: 25 marca 2015, 11:45
				
				Vimes pisze:Makiavelu, Ty naprawdę żyjesz w innym wymiarze. Myślisz, że ludzie chcą oszukiwać i pracować na czarno z własnej woli? Nie, większość z nich zmusza do tego trudna sytuacja życiowa:
Jeżeli kasjerka z supermarketu zarabiająca nędzne pieniądze dorobi sobie na czarno sprzątając sąsiadowi mieszkanie czy gotując obiad to mnie to nie oburza. Nigdy też nie nazwałbym jej złodziejką tak jak Ty. Jeżeli bezrobotny technik naprawi sąsiadce pralkę bez faktury to mnie to nie oburza. Nigdy nie nazwałbym go złodziejem tak jak Ty. Jednak według Ciebie okradają oni państwo, więc Sikorski z Rostowskim nie mają za co zjeść w luksusowej restauracji lub muszą zamówić wino za 1000, a nie za 2000 złotych. Guzik mnie obchodzą Twoje zarzuty o populizm, bo przykład idzie z góry. Skoro tych dwóch żałosnych pajaców nie ma szacunku do publicznego grosza to jaką ludzie mają mieć motywację do płacenia podatków? Czy Sikorski z Rostowskim nie wiedzą w jakim kraju żyją, nie mają elementarnej przyzwoitości i wstydu? Jeżeli afera goni aferę, publiczne pieniądze są wydawane, ale w państwie nic nie działa jak należy to skąd ma pochodzić ta motywacja? Oburzają mnie tacy ludzie jak właśnie wspomniany Piskorski, który wykręcił się sianem niezliczoną ilość razy czy politycy żerujący na swoich funkcjach. Państwo jest silne wobec słabych, a słabe wobec silnych. Normalny obywatel płaci podatki, składki i inne daniny publiczne, a jak przychodzi mu skorzystać z jakiegoś świadczenia to musi sięgnąć do portfela i iść prywatnie, a jak w portfelu nie ma to zarobić na czarno, bo ząb boli teraz, a wizyta u dentysty za trzy lata: https://twitter.com/Jan_Kunert/status/5 ... 2241604608.Z nowych danych GUS wyłania się ponury obraz sytuacji Polaków. Co druga polska rodzina nie jest w stanie pokryć nagłego wydatku w wysokości tysiąca złotych i nie ma na tygodniowy urlop raz w roku - podaje tokfm.pl. GUS podaje, że 52,7 proc. polskich gospodarstw domowych nie jest w stanie pokryć z własnych środków nagłego wydatku w wysokości tysiąca złotych. 58,9 proc. rodzin nie może sobie pozwolić także na jeden tygodniowy wypoczynek w ciągu całego roku. Tej liczby nie zaniżają emeryci i renciści - wśród nich ten odsetek wynosi 53 proc. Przy obecnych dochodach zaledwie co trzecia rodzina deklaruje, że nie ma problemów ze "związaniem końca z końcem".
Źródło
Drobni przedsiębiorcy, którzy odważyli się wziąć los we własne ręce, zarabiający niewielkie pieniądze są gnębieni pod byle pretekstem: "Urząd skarbowy uderza w małe sklepiki. Sypią się mandaty": "Dla Andrzeja Sadowskiego z Centrum im. Adam Smitha sprawa jest oczywista.
– Mali i średni przedsiębiorcy to zwierzyna łowna dla polskiego aparatu skarbowego. Rząd nie daje sobie rady z dużymi wyłudzeniami VAT-u, więc organizowane są nagonki na małe firmy – mówi Sadowski. – Te same pieniądze rząd mógłby otrzymać, opodatkowując małe firmy ryczałtowo jak ma to miejsce na Zachodzie".
Twoje wypowiedzi zmuszają mnie do zadania pytania czy Ty czasem opuszczasz mury uczelni, odrywasz się od pisania swojego doktoratu i idziesz między zwykłych ludzi zobaczyć jak wygląda ich życie i problemy?
Vimesie Twoje pytanie wynika z faktu niezrozumienia (celowego bądź nie) tego o czym piszę. Ja piszę o kozie, Ty o wozie.
