Polityka
- deszczowy
- Juventino

- Rejestracja: 01 września 2005
- Posty: 5690
- Rejestracja: 01 września 2005
Logistyczny pewnie. Jaki sens byłoby powoływać komisję dla trzech muzułmanów, jednego buddysty i jednego paczisty? A poza tym nie wiem, jak to wygląda w kwestii ekumenicznej.Vimes pisze: A tak na poważnie to co to za problem, żeby każde wyznanie miało swoją wersję?
Wiesz, że jestem przeciwny religii, a co dopiero zdawaniu jej w szkole. Ale jak demokracja, pluralizm i wolność - to dla wszystkich.
- Castiel
- Juventino

- Rejestracja: 24 maja 2010
- Posty: 2338
- Rejestracja: 24 maja 2010
Wiesz gdyby lekcje religii wyglądały tak że jedne zajęcia mamy z księdzem, drugie z rabinem trzecie z jakimś buddystą itp itd to może ktoś na te lekcje chodził i ktoś faktycznie by się czegoś nauczył i wtedy ok. Bo tak jak to wygląda teraz to zwykła rekrutacja i rywalizacji kto jest większym i bardziej religijnym katolikiem. Powiedzmy sobie szczerze - lekcje etyki w zastępstwie to wciąż fantastyka w szkołach. Ja akurat na religie chodziłem, ale na nich przede wszystkim spałem albo pisałem zadania z innych przedmiotów.
Jak już wspomniałem wcześniej dziwi mnie obecność religii w szkole. Bo jedno wyklucza drugie. Nikt nie idzie do spożywczaka i nie pyta o uszczelkę pod głowicę do Skody Favorit.
Zrobić przedmiot religioznawstwo bo dla innego wyznania niż katolicyzm w polskiej szkole nie ma miejsca.
Jak już wspomniałem wcześniej dziwi mnie obecność religii w szkole. Bo jedno wyklucza drugie. Nikt nie idzie do spożywczaka i nie pyta o uszczelkę pod głowicę do Skody Favorit.
Zrobić przedmiot religioznawstwo bo dla innego wyznania niż katolicyzm w polskiej szkole nie ma miejsca.
- Pan Mietek
- Juventino

- Rejestracja: 29 sierpnia 2009
- Posty: 2637
- Rejestracja: 29 sierpnia 2009
Chodzi o to, że jakby na to spojrzeć szerzej, to nie widać tej dominacji katolicyzmu w szkołach - w liceum było tak, że księdza chciało słuchać może z 5 osób a reszta w tym czasie uczyła się matematyki na maturę. Co do pytania gdzie młody chrześcijanin ma zdobywać wiedzę to myślę, że na zajęciach pozalekcyjnych - w kościele, w młodzieżowych wspólnotach itp.mateo369 pisze:Przecież jeśli ktoś jest katolikiem, to niby gdzie ma się zdobywać wiedzę, jak nie w szkole? A to, że uczniowie mają dziecinne i olewające podejście do tego przedmiotu (bo to chyba miałeś na myśli?) świadczy m.in. o ich kiepskim wychowaniu.Pan Mietek pisze:Należy oddzielić te 2 sprawy bo o ile lekcje religii w szkole są zbędne (przede wszystkim, ze względu na podejście uczniów do przedmiotu)
- Dzięcioł
- Juventino

- Rejestracja: 01 listopada 2003
- Posty: 241
- Rejestracja: 01 listopada 2003
Pan Mietek pisze:Chodzi o to, że jakby na to spojrzeć szerzej, to nie widać tej dominacji katolicyzmu w szkołach - w liceum było tak, że księdza chciało słuchać może z 5 osób a reszta w tym czasie uczyła się matematyki na maturę. Co do pytania gdzie młody chrześcijanin ma zdobywać wiedzę to myślę, że na zajęciach pozalekcyjnych - w kościele, w młodzieżowych wspólnotach itp.mateo369 pisze:Przecież jeśli ktoś jest katolikiem, to niby gdzie ma się zdobywać wiedzę, jak nie w szkole? A to, że uczniowie mają dziecinne i olewające podejście do tego przedmiotu (bo to chyba miałeś na myśli?) świadczy m.in. o ich kiepskim wychowaniu.Pan Mietek pisze:Należy oddzielić te 2 sprawy bo o ile lekcje religii w szkole są zbędne (przede wszystkim, ze względu na podejście uczniów do przedmiotu)
Na podejście ucznia do przedmiotu ogromny wpływ ma również poziom przygotowania do zajęć reprezentowany przez prowadzącego je nauczyciela /wykładowcę. Znajomość tematu, otwartość na nowości sprawiedliwe ocenianie, fachowość i rzeczowość - taki nauczający, nawet gdy jest młody i niedoświadczony, zawsze będzie miał posłuch i szacunek uczniów/ studentów. No i Mieciu coś do Ciebie, jeżeli proponujesz komuś zdobywanie wiedzy z zakresu religii poza szkołą, gdy w polskiej szkole obowiązkowymi zajęciami są lekcje religii, to języka angielskiego uczymy się w szkołach językowych, albo podczas wakacji w pracy na zmywaku w knajpie w Dover. Nadmienię, że zgadzam się z uważającymi, że w szkołach nie powinno być przedmiotu pt. religia (o maturze z tego przedmiotu nie wspomnę), ale dopóki jest inaczej, niech osoby prowadzące te lekcje i pobierające za to wynagrodzenia, prowadzą je sensownie. Pro forma, jestem praktykującym i otwartym katolikiem (nie mylić z katolem).
Żywot studenta prawa, żywotem lirycznym jest...
- Alfa i Omega
- Juventino

- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
- Posty: 1013
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
Już pomijając fakt tego, czy ktoś jest katolikiem, czy nie - dla mnie lekcje religii w szkołach być powinny, choć w nieco innej formie. Jestem świeżym wypiekiem pewnego północnopolskiego liceum, także pogląd mam oparty na niedawnych doświadczeniach.
Primo - Polska jest krajem, gdzie miażdżąca większość ludzi to ochrzczeni. Już z racji tego wydaje mi się oczywistym, iż wypadałoby ogarniać o co chodzi w tym całym katolicyźmie. Żeby nie być głupcem. Żeby ogarniać nawiązania kulturowe. Żeby rozumieć kto to był ten cały Chrystus. Żeby ogarniać co oznacza "drabina jakubowa" i rozumieć te wszystkie przepiękne obrazy oscylujące wokół tematyki sakralnej. Czemu to miłosierdzie, i bliźni, i wybaczać, i policzek drugi. Czemu to dziesięć przykazań jest tak genialne w swojej prostocie. Bez tego łatwo stracić łączność z naszym kodem kulturowym, sądzę.
Aczkolwiek sądzę, że fajniej by było to puknąć w ten sposób - podstawówka - religia. Gimbaza - religioznawstwo, gdzie jednak połowa materiału należałaby do katolicyzmu. Liceum - filozofia z elementami wiedzy o wyznaniach.
Kurczę, filozofii diabelsko brakuje mi w szkole, niestety.
Primo - Polska jest krajem, gdzie miażdżąca większość ludzi to ochrzczeni. Już z racji tego wydaje mi się oczywistym, iż wypadałoby ogarniać o co chodzi w tym całym katolicyźmie. Żeby nie być głupcem. Żeby ogarniać nawiązania kulturowe. Żeby rozumieć kto to był ten cały Chrystus. Żeby ogarniać co oznacza "drabina jakubowa" i rozumieć te wszystkie przepiękne obrazy oscylujące wokół tematyki sakralnej. Czemu to miłosierdzie, i bliźni, i wybaczać, i policzek drugi. Czemu to dziesięć przykazań jest tak genialne w swojej prostocie. Bez tego łatwo stracić łączność z naszym kodem kulturowym, sądzę.
Aczkolwiek sądzę, że fajniej by było to puknąć w ten sposób - podstawówka - religia. Gimbaza - religioznawstwo, gdzie jednak połowa materiału należałaby do katolicyzmu. Liceum - filozofia z elementami wiedzy o wyznaniach.
Kurczę, filozofii diabelsko brakuje mi w szkole, niestety.
- LordJuve
- Juventino

- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 3426
- Rejestracja: 26 maja 2005
Po semestrze filozofii z profesorem o wdzięcznym nazwisku Ignacy S. Fiut stwierdzam, że filozofia w szkole to pomysł poroniony. Dlaczego? A no dlatego, że filozofia to, kolokwialne pisząc, "myślenie o myśleniu", po co to przeciętnemu licealiście? Uważam, że lepsza byłaby etyka chrześcijańska, a w ramach niej elementy filozofii. Dlaczego? Bo miałaby ona wymiar wysoce praktyczny.Alfa i Omega pisze: Kurczę, filozofii diabelsko brakuje mi w szkole, niestety.
Filozofia wymaga ogromnego wkładu własnego, wysiłku intelektualnego, wydaje mi się, że lepiej przekazywać młodym ludziom jasne i gotowe przepisy...przynajmniej na pewnym etapie życia. Inaczej nie ma sensu marnować h lekcyjnych bo i tak nie skorzystają z dobrodziejstw filozofii.
- Pan Mietek
- Juventino

