Strona 396 z 927

: 06 stycznia 2015, 17:32
autor: Alex96
Podawano tez gdzies, ze cos około 50% tego co uzbieraja idzie na sprzęt... Swietny interes. Daj mi dyszke a ja z tego piątke rzuce na dzieciaki :)

: 06 stycznia 2015, 18:12
autor: Karowiew
Makiavel pisze:No i nie zanotowałeś, że najpierw Michnik zwrócił uwagę na błędy rządu, który negocjował w listopadzie, na ostatnią chwilę a dopiero potem, odwołując się do porównania ze strażakiem i gaszeniem pożaru, skrytykował lekarzy za to, że priorytetem dla nich nie jest leczenie?
Czekaj, bo się zgubiłem. Teraz się wymaga, żeby w tym temacie streszczać cały program "Lysa"? Czy mogę poprzestać na zasadniczych punktach typu:

PiS szatany, a PO fajne łobuzy, w sumie nieszkodliwe (moja własna inwencja, bo za chwilę genialny doktorant ekonomii wpadnie na to, że tego w programie nie było, bo nikt tam ludzi PiS nie nazwał szatanami) :wink:.

Sikorski świetny minister, Ziobro denaturat.

Komorowski - pokój i gałązka oliwna, Kaczyński - płonąca Polska (nieco podkoloryzowane, sens zachowany)
Makiavel pisze:Odnośnie do kilometrówki Sikorskiego to to nie jest sprawa niepoważna?
Ryki i kwiki, że Hoffman nadużył pieniędzy podatnika, oczywiście Iwiński robiący to samo, był niewinny. Teraz podobnie, ważne, że jest z PO, to nie jest sprawa poważna. Gdyby podobny numer zrobił ktoś z prawicy, to lamentowałbyś niczym Koreańczycy po śmierci Kim Ir Sena.
Makiavel pisze:Albo te opłaty za korektę i edycję tekstów? Skoro Obama ma 6 facetów do pisania przemówień na etacie (tak, jak była mowa w programie) to czy faktycznie oburzające jest to, że Sikorski korzystał z takiej usługi?
Sikorski w tym celu zatrudnił córkę Rostowskiego. Myślałem, że ona zna angielski biegle, tak twierdzili przynajmniej jej nowi pracodawcy?!
Makiavel pisze: Nawet ta cena, o którą jest tyle krzyku, w przeliczeniu na funty to niespełna 4 tys funtów za tekst. Rozmawiałem z ludźmi publikującymi w anglojęzycznych czasopismach i niektóre z nich życzą sobie od obcokrajowców tekstu poświadczonego i zredagowanego przez native speakerów. Koszt takiej redakcji językowej wynosił ich czasem 3-4 tys. złotych a przecież nie dokonywał ich światowej sławy ekspert.
Mistrzu, jesteś ekonomistą, więc weź mi oblicz, ile to w przeliczeniu na złotówki jest 4 tys. funtów? 1 funt to 5,49 zł. Teraz tę otrzymaną sumę przyrównaj do podanych 3-4 tys. złotych. To rzecz pierwsza. Rzecz druga, nie wiem skąd ta druga suma. Moja żona jest tłumaczką i właśnie zastanawia się, skąd się wzięła ta wycena. 1800 znaków to strona obliczeniowa, którą doskonale przygotowany filolog-tłumacz w Polsce przetłumaczy za sumy rzędu 30 – 60 złotych. Redakcja jest dużo tańsza. Tutaj koszty tłumaczeń w jednym z lepszych poznańskich biur: http://www.uzus.pl/cennik-tlumaczenia-pisemne-poznan

Przypominam, że mówimy o wybitnych znawcach języka angielskiego – Sikorskim i Rostowskiej. Ich teksty zdaje się – no przecież tak świetnie znają ten język – nie wymagały wielkiej i pieczołowitej redakcji. No chyba, że oboje znają ten język, ale w wersji polish-english, podobnie jak połowa Polaków
Makiavel pisze: Dla mnie sprawa jest jasna, rzucają w Sikorskiego kałem licząc, że coś się przylepi.
No tak, mamy do czynienia z krystalicznie czystym politykiem. Ja tobie winszuję.
Makiavel pisze: Ciekawsze jest to, jak skomentujesz zdanie Michnika o Sikorskim, w którym mówi o szacunku i uznaniu, jakim ten cieszy się na świecie.
W świecie Adasia Jaruzelski jest bohaterem transformacji, niestety nie znam się na okulistyce i nie mogę stwierdzić, czy jego okulary nie są czasem za słabe na jego krótkowzroczność.

Sikorski cieszy się tak niezwykłym uznaniem w świecie, że Kopacz odstawiła go od funkcji msz.

Tutaj komentarze amerykańskich gazet: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... wskie.html

Poczytaj o reakcji republikanów, gdy dowiedzieli się o "blow jobach", a demokratów o "murzyńskości".

Nie no, największy fachman w dyplomacji od czasów Talleyranda

Tutaj jeszcze Matthew Tyrmand: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/matthew- ... sta/n0q5p7[/quote] :wink:

: 06 stycznia 2015, 20:32
autor: Vimes
Przeszło bez echa, a pokazuje jak nasz rzekomo łagodny i sprzyjający prywatnej przedsiębiorczości rząd troszczy się o dobro obywateli (w sensie, żeby tego dobra za dużo nie mieli): "Fiskus dociśnie firmy. Urząd, który będzie odstawał, zostanie ukarany". W skrócie, rząd założył, że 80% kontroli ma się kończyć domiarem, bo jak nie to będzie redukcja etatów w Urzędzie Skarbowym, który nie wywiąże się z limitu. Duszna atmosfera i nękanie kontrolami, które muszą coś wykryć, co Ty na to Makiavelu, czyżby w jakiś tajemniczy sposób PiS przejął już władzę :lol:?

: 07 stycznia 2015, 02:26
autor: Makiavel
@Ouh_yeah Mieszasz różne sprawy. Pytanie jest proste: czy sprzęt kupowany przez WOŚP ratuje ludziom życie i poprawia wyposażenie szpitali czy nie? Obaj wiemy, że ratuje, że od lat ten sprzęt jest kupowany i mnóstwo ludzi dzięki temu żyje a jeszcze więcej pewnie cieszy się zdrowiem. To, że szpitale powinny mieć najnowszy sprzęt z pieniędzy publicznych, skoro taki mamy system, to rzecz zupełnie inna. Inna bo tego sprzętu nie ma. Więc pomoc WOŚP jest potrzebna. Dlatego sytuacja zarysowana przez Deszczowego z moją korektą jest możliwa: ludzi, którzy wzięli sobie za punkt honoru zniszczenie tego, co robi Owsiak może spotkać nieszczęście i mogą wylądować w szpitalu doposażonym przez WOŚP, mogą być reanimowani przez ludzi przeszkolonych przez WOŚP itd..

@Karowiew Powiedzieć "lekarze są źli, popieram Arłukowicza" a powiedzieć "rząd zawinił bo nie rozwiązał sprawy wcześniej, ale obecnie uważam, że Arłukowicz ma rację, bo lekarze nie powinni zamykać gabinetów" to powiedzieć dwie różne rzeczy. Stąd moja uwaga.

Po wtóre Michnik wyraził tam zasadę, którą ja znam już od dawna i pochodzi z tekstu tego pana, który widnieje na zdjęciu pod moim nickiem "czasami jako dobro należy postrzegać mniejsze zło". To się zgadza.

Teraz trzeba się zastanowić czy Michnik miał rację czy nie miał. Otóż Kaczyński chciał Budapesztu w Warszawie, czyli metafora płonącej Polski (nieco podkoloryzowana) się zgadza. Komorowski jest człowiekiem o duszy koncyliacyjnej więc też się zgadza ta gałązka oliwna, taki biały gołąbek :-).

