Makiavel pisze:Ja po prostu przywykłem do dyskutowania z poważnymi ludźmi i w poważny sposób.
:lol:
Makiavel pisze:
LordJuve i Azrael orzekli, że badania Izdebskiego są do niczego. Mamy więc profesora z jednej strony i ich z drugiej strony. Zdanie vs zdanie (zakładam, że Izdebski nie uważa, że jego badania są do luftu), bo argumentu udowodniającego mi to, że te badania są do niczego nie usłyszałem. W takiej sytuacji nie gra roli tytuł i autorytet? Nie jest to zobrazowanie powiedzenia "sus Minervam docet"?
Są do niczego bo:
a) nie wnoszą niczego nowego do dorobku naukowego (w socjologii religii od dawna wiadomo, jaki charakter ma polski katolicyzm, a politologia dość dużo oferuje w temacie reprezentatywności parti politycznych),
b) wnioski, które z nich płyną, nie mają żadnego zastosowania w dyskursie naukowym (co nam z wiedzy na temat DEKLAROWANYCH długości penisa),
c) natomiast w dyskursie pozanaukowym, badania te mogą stać się narzędziem walki ideologicznej, co z resztą niektóre media zaczęły robić w sposób mniej lub bardziej subtelny.
Dokonałeś recenzji tych badań. To rodzi szereg pytań: czy zapoznałeś się z nimi w całości, jeśli tak, to gdzie one są opublikowane? Co daje Ci, w Twoim mniemaniu, legitymację do recenzowania badań prof. Izdebskiego? Czy uważasz, że recenzenci badań profesora Izdebskiego (skoro zapoznałeś się z nimi w całości i dokonałeś recenzji to znaczy, że są opublikowane w jakimś czasopiśmie) nie zauważyli, że nie spełniają żadnego z kryteriów?
Do recenzowania publikacji naukowych, z tego co wiem, bierze się ludzi o, uwaga, autorytecie w danej dziedzinie. Owszem to często są ludzie zaprzyjaźnieni z daną jednostką wydającą czasopisma, ale jednak ludzie, którzy są recenzentami posiadają określoną renomę. Recenzje bywają lepsze i gorsze, to też oczywiste. Tym niemniej LordJuve postawił nas wciąż przed tym dylematem: komu wierzyć jemu czy autorowi badań, który posiada tytuł wskazujący na to, że opublikował już szereg innych badań, które zyskały uznanie w środowisku naukowym.
Vimes mylne wnioski wyciągasz. Ja uważam, że gdy ja się nie zgadzam z Balcerowiczem to ja muszę wykazać, że on się myli a nie on, że ma rację. Jak się ze mną nie zgadza student, to on udowadnia mi, że to co powiedziałem to nieprawda, bo gdyby było inaczej to przeprowadzenie zajęć byłoby niemożliwe. Ja zawsze zakładam, że lekarz mówiący o sprawach medycznych, prawnik o prawniczych, ekonomista o ekonomicznych, etc., wypowiada się korzystając ze swojej specjalistycznej wiedzy. Skoro mówisz, że Azrael jest lekarzem to gdy powie mi, że taki a taki zestaw objawów wskazuje na taką a taką chorobę to ja, jako ekonomista nie powiem, że uważam, że jest to inna choroba. Gdy rozmawiam z prawnikiem, który od 30 lat pracuje w zawodzie i udziela mi informacji na temat interpretowania materiału dowodowego i zapisów kodeksowych, to wierzę mu z racji jego wykształcenia i doświadczenia. Ba, nawet jak przychodzi do mnie elektryk czy hydraulik po zawodówce czy technikum to ja mu wierzę w sprawach hydrauliki i elektryki z mocy jego autorytetu.
Tytuł naukowy jest w dodatku dowodem na to, że dana osoba przeszła wielowarstwową weryfikację swoich kompetencji. Każdy, kto pisał artykuł naukowy i występował na konferencji naukowej wie, że to nie są kółka wzajemnej adoracji, szczególnie dla początkujących. Ktoś, kto dochodzi do profesury musi być dobry. Owszem, potem niektórym odbija i robią głupie badania albo są ekspertami w zespole Macierewicza, ale wtedy ich błędy inni eksperci potrafią wyłapać. Natomiast jak anonimowe osoby orzekają, że jest tak a tak a profesor się myli to budzi to mój instynktowny sprzeciw. Zresztą trudno mi sobie wyobrazić, że na wykładzie prof. Nogi (znany makroekonomista) student wstaje i mówi mu: "Uważam, że pan nie ma racji, a pana badania, które pan tu przedstawia, są nic nie warte" po czym siada zadowolony w przekonaniu, że właśnie zdyskredytował wykładowcę.
: 12 listopada 2014, 14:21
autor: Vimes
Makiavel pisze:Każdy, kto pisał artykuł naukowy i występował na konferencji naukowej wie, że to nie są kółka wzajemnej adoracji, szczególnie dla początkujących. Ktoś, kto dochodzi do profesury musi być dobry.
Teraz kwestia zdobywania kolejnych stopni naukowych nieco ulegnie zmianie. Jeśli chodzi o studia doktoranckie to są to teraz studia III stopnia, a wartość stopnia doktora będzie prawdopodobnie zbliżona do tytułu zawodowego magistra sprzed 30 i więcej lat. Po prostu studia magisterskie, za sprawa dużej liczby osób je kończących uległy dewaluacji. Dlatego podejrzewam, że zdobycie stopnia dra będzie nieco łatwiejsze niż chociażby 10 lat temu.
Co do habilitacji to teraz jest wymóg, że adiunkt ma 8 lat na zdobycie tego stopnia. Wcześniej nie było to jakoś uregulowane i na dobrą sprawę można było nie robić tej habilitacji, przez co są przypadki gdzie żaden pracownik danej katedry nie dorobił się hab. przez 30 lat. Teraz przymus odgórny zmusza pracowników do robienia habilitacji, a według nowego systemu już nie pisze się pracy habilitacyjnej ocenianej przez (mniej lub bardziej przychylnych) recenzentów, a na podstawie punktów uzyskiwanych z publikowanych artykułów. Nie jestem teraz pewien ale uwzględniany chyba jest Impact Factor, albo wsp. Hirscha. Więc tutaj po znajomości za wiele się nie zrobi, bo nawet krajowe czasopismo a zasięgu międzynarodowym nie może pozwolić sobie na słabe artykuły, żeby nie stracić pozycji.
Co do tytułu naukowego profesora zwyczajnego to zgadzam się, że nie bata żeby ktoś przemknął się cichaczem. To co pisałem jest w oparciu o nauki techniczne, nie wiem jak ma się to w przypadku ekonomii, nauk humanistycznych.
: 12 listopada 2014, 16:37
autor: Makiavel
Vimes pisze:
Makiavel pisze:Każdy, kto pisał artykuł naukowy i występował na konferencji naukowej wie, że to nie są kółka wzajemnej adoracji, szczególnie dla początkujących. Ktoś, kto dochodzi do profesury musi być dobry.
Tak, ja się z tym zgadzam, mam świadomość tych patologii, nawet ich doświadczam. M.in. o tym mówiłem pisząc, że to nie są kółka wzajemnej adoracji dla tych, którzy są w środowisku nowi. Ostatnie zdanie pisałem o ludziach, którzy dorabiają się profesury bez tych koneksji i nepotyzmu, a tych jest, na szczęście, wciąż większość. Konkretyzując, nie mam też żadnych informacji by Izdebski był przypadkiem nepotyzmu. Ja pochodzę z inteligenckiej rodziny ale nie, nie mam rodziny na swojej uczelni ani na innych, ekonomicznych.
Natomiast jednak zwróciłbym uwagę na to, że kiepscy naukowcy, tacy co żyją dzięki koneksjom i więzom krwi raczej nie wychylają się ze swoimi pracami. To są ludzie, którzy dostają ten doktorat a potem, schowani w swoich gabinetach, do późnej pięćdziesiątki albo i sześćdziesiątki nie wychylają się. Ludzie tacy jak Kik, Izdebski, Lew-Starowicz, Orłowski, Hołyst, Czapiński, Kuźniar, czyli naukowcy z TV, to są ludzie, którzy są naukowcami rzetelnymi, bo gdyby tak nie było to szybko znaleźliby się tacy, co by im wytknęli niski poziom prac. Poza tym trzeba być idiotą by się chwalić na całą Polskę badaniami, które są nic nie warte.
