OTO JAKICH WIDZEW I LEGIA MAJA KIBICÓW
: 08 listopada 2003, 11:51
Pały i kamienie
8) 8)
Krew, porozbijane głowy, petardy, świszczące kule z policyjnych luf - to nie obraz z demonstracji ulicznej, ale efekt walki kibiców Widzewa, Legii i policji.
Ponad siedmiuset kibiców Legii ruszyło do Łodzi specjalnym pociągiem zorganizowanym przez stowarzyszenie sympatyków. Flagi, szaliki, sprawdzanie biletów na stacji Warszawa Wschodnia i żółtek mógł rozpocząć podróż. W pociągu nie było policjantów ani awantur.
Wyjazd było niezwykle ciężko zorganizować. Jeszcze trudniej było z przygotowaniem choreografii meczowej. Młodzież przygotowywała ją przez całą noc - wyjaśnił prezes Stowarzyszenia "Bosman".
Im było bliżej Łodzi, tym wzmagał się doping w pociągu i robiła się coraz większa kolejka do ubikacji. Kibice zaczęli zakładać... kaski w barwach Legii.- W Łodzi rzucają kamieniami. Musimy być na wszystko gotowi - stwierdził "Jabol".
W końcu stacja Łódź Niciarniana, z której do stadionu jest sto metrów. Na legionistów czekali sympatycy Widzewa. Służby prewencji skutecznie oddzielały rywali obrzucających się inwektywami. W pewnym momencie nie wiadomo dlaczego w ruch poszły policyjne pałki. Zaczęła się rzeź kibiców Legii.
Doszło do regularnej walki. Cios za cios, raz za raz. Z jednej strony petardy, z drugiej pałki. Na dodatek z przydrożnych domów posypały się kamienie.
Co chwila na bok odciągano rannych legionistów i poturbowanych łódzkich policjantów. Jakby tego było mało, tuż po wejściu na stadion do walki włączyli się kibice Widzewa oraz ochroniarze z Impelu, znani z pacyfikacji w Ożarowie. Bili się już wszyscy. Karetki nie nadążały odwozić rannych do szpitali. W końcu rozpoczął się mecz. Wbrew zapowiedziom - o czasie. Strajku nie było. I całe szczęście, bo wreszcie zakończyła się jatka.
8) 8)
Krew, porozbijane głowy, petardy, świszczące kule z policyjnych luf - to nie obraz z demonstracji ulicznej, ale efekt walki kibiców Widzewa, Legii i policji.
Ponad siedmiuset kibiców Legii ruszyło do Łodzi specjalnym pociągiem zorganizowanym przez stowarzyszenie sympatyków. Flagi, szaliki, sprawdzanie biletów na stacji Warszawa Wschodnia i żółtek mógł rozpocząć podróż. W pociągu nie było policjantów ani awantur.
Wyjazd było niezwykle ciężko zorganizować. Jeszcze trudniej było z przygotowaniem choreografii meczowej. Młodzież przygotowywała ją przez całą noc - wyjaśnił prezes Stowarzyszenia "Bosman".
Im było bliżej Łodzi, tym wzmagał się doping w pociągu i robiła się coraz większa kolejka do ubikacji. Kibice zaczęli zakładać... kaski w barwach Legii.- W Łodzi rzucają kamieniami. Musimy być na wszystko gotowi - stwierdził "Jabol".
W końcu stacja Łódź Niciarniana, z której do stadionu jest sto metrów. Na legionistów czekali sympatycy Widzewa. Służby prewencji skutecznie oddzielały rywali obrzucających się inwektywami. W pewnym momencie nie wiadomo dlaczego w ruch poszły policyjne pałki. Zaczęła się rzeź kibiców Legii.
Doszło do regularnej walki. Cios za cios, raz za raz. Z jednej strony petardy, z drugiej pałki. Na dodatek z przydrożnych domów posypały się kamienie.
Co chwila na bok odciągano rannych legionistów i poturbowanych łódzkich policjantów. Jakby tego było mało, tuż po wejściu na stadion do walki włączyli się kibice Widzewa oraz ochroniarze z Impelu, znani z pacyfikacji w Ożarowie. Bili się już wszyscy. Karetki nie nadążały odwozić rannych do szpitali. W końcu rozpoczął się mecz. Wbrew zapowiedziom - o czasie. Strajku nie było. I całe szczęście, bo wreszcie zakończyła się jatka.