O walce z dyskryminacją i jej konsekwencjach

Wszystko co nie związane z Juventusem i sportem. Aktualne wydarzenia ze świata polityki, muzyki i kina.
ODPOWIEDZ
Effe

Bawarczyk
Bawarczyk
Awatar użytkownika
Rejestracja: 17 lipca 2008
Posty: 303
Rejestracja: 17 lipca 2008

Nieprzeczytany post 22 kwietnia 2009, 14:04

Nie wiem czy jest sens odpowiadać, bo moim skromnym zdaniem jesteś wyznawcą określonej doktryny i koniec. Najlepszy przykład - napisałeś gigantycznego posta, który absolutnie nic nowego nie wnosi do naszej rozmowy, ewentualnie potwierdza kilka Twoich ale i moich (tego już nie skomentowałeś) spostrzeżeń.
Poza tym, jedna prośba - nie mrugaj do mnie na końcu prawie każdej wypowiedzi. Czuję się, jakbyś mnie podrywał.

Nie chce mi się wszystkiego cytować, bo te posty są już powoli nie do czytania. Skrótem: twierdzę, że Twoja teoryjka, że to paskudny, lewicowy rząd "wciskał" szlachetnemu, chrześcijańskiemu społeczeństwu wbrew jego woli odejście od tradycyjnych wartości to bullshit. Ty piszesz giga post, w którym dyskretnie pomijasz najważniejsze zdanie -
Rzeczpospolita pisze:do władzy doszło tzw. pokolenie '68.
Ojejuś, czyli to nie byli ludzie oderwani od rzeczywistości?! :D To byli przedstawiciele tzw. rewolucji roku 68, która przecież nie wzięła się z Marsa!!! Ci ludzie wyrośli w określonych nastrojach, niezwykle popularnych w tym czasie w krajach zachodnich i zostali wybrani przez ludzi zapowiadając konkretne rzeczy, bo każdy wiedział czego się po nich spodziewać. Ten proces nie przebiegał oddzielnie u ludzi mających władzę i oddzielnie w społeczeństwie.

Żaby była jasność - nie jestem zwolennikiem ani edukacji seksualnej ani rozdawania środków antykoncepcyjnych itd.itp. także pewnie się zgadzamy. Ale protestuję przeciwko takiemu upraszczaniu sprawy i wyciąganiu uproszczonych do absurdu wniosków.
Pewne jest tylko, że zespół określonych czynników ekonomiczno-światopoglądowych okazał się wybitnie destruktywny dla tradycyjnego modelu rodziny.
Dostrzeż różnicę - ja nie polemizuję z faktami, co usilnie mi wmawiasz, tylko z Twoim uproszczonym spojrzeniem na genezę tej sytuacji.
Ekonomista, który twierdzi, że jest w stanie lepiej zorganizować gospadarkę niż robi to samoczynnie wolny rynek jest jak fizyk, który powiedziałby, że jest w stanie lepiej zorganizować wszechświat niż zrobiła to natura. U obydwu to zakrawa na ostry przypadek megalomanii
Co za mądrość! Dobrze, że ludzie jednak zmieniają zastany porządek tam gdzie mogą, bo inaczej rozwój byłby troszkę utrudniony.
Moje pytanie wynikało z faktu, iż mam pewne wątpliwości co do Twojego twierdzenia, że gry w kasynie są grami sprawiedliwymi i kasyna nie mogą "kantować", Panie Doktorze in spe. Dlatego prosiłem o ich rozwianie.
To nie jest żadne moje twierdzenie. Dla mnie kantowanie nie oznacza zarabiania na interesie. Powtarzam, Ty mylisz pojęcia probabilistyczne z konkretnym zyskiem!
Na takie arty jak wkleiłeś bym się na Twoim miejscu nie rzucał od razu. Coś prostszego może, w drugą stronę będzie Ci łatwiej-
a. gdy rzucasz monetą to prawdopodobieństwo, że wypadnie reszka wynosi .... ? Czy to oznacza, że raz zawsze na zmianę wypada orzeł i reszka?
b. jak to jest, że znajoma kuzyna zagrała w życiu w totka tylko kilka razy i trafiła szóstkę, chociaż prawdopodobieństwo wygrania jest koszmarnie małe?
Nie łącz prawdopodobieństwa z konkretną kasą. Ktoś może mieć cholernego pecha i przegra nawet zakład, że w pięciu rzutach monetą wypadnie chociaż jedna reszka.

Dobra, o czym my tu w ogóle gadamy?! Zaraz nas za off topa wywalą :smile: :prochno:
Idąc tym tokiem rozumowania wprowadźmy prohibicję na alkohol, bo "głupcy", którzy go piją mogą spowodować i powodują koszmarne wypadki mogące zaszkodzić trzeźwemu ogółowi, czy tak?
Jest różnica pomiędzy "mogą", a pomiędzy zrobią na 100%. Koleś, który się zachleje zaszkodzi tylko sobie i najbliższym, a w sytuacji o której mówimy pierwszy złapany na haczyk zaszkodzi wszystkim obywatelom.
Zresztą po co się sprzeczać, to co piszemy (Ty także) to czysta fikcja. Nawet w USA od dawna państwo miesza dużo przy ochronie zdrowia.
Ty wiesz lepiej, co ja popieram
Jak pokazały kolejne zdania Twej wypowiedzi jednak wiem. Wszystkie znane mi "kolibry" mają takie same poglądy.
Ja nie chcę uszczęśliwiać ludzi na siłę, nie uważam, że wiem lepiej niż oni sami, co jest dla nich dobre, Ty najwyraźniej tak.
Oni też by to wiedzieli Sęk w tym, że jeden człowiek zajmuje się ochroną przeciwpożarową (ja nie mam o tym pojęcia i się nie wymądrzam), a inny ochroną portfeli.
Bardzo fajnie, ale decyzja, czy skorzystasz z ich wiedzy fachowej należy do Ciebie.
Mylisz się. Obecnie wznoszone budowle muszą spełniać przepisy dotyczące ochrony przeciwpożarowej, co jest jak najbardziej zjawiskiem pozytywnym. Tak samo jak przepisy regulują np. dobór materiałów (zakaz korzystania z azbestu). Dopiero po uwzględnieniu tych skromnych ,potrzebnych ograniczeń zaczyna się pełna dowolność. Nie sądzę, żeby zakaz używania azbestu komukolwiek zaszkodził.
Tylko ciągle zastanawia mnie dlaczego ludzie, którzy ubezpieczają się w USA, czyli płacą za zapewnienie sobie bezpieczeństwa, a faktycznie nie otrzymujący rekompensaty kosztów leczenia, ciągle chodzą do tych ubezpieczycieli?
Z dwojga złego sądzę, że jednak lepiej być ubezpieczonym. Warto wspomnieć, że firmy też ubezpieczają pracowników niejako z automatu. Tak swoją drogą, to Twoje pytanie jest imho źle postawione.
Równie dobrze można zapytać, dlaczego Polacy wciąż wybierają partie chcące reformować ZUS, a nie rozwalić ZUS skoro jest dla nich taki paskudny.