@joy Oj chyba coś słabo znasz obecne realia. Nowa ustawa, pod którą np. ja już podpadam znacznie utrudnia choćby otworzenie przewodu doktorskiego w porównaniu do tego, jak to było dotychczas. Studia III stopnia u nas to idiotyzm, ale nie o tym. Sama procedura zdobywania stopnia i kryteria zaostrzyły się, choćby w kwestii recenzji. Moją pracę doktorską recenzować będą musieli ludzie, którzy nie są pracownikami mojej uczelni (w mojej katedrze było do niedawna dwóch profesorów belwederskich i pięciu dr hab.), artykuły, które pisze są recenzowane w systemie "double blind" itd.
Do habilitacji (jeśli taką będę robił) jeszcze mi daleko, ale z tego co wiem, to podstawą jest znaczny wkład w daną dziedzinę nauki, który może być książką, może być szeregiem publikacji na dany temat, projektem badawczym. Poza tym wymaga się też, jak dobrze kojarzę, staży na zagranicznych uczelniach.
: 13 listopada 2014, 12:34
autor: Ivory
Ostatnie dni pokazują jak to przedstawiciele partii głoszącej wielką odnowę moralną, która w populistycznym słowotoku co raz potrafi prawić o wszechogarniającej Polskę biedzie, przekrętami paliwowymi swoich trzech madryckich wojażerów pokazała jaką to niby są wartością dodaną wobec innej sejmowej stonki. I do tego te ich żonki zachowujące się w samolocie bardziej jak patologia i ladacznice aniżeli kwiat narodu polskiego.
Oczywiście jak przy każdej wartkiej sprawie, również przy okazji WiplerGate pojawia się wielu domorosłych speców od wszystkiego. Z jednej strony są karmieni fragmentem video, którą zdobył szanujący się brukowiec, a z drugiej strony narracją mediów nadal kochających partię rządzącą, które odpowiednio charakteryzują jej przeciwników. I za każdym razem mając raczej szczątkową wiedzę o stanie faktycznym rozprawiają a to, o najlepszej pozycji w locie skoczka narciarskiego, a to o niuansach awiacji, procedurach HEAD ws. smoleńskiej tragedii, czy tym razem o niewspółmierności/współmierności siły zastosowanej przez funkcjonariuszy czy też o procedurze karnej. Przy okazji nie zapominają wejść na swój ulubiony portal, który murem stoi za wybrańcami swojego politycznego plemienia.
Cele podróży są bardzo różne. Od spotkań Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, po spotkania z Polonią, posiedzenia i misje OBWE. Zdarzają się też wyjazdy w egzotyczne z naszej perspektywy miejsca jak Kampala, Johanesburg, Meksyk, Adis Abeba, Abudża i Lusaka. Koszty wyjazdów też są bardzo różne. Najwięcej zapłaciliśmy za pięciodniowy pobyt posła Adama Szejnfelda z PO w Meksyku w 2012 roku - ponad 27 tysięcy złotych. Zdarzały się też grupowe wyjazdy np. na spotkanie Unii Międzyparlamentarnej oraz spotkanie Stowarzyszenia Sekretarzy Generalnych, gdzie delegacja dla każdego posła kosztowała od 19 do 26 tysięcy złotych. Rekordzistą pod względem sumy kosztów podróży jest poseł Tadeusz Iwiński z SLD. Jego delegacje kosztowały Sejm w sumie ponad 320 tysięcy złotych.
Czekam na jakieś konkretne ruchy partii, do których Iwiński i Szejnfeld należą, ale to raczej będzie niedoczekanie
Cele podróży są bardzo różne. Od spotkań Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, po spotkania z Polonią, posiedzenia i misje OBWE. Zdarzają się też wyjazdy w egzotyczne z naszej perspektywy miejsca jak Kampala, Johanesburg, Meksyk, Adis Abeba, Abudża i Lusaka. Koszty wyjazdów też są bardzo różne. Najwięcej zapłaciliśmy za pięciodniowy pobyt posła Adama Szejnfelda z PO w Meksyku w 2012 roku - ponad 27 tysięcy złotych. Zdarzały się też grupowe wyjazdy np. na spotkanie Unii Międzyparlamentarnej oraz spotkanie Stowarzyszenia Sekretarzy Generalnych, gdzie delegacja dla każdego posła kosztowała od 19 do 26 tysięcy złotych. Rekordzistą pod względem sumy kosztów podróży jest poseł Tadeusz Iwiński z SLD. Jego delegacje kosztowały Sejm w sumie ponad 320 tysięcy złotych.
Czekam na jakieś konkretne ruchy partii, do których Iwiński i Szejnfeld należą, ale to raczej będzie niedoczekanie
A wiesz dokąd jeździł Iwiński i w jakim celu? To poliglota, z ogromnym stażem w Radzie Europy (gros jego wyjazdów się z tym wiąże), jeden z najlepszych specjalistów od stosunków międzynarodowych w Sejmie, więc akurat dla niego te wyjazdy to praca, nie turystyka, jak dla Hofmana.
: 14 listopada 2014, 04:10
autor: Karowiew
Iwiński to wielki poliglota, zna 15 języków, ale w żadnym nie ma nic mądrego do powiedzenia.
Nie wiem jak się skończy ta sprawa, ale już mu się zarzuca, że ponoć był w delegacji, a głosował w Sejmie w Warszawie... Nie wiem też, co dało nam podatnikom to, że sobie polityk postkomunistycznej partii poleciał do Gujany... Załatwił nam coś na Kamczatce? To nie była turystyka? Może jednak inna linia obrony, Iwiński mógł tam podszlifować jeden z piętnastu języków. Tak, to dostateczny powód, żeby panu z SLD pozwalać na szastanie pieniędzmi podatnika. Aaa… wiem, no przecież on nie jest z PiS, mu wolno, gdyby to zrobił Kaczor, to byś rozdzierał szaty niczym Rejtan.
A skoro po raz kolejny zostałem zaczepiony przez wielce oświeconego Makiavela, który reprezentuje jedyną słuszną opcję, to sobie pojadę po cytatach:
Makiavel pisze:
I nie przeszkadza Ci to, że jakiś doktor tak na samym początku wyśmiewa Baumana, jakby to był jakiś uczniak? Kim jest dr Bukowski by tak lekceważąco wypowiadać się o nurcie filozoficznym, którego przedstawicielami są ludzie, do których jemu brakuje lat świetlnych? A robi to, jak dobrze słyszę, na antenie Radia Maryja. Genialnie.
Per analogiam, kimże jest doktorant Makiavel, żeby tak lekceważąco wypowiadać się o dr Bukowskim, do którego brakuje mu lat świetlnych?
Dwa, użyję tutaj kolejnej analogii.
Makiavel pisze:Azrael Rozumiem, że podobnie jak LordJuve również jesteś wybitnym naukowcem - seksuologiem, socjologiem lub specjalistą w zakresie badań naukowych i orzekasz to z mocy swojego autorytetu?
Rozumiem, że jesteś wybitnym naukowcem, specjalistą od socjologii, więc potrafisz dokonać własnej (oryginalnej) oceny dorobku Baumana, jesteś jednocześnie specjalistą od filozofii, że potrafisz ocenić, że Bukowskiemu do Baumana brakuje lat świetlnych? Jak sądzę, o wybitności Baumana wiesz nie z własnej analizy, lecz z tego, że „Bauman wybitnym socjologiem był”, bo tak twierdzą w TV i w gazecie, a ty przecież zawsze wierzysz w to, co ci powiedzą media, oczywiście te "jedynie słuszne".
Dokonałeś recenzji tych badań. To rodzi szereg pytań: czy zapoznałeś się z nimi w całości, jeśli tak, to gdzie one są opublikowane? Co daje Ci, w Twoim mniemaniu, legitymację do recenzowania badań prof. Izdebskiego?
