miałem wtedy 9 dni i uratowała mnie tylko moja drobna postura, ważyłem nieco ponad 2kg i miałem 46 cm wzrostu. Przez kolejne lata mojego dzieciństwa poddawany byłem licznym eksperymentom lekarskim. Chodzić nauczyłem się w gipsie, grać w piłkę w bucie z 9 cm obcasem u prawej nogi. Miałem już 16 operacji. W wieku 9 i 15 lat, za pomocą aparatu ilizarowa, dwukrotnie wydłużaną prawą nogę, pierwszy raz o 9cm, a drugi o 6cm. Cierpienia tego nigdy nie zapomnę, moim głównym posiłkiem były tabletki przeciw bólowe, a przy każdym podkręcaniu śrubek o 45 stopni kluczem 10, piszczałem z bólu. Doświadczenia szpitalne nauczyły mnie doceniać zdrowie, doceniać to, że mogę normalnie chodzić. Pomimo mojej niepełno sprawności i zakazu lekarzy byłem bardzo aktywny fizycznie. Jeździłem na turnieje piłki nożnej, wyróżniałem się umiejętnościami, a wszystko to osiągnąłem dzięki własnemu samo zaparciu. Słowa "gorszy", nie było w moim słowniku. Wiele razy zdarzało się tak, że po trudnym meczu koledzy zanosili mnie do domu, bo ból biodra nie pozwalał mi chodzić. Nigdy się nie oszczędzałem. Zakazy, kary, chowanie korków na nic się zdały moja miłość do piłki była zbyt wielka. Dzięki tym wszystkim zabiegom chodzę dziś normalnie i bardzo ciężko jest zauważyć to, że jestem osobą niepełnoprawną. Filmy z moich badań sprawnościowych służą studentom jako materiał badawczy. Lekarze nazywają mnie fenomenem.
Dzieciństwo. Oddałbym wszystko, aby móc wrócić do tego okresu. Miałem wielkie szczęście, bo wychowywałem się w dobrej rodzinie, niczego nigdy mi nie brakowało i nadal nie brakuję. Dzieciństwo kojarzy mi się z wieloma rzeczami, pewnych wydarzeń, nie zapomina się nigdy. Jako dziecko najwięcej czasu spędzałem na boisku, pomijając ten cholerny szpital. Od rana do wieczora wraz z kumplami rozgrywaliśmy mini turnieje. W godzinach szczytu w małej wiosce potrafiło uzbierać się 20 dzieciaków. Dodatkowego powera dostawaliśmy na drugi dzień, po meczu Ligi Mistrzów, czy Mistrzostwach Świata. Emocję były bezcenne, czułem się wtedy naprawdę szczęśliwy. Obecnie jest troszkę inaczej, każdy z starych dobrych kumpli poszedł inną drogą, ja wyemigrowałem do Szczecina, spotykamy się czasami na piwie. Bardzo dobrze pamiętam bajkę Disneya "Król Lew". Za każdym razem płaczę przy śmierci Mufasy:) Ciągle przechowuję moją starą kasetę video z tym filmem. W życiu każdego dziecka ważna jest szkoła. Zaczynając edukację w klasie "0" nie spotkałem się akceptacją rówieśników. Dzieciaki nie chciały bawić się z "kulawcem", nie pozwalały grać razem w piłkę. Pamiętam to bardzo dokładnie, każdego dnia wracałem do domu z płaczem. Brak akceptacji, to dla dziecka ciężkie przeżycie. W podstawówce było już o wiele lepiej, nie dawałem sobie w "kaszę napluć", wyróżniałem się pod względem nauki i sprawności fizycznej. Wszystko wróciło do normy. Być może przez te doświadczenia stałem się bardziej empatyczny. Na lekcji j. polskiego w podstawówce utkwił mi w pamięci pewien cytat: " Każdy człowiek jest inny, niepowtarzalny, jeden jedyny taki na świecie." Niestety, wiele osób o tym zapomina.
Eutanazja. Byłem jej zagorzałym przeciwnikiem, aż do śmierci bardzo bliskiej mi osoby. Moja babcia zmarła w lutym tego roku. Przez niecały rok męczyła się z rakiem złośliwym trzustki. W ostatnich tygodniach jej życia, widząc jej cierpienie modliłem się o jej śmierć. Nadal mam pewne wyrzuty sumienia, w ostatnim tygodniu życia, ciągle leżała w łóżku. Nie było z nią kontaktu, cierpiała i nie mogła nic powiedzieć, tylko łzy spływały po policzkach. Śmierć jej przeżyłem bardzo ciężko, gdy jestem sam, często o niej myślę. Dla mnie nie była to tylko zwykła babcia. Mieszkałem u niej 10 lat, aż do wybudowania własnego domu. Zawdzięczam jej bardzo dużo, to ona po każdej operacji prowadziła ze mną re habilitację, siedziała przy moim łóżku, gdy płakałem z bólu. W każde wakacje na dwa tygodnie wyjeżdżaliśmy razem nad morze. Nauczyła mnie wielu rzeczy. Z każdej dyskoteki wracałem zawsze do niej. Wracając budziłem ja, chwilę rozmawialiśmy i kładliśmy się spać. Pewnego razu, wróciłem totalnie pijany i jeszcze do tego cały brudny, wywaliłem się po drodze. Rozebrała mnie, wykąpała pod prysznicem i położyła do łóżka. Do rana siedziała przy mnie z miską, a gdy wstałem rano, ciuchy były już wyprane, a w kuchni czekał na mnie ciepły rosół. Sytuacje te zostawały zawsze między nami, miałem wtedy 15/16 lat. Prawie za każdym razem, wychodząc do znajomych, dostawałem od niej butelkę jej własnej nalewki. Po każdym dniu w szkole, dzwoniłem do niej i zdawałem pełną relację, informowałem o każdej ocenie. Brakuję mi jej wsparcia, które zawsze dodawało mi siły.
Film. Wielkim znawcą nie jestem, ale czasami robię sobie "Dzień dobrego filmu.". Lubię też komedię romantyczne. Nie samym ambitnym kinem żyje człowiek. Jeśli chodzi o ulubione, to niewątpliwie jest ich kilka, "Chłopcy z ferajny", "Casino", "Efekt Motyla", "Pulp Fiction", "Godfather" "Forest Gump", "Pamiętnik", "Zapach kobiety", "Wywiad z wampirem" i wiele, wiele innych. Szczególną uwagę zwracam na grę aktorską, zobaczę każdy film z De Niro i Pacino. Jeśli chodzi o nasze podwórko, to numerem jeden jest Boguś Linda. Cenię sobie też polskie komedie. Lepsze teksty znam na pamięć. I czasami stojąc przed lustrem mówię sam do siebie "Nie daj się wyprowadzić z równowagi. Pamiętaj, że każda klęska jest nawozem sukcesu. Nie pozwól, by zawładnęły tobą drobiazgi... <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> mać!!!". Chyba każdy miłośnik polskich komedii wie z jakiego to filmu.
