kuba2424 pisze:pumex pisze:6-ty przegrany finał boli niemiłosiernie i nie ma co tego ukrywać. Taka statystyka nie jest normalna, jest nie do zaakceptowania. Ale mimo wszystko, mimo tej przykrej ilości zmarnowanych szans, trzeba powiedzieć: DZIĘKUJĘ, JUVENTUSIE. DZIĘKUJĘ ZA WALKĘ, PIĘKNĄ WALKĘ. ZA CHARAKTER, ZA MAGICZNĄ PRZYGODĘ, PIERWSZĄ TAKĄ OD 12 LAT. DZIĘKUJĘ I POPROSZĘ JESZCZE. Mimo przegranej jestem dumny z naszych
Znaczy co teraz zamierzasz z tym zrobić drogi pumexie, skoro to nie jest do zaakceptowania? Stworzysz alternatywną rzeczywistość, w której będzie inaczej? Ja to akceptuję, bo jaki mam wybór?! I nadal jestem dumnym kibicem JUVE!
A co ja mogę? Nabić sobie guza waląc głową w ścianę, albo uchlać się do nieprzytomności - tyle mogę

Zwyczajnie boli świadomość ilości niewykorzystanych szans na zdobycie najważniejszego klubowego trofeum. 8 finałów i jedynie 2 wygrane - mam świadomość tego, że nie jestem w stanie zmienić rzeczywistości, ale jednocześnie jako kibic Juventusu nie jestem w stanie pojąć przyczyny tego stanu rzeczy. I już pal licho, że jesteśmy w tej kategorii niechlubnymi rekordzistami, po prostu niemiłosiernie boli ta ilość przegranych w najważniejszych momentach, niezależnie od tego czy ktoś inny ma ich na koncie więcej czy mniej. Co nie zmienia faktu, że nie wstydzę się za wczorajszy Juventus, baa.. jestem z niego dumny, zwłaszcza w kontekście dotarcia do wielkiego finału.
Dlaczego przegraliśmy, poza oczywistym stwierdzeniem, że Barca była lepsza? Moim zdaniem jako drużyna zagraliśmy dobrze, lecz tym razem zawiodły poszczególne ogniwa. Pierwsza połowa to bardzo słaba postawa Lichtsteinera w obronie, jego stroną akcje Barcy leciały jak chciały. Pirlo kolejny raz zagrał bardzo słabo i złudnym okazało się czekanie na mannę w postaci jakiegoś rzutu wolnego ze skraju pola karnego. Andrzej albo hamował tempo, albo podawał do najbliższego, albo porywał się na jakieś zagrania kompletnie bez sensu (vide do stojącego na 5-metrowym spalonym Vidala) i pewnie przez następnych kilka lat będzie mnie dręczyło pytanie:
jakby to wyglądało z pomocą Pogba-Marchisio-Sturaro-Vidal lub Pogba-Marchisio-Vidal-Pereyra 
. Arturo też zagrał zdecydowanie poniżej oczekiwań, zwłaszcza pod względem ofensywnym. Tevez ewidentnie sobie nie poradził z podwojeniem. Jak widać sporo było zawodników, którzy zawiedli a przy takiej liczbie rozczarowań pozytywny wynik w takim meczu jest zwyczajnie niemożliwy. Poza tym jeszcze jedna ważna kwestia - skuteczność. Niby nie mieliśmy wielu klarownych sytuacji, ale chcąc wygrać w finale Ligi Mistrzów z drużyną ewidentnie lepszą na papierze trzeba maksymalnie wykorzystać nawet te 40/50/60-procentowe szanse, a tych trochę było - strzał Vidala ze skraju pola karnego, dwa strzały Marchisio, główka Pogby, akcja Pereyry i Llorente. Wyszedł na wierzch problem Juventusu, czyli brak umiejętności przełożenia momentu dominacji na namacalny efekt w postaci bramki. Mieliśmy moment 15 minut, w którym absolutnie miażdżyliśmy Barcelonę, ale niczego konkretnego z tej dominacji nie wyciągnęliśmy. Z kolei Katalończycy, czy nawet wcześniej Real, grając przeciwko nam bez problemu udokumentowali moment swojej zdecydowanej przewagi. Musimy nad tym jeszcze sporo popracować, ale wierzę, że wszystko przed nami.
Boli, oj boli. Ni mniej, ni więcej, lecz tak samo jak w Manchesterze '03. Tam byliśmy faworytami i stąd wielki zawód, a dziś nie pozwala funkcjonować myśl, że na kolejny finał możemy sporo poczekać. I nie jest to czarnowidztwo, po prostu hierarchia obecnego futbolu i jego wymogi są inne niż przed dziesięcioma laty.
PS. Będę nudny, ale szpakwoskiego powinni wypierdzielić dyscyplinarnie już dawno temu.
-
"Juventus nigdy nie strzelił głowy bramką.."
-
"Za bramką, a w zasadzie przed bramką.."
:doh: