Wielki mały człowiek
: 13 stycznia 2004, 19:51
Mając 5 lat Fabrizio Miccoli chciał dostać pod choinkę tylko dwie rzeczy: piłkę i buty, w których mógłby ją kopać. Mały Fabrizio już wtedy wiedział, że zostanie profesjonalnym piłkarzem. Jego rodzice, mimo że nie bardzo wierzyli w przepowiadaną przez niego przyszłość, spełnili jego życzenia. Obecnie 24-letni Miccoli wciąż uważa tamte Święta za jedne z najlepszych w jego życiu.
Co prawda rodzice małego piłkarza żałowali później swojej decyzji, która odbiła się niekorzystnie na edukacji syna, wolącego spędzać czas na boisku niż w szkole, jednak wybaczyli mu zapewne jego przewinienia z momentem, kiedy znalazł się w szeregach czołowych piłkarzy ligi włoskiej. Obecnie napastnik Juventusu przymierza się do zdobycia wraz z drużyną pucharu Ligi Mistrzów i mistrzostwa Włoch oraz do reprezentowania kraju w Euro 2004.
To niezwykły sukces jak na piłkarza mającego 165 cm wzrostu. Tę "niedogodność" Miccoli nadrabia szybkością i techniką, którymi zaskakuje zarówno obrońców jak i krytyków, i które czynią go jednym z najbardziej uzdolnionych w Serie A.
Miccoli ma jeszcze jedno życzenie, którego spełnienie zależy od trenera kadry narodowej Giovanniego Trapattoniego. Napastnik Juve pragnąłby reprezentować Włochy podczas finałów Mistrzostw Europy 2004 i stara się swoją grą przekonać selekcjonera o swojej wartości. W tym sezonie Miccoli zdobył w lidze 5 bramek mimo przebywania przez pewien czas poza boiskiem z powodu operacji wyrostka robaczkowego.
Niezmienne występy Miccoliego są świadectwem jego silnego charakteru, a niewiele brakowało, żeby porzucił futbol. W wieku 12 lat Miccoli, po osiągnięciu sukcesów na szczeblu lokalnym, został zaproszony do Mediolanu, gdzie uczęszczał do szkoły sportowej. Niestety bardzo źle zniósł rozłąkę z rodzicami i zniechęcił się do piłki. Powrócił w swoje rodzinne strony, aby na nowo odkryć uroki futbolu i zacząć pokonywać kolejne szczeble kariery piłkarza. Jako nastolatek starał się o miejsce w składzie US Lecce, jednak klub odrzucił go ze względu na wzrost. Trafił więc do Casarano Calcio, z którą zadebiutował w Serie C. Po dwóch sezonach awansował do drugoligowej Ternany.
Niski wzrost stanowił przeszkodę w karierze Miccoliego, którego jednak podnosiły na duchu sukcesy niewysokich piłkarzy jak Maradonna, Romario i Gianfranco Zola. Po pierwszym nieudanym sezonie w Ternanie, w którym zdobył tylko jednego gola, Miccoli stał się jednym z najgroźniejszych napastników ligi.
Jego forma zrobiła ogromne wrażenie na działaczach Juventusu, którzy zarekomendowali jego zakup jeszcze przed sezonem 2002/2003. Lippi doceniał wartość Miccoliego, jednak miał w tym czasie do dyspozycji czterech innych znakomitych napastników: Del Piero, Trezegueta, Di Vaio i Zalayetę. Miccoli został zatem wypożyczony do Perugii.
Rozczarowany Fabrizio zemścił się w spotkaniu przeciwko Juve w Coppa Italia. Napastnik noszący tatuaż Che Guevary na łydce zdobył trzy gole eliminując mistrzów z dalszych rozgrywek. Juventus sprowadził Miccoliego z powrotem z początkiem sezonu 2003/2004.
Niedawno Miccoli umocnił swoją reputację zdobywając gola w czasie swojego debiutu w Lidze Mistrzów, w meczu przeciwko Olympiakosem zakończonym druzgocącym zwycięstwem Juve 7-0. Wydaje się, że ten mały człowiek ma przed sobą wielką przyszłość.
