SKAr7 pisze:Daj spokój. W takiej makiawelistycznej logice można z każdego zrobić czerwonego.
Jeśli chodzi o K., to chyba o kimś, kto w 1945 r. wstąpił do PPR, a od 1947 należał do PZPR, można powiedzieć, że był czerwonym? Mylę się?
SKAr7 pisze:W 50tym Kołakowski był zwykłym studentem, jednym z wielu.
Zwykłym studentem w 1950 r.? Dobre sobie. Rzućmy okiem na CV tego pana:
Od 1946 r. pełnił ważne funkcje w Akademickim Związku Walki Młodych “Życie”.
W latach 1947-1950 był asystentem prof. Tadeusza Kotarbińskiego.
W latach 1949-1950 był pracownikiem redakcji pisma „Nowe Drogi”. Czym było to pismo:
Nowe Drogi – polski miesięcznik ideologiczny, "organ teoretyczny i polityczny" KC PZPR (wcześniej KC PPR) wydawany w Warszawie w latach 1947-1989 przez "RSW Prasa-Książka-Ruch". Zamieszczał obszerne artykuły wyjaśniające założenia poczynań partii w dziedzinie polityki wewnętrznej i zagranicznej oraz omawiał zagadnienia ideologiczne i organizacyjne Partii. Był lekturą obowiązkową dla działaczy PZPR.
Od 1950 r. rozpoczął pracę na Uniwersytecie Warszawskim.
W 1950 r. (niektóre źródła [np.
http://www.rp.pl/artykul/63864-Filozof- ... 0-lat.html ] podają 1949 r., ale jest to raczej zwykły błąd) rozpoczął pracę w Instytucie Kształcenia Kadr Naukowych w Warszawie.
Czym była ta instytucja. Zacytujmy:
Instytut Kształcenia Kadr Naukowych – wyższa szkoła partyjna i marksistowska placówka badawcza, powołana w 1950 przez Adama Schaffa przy Komitecie Centralnym PZPR. W 1954 Instytut przekształcono w Instytut Nauk Społecznych przy KC PZPR, a już od 1957 funkcjonował pod nazwą Wyższa Szkoła Nauk Społecznych przy KC PZPR, aż do 1984 gdy na jego miejsce utworzono Akademię Nauk Społecznych istniejącą do 1990.
Zadaniem IKKN było kształcenie kierowniczych kadr naukowych w oparciu o sprawdzone wzory nauki radzieckiej (tzw. Instytut Czerwonej Profesury). Dorobek naukowy pracowników Instytutu ograniczał się do krytyki politycznej nauki Zachodu z pozycji marksizmu-leninizmu.
K. był od 1950 (biorę tutaj pod uwagę przynależność do IKKN) – tak można powiedzieć – funkcjonariuszem partyjnym, którego zadaniem było szkolenie przyszłych komunistycznych kadr naukowych. Więc nie pisz, iż był „zwykłym studentem”, bo mijasz się z prawdą. Wystąpienie przeciw Tatarkiewiczowi było realizacją jednego z głównych celów IKKN – ideologicznego zwycięstwa marksizmu-leninizmu. Rzućmy okiem na to:
“(…) warunkiem całkowitego ideologicznego zwycięstwa światopoglądu marksistowsko-leninowskiego w Polsce jest, między innymi, przezwyciężenie wpływów ideologicznych obcych klasowo kierunków filozoficznych. Idzie tutaj w pierwszym rzędzie o filozofię tomistyczną, a więc filozofię o wyraźnym obliczu fideistycznym, która jest oficjalną filozofią szkół katolickich (…). Walka z tymi obcymi wpływami ideologicznymi w filozofii nie jest łatwa. Chociażby ze względu na to, iż marksistowskie kadry naukowe dopiero rosną i zwolennicy filozofii marksistowskiej dopiero zaczynają się przedostawać na katedry uniwersyteckie” (Narodziny i rozwój filozofii marksistowskiej, Warszawa 1950, s. 403).
SKAr7 pisze:Zgnojenie to zdecydowanie za mocne słowo. Szczególnie w kontekście tego, że Kołakowski sam wyleciał z uczelni za walkę z partią(a nie za związki z Judaizmem, jak Bauman), sam był za to na cenzurowanym u SB, sam przemawiał na jubileuszu Tatarkiewicza w '66, a od marksizmu odwrócił się tak bardzo, jak to tylko możliwe.
Zgnojenie to za mocne słowo w kontekście akcji przeciwko Tatarkiewiczowi z roku 1950, bo w 1966 roku wydalono K. z PZPR, a potem odwrócił się on od marksizmu. Gratuluję rozumowania - jeszcze wyjaśnij mi związek przyczynowo-skutkowy między jednym zdarzeniem a wydarzeniami z roku 1966.
Już zostawiając na boku tę dyskusję, warto rzucić okiem na to:
http://ien.pl/index.php/archives/1515
No i mówi wprost "podpisałem i sobie nie wybaczę", a nie "coś tam podpisywałem, nie wiem co to było, historia mnie oceni". Równie dobrze można by zrobić z aparatczyka Foucaulta, bo też miał epizod wiary w socjalizm, a niewiele osób o takiej pozycji osobiście babrałoby się w przemycanie sprzętu dla Solidarności
Czyli w wielkim skrócie tekst "podpisałem i sobie nie wybaczę" praktycznie przekreśla zarówno jego niewątpliwe zasługi dla krzewienia pewnego "ustroju" na ziemiach polskich, jak i sam fakt, że przyczynił się do usunięcia Tatarkiewicza z katedry.
