Eh, trochę mnie tu nie było, ale po kompromitacji z trzecioligowcem z pucharze Króla zrobiłem sobie całkowity detoks od piłki na trzy tygodnie. W ramach odtruwania organizmu, chyba wyszło mi to na dobre, bo wówczas nie miałem żadnej motywacji ani ochoty by oglądać jakiekolwiek mecze, dziś czuję, że zapał wraca
Pewnie ma to związek z dołkiem, w jaki wpadło Atleti. Bardzo mnie to cieszy, bo dotychczas szli przez ligę niczym walec i wygrywali niemal wszystko, nawet, jeśli w dużej mierze były to wymęczone zwycięstwa po 1:0 czy 2:1 (takie irytują najbardziej). Dwa remisy i porażka w ostatnich czterech meczach to może i za mało, by mówić o jakimś większym kryzysie, ale na pewno drzwi do ewentualnej obrony mistrzostwa, które jeszcze miesiąc temu wydawały się całkowicie zamknięte, dziś Simeone nieco nam uchylił
Sześć punktów straty (zakładam najbardziej pesymistyczny scenariusz, czyli wygrana Atleti w zaległym meczu) to już nie jest trzynaście, zwłaszcza, że do rozegrania zostało jeszcze z 40% sezonu. W tym arcyważny, kluczowy mecz derbowy, już 7 marca. Patrząc na historię ostatnich spotkań obu drużyn i niewytłumaczalny dar Zidane'a do ogrywania Simeone w bezpośrednich starciach byłbym optymistą, ale plaga kontuzji i to, że Real wciąż prezentuje słabszą formę niż rywal zza miedzy nie pozwala mi postawić innej prognozy jak 50/50. Na ten moment nie postawiłbym nawet grosza na wygraną którejkolwiek z drużyn. To będzie mecz, do którego obie ekipy podejdą bez kalkulowania - wygrana Atleti de facto zamyka kwestię mistrzostwa, wygrana Realu ponownie ją otwiera i to w bardzo zdecydowany sposób.
Najbliższe tygodnie to nieco gorszy terminarz dla Atletico niż dla Realu, ale to ma niewielkie znaczenie, obie drużyny mogą wtopić w meczach z ligowymi średniakami, tu nie ma reguły. W dodatku obie wciąż grają na dwóch frontach i w obu dwumeczach nie odważyłbym się prognozować ostatecznego wyniku, który może się przechylić w którąkolwiek ze stron.
Liczę na to, że starym dobrym zwyczajem Simeone przekombinował i źle rozłożył siły swoich zawodników, niesamowicie eksploatując ich w rundzie jesiennej, co odbija się na ich formie teraz, gdy sezon powoli będzie wkraczał w decydującą fazę. Wszystko wskazuje na to, że zaczyna im brakować paliwa - oczywiście, wypracowana przewaga jest spora i wciąż mogą na niej dojechać do 38 kolejki będąc na szczycie i odpierając ataki Realu z bezpieczną przewagą, ale nie jest to tak pewne, jak było to jeszcze miesiąc temu.
Barca? Ostatnio punktowali w lidze nieco lepiej, ale rywale nie byli z najwyższej półki, to po pierwsze, a po drugie - mecze w LL były przeplatane rozczarowującymi spotkaniami w innych rozgrywkach - najpierw klęska w finale Superpucharu z Bilbao, potem szalony mecz z Granadą w CdR, następnie 0:2 z Sevillą w pierwszym półfinałowym spotkaniu, a ostatnio konkretne baty od PSG bez Neymara. Moim zdaniem Barca będzie miała duży problem, by zająć miejsce w top3 - Sevilla jest w niesamowitej formie, ma tylko 2 punkty straty i jeden mecz rozegrany mniej, w dodatku na przestrzeni najbliższego tygodnia zmierzy się z Barcą dwukrotnie. Myślę też, że przynajmniej ta część piłkarzy klubu ze stolicy Andaluzji, która pamięta liczne upokorzenia doznane z rąk Barcelony na przestrzeni ostatnich kilku sezonów, dziś pragnie odegrać się w najbardziej bolesny sposób, a kataloński pudrowany trup jest celem idealnym.
W temacie finansowych problemów Barcelony napisano już wiele, podziwiam Laportę za to, że będzie się chciał pakować w to bagno, zwłaszcza, że duża część kibiców i socios wciąż kojarzy go z sukcesami, których teraz może zabraknąć. 700 milionów zobowiązań krótkoterminowych, absurdalnie wysoki kontrakt Messiego, pchający ich na finansowe dno, negocjowanie z wierzycielami o przesunięcie terminów spłat, duże kontrakty dla grających piach weteranów (chora drabinka płacowa), oddanie Suareza za darmo, kolejne straty względem przedsezonowych założeń (a zakładali m.in ćwierćfinał LM, powrót kibiców na trybuny w 100% w tym sezonie oraz zwycięstwo w CdR i LL) - to wszystko składa się na obraz nędzy i rozpaczy. Nie mój cyrk, nie moje małpy.