Eric6666 pisze:moim zdaniem wygra ManU ,ponieważ Barca i jej gwiazdeczki nie dadzą rady silnej angielskiej obronie..
Ja również stawiam na Manchester United, szanuję Giggsa, van der Sarowi pamiętam dwa spędzone u nas lata, stoperzy Ferdinand i Vidic, a szczególnie ten drugi to- jak na moją znajomość angielskiego futbolu- ciekawi zawodnicy, a championship menedżer Ferguson jest trenerem Czerwonych Diabłów dokładnie tyle czasu, ile ja mam lat. Z kolei Barcelona i te ich kiczowate UNICEFY, genetycznie modyfikowany Messiasz i jak tu chyba Bart_DB kiedyś napisał, piłkarski pop w jednym. Dziękuję, nie skorzystam- z braku Juve w tak ważnym meczu wolę tych, którzy są bardziej waleczni, a mniej "pstrokaci"- akurat ich płaczliwy as i jego brazylijski partner o nazwisku sławnej niegdyś Pameli to latynoskie wyjątki od reguły, bo taki nieobecny w pierwszej jedenastce Tevez pracuje, aż miło. A za rok o tej porze, przed mundialem...
O, gol, ładny drybling Eto'o, w takim meczu... Tym bardziej uważam, że szybkostrzelna Barcelona właśnie sprowokowała swoje nemezis.
A po meczu...
Angielskie jaja, a raczej brak jaj- jeśli przy takich stoperach, jak Ferdinand i Vidić, najmniejszy chyba na boisku Leo Messi strzela bramkę GŁOWĄ, to ja wycofuję się z zarzutu, jaki wysunąłem po półfinałach wobec Hiddinka- że przegiął z nastawieniem zespołu na obronę wyniku. Barcelona przetrzymała pierwsze ataki C. Ronaldo, strzeliła bramkę dzięki świetnej kiwce Eto'o, a potem wychodziło jej już wszystko. Gdyby Ferguson wyciągnął z półfinałów jakieś wnioski, to nie zaatakowałby trójką z przodu i nie wsadzał w środek techników pokroju Giggsa czy Andersona, ale postawił mur z Carrickiem i Scholesem, doświadczonego Ryana wystawił na rozegraniu a skrzydła zostawił Tevezowi i Rooneyowi z wysuniętym Ronaldo na szpicy, który jest śmiertelnie groźny właśnie wtedy, gdy ma kto za nim walczyć o piłkę. Park i Anderson znacznie ustępują katalońskim gwiazdom pod względem techniki, a że upilnować Iniesty z Xavim nikt nie potrafił, to ofensywne trio Barcy dostało dziś to, czego moim zdaniem najbardziej zabrakło atakującym z Anglii- spokojnego rozegrania i dokładnych podań, do których te wykopy i niezdarne trącenia futbolówki przez team Fergusona trudno zaliczyć.
Carlitos zasługiwał na grę od początku, jako zmiennik pokazał charakter, ale podobnie jak Berbatowowi i Scholesowi, przy jakiejś chaotycznej brasilianie nic mu nie wychodziło, a na moje oko to wyglądało ściśle tak, jakby zagrali dziś po raz pierwszy razem, w zmontowanej na szybko drużynie, pod wodzą debiutującego trenera. 4-2-4 w końcówce, czy Sir Alex oszalał? Barcelona nie pokazała dziś na moje oko nic, czego nie prezentowała wcześniej, po prostu mieli swój dzień i zrobili swoje, podczas gdy zespół z Anglii przekombinował, postawił wszystko na jedną kartę i przegrał, a ja pomyliłem się w typowaniu, tak samo, jak rok, dwa i trzy lata temu. Tradycyjnie w finale LM pretendent bije mistrza, a mi nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na przyszłoroczne rozgrywki, liczyć na naszego Diegola i cieszyć się z widoku Platiniego rozdającego medale
2007- Kaka i Milan, 2008- Ronaldo i MU, 2009- Messi i Barca, 2010- Diego i Juve?
Polemika:
Gherrick pisze:Rooney (moim zdaniem, powinien byc typowym snajperem, typowa 9tka)
Tę decyzję Szkota akurat rozumiem- skoro na środku grają tacy "pewniacy" jak Yaya Toure i Pique, to nie dziwi mnie, że wystawił przeciwko nim najlepszego dryblera w zespole. Ten cały Pique przechwalał się, że zna wszystkie zwody Krystyny, a na boisku wystarczył jeden manewr ciałem, posłanie piłki w drugą stronę i Gerard P. już nie wie, co się dzieje- i to tuż przed szesnastym metrem. Gdyby Rooney naciskał "Buziola", a Tevez Sylvinho od pierwszych minut, Ronaldo z Giggsem, zabezpieczani przez Carricka i Scholesa regulowali tempo gry a United zamiast rzucać się do ataku jak opętani spokojnie grali swoje, to wszystko mogło potoczyć się inaczej. A tak po pierwsze łakomstwo i niepohamowany apetyt na obronienie trofeum sprawiło, że Diabły się przeliczyły, a po drugie całkowicie nieudana próba skopiowania tylko jednego elementu z półfinału (strzelony na początku przez Essiena gol z dystansu) wobec zupełnego zignorowania roli walczaków w centrum poskutkowało swobodą dla wymienianych tutaj jako najlepszych zawodników spotkania Iniesty, Xaviego czy Messiego.