Zidane tez raczej nie nalezy do glosnych. Nie kazdy trener musi byc wulkanem emocji. Czy problem Isco czy Asensio to brak huku ? Smiem watpic.
Zidane jest zwyczajnie asertywny, potrafi dotrzeć do głów zawodników, nawiązać relacje i zależnie od przykładu huknąć, bądź pogłaskać. Pirlo jest.... nijaki. Ciężko żeby było inaczej, skoro jest skrajnym introwertykiem, który nawet z własnym sztabem nie rozmawia.
Isco i Asensio to pojedyncze przykłady, przyczyn tego że nie spełnili oczekiwań jest wiele - może po prostu toksyczne środowisko Realu i ciągła presja jest dla nich kulą u nogi? Wystarczy kilka słabszych spotkań, by z idola stać się wygwizdywanym śmieciem - Ronaldo o tym wie najlepiej. A dwaj wspomniani Hiszpanie wyglądają raczej na delikatnych, nieco zniewieściałych chłopców którzy potrzebują ogromnego wsparcia - gdyby byli np. produktami barcelońskiej szkółki i traktowani z większą pobłażliwością, oraz otrzymywali większe wsparcie i wyrozumiałość, to zapewne zrobiliby większe kariery. Ale to tylko gdybanie.
Jak nie ma korelacji ?! Jesli dla Ciebie z obserwacji fachowcow nie moze plynac nauka to ok.
A czy dzięki obserwacji tego jak ktoś pływa, sami się tego nauczymy? No nie, trzeba wskoczyć do wody i podejść do zagadnienia empirycznie. Ale nikt, kto nigdy nie pływał, nie wskoczy od razu do oceanu, na samym jego środku. A Pirlo właśnie to zrobił i o to, zarówno ja, jak i podejrzewam większość kibiców sceptycznie oceniających jego prace ma największy zarzut. Zwykła pyszałkowatość go zgubiła, nie mająca nic wspólnego z pewnością siebie. Gdyby był pewny siebie, to uznałby że za kilka lat, po zdobyciu doświadczenia trenerskiego i tak zasłuży na angaż w Juventusie.
Tyle ze Pirlo mial wielu swietnych trenerow na codzien, widzial kto i jak na jakie zachowania / jakich pilkarzy reaguje, co pomaga co pogarsza.
I od każdego z nich przejął najgorszą cechę:
-od Ancelottiego - miękkie podejście do zawodników i kiepską postawę w lidze
-od Conte - archaiczne ustawienie, brak elastyczności, syndrom oblężonej twierdzy i przekonanie że on wie najlepiej i wszyscy są przeciwko niemu
-od Maxa - kunktatorstwo, zachowawczą grę na 1-0 i brak zaufania do młodych zawodników
(wymuszone zmiany formacji i zawodnikow)
Od początku sezonu uprawiamy bez przerwy fuzje 442/352, poza meczem z Fiorentiną gdzie zagraliśmy zwykłe 3-5-2, przechodzące w 5-3-2 w fazie obrony.
W fazie destrukcji: bronimy klasycznie czwórką w obronie, czwórką w pomocy i dwójką wysuniętych zawodników rzadko, lub wcale angazujących się w pressing.
W fazie ataku: z tyłu zostaje trójka graczy (2 stoperów, plus boczny obrońca), w pomocy na wahadło wędruje jeden z bocznych obrońców (zazwyczaj prawy Cuadrado), boczny pomocnik grający po jego stronie w fazie obrony schodzi do środka (zazwyczaj Mcchicken bądź Ramzi), dwójka środkowych pomocników gra bez zmian, a boczny pomocnik w fazie obrony przejmuje role wahadłowego (zazwyczaj Chiesa). W ataku dwójka pozostaje bez zmian.
Różnie to przelewali na papier na przedmeczowych grafikach, whoscored itd, ale na boisku wygląda to od września tak samo.
Czy potrzebujemy trenera, ktory pogoni i ustawi cale towarzystwo ? Moze i tak, ale czy tego nie probowal Sarri i to jego pogoniono ?
Przede wszystkim, to my potrzebujemy całe to zblazowane towarzystwo przegonić, a ci co zostaną powinni zobligować się do słuchania trenera. Tak jak w Atalancie - nieważne że Gomez był legendą klubu, jeśli poczuł się ważniejszy od Gasperiniego to go przepędzili i jak czas pokazał, mieli racje - dzięki temu wybił się Malinowski, Gasperini nauczył drużynę grać bez Papu, a filigranowy Argentyńczyk bez ręki Gaspa przepadł w Sevilli. Nie może ogon merdać psem.
Sarri musiał tu polec, bo nie sprowadzono mu żadnego zawodnika do jego filozofii - stąd też popularny Kiepura musiał uczyć 36-letniego Chielliniego obrony strefowej, paralityka Matuidiego gry na jeden kontakt, Khediry poruszającego się z prędkością żółwia intensywnego pressingu, a z Ronaldo, który całe życie grał tam gdzie mu się podoba, planował zrobić klasyczną 9tke, czego oczywiście nasz królewicz nie zaaprobował. Gdy tylko Douglas Costa był zdolny do gry, to nasza gra wyglądała o niebo lepiej. Wystarczył jeden magik, żeby nieco przybliżyć styl drużyny do mitycznego, wyczekiwanego Sarrismo. Ale wiadomo, na Brazylijczyka z kolanami z papieru nie można było liczyć zbyt często.
Tu nawet Guardiola by rozłożył ręce, odpalił pług i zaorał całą szatnie, poza trzema/czterema nazwiskami.