A kto tobie daje legitymację do twierdzenia, że badania Baumana są na najwyższym poziomie? Masz warsztat socjologiczny w jednym palcu, żeby je oceniać? Jak widzisz, warto sobie takie odzywki darować.
Trzy, zacznij chłopie pisać zdania poprawne pod względem gramatycznym, bo zaczynam wątpić w prawidłowość selekcji kandydatów na studia doktoranckie. Przykład:
Makiavel pisze:Jeśli ktoś uważa, że zniszczenie i ośmieszenie polskiego wywiadu i kontrwywiadu przez Macierewicza nie ma związku to gratuluje.
Jeśli 1 os. l. poj., to gratuluję.
Chyba, że ktoś (3os. l. poj. - on, ona, ono) mi gratuluje. Nie jest to literówka, jak pozwalam sobie sądzić, ponieważ podobne błędy się powtarzają w tych twoich produkowanych seriami postach bezustannie, że o interpunkcji nie wspomnę .
Edit: "Poseł Iwiński uczestniczył w misji obserwacyjnej startu rakiety w Gujanie Francuskiej (...)".
http://natemat.pl/123761,jeden-posel-50 ... co-oburzac To o Iwińskim. Będą na pewno go rozliczać z tych wyjazdów, ale cóż, skoro nawet Waszczykowski, który SLD raczej nie kocha, nie rzuca się za to do gardła Iwińskiego to chyba jednak nie była to sprawa, taka, jak z Hofmanem.
Iwiński to wielki poliglota, zna 15 języków, ale w żadnym nie ma nic mądrego do powiedzenia.
Orzekł człowiek, który ma dużo do powiedzenia w każdym języku, który zna.
Różnica między Iwińskim a Kaczyńskim czy Hofmanem jest taka, że on się dogada zarówno w Gujanie, jak i w każdym innym kraju, do którego pojedzie. Zarówno dlatego, że jest poliglotą, jak i dlatego, że posiada gruntowne wykształcenie i ekspercką wiedzę, m.in. o sprawach Azji i Ameryki Południowej. Jako v-ce przewodniczący komisji spraw zagranicznych spotkania międzynarodowe to jego praca. Samochodem nie poruszał się ponoć od lat.
Teraz o świecie nauki:
1. Stwierdziłem tylko, że dr Bukowski nie jest światowej sławy filozofem, nie posiada dorobku naukowego ani osiągnięć, które uwiarygodniałby go w roli kogoś, kto nawet nie podejmuje dyskusji z pewnym nurtem filozofii tylko uznaje go za stek bzdur. Zresztą słowa dr Bukowskiego mogę akurat zderzyć ze słowami innego doktora, który pełni dokładnie takie samo stanowisko na innym uniwersytecie ekonomicznym, który Baumana uznaje za jednego z najwybitniejszych myślicieli XXI wieku.
2. Żeby wiedzieć, że Tarski i Banach byli wybitnymi matematykami nie muszę być wybitnym matematykiem, by wiedzieć, że Hawking jest wybitnym fizykiem, nie muszę być specjalistą w dziedzinie fizyki. Żeby wiedzieć, że Kołakowski czy Russel byli wybitnymi filozofami nie muszę sam być w tym ekspertem. Znam dorobek Baumana, widzę, jak często odwołują się do niego inni naukowcy, wiem, jaką posiada pozycję w świecie nauki, o której niech świadczy choćby to, że w Leeds, gdzie był profesorem założono The Bauman Institute. Pozycja Bukowskiego w świecie nauki jest zdecydowanie bliższa mojej niż Baumana. Jeśli uważasz, że Bukowski i Bauman to są postacie podobnego, naukowego, kalibru to jesteś ignorantem.
3. Legitymację do tego dało mi powszechne i ogólnoświatowe uznanie w świecie nauki dla dokonań profesora Baumana. Pragnąłbym zwrócić uwagę na to, że moja, pozytywna, ocena dorobku Baumana i negatywna ocena badań Izdebskiego przez Lorda to zupełnie różne podejścia do sprawy. Ja akceptuje powszechnie ceniony dorobek naukowca o ogromnej renomie, on kwestionuje (i pytanie moje dotyczyło tego, na jakiej podstawie) dorobek uznanego polskiego seksuologa, a konkretnie jego badania. Jeśli kiedyś zechcę tu skrytykować badania jakiegoś profesora czy innego badacza, to wtedy postaram się to zrobić w taki sposób, by uwiarygodnić swoją krytykę, nie na zasadzie autorytatywnych stwierdzeń "są do niczego" "nic nie wnoszą", itp.. Oczywiście krytyce poddam badania naukowe czy publikację, z którą zapoznam się w całości, nie na podstawie wywiadu o tych badaniach/o tej publikacji.
Przyczepiłeś się do literówki, brawo. Masz rację, pisane przeze mnie na szybko i nie czytane drugi raz posty, które zawierają literówki i nie mają jakiegoś przecinka, albo mają o jeden za dużo dowodzą tego, że źle mnie zweryfikowano. Na szczęście dla takich <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> jak ja, jest korekta językowa publikacji, wtedy wszystkie błędy znikają.
: 14 listopada 2014, 14:29
autor: Karowiew
Makiavel pisze:
Iwiński to wielki poliglota, zna 15 języków, ale w żadnym nie ma nic mądrego do powiedzenia.
Orzekł człowiek, który ma dużo do powiedzenia w każdym języku, który zna..
Widzę, że zza pazuchy wychodzi doktorant „gardzę bydłem” Makiavel. No, ale nie pierwszy raz tego rodzaju odzywki padają z jego ust, a może raczej wyszły spod jego paluszków. To moja ulubiona:
Makiavel | 4.02.2014 | 20:00:47
@Benzema Ty też mnie już nudzisz, więc dla Ciebie też Tuwim
Byłbym jednak niewdzięcznikiem, gdybym cytował wyłącznie mojemu adwersarzowi jego nieeleganckie odzywki. Dziękuję mu za określenie "człowiek", musiałem w międzyczasie awansować, ponieważ niedawno według mości Makiavela zaliczaliśmy się z Vimesem do bydła domowego .
Makiavel pisze:
Różnica między Iwińskim a Kaczyńskim czy Hofmanem jest taka, że on się dogada zarówno w Gujanie, jak i w każdym innym kraju, do którego pojedzie. Zarówno dlatego, że jest poliglotą, jak i dlatego, że posiada gruntowne wykształcenie i ekspercką wiedzę, m.in. o sprawach Azji i Ameryki Południowej. Jako v-ce przewodniczący komisji spraw zagranicznych spotkania międzynarodowe to jego praca. Samochodem nie poruszał się ponoć od lat. ..
Zgadzam się w całej rozciągłości, gdy znajdzie się w kraju Botokudów, w zapadłej araukańskiej wiosce gdzieś daleko za rzeką Bio-Bio, albo nawet na Triobriandach, to się dogada, a potem klepnie w pupę panią tłumaczkę, to ostatnie zresztą już mu się zdarzyło: http://fakty.interia.pl/wywiady/news-ta ... nId,789735
Makiavel pisze:
Stwierdziłem tylko, że dr Bukowski nie jest światowej sławy filozofem, nie posiada dorobku naukowego ani osiągnięć, które uwiarygodniałby go w roli kogoś, kto nawet nie podejmuje dyskusji z pewnym nurtem filozofii tylko uznaje go za stek bzdur.
Nie kolego, tak się bawić nie będziemy. Zacytuję, co napisałeś o Bukowskim:
Makiavel pisze:
Kim jest dr Bukowski by tak lekceważąco wypowiadać się o nurcie filozoficznym, którego przedstawicielami są ludzie, do których jemu brakuje lat świetlnych?