Vimes

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 06 maja 2003
Posty: 5874
Rejestracja: 06 maja 2003

Nieprzeczytany post 22 kwietnia 2009, 17:18

Effe pisze:Nie wiem czy jest sens odpowiadać, bo moim skromnym zdaniem jesteś wyznawcą określonej doktryny i koniec. Najlepszy przykład - napisałeś gigantycznego posta, który absolutnie nic nowego nie wnosi do naszej rozmowy, ewentualnie potwierdza kilka Twoich ale i moich (tego już nie skomentowałeś) spostrzeżeń.
Po pierwsze, mam określony światopogląd i w ciągu całej tej dyskusji w żaden sposób go nie ukrywam. Natomiast wyznawcą bym się nie nazwał, bo nie traktuję tego jak religii.

Po drugie, posta dotyczącego w swej obszernej części wpływu działań państwa na model rodziny, napisałem z tego prostego powodu, aby nie być gołosłownym i podać konkretne przykłady negatywnych rezultatów takich zapędów rządu w Wielkiej Brytanii.
Effe pisze:Poza tym, jedna prośba - nie mrugaj do mnie na końcu prawie każdej wypowiedzi. Czuję się, jakbyś mnie podrywał.
Czyli z randki nici :lol: ?
Effe pisze:Nie chce mi się wszystkiego cytować, bo te posty są już powoli nie do czytania. Skrótem: twierdzę, że Twoja teoryjka, że to paskudny, lewicowy rząd "wciskał" szlachetnemu, chrześcijańskiemu społeczeństwu wbrew jego woli odejście od tradycyjnych wartości to bullshit. Ty piszesz giga post, w którym dyskretnie pomijasz najważniejsze zdanie -
Rzeczpospolita pisze:do władzy doszło tzw. pokolenie '68.
Ojejuś, czyli to nie byli ludzie oderwani od rzeczywistości?! To byli przedstawiciele tzw. rewolucji roku 68, która przecież nie wzięła się z Marsa!!! Ci ludzie wyrośli w określonych nastrojach, niezwykle popularnych w tym czasie w krajach zachodnich i zostali wybrani przez ludzi zapowiadając konkretne rzeczy, bo każdy wiedział czego się po nich spodziewać. Ten proces nie przebiegał oddzielnie u ludzi mających władzę i oddzielnie w społeczeństwie.
Zgoda co do tego, że lewicowi politycy zostali wybrani w demokratycznych wyborach przez większość społeczeństwa. Sęk w tym, że robiąc dobrze swoim wyborcom, siłą zmienili życie, także pozostałej konserwatywnej części społeczeństwa. Załóżmy np. że mamy konserwatywną rodzinę, która stara się wychowywać dzieci w konserwatywnym duchu, stara się im wpajać wartości religijne, czy chociażby przestrzegać przed zbyt wczesnym rozpoczynaniem współżycia. Takie dziecko idzie potem do szkoły, gdzie dostaje informacje całkowicie sprzeczne z tymi, przekazywanymi przez rodziców. Obowiązkowo musi uczestniczyć w lekcjach wychowania seksualnego, gdzie może się dowiedzieć, że homoseksualizm jest całkowicie normalny, choć rodzice mówią coś innego. Na tej samej lekcji dostanie prezerwatywy, choć rodzice mówią, że lepiej poczekać z inicjacją. W telewizji usłyszy, że ministerstwo doradza rodzicom, aby nie stresować dzieci moralnością itp. Dziecko otrzymuje całkowice sprzeczne informacje. W taki sposób autorytet rodziców zostaje podważony przez państwo. Potem mamy rezultaty w postaci 13-letnich ojców i matek. Ingerencja rządu w wewnętrzne życie rodziny zaszła o wiele za daleko, nie byłbym pewny czy nawet wyborcy lewicy byli do końca świadomi na kogo oddają swój głos i jak daleko ich wybrańcy posuną się w swej "postępowości". W podsumowaniu zacytuję postać, która równie dobrze jak Reagan mogłaby znaleźć się w moim avatarze: "Children who need to be taught to respect traditional moral values are being taught that they have an inalienable right to be gay.", Margaret Thatcher.
Effe pisze:Żaby była jasność - nie jestem zwolennikiem ani edukacji seksualnej ani rozdawania środków antykoncepcyjnych itd.itp. także pewnie się zgadzamy. Ale protestuję przeciwko takiemu upraszczaniu sprawy i wyciąganiu uproszczonych do absurdu wniosków.
Pewne jest tylko, że zespół określonych czynników ekonomiczno-światopoglądowych okazał się wybitnie destruktywny dla tradycyjnego modelu rodziny.
Dostrzeż różnicę - ja nie polemizuję z faktami, co usilnie mi wmawiasz, tylko z Twoim uproszczonym spojrzeniem na genezę tej sytuacji.
Ja jestem zwolennikiem wolnego wyboru. Rodzice mają naturalną władzę rodzicielską nad dziećmi, dopóki nie osiągną one pełnoletności. Dlatego to rodzice powinni decydować, czy dziecko będzie uczestniczyło w lekcjach wychowania seksualnego i czy może na tych lekcjach otrzymywać środki antykoncepcyjne. Państwo nie powinno w tej kwestii, w żaden sposób podważać decyzji rodziców.

