Strona 400 z 927

: 15 stycznia 2015, 23:59
autor: joy
Ekspertem górnictwa nie jestem ale mam dobrego kolegę, który tam trochę pracował, miał szczęście że akurat nie w kopalnie gdzie jest duże stężenie metanu. Faktycznie nie jest to prosta robota i zniszczenie zdrowia murowane. Opowiadał jak raz chłopa na taśmie transportowej wybiło i ten skręcił kark. Jego samego prawię rolka wkręciła. Potwierdza to o czym się czyta, że są nadmuchy powietrza, albo przykrywa się siatką sprzęt odpowiedzialny za wykrywanie metanu. W przeciwieństwie do np. policji (szczególnie biurowej) nie mam nic przeciwko przedwczesnym emeryturom. Jest to naprawdę uzasadnione. Co do wynagrodzenia to tak naprawdę na rękę przeciętny górnik dostaje powyżej 2k, fakt że składki emerytalne mają dobre. Nawet bardzo jak na polskie warunki. Problemem są prezesi, związkowcy i inni "pośrednicy" którzy trzepią kasę kosztem tych na dole. Nie jestem też zwolennikiem, nam praca się należy bo jesteśmy górnikami. Jak w każdej branży trzeba liczyć się z redukcjami.


Należy tutaj nadmienić, że węgiel to ponad 90% energii elektrycznej w Polsce. Oddanie kopalni w ręce prywatne to spore zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju, do dzisiaj wypomina się skutki awarii w Stargardzie Szczecińskim z powodu awarii zasilania przez okres 2 dni w 2008. Więc wyobraźcie sobie przerwę w dostawie prądu na terenie kraju przez nawet dzień, to byłaby katastrofa. Z tego też powodu temat ten jest trudniejszy niż np. stoczni. Nie opowiadam się za żadną ze stron, redukcje są raczej nieuniknione, tylko należy w pierwszej kolejności kopnąć w stołki a nie ludzi na przodku. Całkowita prywatyzacja nie jest moim zdaniem dobrym rozwiązaniem tej sytuacji. Dlatego będę się uważnie przyglądał dalszemu rozwojowi sytuacji.

Zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z biuletynami URE żeby zrozumieli jak ważne dla kraju jest bezpieczeństwo energetyczne.

EDIT: Co do tych danych to są to zarobki brutto, a jak wspomniałem górnicy odprowadzają wyższe składki. Po drugie lepiej żeby podali medianę a nie średnią. To wcale nie jest jakieś super wynagrodzenie jak się niektórym wydaje.

: 16 stycznia 2015, 00:29
autor: Makiavel
2 tysiące na rękę? No nie bardzo http://natemat.pl/129957,biedni-gornicy ... -ze-wstydu

Nie wiem też skąd teoria, że prywatyzacja kilku kopalń zagraża naszemu bezpieczeństwu energetycznemu. Z tego co wiem obecnie mamy nadmiar węgla a nie jego niedobór więc spokojnie można prywatyzować.

: 16 stycznia 2015, 16:08
autor: Ouh_yeah
Z tej ustawy nie wyniknie nawet restrukturyzacja. http://tvn24bis.pl/surowce,78/kopacz-mo ... 06157.html 33 razy w tekście pada słowo "likwidacja", 9 razy już na pierwszej stronie, ale Pani Nie-Jestem-Donaldem-Tuskiem po prostu kłamie w żywe oczy.
A Piechociński się po prostu kolejny raz kompromituje wypowiedziami, że on wiedział, że Tusk wiosną okłamuje górników, ale nie miał odwagi, żeby mu to powiedzieć...
Przecież to jest skandal.

Rządowy zespół głowił się przez siedem miesięcy i jedyne co wymyślił na chwilę przed bankructwem KW to zamknięcie 4 kopalni i błyskawiczne przepchnięcie tego w sejmie w środku nocy.