- Rejestracja: 29 sierpnia 2009
- Posty: 2637
- Rejestracja: 29 sierpnia 2009
Wiesz, to czy lekcje są ciekawe to jedno ale nawet jak ksiądz/siostra/katecheta ma dobrą wolę i przykłada się do roboty to brakuje mu jednego - bata na uczniów. Bo jak ci wiedzą, że tak czy inaczej dostaną zaliczenie i ocena nie wlicza się do średniej to nic nie będą robić. Ja jestem niewierzący a na religię chodziłem bo matka nie chciała dać mi zwolnienia, tak jak jakieś 75% szkoły, więc uważam, że te zajęcia winne być usunięte.Dzięcioł pisze:Na podejście ucznia do przedmiotu ogromny wpływ ma również poziom przygotowania do zajęć reprezentowany przez prowadzącego je nauczyciela /wykładowcę. Znajomość tematu, otwartość na nowości sprawiedliwe ocenianie, fachowość i rzeczowość - taki nauczający, nawet gdy jest młody i niedoświadczony, zawsze będzie miał posłuch i szacunek uczniów/ studentów. No i Mieciu coś do Ciebie, jeżeli proponujesz komuś zdobywanie wiedzy z zakresu religii poza szkołą, gdy w polskiej szkole obowiązkowymi zajęciami są lekcje religii, to języka angielskiego uczymy się w szkołach językowych, albo podczas wakacji w pracy na zmywaku w knajpie w Dover. Nadmienię, że zgadzam się z uważającymi, że w szkołach nie powinno być przedmiotu pt. religia (o maturze z tego przedmiotu nie wspomnę), ale dopóki jest inaczej, niech osoby prowadzące te lekcje i pobierające za to wynagrodzenia, prowadzą je sensownie. Pro forma, jestem praktykującym i otwartym katolikiem (nie mylić z katolem).
Co do języków, to od religii różni je to, że, jakby na to nie patrzeć, chyba nikt poważny nie myśli o wykluczeniu ich z programu nauczania. I wiedza z nich zdobyta jest o wiele bardziej przydatna - rozpatrując pod kątem wykształcenia/kwalifikacji.
- LordJuve
- Juventino

- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 3426
- Rejestracja: 26 maja 2005
A co jeśli ktoś planuję karierę duchownego?Pan Mietek pisze: Co do języków, to od religii różni je to, że, jakby na to nie patrzeć, chyba nikt poważny nie myśli o wykluczeniu ich z programu nauczania. I wiedza z nich zdobyta jest o wiele bardziej przydatna - rozpatrując pod kątem wykształcenia/kwalifikacji.
- pan Zambrotta
- Juventino

- Rejestracja: 01 czerwca 2004
- Posty: 5352
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
Jak ktoś chce wyrzucać religię w szkole, bo "nie jest tam jej miejsce", to trzeba wyrzucić też języki obce (żeby nauczyć się dobrze języka, trzeba mieć z nim styczność codziennie, w jak najmniejszych grupach, od tego są szkoły językowe), plastyka i muzyka (jak ktoś chce przegrać życie i zostać malarzem, to niech się realizuje w domach kultury, a nie po jednej godzinie tygodniowo w szkole), wf (kto chce ćwiczyć, to ćwiczy i poza szkołą, kto się opiernicza to i tak sie opiernicza na tych lekcjach, albo szuka zwolnienia), informatyka(pograć w CSa można w domu) i parę innych przedmiotów.
Za wyrzuceniem religii w szkole optują lewacy, wszak oni chcą odejścia ludu od tej złej religii, przecież mamy XXI wiek, zderzacz hadronów i kuchenki mikrofalowe i religia w tym momencie jest człowiekowi zbędna. Żyjemy w czasach, gdzie pod przykrywką "poszanowania religijnego" usuwa się wszelkie przejawy religii :
http://wyborcza.pl/1,91446,12880663,Slo ... y_bez.html
warto się temu przeciwstawiać.
Za wyrzuceniem religii w szkole optują lewacy, wszak oni chcą odejścia ludu od tej złej religii, przecież mamy XXI wiek, zderzacz hadronów i kuchenki mikrofalowe i religia w tym momencie jest człowiekowi zbędna. Żyjemy w czasach, gdzie pod przykrywką "poszanowania religijnego" usuwa się wszelkie przejawy religii :
http://wyborcza.pl/1,91446,12880663,Slo ... y_bez.html
warto się temu przeciwstawiać.
- Sila Spokoju
- Juventino