Teraz o Sikorskim. Jak wszyscy wiemy Sikorski nie był pierwszym ministrem, który jeździł na spotkania poselskie swoim samochodem. Niestety mylisz się mówiąc o moim lamencie, bo tak samo robili ministrowie w rządzie PiS a jak widzisz, nie lamentuje. Za to Ty byłbyś pierwszy z lamentem gdyby wyszło, że Sikorski w sprawach poselskich rozbijał się rządową limuzyną. Więc co miał zrobić Sikorski - w przeciwieństwie do innych posłów płacić za swoje za to, że jeździł po swoim okręgu wyborczym?

Dalej to nie wiem czy żartujesz czy mówisz serio... Sikorski zna biegle angielski podobnie jak... Obama (absolwent równie prestiżowej uczelni co Radek). Powiem Ci coś jeszcze, w tajemnicy. Zastępy doktorów, doktorów habilitowanych i profesorów, a także pisarze znają swój język ojczysty biegle ale i tak ich teksty podlegają korekcie i edycji! Mam nadzieję, że nie przewróci Ci to świata do góry nogami. W sprawie Sikorskiego, jak mniemam, chodziło o to, żeby z poprawnie napisanego po angielsku tekstu zrobić tekst w wybornych właściwościach. Piękny językowo, precyzyjny i trafiający poszczególnymi słowami w punkt. Nie każdy jest Churchillem a każdy polityk, szczególnie szef dyplomacji, prezydent lub premier, chciałby powiedzieć coś takiego, jak Winston w Fulton. Dlatego mnie konsultacja tekstu przemówienia pod względem języka z wybitnym specjalistą, tak, jak to robił Sikorski nie dziwi, nawet jeśli kosztowała dużo.

Pisząc o tych dwóch rzeczach chciałem zwrócić uwagę na to, że dla autora tych korekt kwoty, które otrzymywał mieściły się zapewne w standardzie, bo nie sądzę by wykonywał podobne rzeczy za kilkaset funtów. To raz. Dwa skoro przetłumaczenie jakiegoś tam artykułu może kosztować te 3-4 tysiące (tu od razu wyjaśniam. Taką podano mi kwotę w rozmowie jakiś czas temu. Sam, jako ubogi doktorant, nie rwę się do takich rzeczy, bo nawet na 60 złotych za stronę i 1500-1800 złotych za cały tekst mnie nie stać. Mówiła to osoba, którą nie podejrzewałem o kłamstwo, więc napisałem tu cenę, jaką usłyszałem. Może dane czasopismo życzyło sobie by taki certyfikat językowy dla tekstu wystawiał ktoś konkretny, miał jakieś swoje listy tłumaczy, nie wiem, nie dopytywałem.) czyli ok. 100 złotych za stronę, to mniemam, że jakbym chciał mieć tekst redagowany przez Kissingera to musiałbym za stronę zapłacić kilkaset dolarów a jak przez pana Crawforda to pewnie kilkaset funtów.

"Krystalicznie czysty polityk" a co to za kategoria? Chcesz go kanonizować? Pytanie jest inne, czy Sikorski jest oszustem, który daje zarobić kolegom i jeździ za publiczne pieniądze choć nie powinien? Dodam jeszcze tylko, że mnie smuci fakt, że Radek jeździ Nissanem a agent Tomek powoduje stłuczki w Porsche.

To męczące ale tłumaczę dalej, bo nie rozumiesz albo udajesz, że nie rozumiesz. Sikorski użył tych określeń W PRYWATNEJ ROZMOWIE. Wybierz dowolnego polityka na świecie, obecnego lub dawnego, a na 100% w prywatnych rozmowach mówił podobne rzeczy. Zresztą nie trzeba szukać daleko. Pewnie pisząc posty skierowane do mnie myślisz sobie "Ty tępy lewacki ch..." a piszesz potem coś znacznie bardziej wyważonego. Ja mówię studentom na zajęciach "MFW nie zważa na potrzeby i specyfikę państw rozwijających się" a prywatnie o tej sprawię mówię, jak ktoś zapyta, że MFW ma w dupie te słabe państwa. Chyba, że w Twoim świecie politycy amerykańscy, brytyjscy, francuscy, niemieccy, etc. prywatnie mówią do siebie językiem swoich wieszczy. Cóż, jeśli tak, to znów przepraszam za zburzenie obrazu rzeczywistości. Natomiast nie widzę powodu by sądzić, że Michnik kłamie mówiąc, że w różnych krajach,w których przebywa Sikorski jest poważany i uznaje się go za bardzo dobrego ministra. Decyzja Kopacz (po raz trzeci może być to szok dla Ciebie) to polityka wewnątrzpartyjna, strategia, nic więcej. Obaj dobrze wiemy, choćbyś nie wiadomo jak nie lubił Radka, że Grzesio się do niego nie umywa jeśli chodzi o sprawowanie funkcji szefa MSZ. Jakbym miał podać dwie najgłupsze decyzje personalne rządów PO to bym powiedział, że to dymisja Ćwiąkalskiego i zastępowanie go Czumą a potem Gowinem i właśnie wymiana Sikorskiego na Schetynę. Zresztą w dyskusji z Vimesem szerzej pisałem już o kompetencjach i odbiorze Sikorskiego za granicą.

Vimes gdybym nie wiedział kto rządzi faktycznie mógłbym pomyśleć, że to już PiS. To takie w ich stylu. Tu oczywiście nie ma co dyskutować, sprawa oburzająca i niedopuszczalna. W temacie podatków to jestem pierwszy, który będzie krzyczał, że trzeba je uprościć i ograniczać. Zresztą z pierwszej ręki wiem, że u nas interpretacja przepisów podatkowych zależy niemal wyłącznie od osoby, która jej dokonuje.

: 07 stycznia 2015, 11:46
autor: Railis
Jak już jesteśmy przy urzędach skarbowych. Dostałem przesyłkę, w sprawie niezwłocznego stawienia się do placówki US. Jak się okazało po ostatniej kontroli, powtórzyła mi się sytuacja sprzed roku.

Zadzwoniłem do placówki, stwierdzając, że nie mam czasu jeździć na zawołanie, z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy telefonicznie.
Pani szanowna urzędniczka przyczepiła mi się do wszystkich faktur z odwrotnym obciążeniem, że muszę od takich umów odprowadzić VAT. Do tego mega ordynarnym głosem, wręcz krzykiem stwierdziła, że chciałem oszukiwać państwo i nie wypłacałem należnych składek, których nie policzyłem. Do tego stwierdziła, że każdy człowiek powinien wszelkie kodeksy pracy + kodeks cywilny, znać na pamięć i nie rozumie jak tacy niekompetentni ludzie mogą prowadzić działalność. Zatwierdzona kara, to naliczenie zaległych składek VAT + 30 tys mandatu.

Będąc pewny, że mogę wystawiać faktury z odwrotnym obciążeniem, stwierdziłem, że się myli. Pani odpowiedziała, żebym nie pyskował, ponieważ może mi jeszcze więcej problemów narobić. Jak w poprzednim roku, zadzwoniłem do Krajowej Informacji Podatkowej, powiedziałem jaka jest sprawa, oni przyznali mi rację, po czym stwierdzili, że już to bezpośrednio z ową panią wyjaśnią.

Teraz wniosek, pani oprócz niekompetencji, odznaczała się wielkim buractwem. Zakładając, że ktoś mógłby nie wpaść, że od takiej decyzji się można odwołać, prawdopodobnie zmuszony by był to zapłacić. Pytanie ilu takich ludzi już było i ilu jeszcze dofinansuje skarb państwa, przez to, że urzędniczka wstała lewą nogą?