Generacja. Zespół Kombi śpiewa, że "każde pokolenie chcę zmienić świat". Tylko, ten świat zmienia się na gorsze. Każdego roku powstają nowe subkultury, których kompletnie nie rozumiem, może nawet nie staram się zrozumieć. Wychodząc wieczorem na ulicę muszę uważać, aby nie dostać w łeb od tępych dresów. Jadąc tramwajem, czy autobusem muszę słuchać muzyki z telefonu jakiejś grupki młodzieży. Włączając telewizor muszę uważać,czy nie ma przy mnie dziecka, bo dzisiejsza telewizja w większości propaguję przemoc, gejów i cały ten syf. Nie jestem tolerancyjny? Pewnie tak i krew mnie zalewa jak słyszę o paradach gejów, czy o zabiciu policjanta przez młodych "zbuntowanych" chłopaków. Boję się o świat moich dzieci, o świat mojej starości. Doskonałym przykładem mogą być geje, czy lesbijki, w niektórych krajach mają oni duże prawa. Obecnie chcą adoptować dzieci. Zgodnie z zasadą "daj palec wezmą całą rękę". Dzisiejsze pokolenie nazywam pokoleniem centrów handlowych, pokoleniem JP100%, pokoleniem w którym wszystkie podstawowe wartości zanikają, gdzie szerzy się głupota i przeciętność. Tworzą się wielkie masy. Jeśli starasz się żyć uczciwie, według określonych zasad, to musisz pogodzić się z brakiem akceptacji. Z każdej strony zalewa nas kultura masowa. Popularność takich programów jak 1 z 10, ciągle spada, są one wypierane przez Momenty Prawdy, czy inne bzdury.
Humor. Chyba każdy z nas go posiada. Ja potrafię się śmiać dosłownie z wszystkiego. Najczęściej śmieję się z samego siebie i doceniam ludzi którzy to potrafią. Dystans do siebie jest bardzo ważny. W wolnych chwilach oglądam kabarety. Cenię sobie Kabaret Moralnego Niepokoju i Neo- nówkę. Jeśli chodzi o kawały to najbardziej lubię te o zajączku, nie gardzę też czarnym humorem.
Inter, Inter vaffanculo!
Jestem jaki jestem. Szczerze pisząc, to mam gdzieś zdanie innych. Nawet jeśli moje poglądy różnią się od większości, to nie boję się ich ujawnić. Nie znoszę ludzi "letnich". Dla mnie każdy człowiek jest albo zimny, albo ciepły. Każdy powinien posiadać własne zdanie i nie być podatny na presję otoczenia. Każdemu mówię otwarcie, że jestem katolikiem, że chodzę do kościoła, że jestem przeciwny związkom homo,nie wstydzę się tego. Jest to dla mnie tak samo normalne jak bycie kibicem Juve.
Krzysiek. Bardzo lubię swoje imię. Podobnie jak mój święty odpowiednik noszę swój krzyż. Nosi go każdy człowiek. Każdy z nas w swoim życiu spotyka się z problemami. Ja każdego dnia walczę z swoją niepełno sprawnością. Wielu ludzi jest w gorszej sytuacji. Moje problemy są niczym w porównaniu z problemami głodu, ubóstwa, czy matki, która musi utrzymać całą rodzinę. Dlatego też dziękuję Bogu za to, że dzięki moim cierpieniom jestem innym, lepszym człowiekiem. Napotykając trudności w życiu stajemy się lepszymi ludźmi.
Lisowo. Wioski tej nie zamieniłbym za nic na świecie. Tam się wychowałem, spędziłem najszczęśliwsze lata mojego życia. Tam mieszka moja rodzina i moi przyjaciele. Znam tam każdego i każdy zna mnie. W każdy weekend wracam do domu. Zdarzały się dni, kiedy musiałem wstawać o 4 rano na pociąg do Szczecina, ale nigdy nie żałowałem powrotu do domu. Tylko w Lisowie czuję się szczęśliwy i wolny. Nie nadaję się do życia w mieście. Życie w bloku mnie męczy. Denerwują mnie ludzie w tramwaju, menele na ulicy. Na początku ciężko było mi się do tego dostosować. Uważam, że ludzie na wiosce pokazują większą kulturę niż w mieście. Powiedzenia typu, "ale wieśniak", " nie rób wiochy" bardzo mnie drażnią.
Łał. Tłumacząc na język angielski WOW.
Mama. Ktoś kiedyś powiedział, że tylko dwie rzeczy w życiu Cię nie zawiodą, matka i ukochany klub, Patrząc na obecną sytuację można dyskutować w sprawie tej drugiej rzeczy, ale co do pierwszej nie mam wątpliwości. Moja mama to złota kobieta. Potrafi poradzić sobie z każdym zadaniem. Na pierwszym miejscu stawia sobie problemy innych, szczególnie bliskich. Nie potrafi usiedzieć w miejscu, angażuję się w wszystko w co tylko może. Imponuję mi jej pewność siebie. Bardzo rzadko się z nią kłócę, najczęściej kiedy zwraca mi uwagę podczas jazdy samochodem:). Szacunek dla rodziców, to dla mnie podstawa. Może dlatego drażni mnie zwrot "twoja stara". Chociaż zdaję sobię sprawę, że to postać fikcyjna:)
Nie mam pomysłu na literę N.
O<brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>. Przepraszam za wulgaryzmy, ale bardzo często wypowiadam to zdanie. Daję upust swoim emocjom. Jak już wcześniej napisałem jestem impulsywny i bardzo często nie mogę się powstrzymać. Czasami jest mi wstyd, bo wulgaryzmy nie przystają osobą na w miare umiarkowanym poziomie, ale taki mam charakter. Nie ma dnia, w którym nie powiedziałbym słowa <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>.
Piotr. Jest to imię mojego młodszego brata. Mieszkam z nim razem 2 lata w Szczecinie. W miarę moich możliwości staram się dbać o jego rozwój i naukę. Ma dopiero 14 lat. Na co dzień jest bramkarzem Pogoni Szczecin radzi sobie całkiem dobrze, więc rodzice zdecydowali się oddać go do szkoły sportowej i tym samym pod moją opiekę. Od najmłodszych lat prowadziłem go na boisko, z racji tego, że był najmłodszy stał na bramce i tak już zostało. Wiążę z nim wielkie nadzieję. Wierzę w to, że pewnego dnia zostanie bramkarzem jakiego uznanego klubu. Ma wszelkie pre dyspozycję ku temu. Jestem dumny z tego, że miałem i nadal mam ogromny wpływ na jego wychowanie. Czuję do mnie respekt, zawsze liczy się z moim zdaniem. Praktycznie nie mam z nim problemów. W miarę możliwości jestem na każdym jego treningu i meczu. Wspieram go całym sercem.
Queen. Bardzo cenię sobie ten zespół. W każdej wolnej chwili słucham ich piosenek. Mają bardzo prosty przekaz i może przez to są wyjątkowe. Uwielbiam muzykę lat 80- tych.
Rodzina. Jest to dla mnie rzecz święta. Czas spędzony z najbliższymi jest dla mnie czasem szczęśliwym. W każdą niedzielę chodzę do moich dziadków na obiad, oglądam z nimi Familiadę, gram w szachy, czasami wypiję lampkę wina z dziadkiem. Dla mnie spotkania rodzinne mają swój urok. Różne święta i uroczystości staram się przeżywać jak najlepiej/ Chciałbym, aby kiedyś moi wnuczkowie mieli takie relację jakie ja ma z swoimi dziadkami.
