Na początek-oczywiście szkoda Łukasza. Gość grał świetny mecz. Miał o tyle pecha, że Lopez, albo w najważniejszych momentach trafiał asy, albo w linie. No i był mniej zmęczony wcześniejszymi meczami. Bardzo dobry poziom tamtego meczu i bardzo bolesna porażka Kubota, również dla samych kibiców. Sam Kubot mam nadzieję, że będzie się wygrzewał gdzieś, żeby wyrzucić ten niefartowny mecz z pamięci.
Ale ja właściwie nie o tym chciałem...
No, bo dziś-29.06.2011r. być może jesteśmy świadkami tego, że Federer nie będzie w stanie wygrać żadnego GS do końca życia.
Gdzie miał to zrobić jak nie na Wimbledonie? Z kim miał wygrać, jak nie z Tsongą, który mu leży i wreszcie kiedy, jak nie przy stanie 2:0 w komfortowej sytuacji przeciwko gościowi, który ma lekką nadwagę?
Życzę Federerowi, żeby jeszcze się odnalazł, ale ta porażka może na serio podłamać jego morale. I to tym bardziej, że od trzeciego seta-przy podaniu Francuza grał słabo i bez pomysłu, absolutnie bez returnu-wbrew temu co tam Fibak i młody Tomaszewski wymyślali. No, a Jo grał świetnie, dobrze serwował, unikał banalnych błędów i oklepywał backhand Szwajcara, no i pykło.
Ale turniej to i tak chyba wygra Nadal. Mnie to niezbyt cieszy, ale naprawdę chłop gra 20 razy pewniej niż na RG. W dodatku z tej trawy to już zostaje teraz głównie ziemia...
Pokazał świetny poziom z Del Potro, a poza tym Murray mnie nigdy nie przekonywał, do tego Djokovic na trawie jest gorszy i ledwo wygrał z młodym Tomicem(to bardzo ciekawy zawodnik-grający dużo slice'm i po liniach narożnych!) A Jo nawet jakby wygrał półfinał to ogranie pod rząd całej pierwszej trójki, to tak jakby ograć najlepszych Chińczyków w tenisie stołowym i zdobyć Mistrzostwo Olimpijskie. Dosyć mało prawdodpodobne.
Chociaż i tak: "Sto lat, sto lat, niechaj żyje nam. W zdrowiu szczęściu, pomyślności niech serve'n volley gra". "Kto wygra mecz? JWT,JWT,JWT!"
Nadzieję zawsze można mieć.
U kobiet w SF grają cztery najlepsze w tym turnieju-i tu- w przeciwieństwie do RG-nie ma przypadku. Kibicuje Maryśce, bo jest:
a) ładna, b) ładna, c) powróciwszy na korty po kontuzji pokazała "jaja" i charakter, a przecież nie musiała z jej zarobkami, d) przydałoby się, żeby ktoś znany wygrał WS w WTA, bo Clijsters zaraz skończy karierę zapewne.Organizatorzy też by pewnie tego chcieli,
e) czas Kvitovej-według mnie nowej Davenport(ależ ona ma "pitolnięcie" w lewej łapie) oraz Lisicki(tylko te kontuzje, podobnie, jak i u Azarenki) mam nadzieję, że i tak nadejszie-i jeśli utrzymają obeną formę to wykopią z hukiem brzydko i schematycznie grającą Kerlajn, z pierwszego miejsca w przeciągu 1.5 roku, dwóch lat. Mają znacznie wyższy potencjał. Zresztą to samo może uczynić Szarapowa. Bo poziom na jakim grają półfinalistki na tegorocznym Wimbledonie, wydaje mi się, że od optimum sióstr W nie odbiega jakoś specjalnie.
PS. Marotta rządzi i wymiata.