Pisałem o tym, że trzeba uszczelnić system podatkowy by uniknąć sytuacji w której ludzie, uważający się za cwaniaków żyją w luksusie. Dane przez Ciebie przytoczone jeszcze uwypuklają problem: z jednej strony mamy tych ludzi, co nie potrafią wydać 1000 złotych na nagły wydatek bez zadłużania się i tych, co ledwo wiążą koniec z końcem a obok nich żyją ludzie nieuczciwi, którzy 1000 złotych wydają na poprawienie humoru żonie. Nie są to ludzie, którzy aby dotrwać do pierwszego naprawią komuś pralkę czy posprzątają mieszkanie za drobną opłatą. Prosty przykład. Na rynku jest dwóch malarzy i pan X który ma do pomalowania całe, duże mieszkanie. Malarz 1. jest uczciwy, przychodzi do pana X i przedstawia mu kosztorys malowania, umowę jaką zawrą, wszystko elegancko i podaje cenę: 5000 złotych. Malarz 2. to ten złodziej, o którym pisałem. Przychodzi do pana X i mówi mu tak: Psze Pana, dogadamy się, tylko, że wolałbym bez rachunków, umów, no wie Pan. I mówi mu 4500 złotych. Bardzo wielu panów X wybiera 10% niższą cenę, i nasz pan X robi to samo. Uczciwy malarz 1. nie ma pracy, tak jak uczciwie zatrudniony u niego pomocnik więc mogą pod koniec miesiąca może mieć problem z dotrwaniem do "pierwszego". Malarz 2. przyjdzie z synkiem czy jakimś znajomym bezrobotnym, któremu kopsnie wyższe kieszonkowe/kasę na tygodniowy zapas fajek i gorzały a reszta idzie mu do kieszeni. Finalnie wygląda to tak, że malarz 1. mieszka z żoną i trójką dzieci w dwupokojowym mieszkaniu spółdzielczym a malarz 2. w piętrowym domu i ma już kupione mieszkanie dla córki, która wybiera się na studia. To nie jest przykład abstrakcyjny, tak wygląda rzeczywistość, którą oglądam po wyjściu z uczelni. Moim postulatem jest walka z ludźmi, takimi jak malarz 2. co poprawi konkurencyjność uczciwych ludzi na rynku pracy oraz zwiększy wpływy do budżetu. Lepsza ściągalność podatków powinna prowadzić do możliwości ich obniżenia bez uszczerbku dla budżetu.
Mylisz się też pisząc o tym, że ludzie, którzy unikają płacenia podatków szkodzą "tym na górze". Tusk, Kaczyński, Miller, Pawlak poradzą sobie zawsze i zawsze ten kawior i drogie wino na stole będzie. To czego oni nie zapłacą, choć powinni, zostaje ściągnięte od Ciebie, od Railisa, od Karowiewa, pumexa, pana Zambrotty, Wikinga i innych, którzy podatki płacą. Także ode mnie. Od lat jestem zwolennikiem gruntownej reformy systemu podatkowego w Polsce: uprościć go maksymalnie, włącznie z wprowadzeniem bardzo płaskiej progresji albo nawet podatku liniowego, obniżyć podatki i całą uwagę, która idzie na interpretacje i inne głupoty skierować na kontrolę nad ściągalnością. Tak, żeby żaden Piskorski czy inny krętacz albo gangster nie wykręcił się sianiem. Bo to właśnie jest patologia, o której mówię i z którą chcę walczyć. Nie pani Zosia co zrobi fryzurę sąsiadce i ma z tego miesięcznie 100 złotych, nie pan Zygmunt co za drobną naprawę u sąsiadki dostanie 50 złotych a może zrobi ich dwie-trzy to będzie 150 złotych. Celowo ciągle pisałem o tych BMW, domach, basenach i drogich meblach. Tych ludzi trzeba kontrolować i drążyć, jeśli jest dysonans między tym co deklarują, że zarabiają a tym co mają. Piszesz, że państwo jest silne wobec słabych i słabe wobec silnych, to ten drugi człon trzeba zmieniać a nie ten pierwszy, żeby było słabe całkiem, wobec każdego.
Ciesze się, że wrzuciłeś ten link. Ludzie, którzy okradają państwo nie płacą też na służbę zdrowia. To raz. Dwa kombinatorzy o których pisze i ich rodziny bardzo często korzystają z publicznej służby zdrowia i w przeciwieństwie do tych uczciwie pracujących mają czas na stanie w kolejkach i poranne zapisy. To też wiem z autopsji bo bardzo rzadko korzystałem z publicznej służby zdrowia, na którą moi rodzice przykładnie łożą od 30 lat.
Po raz trzeci (albo czwarty?) piszę Ci, że w kwestii opodatkowania firm nie ma między nami sportu. Tak, państwo robi to źle. Tak, przepisy są do bani. Tak, jest mnóstwo nieprawidłowości.