Czynniki ekonomiczno-światopoglądowe nie wzięły się znikąd. Zgadzam się, że ludzie o bardzo liberalnych poglądach obyczajowych byli, są i będą. Problem leży w tym, że odkąd przejęli władzę w demokratycznych wyborach, wykorzystują aparat państwa do siłowego wpływu na ludzi o konserwatywnych poglądach obyczajowych. Co więcej, może Cię zaskoczę, ale uważam iż, w wielu przypadkach lewica podejmowała pewne decyzje w dobrej wierze, tylko konsekwencje były opłakane. Weźmy chociażby przykład samotnych matek, w społeczeństwie konserwatywnym, niezamężne kobiety z dziećmi są źle postrzegane. Natomiast lewica chcąc im pomóc, wprowadziła zasiłki. Zamiar był dobry, pomóc kobietom w trudnej sytuacji. Tylko do czego to doprowadziło? Ludziom bardziej opłaca się nie brać ślubu, bo wtedy dostaną zapomogę. Jeżeli już go wzięli, to bardziej opłaca się rozwieść. Czy też jak to napisano w artykule, kobiety decydują się na dziecko z byle kim, bo wtedy dostaną zapomogę socjalną, sfinansowaną oczywiście także z pieniędzy tych ludzi, którzy próbują zachować wartości konserwatywne. Swoistym kuriozum jest też fakt, że w Wielkiej Brytanii istnieje w ogóle coś takiego jak Ministerstwo ds. Rodzin, już po tym można się zorientować jak głęboka jest ingerencja państwa w życie prywatne.
Effe pisze:
madmo pisze:Ekonomista, który twierdzi, że jest w stanie lepiej zorganizować gospadarkę niż robi to samoczynnie wolny rynek jest jak fizyk, który powiedziałby, że jest w stanie lepiej zorganizować wszechświat niż zrobiła to natura. U obydwu to zakrawa na ostry przypadek megalomanii
Co za mądrość! Dobrze, że ludzie jednak zmieniają zastany porządek tam gdzie mogą, bo inaczej rozwój byłby troszkę utrudniony.
Czy aby na pewno zmieniają zastany porządek, czy też może korzystają z tego jaki istnieje? Przecież samoloty nie latają wbrew naturalnym prawom fizyki, tylko dzięki ich wykorzystaniu, kilkuset tonowy statek nie unosi się na wodzie, dlatego, że ktoś zmienił prawa fizyki, tylko zastosował się do już istniejących. Ludzie nie zaczęli latać w kosmos, bo ktoś zmienił reguły rządzące wszechświatem. W gospodarce mieliśmy już taki przypadek, gdy ktoś zaprgnął zmienić zastany naturalny porządek wolnego rynku gospodarką centralnie sterowaną i dobrze wiadomo jak się skończyły te megalomańskie zapędy (zgodnie z życzeniem nie mrugam).
Effe pisze:To nie jest żadne moje twierdzenie. Dla mnie kantowanie nie oznacza zarabiania na interesie. Powtarzam, Ty mylisz pojęcia probabilistyczne z konkretnym zyskiem!
Na takie arty jak wkleiłeś bym się na Twoim miejscu nie rzucał od razu. Coś prostszego może, w drugą stronę będzie Ci łatwiej-
a. gdy rzucasz monetą to prawdopodobieństwo, że wypadnie reszka wynosi .... ? Czy to oznacza, że raz zawsze na zmianę wypada orzeł i reszka?
b. jak to jest, że znajoma kuzyna zagrała w życiu w totka tylko kilka razy i trafiła szóstkę, chociaż prawdopodobieństwo wygrania jest koszmarnie małe?
Nie łącz prawdopodobieństwa z konkretną kasą. Ktoś może mieć cholernego pecha i przegra nawet zakład, że w pięciu rzutach monetą wypadnie chociaż jedna reszka.
Po pierwsze, napisałeś, że gry w kasynie są grami sprawiedliwymi, czyli że E(X)=0 i stąd miało wynikać, że kasyna nie kantują. Z artykułu, który zalinkowałem wynika, że gry kasynowe są niesprawiedliwe, bo jak napisał jego autor ich E(X)<0 i tylko o to mi chodziło. Kasyno zawsze przeciętnie wychodzi na plus, a jak duży jest ten plus zależy od konkretnej gry.

Po drugie, rozumiem, że gra w "orzeł czy reszka" jest grą sprawiedliwą (o ile moneta jest uczciwa). Tylko czy słyszałeś kiedyś o kasynie, w którym można w taką grę zagrać?

Po trzecie, prawdopodobieństwo trafienia szóstki w totku to 1 do około 14 mln, czyli im więcej ludzi kupi kupony tym większa szansa na szóstkę, a kto trafi to jego fart. Loterie są bardzo ciekawym przykładem tego jak ludzie subiektywnie postrzegają prawdopodobieństwo. Zgodnie z teorią perspektywy Kahnemana i Tversky'ego ludzie mają skłonność do zawyżania bardzo małych wartości prawdopodobieństwa i zaniżania dużych, co doskonale tłumaczy popularność różnego rodzaju loterii, w tym totolotka.
Effe pisze:Nawet w USA od dawna państwo miesza dużo przy ochronie zdrowia.
Tutaj mogę się całkowicie zgodzić. Rząd federalny miesza tak, że jest w stanie doprowadzić niektóre stany na skraj bankructwa. W 1994 roku Kalifornia chiała uchwalić Propozycję 187, na mocy której nielegalni imigranici mieli stracić prawo do "bezpłatnej" (czyli na koszt podatników) opieki zdrowtnej. Sąd federalny nie pozwolił na jej przyjęcie, bo ponoć stoi w sprzeczności z XIV poprawką do amerykańskiej konstytucji. Dzięki temu kalifornijscy podatnicy muszą finansować opiekę medyczną nielegalnym imigrantom. To jest jedna z przyczyn, dla której "złoty stan" jest zadłużonym stanem.
Effe pisze:Mylisz się. Obecnie wznoszone budowle muszą spełniać przepisy dotyczące ochrony przeciwpożarowej, co jest jak najbardziej zjawiskiem pozytywnym. Tak samo jak przepisy regulują np. dobór materiałów (zakaz korzystania z azbestu). Dopiero po uwzględnieniu tych skromnych ,potrzebnych ograniczeń zaczyna się pełna dowolność. Nie sądzę, żeby zakaz używania azbestu komukolwiek zaszkodził.
Wszystkie budowle czy tylko publiczne? Przecież to ja ryzykuję, jeżeli nie mam w domu takich zabezpieczeń, więc co komu do tego?
Akurat zakaz używania azbestu nie przyczynił się do wzrostu bezpieczeństwa przeciwpożarowego, przecież główną zaletą azbestu jest jego niepalność. Nawet JKM pisał o azbeście:
Janusz Korwin-Mikke pisze:Nie wiadomo, czy się śmiać &#8211; czy płakać. Gdzieś usłyszałem wypowiedź jakiejś pani biadolącej nad warunkami, w jakich żyją mieszkańcy &#8222;hoteli socjalnych&#8221; - którzy są tam stłoczeni ponad wszelką miarę; w budynkach tych jest też azbest...

Tak powiedziała. Sam słyszałem.

Azbest jest to materiał z mineralnych włókiem, szeroko dawniej stosowany, ponieważ jest niepalny. Gdyby w tych hotelach istotnie było pełno azbestu, ten w Kamieniu Pomorskim nie mógłby się spalić...

Azbest dwadzieścia lat temu znikł &#8211; został odgórna decyzją usunięty. To taka sama afera, jak z freonem. Firmy robiące inne niepalne materiały dały politykom w łapę, by ci kazali usuwać tanią, naturalną &#8222;nieuczciwą konkurencję&#8221;. Pod pretekstem, że jest niezdrowy.

Istotnie: wdychanie przez dziesięć lat włókien azbestu jest wysoce niezdrowe. Robotnicy pracujący przy azbeście powinni co dziesięć lat zmieniać zawód. Ale to tam, gdzie włókna azbestu fruwają w powietrzu! Kto umie wdychać azbest spod tynku???
Effe pisze:Z dwojga złego sądzę, że jednak lepiej być ubezpieczonym. Warto wspomnieć, że firmy też ubezpieczają pracowników niejako z automatu. Tak swoją drogą, to Twoje pytanie jest imho źle postawione.
Równie dobrze można zapytać, dlaczego Polacy wciąż wybierają partie chcące reformować ZUS, a nie rozwalić ZUS skoro jest dla nich taki paskudny.
Zastanawiam się, ilu Polaków wie ile kosztuje ZUS? W telewizji ten temat pojawia się od wielkiego dzwonu, jak akurat ZUS wyda paręset milionów na nową siedzibę itp., jest trochę oburzenia, a potem sprawa przycicha. Z reformami też jakoś kiepsko idzie politykom, przecież ZUS to tyle "bezcennych" miejsc pracy.
Effe pisze:Dobra, o czym my tu w ogóle gadamy?! Zaraz nas za off topa wywalą
Ten temat już dawno odszedł od głównego wątku i pewnie żadnemu moderatorowi nie chce się tego czytać, dopóki ktoś nie kliknie w niebieską karteczkę, więc nie ma się co przejmować, ale żeby było coś w temacie, to może dla odmiany dowcip:

Szef w jednej z amerykańskich firm zebrał pracowników i mówi:

- Mam złą wiadomość. Ze względów oszczędnościowych muszę kogoś z was zwolnić.

- Mnie nie, jestem mniejszością i mogę oskarżyć cię o rasizm - szybko reaguje czarnoskóry pracownik.

- Jestem kobietą, od razu wniosę do sądu sprawę o seksistowskie traktowanie &#8211; ostrzega sekretarka.

- Spróbuj mnie zwolnić, to pozwę cię o dyskryminację ze względu na wiek - wycedził przez zęby liczący 65 lat kierownik działu.

Wtedy wszyscy spojrzeli na bezbronnego, młodego, białego, zdrowego pracownika. Ten zastanowił się chwilę i wyszeptał:

- Ostatnio wydaje mi się, że jestem gejem&#8230;.


Znowu wyszedł długaśny post :doh: .


Obrazek
Azrael

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 15 marca 2008
Posty: 977
Rejestracja: 15 marca 2008

Nieprzeczytany post 28 kwietnia 2009, 03:04

madmo pisze:Zgoda co do tego, że lewicowi politycy zostali wybrani w demokratycznych wyborach przez większość społeczeństwa. Sęk w tym, że robiąc dobrze swoim wyborcom, siłą zmienili życie, także pozostałej konserwatywnej części społeczeństwa. Załóżmy np. że mamy konserwatywną rodzinę, która stara się wychowywać dzieci w konserwatywnym duchu, stara się im wpajać wartości religijne, czy chociażby przestrzegać przed zbyt wczesnym rozpoczynaniem współżycia. Takie dziecko idzie potem do szkoły, gdzie dostaje informacje całkowicie sprzeczne z tymi, przekazywanymi przez rodziców. Obowiązkowo musi uczestniczyć w lekcjach wychowania seksualnego, gdzie może się dowiedzieć, że homoseksualizm jest całkowicie normalny, choć rodzice mówią coś innego. Na tej samej lekcji dostanie prezerwatywy, choć rodzice mówią, że lepiej poczekać z inicjacją. W telewizji usłyszy, że ministerstwo doradza rodzicom, aby nie stresować dzieci moralnością itp. Dziecko otrzymuje całkowice sprzeczne informacje. W taki sposób autorytet rodziców zostaje podważony przez państwo. Potem mamy rezultaty w postaci 13-letnich ojców i matek.
Przepraszam jeśli Cię urażę tym co napisze, ale uważam że Twoja argumentacja jest nieco naiwna. Zacznę od tego palącego ostatnimi czasy w mediach (liberalnych i konserwatywnych) tematu o dzieciach, które mają dzieci. Podajesz przykłady społeczeństw liberalnych, w których takie "rzeczy" się dzieją, ale przecież to samo ma miejsce we wszystkich krajach, tych mniej liberalnych, konserwatywnych i ultrakonserwatywnych, z tą jednak różnicą, że w kraju o takim ultrakonserwatywnym światopoglądzie nigdzie nie usłyszysz o takich tragediach. Ba! w niektórych takich społeczeństwach tego typu "procedery" będą na porządku dziennym. To nam zdaje się, że to coś złego, bo nasz tzw. "postęp", który Ty negujesz, każe nam nazywać takie sytuacje złem.

Inna kwestia, to problem narzucania konserwatywnym rodzinom liberalnych lekcji wychowania seksualnego. Pewnie wiesz, że seksuologia to dziedzina nauki i szkoły są od nauczania i przekazywania wiedzy uczniom, w zależności od stopnia ich rozwoju. Podobna sytuacja jest z tzw. "kreacjonizmem", który wg części konserwatystów powinien wyprzeć dziedzinę nauki jakim jest ewolucjonizm, a to przecież jedna z doktryn wiary w pewnych kręgach. Od nauki religii czy to w kwestii seksu czy stworzenia świata powinny być lekcje religii - katolickiej, prawosławnej, buddyzmu czy islamu, nieistotne.
Szkoła powinna się jednak skupiać na przekazywaniu rzetelnej wiedzy o tym jak funkcjonuje świat, ludzki organizm, jakie są tego wszystkiego konsekwencje. Przykro jest to mówić, ale w dzisiejszym świecie, gdzie jesteśmy otoczeni informacjami z każdej strony, zdarzają się 20-, 30- i 40-latkowie nie mający pojęcia o tym czym jest antykoncepcja, żyjący na skraju ubóstwa z gromadkami dzieci, skazanymi na domy dziecka, domy poprawcze, a potem więzienia.

Nie twierdzę, że lekcje wychowania seksualne muszą być obowiązkowe (choć moim zdaniem być powinny), ale też nie twierdzę że zobaczenie na własne oczy czym jest prezerwatywa jest czymś potwornym. Nie ma nic strasznego w czystej wiedzy, bo WIEDZA na ten temat (w gruncie rzeczy na każdy temat) nie jest niczym szatańskim, jak chcieliby widziec niektórzy (wszak Stary i Nowy Testament aż roi się od seksu na swych kartach). Poza tym nie rozumiem toku rozumowania - rodzice mówią: poczekaj z inicjacją -> a oni w szkole dają dziecku do ręki prezerwatywę. Lepiej gdy o niej będą rozmawiać na lekcjach z wykwalifikowaną kadrą nauczycielską niż gdy prędzej czy później usłyszą od kolegów na podwórku.

