Polityka
- LordJuve
- Juventino

- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 3426
- Rejestracja: 26 maja 2005
Zgadzam się.alina pisze: Dowaliłeś do pieca. Oczywiście masz rację, szczęśliwość Szwedów to zasługa głównie dobrej sytuacji ekonomicznej - są po prostu bogaci.
Nie zgadzam się. Piszesz o "wygodnym państwie opiekuńczym". Masz jednak świadomość, że owo państwo opiekuńcze jest drogie w utrzymaniu? Masz świadomość, że w latach 90' Szwecja przeżywała kryzys, który był związany m.in. z ogromnymi wydatkami na zabezpieczenia socjalne?alina pisze: Do tego oczywiście - czy tego chcesz, czy nie - wygodne państwo opiekuńcze, zaufanie - zarówno wobec współobywateli, jak i państwa (do tego opozycja i rząd mają bardzo podobne programy).
Zaufanie? Do współobywateli? Proszę cię. Rząd Szwecji nie ma zaufania do obywateli, najlepszym dowodem za tą tezą jest przerośnienty aparat państwowy, kilkadziesiąt urzędów, które kontrolują niemal każdy aspekt życia społecznego.
Jakim prawem piszesz o zaufaniu do obywateli w państwie, w którym obowiązuje jedyna, słuszna linia ideologiczna a wszystko co wykracza poza poprawność polityczną jest nazywane "zbrodnią nienawiści"?
Co ma drewno do potasu? Czy z potasu można budować domy? Czy wartość i rola na światowych rynkach obu tych surowców jest identyczna? Cóż za porównanie.alina pisze: Ale, kurna, co do dobrobytu w rozwiniętej, nowoczesnej gospodarce mają zasoby drewna? Białoruś jest 3. na świecie w wydobyciu potasu i co im to daje? Opieranie gospodarki na surowcach, czy nieskomplikowanym przemyśle żadnego kraju nie uczyni bogatym. Czasem nawet wręcz przeciwnie - może być szkodliwe. Projekt "Polska spichlerzem Europy" przyniósł same szkody.
Na prostym wydobyciu surowców ogromne pieniądze zdobywają kraje arabskie, tak więc da się, jednak ropa naftowa to nie potas.
Istotną część gospodarki szwedzkiej stanowią bogactwa naturalne takie jak m.in. wysokiej jakości rudy żelaza oraz duża, zwłaszcza w stosunku do zaludnienia, powierzchnia lasów. W XVII i XVIII wieku Szwecja zapewniała około połowy całej europejskiej produkcji stali, dzięki dostępowi do wyjątkowo czystej rudy oraz dostępności drewna, z którego wytwarzano węgiel drzewny, używany następnie do wytopu żelaza.
W XX wieku Szwecja stała się jednym z największych eksporterów rudy żelaza. Szczytowy okres wydobycia przypada na 1975 rok kiedy uzyskano rekordowe wydobycie 40 milionów ton[8]. Wydobywane są także rudy cynku, ołowiu, miedzi, wolframu, tytanu i uranu. Ważną gałęzią gospodarki Szwecji jest produkcja drewna – jest ona m.in. jednym z największych na świecie eksporterów celulozy. Grunty orne stanowią zaledwie 7% powierzchni kraju, rolnictwo jest wysoce zmechanizowane i intensywne.
Owszem, Szwecja ma wyspecjalizowane gałęzie gospodarki, takie jak przemysł maszynowy czy produkcja broni, ALE: specjalizacja gospodarki i jej rozwój wymaga ogromnych nakładów, poza tym to jest długoletni proces. Bez drewna, rud żelaza i kumulacji kapitału Szwecja nie miałaby Ikei, Volvo, Saaba czy Ericssona.
Ależ ty jesteś krótkowzroczny. A to, że nie masz takiego problemu jak USA z latynosami czy Francja z muzułmanami. Rozumiesz już?alina pisze:A co ma monoetniczność do szczęścia? Tylko ein Volk, ein Reich daje radość?![]()
alina pisze:Znów te surowce. Pewnie dlatego w Japonii głodują.
- deszczowy
- Juventino