Samochód. Mam nadzieję, że w te wakacje zarobię na swój własny. Uwielbiam jazdę samochodem, czasami ponoszą mnie emocję i jadę przesadzam, ale nie jestem wariatem. Wioząc pasażerów, mam na uwadze to, że nie jadę sam i odpowiadam za życie innych. Jadąc sam, czasami potrzebuję dawki adrenaliny, nie mogę się powstrzymać.
Tato. Jest do dla mnie pewien autorytet Jako dziecko pamiętam go tylko wracał późnym wieczorem z pracy i wyjeżdżał wcześnie rano. Po upadku Stoczni Szczecińskiej wyjechał do Norwegii, nauczył się języka, doceniono jego doświadczanie i bardzo szybko awansował. Od kilku lat pracuję tylko za biurkiem. Doceniam jego dokładność i zaangażowanie w tym co robi. Czasami mam do niego żal, za to, że stawia pracę na pierwszym miejscu, ale doceniam to, że pracuję na nasze utrzymanie, na moją edukację. Do domu wraca systematycznie co 5 tygodni. Każdego dnia utrzymują z nim kontakt przez skype. Podobnie jak ja interesuję się losami naszego ukochanego Juventusu, mecz tej drużyny można nazwać świętem rodzinnym.
U la la la I love you baby. Jeden z hitów mojego dzieciństwa.
Viva la vida!
Wiadomości. Staram się oglądać je co odzień. Lubię wiedzieć o tym co dzieję się na świecie.
Xena wojownicza księżkiczka!
Yeti!
Zagadka. Na koniec zadam wam absurdalną zagadkę, przez którą męczyłem się kilka godzin. 4 żółwiki idą przez pustynię, pierwszy mówi: widzę przed sobą pustynię, drugi: widzę przed sobą 1 żółwika, trzeci: widzę przed sobą 2 żółwika, a czwarty: widzę przed sobą pustynię. Jak to możliwe? Ostrzegam odpowiedź nie jest logiczna. Chciałbym też podziękować, wszystkim, którzy dotrwali do końca mojego alfabetu. Mam nadzieję, że poznaliście mnie chociaż trochę.
Bianconeri. Nie mogę opisać siebie, nie pisząc o Juventusie. Juventus jest nieodłącznym elementem mojego życia, odważę się też napisać więcej, Juventus jest moim życiem. Czasami zadaję sobie pytanie, dlaczego akurat Juve? Zawszę dochodzę do wniosku, że po prostu urodziłem się z biało- czarnym sercem. O moim związku z Starą Damą nie będę się rozpisywał, napiszę tylko o kilku ciekawostkach z historii mojego kibicowania. Urodziłem się 9 listopada, czyli dokładnie tego samego dnia co Alessandro Del Piero. Mogę nazwać się też spełnionym kibicem Juvenusu. Dwa lata temu byłem na meczu Inter- Juventus. Niestety przegranym 1-0. Dzień meczu był najszczęśliwszym dniem mojego życia i nawet miejsce w sektorze kibiców Interu nie mogło zakłócić mojego szczęścia. Na moment ten czekałem całe życie i chciałem w pełni kibicować mojej ukochanej drużynie. Poszedłem w szaliku Juve. Podczas meczu zwrócono mi uwagę tylko kilka razy. Głównie za wymachiwanie szalikiem, raz przez przypadek uderzyłem kibica Interu, i za skakanie za ławeczce, podczas śpiewania śpiewania "chi non salta nerroazzuro". Bilet z meczu oprawiony mam w szkle. Mam nadzieję, że to nie był mój ostatni wyjazd. Kiedy mam też okazję spotykam się z innymi kibicami ze Szczecina. Z tego miejsca chciałbym pozdrowić @Falso-Vero, @JuveQL, @Bianconeriego, @PIetroBosmana i @acidragu. Nie jesteśmy tak liczni jak koledzy z Lublina, czy Poznania, ale wspólnie spędzony czas w tak doborowym gronie, to parwdziwa przyjemność.
Charakter. To życie kształtuję naszą osobowość. Już od wczesnego dzieciństwa, życie wykreowało u mnie pewne cechy charakteru. Zaraz po urodzeniu zostałem zarażony gronkowcem, miałem tzw. trzy ogniska zapalne, jedno na głowie kości biodrowej, drugie na prawym ramieniu i trzecie na lewej kostce u nogi. Wszystkie te ogniska dosłownie "wyżarły" mi części kości, głowę kości biodrowej całkowicie. Lekarze nie dawali mi dużych szans na przeżycie. Miałem wtedy 9 dni i uratowała mnie tylko moja drobna postura, ważyłem nieco ponad 2kg i miałem 46 cm wzrostu. Przez kolejne lata mojego dzieciństwa poddawany byłem licznym eksperymentom lekarskim. Chodzić nauczyłem się w gipsie, grać w piłkę w bucie z 9 cm obcasem u prawej nogi. Miałem już 16 operacji. W wieku 9 i 15 lat, za pomocą aparatu ilizarowa, dwukrotnie wydłużaną prawą nogę, pierwszy raz o 9cm, a drugi o 6cm. Cierpienia tego nigdy nie zapomnę, moim głównym posiłkiem były tabletki przeciw bólowe, a przy każdym podkręcaniu śrubek o 45 stopni kluczem 10, piszczałem z bólu. Doświadczenia szpitalne nauczyły mnie doceniać zdrowie, doceniać to, że mogę normalnie chodzić. Pomimo mojej niepełno sprawności i zakazu lekarzy byłem bardzo aktywny fizycznie. Jeździłem na turnieje piłki nożnej, wyróżniałem się umiejętnościami, a wszystko to osiągnąłem dzięki własnemu samo zaparciu. Słowa "gorszy", nie było w moim słowniku. Wiele razy zdarzało się tak, że po trudnym meczu koledzy zanosili mnie do domu, bo ból biodra nie pozwalał mi chodzić. Nigdy się nie oszczędzałem. Zakazy, kary, chowanie korków na nic się zdały moja miłość do piłki była zbyt wielka. Dzięki tym wszystkim zabiegom chodzę dziś normalnie i bardzo ciężko jest zauważyć to, że jestem osobą niepełnoprawną. Filmy z moich badań sprawnościowych służą studentom jako materiał badawczy. Lekarze nazywają mnie fenomenem.
