Igrzyska, igrzyska i po igrzyskach #2
Nie miałem czasu za bardzo i ochoty skrobać codziennie, więc teraz trochę tak. W ogóle cały czas jakoś pamiętam otwarcie IO w Londynie i tamte zawody, słabo Rio, a Tokio? W ogóle nic. Dziwne. Ceremonia zamknięcia bardziej mi się podobała, może dlatego, że mimo wszystko zamiast prezentacji gospodarza, wolę jednak odniesienia do sportu.
Chociaż nie powiem - Tom Cruise, HollywOOd olimpijskie, Dr Dre & Snoop Dogg - LA zrobią imprę. Mają jak, mają kim, będzie grubo. Przynajmniej w temacie show, bo w sportach wyleci wspaniały siubi-dubi-brejkdens podobno, a wpadnie baseball... ale jaja.
Co do sportu. Obejrzałem mecze drabinkowe piłki nożnej kobiet i mężczyzn. Nie wszystkie, ale znaczące. Kapitalny finał facetów, męczący kobiet.
Poza tym 0 pływania (i tak, jestem za obcięciem wielu dyscyplin, bo te miliony medali dla jednego pływaka, który startuje wszędzie to pffff), 0 łucznictwa, finał na 100 metrów facetów, 0 tenisa i tej kometki, trochę 3x3 basketu, dziwny, ale fajny, półfinał i finał Amerykanów (wiedziałem, że to wygrają, jak chcą to zawsze łykają wszystkich, ale brawa, że Serbowie się postawili) w normalnym koszu, finał boksu tej naszej pięściarki, 0 kajakarstwa, 0 rowerowania, 0 koniarstwa, szermierki, golfa, hokeja, ręcznej, judo, rugby, wszystkiego innego, nawet siatkarzy nie chciało mi się.
No i oczywiście co chciałem bardzo, ale się nie udało - breaking & skateboarding. Cóż... rozumiem, pisałem chyba o tym, ideę igrzysk miejskich, więc i miejska stylówa. Ale bez żartów - robienie dyscyplin pod gospodarza IO albo "bo czeba młodyh przyciongnonć co to se f telewonach siedzom" - nie. Zostawcie resztki sportu, resztki idei sportowcom, atletom. Naprawdę
Za to brawo dla Max, czy jak się tam teraz to HBO/Warner nazywa za absolutnie dostęp do każdej dyscypliny, łącznie z kwalifikacjami. Pierwszy raz w historii jak ktoś chciał - mógł obejrzeć wszystko albo wszystko w swojej dyscyplinie. Fajno.
Ogólnie... nie grzały mnie te igrzyska. Po prostu. Ale to chyba w kwestii, że i mniej meczów oglądam, ogólnie zainteresowanie gapieniem się na sport spadło u mnie. Ale nie przez telefon, nie nie, ja jestem z tych normalnych, dla których smartfon to nadal taka sama rzecz użytkowa jak piekarnik czy odkurzacz.
Dlatego też nie grzały mnie dramy, który był chyba nadmiar. Nie wiem czy to przez to, że świat zmierza w dziwnym kierunku starcia wszystkich ze wszystkimi, z próbą narzucenia "tylko ja mam rację, moje przekonania i wszyscy inni muszą ulec albo ich zmasakruję"
(oczywiście tylko na tłiterku czy w memach, bo jestem za cienki w uszach żeby zrobić coś większego)
gdzie w tym wszystkim ginie sport, i tak trzymający się ledwo ledwo, bo idea olimpijska umarła dawno temu. A i tak od początku nie była zbyt fajna.
Szkoda mi po prostu sportowców, ludzi którzy poświęcają swój czas i zdrowie na takiej ścieżce kariery, a muszą się wielokrotnie mierzyć niekoniecznie tylko z drugim/drugą na arenie.
Dlatego też nie podchodzę do tych 10 medali polskiej reprezentacji jako do czegoś strasznego. Ten kraj jest jaki jest, po prostu ch... w tak wielu aspektach, że dlaczego akurat sport miałby być na topie?
W ogóle od dawna uważam, że idea "reprezentowania" kraju jest mocno kontrowersyjna, tak jak w ogóle występy pod flagą. Sport nie jest amatorski, nie jest narodowy, jest zawodowy i indywidualny, a w taki przypadku każdy może go sobie uprawiać jak chce.
Natomiast "patriotyczne" ciśnięci po tych ludziach z perspektywy cebulaka z browcem i czipsami przed telewizorem... bez jaj.
Ta wizja, jaką słyszałem, że Polska powinna być w TOP20 reprezentacji na każdych IO... serio? W obecnej dwudziestce naliczyłem 11 krajów, które mają nie tylko dobry sport nazwijmy to poza piłkarski, ale też świetne ligi/zawodników/reprezentacje kopanej. A w Polsce podobno piłeczka nożna jest sportem "narodowym"... kpina.
Z pozostałych dziewięciu mamy po prostu potęgę w postaci Chin i kraje albo i tak bogatsze od nas w kulturze sportowej, albo po prostu celujące w konkretne dyscypliny. Gdzie jest tam miejsce dla Polski, w której i piłka kwicz, i ciągle wypływają dramy ze związków danej dyscypliny, gdzie siedzą "działacze" pamiętający jeszcze głęboki PRL? Albo mentalnie tkwiący w tamtym ustroju, który jednak na sport stawiał, ale obecnie czas się zmieniły.
Więc jest jak jest. Czy ktoś zdobędzie 1 medal, czy 15 - co za różnica? W Polsce to i tak przypadek, a nie wypadkowa ciężkiej pracy i kolejnych roczników trenujących wg planu.
Były IO i się skończyły. Nagle już rusza sezon ligowy. Szybko zleciało. I dobrze.