A tak z innej beczki, ostatnio wyszła kolejna Drama z wyborczej, czyli "Będąc młodą doktorką"
http://wyborcza.pl/magazyn/1,142467,172 ... torka.html

Tutaj pytanie do ludzi związanych z kadrami uczelnianymi, ile jest w tym prawdy? Bo mi to trochę przypomina tekst, o absolwentce Neurobiologii, która przez 5 godzin musi szukać tańszego mleczka kokosowego.

: 07 stycznia 2015, 12:54
autor: Antichrist
zahor pisze:
Makiavel pisze:To jeszcze podaj nam jak wygląda stosunek wydatków publicznych na zakup nowoczesnego sprzętu medycznego w stosunku do tego, co robi WOŚP.
A Ty badz laskaw napisac dwa slowa o czasie antenowym Owsiaka w TVP i kosztach jakie w zwiazku z tym ponosi.
Organizacje pożytku publicznego mają prawo do darmowej emisji swoich kampanii społecznych na antenie TVP. Fudacja WOŚP nie jest tutaj jakimś wyjątkiem.

Ja bym wspomniał dwa słowa o end-userach tego sprzętu i o swojej perspektywie. Współorganizowałem WOŚP w moim mieście przez 8 lat i tak na dobrą sprawę stosunkowo niedawno doceniłem sprzęt, który jest w szpitalach z logo WOŚP - po narodzinach dziecka, które od samego początku było badane przez sprzęt z charakterystycznymi serduszkami (m. in. badania przesiewowe słuchu). I jasne, kwota, którą zbiera co roku fundacja Jurka Owsiaka nie zastąpi Służby Zdrowia, ale ludzie, którzy go opluwają i których cała akcja boli, będą, a nawet jeżeli nie oni, to ich dzieci i wnuki będą badane i leczone przez ten sprzęt. I wtedy będą wszystko odszczekiwać i dziękować za taką możliwość na kolanach. :)

: 07 stycznia 2015, 16:49
autor: LordJuve
Railis pisze: A tak z innej beczki, ostatnio wyszła kolejna Drama z wyborczej, czyli "Będąc młodą doktorką"
http://wyborcza.pl/magazyn/1,142467,172 ... ktorka.htm
Moje źródła (kilka niezależnych) niestety potwierdzają ten smutny obraz współczesnej nauki. Oczywiście to jest generalizacja i wiąże się z koniecznymi uproszczeniami. Są doktoranci/doktorzy, którym się powodzi, ale to wyjątki.

Z innej beczki:
http://wyborcza.pl/relacje/1,126862,172 ... tml?wall=1

: 07 stycznia 2015, 17:04
autor: AdiJuve
LordJuve pisze:
Railis pisze: A tak z innej beczki, ostatnio wyszła kolejna Drama z wyborczej, czyli "Będąc młodą doktorką"
http://wyborcza.pl/magazyn/1,142467,172 ... ktorka.htm
Moje źródła (kilka niezależnych) niestety potwierdzają ten smutny obraz współczesnej nauki. Oczywiście to jest generalizacja i wiąże się z koniecznymi uproszczeniami. Są doktoranci/doktorzy, którym się powodzi, ale to wyjątki.

Z innej beczki:
http://wyborcza.pl/relacje/1,126862,172 ... tml?wall=1
Takie ataki to z biegiem czasu będzie codzienność, Francja,Wlk. Brytania, Holandia, Belgia czy kraje skandynawskie a nawet tuż za granicą w Niemczech. W Europie będzie gorąco, bo ludzie już zaczęli reagować, czego w mediach nie usłyszymy,że Niemcom czy Skandynawom przestaje się podobać taka sytuacja. Niestety ale ta religia terrorystyczna zaczyna powoli też się rozprzestrzeniać u nas. Historycznie to znowu wygląda kiepsko, wojujemy sobie szabelką z Rosją a nawet możemy nie zauważyć jak zachód stanie się państwem islamskim.

: 07 stycznia 2015, 17:18
autor: Vimes
W takim razie przypomnę mojego starego posta w temacie islamu:
Vimes pisze:W związku z dyskusją na temat islamu postanowiłem poszerzyć swoją wiedzę w tym temacie, a jako, że znalazłem coś moim zdaniem isnteresującego, to się podzielę. W pierwszej kolejności chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o Mahomecie, w końcu to postać historyczna. W ten sposób trafiłem na artykuł: "Muhammad: The Warrior Prophet" i książkę: "Muhammad: Islam's first great general" autorstwa Richarda A. Gabriela.

Gabriel wykłada na Wydziale Historii i Wojskowości w kanadyjskim Royal Military College w Kingston. Prowadził zajęcia z historii i nauk politycznych w US Army War College, kierował także katedrą etyki w US Marine Corps University. Jest emerytowanym oficerem armii Stanów Zjednoczonych, autorem kilkudziesięciu książek oraz artykułów z zakresu historii, jak i historii wojskowości.

Pewnie zastanawiacie się, co ma hisotryk wojskowości do Mahometa. Ja też początkowo byłem nieco zdziwiony, ale jak pisze autor: "The idea of Muhammad as a military man will be new to many. Yet he was a truly great general. In the space of a single decade he fought eight major battles, led eighteen raids, and planned another thirty-eight military operations where others were in command but operating under his orders and strategic direction".

Gabriel stawia hipotezę, że gdyby nie ogromny talent militarny i polityczny samego Mahometa islam nie stałby się jedną z dominujących religii na świecie. Mahomet był wyjątkowo utalentowanym przywódcą wojskowym zdolnym do dowodzenia zarówno na poziomie strategicznym jak i operacyjnym. Zaczynał od małego partyzanckiego oddziału, który trudnił się napadami rabunkowymi na karawany i oazy, na bazie tego oddziału stworzył potężną armię: "The rapid growth of Muhammad's insurgent army is evident from the following figures. At the Battle of Badr (624 ce), Muhammad could only put 314 men in the field. Two years later at Second Badr, 1,500 Muslims took the field. By the 628 battle at Kheibar, the Muslim army had grown to 2,000 combatants. When Muhammad mounted his assault on Mecca (630) he did so with 10,000 men. And at the Battle of Hunayn a few months later the army numbered 12,000 men. Some sources record that Muhammad's expedition to Tabuk later the same year was composed of 30,000 men and 10,000 cavalry, but this is probably an exaggeration. What is evident from the figures, however, is that his insurgency grew very quickly in terms of its ability to recruit military manpower".

Sprawnie korzystał ze wszystkich narzędzi politycznych, gdy uznawał to za konieczne siał brutalny terror: "He used terrorism in two basic ways: First, he ensured discipline among his followers by making public examples of traitors and backsliders. In Muhammad's day the penalty for apostasy in Islam was death. He also ordered some of his political enemies assassinated, including poets and singers who had publicly ridiculed him. When his armies marched into Mecca, for example, Muhammad's suffah set about hunting down a list of old enemies marked for execution. Second, Muhammad used terrorism to strike fear in the hearts of his enemies on a large scale. In the case of the Jewish tribes of Medina, Muhammad seems to have ordered the death of the entire Beni Qaynuqa tribe and the selling of their women and children into slavery, though he was later talked out of it by the chief of one of his allies. On another occasion, again against a Jewish tribe of Medina, he ordered all the tribe's adult males, some nine hundred, beheaded in the city square, the women and children sold into slavery, and their property distributed among his Muslim followers".

Potrafił również wykorzystywać sympatie i antypatie lokalnych klanów do zawierania sojuszy. Za pomocą suto opłacanych poetów szerzył również własną propagandę: "Muhammad understood the role of propaganda and went to great lengths to make his message public and widely known. In a largely illiterate Arab society, the poet served as the major conveyor of political propaganda. Muhammad hired the best poets money could buy to sing his praises and denigrate his opponents".

