Stanisław Płoskoń znowu właścicielem Górnika Zabrze?
: 27 sierpnia 2005, 00:14
Akcje Górnika zgodnie z prawem należą do mnie - mówi "Gazecie" Stanisław Płoskoń. Były właściciel zabrzańskiego klubu właśnie złożył w tej sprawie odpowiednie pisma do sądu i syndyka firmy Polind.
Tuż przed rozpoczęciem sezonu Marek Koźmiński przekazał swój pakiet akcji syndykowi znajdującej się w upadłości firmy Polind. Ten ostatni ogłosił, że niebawem zostanie dokonana ich wycena i jesienią papiery wartościowe Górnika SSA trafią na przetarg. Wtedy mieliśmy poznać nowego właściciela zasłużonego dla polskiej piłki klubu.
Tymczasem nieoczekiwanie do akcji wkroczył poprzedni właściciel Górnika Stanisław Płoskoń, który w 1996 roku założył sportową spółkę akcyjną i przez ponad pięć lat był szefem klubu.
Prezes Płoskoń przedstawił wczoraj "Gazecie" dokumenty, które, jego zdaniem, przesądzają sprawę własności akcji. - Mimo upływu kilku lat, wciąż nie zapłacono mi za klub. Przesłałem właśnie w tej sprawie pisma do syndyka znajdującego się w upadłości Polindu Marka Płachetki oraz do prezesa Sądu Okręgowego w Katowicach.
"Wnoszę o wydanie akcji Spółki Górnik Zabrze SA znajdujących się na rachunku papierów wartościowych upadłego. Wobec upadłego przysługuje mi wierzytelność w wysokości kwoty głównej 551.000,00 złotych wraz z odsetkami ustawowymi i kosztami procesu w wysokości 14.487,50 zł" - pisze Płoskoń do syndyka.
Przypomnijmy, że w rękach upadłego, czyli Polindu, znajduje się obecnie 87 proc. akcji zabrzańskiego klubu. - Polind nie zapłacił mi ponad połowę sumy za Górnika - wyjaśnia powody swojej akcji prezes Płoskoń.
Co na to syndyk? - Nie ma takiej prawnej możliwości, by panu Płoskoniowi wydać te akcje. Wyrok sądu nie jest bowiem prawomocny - mówi Płachetko.
Ale Płoskoń nie ustępuje. Od prezesa Sądu Okręgowego w Katowicach były szef Górnika domaga się ponowienia nakazu do komornika, który, jego zdaniem, powinien wykonać postępowanie egzekucyjne na jego korzyść i odebrać Polindowi zaległe pieniądze bądź akcje Górnika. - Jak dostanę te akcje, Górnik na pewno na tym nie ucierpi - obiecuje Płoskoń. - Myślę, że dobrze by się stało, gdyby Górnik został klubem miejskim. Prawo już na to pozwala - przekonuje. Co ciekawe, prezes Płoskoń spotykał się w ostatnim czasie z prezydentem Zabrza Jerzym Gołubowiczem. Obaj panowie rozmawiali m.in. o akcjach zabrzańskiego klubu...
(artykuł za http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35024,2887737.html )
Wielu z Was pewno nic to nazwisko nie mówi poza może kilkoma awanturami które ten Pan wszczynał z różnych powodów.
Mnie interesuje Wasza opinia na temat obecności takich ludzi w polskim futbolu. Bo ja jako kibic Górnika jestem tą informacją przerażony. Za jego czasów przekręt gonił przekręt, a wiele spraw po jego odejściu okazało się "bombami zegarowymi". Może i wyciągnął Górnika z zapaści ale styl pozostawiał wiele do życzenia.
Pytanie do zorientowanych w temacie - czy taki ktoś może być traktowany jako "zbawca" klubu czy raczej jako "persona non grata"? Bo dla mnie lepiej by się trzymał z daleka od Zabrza :evil:
Tuż przed rozpoczęciem sezonu Marek Koźmiński przekazał swój pakiet akcji syndykowi znajdującej się w upadłości firmy Polind. Ten ostatni ogłosił, że niebawem zostanie dokonana ich wycena i jesienią papiery wartościowe Górnika SSA trafią na przetarg. Wtedy mieliśmy poznać nowego właściciela zasłużonego dla polskiej piłki klubu.
Tymczasem nieoczekiwanie do akcji wkroczył poprzedni właściciel Górnika Stanisław Płoskoń, który w 1996 roku założył sportową spółkę akcyjną i przez ponad pięć lat był szefem klubu.
Prezes Płoskoń przedstawił wczoraj "Gazecie" dokumenty, które, jego zdaniem, przesądzają sprawę własności akcji. - Mimo upływu kilku lat, wciąż nie zapłacono mi za klub. Przesłałem właśnie w tej sprawie pisma do syndyka znajdującego się w upadłości Polindu Marka Płachetki oraz do prezesa Sądu Okręgowego w Katowicach.
"Wnoszę o wydanie akcji Spółki Górnik Zabrze SA znajdujących się na rachunku papierów wartościowych upadłego. Wobec upadłego przysługuje mi wierzytelność w wysokości kwoty głównej 551.000,00 złotych wraz z odsetkami ustawowymi i kosztami procesu w wysokości 14.487,50 zł" - pisze Płoskoń do syndyka.
Przypomnijmy, że w rękach upadłego, czyli Polindu, znajduje się obecnie 87 proc. akcji zabrzańskiego klubu. - Polind nie zapłacił mi ponad połowę sumy za Górnika - wyjaśnia powody swojej akcji prezes Płoskoń.
Co na to syndyk? - Nie ma takiej prawnej możliwości, by panu Płoskoniowi wydać te akcje. Wyrok sądu nie jest bowiem prawomocny - mówi Płachetko.
Ale Płoskoń nie ustępuje. Od prezesa Sądu Okręgowego w Katowicach były szef Górnika domaga się ponowienia nakazu do komornika, który, jego zdaniem, powinien wykonać postępowanie egzekucyjne na jego korzyść i odebrać Polindowi zaległe pieniądze bądź akcje Górnika. - Jak dostanę te akcje, Górnik na pewno na tym nie ucierpi - obiecuje Płoskoń. - Myślę, że dobrze by się stało, gdyby Górnik został klubem miejskim. Prawo już na to pozwala - przekonuje. Co ciekawe, prezes Płoskoń spotykał się w ostatnim czasie z prezydentem Zabrza Jerzym Gołubowiczem. Obaj panowie rozmawiali m.in. o akcjach zabrzańskiego klubu...
(artykuł za http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35024,2887737.html )
Wielu z Was pewno nic to nazwisko nie mówi poza może kilkoma awanturami które ten Pan wszczynał z różnych powodów.
Mnie interesuje Wasza opinia na temat obecności takich ludzi w polskim futbolu. Bo ja jako kibic Górnika jestem tą informacją przerażony. Za jego czasów przekręt gonił przekręt, a wiele spraw po jego odejściu okazało się "bombami zegarowymi". Może i wyciągnął Górnika z zapaści ale styl pozostawiał wiele do życzenia.
Pytanie do zorientowanych w temacie - czy taki ktoś może być traktowany jako "zbawca" klubu czy raczej jako "persona non grata"? Bo dla mnie lepiej by się trzymał z daleka od Zabrza :evil: