Vimes pisze:Makiavel pisze:(...) my traktujemy UE jako dojną krowę, uważamy, że należy się nam kasa, przywileje przysługujące obywatelom UE ale nie poczuwamy się do tego, by partycypować w tym, co mniej przyjemne.
Postanowiłem o tym przypomnieć szanowny eurofilu, bo Ty pisałeś tylko o jednej stronie medalu

. Niemcy też korzystają ze strefy wolnego handlu, bo za niemieckie dotacje kupujemy od niemieckich firm wysokoprzetworzone produkty przemysłowe zamiast rozwijać taki przemysł u siebie dzięki czemu Polska jest głównie montownią i zagłębiem różnych call center.
.
Vimesie nie wiem, jak u Ciebie z teorią handlu zagranicznego i funkcjami owego, ale chyba licho. Jak chcesz to podeślę Ci fragment mojego licencjatu, żebyś się douczył. Wtedy wiedziałbyś, że opisywana przez Ciebie funkcja zasobotwórcza i transformacyjna handlu zagranicznego Polski to rzecz normalna w sytuacji, w jakiej byliśmy i wciąż jesteśmy. Warto jednak dodać, że nasze saldo wymiany handlowej z UE jest już od lat dodatnie. Dzięki akcesji do UE i m.in. dzięki importowi z krajów wysokorozwiniętych mogliśmy nadganiać kraje o wyższym poziomie rozwoju i teraz możemy myśleć nad rozwojem funkcji efektywnościowej handlu zagranicznego, dzięki poszukiwaniu swojej niszy/specjalizacji w handlu.
To po pierwsze, a po drugie jesteśmy montownią i zagłębiem różnych call center (albo jak się to ładnie nazywa centralą BPO) dlatego, że podobnie, jak Indie, oferujemy dobrą jakość wykonywanej pracy przy niskich, w porównaniu do rynków macierzystych korporacji, kosztach pracy. Innymi słowy potrafimy wykonywać procesy biznesowe i montować np. samochody równie dobrze, jak Niemcy, Brytyjczycy czy Amerykanie a płacić nam trzeba mniej. Poziom płac zaś związany jest z poziomem rozwoju gospodarczego i efektywnością pracy, nie z tym czy wytworzyliśmy swój przemysł czy nie. Nie sądzę by np. posiadanie własnego przemysłu samochodowego skutkowało tym, że zagranicznym markom nie opłacałoby się montować tutaj swoich samochodów. Nie sądzę też, że gdybyśmy mieli swoje banki inwestycyjne to spowodowałoby to taki wzrost wynagrodzeń w sektorze, że CS'owi czy Mellon'owi nie opłacałoby się przenosić tutaj części procesów.
Jednym słowem: polecam sięgnąć po mądre książki zanim zaczniesz się wypowiadać na takie tematy.
Nie wiem też jaki jest związek tego, że PiS i jego wyborcy traktują UE, jako dojną krowę a tym, że Niemcy i inne bogate kraje korzystają z członkostwa w Unii. Niemcy, Francja, Włochy, Belgia, Holandia, Wielka Brytania (mimo, że oni są tak trochę "za a nawet przeciw") przyjmują imigrantów zarobkowych a już szczególnie uchodźców. Może z wyjątkiem W.Brytanii przyjmują UE z korzyściami i kosztami. My zaś chcemy dostawać kasę z budżetu UE, chcemy mieć dostęp do rynku: towarów, usług, pracy krajów członkowskich, oczywiście korzystać z przywilejów obywatelstwa UE ale mieć nieograniczoną suwerenność w żaden sposób, nie brać udziału w niczym, co nie jest dla nas korzystne i nie ponosić żadnych kosztów. A Ciebie jeszcze oburza, że Niemcy korzystają na tym, że są w UE. Nie wiem czy to tak ciężko zrozumieć, że są stany pośrednie między odnoszeniem tylko korzyści a ponoszeniem tylko kosztów? Unia Europejska nie jest świętym Mikołajem, który rozdaje prezenty nic nie oczekując w zamian. Ale jest instytucją, która opiera się pewnym rodzaju solidarności. My byśmy i tak kupowali od Niemców, Włochów, Holendrów, Francuzów, Brytyjczyków technologie, dobra konsumpcyjne, etc., bo ich potrzebowaliśmy w danej chwili. Kupowaliśmy od nich od początku III RP, bo oni ją mieli a nam była konieczna do rozwoju. Dzięki UE mogliśmy kupować ją taniej i w większej ilości mniej się zadłużając i szybciej rozwijając niż będąc poza UE. Oni nam transferowali pieniądze, które potem często do nich wracały, dawali szansę na lepszą pracę, często w sektorach, gdzie im brakowało wykwalifikowanych pracowników. Godzili się też na koszty z tym związane: konieczność ponoszenia kosztów polityki spójności, kosztów związanych z pomocą społeczną dla tych, którzy szukali pracy ale im nie wyszło albo się wykoleili, koszty związane z tym, że obniżyła się wartość PKB p.c. w regionach, która kwalifikowała do pomocy, stąd niektóre regiony, które przed naszą akcesją dostawały fundusze z kasy unijnej, przestały ją dostawać. Nie zrobili tego jednak w geście czystej dobroczynności i trudno mieć im to za złe, bo my na tym, że oni zyskują, nie tracimy. W skrócie jest tak, że my zyskujemy i na tym, że mamy dostęp do wspólnego rynku, że nasze firmy mogą eksportować bezcłowo swoje produkty i świadczyć swoje usługi na terenie całej UE, czyli na tym, na czym zyskują też Niemcy czy Francuzi, a dodatkowo korzystamy ze środków akcesyjnych, których jesteśmy największym beneficjentem. To nie jest propaganda, choć forumowy błazen tak twierdzi. A teraz czas by ponieść wymierne koszty członkostwa, partycypując w unijnej polityce wobec migrantów. Tak, jak każdy kraj mamy dbać przy tym o swoje interesy ale w żadnym razie nie możemy powiedzieć, jak barany z PiS, że to nie nasz problem i my się od tego odcinamy. To chyba Ty tu przy jakiejś okazji pisałeś, że nie można "trochę być w ciąży" czy jakoś tak. Nie można też być "trochę w UE" i to tylko w zakresie korzyści. Na taki luksus nawet nieporównywalnie silniejsza politycznie i gospodarczo W.Brytania nie może sobie pozwolić.