Zupełnie identycznie ma się temat homoseksualizmu poruszony przez Ciebie. WHO po latach badań, wiarogodnej dokumentacji uznała, że homoseksualizm nie jest niczym niezwykłym i nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby się takiej wiedzy bać. Nie daj Boże zdarzy się gej w takiej ultrakonserwatywnej rodzinie - na pewno naoglądał się męskich organów płciowych w podręczniku z biologii, bądź (o zgrozo!) usłyszał o tym na lekcji wychowania seksualnego...

Wszystkie przykłady, które podajesz wydają się oderwane od rzeczywistości w jakiej się znajdujemy. Nie można nikogo wychowywać broniąc dostępu do rzetelnej i sprawdzonej wiedzy, dowiedzionej latami badań naukowych, bo wówczas wychowuje się ludzi niedouczonych i ułomnych. Lepiej wychowywać przekonując do swoich racji, wytaczając argumenty przeciw czemuś co się zna. Inaczej wychowujemy zacietrzewionych fundamentalistów, którzy nie mają żadnej zdolności do dialogu, bo ich umysły nie dopuszczają możliwości własnego błędnego myślenia.
madmo pisze:Zgadzam się, że ludzie o bardzo liberalnych poglądach obyczajowych byli, są i będą. Problem leży w tym, że odkąd przejęli władzę w demokratycznych wyborach, wykorzystują aparat państwa do siłowego wpływu na ludzi o konserwatywnych poglądach obyczajowych. Co więcej, może Cię zaskoczę, ale uważam iż, w wielu przypadkach lewica podejmowała pewne decyzje w dobrej wierze, tylko konsekwencje były opłakane. Weźmy chociażby przykład samotnych matek, w społeczeństwie konserwatywnym, niezamężne kobiety z dziećmi są źle postrzegane. Natomiast lewica chcąc im pomóc, wprowadziła zasiłki. Zamiar był dobry, pomóc kobietom w trudnej sytuacji. Tylko do czego to doprowadziło? Ludziom bardziej opłaca się nie brać ślubu, bo wtedy dostaną zapomogę. Jeżeli już go wzięli, to bardziej opłaca się rozwieść. Czy też jak to napisano w artykule, kobiety decydują się na dziecko z byle kim, bo wtedy dostaną zapomogę socjalną, sfinansowaną oczywiście także z pieniędzy tych ludzi, którzy próbują zachować wartości konserwatywne.
Faktycznie zaskakujesz konkluzjami. Nie wiem tylko do czego w nich zmierzasz. Czy do tego, by odebrać samotnym matkom ich zasiłki-zapomogi. Chyba nie doceniasz gatunku ludzkiego, a w szczególności jej żeńskiego rodzaju, traktując jako sprytne naciągaczki i pasożyty żerujące na uczciwym konserwatywnym społeczeństwie. Nie daj Bóg, żeby któraś z tych konserwatywnych kobiet zaszła w taką ciąże z "byle kim" i co wtedy? Klops? Ech, gdyby psychologia kobiet, związków damsko-męskich była taka prosta jak ją opisujesz, to faktycznie chyba lepiej zostać homoseksualistą. Na szczęście istnieje pewna grupa "dobrych kobiet", które wiąża sie z konserwatywnymi mężczyznami i w prawicowych małżeństwa płodzą im prawicowe dzieci. Uff...
madmo pisze:Czy aby na pewno zmieniają zastany porządek, czy też może korzystają z tego jaki istnieje? Przecież samoloty nie latają wbrew naturalnym prawom fizyki, tylko dzięki ich wykorzystaniu, kilkuset tonowy statek nie unosi się na wodzie, dlatego, że ktoś zmienił prawa fizyki, tylko zastosował się do już istniejących. Ludzie nie zaczęli latać w kosmos, bo ktoś zmienił reguły rządzące wszechświatem.
Znów stosujesz znaczne uproszczenia. Prawa fizyki są niezmienne od powstania świata (4 tys lat temu?), ale ciężko byłoby Ci je wyjaśnić komukolwiek 100 lat temu a nie mówiąc już 4000 lat temu. Pewnie za kolejne 100 lat też ciężko byłoby nam wierzyć w to co się będzie działo. Na tym polega problem, a fizyka i matematyka wciąż odkrywają nowe prawa Wszechświata, które przecież są od zawsze. Postęp polega nawet nie na tym że odkrywamy cokolwiek ani na tym że to wykorzystujemy. Postęp to zadawanie właściwych pytań i szukanie odpowiedzi w taki sposób by je odnaleść. Ale to już raczej filozofowanie...

I wreszcie kwestia popularnej ostatnio w mediach nadzoru budowlanego i temat azbestu:
madmo pisze:Wszystkie budowle czy tylko publiczne? Przecież to ja ryzykuję, jeżeli nie mam w domu takich zabezpieczeń, więc co komu do tego?
Akurat zakaz używania azbestu nie przyczynił się do wzrostu bezpieczeństwa przeciwpożarowego, przecież główną zaletą azbestu jest jego niepalność. Nawet JKM pisał o azbeście:
Janusz Korwin-Mikke pisze:Nie wiadomo, czy się śmiać &#8211; czy płakać. Gdzieś usłyszałem wypowiedź jakiejś pani biadolącej nad warunkami, w jakich żyją mieszkańcy &#8222;hoteli socjalnych&#8221; - którzy są tam stłoczeni ponad wszelką miarę; w budynkach tych jest też azbest...

Tak powiedziała. Sam słyszałem.

Azbest jest to materiał z mineralnych włókiem, szeroko dawniej stosowany, ponieważ jest niepalny. Gdyby w tych hotelach istotnie było pełno azbestu, ten w Kamieniu Pomorskim nie mógłby się spalić...

Azbest dwadzieścia lat temu znikł &#8211; został odgórna decyzją usunięty. To taka sama afera, jak z freonem. Firmy robiące inne niepalne materiały dały politykom w łapę, by ci kazali usuwać tanią, naturalną &#8222;nieuczciwą konkurencję&#8221;. Pod pretekstem, że jest niezdrowy.

