Makiavel pisze:Tutaj należy poruszyć kwestie uczciwości banków, które nie chciały udzielać kredytów w PLN, a udzielały w CHF.
Nawet jeśli tak było, to kto im tego zabrania? Ktoś zmusił tych ludzi do wzięcia kredytu? Wzięcie kredytu jest aktem dobrowolnym.
tak, jest dobrowolne, ale był okres, że banki odmawiały kredytów w PLN. Czyli był dylemat - nie mieć domu, albo brać to co jest czyli kredyt w CHF.
Makiavel pisze:Ponadto, głównymi ofiarami franka są osoby które brały kredyt w latach 2005-2009. Wtedy kurs franka był mocno poniżej 3PLN, a niejednokrotnie blisko 2PLN. Gdy ktoś wziął kredyt powiedzmy po kursie 2,20 a nagle ma spłacać po 4,4 to jest coś nie halo. Dodatkowo etyka zawodowa pracownika banku sugerowała by uświadomić klienta, że frank jest nisko i prawdopodobieństwo wzostu jest duże.
Co jest nie halo? A gdyby brał po kursie 2,2 a spadłby do 1,2 to wtedy byłoby halo? Dlaczego obwiniać tu pracownika banku a nie człowieka, który zadłuża się na 30 lat, na kilkaset tysięcy złotych i nie pofatygował się, żeby sobie sprawdzić (parę kliknięć w Internecie) jak stał frank szwajcarski przez ostatnią dekadę? Zresztą żaden pracownik banku, nawet z najlepszymi intencjami nie mógł przewidzieć kursu franka dobijającego do 4 złotych, bo nigdy w historii, od czasu uznania naszej waluty za w pełni wymienialną przez MFW, takiego kursu nie było. Prosta zasada: zadłużaj się w walucie, w której zarabiasz.
napisałem wyraźnie - etyka zaawodowa pracownika banku sugerowała podać klientowi informację, że frank jest bardzo nisko i najprawdopodbniej pójdzie w górę. Oczywiście każdy decyzje podejmuje sam, sam może sprawdzić. Jednak dobrze wiem jak wygląda sprzedaż. Ale o tym jeszcze wspomne kawałek dalej.
Makiavel pisze:kursy banków w danym dniu są zawsze wyższe od kursów kantorów - to jest spread i zarobek banku
Kursy wyższe w banku niż w kantorze to jest spread? Ciekawe.
napisałem fragment wcześniej co to jest spread, nie czepiaj się słówek.
Makiavel pisze:Poza tym w 2011 - czyli wtedy kiedy wprowadzono ustawę antyspread'ową CHF wszedł na wysoki poziom i się na nim ustabilizował - 3,3 PLN.
Wtedy nikomu nie opłacało się już kupować w kantorach franków i spłacać nimi kredyt bo i tak był to kurs większy od tego z dnia zaciągnięcia kursu.
Zatrważająca logika i konsekwencja wywodu. Chwilę wcześniej o tym, że kantory mają niższe kursy (+ w necie można poszukać jeszcze lepszych kursów niż te z "realnych" kantorów) a tu, że się nie opłaca. Owszem opłaca się, bo nie spłacasz po kursie narzuconym przez bank tylko takim, jaki jesteś w stanie sobie znaleźć.
Zawsze miesięcznie kilkanaście złotych, co najmniej, zyskujesz.
To Twoja logika, a właściwie jej brak jej zatrważa. Któryś już raz powtórze, czytaj ze zrozumieniem i nie manipuluj.
Jeśli ktoś wziął w 2010 kredyt po kursie 2,9 a w 2011 może go spłacić (dzięki nowej ustawie) już we frankach zakupionych w kantorze po kursie 3,3 oszczędzająć kilka groszy ledwie, niż gdyby miał kupić w banku.
Tak zyskujesz kilkanaście złotych miesięcznie, czy faktycznie jesteś w plecy 100 złotych z hakiem w porównaniu do roku 2010 gdy pobierałeś kredyt?