Dzieciństwo. Oddałbym wszystko, aby móc wrócić do tego okresu. Miałem wielkie szczęście, bo wychowywałem się w dobrej rodzinie, niczego nigdy mi nie brakowało i nadal nie brakuję. Dzieciństwo kojarzy mi się z wieloma rzeczami, pewnych wydarzeń, nie zapomina się nigdy. Jako dziecko najwięcej czasu spędzałem na boisku, pomijając ten cholerny szpital. Od rana do wieczora wraz z kumplami rozgrywaliśmy mini turnieje. W godzinach szczytu w małej wiosce potrafiło uzbierać się 20 dzieciaków. Dodatkowego powera dostawaliśmy na drugi dzień, po meczu Ligi Mistrzów, czy Mistrzostwach Świata. Emocję były bezcenne, czułem się wtedy naprawdę szczęśliwy. Obecnie jest troszkę inaczej, każdy z starych dobrych kumpli poszedł inną drogą, ja wyemigrowałem do Szczecina, spotykamy się czasami na piwie. Bardzo dobrze pamiętam bajkę Disneya "Król Lew". Za każdym razem płaczę przy śmierci Mufasy:) Ciągle przechowuję moją starą kasetę video z tym filmem. W życiu każdego dziecka ważna jest szkoła. Zaczynając edukację w klasie "0" nie spotkałem się akceptacją rówieśników. Dzieciaki nie chciały bawić się z "kulawcem", nie pozwalały grać razem w piłkę. Pamiętam to bardzo dokładnie, każdego dnia wracałem do domu z płaczem. Brak akceptacji, to dla dziecka ciężkie przeżycie. W podstawówce było już o wiele lepiej, nie dawałem sobie w "kaszę napluć", wyróżniałem się pod względem nauki i sprawności fizycznej. Wszystko wróciło do normy. Być może przez te doświadczenia stałem się bardziej empatyczny. Na lekcji j. polskiego w podstawówce utkwił mi w pamięci pewien cytat: " Każdy człowiek jest inny, niepowtarzalny, jeden jedyny taki na świecie." Niestety, wiele osób o tym zapomina.
Eutanazja. Byłem jej zagorzałym przeciwnikiem, aż do śmierci bardzo bliskiej mi osoby. Moja babcia zmarła w lutym tego roku. Przez niecały rok męczyła się z rakiem złośliwym trzustki. W ostatnich tygodniach jej życia, widząc jej cierpienie modliłem się o jej śmierć. Nadal mam pewne wyrzuty sumienia, w ostatnim tygodniu życia, ciągle leżała w łóżku. Nie było z nią kontaktu, cierpiała i nie mogła nic powiedzieć, tylko łzy spływały po policzkach. Śmierć jej przeżyłem bardzo ciężko, gdy jestem sam, często o niej myślę. Dla mnie nie była to tylko zwykła babcia. Mieszkałem u niej 10 lat, aż do wybudowania własnego domu. Zawdzięczam jej bardzo dużo, to ona po każdej operacji prowadziła ze mną re habilitację, siedziała przy moim łóżku, gdy płakałem z bólu. W każde wakacje na dwa tygodnie wyjeżdżaliśmy razem nad morze. Nauczyła mnie wielu rzeczy. Z każdej dyskoteki wracałem zawsze do niej. Wracając budziłem ja, chwilę rozmawialiśmy i kładliśmy się spać. Pewnego razu, wróciłem totalnie pijany i jeszcze do tego cały brudny, wywaliłem się po drodze. Rozebrała mnie, wykąpała pod prysznicem i położyła do łóżka. Do rana siedziała przy mnie z miską, a gdy wstałem rano, ciuchy były już wyprane, a w kuchni czekał na mnie ciepły rosół. Sytuacje te zostawały zawsze między nami, miałem wtedy 15/16 lat. Prawie za każdym razem, wychodząc do znajomych, dostawałem od niej butelkę jej własnej nalewki. Po każdym dniu w szkole, dzwoniłem do niej i zdawałem pełną relację, informowałem o każdej ocenie. Brakuję mi jej wsparcia, które zawsze dodawało mi siły.
Film. Wielkim znawcą nie jestem, ale czasami robię sobie "Dzień dobrego filmu.". Lubię też komedię romantyczne. Nie samym ambitnym kinem żyje człowiek. Jeśli chodzi o ulubione, to niewątpliwie jest ich kilka, "Chłopcy z ferajny", "Casino", "Efekt Motyla", "Pulp Fiction", "Godfather" "Forest Gump", "Pamiętnik", "Zapach kobiety", "Wywiad z wampirem" i wiele, wiele innych. Szczególną uwagę zwracam na grę aktorską, zobaczę każdy film z De Niro i Pacino. Jeśli chodzi o nasze podwórko, to numerem jeden jest Boguś Linda. Cenię sobie też polskie komedie. Lepsze teksty znam na pamięć. I czasami stojąc przed lustrem mówię sam do siebie "Nie daj się wyprowadzić z równowagi. Pamiętaj, że każda klęska jest nawozem sukcesu. Nie pozwól, by zawładnęły tobą drobiazgi... <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> mać!!!". Chyba każdy miłośnik polskich komedii wie z jakiego to filmu.
Generacja. Zespół Kombi śpiewa, że "każde pokolenie chcę zmienić świat". Tylko, ten świat zmienia się na gorsze. Każdego roku powstają nowe subkultury, których kompletnie nie rozumiem, może nawet nie staram się zrozumieć. Wychodząc wieczorem na ulicę muszę uważać, aby nie dostać w łeb od tępych dresów. Jadąc tramwajem, czy autobusem muszę słuchać muzyki z telefonu jakiejś grupki młodzieży. Włączając telewizor muszę uważać,czy nie ma przy mnie dziecka, bo dzisiejsza telewizja w większości propaguję przemoc, gejów i cały ten syf. Nie jestem tolerancyjny? Pewnie tak i krew mnie zalewa jak słyszę o paradach gejów, czy o zabiciu policjanta przez młodych "zbuntowanych" chłopaków. Boję się o świat moich dzieci, o świat mojej starości. Doskonałym przykładem mogą być geje, czy lesbijki, w niektórych krajach mają oni duże prawa. Obecnie chcą adoptować dzieci. Zgodnie z zasadą "daj palec wezmą całą rękę". Dzisiejsze pokolenie nazywam pokoleniem centrów handlowych, pokoleniem JP100%, pokoleniem w którym wszystkie podstawowe wartości zanikają, gdzie szerzy się głupota i przeciętność. Tworzą się wielkie masy. Jeśli starasz się żyć uczciwie, według określonych zasad, to musisz pogodzić się z brakiem akceptacji. Z każdej strony zalewa nas kultura masowa. Popularność takich programów jak 1 z 10, ciągle spada, są one wypierane przez Momenty Prawdy, czy inne bzdury.
Humor. Chyba każdy z nas go posiada. Ja potrafię się śmiać dosłownie z wszystkiego. Najczęściej śmieję się z samego siebie i doceniam ludzi którzy to potrafią. Dystans do siebie jest bardzo ważny. W wolnych chwilach oglądam kabarety. Cenię sobie Kabaret Moralnego Niepokoju i Neo- nówkę. Jeśli chodzi o kawały to najbardziej lubię te o zajączku, nie gardzę też czarnym humorem.
Inter, Inter vaffanculo!
Jestem jaki jestem. Szczerze pisząc, to mam gdzieś zdanie innych. Nawet jeśli moje poglądy różnią się od większości, to nie boję się ich ujawnić. Nie znoszę ludzi "letnich". Dla mnie każdy człowiek jest albo zimny, albo ciepły. Każdy powinien posiadać własne zdanie i nie być podatny na presję otoczenia. Każdemu mówię otwarcie, że jestem katolikiem, że chodzę do kościoła, że jestem przeciwny związkom homo,nie wstydzę się tego. Jest to dla mnie tak samo normalne jak bycie kibicem Juve.