- Rejestracja: 18 marca 2009
- Posty: 2562
- Rejestracja: 18 marca 2009
- Podziekował: 34 razy
- Otrzymał podziękowanie: 64 razy
LordJuve pisze:
Po semestrze filozofii z profesorem o wdzięcznym nazwisku Ignacy S. Fiut stwierdzam, że filozofia w szkole to pomysł poroniony. Dlaczego? A no dlatego, że filozofia to, kolokwialne pisząc, "myślenie o myśleniu", po co to przeciętnemu licealiście? Uważam, że lepsza byłaby etyka chrześcijańska, a w ramach niej elementy filozofii. Dlaczego? Bo miałaby ona wymiar wysoce praktyczny.
Filozofia wymaga ogromnego wkładu własnego, wysiłku intelektualnego, wydaje mi się, że lepiej przekazywać młodym ludziom jasne i gotowe przepisy...przynajmniej na pewnym etapie życia. Inaczej nie ma sensu marnować h lekcyjnych bo i tak nie skorzystają z dobrodziejstw filozofii.
Wiesz co, pamiętam jeszcze jak się uczyłem w LO i miałem taki przedmiot jak "wiedza o kulturze". Nauczyciel wykładający owy przedmiot był po jakiś studiach filozoficznych i często nam nawijał różne ciekawe rozkminki
Więc to nie jest tak, że lepiej przekazywać młodym gotowe i jasne poglądy czy jak Ty to nazwałeś przepisy. Jak człowiek(w tym wypadku nauczyciel) potrafi przekazać coś fajnego i interesującego, a w dodatku wkładając w to swoją pasję to masa ludzi będzie z tego czerpała ogromny pożytek.
Ja osobiście wolałbym takie lekcje, niż chociażby nudny język polski (choć akurat w moim przypadku w Liceum miałem również dość ciekawą nauczycielkę, z która można było podyskutować dosłownie na każdy temat).
Akurat nauka języków jest przydatna w każdej dziedzinie życia.LordJuve pisze: A co jeśli ktoś planuję karierę duchownego?![]()
- LordJuve
- Juventino

- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 3426
- Rejestracja: 26 maja 2005
W sensie opowiadał różne anegdoty? Bo tak zrozumiałem to co napisałeś. Oczywiście tego typu luźne aczkolwiek interesujące historie można znaleźć w każdej dziedzinie czy przedmiocie. Ja też miałem WOK, aczkolwiek nie miałem takiego szczęścia jak Ty jeżeli chodzi o nauczycielkę.Sila Spokoju pisze: Wiesz co, pamiętam jeszcze jak się uczyłem w LO i miałem taki przedmiot jak "wiedza o kulturze". Nauczyciel wykładający owy przedmiot był po jakiś studiach filozoficznych i często nam nawijał różne ciekawe rozkminki. Efekt był taki, że praktycznie cała klasa siedziała z otwartą gębą słuchając profesora.
Nie ma to jednak wiele wspólnego z nauką filozofii jako takiej a chyba to miał na myśli Alfa i Omega.
Poza tym, słyszałem opinie różnych, wykształconych ludzi, którzy twierdzą, że filozofia nie jest nauką bo nie wypracowała - i wypracować nie może - żadnych narzędzi empirycznej weryfikacji swoich metod czy budowanych w jej ramach wniosków. No, ale to jest problem bardzo pozytywistycznie nastawionych naukowców.
Zgadzam się, aczkolwiek dalej będę trwał przy swoim, że filozofia i jej nauka to kompletnie co innego niż doświadczenia jakie wyniosłeś z lekcji WOKu. Po prostu ma ona bardzo minimalny wymiar praktyczny dla przeciętnego człowieka, dlatego też uważam, że w całej tej mierności programów nauczania lepiej sprawdziłaby się mocno praktyczna etyka.Sila Spokoju pisze:Więc to nie jest tak, że lepiej przekazywać młodym gotowe i jasne poglądy czy jak Ty to nazwałeś przepisy. Jak człowiek(w tym wypadku nauczyciel) potrafi przekazać coś fajnego i interesującego, a w dodatku wkładając w to swoją pasję to masa ludzi będzie z tego czerpała ogromny pożytek.
Tutaj to akurat, moim zdaniem, całkowicie poplątałeś właściwą kolejność: nie można w sposób pełny poznawać świata nie znając, dobrze, narzędzia jego opisu, czyli własnego języka. Poza tym, język i umiejętne posługiwanie się nim ma zgoła większy wymiar praktyczny niż nauka filozofii...Sila Spokoju pisze:Ja osobiście wolałbym takie lekcje, niż chociażby nudny język polski (choć akurat w moim przypadku w Liceum miałem również dość ciekawą nauczycielkę, z która można było podyskutować dosłownie na każdy temat).
Więc dlaczego przedkładasz filozofię nad naukę języka?Sila Spokoju pisze:Akurat nauka języków jest przydatna w każdej dziedzinie życia.LordJuve pisze: A co jeśli ktoś planuję karierę duchownego?![]()
Podobnie jest w szkołach językowych...uczyłem się w dwóch i guzik z tego wyniosłem...kasa leciała a ja olewałem system. Kwestia motywacji i potrzeb. Dlatego twierdzę, że języki są na tyle potrzebne, na ile chcemy je wykorzystywać.
- Pan Mietek
- Juventino