Widzisz, słowo się rzekło. Jeśli Bukowski według ciebie nie ma prawa lekceważąco wypowiadać się o Baumanie i jego dorobku, bo jest w porównaniu do niego nikim – tak interpretuję twoje słowa – to jakim prawem, ty, doktorant, który jak mniemam znaczącego dorobku, czy to z racji wieku, czy to z racji braku stopnia naukowego, posiadać nie może, lekceważąco wypowiadasz się o Bukowskim, który jest autorem ciekawych rozpraw, publikowanych w liczących się czasopismach, a nawet – jak wnoszę po wrzuceniu nazwiska do Google books – cytowanych przez autorów posiadających tytuł naukowy? Dlatego też zastosowałem analogię, Bukowski nie może z lekceważeniem wypowiadać się o Baumanie, a więc ty, który jesteś zdaje się nie filozofem, lecz doktorantem ekonomii, a więc - jak mniemam - nie masz kompetencji i odpowiedniego przygotowania metodycznego do ocenienia dorobku Bukowskiego.
Makiavel pisze:
Zresztą słowa dr Bukowskiego mogę akurat zderzyć ze słowami innego doktora, który pełni dokładnie takie samo stanowisko na innym uniwersytecie ekonomicznym, który Baumana uznaje za jednego z najwybitniejszych myślicieli XXI wieku.
Widzę, że personifikacje argumentu zdają się nabierać wagi, ostatnio przywoływana była nauczycielka WOS, która rozstrzygnęła problem charakteru nazizmu, teraz pojawia się anonimowy (a może „anonimowany”) doktor, który obala twierdzenia Bukowskiego (na razie nie wiemy jak, ale spokojnie, to wydarzy się w następnym odcinku serialu „Makiavel Juvepoland – życie i twórczość”) .
Makiavel pisze:
Znam dorobek Baumana, widzę, jak często odwołują się do niego inni naukowcy, wiem, jaką posiada pozycję w świecie nauki, o której niech świadczy choćby to, że w Leeds, gdzie był profesorem założono The Bauman Institute. Pozycja Bukowskiego w świecie nauki jest zdecydowanie bliższa mojej niż Baumana. Jeśli uważasz, że Bukowski i Bauman to są postacie podobnego, naukowego, kalibru to jesteś ignorantem.
Do problemu analogii już odwoływać się nie będę, ponieważ już to wyłuszczyłem dwa razy, mądremu dość „dwie słowie, głupiemu i referatu mało” jak pisał wielki pisarz Sofronow, którego cytował w podobnych przypadkach gospodarz domu, Stanisław Anioł.
Znasz dorobek Baumana, fajnie. Tylko, że jest pewien znak zapytania. Otóż, czy ty masz odpowiednie przygotowanie z zakresu socjologii, żeby móc cokolwiek poznawczo wartościowego powiedzieć na temat wysuwanych przez niego teorii? Studentem socjologii, tak jakoś mi się kojarzy, jest LordJuve. Mogę sobie wyobrazić, że z racji swych studiów jest on niejako wyrobiony w temacie. Teraz jednak, czy może on rozstrzygnąć spór między Baumanem a jego licznymi adwersarzami, którzy odrzucają jego teorie, en gros lub tylko niektóre jego tezy, np. z Dinerem? Inaczej, czy może sobie nasz „brat w biało-czarnej wierze” wyrobić sobie zdanie na temat krytyki tez Baumana, choćby krytyki podniesionej przez uczonych, którzy publikują w tej zbiorówce: http://books.google.pl/books?id=aaxEAQA ... an&f=false
Abstrahując od tych pytań, przedstawię problem na moim własnym przykładzie. Skończyłem politechnikę, równolegle – z racji hobby i tego, że podobała mi się jedna studentka – studiowałem etnologię. Etnolodzy to taka dziwna społeczność, że lubią ze sobą polemizować, czasem nawet ostro. Takich polemik są pewnie tysiące. Otóż jedna przyszła mi na myśl. Polemika z teoriami niejakiej Margaret Mead – ona jest jakby „matką rewolucji seksualnej”. Pojechała do dalekich krain, badała społeczności pierwotne, wróciła publikując swe badania na temat „seksualnych obyczajów autochtonów” i okrzyknięto ją wybitną badaczką. W jakiś czas później do tych samych krain pojechał inny antropolog, który badał tę samą dziedzinę, a nawet robił wywiad z kobietami, które odpowiadały Mead na pytania dotyczące seksu. Co się okazało? Otóż twierdziły one, że nakłamały głupiej białej, a ona kupowała te bujdy, przeświadczona, że tak rzeczywiście jest u tamtejszych ze sprawami cielesnymi. Antropolog opublikował te swoje badania i Margaret Mead została strącona z piedestału „wybitnych uczonych”. W jakiś czas później inny jegomość pojechał w to samo miejsce i odkrył, że część teorii Mead znajduje pokrycie w tym, co dostrzegł on u tubylców, ba, nawet podważył on część wywodów krytyka pani Mead. Między krytykiem a obrońcą Mead rozpętała się polemika. Obaj przedstawiali argumenty, które miały przechylić spór w jedną lub drugą stronę, Mało tego, miały rozstrzygnąć, czy Mead wybitna była, czy nie. Miałem tę przyjemność, że czytałem sporo na ten temat. Kupiłem książki w/w autorów, kolega pisał na ten temat magisterkę, którą czytałem i często razem z nim omawiałem.
Może sobie wlewam, ale mam pewne przygotowanie z etnologii, żadnym naukowcem nie jestem, ale czytam w wolnych chwilach na ten temat trochę. Zaznaczyć jednak muszę, że moje kompetencje są znikome, żeby rozstrzygać, kto ma w/w sporze rację. Nie wiem, czy Mead należy dalej uważać za wybitną uczoną, czy raczej zgodzić się z jej licznymi krytykami. Powszechnie odniosła ona sukces, zdobyła uznanie w świecie, pośrednio wywołała „rewolucję seksualną”, jednak część badaczy odrzuca jej teorię jako chybioną pod względem metodologicznym i empirycznym.
Z Baumanem toczą spory znawcy przedmiotu, którzy krytykują jego teorię „liquid society”, argumentują przeciwko jego rozważaniom na temat holokaustu”. Tak więc, być może są nawet tacy, którzy za chwilę będą odmawiali mu zasług, podobnie jak w etnologii część badaczy odmawia zasług Mead. Teraz znowu per analogiam, pytanie moje brzmi, czy ty masz kompetencje, aby dyskutować z krytykami Baumana? Masz taką wiedzę i przygotowanie merytoryczne, żeby rozstrzygać spory? Ta nazwijmy szeroko pojęta humanistyka, dalej, nauki społeczne, są dziedzinami, które tworzą teorie dużo trudniej weryfikowalne, falsyfikowane, niż teorie nauk ścisłych.
Makiavel pisze:
3. Legitymację do tego dało mi powszechne i ogólnoświatowe uznanie w świecie nauki dla dokonań profesora Baumana. Pragnąłbym zwrócić uwagę na to, że moja, pozytywna, ocena dorobku Baumana i negatywna ocena badań Izdebskiego przez Lorda to zupełnie różne podejścia do sprawy. Ja akceptuje powszechnie ceniony dorobek naukowca o ogromnej renomie, on kwestionuje (i pytanie moje dotyczyło tego, na jakiej podstawie) dorobek uznanego polskiego seksuologa, a konkretnie jego badania. Jeśli kiedyś zechcę tu skrytykować badania jakiegoś profesora czy innego badacza, to wtedy postaram się to zrobić w taki sposób, by uwiarygodnić swoją krytykę, nie na zasadzie autorytatywnych stwierdzeń "są do niczego" "nic nie wnoszą", itp.. Oczywiście krytyce poddam badania naukowe czy publikację, z którą zapoznam się w całości, nie na podstawie wywiadu o tych badaniach/o tej publikacji. .
No i tu znowu wracam do sedna problemu, ty nie dokonujesz oceny jego dorobku na podstawie własnej obserwacji i swoich kompetencji w omawianej dziedzinie, lecz na podstawie „powszechnego i ogólnoświatowego uznania” dla Baumana. Nie wiesz dostatecznie dużo, więc nie jesteś w stanie rozstrzygnąć, czy rację ma Bauman, czy może dowolnie przywołany jego krytyk, np. James Beckford. W każdym razie, powyższe słowa przez ciebie napisane tylko udowadniają moją tezę.
