Dość długo zastanawiałem się nad wypowiedzią w tym temacie. Może to dziwne, ale nie czułem się upoważniony, czy może raczej... Hmm nie wiem jak to nazwać, ale chodzi mi o to, że po przeczytaniu waszych wypowiedzi miałem wrażenie, że wy wszyscy się znacie i rozumiecie, stanowicie jakby rodzinę. Ja jestem raczej biernym użytkownikiem i właśnie z tego powodu nie wiedziałem czy dzielenie się, bądź co bądź „intymnymi” kwestiami będzie na miejscu. No ale w końcu się zdecydowałem, mam nadzieję, że się nie wygłupię.
Moje życie...
Za miesiąc w świetle prawa będę dorosły. Jestem w drugiej klasie X Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie. Ale czy jestem zadowolony ze swojego dotychczasowego życia? Chyba tak. „Chyba” bo podobnie jak wy często zastanawiam się czy „to” wszystko ma sens. Zacznę od początku...
Mam wspaniałych rodziców, otaczających mnie codziennie miłością i zaufaniem. Mam także siostrę, na którą mogę zawsze liczyć (ma 25 lat). W domu mieszka z nami babcia, naprawdę świetna kobieta, choć czasem, z racji wieku niezrozumiała dla mnie. Mam także przyjaciela, człowieka, któremu mógłbym powiedzieć o wszystkim i zawsze jestem gotów wysłuchać tego co on chce mi przekazać. Rozumiemy się bez słów i bardzo często się spotykamy (może dlatego, że jesteśmy sąsiadami i nawet najstarsi krakowianie nie pamiętają kiedy się poznaliśmy). Chodziliśmy razem do podstawówki i do gimnazjum, ale nasza przyjaźń narodziła się dopiero kiedy nasze naukowe drogi się rozeszły. Wcześniej byliśmy tylko dobrymi kolegami. Miałem kiedyś przyjaciółkę, kobietę prawie doskonałą: piękną, inteligentną, umiejącą się bawić. Zawsze mieliśmy o czym rozmawiać. Nasza znajomość zaskakująco szybko przerodziła się w przyjaźń mimo licznych przeszkód (ona mieszka w Katowicach

) A poznałem ją w czasie wakacji 2003, jej babcia mieszka w mojej okolicy. Wraz z kolegami zapewniliśmy jej miły pobyt w naszym rodzinnym mieście :] ale tylko ja utrzymywałem z nią kontakt później. I w ten sposób, przez maile i smsy staliśmy się przyjaciółmi. Ona coraz częściej przyjeżdżała do babci i wszystko układało się bardzo przyjemnie;) Zapomniałem dodać, że jest ona starsza ode mnie o rok. Bardzo ważnym wydarzeniem w naszej znajomości było zaproszenie mni do Katowic na majówkę. Jak mogłem nie skorzystać. Spędziliśmy dwa dni razem. Może to nic szczególnego jeśli się o tym pisze, ale to było niesamowite. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zbliżały się wakacje, na polu (nie „na dworze”, a co, my w Krakowie tak mówimy...) było ciepło i hormony buzowały. Krótko mówiąc sprzed komputerów trafiliśmy do łóżka – dosłownie i w przenośni. Tak właśnie przekonałem się, że nie istnieje przyjaźń damsko-męska, bo wcześniej czy później kończy się ona w ten sposób... Oczywiście możecie się ze mną nie zgadzać, ale sam tego doświadczyłem. Wracając do myśli przewodniej - zakochałem się ze wzajemnością. Ostatnie wakacje to najlepszy okres w moim życiu, wiele się zmieniło – w moim odczuciu z chłopca stałem się mężczyzną. Nic nie zastąpi chwil spędzonych z moją pięknością. Niestety były też chwile kryzysowe – nie chciałbym was zanudzać szczegółami ale przez nieodpowiedzialność i głupotę mogłem zostać ojcem!!! Wszystko jednak dobrze się skończyło. Ma to jednak niewielkie znaczenie w porównaniu z innym ważnym incydentem – przez głupie nieporozumienie nasz związek przeżył kryzys, fatalny w skutkach. Dowiedziałem się prawdy o kobiecie, która odmieniła moje życie. W gruncie rzeczy zostałem wykorzystany, oszukany, zlekceważony – jakkolwiek by to nazwać poczułem się okrutnie. Zerwałem z nią. To wszystko spowodowało, że się zmieniłem. Bardzo! Stałe się nieufny wobec ludzi, wręcz zamknięty w sobie. Poznałem gorzką stronę życia i bezwzględność ludzi. Po co o tym wszystkim wspominam – bo to jest właśnie sytuacja, która zmieniła wiele w moim życiu. Nie chce was zanudzać ale nadmienię jeszcze, że dotychczasowa beztroska egzystencja stała się przeszłością... Ciężko mi się o tym pisze, choć już dawno się z tym pogodziłem. Byłem naiwny, ale więcej się to nie powtórzy.