Istotnie: wdychanie przez dziesięć lat włókien azbestu jest wysoce niezdrowe. Robotnicy pracujący przy azbeście powinni co dziesięć lat zmieniać zawód. Ale to tam, gdzie włókna azbestu fruwają w powietrzu! Kto umie wdychać azbest spod tynku???
Co do tego o czym najpierw się zająłeś - co komu do tego co masz we własnym domu. To doskonale postawione pytanie jeśli chodzi o role państwa, o role porządku prawnego i jego zastosowania. Przecież co to kogo ma obchodzić, że w domu bijesz swoje dzieci, że w domu korzystasz z narkotyków, czy się prostytuujesz. Przecież szkodzisz tylko sobie! Po to właśnie jest państwo, po to jest prawo, by u ludzi nieświadomych skutków swych działań nakierowywać na właściwy tok myślenia, krzewić podstawy moralne, których sam nie potrafił wykształcić, bądź tak jak w tym przypadku - uchronić Cię przed rakiem płuc czy opłucnej.

Co do słów pana Mikkego, to owszem nikt nie umie oddychać przez tynk, ale co zrobić jak ten tynk odpadnie? No i po co narażać tych robotników? Statystyki śmiertelności na raka płuc w tej grupie społecznej są zatrważające! To nie jest wirtualne zagrożenie, widziałem kiedyś na własne oczy międzybłoniaka w materiale sekcyjnym. Spróbuj wytłumaczyć komuś z czymś takim, że polskie prawo budowlane dopuszcza stosowanie azbestu i jak chce mieć dobrze płatną pracę to musi ten azbest kłaść, bo inaczej nie zarobi na utrzymanie rodziny. To bardzo krótkowzroczne myślenie.

Podsumowując: nasze obecne życie polityczne ma tyle tematów i tyle punktów, w których możemy się spierać, że rozmawiając o tym możemy się wręcz pławić w takich bezpłodnych acz przyjemnych dysputach. Ja się cieszę, że mam szansę się z Tobą i innymi spierać w tak wielu kwestiach, to właśnie jeden z warunków postępu.

Fajnie jest się różnić!

Pozdrawiam!


Vimes

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 06 maja 2003
Posty: 5874
Rejestracja: 06 maja 2003

Nieprzeczytany post 28 kwietnia 2009, 10:33

@Azrael_Juve
Azrael_Juve pisze:Przepraszam jeśli Cię urażę tym co napisze, ale uważam że Twoja argumentacja jest nieco naiwna. Zacznę od tego palącego ostatnimi czasy w mediach (liberalnych i konserwatywnych) tematu o dzieciach, które mają dzieci. Podajesz przykłady społeczeństw liberalnych, w których takie "rzeczy" się dzieją, ale przecież to samo ma miejsce we wszystkich krajach, tych mniej liberalnych, konserwatywnych i ultrakonserwatywnych, z tą jednak różnicą, że w kraju o takim ultrakonserwatywnym światopoglądzie nigdzie nie usłyszysz o takich tragediach. Ba! w niektórych takich społeczeństwach tego typu "procedery" będą na porządku dziennym.
Czytałeś poprzednie posty? W jednym z nich opisałem sytuację w Wielkiej Brytanii, gdzie wychowanie seksualne jest obowiązkowe, a na lekcji bez wiedzy i zgody rodziców są rozdawane środki antykoncepcyjne i jakie są tego skutki? Liczba nastoletnich matek wciąż rośnie (4% więcej niż 10 lat temu), a wskaźnik aborcji u 12-latek jest jednym z najwyższych w Europie! Dla porównania dałem sytuację w Polsce, gdzie tych "dobrodziejstw" nie mamy. Nie wiem, czy to czytałeś, nie chce mi się ponownie tego opisywać, wszystko jest na 8 stronie tego tematu, w poście na samym dole.

Oczywiście, że przedwczesne rodzicielstwo ma miejsce zapewne wszędzie, ale nie wszędzie jest to zjawisko powszechne. W dodatku nie wszędzie rząd zaleca rodzicom "nie stresować dzieci moralnością, bo nie będą miały otwartego podejścia do seksu".

BTW, czy jesteś w stanie wymienić przykład kraju (poparty danymi), świadczący o tym, że wprowadzenie edukacji seksualnej przyczyniło się do spadku liczby nastoletnich matek?
Azrael_Juve pisze:To nam zdaje się, że to coś złego, bo nasz tzw. "postęp", który Ty negujesz, każe nam nazywać takie sytuacje złem.
Czy "postęp" w Wielkiej Brytanii jest taki cudowny i jego skutki nie są złem?

Kim jesteście "Wy"?
Azrael_Juve pisze:Poza tym nie rozumiem toku rozumowania - rodzice mówią: poczekaj z inicjacją -> a oni w szkole dają dziecku do ręki prezerwatywę.
Spróbujmy analogii, rodzice mówią-"nie baw się ogniem dopóki nie dorośniesz", a nauczyciel w szkole rozdaje zapałki.
Azrael_Juve pisze:Zupełnie identycznie ma się temat homoseksualizmu poruszony przez Ciebie. WHO po latach badań, wiarogodnej dokumentacji uznała, że homoseksualizm nie jest niczym niezwykłym i nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby się takiej wiedzy bać.
Powiem tak, z wiarygodnością badań różnie bywa. Pozwól, że w tym miejscu przypomnę kompletnie skompromitowaną instytucję IPCC ( Intergovernmental Panel on Climate Change) i jej sławny "wykres kija hokejowego". Oto opinia dra Hansa Von Storch'a, niemieckiego klimatologa, którą opublikowal w 2004 roku w magazynie "Science": "W artykule tym pokazaliśmy, że ten wykres [kija hokejowego] zawiera założenia, które są nie do przyjęcia. Metodologicznie to śmieć". IPCC zostało skrytykowane przez wielu innych naukowców i rakiem wycofało się z opublikowanych przez siebie bzdur.