Makiavel pisze:Prawo wg mnie jest przede wszystkim dla obywateli i to ich ma chronić, a nie interesy banków. One zabezpieczyły się przed tym, by czasem pomysłowy Kowalski w sierpniu 2008 nie kupił w kantorze 100tys CHF po kursie 2,00 lub nawet w kwietniu 2010 po 2,69 na poczet spłaty kredytu bo prawo chroniło banki właśnie! Także taki krok był bez sensu, no chyba, że ktoś miał przeciek z super źródła, że w 2011 ta ustawa wejdzie.
Ten akapit najlepszy. Pomysł, że ktoś, kto zadłuża się na 30 lat może ot tak sobie kupić 100 tysięcy franków to jest rewelacja. Idea, że zrobi to w kantorze to już mistrzostwo świata.
Kolejna manipulacja Makiavela - brawo 
Makiavel pisze:
Nie wiem na jakim świecie ludzi kupują nieruchomości za gotówkę. Jak ktoś ma 300 tys złotych to raczej woli nimi obracać niż zamrozić w mieszkaniu. Poza tym skoro dawniej nie było ludzi stać na kredyt mieszkaniowy a dzisiaj stać to też jest dowód na to, że jest lepiej.
Kilka fragmentów wcześniej pisałeś, że jak ktoś ma gotówkę to w życiu za nią nie postawi domu, tylko weźmie kredyt właśnie. Po to by tą gotówką obracać, inwestować, zarabiać.
Teraz nagle zmieniasz zdanie, bo tak Ci pasuje w dyskusji....
Weź się w końcu zdecyduj.
Poza tym nigdzie nie napisałem, że ktoś kto ma kredyt musi od razu wykupić całą jego wartość w kantorze, by go spłacać.
Korzystając z niższego kursu można kupić np 10tys CHF, bądź tyle na ile nas stać, by się zabezpieczyć na okres gdy CHF wystrzeli. 10tys CHF to w zależności od wysokości raty 20-40 miesięcy spłacania.
Na koniec jeszcze fragment z przeszłości, z naszej wymiany zdań na temat kredytów:
Makiavel pisze:
Teraz proste wyjaśnienie, że to prawda. Obliczasz sobie, że przy różnicy w oprocentowaniu kredytu frankowego a złotówkowego średni kurs CHF musi urosnąć o 40% żeby opłacalność frankowego zrównała się z opłacalnością złotówkowego. Zgodnie z moim przykładem bierzesz przy kursie 2,50. To znaczy, że średni kurs w okresie spłaty musi wynosić 3,50 . Przy kursie 3,00 wciąż odnosisz korzyść, bo płacisz mniej, niż za kredyt w złotówkach. Wyraźnie wiec widać, że to ja mam rację a Ty próbujesz coś udowodnić, ale Ci nie wychodzi. Wygląda na to, że jednak nie uważałeś na przedsiębiorczości w szkole :-)
To jest logika Makiavela, przyszłego doktora nauk ekonomicznych.
Prawdopodobnie ma on racje, że przy wzroście kursu z 2,5 na 3,0 będzie oszczędność
w porównaniu do kredytu złotówkowego (jednak to należało by obliczyć, czy taka zmiana kursu przebije lub nie róznice oprocentowania pomiędzy kredytem CHF a PLN)
Jednak Pan Doktor pisząc, że ktoś odnosi korzyść, nie podaje już faktu że ten ktoś miesięcznie płaci conajmniej 100zł więcej niż w dniu zaciągania kredytu.
Jeśli tak wyglądają argumenty przyszłego doktora ekonomii, to można sobie wyobrazić jak przedstawiane było to przez pracowników banku, którzy zorienowani są na jak najwyższą sprzedaż i swoją prowizje.
Nie każdy kto bierze kredyt jest orłem z ekonomii, matematyki, a idzie do banku ufając pracownikowi.
Powtórze jeszcze raz - problemem jest uczciwość banków. Prawo chroniło banki nie ich klientów - czyli polskich obywateli.