: 16 stycznia 2015, 20:28
autor: Makiavel
Byliśmy PRL a teraz jesteśmy PRR - Polska Rzeczpospolita Roszczeniowa. Włączam wiadomości i słyszę: państwo musi zagwarantować górnikom pracę, na miejscu gdzie mieszkają, bo górnicy mają dzieci i nigdzie dojeżdżać nie będą. Potem słyszę, że państwo ma pomóc "frankowcom" bo skoczył kurs CHF. W kolejce już pewnie ustawiają się inni, którzy chcą, żeby im państwo coś dało.
Ja mam taką propozycję, niech się panowie górnicy i związkowcy spotkają z ludźmi, których zakłady upadły albo w których przeprowadzono gwałtowną redukcje etatów i tym ludziom wytłumaczą dlaczego państwo tych ludzi może mieć w dupie a przed górnikami ma padać na kolana. Natomiast ci wszyscy, którzy chcą pomocy dla ludzi z kredytami we frankach nie wytłumaczą pozostałym z kredytami hipotecznymi tyle, że w PLN dlaczego państwo powinno pomagać idiotom a nie tym, którzy zasuwają od rana do nocy by spłacić swój wyżej oprocentowany kredyt hipoteczny ale bez ryzyka walutowego.

: 16 stycznia 2015, 21:15
autor: joy
Spokojnie, nie ma co się denerwować, za wszystko zapłacą emeryci :). A tak w ogóle, to ciekawe czy kiedy Ci kredytobiorcy w CHF czerpali profity z lepszych warunków kredytu względem kredytobiorców w PLN, to czy tę nadwyżkę oddawali, wyrównując raty w obu walutach :doh:
I wcale nie cieszę się z takiego obrotu sprawy, ani nie wyśmiewam frankowiczów, bo wiem że im do śmiechu nie jest, no ale od początku było wiadomo że kredyt w tej walucie jest obciążony ryzykiem. Trochę odpowiedzialności. Jak tak czasami patrzę na to państwo to się dziwię, jakim cudem to wszystko jeszcze nie pier***nęło?

EDIT: Wiem, że nie powiem niczego odkrywczego, ale dlatego brano we frankach bo wychodziło 30-40% taniej. Myślę, że każdy z nas brałby to pod uwagę, nawet biorąc pod uwagę ryzyko. Jedni inwestują na giełdzie w akcje stabilne o małym przyroście, drudzy w akcje o większym ryzyku.

Suchar:
-Kto ma dzisiaj wyjątkowo zły dzień?
.
.
.
-Górnicy z kredytem we frankach

: 16 stycznia 2015, 22:13
autor: zahor
joy pisze:Jak tak czasami patrzę na to państwo to się dziwię, jakim cudem to wszystko jeszcze nie pier***nęło?
Cierpliwości.
Mnie zastanawia skąd w ogóle w Polsce wzięła się moda na kredyty we frankach, bo taka sytuacja w której nagle kilka procent populacji znalazło się z ręką w nocniku to jest ewenement na skalę światową. Oprócz Polaków ponoć jeszcze Węgrzy dość chętnie szli w tego rodzaju wynalazki, ale głównie przy kupnie samochodu, nie mieszkania, więc jakby i skala problemu mniejsza.

: 16 stycznia 2015, 22:25
autor: Alex96
Kopalnie oddać zwiazkom, niech same sobie wspaniale zarzadaja i nie bedzie problemu.
Skonczy sie postawa rozczeniowa i inne <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> "bo sie nalezy"
Kredytowicze we frankach i tak sporo zaoszczedzili nie biorac x lat temu zobowiazania w zł.

Znajomym kredyt za dom podskoczy jakies 250 na chwile obecna a pewnie i tak zaraz to sie jakos uspokoi...

: 17 stycznia 2015, 11:48
autor: Makiavel
zahor pisze:
joy pisze:Jak tak czasami patrzę na to państwo to się dziwię, jakim cudem to wszystko jeszcze nie pier***nęło?
Cierpliwości.
Mnie zastanawia skąd w ogóle w Polsce wzięła się moda na kredyty we frankach, bo taka sytuacja w której nagle kilka procent populacji znalazło się z ręką w nocniku to jest ewenement na skalę światową. Oprócz Polaków ponoć jeszcze Węgrzy dość chętnie szli w tego rodzaju wynalazki, ale głównie przy kupnie samochodu, nie mieszkania, więc jakby i skala problemu mniejsza.
Oprocentowanie. Kredyty we frankach, brane w tzw. dołku (chwili, gdy CHF miał niski kurs, nawet poniżej średniego poziomu z kilku lat) były podwójnie tanie dla tych ludzi: raz, że nisko oprocentowane, dwa przy ówczesnym kursie spłacanie było bez problemu. Wczoraj też słyszałem wypowiedź jakieś pani, myślę, że to taki wzorcowy przykład polskiego "frankowicza z problemami", że ona "nie miała wyboru, wzięła we frankach bo nie spełniała wymogów i odmówiono jej w 4 bankach kredytu w PLN". Nie wiesz, że Polacy są mistrzami "cwaniactwa": 1500 w umowie i drugie tyle pod stołem, ale na to, że kasy w systemie emerytalnym nie ma to się oburza, "cwany" Polak nie będzie płacił, jak inni frajerzy, wysokiego oprocentowania kredytu, weźmie sobie we frankach a jak coś, to skarga do państwa. Tak można mnożyć w nieskończoność.

: 17 stycznia 2015, 14:57
autor: zahor
Makiavel pisze: Oprocentowanie.
Tzn. sugerujesz że kredyty złotówkowe w Polsce są oprocentowane znacznie wyżej niż w jakimkolwiek innym kraju kredyty w lokalnej walucie?
Makiavel pisze: Kredyty we frankach, brane w tzw. dołku (chwili, gdy CHF miał niski kurs, nawet poniżej średniego poziomu z kilku lat) były podwójnie tanie dla tych ludzi: raz, że nisko oprocentowane, dwa przy ówczesnym kursie spłacanie było bez problemu.
Czekaj, czekaj, bo ja tutaj czegoś nie rozumiem. Może nie mam wykształcenia ekonomicznego, ale tak na logikę, jeżeli dana waluta ma najniższy kurs od lat (a mówimy tutaj o walucie poważnej, a nie np. dolarze zimbabwe), to jest to chyba najgorszy moment na zaciąganie długoterminowego kredytu w tejże, bo spodziewać się należy że jej wartość wzrośnie i wydarzy się to, co się wydarzyć musi?
Makiavel pisze: Wczoraj też słyszałem wypowiedź jakieś pani, myślę, że to taki wzorcowy przykład polskiego "frankowicza z problemami", że ona "nie miała wyboru, wzięła we frankach bo nie spełniała wymogów i odmówiono jej w 4 bankach kredytu w PLN". Nie wiesz, że Polacy są mistrzami "cwaniactwa": 1500 w umowie i drugie tyle pod stołem, ale na to, że kasy w systemie emerytalnym nie ma to się oburza, "cwany" Polak nie będzie płacił, jak inni frajerzy, wysokiego oprocentowania kredytu, weźmie sobie we frankach a jak coś, to skarga do państwa. Tak można mnożyć w nieskończoność.
To nie jest cwaniactwo, tylko niezrozumiała dla mnie, zwłaszcza w tak zaawansowanej postaci ciągota do życia ponad stan. Jeżeli kogoś nie stać na drogi samochód czy mieszkanie, to logiczne byłoby że się go nie kupuje. A jeżeli już bierze się kredyt to taki, który bezboleśnie da się spłacić, nawet jeżeli nie wszystko będzie szło po myśli. Jeżeli tamtej pani w czterech bankach odmówiono kredytu, to znaczy że jest zwyczajnie za biedna żeby kupić to, co chciała, powinna albo zacząć więcej zarabiać, albo wybrać coś adekwatnego do jej stanu majątkowego.