Makiavel pisze:
Przyczepiłeś się do literówki, brawo. Masz rację, pisane przeze mnie na szybko i nie czytane drugi raz posty, które zawierają literówki i nie mają jakiegoś przecinka, albo mają o jeden za dużo dowodzą tego, że źle mnie zweryfikowano. Na szczęście dla takich <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> jak ja, jest korekta językowa publikacji, wtedy wszystkie błędy znikają.
Twoje posty pełne są różnorakich błędów, z tego też względu często trudno dociec, o co ci właściwie chodzi. Zwracam uwagę na problemy z koniugacją. Zaznaczam, że do <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> zaliczyłeś się ty sam, ja tak ciebie nie nazwałem 8).
: 14 listopada 2014, 20:42
autor: joy
Makiavel pisze:
@joy Oj chyba coś słabo znasz obecne realia. Nowa ustawa, pod którą np. ja już podpadam znacznie utrudnia choćby otworzenie przewodu doktorskiego w porównaniu do tego, jak to było dotychczas. Studia III stopnia u nas to idiotyzm, ale nie o tym. Sama procedura zdobywania stopnia i kryteria zaostrzyły się, choćby w kwestii recenzji. Moją pracę doktorską recenzować będą musieli ludzie, którzy nie są pracownikami mojej uczelni (w mojej katedrze było do niedawna dwóch profesorów belwederskich i pięciu dr hab.), artykuły, które pisze są recenzowane w systemie "double blind" itd.
Być może faktycznie coś się zmieniło, ja otwierałem przewód ponad 2,5 roku temu, chociaż zawsze mi się wydawało że do otwarcia wystarczy jedna publikacja, wystąpienie w katedrze i plan pracy (badań).
: 15 listopada 2014, 00:10
autor: Makiavel
@joy Tak, do września zeszłego roku można było otwierać przewody na tzw. "starej ustawie", ja z racji tego, że byłem wtedy po 1. roku nie załapałem się. Teraz obowiązują inne reguły, znacznie bardziej rygorystyczne, zarówno dla doktoratów, jak i habilitacji.
@Karowiew Bardzo długi post. Niektórzy tutaj zarzucają mi, że nie odnoszę się do każdego napisanego zdania. Cóż, chyba dalej będę do tego zmuszony, bo nie mam czasu na prowadzenie bardzo szczegółowych polemik.
Zauważ pewną rzecz. Gdy Ty mówisz o Iwińskim, że nie ma nic do powiedzenia w tych wszystkich językach, które zna, to jest to ok. Natomiast gdy ja powiem to samo o Tobie, choć, jak mi się zdaje nie jesteś powszechnie znanym i raczej wysoko cenionym posłem a przy okazji profesorem, specjalistą w sprawach międzynarodowych, to jest to obraza majestatu. Musisz się zdecydować na formę dyskusji, nie możesz wymagać byś Ty mógł wypowiadać się z pogardą o kimś a o Tobie w ten sposób nikt. Językiem forum internetowego raczej jest ta pierwsza forma, więc się dostosowałem.
Moje polemiki z Benzemą, MCJuve... i pussykilerxxl toczyły się w pewnym określonym tonie. Byłem przedmiotem chamskich ataków ze względu na to, że nie jechałem bezmyślnie po Vucinicu czy ośmielałem się skrytykować Pogbę. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że ta dyskusja nie ma sensu, wymienieni ludzie nie nadają się do dyskusji. Więc każdemu z nich na pożegnanie zadedykowałem ten wiersz Tuwima, jako odpowiedź na ich zaczepki. Uprzedzając zarzut, że gardzę ludźmi i traktuje ich z góry: każdy kto śledzi stronę od ok. 2 lat wie, jak posty pisze pussykilerxxl a na MCJuve... poznali się już też moderatorzy, bo z tego co się orientuje obecnie ma bana. Więc wyciągnąłeś moją wiadomość wyrwaną z kontekstu, co jest manipulacją.
Z Vimesem szybko, w drodze merytorycznej dyskusji, doszliśmy do pewnych wniosków, które unieważniały moją pierwszą opinię, opartą o dawne wpisy. Moim celem nie jest obrażanie nikogo, ale ja należę do ludzi szczerych. Jeśli ktoś na Marszu Niepodległości demoluje rower miejski do to bandyta i idiota. Gdy ktoś go popiera i broni, to jak mam go nazwać? Analogicznie, jeśli ktoś uważa, że najlepszy sposób na wyrażenie sprzeciwu wobec dawnych czynów Baumana jest krzyczenie do niego "wy...j" to zasługuje na pewną ocenę w mojej opinii.
Nie odparłeś w żaden sposób mojego argumentu. Czekam na merytoryczną odpowiedź: czy poseł Iwiński, v-ce przewodniczący komisji spraw zagranicznych w Sejmie, v-ce przewodniczący i obecnie członek z najdłuższym stażem w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, ekspert w sprawach międzynarodowych i poliglota to nie jest osoba, która powinna reprezentować Sejm na zewnątrz? Kto, jak nie tacy ludzie mają jeździć za granicę? Jak się ma jego postać do posłów PiS czy innych, którzy władają co najwyżej angielskim (jeśli w ogóle), jeżdżą sobie autami a u celu podróży nawet nie zaglądnął na spotkanie, które jest pretekstem wyjazdu, bo nie mają tam nic do powiedzenia ciekawego?
Teraz o Bukowskim: Nie rozumiesz albo nie chcesz zrozumieć kontekstu moich słów. Ja nie deprecjonuje postaci Bukowskiego w kategoriach ogólnych, jedynie relatywnie, w porównaniu z Baumanem. Bukowski stwierdził, że ten cały postmodernizm nie jest wart funta kłaków "popłuczyny po marksizmie" "są gorsze naukowe zboczenia" czyli Bauman to g... nie naukowiec, jakieś tam bzdury sobie wymyśla z bandą jemu podobnych. Tak, to może mówić Bauman czy Kołakowski o jakieś teorii, którą sobie wymyśli Bukowski (choć obu panów w tym wydaniu, które znam i pamiętam nie wyobrażam sobie w tak prostackich wypowiedziach) i która nie będzie miała podwalin. Natomiast jeśli Bukowski tak mówi o Baumanie to jest coś nie w porządku, bo podejrzewam, że co bardziej poczytne dzieła Baumana mają, pojedynczo, więcej cytowań niż wszystkie publikacje Bukowskiego razem wzięte. Ja więc tylko stwierdzam, w oparciu o powszechną wiedzę, którą posiada każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o naukach społecznych czy filozofii, że Bukowski jest naukowcem z zupełnie innej półki niż Bauman. Tak, jak napisałem dystans między mną a Bukowskim jest mniejszy, niż między Bukowskim a Baumanem (mowa o pozycji w świecie nauki). Bukowski jest jednym z wielu doktorów filozofii (nic mi nie wiadomo na temat tego, że jest filozofem w szerszym znaczeniu tego słowa, nie z mocy wykształcenia), Bauman jest nie tylko profesorem, ale także jednym z czołowych myślicieli przełomu wieków. Gdy piszę doktorat to Baumana traktuje na równi z Giddensem, Wallersteinem, Chomskym, Beckiem, bo taką ma pozycję w nauce światowej. To są postacie, z którymi dialog na kartkach artykułów czy doktoratu niesie pewną wartość. Natomiast Bukowski, tak jak wielu innych naukowców jego formatu to ktoś, z kim prowadzenie takiego dialogu raczej nie zostanie uznane za naukowo wartościowe. Reasumując, nie lekceważę go, tylko oceniam realnie (PS. Robiłem szybki "research" i jakoś nie mogłem doszukać się publikacji pana doktora. Nawet na portalu "Ludzie nauki" niewiele o nim można się dowiedzieć")
Na pierwszym roku studiów na UE we Wrocławiu miałem wykłady z dr (teraz już może dr hab.) Antonim Kamińskim, który był w owym czasie starszym wykładowcą w swojej katedrze. Ta sama funkcja, podobny typ uczelni (nieskromnie powiem, że może nawet bardziej uznana). Pan doktor na zakończenie cyklu wykładów poświęcił parę słów Baumanowi właśnie, wymieniając go wśród najwybitniejszych myślicieli naszych czasów. Jako, że nie znam dr Bukowskiego, a dr Kamiński to wręcz legenda na mojej uczelni, bardziej wierzę jemu.