- Rejestracja: 29 sierpnia 2009
- Posty: 2637
- Rejestracja: 29 sierpnia 2009
Jasne, że tak - wszyscy się uczą angielskiego przez przynajmniej 6-7 (?) lat a potem znakomita część i tak potrafi co najwyżej zamówić hamburgera z frytkamiLordJuve pisze:Podobnie jest w szkołach językowych...uczyłem się w dwóch i guzik z tego wyniosłem...kasa leciała a ja olewałem system. Kwestia motywacji i potrzeb. Dlatego twierdzę, że języki są na tyle potrzebne, na ile chcemy je wykorzystywać.
Co do szkół językowych - no cóż, jak nie miałeś motywacji i nie chciało Ci się uczyć to nic dziwnego, że nic nie wyniosłeś
- blackadder
- Juventino

- Rejestracja: 23 września 2006
- Posty: 970
- Rejestracja: 23 września 2006
Z językami to marny przykład. To samo można napisać o mówić o matematyce, która niektórym przydaje się do posługiwania się zegarkiem czy dodawania i mnożenia w zakresie 20. Jeśli czegoś nie chcesz się nauczyć, to nikt Ci tego do głowy nie włoży.
Nauka religii jest bez sensu, nie da się nauczyć kogoś w coś wierzyć. Co innego nauka etyki, zasad zdrowego funkcjonowania w społeczeństwie, ale przez osoby świeckie. U mnie w liceum ocena końcowa z religii była zależna od tego czy znałeś jakieś psalmy, pieśni, modlitwy i inne pierdoły, a każda poważniejsza rozmowa kończyła się obróceniem jej w "żart" przez "księdza".
To nie komuna, gdzie kościół jest sprzymierzeńcem w walce z systemem. Dziś w Polsce praktykuje 40% społeczeństwa, a i tak w większości polega to na pokazaniu się w kościele żeby "ludzie nie gadali". Kościół traci zaufanie z każdą aferą z duchownymi-gejami itp. Ja jako obywatel, nie chcę krzyży w urzędach i szkołach, nie chcę aby z moich podatków utrzymywano kościół. Jeśli ktoś chce uczyć się religii to jest od tego odpowiednia instytucja, filii jest pewnie tyle co szkół a ich pracownicy mają chyba aż za dużo czasu.
Nauka religii jest bez sensu, nie da się nauczyć kogoś w coś wierzyć. Co innego nauka etyki, zasad zdrowego funkcjonowania w społeczeństwie, ale przez osoby świeckie. U mnie w liceum ocena końcowa z religii była zależna od tego czy znałeś jakieś psalmy, pieśni, modlitwy i inne pierdoły, a każda poważniejsza rozmowa kończyła się obróceniem jej w "żart" przez "księdza".
To nie komuna, gdzie kościół jest sprzymierzeńcem w walce z systemem. Dziś w Polsce praktykuje 40% społeczeństwa, a i tak w większości polega to na pokazaniu się w kościele żeby "ludzie nie gadali". Kościół traci zaufanie z każdą aferą z duchownymi-gejami itp. Ja jako obywatel, nie chcę krzyży w urzędach i szkołach, nie chcę aby z moich podatków utrzymywano kościół. Jeśli ktoś chce uczyć się religii to jest od tego odpowiednia instytucja, filii jest pewnie tyle co szkół a ich pracownicy mają chyba aż za dużo czasu.



