Muzyka - tutaj wszystko.
- Bartosz Karawańczyk
- Juventino
- Rejestracja: 23 maja 2013
- Posty: 430
- Rejestracja: 23 maja 2013
temporary unavailable
Ostatnio zmieniony 17 września 2013, 23:35 przez Bartosz Karawańczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
- LordJuve
- Juventino
- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 4162
- Rejestracja: 26 maja 2005
Spoko, cieszę się. Ja też pamiętam bo zwyczajnie lubię i słucham. Natomiast szerszej publiczności tego typu zespoły/postaci są mniej znane. Fajnie, że fani mają okazję przeżyć coś takiego jak The Wall, jeszcze fajniej, że tego typu muzyka - chociaż na moment - przebija się do mainstreamu. To taka odtrutka na to wszystko co dziś się nam proponuje.deszczowy pisze:The Doors? PF? Cream? Jefferson Airplane? No na przykład ja. i ŁukaszLordJuve pisze: A kto dziś pamięta o tych wszystkich dinozaurach klasycznego rocka?
Spoko, ale akurat ta patetyczność i nadętość tak samego Watersa jak i jego życiowego dzieła to nic nowego, w zasadzie to miało takie być. Tak więc co to za argument? (dyskutujesz z fanem PF)Bartosz Karawańczyk pisze:Dobra, z tą naiwną może trochę się zapędziłem, bo fajnie mi się wyliczało, ale resztę podtrzymuję.
- Bartosz Karawańczyk
- Juventino
- Rejestracja: 23 maja 2013
- Posty: 430
- Rejestracja: 23 maja 2013
Jeśli spojrzymy na początki twórczości, np. takie "Set the Controls for the Heart of the Sun", to jednak jest to inny Waters, nadęcie przyszło z czasem. Ja kiedyś się uważałem za fana PF, ale mi przeszło. Czasami wracam do ich pierwszych płyt, gdzie jeszcze nie wiedzieli co chcą grać, poszukiwali, eksperymentowali... Ciekaw jestem, w jakim kierunku by poszli, gdyby Syd tak szybko się nie wykruszył. Ale tego się już nie dowiemy, szkoda.LordJuve pisze: Spoko, ale akurat ta patetyczność i nadętość tak samego Watersa jak i jego życiowego dzieła to nic nowego, w zasadzie to miało takie być. Tak więc co to za argument? (dyskutujesz z fanem PF)
- Łukasz
- Juventino
- Rejestracja: 13 października 2002
- Posty: 6351
- Rejestracja: 13 października 2002
Ja z kolei pierwszych płyt w ogóle nie ogarniam, narkotyczno-psychodeliczny chaos. Dla mnie to prawdziwe "architektoniczne" PF, wypadkowa Gilmoura i Watersa, świta dopiero na Meddle (Echoes!), a dogasa na Final Cut (tak naprawdę pierwszej płycie Watersa solo).
- LordJuve
- Juventino
- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 4162
- Rejestracja: 26 maja 2005
Cóż, w biografiach zespołu twierdzą inaczej. Waters miał mieć od zawsze trudny charakter i wybujale ego. Moim zdaniem to było w nim... inaczej nie osiągnąłby takiego sukcesu.Bartosz Karawańczyk pisze:Jeśli spojrzymy na początki twórczości, np. takie "Set the Controls for the Heart of the Sun", to jednak jest to inny Waters, nadęcie przyszło z czasem. .LordJuve pisze: Spoko, ale akurat ta patetyczność i nadętość tak samego Watersa jak i jego życiowego dzieła to nic nowego, w zasadzie to miało takie być. Tak więc co to za argument? (dyskutujesz z fanem PF)
Co do samego PF... ja zdecydowanie wolę ich z późniejszych płyty. Dwie pierwsze, ten psychodel, mi nie podchodzą. Być może dlatego ciągle jestem ich fanem... jest zdecydowanie więcej plyt do których mogę wracać.
- Alfa i Omega
- Juventino
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
- Posty: 1148
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
Ja dopisuję się do Bartosza, jako zwolennik wcześniejszych albumów.
Lubię bardzo i późniejsze dokonania aczkolwiek pierwsze płyty - to jest dobre brzmienie, bardzo dobre brzmienie, takie jakie lubię najbardziej. Pełnokrwiste, stylowe, cholernie klimatyczne.
Lubię bardzo i późniejsze dokonania aczkolwiek pierwsze płyty - to jest dobre brzmienie, bardzo dobre brzmienie, takie jakie lubię najbardziej. Pełnokrwiste, stylowe, cholernie klimatyczne.
- Bartosz Karawańczyk
- Juventino
- Rejestracja: 23 maja 2013
- Posty: 430
- Rejestracja: 23 maja 2013
No to ja mam na odwrót. Preferuję narkotyczno-psychodeliczny chaos (całkiem trafne określenie, Łukaszu). Jeśli wracam do późniejszych płyt, to tylko ze względu na Ricka Wrighta i jego przepiękną grę np. na "Ciemnej Stronie". Mógłbym słuchać wersji instrumentalnych, zaaranżowanych tylko na fortepian...
Rick & Syd -
Reszta niespecjalnie, chociaż sentyment do niektórych utworów pozostał.
Rick & Syd -
Reszta niespecjalnie, chociaż sentyment do niektórych utworów pozostał.