- Rejestracja: 01 września 2005
- Posty: 5690
- Rejestracja: 01 września 2005
LJ, jeszcze coś - skoro mówiłeś, że "poza ogniem i kołem to tak raczej nie bardzo", to mam do Ciebie pytanie - terapia genowa, czyli wprowadzania przez wirusy prawidłowych genów do chorych komórek też nie zasługuje na miano wynalazku przełomowego i epokowego?

Żyj dalej ogniem i kołem.
A pies cię skrobał, gadanie z tobą to jak całowania bawoła w d_pę - mały pożytek, mała przyjemność i wstyd przed WieśkiemLordJuve pisze: Ty dalej nie rozumiesz o co chodzi?Terapia genowa jest wynalazkiem przełomowym. Co jednak ma wspólnego z rewolucja na skalę GLOBALNĄ? Zapewne jeszcze mniej niż Internet, który dociera tylko do 1/3 ludzkości a niektórym wydaje się jakby rewolucjonizowal życie całego gatunku ludzkiego. :lol:
Żyj dalej ogniem i kołem.
Ostatnio zmieniony 21 marca 2013, 21:27 przez deszczowy, łącznie zmieniany 1 raz.
- LordJuve
- Juventino

- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 3426
- Rejestracja: 26 maja 2005
Ty dalej nie rozumiesz o co chodzi?deszczowy pisze:LJ, jeszcze coś - skoro mówiłeś, że "poza ogniem i kołem to tak raczej nie bardzo", to mam do Ciebie pytanie - terapia genowa, czyli wprowadzania przez wirusy prawidłowych genów do chorych komórek też nie zasługuje na miano wynalazku przełomowego i epokowego?
- Alfa i Omega
- Juventino

- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
- Posty: 1013
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
Ech, Lordzie, zajrzyjże czasem do słownika jeśli próbujesz wyszydzać, bo wyszedł Ci efekt odwrotny do zamierzonego.
Internet to rewolta na skalę globalną, dlatego, że jest dostępny na kilku różnych kontynentach (a może nawet na wszystkich, nie wiem jak z Antarktydą). W diabli-wiedzą-ilu państwach. To w zupełności wystarczy, by użyć tego stwierdzenia.
Kiedyś raczej większość ludzi będzie miała dostęp do neta. Za ileś-tam lat. I wtedy to będzie rewolucja? Nie. Bo rewolucja to zmiany gwałtowne i zachodzące szybko, a nie na przełomie kilkunastu-kilkudziesięciu lat (wyjątek: rewolucja neolityczna).LordJuve pisze:Internet, który dociera tylko do 1/3 ludzkości a niektórym wydaje się jakby rewolucjonizowal życie całego gatunku ludzkiego. :lol:
Internet to rewolta na skalę globalną, dlatego, że jest dostępny na kilku różnych kontynentach (a może nawet na wszystkich, nie wiem jak z Antarktydą). W diabli-wiedzą-ilu państwach. To w zupełności wystarczy, by użyć tego stwierdzenia.
- Dolce Vita
- Juventino

- Rejestracja: 28 kwietnia 2011
- Posty: 493
- Rejestracja: 28 kwietnia 2011
Skandynawowie już od dawna chorują na poprawność. Słyszeliście kiedyś o norweskiej organizacji Barneverntjenesten? Pod byle pretekstem mogą odebrać rodzicom dzieci. Była masa takich przypadków. Faktycznie, kraje mlekiem i miodem płynące.
- annihilator1988
- Juventino

- Rejestracja: 27 listopada 2009
- Posty: 2771
- Rejestracja: 27 listopada 2009
Propagandowy filmik Korei Północnej. Ja #### :doh: Spikerka chyba chyba fapała przy komentowaniu, bo widać, że jedzie na bezdechu
ktośtam na forum p$g pisze:Odnoszę wrażenie, że Ibra nie jest związany z PSG
- LordJuve
- Juventino

- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 3426
- Rejestracja: 26 maja 2005
Nikogo nie wyszydzam. Staram się tylko stosować ogólnie przyjęte standardy naukowego dowodzenia. Ćwiczę do egzaminu...:lol:Alfa i Omega pisze:Ech, Lordzie, zajrzyjże czasem do słownika jeśli próbujesz wyszydzać, bo wyszedł Ci efekt odwrotny do zamierzonego.
Piszesz, że "kiedyś" większość ludzi będzie mieć dostęp do neta. To jest właśnie słowo klucz. Wtedy będziemy mogli mówić o rewolucji na skalę globalną. Dziś natomiast Internet to element rzeczywistości relatywnie niewielkiej części populacji (bo nawet w państwach z kręgu cywilizacji zachodniej są ludzie, którzy do Internetu dostępu nie mają bądź też nie potrafią się nim posługiwać).Alfa i Omega pisze:Kiedyś raczej większość ludzi będzie miała dostęp do neta. Za ileś-tam lat. I wtedy to będzie rewolucja? Nie. Bo rewolucja to zmiany gwałtowne i zachodzące szybko, a nie na przełomie kilkunastu-kilkudziesięciu lat (wyjątek: rewolucja neolityczna).
Poza tym, masz świadomość, że twierdzenie iż "wyjątek potwierdza regułę" jest całkowicie błędne?
W rozumowaniu potocznym: wystarczy. Dla laika, który żyje tu i teraz, to oczywiste, że Internet jest "wszędzie". Osoba wnikliwa czy też starająca się zachować pewne standardy naukowści zapyta: czy są ludzie, dla których dostęp do Internetu jest jedynie hipotetyczny a nie realny? Odpowiedź jest oczywista. Dlatego też Internet nie jest żadną "rewoltą na skalę globalną".Alfa i Omega pisze:Internet to rewolta na skalę globalną, dlatego, że jest dostępny na kilku różnych kontynentach (a może nawet na wszystkich, nie wiem jak z Antarktydą). W diabli-wiedzą-ilu państwach. To w zupełności wystarczy, by użyć tego stwierdzenia.
Pamiętajcie: sama, teoretyczna możliwość dostępu do Internetu (np. poprzez satelitę na Antarktydzie) to za mało. Eskimosi, w większości, nie mają realnej możliwości oraz umiejętność aby z tego skorzystać.
Można, za Michelem Foucault, powiedzieć o reżimie tożsamości, który stosują władzę Szwecji względem swoich obywateli. Gombrowicz mógłby napisać o "upupianiu", Orwell o "wielkim bracie"...Dolce Vita pisze:Skandynawowie już od dawna chorują na poprawność. Słyszeliście kiedyś o norweskiej organizacji Barneverntjenesten? Pod byle pretekstem mogą odebrać rodzicom dzieci. Była masa takich przypadków. Faktycznie, kraje mlekiem i miodem płynące.
Słabe, to lepsze: morze łez w Korei Płn. po śmierci ukochanego wodza.annihilator1988 pisze:Propagandowy filmik Korei Północnej. Ja #### :doh: Spikerka chyba chyba fapała przy komentowaniu, bo widać, że jedzie na bezdechu
- Alfa i Omega
- Juventino

- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
- Posty: 1013
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
Odnosiłem się do tego, iż:
a) mówisz, że internet nie jest rewolucją - jest bez wątpienia
b) że nie jest na skalę globalną - można tu przyjąć pewne kryteria subiektywne, ale teza przecząca Twojej jest jak najbardziej do wybronienia. I to nietrudnego
To jak, internet jest dostępny "niewielkiej" części populacji czy "relatywnie niewielkiej"?
2. Napisałem, że rewolucja neolityczna jest wyjątkiem dlatego, że powszechnie przyjęło się nazywać to rewolucją. I tyle.
3. Za: Słownik Języka Polskiego, wyd. PWN: proces gwałtownych zmian w niedługim okresie czasu.
Twój argument nijak się ma do definicji rewolucji.
a) mówisz, że internet nie jest rewolucją - jest bez wątpienia
b) że nie jest na skalę globalną - można tu przyjąć pewne kryteria subiektywne, ale teza przecząca Twojej jest jak najbardziej do wybronienia. I to nietrudnego
Nie, o skali globalnej mówimy wtedy, kiedy coś jest dostępne na każdym kontynencie i to nie jednostkowo.LordJuve pisze:Piszesz, że "kiedyś" większość ludzi będzie mieć dostęp do neta. To jest właśnie słowo klucz. Wtedy będziemy mogli mówić o rewolucji na skalę globalną. Dziś natomiast Internet to element rzeczywistości relatywnie niewielkiej części populacji (bo nawet w państwach z kręgu cywilizacji zachodniej są ludzie, którzy do Internetu dostępu nie mają bądź też nie potrafią się nim posługiwać).Alfa i Omega pisze:Kiedyś raczej większość ludzi będzie miała dostęp do neta. Za ileś-tam lat. I wtedy to będzie rewolucja? Nie. Bo rewolucja to zmiany gwałtowne i zachodzące szybko, a nie na przełomie kilkunastu-kilkudziesięciu lat (wyjątek: rewolucja neolityczna).
To jak, internet jest dostępny "niewielkiej" części populacji czy "relatywnie niewielkiej"?
1. Matko oczywiście, że mam świadomość.LordJuve pisze:Poza tym, masz świadomość, że twierdzenie iż "wyjątek potwierdza regułę" jest całkowicie błędne?Tak więc jak to jest z tą rewolucją? Możesz wyjaśnić głębiej to zjawisko?
2. Napisałem, że rewolucja neolityczna jest wyjątkiem dlatego, że powszechnie przyjęło się nazywać to rewolucją. I tyle.
3. Za: Słownik Języka Polskiego, wyd. PWN: proces gwałtownych zmian w niedługim okresie czasu.
Bam, kula w płotLordJuve pisze:W rozumowaniu potocznym: wystarczy. Dla laika, który żyje tu i teraz, to oczywiste, że Internet jest "wszędzie". Osoba wnikliwa czy też starająca się zachować pewne standardy naukowści zapyta: czy są ludzie, dla których dostęp do Internetu jest jedynie hipotetyczny a nie realny? Odpowiedź jest oczywista. Dlatego też Internet nie jest żadną "rewoltą na skalę globalną".Alfa i Omega pisze:Internet to rewolta na skalę globalną, dlatego, że jest dostępny na kilku różnych kontynentach (a może nawet na wszystkich, nie wiem jak z Antarktydą). W diabli-wiedzą-ilu państwach. To w zupełności wystarczy, by użyć tego stwierdzenia.
- LordJuve
- Juventino

- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 3426
- Rejestracja: 26 maja 2005
Proszę więc o jej wybronienie. Natomiast przyjmowanie kryteriów subiektywnych jest nienaukowe. Wiemy, z badań, i jest to wiedza obiektywna, że do Internetu ma dostęp około 30% populacji ludzkiej. Tyle można stwierdzić obiektywnie.Alfa i Omega pisze: b) że nie jest na skalę globalną - można tu przyjąć pewne kryteria subiektywne, ale teza przecząca Twojej jest jak najbardziej do wybronienia. I to nietrudnego![]()
W takim razie jak można stwierdzić, że Internet oddziałowuje globalnie, skoro nie odnosi się do całego świata społecznego (powtarzam, tylko 30% ludzi ma do niego DOSTĘP)?sjp.pwn.pl pisze:globalny
1. «obliczony ogólnie, ujmowany jako całość»
2. «odnoszący się do całego świata»
Jest dostępy dla 30% populacji. To są dane ilościowe, zejście na poziom jakościowy jest bezpodstawne, zawsze (jeśli to tylko możliwe), odnosimy się do silnych poziomów pomiaru, nie słabych. Nie licz na to...nie dam się wciągnąć w zabawy retoryczne.Alfa i Omega pisze:To jak, internet jest dostępny "niewielkiej" części populacji czy "relatywnie niewielkiej"?
Ehh...ja od początku utrzymuję, że określenie iż Internet jest rewolucją na skalę globalną mija się ze stanem faktycznym.Alfa i Omega pisze: Bam, kula w płotTwój argument nijak się ma do definicji rewolucji.
Mój pogląd jest taki: Internet to rewolucja, ale na ograniczonym obszarze, na którym ludzie mają nie tylko potencjalne, ale realne możliwości i umiejętności korzystania z tego medium.
Po co mydlisz obraz i czepiasz się o kwestie teorii procesów? Ja nie odnosze się do kwestii nominalnych, ale do skali oddziaływania Internetu jako zjawiska społecznego.
Wyjaśniam jeszcze raz: co z tego, że TEORETYCZNIE (np. przez satelity) dostęp do Internetu jest na całym globie. STAN FAKTYCZNY (czyli możność korzystania z Internetu w odniesieniu do ludzi bo przecież to ludzie są podmiotem w tej dyskusji) stanowi inaczej.
Poza tym: kryterium "kontynentalności" jest całkowicie nieprzydatne z analitycznego punktu widzenia. Internet, mimo technologicznych podstaw, jest jak najbardziej zjawiskiem społecznym, czyli odnoszącym się do ludzi. W takim wypadku określenie "globalny" należy odnosić do świata społecznego a nie fizycznego (kontynenty).
Pistałem już o etnocentryzmie kulturowym: patrzycie za bardzo z naszej perspektywy na to zjawisko. My mamy to szczęście, że żyjemy w kręgu kultury zachodniej, gdzie Internet rzeczywiście ma dużą skalę oddziaływania. Nie oznacza to jednak, że obiektywnie rzecz ujmując jest tak w skali globalnej.
Dlatego jeszcze raz proszę o powściągliwość: na dzień dzisiejszy (i pewnie to się nie zmieni w przeciągu kilku następnych dekad), Internet jest zjawiskiem o lokalnej, a nie globlanej, skali oddziaływania.
- Dolce Vita
- Juventino

- Rejestracja: 28 kwietnia 2011
- Posty: 493
- Rejestracja: 28 kwietnia 2011
Najbardziej żal mi mieszkańców tego chorego kraju. Tak naprawdę nikomu nie jest na rękę obalać ten reżim. Amerykanom - bo nie ma ropy, Chinom - bo to straszak na zachód i ich prowincja nieoficjalnie, i paradoksalnie Korei Płd. (choć oficjalnie mówi się o chęci zjednoczenia) - bo gdzie obywatele z Północy pójdą i kto niby podźwignie ten kraj po obaleniu dynastii Kimów? Południu nie w smak obniżać standard życia swoich obywateli.... Starsi Koreańczycy z Południa to jeszcze, ale młodszym jest już praktycznie obojętne co się stanie z Północą. Smutny los... Najgorsze, że Ci ludzie byliby kompletnie nieprzystosowani społecznie po odzyskaniu wolności.annihilator1988 pisze:Propagandowy filmik Korei Północnej. Ja #### :doh: Spikerka chyba chyba fapała przy komentowaniu, bo widać, że jedzie na bezdechu
- Karowiew
- Juventino