: 17 stycznia 2015, 16:12
autor: joy
zahor pisze: Czekaj, czekaj, bo ja tutaj czegoś nie rozumiem. Może nie mam wykształcenia ekonomicznego, ale tak na logikę, jeżeli dana waluta ma najniższy kurs od lat (a mówimy tutaj o walucie poważnej, a nie np. dolarze zimbabwe), to jest to chyba najgorszy moment na zaciąganie długoterminowego kredytu w tejże, bo spodziewać się należy że jej wartość wzrośnie i wydarzy się to, co się wydarzyć musi?
Dlatego te kredyty były tak atrakcyjne i chętnie wciskane klientom przez banki. Prawdopodobnie bankowcy przewidywali, że prędzej czy później wszystko na kredytobiorcach sobie odbiją. Widocznie ludzie nie ogarnęli, że jak kurs jest niski to skupuje się walutę a nie bierze kredyty :)

: 17 stycznia 2015, 20:58
autor: Makiavel
zahor pisze:
Makiavel pisze: Oprocentowanie.
Tzn. sugerujesz że kredyty złotówkowe w Polsce są oprocentowane znacznie wyżej niż w jakimkolwiek innym kraju kredyty w lokalnej walucie?
W Polsce mamy opcję zadłużania się w naszej walucie, w euro i we frankach (tak generalnie). Oprocentowanie kredytów frankowych (szczególnie teraz, gdy mają ujemne stopy) czy w euro jest niższe niż nasze. Więc może nie w jakimkolwiek innym kraju i nie o jakiejkolwiek walucie mówimy, ale w tych konkretnych przypadkach, tak. Jeśli w sprawie euro nic mnie nie ominęło to nie jest to sugestia a stwierdzenie faktu.
Czekaj, czekaj, bo ja tutaj czegoś nie rozumiem. Może nie mam wykształcenia ekonomicznego, ale tak na logikę, jeżeli dana waluta ma najniższy kurs od lat (a mówimy tutaj o walucie poważnej, a nie np. dolarze zimbabwe), to jest to chyba najgorszy moment na zaciąganie długoterminowego kredytu w tejże, bo spodziewać się należy że jej wartość wzrośnie i wydarzy się to, co się wydarzyć musi?
Ująłbym to nieco inaczej. Jeśli jesteś racjonalnym klientem (żeby się Vimes z teoriami nie przyczepił dodaje: racjonalny na tyle, ile jest to możliwe) i kalkulujesz swój kredyt hipoteczny na 20-30 lat, w taki sposób: "dziś frank kosztuje 2,50, ale w długim okresie należy sądzić, że będzie kosztował 3,00 bo tak mniej więcej stoi u nas ta waluta"; to możesz śmiało brać go nawet na "dołku". Wtedy przez jakiś czas płacisz mniej a potem, jak kurs rośnie to nie modlisz się żeby przestał tylko uznajesz, że to koniec promocji. Natomiast jeśli jesteś "zielony" i swoje możliwości oceniasz w oparciu o kurs franka w takim dołku, nie uwzględniając tego, że niemal na pewno wzrośnie i to sporo, to jest to kardynalny błąd. Choć święta zasada ekonomii jest taka: ZADŁUŻAJ SIĘ W WALUCIE, W KTÓREJ ZARABIASZ. Jak tu już wspomniany użytkownik napisał, problem "złych" kredytów frankowych dotyczy bodaj 20% tych, którzy takowe mają, nie jest więc tak, że wszyscy nasi frankowicze to głupcy. Oczywiście to co ostatnio się stało z kursem CHF to anomalia, którą nikt (chyba, że robił sobie jakieś naprawdę niesamowite "stress testy") nie kalkulował biorąc ten kredyt. Jednak dla kogoś, kto dobrze sobie to wszystko policzył: ile zyska na oprocentowaniu, ile może stracić na kursie walutowym, itp., kredyty we franku, brany w czasie, gdy był na nie boom, wciąż może być dobrym wyjściem. Aczkolwiek dziś widzimy, że zawsze, jeśli nie stosujemy się do w/w zasady, ryzykownym.

