Ach a ja wczoraj zdałam za 1 razem

. Miałam też i szczęście do egzaminatora, bo inny, wredny, to by się pewne dopatrzył jakiegoś szczegółu, że np. za wolno jeździłam, za długo czekałam żeby się do ruchu włączyć, za krzywo zaparkowałam... i inne jakieś (często bezsensowne) rzeczy, które żadnego zagrożenia i tak nie powodują. Gościu sympatyczny, więc spokojniej troszkę się jeździło. Na początku to ze stresu stopa na sprzęgle zaczęła mi lekko dygotać jak byłam na łuku

Jeszcze miałam w głowie, że 2 osoby przede mną na tym właśnie etapie zakończyły swój egzamin... Ale się względnie uspokoiłam, swoje zrobiłam i bezpiecznie potem pojeździłam i mam to już z głowy

. Cieszę się bardzo, bo wiem, po ile razy ludzie zdają... W mojej grupie tylko ja dopiero 1 raz miałam egzamin i chyba tylko ja mam do przodu. Widziałam też jak to wracały L z egzaminatorami za kierownicą... No i w końcu rozmawia się z ludźmi i się słyszy jak oblewają i za jakie czasem głupoty... A jedna moja koleżanka zdała dopiero za 11 lub 12 razem

Stres? Brak szczęścia? Złośliwość egzaminatorów? Bo w końcu chyba idzie się na egzamin jak się umie bezpiecznie i spokojnie jeździć...
A co do tej złośliwości... Jedna dziewczyna zdawała egzamin i robiła łuk. Jak już cofała i odwróciła głowę, żeby patrzeć przez boczną szybę na tyczki, to jej oczom ukazała się marynarka egzaminatora, którą powiesił akurat z tejże strony... Mimo wielkiego zdziwienia no i zrozumiałej dezorientacji udało jej się.
No i w końcu życzę powodzenia dla wszystkich zdających!
