Był to ciężki weekend i kac dopiero przemija.
Ten mecz to ostateczna kompromitacja Kiepa i metafora całego sezonu. Przecież wygraliśmy co nie..? 2:1
. Wygraliśmy i przegraliśmy, jak i cały sezon.
W sumie było blisko, tylko na 50 strzałów głową żaden nie był w światło bramki. Ronaldo niech się nie unosi, bo tym, co miał na głowie, mógł zamknąć ten dwumecz nie siląc się na cudowne strzały.
Poza tym zero zagrożenia, jeden drybling bombardiero, który był tak zaskoczony obrotem sytuacji, że zapomniał wturlać piłkę do sieci. Chyba od początku dryblingu (albo meczu
) nie wierzył, że coś z tego będzie i stąd taki finał akcji.
Higuain odbijający się od murzynów i machający łapami, ruszający się przy nich jak tetryk, niezdolny do jakiegokolwiek wpłynięcia na mecz. Człowiek nędza o zarobkach pomocników Realu. Jego miejsce jest po drugiej stronie ekranu.
Bezjajeczne zmiany kiepa w technologii 1:1. 30 minut do końca, nie ma nic do stracenia, boimy się zmienić formację. Spoko.
Słaby mecz całej pomocy. Bentancur może grać cofniętego, jak wchodzi do walki fizycznej to przegrywa, ciśnienie mu rośnie i fauluje. Idiotyczna kartka do szatni. Gra Rabiot i Pjanica to impotencja, ale Bośniak dał radę zauważyć, że sędzia jest idiotą. Tak dobiega końca przygoda Pjanica z Juve, myślę że obie strony odetchną z ulgą.
Felix Zwayer bardzo chciał być gwiazdą wieczoru i ostentacyjnie wydrukował dwa karne. Z VARem czy bez, UEFA to bagno. Przy 1:0 byłaby dogrywka...
Ale to był Lyon, siódma drużyna Francji. Siódma. Nie ma co strzępić ryja szukając wymówek. Tu po 30 minutach powinno być 2:1 i pełen napór, tak by rozpadli się w szatni. Garcia nie przygotował na ten mecz nic szczególnego. Tylko 'pełen napór' w wykonaniu Juve oznacza podanie do Ronaldo i strzał na pałę z nieprzygotowanej pozycji. Jeszcze Dybala, który czasem kiwnie trzech. To jest to, co wypracowaliśmy przez cały rok pracy. Bo Ronaldo nie słucha kiepa, bo Chiellini ma jakieś obiekcje, bo nie ma zawodników, bo wszystko wymaga czasu i tak dalej... Cały świat uwziął się na biednego kiepurę. Niestety, oprócz 'systemu' trzeba jeszcze mieć charyzmę, porozumienie z szatnią i plan B na każdą okazję. Kiep tego nie ma, ergo jest przeciętnym trenerem, niewłaściwym do walki o najwyższe cele. To jest dokładnie to, co przerabiali w Bayernie z Niko Kovacem, nawet wypowiedź że "spodziewał się mniej" bardzo zbliżona.
Sezon zakończony na poziomie absolutne minimum. Bierzemy scudetto i zwijamy ten cyrk.
Stery przejmuje Pirlo, zatem w szatni pojawi się żywy pomnik futbolu. Grał z najlepszymi, wygrał wszystko i doskonale rozumie jak to działa na najwyższym poziomie. Na pewno będzie mu łatwiej dotrzeć do gwiazd, zarazić skład swoją wizją. Oczywiście w tym miejscu wielki znak zapytania, jaka w ogóle jest jego wizja? To się kształtuje miesiącami, latami. Ten przepracował chwilę z U23 i od razu do pierwszej drużyny...
Agnelli wywraca wszystko do góry nogami. Pokazuje to ogromne rozczarowanie i wręcz desperację wywołaną pracą Sarriego. Prezes woli oddać wszystko w ręce debiutanta niż dalej dryfować z kiepem. Woli go spłacić i powiedzieć nara niż łudzić się, że kiedyś to zatrybi. Widocznie nie wierzył że zatrybi i nie wierzył w to również skład. Panowie, Ronaldo czy Chiellini to więcej niż 'po prostu piłkarze' -- oni rozumieją futbol od podszewki i wygrali więcej niż Sarri z całym swoim sztabem. Trener ani przez chwilę nie był gwiazdą tej drużyny, znacznie częściej występując w roli antybohatera. Wieczne wymówki i niedorzeczne, burackie wypowiedzi przed prasą, to po prostu nie przystoi. To scudetto to również zasługa Sarriego, ale teraz wygląda on jak największy farciarz, który poza Juventusem nie dałby rady tego wygrać. Dzięki za odzyskanie Dybali, za 37 goli Ronaldo, ta dwójka w zębach przyniosła scudetto.
Nam pozostaje odpocząć od emocji, narobić sobie nadziei na przyszłość i śledzić plotki. Najważniejsza kwestia jest już wyjaśniona - szybko poszło. Forza Pirlo i forza Juventus.