Czas na konkluzję, w końcu nie chcę ciągnąć tego posta w nieskończoność, więc jak ktoś poczuł się zainteresowany to odsyłam do artykułu, bo jest naprawdę ciekawy. Książki nie czytałem, bo w pliku PDF znalazłem ją niejako przy okazji, być może jak będę miał czas to i na nią się skuszę. W każdym bądź razie odnoszę wrażenie, że dzisiejsi wyznawcy islamu chyba za bardzo pragną wzorować się na zachowaniu Mahometa, które może nie było niczym dziwnym parę wieków temu, ale nie przystaje do dzisiejszych czasów.
Państwo Islamskie naśladuje czyny Mahometa. Islam będzie dla XXI wieku tym, czym dla XX wieku był nazizm. Trzeba być naprawdę ślepym, żeby tego nie widzieć. W długim okresie może się okazać, że Rosja będzie naszym sojusznikiem w walce z agresywnym islamem.

: 07 stycznia 2015, 17:28
autor: joy
Railis pisze:A tak z innej beczki, ostatnio wyszła kolejna Drama z wyborczej, czyli "Będąc młodą doktorką"
http://wyborcza.pl/magazyn/1,142467,172 ... torka.html

Tutaj pytanie do ludzi związanych z kadrami uczelnianymi, ile jest w tym prawdy? Bo mi to trochę przypomina tekst, o absolwentce Neurobiologii, która przez 5 godzin musi szukać tańszego mleczka kokosowego.
Tutaj wiele zależy od promotora i jego chęci oraz możliwości pomocy swojemu doktorantowi na starcie (np. włączenie go do grantu, niekoniecznie swojego), a przede wszystkim dyscypliny naukowej, którą sobie doktorant wybrał. W przytoczonym artykule nic nie wspomniano (przynajmniej ja nie zauważyłem po pobieżnym przeczytaniu) o uczelni i samym wydziale/kierunku. Ostatnio coraz więcej osób idzie na studia III stopnia, więc oczywistym jest, że nie wszyscy dostaną etat na uczelni. Jeśli ktoś robi doktorat np. z historii to gdzie może później pracować? W Muzeum? No może. Jednak zazwyczaj będzie uczył, albo na uczelni jeśli mu się poszczęści albo w szkole. Z pieniędzmi na badania to też różnie. Zazwyczaj są, ale niewystarczające, chyba że powstaje nowy wydział i jest dotowany. Myślę, że największe możliwości w pozyskiwaniu środków mają uczelnie techniczne, ponieważ mogą zaoferować konkretną usługę firmie. Wchodząc w konsorcjum z przemysłem, łatwiej wywalczyć pieniądze w ramach grantu, bo firma musi jakąś część pieniędzy wyłożyć (więc komisja wie, że badania nie są tylko dla wyciągnięcia kasy), z drugiej strony dla samej firmy też to jest korzystne bo np. połowa projektu jest finansowana ze środków unijnych. Generalnie pieniądze na uczelni (przynajmniej technicznej) można zarobić, jednak trzeba tutaj wykazywać dużo inicjatywy, pisać wnioski o granty, nawiązywać współprace z przemysłem, a nie tylko czekać na pieniądze ze statutu. Dużo oczywiście zależy od Twojego bezpośredniego przełożonego, bo wiadomo że wnioski poparte bogatym dorobkiem naukowym mają większe szanse na pozytywne rozpatrzenie.

: 07 stycznia 2015, 21:28
autor: Makiavel
A tak z innej beczki, ostatnio wyszła kolejna Drama z wyborczej, czyli "Będąc młodą doktorką"
http://wyborcza.pl/magazyn/1,142467,172 ... torka.html

Tutaj pytanie do ludzi związanych z kadrami uczelnianymi, ile jest w tym prawdy? Bo mi to trochę przypomina tekst, o absolwentce Neurobiologii, która przez 5 godzin musi szukać tańszego mleczka kokosowego.

Nie jestem już anonimowy więc postaram się odpowiedzieć dyplomatycznie. Wszystko zależy od uczelni (z tego co wiem moja na przykład nie zatrudnia do prowadzenia zajęć dydaktycznych na umowy zlecenia, poza wyjątkami typu BHP czy OWIN - jest więc "wóz albo przewóz" albo masz etat albo nie masz pracy.) ale tendencja jest taka, że mamy niż demograficzny z jednej strony i skostniały system z drugiej. Skutkuje to tym,że godziny dydaktyczne są obsadzone przez pracowników naukowych z doświadczeniem, od lat pracujących na uczelni. Tu bywa różnie, zdarza się tak, że katedra, pod którą doktorant/świeżo wyświęcony doktor podlega, obfituje w ludzi ambitnych, którzy się rozwijają i zamienianie ich na "świeżaków" byłoby nieuzasadnione. Często jednak jest tak, że etaty zajmują ludzie, którzy po zrobieniu doktoratu nie robią totalnie nic i tak od 20 lat siedzą klepiąc swoje przedmioty, przeważnie tak beznadziejnie, że szkoda słów.
W tekście była mowa o wynagrodzeniach dla adiunktów. One są ministerialnie określone i różnią się tylko dodatkami, m.in. za wysługę lat (czy staż pracy, nie wiem, jak to nazywają). Wynagrodzenia w Polsce oczywiście odbiegają od tych za granicą, czasem drastycznie (choć, z rozmowy, jaką na ten temat odbyłem z jedną panią profesor, w niektórych krajach, które dużo lepiej płacą pensum godzin jest znacznie wyższe niż u nas).
Co do grantów to sytuacja wygląda tak, że trzeba pchać się drzwiami, oknami i przez komin. Zresztą tak jest we wszystkim w naszej nauce: grantami, publikacjami, etc.. Jedyna rada to aplikować, aplikować, aplikować. Z tego co mówią ludzie "z branży" to jest to trochę tak, jak z pisaniem wniosków o fundusze z UE (przynajmniej jak kiedyś było, bo przestałem śledzić temat pozyskiwania takich środków jakiś czas temu) - trzeba się nauczyć takie wnioski skutecznie pisać.
Inna sprawa to perspektywy życia doktora poza pracą dydaktyczną na uczelni. Tu wiadomo, specjalizacja ma ogromne znaczenie. Podejrzewam, że opisania w tekście pani doktor uzyskała swój stopień z czegoś w 100% teoretycznego. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku ludzi, którzy robią doktoraty o zastosowaniach praktycznych - tu nierzadko zdarzają się sytuacje, gdy doktorant ze swoją pracą jest wchłaniany przez firmę, która może taki doktorat i jego autora wykorzystać. Jest jeszcze aspekt rynku pracy w Polsce, który powoli ale się cywilizuje i idziemy w kierunku takim, że doktorzy coraz rzadziej słyszą "przykro mi panie X, ale pana nie przyjmiemy" a nieoficjalne uzasadnienie brzmi " on jest "za nadto wykwalifikowany (overqualified)".
Generalnie, po 2,5 roku studiów doktoranckich odradzam tą ścieżkę wszystkim, którzy nie są pasjonatami albo liczą na piękną i łatwą karierę a nie są geniuszami w niszowych dyscyplinach albo specjalizacjach, które są zawsze w cenie.

@AdiJuve Czego nie usłyszymy w mediach? Przecież o antyislamskich protestach w Niemczech mówiły nawet znienawidzone tu "Fakty" TVN...