Druga sprawa to szkoła, choć tu właściwie nie ma o czym pisać. Nie jestem fanem matematyki, a wręcz jej nie lubię. Nie mam z nią co prawda problemów, ale jestem zdecydowanie humanistą. Historia – to jest prawdziwa matka wszystkich nauk!!! Heh, ciekawe czy wiedzieliście, że Ludwik XIV, Król Słońce, był w gruncie rzeczy wypadkiem przy pracy, bowiem jego rodzice wyjątkowo się nie lubili, ale wiadomo, że rodzina musi mieć ciągłość... Zresztą to nieważne. Problem tkwi w tym, że od zawsze nauka była dla mnie złem koniecznym – jestem cholernie leniwy. Zawsze miałem dobre oceny (średnia 5.0 w 3 gim), choć w LO to troszkę uległo zmianie...
Religia. To jest temat-rzeka. Pochodzę z bardzo religijnej rodziny, ale odkąd zacząłem się zastanawiać nad sensem istnienia przestałem podchodzić do Kościoła (nie do wiary) z entuzjazmem. Iver.pk zwrócił uwagę na nieścisłości w Biblii, co prawda popierając to „Kodem Leonarda Da Vinci” – nie jest to dobre źródło, bo książka jest świetna ale roi się w niej od błędów merytorycznych (choćby to wybieranie wersji ewangelii). Kwestia nieścisłości to jednak rzeczywistość. Prosty przykład: Zapewne słyszeliście o czyśćcu. Może wiecie, że w Nowym Testamencie nie ma o nim słowa. Jest jakieś mgliście wyjaśniające kwestię zdanie bodajże z Ks. Malachiasza, nakazujące modlitwę za zmarłych. Więc skąd wziął się czyściec – oczywiście Kościół go „wymyślił” w czasach absolutnego zepsucia tej instytucji (średniowiecze ofkorz). To przecież kasa – odpusty, msze za zmarłych etc. Dlatego ja wierzę w Boga a nie w Kościół. A właściwie raczej w jakąś immanentną siłę sprawczą, czuwającą nad nami. Jedni mogą to nazywać przeznaczeniem, ale ja byłbym ostrożny. W każdym razie moim Bogiem nie jest staruszek siedzący na tronie w niebie, ani trzydziestotrzyletni mężczyzna, który przeżył swoją śmierć. Mam nawet własną teorię na temat zmartwychwstania, ale to nie ten temat.
W życiu interesowało mnie wiele rzeczy, głownie dlatego że mam słomiany zapał. Lubię sport, ale raczej na małą skalę, częściej biernie niż czynnie. Ukochałem nasze Juve i krakowską Wisełkę. Lubię siatkówkę (głównie żeńską;)), ciekawią mnie rajdy samochodowe. Kiedyś fascynowało mnie wędkarstwo (mam na sumieniu wiele ryb), teraz uwielbiam strzelectwo. Dużo czasu spędzam przed kompem, ale lubię też dobrą książkę lub film. W miarę możliwości spotykam się z kumplami na sesjach DnD (pozdro dla Shickit’a). Staram się nie marnować życia, bo jak powiedział jeden z przeciwników agenta 007:) „wyśpię się po śmierci”. Jak większość nastolatków uwielbiam imprezy, co wiąże się z kilkoma kwestiami:
1. Nie palę i nienawidzę papierosów
2. Alkohol nie jest mi obcy. Jak mawia mój kolega: „Jestem Polakiem: pacierza i wódki nie odmawiam”
3. Narkotyki to sprawa raczej mi obca, choć miałem okazjonalną styczność z ziołem
4. Problemem jest natomiast moja skłonność do nadużywania słów powszechnie uznanych za niecenzuralne...
Naturalnie nie jestem święty i miałem w życiu wiele sytuacji, których nie chciałbym pamiętać. Wiem, że niczego nie zmienię. Nie żałuję żadnej chwili...
Staram się być odpowiedzialny i konsekwentny. Cenię to u innych. Wiem, że przede mną stoi całe życie i chciałbym je spędzić możliwie najlepiej. Mam nadzieję, że kiedyś powiedziem „Jestem szczęśliwy” z pełną świadomością! Jak chyba każdy facet marzę o wybudowaniu domu, posadzeniu drzewa i wychowaniu syna (ew. córki, emancypacja kobiet to rzeczywistość od ponad 100 lat:)) – w każdym razie człowieka, który stanie się godny człowieczeństwa, jakie otrzyma. Tego sobie i wam życzę. Amen
Panowie, duży respekt za wasze wypowiedzi, dla wszystkich!
Oczywiście pozdro dla autora!
PS. Jeśli ktoś przeczytał moje wypociny w całości to respekt x2