Krzysiek. Bardzo lubię swoje imię. Podobnie jak mój święty odpowiednik noszę swój krzyż. Nosi go każdy człowiek. Każdy z nas w swoim życiu spotyka się z problemami. Ja każdego dnia walczę z swoją niepełno sprawnością. Wielu ludzi jest w gorszej sytuacji. Moje problemy są niczym w porównaniu z problemami głodu, ubóstwa, czy matki, która musi utrzymać całą rodzinę. Dlatego też dziękuję Bogu za to, że dzięki moim cierpieniom jestem innym, lepszym człowiekiem. Napotykając trudności w życiu stajemy się lepszymi ludźmi.
Lisowo. Wioski tej nie zamieniłbym za nic na świecie. Tam się wychowałem, spędziłem najszczęśliwsze lata mojego życia. Tam mieszka moja rodzina i moi przyjaciele. Znam tam każdego i każdy zna mnie. W każdy weekend wracam do domu. Zdarzały się dni, kiedy musiałem wstawać o 4 rano na pociąg do Szczecina, ale nigdy nie żałowałem powrotu do domu. Tylko w Lisowie czuję się szczęśliwy i wolny. Nie nadaję się do życia w mieście. Życie w bloku mnie męczy. Denerwują mnie ludzie w tramwaju, menele na ulicy. Na początku ciężko było mi się do tego dostosować. Uważam, że ludzie na wiosce pokazują większą kulturę niż w mieście. Powiedzenia typu, "ale wieśniak", " nie rób wiochy" bardzo mnie drażnią.
Łał. Tłumacząc na język angielski WOW.
Mama. Ktoś kiedyś powiedział, że tylko dwie rzeczy w życiu Cię nie zawiodą, matka i ukochany klub, Patrząc na obecną sytuację można dyskutować w sprawie tej drugiej rzeczy, ale co do pierwszej nie mam wątpliwości. Moja mama to złota kobieta. Potrafi poradzić sobie z każdym zadaniem. Na pierwszym miejscu stawia sobie problemy innych, szczególnie bliskich. Nie potrafi usiedzieć w miejscu, angażuję się w wszystko w co tylko może. Imponuję mi jej pewność siebie. Bardzo rzadko się z nią kłócę, najczęściej kiedy zwraca mi uwagę podczas jazdy samochodem:). Szacunek dla rodziców, to dla mnie podstawa. Może dlatego drażni mnie zwrot "twoja stara". Chociaż zdaję sobię sprawę, że to postać fikcyjna:)
Nie mam pomysłu na literę N.
O<brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>. Przepraszam za wulgaryzmy, ale bardzo często wypowiadam to zdanie. Daję upust swoim emocjom. Jak już wcześniej napisałem jestem impulsywny i bardzo często nie mogę się powstrzymać. Czasami jest mi wstyd, bo wulgaryzmy nie przystają osobą na w miare umiarkowanym poziomie, ale taki mam charakter. Nie ma dnia, w którym nie powiedziałbym słowa <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)>.
Piotr. Jest to imię mojego młodszego brata. Mieszkam z nim razem 2 lata w Szczecinie. W miarę moich możliwości staram się dbać o jego rozwój i naukę. Ma dopiero 14 lat. Na co dzień jest bramkarzem Pogoni Szczecin radzi sobie całkiem dobrze, więc rodzice zdecydowali się oddać go do szkoły sportowej i tym samym pod moją opiekę. Od najmłodszych lat prowadziłem go na boisko, z racji tego, że był najmłodszy stał na bramce i tak już zostało. Wiążę z nim wielkie nadzieję. Wierzę w to, że pewnego dnia zostanie bramkarzem jakiego uznanego klubu. Ma wszelkie pre dyspozycję ku temu. Jestem dumny z tego, że miałem i nadal mam ogromny wpływ na jego wychowanie. Czuję do mnie respekt, zawsze liczy się z moim zdaniem. Praktycznie nie mam z nim problemów. W miarę możliwości jestem na każdym jego treningu i meczu. Wspieram go całym sercem.
Queen. Bardzo cenię sobie ten zespół. W każdej wolnej chwili słucham ich piosenek. Mają bardzo prosty przekaz i może przez to są wyjątkowe. Uwielbiam muzykę lat 80- tych.
Rodzina. Jest to dla mnie rzecz święta. Czas spędzony z najbliższymi jest dla mnie czasem szczęśliwym. W każdą niedzielę chodzę do moich dziadków na obiad, oglądam z nimi Familiadę, gram w szachy, czasami wypiję lampkę wina z dziadkiem. Dla mnie spotkania rodzinne mają swój urok. Różne święta i uroczystości staram się przeżywać jak najlepiej/ Chciałbym, aby kiedyś moi wnuczkowie mieli takie relację jakie ja ma z swoimi dziadkami.
Samochód. Mam nadzieję, że w te wakacje zarobię na swój własny. Uwielbiam jazdę samochodem, czasami ponoszą mnie emocję i jadę przesadzam, ale nie jestem wariatem. Wioząc pasażerów, mam na uwadze to, że nie jadę sam i odpowiadam za życie innych. Jadąc sam, czasami potrzebuję dawki adrenaliny, nie mogę się powstrzymać.
Tato. Jest do dla mnie pewien autorytet Jako dziecko pamiętam go tylko wracał późnym wieczorem z pracy i wyjeżdżał wcześnie rano. Po upadku Stoczni Szczecińskiej wyjechał do Norwegii, nauczył się języka, doceniono jego doświadczanie i bardzo szybko awansował. Od kilku lat pracuję tylko za biurkiem. Doceniam jego dokładność i zaangażowanie w tym co robi. Czasami mam do niego żal, za to, że stawia pracę na pierwszym miejscu, ale doceniam to, że pracuję na nasze utrzymanie, na moją edukację. Do domu wraca systematycznie co 5 tygodni. Każdego dnia utrzymują z nim kontakt przez skype. Podobnie jak ja interesuję się losami naszego ukochanego Juventusu, mecz tej drużyny można nazwać świętem rodzinnym.
U la la la I love you baby. Jeden z hitów mojego dzieciństwa.
Viva la vida!
Wiadomości. Staram się oglądać je co odzień. Lubię wiedzieć o tym co dzieję się na świecie.
Xena wojownicza księżkiczka!
Yeti!
Zagadka. Na koniec zadam wam absurdalną zagadkę, przez którą męczyłem się kilka godzin. 4 żółwiki idą przez pustynię, pierwszy mówi: widzę przed sobą pustynię, drugi: widzę przed sobą 1 żółwika, trzeci: widzę przed sobą 2 żółwika, a czwarty: widzę przed sobą pustynię. Jak to możliwe? Ostrzegam odpowiedź nie jest logiczna. Chciałbym też podziękować, wszystkim, którzy dotrwali do końca mojego alfabetu. Mam nadzieję, że poznaliście mnie chociaż trochę.
Day after day I'm getting better and better.