Źródło: juventus.wz.cz
Co wy na to
Troche sie dziwie ze tak go potraktowali to przeciez wielki zawodnik z wielkimi możliwosciami.Nie poddał sie łatwo i swoja ciezką pracą dokonał zeczy niemozliwych :!: 
Co prawda rodzice małego piłkarza żałowali później swojej decyzji, która odbiła się niekorzystnie na edukacji syna, wolącego spędzać czas na boisku niż w szkole, jednak wybaczyli mu zapewne jego przewinienia z momentem, kiedy znalazł się w szeregach czołowych piłkarzy ligi włoskiej. Obecnie napastnik Juventusu przymierza się do zdobycia wraz z drużyną pucharu Ligi Mistrzów i mistrzostwa Włoch oraz do reprezentowania kraju w Euro 2004.
To niezwykły sukces jak na piłkarza mającego 165 cm wzrostu. Tę "niedogodność" Miccoli nadrabia szybkością i techniką, którymi zaskakuje zarówno obrońców jak i krytyków, i które czynią go jednym z najbardziej uzdolnionych w Serie A.
Miccoli ma jeszcze jedno życzenie, którego spełnienie zależy od trenera kadry narodowej Giovanniego Trapattoniego. Napastnik Juve pragnąłby reprezentować Włochy podczas finałów Mistrzostw Europy 2004 i stara się swoją grą przekonać selekcjonera o swojej wartości. W tym sezonie Miccoli zdobył w lidze 5 bramek mimo przebywania przez pewien czas poza boiskiem z powodu operacji wyrostka robaczkowego.
Niezmienne występy Miccoliego są świadectwem jego silnego charakteru, a niewiele brakowało, żeby porzucił futbol. W wieku 12 lat Miccoli, po osiągnięciu sukcesów na szczeblu lokalnym, został zaproszony do Mediolanu, gdzie uczęszczał do szkoły sportowej. Niestety bardzo źle zniósł rozłąkę z rodzicami i zniechęcił się do piłki. Powrócił w swoje rodzinne strony, aby na nowo odkryć uroki futbolu i zacząć pokonywać kolejne szczeble kariery piłkarza. Jako nastolatek starał się o miejsce w składzie US Lecce, jednak klub odrzucił go ze względu na wzrost. Trafił więc do Casarano Calcio, z którą zadebiutował w Serie C. Po dwóch sezonach awansował do drugoligowej Ternany.
Niski wzrost stanowił przeszkodę w karierze Miccoliego, którego jednak podnosiły na duchu sukcesy niewysokich piłkarzy jak Maradonna, Romario i Gianfranco Zola. Po pierwszym nieudanym sezonie w Ternanie, w którym zdobył tylko jednego gola, Miccoli stał się jednym z najgroźniejszych napastników ligi.
Jego forma zrobiła ogromne wrażenie na działaczach Juventusu, którzy zarekomendowali jego zakup jeszcze przed sezonem 2002/2003. Lippi doceniał wartość Miccoliego, jednak miał w tym czasie do dyspozycji czterech innych znakomitych napastników: Del Piero, Trezegueta, Di Vaio i Zalayetę. Miccoli został zatem wypożyczony do Perugii.
Rozczarowany Fabrizio zemścił się w spotkaniu przeciwko Juve w Coppa Italia. Napastnik noszący tatuaż Che Guevary na łydce zdobył trzy gole eliminując mistrzów z dalszych rozgrywek. Juventus sprowadził Miccoliego z powrotem z początkiem sezonu 2003/2004.
Niedawno Miccoli umocnił swoją reputację zdobywając gola w czasie swojego debiutu w Lidze Mistrzów, w meczu przeciwko Olympiakosem zakończonym druzgocącym zwycięstwem Juve 7-0. Wydaje się, że ten mały człowiek ma przed sobą wielką przyszłość.
Źródło: juventus.wz.cz
Co wy na to