- Łukasz
- Juventino
- Rejestracja: 13 października 2002
- Posty: 6351
- Rejestracja: 13 października 2002
Instrumentalnie ta płyta jest piękna, ale jej sens (genialny) nadał mr. W. Moim zdaniem nie ma Pink Floyd bez tej jego całej intelektualnej nadbudowy.Bartosz Karawańczyk pisze:Mógłbym słuchać wersji instrumentalnych, zaaranżowanych tylko na fortepian...
- LordJuve
- Juventino
- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 4162
- Rejestracja: 26 maja 2005
Przesada, to, że Waters powiedział kiedyś iż "Pink Floyd to ja" nie znaczy, że tak jest w rzeczywistości. Nie doceniasz/negujesz dokonania pozostałych po odejściu Watersa?Łukasz pisze:Instrumentalnie ta płyta jest piękna, ale jej sens (genialny) nadał mr. W. Moim zdaniem nie ma Pink Floyd bez tej jego całej intelektualnej nadbudowy.Bartosz Karawańczyk pisze:Mógłbym słuchać wersji instrumentalnych, zaaranżowanych tylko na fortepian...
- Łukasz
- Juventino
- Rejestracja: 13 października 2002
- Posty: 6351
- Rejestracja: 13 października 2002
Absolutnie nie neguję, ale - powtórzę - za całą intelektualną nadbudowę tych najważniejszych płyt (to znaczy dla nas - fanów późnych Floydów) odpowiadał Waters. To on odpowiadał za spójne koncepcje i teksty. To tak samo oczywiste, jak to, że od strony muzycznej w późnym okresie absolutnie dominował Gilmour, wspierany przez Wrighta. Mason? Mason się nie liczył. Był pomiędzy nimi. To fajnie też widać po powatersowskich płytach, które może i brzmią momentami Floydowo, ale są o niczym (zwlaszcza Momentary...).LordJuve pisze:
Przesada, to, że Waters powiedział kiedyś iż "Pink Floyd to ja" nie znaczy, że tak jest w rzeczywistości. Nie doceniasz/negujesz dokonania pozostałych po odejściu Watersa?
To PF które kocham to ścieranie się i współpraca Watersa (treść) i Gilmoura (forma).
- LordJuve
- Juventino
- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 4162
- Rejestracja: 26 maja 2005
Co do Masona to trudno się nie zgodzić...facet podobno nie ogarniał części repertuaru PF i zespół musiał posiłkować się sesyjnymi perkusistami.Łukasz pisze: Mason? Mason się nie liczył. Był pomiędzy nimi. To fajnie też widać po powatersowskich płytach, które może i brzmią momentami Floydowo, ale są o niczym (zwlaszcza Momentary...).
Rzeczywiście, konflikt potrafi być funkcyjny. Natomiast PF należy, imho, rozpatrywać w 3 przedziałach czasowych: PF Syda, PF Rogera i PF Dave'a. Każda ma swoją specyfikę i prywatnie tak to widzę: PF Rogera > PF Dave'a > PF Syda.Łukasz pisze:To PF które kocham to ścieranie się i współpraca Watersa (treść) i Gilmoura (forma).
Eh, Panowie, przez Was musiałem odpalić sobie Welcome to the machine. Zaraz poleci Have a cigar, to pewne...:lol:
- Bartosz Karawańczyk
- Juventino
- Rejestracja: 23 maja 2013
- Posty: 430
- Rejestracja: 23 maja 2013
Heh, a ja właśnie słucham debiutu. Potem pewnie "Saucerful of Secrets" i kolorowe sny...LordJuve pisze: Eh, Panowie, przez Was musiałem odpalić sobie Welcome to the machine. Zaraz poleci Have a cigar, to pewne...:lol:
- preclix
- Juventino
- Rejestracja: 14 grudnia 2004
- Posty: 756
- Rejestracja: 14 grudnia 2004
Od siebie polecę zespół Le Trio Joubran. Trójka braci grająca korzenną palestyńską muzykę.pan Zambrotta pisze:Wiem, że mogę teraz polecieć totalną hipsterczyzną, ale od jakiegoś czasu mam totalnie wylane na całą muzykę szeroko rozumianą jako "popularną". Kiedy przychodzę do domu, wolę się odstresować i słuchać muzykę folkową/etniczną- w związku z tym mam pytanie, czy ktoś coś poleca?
Albo inaczej - Erkan Ogur (Turcja), Nikos Xydakis (Grecja), Arto Tunçboyacıyan (Armenia), Joe Purdy (USA), Luis Delgado (Hiszpania) : zna ktoś kogokolwiek z nich i słucha podobnych wykonawców?
- Giovani
- Juventino
- Rejestracja: 04 grudnia 2009
- Posty: 715
- Rejestracja: 04 grudnia 2009
Jeśli chodzi o PF, to dla mnie, wszystkie płyty od "Obscured by clouds" w górę (może z wyjątkiem The Final Cut) są świetne, niezależnie od tego, czy to Pink Floyd Watersa, czy Gilmour'a. Jeśli chodzi o ich pierwsze płyty, to choć próbowałem - nie potrafię i nie umiem tego słuchać.
"Ummagumma" - przesłuchałem całą płytę tylko raz i już nigdy do niej nie wróciłem... i chyba nie wrócę.
"Ummagumma" - przesłuchałem całą płytę tylko raz i już nigdy do niej nie wróciłem... i chyba nie wrócę.
Ostatnio zmieniony 14 sierpnia 2013, 23:41 przez Giovani, łącznie zmieniany 1 raz.