@Vimes W czymś się zgadzamy jednak. Zagrożenie islamskim terroryzmem jest największym zagrożeniem XXI wieku bez dwóch zdań. To dzisiaj jedyna szeroka grupa, która oponuje przeciwko globalizacji i to nie w konkretnym wydaniu, tylko ogólnie, neguje ją jako całość. Globalizacja, jak wiemy, to proces naznaczony kulturą polityczną, ekonomiczną i bezprzymiotnikową (kulturą po prostu) zachodu. Islam w wydaniu terrorystycznym uważa ją za wrogą i podejmuje aktywną walkę. Odwołam się na chwilę do wspomnianego przez Karowiewa wywiadu z Michnikiem bo on wiąże się z Twoim ostatnim zdaniem. Michnik mówił, że Putin przegra choćby dlatego, że źle definiuje wroga - Rosji zagraża islam i Chiny a nie NATO i świat zachodni. To oczywiście nic odkrywczego i trudno z tym polemizować. Ale jest pytanie, bo piszesz, że w długim okresie Rosja może się okazać naszym sojusznikiem w walce z islamem. Czy długi okres rozumiesz, jako "Rosja postputinowska"? Bo jeśli tak, to tutaj też jest między nami zgoda. Ja nie widzę by Putin, w swoim obecnym stanie umysłu, który pogarsza się a nie poprawia, mógł stanąć ramię w ramię z USA i UE czy szerzej z NATO i sojusznikami. Warto też zwrócić uwagę, że Europę od Państwa Islamskiego oddziela dzisiaj już tylko Turcja. To dobra sytuacja, że Turcja jest po naszej stronie i ma ogromną, nowoczesną armię. Kluczowa sprawa jest taka czy i kiedy schowamy (jako zachód) do szafy swoje zasady prowadzenia wojny między sobą, prawa człowieka, etc. i podejmiemy walkę z terroryzmem islamskim w makiawelistycznym stylu - czyli skutecznie. Dziś, i to się nie zmieni nawet za 20-30 lat, jedyną przewagą agresywnego islamu nad zachodem jest sposób prowadzenia walki. My się z nimi cackamy za bardzo, oni grają na innych regułach. Terroryzm islamski trzeba niszczyć u źródła i bezwzględnie. Każdy, kto dołącza się do Państwa Islamskiego musi mieć świadomość, że może zginąć w jakiś makabryczny sposób, nie zależnie czy akurat trzyma kałasza w dłoni czy nie - jeśli jest na terytorium terrorystów, jest wśród nich, to nie jest niewinnym cywilem.

: 07 stycznia 2015, 23:03
autor: Vimes
Islam jest religią wojny i podboju, co obrazuje historia życia Mahometa. Pokój może zapanować dopiero wtedy, gdy na świecie będą żyć tylko i wyłącznie muzułmanie. Moim zdaniem, celem wyznawców tej "religii" jest globalizacja islamu zarówno przy pomocy brutalnej przemocy jak i zwykłej demografii: "W ostatnim dziesięcioleciu liczba urodzonych na Wyspach osób określających siebie mianem chrześcijan spadła o 15 proc., czyli o 5,3 mln. W tym samym czasie liczba rodowitych muzułmanów wzrosła o 75 proc., do czego doszło 600 tys. imigrantów. I najbardziej szokujące dane: choć połowa brytyjskich muzułmanów ma mniej niż 25 lat, niemal 25 proc. brytyjskich protestantów i katolików ma powyżej 65 lat. Tak samo wygląda sytuacja w innych krajach europejskich: w Holandii, Belgii, we Francji, w Niemczech. W tym ostatnim państwie w niektórych miastach pierwszy raz na Zachodzie pojawiły się straże muzułmańskie, pilnujące przestrzegania reguł szariatu". Kwestią czasu jest kiedy muzułmanie będą w stanie przejąć władzę w demokratyczny sposób, a potem urządzić państwo na swoją modłę. Wtedy siłą rzeczy może nastąpić przeorientowanie sojuszy i zwrot w kierunku europejskiej części Rosji.

Ponadto bardzo wątpię w istnienie czegoś takiego jak umiarkowany islam, bo wystarczy stosunkowo niewielka grupa radykałów, żeby tych umiarkowanych w krótkim czasie naprostować na ich wersję. Nawet w Arabii Saudyjskiej współpracującej z USA islam jest bardzo hardkorowy: "Saudi executioner tells all". Zresztą wystarczy popatrzeć na państwa, gdzie islam jest religią dominującą i na to jakie prawa mają tam mniejszości. Jednak trzeba im przyznać, że w największej pogardzie mają ateistów, a chrześcijanie i Żydzi są "tylko" obywatelami drugiej kategorii. Wszelkie złudzenia co do tej "religii" straciłem po tym jak nawet mieszkający w Polsce imamowie potwierdzili, że karą za apostazję od islamu jest śmierć, a w Polsce powinien obowiązywać szariat. W ramach ciekawostki mogę dodać, że według prawa muzułmańskiego nawet chrześcijanin nie może zostać ukarany za zabicie muzułmanina jeżeli był on apostatą. Jeżeli zapytasz skąd to wiem, to proszę bardzo: "Reliance of the Traveller: The Classic Manual of Islamic Sacred Law Umdat Al-Salik". Początkowo myślałem, że to przeterminowane dzieło, ale medresa Al-Azhar wystawiła mu w 1991 roku certyfikat następującej treści: "We certify that above-mentioned translation corresponds to the Arabic original and conforms to the practice and faith of the orthodox Sunni Community". Najbardziej rozbawiło mnie ostatnio jak szejk tej medresy, która wystawiła certyfikat potępił Państwo Islamskie, bo to mi przypomina o islamskiej koncepcji zwodzenia zwanej Taqiyya.

Dodałbym jeszcze, że globalizacja w obecnym kształcie jest w pewnym sensie przyczyną takiego rozkwitu islamu, bo promując laickość, nihilizm i upadek tradycyjnych wartości w państwach Zachodu wyrugowała z życia publicznego chrześcijaństwo, które stanowiło zaporę przed islamem będąc dużo bardziej umiarkowaną religią, w której ateistom groziły co najwyżej pouczające pogawędki, a nie ścięcie głowy. Zaatakowane dzisiaj pismo w bardzo wulgarny sposób kpiło również z chrześcijan (UWAGA treść obraża uczucia religijne, podaję to tylko dla przykładu): https://pbs.twimg.com/media/B6xcOzlCAAEH-ps.jpg, jednak żaden wyznawca tej religii nie próbował zamordować rysownika, bo chrześcijan w odróżnieniu od muzułmanów obowiązuje V przykazanie.

Jedyna nadzieja w wódce, bo tu jest Polska, tu się pije, więc islam się nie przyjmie. Inni Słowianie też mają takie zwyczaje, więc może przetrwamy :wink:.

: 08 stycznia 2015, 10:37
autor: Karowiew
Makiavel pisze: Po wtóre Michnik wyraził tam zasadę, którą ja znam już od dawna i pochodzi z tekstu tego pana, który widnieje na zdjęciu pod moim nickiem "czasami jako dobro należy postrzegać mniejsze zło". To się zgadza.
Ta zasada, zastosowana w Chinach po wyparciu Japończyków, doprowadziła do tego, że zbrodniczy reżim Mao zaczęto nazywać dobrem.
Tak na serio, to rządy PO nie są w niczym lepsze od rządów PiS. Prawda jest taka, że rządy PO-PSL są gorsze. Wystarczy zestawić ze sobą Rostowskiego z Gilowską. Adaś oczywiście nie będzie rozdzierał szat, gdy służby o 6 rano wejdą do domu twórcy satyrycznej strony o prezydencie, w końcu Bronek to kolega z dawnej Unii Wolności. Adaś nie będzie krzyczał, że w cywilizowanym kraju służby robią wjazd na siedzibę redakcji „Wprost”, bo to w wyższym celu, a więc konieczność chronienia „naszych”.
Teraz trzeba się zastanowić czy Michnik miał rację czy nie miał. Otóż Kaczyński chciał Budapesztu w Warszawie, czyli metafora płonącej Polski (nieco podkoloryzowana) się zgadza. Komorowski jest człowiekiem o duszy koncyliacyjnej więc też się zgadza ta gałązka oliwna, taki biały gołąbek :-).
Tak… Komorowski to taka dusza koncyliacyjna, że w czasach AWS był w ciągłym konflikcie z Romualdem Szeremietiewem. Twierdził, że w razie niepotwierdzenia się zarzutów wobec ówczesnego wiceministra, będzie skłonny ponieść konsekwencje i wycofa się honorowo z polityki. Oczywiście sąd Szeremietiewa oczyścił, ale Komorowski chyba zapomniał o tym, co sam zadeklarował.