Dokonam podsumowania by nie było niejasności:
1. Nie mówię o sytuacjach, w których ktoś wyświadcza drobne przysługi po sąsiedzku, biorąc za to drobne kwoty. Zresztą nie wiem jak szczegółowa musiałaby być kontrola, która wykaże, że kasjerka z supermarketu nielegalnie zarobiła sprzątając komuś mieszkanie (chyba, że dostanie za to kilka tysięcy złotych, ale jak rozumiem obracamy się w świecie realnym, czyli dostanie kilkadziesiąt złotych jednorazowo).
2. Nie możemy akceptować stanu rzeczy, w którym duzi krętacze są poza prawem i postulować, żeby w takim razie pozwalać na krętactwa na mniejszą skalę
3. Przepisy podatkowe dotyczące przedsiębiorstw są złe, panuje ogólny burdel w tym temacie w Polsce co skutkuje wieloma patologiami. Jednak ciężko na tej podstawie wnioskować, że kontrola prywatnego majątku miała by podobne konsekwencje bo złożoność problemu jest zupełnie inna i nie wiem jakie przepisy podatkowe mogłyby zostać złamane, jeśli nie te związane z podatkiem dochodowym, opodatkowaniem spadków i darowizn.
4. Obowiązujący porządek prawny może się nam podobać albo nie ale jest obowiązujący i większość osób go przestrzega. Ci przestrzegający płacą podatki i składki, z których korzystają ci nieprzestrzegający. Prowadzi to do sytuacji, w której na tych uczciwych spoczywa narastający ciężar utrzymania państwa a nieuczciwi go nie ponoszą, osłabiając cały sektor publiczny jednocześnie korzystając z niego, osłabiając go podwójnie.
Pragnę dodać jeszcze na koniec, że faktycznie żyjemy w różnych rzeczywistościach. Moja rzeczywistość to ta, w której Okrągły Stół był wielkim sukcesem, zapisanym w historii najnowszej złotymi zgłoskami. W mojej rzeczywistości przeżywamy unikatowy dla historii Polski czas rozwoju gospodarczego i społecznego. Ostatni taki był być może w wieku XVI. W tej rzeczywistości, w której ja żyje w Smoleńsku doszło do katastrofy lotniczej a my nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją. W mojej rzeczywistości jesteśmy demokratycznym państwem, członkiem UE, NATO, ONZ, WTO, MFW, BŚ, OECD, OBWE, RE i jeszcze paru innych organizacji i ugrupowań. Przegrywamy czasem procesy o naruszenie praw człowieka, ale nikt nie kwestionuje tego, że demokracja i podstawowe wolności, w tym wolność prasy u nas funkcjonuje. Ta rzeczywistość, w której żyje to ta, w której Wałęsa jest symbolem "Solidarności" i laureatem pokojowej Nagrody Nobla, Szymborska była wybitną poetką, Kołakowski wybitnym filozofem, Bauman światowej sławy socjologiem i myślicielem, Geremek wielkim politykiem europejskiego formatu, docenianym m.in. w Brukseli, Bartoszewski autorytetem moralnym i człowiekiem niezwykle przyzwoitym.
Mam świadomość, że to inna rzeczywistość niż ta, w której Okrągły Stół to spisek, Wałęsa to szpion "Bolek", Szymborska, Kołakowski i Bauman to przebrzydłe komuchy, w Smoleńsku był zamach a my jesteśmy w stanie wojny z Rosją, w Polsce nie ma wolnej prasy i potrzeba "niepokornych" dziennikarzy wydających w drugim obiegu (choć ich gazety leżą w kiosku na tej samej półce co te "mainstreamowi"), Polska jest na skraju upadku, autorytetem moralnym i człowiekiem niezwykle przyzwoitym jest wielbiciel Pinocheta Marek Jurek a wybitnym politykiem europejskiego formatu to już sam nie wiem: Korwin-Mikke? Fotyga? Kaczyński? Kukiz?
Ja już przywykłem do tego, że to co widzę za oknem, czytam w raportach, słyszę w rozmowach z ludźmi zasadniczo różni się od katastrofalno-spiskowej wizji, którą żyje część Polski karmiona przez Nasz Dziennik, TV Trwam, GPC, Ziemkiewicza, Semke, braci Karnowskich i resztę. Rzecz w tym, że jak się przechadzam po Wrocławiu to widzę Polskę z mojej rzeczywistości: z problemami ale prącą do przodu, wolną i coraz szczęśliwszą, nie zaś chylącą się ku upadkowi, nieomal totalitarną pod władzą PO.
to jeden z idoli ludzi z tej drugiej rzeczywistości. Wzorowy "prawdziwy Polak - katolik"