Mam to szczęście, że nie muszę w swoim doktoracie rozstrzygać sporów tytanów socjologii czy filozofii. Mam ten przywilej, że w swoich artykułach mogę po prostu korzystać z ich dorobku, popierając nim swoją myśl lub polemizując. Jako, że to prace recenzowane i publikowane, sposób, w jaki to zrobię, jest przedmiotem oceny i krytyki bądź uznania. Teorie Baumana interesują mnie w zakresie globalizacji, global governance i wpływu zmian, jakie obecnie obserwujemy na np. rolę państwa w gospodarce globalnej. Zresztą wywiad z Baumanem, który kiedyś usłyszałem zainspirował mnie do takiej a nie innej tematyki doktoratu. Właśnie dlatego, że w części swojej pracy odnoszę się do zagadnień o charakterze trudniejszym do jednoznacznego rozstrzygnięcia niż ma to miejsce w naukach ścisłych, mogę podzielać lub nie podzielać pewnych poglądów. Jest jednak czymś innym powiedzieć, że nie zgadzam się z tezą, jakoby żyjemy w swoistym interregnum, ponieważ upadł już dawny ład oparty o państwa narodowe a nie wyłonił się jeszcze nowy, a czymś innym jest powiedzieć "to są totalne bzdury, nie warto się w ogóle tym zajmować". Powodem powstania całej tej dyskusji była postawa niektórych uczestników, którzy powiedzieli to drugie. Orzec, że czyjeś badania, a już szczególnie kogoś, kto ma już za sobą szereg badań i publikacji, są nic nie warte może tylko ktoś, kto czuje się bardzo pewnie w danej dziedzinie. Żeby być w tym wiarygodnym trzeba jeszcze posiadać autorytet albo żelazne argumenty.
Konkludując, pisząc swój doktorat nie muszę rozstrzygać jednoznacznie sporu czy Bauman ma rację czy się myli. Tak się składa, że wiele jego spostrzeżeń podzielam i w tym zakresie cytuję go lub powołuje się na niego w swoich pracach. Potem recenzent oraz odbiorcy danej pracy oceniają czy przeprowadzony przeze mnie wywód jest merytoryczny, spójny, naukowy, cenny, itd.. Dorobek Baumana w pewnym konkretnym interesującym mnie zakresie oceniam samodzielnie, na podstawie posiadanej przeze mnie wiedzy, moich obserwacji, badań. Natomiast to, że jest to wybitny socjolog wiem na tej zasadzie, na której wiem, że Russel to wybitny filozof i logik a Tarski to wybitny matematyk. Gdybym chciał kiedyś napisać coś z zakresu matematyki w obszarze, który badał Tarski, to taka wiedza skieruje mnie do jego publikacji. Tak to działa.
Moje posty zapewne posiadają błędy gdyż tu pozwalam sobie na "spontaniczną publicystykę". Piszę szybko, na mocy impulsu, nie czytam tego ponownie w celu wyłapania błędów. Nie wiem jak jest u Ciebie, ja zawsze w takich wypadkach popełniam błędy. Gdy piszę tekst, który nie może mieć błędów to a) ograniczam swoją werwę b) dziesięć razy czytam każde zdanie, by brzmiało jak najlepiej.
Tak na zakończenie, dla uporządkowania.
W świecie nauki istnieje pewna hierarchia. Są naukowcy, którzy cieszą się światową sławą, są tacy, którzy posiadają międzynarodowy dorobek ale nie są uznawani za czołówkę danej dziedziny, są autorytety narodowe, są solidni naukowcy krajowi i naukowcy na dorobku. Sieci powiązań między tymi grupami są różne. Naukowiec na dorobku raczej nie porywa się na obalanie teorii autorstwa światowych sław w swojej dziedzinie. Jeśli to robi, a nie jest geniuszem to się najczęściej ośmiesza, gdy mu się to udaje sam staje się światową sławą. Solidny naukowiec krajowy zgadza się lub nie ze światowymi autorytetami ale zawsze powinien ważyć słowa, bo naraża się na śmieszność w oczach słuchaczy, gdy pozwala sobie na lekceważący ton wypowiadania się o nich. I tak dalej, i tak dalej. Każdy z nas, jeśli czuje się kompetentny do tego, może ocenić badania Balcerowicza, Izdebskiego, Kuźniara, Staniszkis, Hartmana, etc.. Jednak gdy to robi powinien zachować pewne standardy, skoro chce być traktowany poważnie. Musi wykazać swoją kompetencje do takiej oceny, przedstawić argumenty. To jest forum internetowe więc nie można wymagać nie wiadomo czego, ale gdy mówimy o badaniach Izdebskiego i je krytykujemy to przynajmniej a) znamy je w całości, czytaliśmy postawioną hipotezę/pytania badawcze, znamy opis metodologii, etc., po wnioski końcowe. b) wykazujemy, że mamy powód do takiej a nie innej oceny np. jak Maly krytykuje pracę jakiegoś sędziego w meczu to ja wiem, że on jako sędzia ma ku temu podstawy. Jeśli np. ja wyraziłem się krytycznie o Balcerowiczu w temacie o książkach, to swoją opinię jestem w stanie poprzeć, zarówno opiniami innych ekonomistów, często o większej renomie w środowisku, a także swoją wiedzą, którą od lat zdobywam. Mimo, że nie może ona równać się z wiedzą prof. Balcerowicza to jednak pozwala na polemiczne uwagi c) liczymy się z tym, że ktoś nie uwierzy nam na słowo.
Nie rozumiem całej tej dyskusji wokół dość banalnej sprawy. Albo bawimy się w forum "wrzucam na dowolnego pana z TV, bo go nie lubię" albo dyskutujemy bardzo merytorycznie.
: 15 listopada 2014, 11:21
autor: Karowiew
Makiavel pisze:
@Karowiew Bardzo długi post. Niektórzy tutaj zarzucają mi, że nie odnoszę się do każdego napisanego zdania. Cóż, chyba dalej będę do tego zmuszony, bo nie mam czasu na prowadzenie bardzo szczegółowych polemik.
Ja ci tego nie zarzucam. Moje zarzuty polegają na tym, że ty omijasz każdy problem, skrzętnie schodzisz z tematów dyskusji, rozwadniasz zarzuty i stosujesz chwyty erystyczne - to ostatnie wypomniał ci bodaj LordJuve .
Makiavel pisze:Zauważ pewną rzecz. Gdy Ty mówisz o Iwińskim, że nie ma nic do powiedzenia w tych wszystkich językach, które zna, to jest to ok. Natomiast gdy ja powiem to samo o Tobie, choć, jak mi się zdaje nie jesteś powszechnie znanym i raczej wysoko cenionym posłem a przy okazji profesorem, specjalistą w sprawach międzynarodowych, to jest to obraza majestatu. Musisz się zdecydować na formę dyskusji, nie możesz wymagać byś Ty mógł wypowiadać się z pogardą o kimś a o Tobie w ten sposób nikt. Językiem forum internetowego raczej jest ta pierwsza forma, więc się dostosowałem.
Ustalmy jedno, ja tu dyskusję prowadzę dla rozrywki i ogólnie nie są one bardzo na serio, czego dowodem jest stosowany przeze mnie emotikon wink.
To jedna strona medalu, ale czekaj panie kolego. Czyli jak rozumiem, jeśli ty skrytykujesz jakiegoś polityka lub uczonego, którego lubię, to ja mam prawo pojechać ci tekstami "pies cię j...ł, albo też określić ciebie tak jak ty określiłeś mnie? Ty nie jesteś przecież znanym posłem i politykiem. Dobrze rozumuję z tego tekstu? Jeśli ja zakpię z Tuska czy Niesiołowskiego, to ty masz prawo wyjechać ze swoim arsenałem nieeleganckich tekstów? Jeśli ty zakpisz z Jarosława Gowina, Zybertowicza czy Jacka Wilka (przykłady z czapy, ani mnie oni grzeją, ani ziębią), to ja mam legitymację do tego, żeby ich bronić odsądzając ciebie od czci i wiary, a nawet wtykając ci ile wlezie, bo bawię się akurat w internetowego kozaka lub jestem w fazie pokazywania jaki jestem mądry, "zajefajny" i uznany przez anonimowych ludzi?
Póki co mam prawo - chyba, że twoja ukochana PO prawnie tego zabroni - drwiąco wypowiadać się o każdym, kto za pieniądze podatnika - tak się składa, że płacę podatki - urządza sobie wycieczki turystyczne, czy jest to śmieszny Hofman, czy śmieszny Iwiński. Ty zaś w swej wielkiej mądrości jedziesz po jednej stronie, ale Iwiński, oj świętość, przecież on jest po właściwej stronie, więc sobie turystykę może uprawiać, bo zna języki, bo coś tam, coś tam... W Europie nas reprezentuje i dlatego może sobie pooglądać i pozwiedzać Gujanę Francuską lub Kamczatkę, które akurat z Europą mają tyle wspólnego co łajno z kremem
Makiavel pisze:
Moje polemiki z Benzemą, MCJuve... i pussykilerxxl toczyły się w pewnym określonym tonie. Byłem przedmiotem chamskich ataków ze względu na to, że nie jechałem bezmyślnie po Vucinicu czy ośmielałem się skrytykować Pogbę. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że ta dyskusja nie ma sensu, wymienieni ludzie nie nadają się do dyskusji. Więc każdemu z nich na pożegnanie zadedykowałem ten wiersz Tuwima, jako odpowiedź na ich zaczepki. Uprzedzając zarzut, że gardzę ludźmi i traktuje ich z góry: każdy kto śledzi stronę od ok. 2 lat wie, jak posty pisze pussykilerxxl a na MCJuve... poznali się już też moderatorzy, bo z tego co się orientuje obecnie ma bana. Więc wyciągnąłeś moją wiadomość wyrwaną z kontekstu, co jest manipulacją.
Tak, byłeś celem chamskich ataków i dlatego adwersarzom chamsko odpowiedziałeś. Ludzie ci nie byli godni dyskutowania z tobą (ja się zastanawiam, kto w ogóle na tym forum jest? Już kiedyś wyleciałeś z tekstem, że ja nie jestem, po czym, gdy tylko coś wrzucę w temacie polityka, ty musisz mnie zaczepić, a więc pewnie jednak jestem godny - no powiedz sam jak to jest w końcu?) - więc miast nie odpisywać, dałeś im do fajrantu tekstem "pies cię j...ł"! To nie manipulacja, to cytat, który użyłem po to, aby uzmysłowić ci, że stosujesz podwójne standardy, zresztą jest to rzecz charakterystyczna dla pewnej formacji umysłowej, której częścią starasz się zostać.
Makiavel pisze:
Z Vimesem szybko, w drodze merytorycznej dyskusji, doszliśmy do pewnych wniosków, które unieważniały moją pierwszą opinię, opartą o dawne wpisy. Moim celem nie jest obrażanie nikogo, ale ja należę do ludzi szczerych. Jeśli ktoś na Marszu Niepodległości demoluje rower miejski do to bandyta i idiota. Gdy ktoś go popiera i broni, to jak mam go nazwać? Analogicznie, jeśli ktoś uważa, że najlepszy sposób na wyrażenie sprzeciwu wobec dawnych czynów Baumana jest krzyczenie do niego "wy...j" to zasługuje na pewną ocenę w mojej opinii.
Dlatego też miałeś prawo napisać o mnie, to co napisałeś... Wszystko jasne. Może w chwili chłodnej refleksji przestudiuj to, co ja napisałem o tym sporze. Radzę zacząć od tekstu mości prezydenta miasta, który jest kpiną w rzeczy samej.
Makiavel pisze:
Nie odparłeś w żaden sposób mojego argumentu. Czekam na merytoryczną odpowiedź: czy poseł Iwiński, v-ce przewodniczący komisji spraw zagranicznych w Sejmie, v-ce przewodniczący i obecnie członek z najdłuższym stażem w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, ekspert w sprawach międzynarodowych i poliglota to nie jest osoba, która powinna reprezentować Sejm na zewnątrz? Kto, jak nie tacy ludzie mają jeździć za granicę? Jak się ma jego postać do posłów PiS czy innych, którzy władają co najwyżej angielskim (jeśli w ogóle), jeżdżą sobie autami a u celu podróży nawet nie zaglądnął na spotkanie, które jest pretekstem wyjazdu, bo nie mają tam nic do powiedzenia ciekawego?
Ja ci zacznę odpowiadać, gdy ty zaczniesz odpowiadać na moje pytanie. Radzę zacząć od pytania o Eliadego i Scholema. Potem zastosować analogię między Eliadem a Baumanem. Tutaj uwaga odpowiedzi na moje pytania, a nie kolejne erystyczne trzepanie o wszystkim i o niczym. Konkretnie, z wyraźnym związkiem.
O turystyce Iwińskiego jak wyżej. Mała podpowiedź, słowo klucz to: "turystyka"
Makiavel pisze:
Teraz o Bukowskim: Nie rozumiesz albo nie chcesz zrozumieć kontekstu moich słów. Ja nie deprecjonuje postaci Bukowskiego w kategoriach ogólnych, jedynie relatywnie, w porównaniu z Baumanem. Bukowski stwierdził, że ten cały postmodernizm nie jest wart funta kłaków "popłuczyny po marksizmie" "są gorsze naukowe zboczenia" czyli Bauman to g... nie naukowiec, jakieś tam bzdury sobie wymyśla z bandą jemu podobnych. Tak, to może mówić Bauman czy Kołakowski o jakieś teorii, którą sobie wymyśli Bukowski (choć obu panów w tym wydaniu, które znam i pamiętam nie wyobrażam sobie w tak prostackich wypowiedziach) i która nie będzie miała podwalin. Natomiast jeśli Bukowski tak mówi o Baumanie to jest coś nie w porządku, bo podejrzewam, że co bardziej poczytne dzieła Baumana mają, pojedynczo, więcej cytowań niż wszystkie publikacje Bukowskiego razem wzięte. Ja więc tylko stwierdzam, w oparciu o powszechną wiedzę, którą posiada każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o naukach społecznych czy filozofii, że Bukowski jest naukowcem z zupełnie innej półki niż Bauman. Tak, jak napisałem dystans między mną a Bukowskim jest mniejszy, niż między Bukowskim a Baumanem (mowa o pozycji w świecie nauki). Bukowski jest jednym z wielu doktorów filozofii (nic mi nie wiadomo na temat tego, że jest filozofem w szerszym znaczeniu tego słowa, nie z mocy wykształcenia), Bauman jest nie tylko profesorem, ale także jednym z czołowych myślicieli przełomu wieków. Gdy piszę doktorat to Baumana traktuje na równi z Giddensem, Wallersteinem, Chomskym, Beckiem, bo taką ma pozycję w nauce światowej. To są postacie, z którymi dialog na kartkach artykułów czy doktoratu niesie pewną wartość. Natomiast Bukowski, tak jak wielu innych naukowców jego formatu to ktoś, z kim prowadzenie takiego dialogu raczej nie zostanie uznane za naukowo wartościowe. Reasumując, nie lekceważę go, tylko oceniam realnie (PS. Robiłem szybki "research" i jakoś nie mogłem doszukać się publikacji pana doktora. Nawet na portalu "Ludzie nauki" niewiele o nim można się dowiedzieć")
Czy w tym cytacie padło określenie "prostackie wypowiedzi"? Czy jest to znak twojego oburzenia na "prostackie wypowiedzi"?
Kiepski ten twój "research". Tutaj na szybko: J.Bukowski, Zarys filozofii spotkania, Kraków 1994,
"Poza tym w III klasie liceum miał już za sobą lekturę kanonu dzieł filozoficznych. W wieku dwudziestu paru lat zrobił doktorat z filozofii, a 10 lat później napisał „Zarys filozofii spotkania” uznanej za najlepszą filozoficzną książkę roku".