Jego nieładnych wypowiedzi w stosunku do nieżyjącego już Lecha II Kaczyńskiego nie muszę chyba przypominać? Ugodowy to Bronek nie jest.
Teraz o Sikorskim. Jak wszyscy wiemy Sikorski nie był pierwszym ministrem, który jeździł na spotkania poselskie swoim samochodem.
Taka ciekawostka: Jan Olszewski, będąc premierem, dojeżdżał do pracy miejskim autobusem.
Nie bardzo rozumiesz problem z Sikorskim, więc zacytuję:

"W 2009 r. z kasy Sejmu pobrał 1245 zł, ale już rok później kwota urosła do ponad 21 tys. zł. W 2011 r. było już 26,5 tys. zł, w 2012 r. pobrał 19,1 tys. zł. W zeszłym roku wyszło skromniej, bo niecałe 10 tys. zł. Łatwo wyliczyć, że w owym 2011 r. Radosław Sikorski przejechał swoim samochodem w celach służbowych 32 tys. km!" - pisze tygodnik "Wprost", który przyjrzał się oświadczeniom marszałka.

"Wyliczyliśmy, że musiałby w każdy weekend przejeżdżać prawie 600 km i w każde święto 300 km. W celach służbowych i własnym autem Sikorski w ciągu pięciu lat przemierzył dystans odpowiadający dwóm okrążeniom kuli ziemskiej!" - zaznaczają dziennikarze. Przytaczają też opinię oficerów BOR, których taka aktywność polityka zaskakuje, bo - jak twierdzą - "Sikorski ma wielkopańskie maniery i lubi, by go obsługiwać".

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17092256,_Wp ... z3ODMjRZOW
Niestety mylisz się mówiąc o moim lamencie, bo tak samo robili ministrowie w rządzie PiS a jak widzisz, nie lamentuje. Za to Ty byłbyś pierwszy z lamentem gdyby wyszło, że Sikorski w sprawach poselskich rozbijał się rządową limuzyną. Więc co miał zrobić Sikorski - w przeciwieństwie do innych posłów płacić za swoje za to, że jeździł po swoim okręgu wyborczym?
Znowu rozpoznanie problemu bliskie zeru, więc kolejny raz trzeba wyjaśnić. Co do jego wizyt istnieją poważne wątpliwości, ponieważ ludzie niezbyt często widzą go odwiedzającego własny okręg wyborczy:

"Marszałek Sejmu Radosław Sikorski twierdzi, że jako poseł wyjeździł swoim autem dziesiątki tysięcy kilometrów w sprawach służbowych - przypomina "Wprost". Dziennikarze gazety wybrali się do okręgu wyborczego marszałka, by to sprawdzić. Trudno znaleźć kogoś, kto zauważył aktywność Sikorskiego" - pisze tygodnik.
Dalej to nie wiem czy żartujesz czy mówisz serio... Sikorski zna biegle angielski podobnie jak... Obama (absolwent równie prestiżowej uczelni co Radek). Powiem Ci coś jeszcze, w tajemnicy. Zastępy doktorów, doktorów habilitowanych i profesorów, a także pisarze znają swój język ojczysty biegle ale i tak ich teksty podlegają korekcie i edycji! Mam nadzieję, że nie przewróci Ci to świata do góry nogami.
Jeśli znają język polski tak biegle, jak pewien doktorant z Juvepoland, to faktycznie musi istnieć solidna redakcja ich tekstów, która będzie polegała w gruncie rzeczy na napisaniu ich od nowa.
W sprawie Sikorskiego, jak mniemam, chodziło o to, żeby z poprawnie napisanego po angielsku tekstu zrobić tekst w wybornych właściwościach. Piękny językowo, precyzyjny i trafiający poszczególnymi słowami w punkt. Nie każdy jest Churchillem a każdy polityk, szczególnie szef dyplomacji, prezydent lub premier, chciałby powiedzieć coś takiego, jak Winston w Fulton. Dlatego mnie konsultacja tekstu przemówienia pod względem języka z wybitnym specjalistą, tak, jak to robił Sikorski nie dziwi, nawet jeśli kosztowała dużo.
Mistrzu, nie załamuj mnie i poczytaj trochę o problemie. Dziennikarze zastanawiają się nad tym, czy ten Brytyjczyk nie jest faktycznym autorem tych przemówień: http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju, ... 03455.html

Po ściągnięciu pliku – jak twierdzą autorzy tekstu – jako autor pojawia się Crawford. To zostawia szerokie pole do interpretacji. Tłumaczenie samego Crawforda też jest kuriozalne: „minister szeroko konsultował się na temat przemówienia, a potem napisał je sam”. Czyli najpierw były konsultacje, a potem powstał tekst... Nieźle. Już pozostawię poza głównymi rozważaniami wczorajszy komentarz z telewizji, w którym sugerowano, że dzięki konsultacjom, dostęp do przemówień mogły mieć obce wywiady. Nie oceniam, choć nie wydaje mi się.
Pisząc o tych dwóch rzeczach chciałem zwrócić uwagę na to, że dla autora tych korekt kwoty, które otrzymywał mieściły się zapewne w standardzie, bo nie sądzę by wykonywał podobne rzeczy za kilkaset funtów. To raz. Dwa skoro przetłumaczenie jakiegoś tam artykułu może kosztować te 3-4 tysiące (tu od razu wyjaśniam. Taką podano mi kwotę w rozmowie jakiś czas temu. Sam, jako ubogi doktorant, nie rwę się do takich rzeczy, bo nawet na 60 złotych za stronę i 1500-1800 złotych za cały tekst mnie nie stać. Mówiła to osoba, którą nie podejrzewałem o kłamstwo, więc napisałem tu cenę, jaką usłyszałem. Może dane czasopismo życzyło sobie by taki certyfikat językowy dla tekstu wystawiał ktoś konkretny, miał jakieś swoje listy tłumaczy, nie wiem, nie dopytywałem.) czyli ok. 100 złotych za stronę, to mniemam, że jakbym chciał mieć tekst redagowany przez Kissingera to musiałbym za stronę zapłacić kilkaset dolarów a jak przez pana Crawforda to pewnie kilkaset funtów.
No, jeśli kilkaset funtów, to czemu Sikorskiemu wyszło średnio niespełna 4 tysiące funtów - podaję za twoją wypowiedzią:
Nawet ta cena, o którą jest tyle krzyku, w przeliczeniu na funty to niespełna 4 tys funtów za tekst.
"Krystalicznie czysty polityk" a co to za kategoria? Chcesz go kanonizować?