- Tigmar
- Juventino
- Rejestracja: 20 lutego 2005
- Posty: 630
- Rejestracja: 20 lutego 2005
Aforyzmy– jedną z moich ulubionych form wyrazu są aforyzmy. Mistrzem ciętego i trafnego humoru, który potrafi przemycić w jednym zdaniu jest Stanisław Jerzy Lec. Naprawdę polecam jego „Myśli Nieuczesane”. Każdy powinien się z nimi zetknąć. Kopalnia złotych przemyśleń, pisanych czasami na serwetkach.
Białystok – moje rodzinne miejsce zamieszkania, tam się urodziłem, wychowałem, chodziłem do podstawówki, gimnazjum i liceum, poznałem wielu wspaniałych ludzi, a przede wszystkim świetnych przyjaciół. Z niektórymi utrzymuję kontakt do dziś i nie wyobrażam sobie, że mógłbym go kiedyś stracić. Gdy tylko jestem w Białymstoku przeważnie wybieram się do swojego starego LO w odwiedziny młodszych kolegów, koleżanek i nauczycieli.
Camus - francuski pisarz, dramaturg, eseista. Czołowy reprezentant egzystencjalizmu w literaturze. Uważany za jednego z najwybitniejszych intelektualistów europejskich II połowy XX w. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1957. Przede wszystkim filozof. Jeden z moich ulubionych, dlatego znalazł się w tym alfabecie. „Dżumę” czytał chyba każdy, nic dodać, nic ująć.
Wiem, że mógłbym tutaj napisać hasło „cycki”, ale coś trzeba było wybrać.
Dariusz Michalczewski – jako mały gówniarz, bo miałem wtedy 12 czy 13 lat byłem zafascynowany postawą Darka Michalczewskiego na zawodowym ringu. Imponował mi, a co. Przypadła mi do gustu jego ksywa: Tiger. Od niej pochodzi część mojego Nicku, druga to połowa imienia.
Earth – czyli z ang. Ziemia. Nasza cudowna planeta, która cały czas nieustannie zaniedbujemy. Wyrzucamy papierki na chodnik, plujemy, nie oszczędzamy na energii elektrycznej, produkujemy miliony spalin i mamy ją w głębokim poważaniu. Jednak to nasza „matka”. Matka Ziemia, która dała nam życie i gości nas w swoim domu. Zastanówmy się nad tym czasem.
Film – Kiedy chcę odpocząć, idę do żabki po piwko, albo dwa, zapalam papierosa i odwiedzam stronę freefilms.pl. Tam znajduję jakiś ciekawy thriller i mam nadzieję, że będzie trzymał mnie w napięciu, a fabuły nieszybko odgadnę. Polecam: Harry Brown, Wyspa Tajemnic, Grand Torino, Bezlitosna, Anioły i Demony, PRAWO ZEMSTY (!!!), Ring, Zielona Mila, Dług, Dla niej wszystko, The Stepfather, Apartament, Patologia i wiele, wiele innych. Naprawdę warto zobaczyć te produkcje.
Gianluigi Buffon – postać niebywała, bohater, superman, guru wśród bramkarzy, prawdziwy zawodnik, Batman to przy nim pikuś (pan Pikuś!). Często oglądałem filmiki z jego udziałem i pięknymi paradami, prawdę mówiąc pomagało mi to później w grze. Choć oczywiście nigdy nie mógłbym się porównać do Gigiego, to jestem jego wielkim fanem, stąd między innymi zmiana Nicka.
Historia jednej znajomości – czy macie czasem tak, że czujecie iż to właśnie ta jedyna? Że tylko ona była Wam pisana, a po roku znajomości i wspólnych wspaniałych chwilach coś pęka i rozstajecie się. Mimo wszystko nadal o Niej myślicie i jesteście gotowi zrobić dla niej wszystko. To zdarza się naprawdę rzadko. Jeśli tego doświadczycie, nie pozwólcie żeby się skończyło, bo będziecie tego na pewno żałować.
Ironia – cóż bez niej warty byłby ten świat? Uwielbiam stosować ironię i sarkazm. Jednakże niektórzy myślą, że także umieją i wychodzi jak to jeden z użytkowników JP nazwał – siarkazm, siara na maksa. Uważajcie więc i pamiętajcie, że nie wszyscy jesteście Dr Housem.
Julian Tuwim – „Całujta mnie wszyscy w dupę” – cóż za piękny i jakże wyrazisty wiersz, onegdaj miałem ambicję nauczyć się go na pamięć, bo byłaby to dobra riposta na wiele oskarżeń, ale niestety spełzło na ambicji. Przytaczam:
Absztyfikanci Grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy.
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
całość: http://www.eioba.pl/a82229/calujcie_mni ... z_j_tuwima
Jak widać, J. Tuwim to nie tylko „Lokomotywa” 
Królik – to część mojego nazwiska. Jestem alergikiem i czasami śmieję się, że mam oczy jak u królika, niestety tak to bywa latem. Sympatyczne stworzonka, z których robimy na święta pasztet…
Ale cóż, taki jest łańcuch pokarmowy. Nie mam Wam tego za złe, bo czasami skracam sobie moje nazwisko o kolejne dwie litery i wychodzi, że jestem Królem. A co!
Lemur – kolejne zwierzę do kolekcji. Z pewnością zespół „Czerwone Gitary” napisał piosenkę „Takie ładne oczy” właśnie o nich. Kto nie widział – Google grafika i do dzieła!
Marek jestem, miło mi. Podobno na co dzień spokojny i grzeczny, ale jak się na##bie, to wszystko Roz####dala. Coś w tym musi być, wszak zrobiło się parę szkód i głupot po pijaku. Jednakże twierdzę, że wszystko jest dla ludzi, tym bardziej młodych, zażywajmy życia, bo jest bardzo krótkie. W myśl tej maksymy zdarzyło mi się skoczyć na bandżi z flagą i w koszulce Juventusu, byłem dwukrotnie na meczu Bianco-nerich (z Atalantą w Bergamo i w Bratysławie z Artmedią) oraz spełniłem jeszcze wiele, wiele innych swoich marzeń, o których nie chciałbym za bardzo pisać…
Noc – ulubiona pora romantyków. I chyba także moja. Lubię siąść w ogródku z papierosem, kiedy nade mną są już tylko gwiazdy. W tym czasie dobrze się rozmyśla, o czymkolwiek, bo ja już taki jestem, że myśleć lubię, choć czasem szybciej robię niż myślę.
