zahor pisze:No i właśnie o tym piszę. Ekwador był jak najbardziej do ogrania, o czym po części świadczy wynik meczu towarzyskiego, ale był też na pewno silniejszy niż wszyscy ci rywale grupowi z którymi kadra Janasa wygrywała. Taktyka "niech piłkarze grają swoje, ja tam się nie wtrącam" z reguły powoduje że z lepszymi zespołami się wygrywa, z gorszymi przegrywa - ale niestety nie oznacza to już że z drużynami równymi się remisuje.
U niego była przynajmniej stabilizacja, wiedizałem czego się spodziewać, nie twierdzę, że był to najlepszy selekcjoner ever. Ale jak graliśmy z Walią, Austrią, Irlandią N, Łotwą, Kostaryką to Polska zgarniała komplet, ze Szwecją, Anglią, Niemcami porażki, czego też się spodziewać można było (może ze Szwedami za wysoko, bo to jednak było 0:5 w dwumeczu). Odszedł bo już pewnie kadrze nic by nie dał, ale nie sądzę że Leo dał coś więcej. Był bardziej wygadany, medialny, ale poza pojedyńczymi meczami szału nie było.
Wiesz, towarzyski z Ekwadorem a MŚ z nimi pół roku później to jednak inna bajka, przypomnę chociażby Rosja-Włochy tuż przed euro. Janas dostał np. lanie z Danią, ale co z tego, jak potem w el. "ugrał" 3:0 z Irlandią N i miał wyrównane spotkanie z Anglią.
zahor pisze:Myślę że późnego Beenhakkera, czyli z eliminacji do Mistrzostw Świata nawet nie ma co bronić, bo zawalił wszystko co było do zawalenia. Dyskusja toczy się na temat tego jak jego pracę związaną z ME (kwalifikacje + turniej) ocenić na tle innych selekcjonerów.
Wiesz to wygląda tak jakby się wybierało co było wygodne. Za eliminacje do MŚ 2002 i ME 2008 mniej więcej remis, tyle, że potem Engela wywalono a Leo zaliczył historyczną wtopę. Druga różnica, że Jerzy przejął kadrę po 16 latach dołków (z małą przerwą na Barcelonę '92), za to Leo po tym jak poprzednicy już na ważne imprezy awansowli i liczono chyba na więcej, zwłaszcza po jego wypowiedziach: "international Level" itp.
Alfa i Omega pisze:Tu się nie zgodzę... Po eliminacjach Engel popadł w jakiś dziwaczny optymizm, latał po telewizjach, promował swoją książkę, rycząc, że na rok przed Mundialem selekcja zakończona, hej ho, hej ho.
Chodzi mi bardziej o to, że po Korei wsyzstkim się wydawało, że mamy świetnych poiłkarzy, tylko Engel był to kitu, potem sie okazało, że może pospiesznie się go pozbyto (zgadzam się, że od awansu z Norwegią Polacy zaczęli grac źle), z resztą PZPN też uznał to za błąd, skoro potem już były "kadencje" czteroletnie, no pomijając Smudę i krótki epizod Bońka.
Nie wiem, może tez za bardzo bronię polskich selekcjonerów, ale to wynika też że wszyscy po nich jadą, czy są argumenty, czy nie.
zahor pisze:Konsekwencji to akurat można mu odmówić, bo niezabranie Frankowskiego na mundial było przejawem jej braku. Tym którzy zarzucają że w klubie pół roku nie grał - przypominam że przed tym, jak dwa razy wszedł w roli jokera w kadrze również był po dłuższej przerwie, więc to akurat słaby argument.
Przynajmniej coś zostawił dla następcy, tzn. stosunkowo młody skład, co zarzucano poprzednikom że tego nie robili. I tak za Dudka był Boruc i jeszcze młodsi Kuszczak i Fabiański, za Frankoweskiego, obiecujący jeszcze wtedy Brożek itp. Z resztą Franek nie tylko nie grał pół roku, ale i bramki nie zdobył od ponad 12 miesięcy, to chyba istatne jak na napstnika, nie sądzisz? Z resztą i Leo po MŚ 2006 pozbierał tych niedobitków co na euro nie pojechali potem już więcej ich nie powołał. Z resztą potem sam na euro wziął na szpicę w zasadzie tylko Żurawskiego który po 45 minutach się połamał i Saganowskiego na którego stawiał niechętnie. I tak jako "9" z Niemcami zagrał Smolarek :roll: i tu akurat powielił błąd Janasa (i o to tez mam pretensję do Holendra, że nie uczył się na błędach poprzedników).
Nie mów że nie było taktyki, bo była. Co do konsewkwencji Janasa, to bym się tylko czepiał, że tuż przed MŚ porzucił 4-4-2 które wystawiał wcześniej (pewnie przez mecze z Kolumbią (4-4-2) i Chorwacją (4-5-1), pierwszy przegrany 0:2 , drugi wygrany 1:0) i funkcjonowało, potem nowy układ nie zaskoczył, no ale trudno było grać ofensywnie z Niemcami, tak z drugiej strony.
Alfa i Omega pisze:Konsekwencji w prowadzeniu kadry, nie w personaliach

Franek pół roku wcześniej zmienił klub na Wolverhampton, nie strzelił ani jednej bramki (ni w kadrze ni w lidze) i wylądował tam na ławce, także tę decyzję można wybronić szczególnie, że Tomek wrócił do swojej normalnej klasy dopiero po powrocie do Jagi, a więc w kilka lat później.
Właśnie, małym błędem było już odejście z Wisły do Hiszpanii, ale jak już to trzeba tam siedzieć, nawet w drugiej lidze. Mały Franek w Anglii to był marny pomysł, jeden Zola był, ale raczej tam królowali napastnicy o lepszych warunkach i nie tylko chodzi wzrost, ale też posturę.