Błagam, odniosłem się do twojej wypowiedzi, która brzmi:
Dla mnie sprawa jest jasna, rzucają w Sikorskiego kałem licząc, że coś się przylepi.
Czy ty czytasz czasem, to co piszesz?
To męczące ale tłumaczę dalej, bo nie rozumiesz albo udajesz, że nie rozumiesz. Sikorski użył tych określeń W PRYWATNEJ ROZMOWIE. Wybierz dowolnego polityka na świecie, obecnego lub dawnego, a na 100% w prywatnych rozmowach mówił podobne rzeczy. Zresztą nie trzeba szukać daleko. Pewnie pisząc posty skierowane do mnie myślisz sobie "Ty tępy lewacki ch..." a piszesz potem coś znacznie bardziej wyważonego.
No niestety mistrzu, nie mierz ludzi własną miarą. Nigdy tak o tobie nie pomyślałem. Jedyne co o tobie pomyślałem złego to „platformerski propagandysta" 8)
Sikorski użył tych określeń W PRYWATNEJ ROZMOWIE. Wybierz dowolnego polityka na świecie, obecnego lub dawnego, a na 100% w prywatnych rozmowach mówił podobne rzeczy.
Według mości Makiavela każdy polityk w historii – a mieliśmy wielu dżentelmenów o wielkiej kulturze osobistej – używał prostackich tekstów. Odpowiedz mi na jedno pytanie: wyobrażasz sobie Skubiszewskiego albo Geremka, żeby używali takich tekstów nawet w prywatnych rozmowach?

Zaznaczam, że żądam odpowiedzi, w innym wypadku, kończę tracić czas na polemikę z tobą.

Nie jest ważne, czy była to prywatna rozmowa, czy też jakiś oficjalny raut. Faktem jest, że Sikorski skompromitował nasz kraj, jego słowa dobitnie pokazały Amerykanom, co przedstawiciel rządu myśli o nich i naszej współpracy z nimi.
Natomiast nie widzę powodu by sądzić, że Michnik kłamie mówiąc, że w różnych krajach,w których przebywa Sikorski jest poważany i uznaje się go za bardzo dobrego ministra.
To jeszcze raz, poczytaj o reakcji republikanów na słowa Sikorskiego.
Decyzja Kopacz (po raz trzeci może być to szok dla Ciebie) to polityka wewnątrzpartyjna, strategia, nic więcej. Obaj dobrze wiemy, choćbyś nie wiadomo jak nie lubił Radka, że Grzesio się do niego nie umywa jeśli chodzi o sprawowanie funkcji szefa MSZ. Jakbym miał podać dwie najgłupsze decyzje personalne rządów PO to bym powiedział, że to dymisja Ćwiąkalskiego i zastępowanie go Czumą a potem Gowinem i właśnie wymiana Sikorskiego na Schetynę.
No cóż, skoro argumentacja sięga porównania Schetyny z Sikorskim, to powiem tyle: wśród ślepców jednooki jest królem. :wink:

: 08 stycznia 2015, 12:01
autor: AdiJuve
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-oneci ... rlie/zjr5l
Jeszcze trochę i się okaże,że to wina przeciętnego Francuza,że doszło do takiej masakry. Postęp, który proponuje lewica zniszczy Europę.

: 08 stycznia 2015, 12:50
autor: Makiavel
Chętnie zestawie Rostowskiego z Gilowską :-). Gilowska specjalizuje się w ekonomii rolnictwa, Jacek Rostowski jest ekspertem od makroekonomii po jednej z najlepszych szkół ekonomicznych na świecie. Gilowska wykładała na UMCS i KUL , Rostowski w LSE i UCL co, jako, że masz prawo się nie orientować w temacie, można porównać do tego, że Gilowska uczyła w wiejskiej podstawówce a Rostowski na uniwersytecie. Dalej: Gilowska przed objęciem stanowiska ministra finansów nie miała zawodowej styczności z tematem w praktyce. Rostowski doradzał Balcerowiczowi w okresie transformacji, był kierownikiem Rady Ekonomicznej za czasów AWS-UW, był doradcą prezesa NBP i doradzał rządowi Federacji Rosyjskiej w sprawach makroekonomicznych. Dwukrotnie doceniany jako jeden z najlepszych ministrów finansów w Europie.
Zasada ta zastosowana w Polsce poskutkowała tym, że nie pojawił się żaden nowy agent Tomek a sądy nie muszą rozliczać służb specjalnych z nielegalnych akcji. Nie ma pokrzywdzonych w tych akcjach, którzy domagają się zadośćuczynienia od państwa, czyli od nas, podatników. Dodam, że takie zadośćuczynienia, zarówno te po nielegalnych akcjach CBA, jak i te, które trzeba wypłacać ludziom z listy Macierewicza przekraczają czasem, jednostkowo, łączny koszt podróży prywatnym samochodem Sikorskiego i jego tłumaczeń.
Za rządów PiS robiono ogólnopolską obławę na pana Huberta H. który obraził śp. Lecha Kaczyńskiego. Zaś pan Frycz został skazany prawomocnym wyrokiem za złamanie prawa, którego PO nie ustanawiało. Nawet jeśli tu mamy jakiś remis, to wciąż pozostaje Blida, Garlicki, wrabianie Leppera, Kwaśniewskich i burmistrza Helu, prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych a to tylko przykłady, które od razu wpadają mi do głowy.

Zanim przejdziemy do szczegółowej analizy kilometrówki Sikorskiego to może porównajmy ją do kilometrówki innych posłów? Bo wydaje mi się, że to Ty nie rozumiesz problemu. Problemem nie jest to ile wyjeździł Sikorski, bo to są kwoty małe w porównaniu do innych. Tylko to, że jeździł a miał do dyspozycji samochód służbowy. A tu masz coś do poczytania http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... &_ticrsn=3

Za komentarz do kolejnego akapitu niech posłuży mi pytanie: od kiedy uznajesz Wprost za wyrocznię i czasopismo, które podaje samą prawdę i tylko prawdę?

Odnośnie do przemówień Sikorskiego. Tak, słyszałem, że gdzieś tam po ściągnięciu tekstu angielskiego przemówienia, jako autor pojawia się Crawford. Jak słusznie zauważasz Crawford przeczy temu, żeby pisał przemówienia Sikorskiemu, zaś Sikorski raczej pisać umie, vide jego biografia. Dalej nie rozumiem rabanu i nie jestem przekonany czy Ty i większość ludzi komentujących to, także dziennikarzy, rozumie o co chodzi w całej sprawie. To są przemówienia, coś, co Sikorski parę dni po napisaniu wygłosi. To nie są tajne strategie polityki zagranicznej Polski, to nie jest wpływ na decyzję o takiej czy innej ścieżce polskiej dyplomacji. To jest wpływ na ujęcie myśli w słowa. Nie znam detali tej współpracy ale dalej nie widzę nic oburzającego. Nie zależnie od tego, czy Sikorski dawał Crawfordowi gotowy tekst przemówienia a ten go zmieniał tak, żeby był bardziej nośny i lepiej brzmiał, czy też Sikorski przedstawiał mu jakiś surowy tekst, główne tezy a Crowford przerabiał ten tekst na przemówienie w ostatecznym kształcie (tak rozumiem, że wygląda, mniej więcej, pisanie przemówień Obamy czy innych anglojęzycznych polityków) to dalej nie jest nic, czego nie stosuje się w dyplomacji.

Przemówienie Sikorskiego z Berlina ma, jak teraz zerknąłem, 11 stron. To mnożąc kilkaset funtów za stronę razy jedenaście stron to spokojnie da nam to wynik w granicach 4 tys funtów. Przy obecnym kursie funta to będzie gdzieś 300 funtów za stronę czyli 3300 za tekst. 3,3 tys razy 5 z groszami i mamy średni koszt z Wprostu.

Jest różnica między byciem krystalicznie czystym a byciem przeciętnie czystym, tzn. nie wyróżniającym się in minus, w danej kwestii. Z Sikorskiego próbuje się zrobić nie wiadomo kogo, jakiegoś oszusta i krętacza, który okrada podatników i daje zarobić kumplom. To jest nieprawda. Ale czy Sikorski zachowuje najwyższe standardy moralne, jest krystaliczny - nie, nie jest. Czy powinien spełniać takie standardy, być bez skazy - w idealnym świecie tak. Nie powinien płacić publiczną kasą za kolację z Rostowskim, szczególnie, że obaj są bardzo zamożni. Tu chodzi o zachowanie proporcji.