: 17 stycznia 2015, 22:58
autor: gregor_g4
tak na szybko:
Makiavel, kredytów walutowych nie bierze sie w dołku, tak robią tylko głupcy albo naiwniacy których do tego namowił sprytny pracownik banku.
Makiavel pisze: Kredyty we frankach, brane w tzw. dołku (chwili, gdy CHF miał niski kurs, nawet poniżej średniego poziomu z kilku lat) były podwójnie tanie dla tych ludzi: raz, że nisko oprocentowane, dwa przy ówczesnym kursie spłacanie było bez problemu.
w jaki sposób były one podwójnie tanie? tylko nie pisz, że wytłumaczyłeś to w kolejnym poście, bo to co tam napisałeś to stek bzdur, poza jednym, pogrubionym zdaniem.

Kredyt walutowy dla Polaków był opłacalny, bo miał oprocentowanie kilka procent niższe od kredytów w PLN.
A ryzyko z walutą to inna sprawa. Jak ktoś bierze kredyt na 30 lat, to musi się z nim liczyć.

: 17 stycznia 2015, 23:11
autor: Makiavel
gregor_g4 pisze:tak na szybko:
Makiavel, kredytów walutowych nie bierze sie w dołku, tak robią tylko głupcy albo naiwniacy których do tego namowił sprytny pracownik banku.
Makiavel pisze: Kredyty we frankach, brane w tzw. dołku (chwili, gdy CHF miał niski kurs, nawet poniżej średniego poziomu z kilku lat) były podwójnie tanie dla tych ludzi: raz, że nisko oprocentowane, dwa przy ówczesnym kursie spłacanie było bez problemu.
w jaki sposób były one podwójnie tanie? tylko nie pisz, że wytłumaczyłeś to w kolejnym poście, bo to co tam napisałeś to stek bzdur, poza jednym, pogrubionym zdaniem.

Kredyt walutowy dla Polaków był opłacalny, bo miał oprocentowanie kilka procent niższe od kredytów w PLN.
A ryzyko z walutą to inna sprawa. Jak ktoś bierze kredyt na 30 lat, to musi się z nim liczyć.
Bardzo chętnie wysłucham jak mi tłumaczysz czemu to stek bzdur. Czyli jak ktoś spłaca np. przez rok kredyt we frankach gdy kurs franka jest niski to jest źle? Lepiej jest żeby od początku płacił po wyższym kursie? Jeśli ktoś sobie obliczy, że opłaca mu się kredyt we frankach przy kursie do 4,00 to uważasz, że przy kursie 2,50 powinien go nie brać wiedząc, że podskoczy pewnie do 3,00 ? To ciekawa teoria.
Ja nie mówię, że wtedy powinno się brać te kredyty, ale nie wiem czemu osoba, która potrafi sobie oszacować koszty kredytu ma czekać aż kurs waluty się podniesie a może w ogóle brać w PLN...
Po wtóre "dołek" to czas, w którym kurs waluty spada. Dla ludzi, którzy wtedy brali kredyty były one, w ich mniemaniu, tańsze nie tylko przez oprocentowanie ale też przez to, że CHF się osłabiał. Przecież nie mówimy o ludziach, którzy przyjęli kurs akurat przy minimum. Domyślam się też, że gdy kurs franka rósł to popularność kredytów w tej walucie nieco zmalała.