- Rejestracja: 26 czerwca 2008
- Posty: 1206
- Rejestracja: 26 czerwca 2008
Dosyć ciekawy artykulik: Jacek Rostowski popełnił kardynalny błąd - http://finanse.wp.pl/kat,58434,title,Ja ... aid=110462
Suma jest porażająca.Na wzrost szarej strefy w Polsce największy wpływ mają podatki pośrednie (27,8 proc.), wysokość stopy bezrobocia (26,1 proc.) oraz samozatrudnienie (25,7 proc.).
W opinii profesora ludzie uciekają w szarą strefę, by uniknąć wysokich podatków, płacenia składek, spełniania standardów (pensja minimalna, kwestie bezpieczeństwa, etc.) albo chcą w ten sposób unikać skomplikowanych i męczących procedur urzędniczo-administracyjnych.
Na szarej strefie polski budżet tracił rocznie w latach 1999-2010 średnio ok. 4,2 proc. PKB. Nominalnie w 2010 roku mogło to być ok. 60 mld zł!
"(…) mówmy o przykrych rzeczach, ale… eee… musi… przejście na emeryturę musi być na tyle późne, że oczekiwany przeciętny oczywiście, oczekiwana przeciętna długość życia nie była bardzo długa" - Jacek Rostowski
- Pawel1897
- Juventino

- Rejestracja: 19 czerwca 2008
- Posty: 100
- Rejestracja: 19 czerwca 2008
- LordJuve
- Juventino

- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 3426
- Rejestracja: 26 maja 2005
Nie tylko Palikot. Postępowy, holenderski polityk stwierdzają iż logicznym następstwem legalizacji małżeństw homoseksualnych będzie legalizacja wielożeństwa.
Jak mówiłem, że ta cała walka o prawa mniejszości to tylko element głębszego i szerszego procesu społecznego to nikt mi nie wierzył.
Ja dalej twierdzę: daj palec to Ci rękę urwą. :lol: Teraz mam na to "namacalne" dowody.
Jak mówiłem, że ta cała walka o prawa mniejszości to tylko element głębszego i szerszego procesu społecznego to nikt mi nie wierzył.
Ja dalej twierdzę: daj palec to Ci rękę urwą. :lol: Teraz mam na to "namacalne" dowody.
- Gotti
- Juventino

- Rejestracja: 06 marca 2005
- Posty: 1264
- Rejestracja: 06 marca 2005
Ogólnie to będzie tak, że zalegalizują związki, ale za chwilę będę latami wnosić o legalizację adopcji dzieci przez związki homoseksualne, a na swoją obronę będę znów przytaczać argumenty o równości itd.
Mi osobiście związki homoseksualne wiszą, ale wiem, że jak zostaną zalegalizowane to będę miał nieprzyjemność dożyć czasów kiedy 2 gejów adoptuje dzieci.
Mi osobiście związki homoseksualne wiszą, ale wiem, że jak zostaną zalegalizowane to będę miał nieprzyjemność dożyć czasów kiedy 2 gejów adoptuje dzieci.
- Castiel
- Juventino

- Rejestracja: 24 maja 2010
- Posty: 2338
- Rejestracja: 24 maja 2010
Chłopie...w innych krajach jest już inny problem. Można wziąć ślub z koza czy krową. Jak pisałem kiedyś jeden facet ma drużbę niedźwiedzia. Powinno być spisane już dawno prawo, że małżeństwo można w życiu zawrzeć jedno i jest nierozerwalne i koniec. Chcącemu nie dzieje się krzywda, widziały gały co brały.Gotti pisze:Ogólnie to będzie tak, że zalegalizują związki, ale za chwilę będę latami wnosić o legalizację adopcji dzieci przez związki homoseksualne, a na swoją obronę będę znów przytaczać argumenty o równości itd.
Mi osobiście związki homoseksualne wiszą, ale wiem, że jak zostaną zalegalizowane to będę miał nieprzyjemność dożyć czasów kiedy 2 gejów adoptuje dzieci.
Z tymi pedałami to już też brakuje mi do tego sił. Najsłabsze psy najgłośniej szczekają. Jak byłem bardzo tolerancyjny tak teraz już bliżej mi do tego "muru" Wałęsy.
