Skoro już temat został odświeżony, to się w nim wypowiem.
Jak każdy bramkarz miewałem różne wpadki, zarówno na treningach jak i na meczach. Z tych na treningach można się pośmiać, ale na meczach czasem były tragiczne w skutkach. Ale doświadczony bramkarz nie załamuje się i gra dalej.
Wpadka pierwsza - ważny mecz, różnica między moim zespołem a zespołem przeciwników niewielka, równy, zażarty mecz. Broni mi się nieźle do pewnego momentu. Mianowicie trafił mi sie przestój w grze, 10 minut nie dotykałem piłki, a czasami bywa to nieprzyjemne. Trafił się rzut wolny, 18 metrów, po mojej lewej ręce. Dobrze ustawiłem mur, widziałem piłkę. Zawodnik podszedł i strzelił delikatną, kręconą piłkę w okienko. Spokojnie przesunąłem się na nogach i wyskoczyłem, aby ją złapać, a piłka przetoczyła mi się przez palce i wpadła do bramki

Co ciekawe, znowu zdarzył się przestój (5 min. bez piłki) po czym znowu identyczny rzut wolny. Znowu identyczny strzał i... szmata wpuszczona w ten sam sposób. Byłem naprawdę przygnębiony, 13 latek przeżył załamanie, zwłaszcza, że przez moje 2 kiksy zremisowaliśmy 3:3, prowadząc 3:1.
Wpadka druga - mecz z outsiderem, ostatnią drużyną. Mojej drużynie gra od początku się nie kleiła. Po pierwszej połowie 0:0 - mordęga niesamowita. Mecz praktycznie na ich połowie, oni bronią się w 11. Z każdą minutą coraz bardziej nerwowo, w końcu przeciwnicy zerwali się do kontry, ni to strzał, ni to wrzutka na wysokości kolan. Popisałem się interwencją a la Dudek i wpadła mi przez nogi. Do siatki. Nasi rzucili się do ataku i szybko wyrównali. Po czym znów, przez ostatnie 5 minut "obrona częstochowy" i wywalczony rożny. Akcja rozpaczy, niemal wszyscy wbiegają w pole karne, ja stoję przy kole środkowym. Kumpel wkręca piłę z rożnego w samo okno - radość niesamowita, tym razem się upiekło 8)
Kolejna sytuacja - mecz na nierównym, kępistym boisku. Strzał lekki, szczur po ziemi w długi róg. Wyciągnięty do maxa nadstawiam rękę, a piłka wrednie podskakuje na kępie i wpada do bramki. Złość i bezsilność.
Kolejna sytuacja z kępami, na treningu. Gramy sparing. Strzał z 25 metrów kozłujący metr ode mnie, piłka odbija się dziko i obrywam centralnie w twarz, dobiega do niej napastnik i wpycha ją do siaty. Ehhh, się wtedy zdenerwowałem.
Na zawodach szkolnych też zdarzały się ciekawe sytuacje. Wybiegłem do sam na sam, po czym potknąłem się o jakąś nierówność (te boiska, marzenie...) po czym napastnik przerzucił nade mną piłkę. Również na szkolnych zawodach podczas wykopu piątki wiatr przesunął mi piłkę do dołka i tak perfidnie zaryłem, że wybiłem piłkę ledwo za pole karne, dodam, że kępa trawy poleciała dalej niż piłka. Napastnik doskoczył do piły, przyjął i wyszedł sam na sam ze mną. Tyle szczęścia jednak nie miał i w sam na sam byłem górą...
Kiedyś w trakcie meczu ligowego złamałem dwa palce na głowie stopera - miał twardy łeb

Ogólnie o ciekawych sytuacjach podczas meczów mógłbym napisać książkę, ale nie będę przynudzał.
Pozdrawiam wszystkich, którzy to przeczytali. Szacun!
EDIT:
mati888 pisze:@Negri-przeczytałem i Twoje

będą dwie litanie z rzędu

Mógłbym jeszcze więcej napisać, przez 8 lat się "trochę" tego nazbierało. Szacun! Za to, że przeczytałeś =]