: 18 stycznia 2015, 10:28
autor: zahor
Makiavel pisze: Bardzo chętnie wysłucham jak mi tłumaczysz czemu to stek bzdur. Czyli jak ktoś spłaca np. przez rok kredyt we frankach gdy kurs franka jest niski to jest źle? Lepiej jest żeby od początku płacił po wyższym kursie?
W dalszym ciągu jednego nie rozumiem, liczę że mnie oświecisz. Jak ktoś chce ode mnie pożyczyć sto franków do wtorku, to nie interesuje mnie co on z tymi pieniędzmi zrobi, na jaką walutę je wymieni i jak zmieni się kurs. Interesuje mnie wyłącznie to, żeby mi te sto franków we wtorek oddał. Wychodzę z założenia że bank udziela pożyczki na podobnej zasadzie, tyle że dolicza odsetki. Dlaczego zatem kredyt miałby być tańszy, jeżeli zaciąga się go w momencie, kiedy kurs jest niższy?
Makiavel pisze: W Polsce mamy opcję zadłużania się w naszej walucie, w euro i we frankach (tak generalnie). Oprocentowanie kredytów frankowych (szczególnie teraz, gdy mają ujemne stopy) czy w euro jest niższe niż nasze. Więc może nie w jakimkolwiek innym kraju i nie o jakiejkolwiek walucie mówimy, ale w tych konkretnych przypadkach, tak. Jeśli w sprawie euro nic mnie nie ominęło to nie jest to sugestia a stwierdzenie faktu.
Ale ja nie o to pytałem. Mnie zastanawia dlaczego w Polsce tego rodzaju kredyty cieszyły się niespotykaną nigdzie indziej popularnością, stąd zapytanie jak wygląda to w innych krajach.
Makiavel pisze: Jeśli jesteś racjonalnym klientem (żeby się Vimes z teoriami nie przyczepił dodaje: racjonalny na tyle, ile jest to możliwe) i kalkulujesz swój kredyt hipoteczny na 20-30 lat, w taki sposób: "dziś frank kosztuje 2,50, ale w długim okresie należy sądzić, że będzie kosztował 3,00 bo tak mniej więcej stoi u nas ta waluta"; to możesz śmiało brać go nawet na "dołku".
Ja tutaj niczego racjonalnego nie widzę z prostego powodu - szacowanie zmian kursu walut przez najbliższe 30 lat to tak, jakby chcieć przewidzieć pogodę na pół roku w przód. Masz jakąkolwiek gwarancję że za 20 lat frank nie będzie kosztował ośmiu złotych?

: 18 stycznia 2015, 12:37
autor: Makiavel
zahor pisze:
Makiavel pisze: Bardzo chętnie wysłucham jak mi tłumaczysz czemu to stek bzdur. Czyli jak ktoś spłaca np. przez rok kredyt we frankach gdy kurs franka jest niski to jest źle? Lepiej jest żeby od początku płacił po wyższym kursie?
W dalszym ciągu jednego nie rozumiem, liczę że mnie oświecisz. Jak ktoś chce ode mnie pożyczyć sto franków do wtorku, to nie interesuje mnie co on z tymi pieniędzmi zrobi, na jaką walutę je wymieni i jak zmieni się kurs. Interesuje mnie wyłącznie to, żeby mi te sto franków we wtorek oddał. Wychodzę z założenia że bank udziela pożyczki na podobnej zasadzie, tyle że dolicza odsetki. Dlaczego zatem kredyt miałby być tańszy, jeżeli zaciąga się go w momencie, kiedy kurs jest niższy?
Makiavel pisze: W Polsce mamy opcję zadłużania się w naszej walucie, w euro i we frankach (tak generalnie). Oprocentowanie kredytów frankowych (szczególnie teraz, gdy mają ujemne stopy) czy w euro jest niższe niż nasze. Więc może nie w jakimkolwiek innym kraju i nie o jakiejkolwiek walucie mówimy, ale w tych konkretnych przypadkach, tak. Jeśli w sprawie euro nic mnie nie ominęło to nie jest to sugestia a stwierdzenie faktu.
Ale ja nie o to pytałem. Mnie zastanawia dlaczego w Polsce tego rodzaju kredyty cieszyły się niespotykaną nigdzie indziej popularnością, stąd zapytanie jak wygląda to w innych krajach.
Makiavel pisze: Jeśli jesteś racjonalnym klientem (żeby się Vimes z teoriami nie przyczepił dodaje: racjonalny na tyle, ile jest to możliwe) i kalkulujesz swój kredyt hipoteczny na 20-30 lat, w taki sposób: "dziś frank kosztuje 2,50, ale w długim okresie należy sądzić, że będzie kosztował 3,00 bo tak mniej więcej stoi u nas ta waluta"; to możesz śmiało brać go nawet na "dołku".
Ja tutaj niczego racjonalnego nie widzę z prostego powodu - szacowanie zmian kursu walut przez najbliższe 30 lat to tak, jakby chcieć przewidzieć pogodę na pół roku w przód. Masz jakąkolwiek gwarancję że za 20 lat frank nie będzie kosztował ośmiu złotych?
Ludzie biorący kredyt we frankach gdy ta waluta deprecjonowała liczyli na to, że tak będzie dalej: np. brali przy kursie 2,70 gdy przez ostatnie 10 lat wahał się w granicach 2,72-2,98 i liczyli, że skoro słabnie, to może tak spadnie jeszcze trochę i zrobią genialny interes (jakby spadł np. o 5 groszy jeszcze to wartość ich długu zmniejsza się o 5 groszy razy 100 tysięcy). Ja nie mówię tu z perspektywy banku tylko ludzi biorących te kredyty w sposób nieracjonalny. Nikt z nich nie zakładał, że kurs przy jakim biorą kredyt jest tym minimum i będzie już tylko rósł. Więc jeśli pożyczają od banku 100 tys franków przy kursie 2,70 i liczą, że będzie dalej się osłabiał (bo taka była tendencja w ostatnim czasie albo ktoś im tak zasugerował) to liczą, że może przez pewien czas spłacać będą po kursie nawet niższym a potem się ustabilizuje gdzieś na tym poziomie właśnie. To nie są moje wymysły, ci ludzie faktycznie rzucili się na kredyty we frankach nie tylko ze względu na oprocentowanie ale też dlatego, że frank się osłabiał.