Globalne ocieplenie i homoseksualizm mają jedną wspólną cechę, są silnie nacechowane ideologicznie. Kto wie czy WHO nie podzieli kiedyś losu IPCC, zwłaszcza, że nie wszyscy lekarze zgadzają się ze zdaniem WHO.
Azrael_Juve pisze:Faktycznie zaskakujesz konkluzjami. Nie wiem tylko do czego w nich zmierzasz. Czy do tego, by odebrać samotnym matkom ich zasiłki-zapomogi. Chyba nie doceniasz gatunku ludzkiego, a w szczególności jej żeńskiego rodzaju, traktując jako sprytne naciągaczki i pasożyty żerujące na uczciwym konserwatywnym społeczeństwie.
W ekonomii istnieje bardzo prosta zasada. Jeżeli coś subsydiujesz to masz tego więcej. Subsudiujesz samotne matki, będziesz miał ich więcej. W dodatku, jeśli zawsze możesz liczyć na zasiłek, to po co myśleć o konsekwencjach swojego postępowania? Hulaj dusza piekła nie ma, czyli "liberalizm rozporkowy" w czystej postaci. Wolność bez odpowiedzalności za swoje wybory.
Azrael_Juve pisze:Znów stosujesz znaczne uproszczenia. Prawa fizyki są niezmienne od powstania świata (4 tys lat temu?), ale ciężko byłoby Ci je wyjaśnić komukolwiek 100 lat temu a nie mówiąc już 4000 lat temu. Pewnie za kolejne 100 lat też ciężko byłoby nam wierzyć w to co się będzie działo. Na tym polega problem, a fizyka i matematyka wciąż odkrywają nowe prawa Wszechświata, które przecież są od zawsze. Postęp polega nawet nie na tym że odkrywamy cokolwiek ani na tym że to wykorzystujemy. Postęp to zadawanie właściwych pytań i szukanie odpowiedzi w taki sposób by je odnaleść. Ale to już raczej filozofowanie...
Właśnie niech odkrywają i wykorzystują, ale niech nie próbują tych praw zmieniać. Oglądałeś film pod tytułem "Gattaca", to bardzo ciekawa, ale i przerażająca wizja przyszłości. Mamy tam zaprezentowany postęp, możemy modyfikować cechy dziecka jeszcze w łonie matki, np. możemy zapobiegać chorobom, niby fajne, postępowe, prawda? Możemy także, zmieniać wygląd dziecka i jego predyspozycje, jeszcze większy postęp. Tylko do czego to wszystko prowadzi? Gdzie znajdują się granice takich modyfikacji? Mamy społeczeństwo nadludzi, doskonałych, perfykcyjnych, ale sztucznych, wyhodowanych i zaprogramowanych.
Azrael_Juve pisze:Co do tego o czym najpierw się zająłeś - co komu do tego co masz we własnym domu. To doskonale postawione pytanie jeśli chodzi o role państwa, o role porządku prawnego i jego zastosowania. Przecież co to kogo ma obchodzić, że w domu bijesz swoje dzieci, że w domu korzystasz z narkotyków, czy się prostytuujesz. Przecież szkodzisz tylko sobie!


Nie mogę się zgodzić. Ktoś, kto bije dzieci szkodzi głównie im, a nie sobie. Co do dwóch pozostałych przypadków, znasz taką zasadę prawa rzymskiego: "Chcącemu nie dzieje się krzywda"? Jeżeli ktoś bierze narkotyki i prostytuuje się z własnej woli, to jego sprawa, przecież jest wolnym człowiekiem. Państwo, które wie lepiej od samego obywatela, co dla niego dobre, nieuchronnie ewoluuje w stronę totalitaryzmu.

Ostatnio było głośno o pewnym Romie, który zagłodził się na śmierć w więzieniu w ramach protestu przeciw aresztowaniu. Całkowicie z własnej woli. Służba więzienna została oskarżona o to, że nie wystąpiła o pozwolenie na przymusowe karmienie. To jest dopiero absurd.
Azrael_Juve pisze:Po to właśnie jest państwo, po to jest prawo, by u ludzi nieświadomych skutków swych działań nakierowywać na właściwy tok myślenia, krzewić podstawy moralne, których sam nie potrafił wykształcić, bądź tak jak w tym przypadku - uchronić Cię przed rakiem płuc czy opłucnej.
Całkowicie się nie zgadzam! Państwo jest od zagwarantowania bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego oraz sądownictwa. Wszystko ponad te funkcje jest zbędne. Znamienne w Twojej wypowiedzi jest sformułowanie "nakierowywać na właściwy tok myślenia". Jaki jest ten właściwy tok myślenia, kto to powinien ustalić i w jakim zakresie?

Dla zainteresowanych parę ciekawych linków dotyczących rządu (państwa) i prawa oraz ekonomii autorstwa Frederica Bastiata:

1) Frederic Bastiat "Rząd"

2) Frederic Bastiat "Prawo"

3) Frederic Bastiat "Mały wybór pism"

Lektura dla każdego. Polecam szczególnie pozycję numer 3, po jej lekturze będziecie wiedzieć więcej niż przeciętny polski polityk o tym jak działa gospodarka, sądząc po ich wypowiedziach. Na pewno więcej niż premier Pawlak, nomen omen minister gospodarki (ciekawe czym sobie gospodarka na niego zasłużyła).
Azrael_Juve pisze:Co do słów pana Mikkego, to owszem nikt nie umie oddychać przez tynk, ale co zrobić jak ten tynk odpadnie? No i po co narażać tych robotników? Statystyki śmiertelności na raka płuc w tej grupie społecznej są zatrważające! To nie jest wirtualne zagrożenie, widziałem kiedyś na własne oczy międzybłoniaka w materiale sekcyjnym. Spróbuj wytłumaczyć komuś z czymś takim, że polskie prawo budowlane dopuszcza stosowanie azbestu i jak chce mieć dobrze płatną pracę to musi ten azbest kłaść, bo inaczej nie zarobi na utrzymanie rodziny. To bardzo krótkowzroczne myślenie.
Może dopuścisz chociaż możliwość tego, że pracownik sam zdecyduje czy chce wykonywać taką pracę, oczywiście znając potencjalne zagrożenia dla zdrowia? Wiesz dlaczego wynagrodzenie za taką pracę jest wysokie? Po prostu zawiera premię za ryzyko związane z jej wykonywaniem. Pracodawca musi zapłacić więcej, żeby ktoś chciał ją wykonywać. Papierosy też powodują wiele chorób, ludzie o tym wiedzą, a jednak ciągle wielu pali (nawet lekarze) ponieważ to jest ich wolny wybór.
Azrael_Juve pisze:Podsumowując: nasze obecne życie polityczne ma tyle tematów i tyle punktów, w których możemy się spierać, że rozmawiając o tym możemy się wręcz pławić w takich bezpłodnych acz przyjemnych dysputach. Ja się cieszę, że mam szansę się z Tobą i innymi spierać w tak wielu kwestiach, to właśnie jeden z warunków postępu.
Cieszę się że tak uważasz, szkoda, że lewicowi politycy nie podzielają Twojego zdania:

[quote="Magdalena Środa w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej""]W sprawach istotnych dla demokracji dotyczących jej fundamentów nie każdy ma równy głos.

Źródło[/quote]

Pozdrawiam.