Okulary – zdarza mi się nosić, choć wadę mam niewielką (-0,75), jednak wolę te ciemne, szpanerskie na pół twarzy i nikt nie odgadnie co się w głowie waży…
Philosophia – oczywiście Filozofia musiała się tu znaleźć. To mój kierunek studiów. Studiuję w Poznaniu na UAM’ie. Na razie jest bardzo w porządku, robię, to co lubię. Mam nadzieję, że specjalność komunikacja społeczna pozwoli mi rozwinąć umiejętności dziennikarskie, bo właśnie nim chciałbym być w przyszłości. Wyobrażacie sobie sytację: „Za Del Piero wchodzi Giovinco, mamy teraz chwilkę czasu, więc chciałbym opowiedzieć o Złotym Środku Arystotelesa…” 
Radio – nie wyobrażam sobie życia bez niego. Gdy wstaję, gdy zasypiam, gdy myję zęby albo siedzę na tronie – musi grać! Bo moje serce to jest trochę muzyk. Może dlatego, że jestem synem muzyka. Pamiętacie piosenkę z reklamy piwa „Królewskie”? Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda, świat jest piękny – czy to znasz? Wykonywał ją zespół mojego starszego, Wiślanie 69… Nazwa podobno od roku założenia – ale ja w to nie wierzę
Szanty – część z mojej rodziny mieszka nad morzem. Być może stąd mi się to wzięło, ale jakoś lubię ten gatunek muzyki. Great Big Sea wymiata – obadajcie na jutubie. Chociaż oczywiście rock jest mi bliższy. Red Hot Chilli Peppers, Status Quo czy inne klasyki – to jest to, co gra u mnie najczęściej.
Up###dolić. Można coś, można kogoś. Eufemizm: uciąć. „Kiedyś dałbym sobie za nią rękę uciąć. I co? I teraz kwa nie miałbym ręki…” Kobiety, ah kobiety… Doprowadzają do szału, żyć z nimi ciężko, a bez nich jeszcze gorzej. Niech nam dobry Boże dopomoże!
Wyjść i nie wrócić. Macie czasami ochotę to zrobić? Porzucić to życie, zamknąć drzwi na klucz i wyruszyć w podróż z plecakiem pełnym marzeń. Spotkać nowych ludzi, nowe otoczenie, zająć się tym, co nas naprawdę interesuje. Cho$$rnie ciężko byłoby to zrobić. Mamy wspomnienia i sentymenty, które nas trzymają, ale nie tylko one. Mamy zobowiązania wobec innych, inni wobec nas. Mamy przyjaciół, którym trzeba pomóc. Mamy wrogów, którym trzeba uprzykrzać życie. Starajmy zrobić z tego życia takie jakie chcielibyśmy wieść. Żeby nasze marzenia się spełniły i lepszym nas uczyniły. To nie jest wcale takie trudne. YOU CAN DO IT!
Qr#a To słowo pobiło Rafaello, bo zdecydowanie wyraża więcej niż milion słów… Kiedy się człowiek potknie, lub przewróci… prosta, zgrabna qr#a, tak bliska i tak często przez nas używana. A Ty co mówisz jak się uderzysz małym palcem u nogi o krzesło?
X – ta zmienna męczyła mnie na matematyce przez kilka dobrych lat, na szczęście poszedłem na studia humanistyczne.
Yyyy, to ja może napiszę o Sartrze… Po Camusie to drugi z moich ulubionych filozofów. Również egzystencjalista, również ateista. Naprawdę warto zapoznać się z jego filozofią istoty i istnienia oraz ciągłego stawania się, dążenia do doskonałości, której nigdy nie osiagniemy.
Zenon z Elei i jego paradoksy. Droga, która wyznacza punkt A do punktu B jest niemożliwa do przebycia. Załóżmy, że punkt A, to jesteś Ty siedzący na krześle, a B to są drzwi.
Tak się złożyło, że pijesz za dużo piwska i zachciało Ci się pisi. Co twierdził Zenon ? Zlejesz się w gacie! Bo? Bo niemożliwe żebyś przebył nieskończoną drogę w skończonym czasie. Dlaczego nieskończoną? Bo droga składa się z cząsteczek, a każda cząsteczka z innej, itd. Te cząsteczki ciągle się dzielą na pół. A czas nie. Przykro mi!
Avatar z tygryskiem, który po cichu odwrócony robi coś tam… Spodobał mi się, bo lubię te zwierzaki, a że budzi on kontrowersje, tym bardziej zasługiwał na miano mojego avka
(punkt specjalnie dla stahoo)
Białystok – moje rodzinne miejsce zamieszkania, tam się urodziłem, wychowałem, chodziłem do podstawówki, gimnazjum i liceum, poznałem wielu wspaniałych ludzi, a przede wszystkim świetnych przyjaciół. Z niektórymi utrzymuję kontakt do dziś i nie wyobrażam sobie, że mógłbym go kiedyś stracić. Gdy tylko jestem w Białymstoku przeważnie wybieram się do swojego starego LO w odwiedziny młodszych kolegów, koleżanek i nauczycieli.
Camus - francuski pisarz, dramaturg, eseista. Czołowy reprezentant egzystencjalizmu w literaturze. Uważany za jednego z najwybitniejszych intelektualistów europejskich II połowy XX w. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1957. Przede wszystkim filozof. Jeden z moich ulubionych, dlatego znalazł się w tym alfabecie. „Dżumę” czytał chyba każdy, nic dodać, nic ująć.
Wiem, że mógłbym tutaj napisać hasło „cycki”, ale coś trzeba było wybrać.
Dariusz Michalczewski – jako mały gówniarz, bo miałem wtedy 12 czy 13 lat byłem zafascynowany postawą Darka Michalczewskiego na zawodowym ringu. Imponował mi, a co. Przypadła mi do gustu jego ksywa: Tiger. Od niej pochodzi część mojego Nicku, druga to połowa imienia.
Earth – czyli z ang. Ziemia. Nasza cudowna planeta, która cały czas nieustannie zaniedbujemy. Wyrzucamy papierki na chodnik, plujemy, nie oszczędzamy na energii elektrycznej, produkujemy miliony spalin i mamy ją w głębokim poważaniu. Jednak to nasza „matka”. Matka Ziemia, która dała nam życie i gości nas w swoim domu. Zastanówmy się nad tym czasem.
Film – Kiedy chcę odpocząć, idę do żabki po piwko, albo dwa, zapalam papierosa i odwiedzam stronę freefilms.pl. Tam znajduję jakiś ciekawy thriller i mam nadzieję, że będzie trzymał mnie w napięciu, a fabuły nieszybko odgadnę. Polecam: Harry Brown, Wyspa Tajemnic, Grand Torino, Bezlitosna, Anioły i Demony, PRAWO ZEMSTY (!!!), Ring, Zielona Mila, Dług, Dla niej wszystko, The Stepfather, Apartament, Patologia i wiele, wiele innych. Naprawdę warto zobaczyć te produkcje.
Gianluigi Buffon – postać niebywała, bohater, superman, guru wśród bramkarzy, prawdziwy zawodnik, Batman to przy nim pikuś (pan Pikuś!). Często oglądałem filmiki z jego udziałem i pięknymi paradami, prawdę mówiąc pomagało mi to później w grze. Choć oczywiście nigdy nie mógłbym się porównać do Gigiego, to jestem jego wielkim fanem, stąd między innymi zmiana Nicka.
Historia jednej znajomości – czy macie czasem tak, że czujecie iż to właśnie ta jedyna? Że tylko ona była Wam pisana, a po roku znajomości i wspólnych wspaniałych chwilach coś pęka i rozstajecie się. Mimo wszystko nadal o Niej myślicie i jesteście gotowi zrobić dla niej wszystko. To zdarza się naprawdę rzadko. Jeśli tego doświadczycie, nie pozwólcie żeby się skończyło, bo będziecie tego na pewno żałować.