W strefie euro kredyty są niżej oprocentowane, nie wiem jak sytuacja wygląda w krajach UE nie mających euro i czy tam brano dużo takich kredytów czy nie. U nas brano je bo społeczeństwo jest niewyedukowane ekonomicznie i nie uwzględniło ryzyka, a oprocentowanie takich kredytów jest sporo niższe niż naszych.

Oczywiście przy okresie 20-30 lat występuje ryzyko i kurs może w tym okresie spaść do 1,1 albo urosnąć do 8,0 tak jak mówisz. Jednak ktoś, kto podejmuje decyzję o takim kredycie w pełni świadomie i po odpowiedniej kalkulacji wie: po pierwsze o ile musi mu wzrosnąć kurs waluty, w której się zadłuża żeby kredyt w tej walucie był mniej opłacalny niż w PLN, po wtóre uwzględnia pewne czynniki, w przypadku Polski np. to, że za 20-30 lat nie mal na pewno będziemy już członkami strefy euro. Można też posunąć się dalej i postawić na szali dwie teorie: Polska dalej rozwija się gospodarczo i umacnia vs. Polska przeżywa niewyobrażalny krach gospodarczy. Pierwsze zdarzenie ma charakter nienadzwyczajny, tj. należy się spodziewać tego, a drugie ma charakter nadzwyczajny, szansa taka istnieje ale jest bardzo słaba. Dlatego kursu przez 20-30 lat nikt nie przewidzi ale może z dużym prawdopodobieństwem ocenić generalną tendencje. Jeśli komuś wyjdzie, że uśredniony kurs franka w całym okresie spłaty musiałby wzrosnąć o 70% w stosunku do kursu, przy którym bierze kredyt ( w moim przykładzie wzrosnąć z 2,50 do 4,25 przy sytuacji, w której w długim okresie wcześniej oscylował koło 3,00) by kredyt był nieopłacalny to nie widzę powodu, by osoba o pewnej skłonności do ryzyka miała nie brać takiego kredytu. Co oczywiście nie zmienia faktu, że wytłuszczona przeze mnie zasada jest najlepsza, a po drugie lepiej jest podejmować te ryzyko gdy kurs obcej waluty jest wyjątkowo wysoki, bo można liczyć na spadki. Nie można jednak powiedzieć "kto wziął kredyt we frankach przy niskim jego kursie, a zarabia w PLN ten głupiec".