"Razi mnie twoje lewackie prostactwo" faktycznie, posługujesz się bardzo dyplomatycznym językiem. Ale tu nie o Tobie dyskusja czy nie o mnie (ja przyznaje się, że w prywatnych rozmowach, przy piwie czy whisky używam dosadnego języka i skrótów myślowych bardzo dosadnych, gdy coś mnie wzburzy).

Zgadzam się z Tobą, że Geremek czy Skubiszewski nie ujęliby danej myśli w takie słowa. Ale bądźmy poważni, to co rzutuje realnie na odbiór Sikorskiego za granicą to nie dobór słów a treść. Więc może faktycznie powinienem być precyzyjny: 100% polityków w prywatnych rozmowach wyraża podobne opinie z czego 90% także podobnym językiem. Choć z drugiej strony, biorąc pod uwagę temat pracy naukowej Geremka to "robienie łaski" przez "l" było mu w pewien sposób bliskie ;-) Może będę miał kiedyś okazje pogadać o tym z sekretarzem prof. Geremka.

Nie masz racji, nie jest bez znaczenia czy to rozmowa prywatna czy oficjalna. Tak długo, jak długo nie będą publicznie znane rozmowy prywatne ministrów amerykańskich, niemieckich, brytyjskich, francuskich, etc. tak długo to co mówi się oficjalnie a co jest prywatne to zasadnicza różnica. Sikorski nie skompromitowałby Polski, gdyby nie był podsłuchany, bo oficjalna jego działalność, czyli to z czego ma być rozliczany była bardzo wysoko ceniona, zresztą doceniana nie raz za granicą. To Sikorski wprowadził Polskę do pierwszej ligi w Europie.

Vimes rozdzielmy pewne sprawy. Mnie i myślę, że nas wszystkich, "ludzi zachodu", powinno obchodzić to, żeby w Europie, Ameryce Północnej, w Australii nie dochodziło do ataków terrorystycznych, w tym konkretnym aspekcie, ataków islamskich terrorystów. Dlatego trzeba dokonać pewnej selekcji: są muzułmanie, którzy sobie żyją według swoich praw, swojej kultury, w swoich państwach. Pewnie wielu z nich, większości nie podoba się mnóstwo rzeczy związanych z naszą kulturą i cywilizacją zachodnią. Tak, jak nam się nie podoba wiele spraw związanych z ich cywilizacją - islamską. Tych wyznawców Allaha jest wiele milionów i dzielą się na wiele odłamów, często ze sobą wojujących wzajemnie. Oni nawet jeśli potępiają zachód, to robią to w mniej więcej podobny sposób, jak my potępiamy praktyki, w naszej opinii, barbarzyńskie. Dla mnie to jest ten islam umiarkowany, w którego istnienie wątpisz. Zagrożeniem jest ta część, myślę, że wciąż bardziej promile niż procenty, wyznawców islamu, która uważa, że z cywilizacją zachodu trzeba walczyć w imię Allaha. To są ludzie, którzy mają mentalność wypartą z naszej cywilizacji już wieki temu. Z tymi ludźmi mamy walczyć. Nie z islamem, ale z islamskimi terrorystami: zabijać tych terrorystów, niszczyć ich ośrodki szkoleniowe, odcinać od źródeł finansowania, itd..
Zaś co do sytuacji w Europie to w naszych rękach jest to, żebyśmy islamizacji nie ulegali. Bardzo lubisz statystyki ale czy nie zauważyłeś, że w tekście, który linkowałeś, są one zmanipulowane? Czemu nie podano w wartościach liczbowych ile to jest przyrost o 75% wyznawców islamu? Dlaczego informacja o tym, że ponad połowa wyznawców islamu na wyspach ma mniej niż 25 lat nie jest zestawiona z tym, jaki jest procent ludności w tym wieku wśród chrześcijan? Na koniec skąd to są dane?
Dalej, kwestią jakiego horyzontu czasowego jest przejęcie władzy w demokratyczny sposób przez muzułmanów w krajach europejskich? Jakieś informacje o partiach islamskich w tych krajach i poparciu dla nich? Czy wszyscy wyznawcy islamu we Francji czy W.Brytanii to radykałowie, którzy chcą zrobić tam drugi Iran czy Arabię Saudyjską czy może gros z nich głosuje w wyborach na te same partie co protestanci, katolicy i ateiści, cieszy się z faktu, że mogą oglądać twarze, nogi, brzuchy i biusty kobiet swoich i nie swoich na ulicach i plażach? To też są ważne rzeczy, jak już straszymy islamizacją to badajmy także to. Zgadzam się natomiast z niemym postulatem, żeby w Europie kazać im grać na europejskich zasadach. Niech sobie budują meczety, jeśli robią to na takich samych zasadach, jak buduje się inne obiekty w danym kraju, niech żyją według swojej religii ale według prawa danego kraju. To co chcą immamowie w Polsce czy gdzie indziej jest mało ważne. Jeśli pan X, muzułmanin chce się modlić 5 razy dziennie i pościć w Ramadan, proszę bardzo. Jeśli ma córkę i każe jej chodzić w burce, to ok, chyba, że córka ma 18 lat i nie ma ochoty na to, to wtedy nie może jej zmusić.
Teza, którą postawiłeś, jest, w mojej opinii, nietrafiona. Globalizacja niesie ze sobą zestaw zachodnioeuropejskich wartości: prawa człowieka, wolności obywatelskie, równouprawnienie kobiet i mężczyzn czy nawet ten amerykański hedonizm, prawo do szczęścia. Jak się to ma do umożliwiania ekspansji religii, która, w ortodoksyjnej czy też skrajnej wersji, odbiera kobietom wszelkie prawa, nie respektuje praw człowieka, ogranicza wolności obywatelskie i piętnuje używki, które mają czynić życie przyjemniejszym? Globalizacja sprzyja rozwojowi islamu w takim sensie, że mają nowe okazje do organizowania się, wymiany informacji, ułatwiony przepływ osób i dóbr, etc.. Z drugiej strony globalizacja otwiera przed młodymi wyznawcami islamu nowe horyzonty. Wspomniana Arabia Saudyjska i pozycja kobiet tam była tematem ciekawego artykułu w Nowym Forum sprzed jakiegoś półtora roku. Opisywano w nim czego kobietom tam nie można ale też stopniową ewolucję pozycji kobiet w tym kraju. Kobiety, dzięki pewnym procesom wchodzącym w skład globalizacji, zyskują stopniowo pewną świadomość i podejmują pewne kroki - część z nich pod wpływem tego domaga się większych praw, ale też, co dla nas zapewne niezrozumiałe, część woli jednak być kobietą muzułmańską w tradycyjnym sensie i nie chce przyjmować zachodnich wzorców.

Dlatego trzeba tu bardzo staranie ważyć racje. Takim samym błędem jest przyzwolenie na to, co robią islamscy radykałowie, jak i stanie się antyislamskimi radykałami, bo to może prowadzić do "ostatecznego rozwiązania kwestii islamskiej w Europie" na wzór, jaki jest nam znany z historii i sprawy Żydów. Moim zdaniem kluczem jest bezwzględna walka z islamskim terroryzmem (przez co rozumiem także przyzwolenie na to, co zabraniają różne konwencje i inne porozumienia międzynarodowe, dlatego, że druga strona do żadnych się nie stosuje) i nieuleganie presji ze strony środowisk islamskich w krajach cywilizacji zachodniej. Myślę też, że w obliczu ostatnich tendencji - demograficznych i społecznych (radykalizacja poglądów u części wyznawców islamu w Europie), państwa, gdzie ten problem jest silny powinny wprowadzać przepisy, które będą napiętnowały wszelkie przejawy takiego radykalizmu - jakiekolwiek głosy poparcia dla zamachów czy dla samej idei walki z zachodem.