Ironia – cóż bez niej warty byłby ten świat? Uwielbiam stosować ironię i sarkazm. Jednakże niektórzy myślą, że także umieją i wychodzi jak to jeden z użytkowników JP nazwał – siarkazm, siara na maksa. Uważajcie więc i pamiętajcie, że nie wszyscy jesteście Dr Housem.
Julian Tuwim – „Całujta mnie wszyscy w dupę” – cóż za piękny i jakże wyrazisty wiersz, onegdaj miałem ambicję nauczyć się go na pamięć, bo byłaby to dobra riposta na wiele oskarżeń, ale niestety spełzło na ambicji. Przytaczam:
Absztyfikanci Grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy.
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
całość: http://www.eioba.pl/a82229/calujcie_mni ... z_j_tuwima
Jak widać, J. Tuwim to nie tylko „Lokomotywa” 
Królik – to część mojego nazwiska. Jestem alergikiem i czasami śmieję się, że mam oczy jak u królika, niestety tak to bywa latem. Sympatyczne stworzonka, z których robimy na święta pasztet…
Ale cóż, taki jest łańcuch pokarmowy. Nie mam Wam tego za złe, bo czasami skracam sobie moje nazwisko o kolejne dwie litery i wychodzi, że jestem Królem. A co!
Lemur – kolejne zwierzę do kolekcji. Z pewnością zespół „Czerwone Gitary” napisał piosenkę „Takie ładne oczy” właśnie o nich. Kto nie widział – Google grafika i do dzieła!
Marek jestem, miło mi. Podobno na co dzień spokojny i grzeczny, ale jak się na##bie, to wszystko Roz####dala. Coś w tym musi być, wszak zrobiło się parę szkód i głupot po pijaku. Jednakże twierdzę, że wszystko jest dla ludzi, tym bardziej młodych, zażywajmy życia, bo jest bardzo krótkie. W myśl tej maksymy zdarzyło mi się skoczyć na bandżi z flagą i w koszulce Juventusu, byłem dwukrotnie na meczu Bianco-nerich (z Atalantą w Bergamo i w Bratysławie z Artmedią) oraz spełniłem jeszcze wiele, wiele innych swoich marzeń, o których nie chciałbym za bardzo pisać…
Noc – ulubiona pora romantyków. I chyba także moja. Lubię siąść w ogródku z papierosem, kiedy nade mną są już tylko gwiazdy. W tym czasie dobrze się rozmyśla, o czymkolwiek, bo ja już taki jestem, że myśleć lubię, choć czasem szybciej robię niż myślę.
Okulary – zdarza mi się nosić, choć wadę mam niewielką (-0,75), jednak wolę te ciemne, szpanerskie na pół twarzy i nikt nie odgadnie co się w głowie waży…
Philosophia – oczywiście Filozofia musiała się tu znaleźć. To mój kierunek studiów. Studiuję w Poznaniu na UAM’ie. Na razie jest bardzo w porządku, robię, to co lubię. Mam nadzieję, że specjalność komunikacja społeczna pozwoli mi rozwinąć umiejętności dziennikarskie, bo właśnie nim chciałbym być w przyszłości. Wyobrażacie sobie sytację: „Za Del Piero wchodzi Giovinco, mamy teraz chwilkę czasu, więc chciałbym opowiedzieć o Złotym Środku Arystotelesa…” 
Radio – nie wyobrażam sobie życia bez niego. Gdy wstaję, gdy zasypiam, gdy myję zęby albo siedzę na tronie – musi grać! Bo moje serce to jest trochę muzyk. Może dlatego, że jestem synem muzyka. Pamiętacie piosenkę z reklamy piwa „Królewskie”? Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda, świat jest piękny – czy to znasz? Wykonywał ją zespół mojego starszego, Wiślanie 69… Nazwa podobno od roku założenia – ale ja w to nie wierzę
Szanty – część z mojej rodziny mieszka nad morzem. Być może stąd mi się to wzięło, ale jakoś lubię ten gatunek muzyki. Great Big Sea wymiata – obadajcie na jutubie. Chociaż oczywiście rock jest mi bliższy. Red Hot Chilli Peppers, Status Quo czy inne klasyki – to jest to, co gra u mnie najczęściej.
Up###dolić. Można coś, można kogoś. Eufemizm: uciąć. „Kiedyś dałbym sobie za nią rękę uciąć. I co? I teraz kwa nie miałbym ręki…” Kobiety, ah kobiety… Doprowadzają do szału, żyć z nimi ciężko, a bez nich jeszcze gorzej. Niech nam dobry Boże dopomoże!
Wyjść i nie wrócić. Macie czasami ochotę to zrobić? Porzucić to życie, zamknąć drzwi na klucz i wyruszyć w podróż z plecakiem pełnym marzeń. Spotkać nowych ludzi, nowe otoczenie, zająć się tym, co nas naprawdę interesuje. Cho$$rnie ciężko byłoby to zrobić. Mamy wspomnienia i sentymenty, które nas trzymają, ale nie tylko one. Mamy zobowiązania wobec innych, inni wobec nas. Mamy przyjaciół, którym trzeba pomóc. Mamy wrogów, którym trzeba uprzykrzać życie. Starajmy zrobić z tego życia takie jakie chcielibyśmy wieść. Żeby nasze marzenia się spełniły i lepszym nas uczyniły. To nie jest wcale takie trudne. YOU CAN DO IT!
Qr#a To słowo pobiło Rafaello, bo zdecydowanie wyraża więcej niż milion słów… Kiedy się człowiek potknie, lub przewróci… prosta, zgrabna qr#a, tak bliska i tak często przez nas używana. A Ty co mówisz jak się uderzysz małym palcem u nogi o krzesło?
X – ta zmienna męczyła mnie na matematyce przez kilka dobrych lat, na szczęście poszedłem na studia humanistyczne.
Yyyy, to ja może napiszę o Sartrze… Po Camusie to drugi z moich ulubionych filozofów. Również egzystencjalista, również ateista. Naprawdę warto zapoznać się z jego filozofią istoty i istnienia oraz ciągłego stawania się, dążenia do doskonałości, której nigdy nie osiagniemy.
Zenon z Elei i jego paradoksy. Droga, która wyznacza punkt A do punktu B jest niemożliwa do przebycia. Załóżmy, że punkt A, to jesteś Ty siedzący na krześle, a B to są drzwi.
Tak się złożyło, że pijesz za dużo piwska i zachciało Ci się pisi. Co twierdził Zenon ? Zlejesz się w gacie! Bo? Bo niemożliwe żebyś przebył nieskończoną drogę w skończonym czasie. Dlaczego nieskończoną? Bo droga składa się z cząsteczek, a każda cząsteczka z innej, itd. Te cząsteczki ciągle się dzielą na pół. A czas nie. Przykro mi!
Avatar z tygryskiem, który po cichu odwrócony robi coś tam… Spodobał mi się, bo lubię te zwierzaki, a że budzi on kontrowersje, tym bardziej zasługiwał na miano mojego avka

(punkt specjalnie dla stahoo)
przez chwilę jako Marco Buffon