Obrazek
Vimes

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 06 maja 2003
Posty: 5874
Rejestracja: 06 maja 2003

Nieprzeczytany post 11 lipca 2009, 17:19

Postanowiłem odświeżyć ten temat ze względu na nową antydyskryminacyjną inicjatywę naszych krajowych "postępowych" środowisk, która była dosyć szeroko komentowana w mediach. Chodzi o imprezę nazwaną szumnie "Kongresem Kobiet Polskich". Obrady zaowocowały postulatem wprowadzenia parytetów w wyborach. Mianowicie miałby to być podział miejsc 50/50 pomiędzy kobiety i mężczyzn. Głównymi orędowniczkami tego pomysłu są jak nietrudno się domyślić najbardziej "postępowe" obywatelki III RP, czyli Magdalena Środa, Izabela Jaruga-Nowacka i Jolanta Kwaśniewska. Zanim napiszę, co sam, o tym myślę, chciałbym przedstawić fragmenty listu otwartego, wystosowanego przez kobiety, które mogą poszczycić się swoimi osiągnięciami zawodowymi, do których doszły bez żadnych parytetów i uważają, że ich poglądy nie były na tym kongresie reprezentowane.
(...) Ostatnio wiele postulatów zrównujących kobiety i mężczyzn zaproponował Kongres Kobiet "Kobiety dla Polski, Polska dla kobiet" (Warszawa 20 &#8211; 21.06.2009). Jednym z nich jest postulat wprowadzenia w życie tzw. parytetów, czyli prawnych gwarancji obecności kobiet w parlamencie, rządzie czy w radach naukowych w wymiarze 50 procent składu tychże gremiów.

Mamy zasadnicze wątpliwości, czy równe prawa kobiet i mężczyzn powinny być rozumiane aż tak dosłownie &#8211; czyli jako obowiązkowy udział po 50 procent obecności przedstawicieli obu płci we wszystkich ważniejszych ciałach społecznych, politycznych, naukowych itd.

Czy owe 50 procent wymyślono na podstawie założenia, że wszędzie jest nas, kobiet i mężczyzn, po połowie? Przecież to nieprawda, w różnych grupach demograficznych w zależności od wieku, zawodu, wykształcenia i miejsca zamieszkania jest nas raz nieco mniej, innym razem nieco więcej niż 50 procent. W Radzie Naukowej WAT i na Wydziale Pedagogiki owe 50 procent oznacza zupełnie inne rozwiązanie. Na jednym trzeba będzie zapewne ograniczyć liczbę kobiet, na drugim dokooptować je niezależnie od kompetencji, doświadczenia i dorobku. Po co? (...)

I kwestia najważniejsza i zapewne kluczowa: wprowadzenie parytetu w radach naukowych jest dla kobiet obraźliwe, bowiem w istocie rzeczy kwestionuje ich możliwości intelektualne i zdolność do zajęcia miejsca w radach bez otrzymania dodatkowych "punktów" o pozamerytorycznym charakterze.

Dlatego zdecydowanie sprzeciwiamy się wprowadzaniu parytetów dotyczących 50 procent udziału kobiet w parlamencie, rządzie, nauce. Takie rozwiązanie zamiast promować kobiety, sugeruje, że nie są one na tyle zdolne i przedsiębiorcze, aby samodzielnie, bez dodatkowego wsparcia osiągać sukces.

Wiele spośród nas aktywnie działa w różnych organizacjach i stowarzyszeniach o bardzo różnych programach. Ani nurt feministyczny, ani żaden inny nie jest jedynym głosem kobiet polskich i nie powinien rościć sobie praw do wypowiadania się w ich imieniu.

Źródło
Po pierwsze, zastanawia mnie na jakiej podstawie środowiska feministyczne roszczą sobie prawo do reprezentowania wszystkich kobiet? W ostatnich wyborach do Sejmu startowała związana z tym środowiskiem "Partia Kobiet". Czy to oznacza, że reprezentowała ona poglądy wspólne dla wszystkich pań? Czy każda kobieta ma dokładnie taki sam zestaw poglądów? Moim zdaniem nie, zdaniem sygnatariuszek wyżej wspomnianego listu również nie. Jednak określona grupa rości sobie prawo do występowania w imieniu całej kobiecej połowy społeczeństwa.

Po drugie, cała ta inicjatywa z parytetami przypomina mi "akcję afirmacyjną" z USA. Jej skutkiem było m. in. to, że na różne stanowiska trafiali ludzie bez kompetencji, kosztem lepiej wykwalifikowanych pracowników. Nawet Ci, którzy włożyli ciężką pracę w zdobycie awansu byli dyskryminowani z powodu parytetów etnicznych:
Frank Ricci to strażak z New Haven w stanie Connecticut, który po jedenastu latach pracy postanowił &#8211; mimo dysleksji &#8211; zrealizować swoje marzenie i zostać porucznikiem, a następnie kapitanem. Porzucił wszelkie dodatkowe zajęcia, wydał tysiąc dolarów na niezbędne podręczniki i uczył się w każdej wolnej chwili. Kandydaci ubiegali się o osiem stanowisk porucznika straży pożarnej. Ricci był szósty, ale po ogłoszeniu wyników pojawiły się problemy. Oprócz jednego Latynosa wszyscy, którzy zdali, byli biali. Władze New Haven uznały, że gdyby awansowano strażaków na podstawie wyników tego egzaminu, wywarłoby to negatywny wpływ na społeczność czarnoskórych. Zdecydowano więc o powtórzeniu egzaminu, aby zapewnić &#8222;sprawiedliwe" rezultaty. Ponieważ Frank Ricci jest białym włoskiego pochodzenia, nie awansował.

Źródło
To są właśnie konsekwencje ustalania różnych parytetów. Na tą kwestię zwracają również uwagę sygnatariuszki listu otwartego, parytety powodują, że o awansie, miejscu na liście wyborczej czy w radzie naukowej zaczynają decydować względy pozamerytoryczne.
Ja osobiście za jednego z najwybitniejszych polityków w historii uważam premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Ona znalazła się na tym stanowisku z ramienia Partii Konserwatywnej, ponieważ dla konserwatystów ważny był jej silny charakter i umiejętności, a nie to że jest kobietą. "Żelazna dama" nie potrzebowała "postępowych" lewicowych ideii o parytetach wyborczych, żeby osiągnąć ten sukces, doszła do niego własnymi siłami.

Po trzecie, czy słabsza reprezentacja kobiet w polityce nie wynika z tego, że być może panie ta dziedzina życia akurat tak bardzo nie interesuje? Można to chociaż częściowo sprawdzić we własnym otoczeniu. Spytajcie swoje matki, siostry, koleżanki, dziewczyny, żony czy interesują się polityką? Albo czy głosując zwracają uwagę na płeć kandydata? Jeżeli tak, to czy chętniej głosują na mężczyzn czy na kobiety?


Obrazek
ODPOWIEDZ