Zaznaczam jednak, że nie wiem, czy chodzi o tę samą postać.
Tak, że według twych kanonów, będziesz mógł się lekceważąco wypowiadać o Bukowskim, jeśli napiszesz książkę, która będzie uznana za najlepszą filozoficzną książkę roku. Na razie stoisz przed podróżą, która trwa - uwielbiam te twoje frazy - lata świetlne :-D.
Makiavel pisze:
Gdy piszę doktorat to Baumana traktuje na równi z Giddensem, Wallersteinem, Chomskym, Beckiem, bo taką ma pozycję w nauce światowej. To są postacie, z którymi dialog na kartkach artykułów czy doktoratu niesie pewną wartość. Natomiast Bukowski, tak jak wielu innych naukowców jego formatu to ktoś, z kim prowadzenie takiego dialogu raczej nie zostanie uznane za naukowo wartościowe.
No tak, prowadzenie dyskusji z tezami przedstawionymi w książce, która, jak czytamy, została uznana za najlepszą książkę filozoficzną roku 1994, nie będzie miało znamion wartości naukowej.... Mówiąc wprost, zaczynasz mnie rozbawiać tymi swoimi pomysłami.
Tak przy okazji znasz ten numer o pewnym tekście postmodernistycznym:
To zupełnie rozsądne podejście do sztuki abstrakcyjnej rozciągnięto następnie na teorię literatury i dalej – na nauki humanistyczne, w tym filozofię, oraz na nauki społeczne, a w szczególności socjologię i antropologię. Postmodernizm, wzmocniony kulturowym relatywizmem, wielokulturowością, poprawnością polityczną i lewicową nienawiścią do wszystkiego, co silne i potężne (co głównie oznacza Stany Zjednoczone, wojsko i policję oraz nauki przyrodnicze), stał się obecnie narzucającym się dogmatem w świecie naukowym, skłaniając fizyka Adama Sokala do napisania w 1996 roku postmodernistycznej krytyki nauki, która została opublikowana w prestiżowym czasopiśmie naukowym Social Text. Wydawcy dali się nabrać. Artykuł był stekiem bzdur, napisanych w postmodernistycznym stylu, z wykorzystaniem postmodernistycznego żargonu i takichże odniesień. Był to wspaniały przykład bełkotu w służbie obnażenia czegoś (por. Jean Bricmont, „Exposing the Emperor’s New Clothes” Free Inquiry, jesień 1998).
To gwoli pokazania, że Bukowski nie jest jedynym krytykiem postmodernizmu.
Jako, że nie znam dr Bukowskiego, a dr Kamiński to wręcz legenda na mojej uczelni, bardziej wierzę jemu.
Niebezpieczna taktyka - jeśli będziesz znał tylko gwałciciela, a zgwałcona pozostanie osobą ci nieznaną, to też będziesz wierzył bardziej zeznaniu gwałciciela?
To oczywiście żart, a żarty na bok. To jest podstawa twojego przeświadczenia o wybitności Baumana, opinia znajomego doktora?
Mam to szczęście, że nie muszę w swoim doktoracie rozstrzygać sporów tytanów socjologii czy filozofii. Mam ten przywilej, że w swoich artykułach mogę po prostu korzystać z ich dorobku, popierając nim swoją myśl lub polemizując.
Nie bardzo rozumiem, czy to w polemice z kimś popierasz się tytanami socjologii i filozofii, czy raczej polemizujesz z tymi tytanami? Zdanie dla mnie niejasne, a chciałbym nawiązać do niego.
Makiavel pisze:
Jeśli np. ja wyraziłem się krytycznie o Balcerowiczu w temacie o książkach, to swoją opinię jestem w stanie poprzeć, zarówno opiniami innych ekonomistów, często o większej renomie w środowisku, a także swoją wiedzą, którą od lat zdobywam. Mimo, że nie może ona równać się z wiedzą prof. Balcerowicza to jednak pozwala na polemiczne uwagi c) liczymy się z tym, że ktoś nie uwierzy nam na słowo.
Tutaj po raz kolejny leży sedno problemu, do którego ja muszę, ze względu na twoją odporność na argumenty, nawiązać. Jesteś kimś, kto ma pewien warsztat w nauce, którą reprezentuje Balcerowicz. Masz pewne kompetencje z zakresu ekonomii. Dlatego, jak słusznie zauważasz, możesz zweryfikować jego tezy - zakładam, że lepszy o niebo z ciebie ekonomista, niż ze mnie etnolog, bom ja słabizna, teorii Mead nie zweryfikuję - i tym samym dokonać kompetentnego i oryginalnego zweryfikowania jego teorii (zakładam, że Balcerowicz jakieś ma). Niestety, nie jesteś - jak wynika z tego co napisałeś - socjologiem i filozofem, naukowcem zajmującym się jedną z tych dwóch dziedzin, tak więc ocena dorobku Baumna czy Bukowskiego opiera się na, tutaj zacytuję twoje własne słowa:
Legitymację do tego dało mi powszechne i ogólnoświatowe uznanie w świecie nauki dla dokonań profesora Baumana
Zapewne, gdy to "powszechne uznanie" (rozumiem, że wszyscy koledzy po fachu Baumana uznają go za wybitnego, co się ogólnie w nauce nie zdarza, ale niech ci będzie) pozostanie jedynie wspomnieniem dawnych lat, to ty pierwszy odrzucisz jego teorie, bo już nie będzie się on cieszył "powszechnym i ogólnoświatowym" uznaniem
Moje posty zapewne posiadają błędy gdyż tu pozwalam sobie na "spontaniczną publicystykę". Piszę szybko, na mocy impulsu, nie czytam tego ponownie w celu wyłapania błędów. Nie wiem jak jest u Ciebie, ja zawsze w takich wypadkach popełniam błędy. Gdy piszę tekst, który nie może mieć błędów to a) ograniczam swoją werwę b) dziesięć razy czytam każde zdanie, by brzmiało jak najlepiej.
Każdy popełnia błędy, ja, ty i Balcerowicz i zwykły idiota popełniamy ich mnóstwo. Wczoraj czytałem wypowiedź Iwińskiego, który chyba nie wie jak wygląda przecinek. Rzecz w tym, że powtarza się stosowanie 3 os. l. poj. tam gdzie powinna być 1. os. To nie jest wynik pośpiechu, regularność tego zjawiska w twoich postach każe mi sądzić, że nie do końca panujesz nad gramatyką, co nie jest znów wielką zbrodnią, gorsze jest to, że z zacietrzewieniem janczara bronisz partii politycznej, której miejsce znajduje się na śmietniku historii
Makiavelu czekam na odpowiedź na pytanie o Scholemie i Eliadem!!!
EDIT: Sami swoi kontra Platforma:
: 15 listopada 2014, 13:56
autor: Makiavel
Postaram się odpisać krótko, ale treściwie.
1. Oburzyłeś się gdy napisałem w odpowiedzi na Twoje słowa o Iwińskim to samo, co Ty o nim. Jeśli napiszesz "Sikorski to ch..." to nie możesz się dziwić, że ktoś, choć raczej nie będę to ja, napisze Ci "sam jesteś ch...". Napisałeś, że Iwiński nic nie ma do powiedzenia, to ja sobie zakpiłem, że Ty za to masz dużo do powiedzenia. Widzisz chyba istotę sprawy? Zgadzam się Ty masz prawo drwiąco wypowiadać się o każdym, także o mnie, a ja mam takie samo prawo, także w stosunku do Ciebie. Nie ma sensu wplatać w to świętego oburzenia.
2. Dyskutuje tutaj, w różnych tematach, z bardzo dużą liczbą osób. Spróbuj merytorycznie pogadać z w/w osobami, mając odmienne od nich zdanie, to zobaczysz jaki to ma głęboki sens. Odwołałem się do cenionego polskiego poety, więc to chyba było chamstwo wysokich lotów ;-) w przeciwieństwie do ich chamstwa i ciągłych bezpośrednich przytyków do mnie. Są sytuacje, gdzie dochodzisz do ściany i coś trzeba zrobić. Zakończyłem więc dyskusje w dobitny sposób. Tyle.
3. Chłodne refleksje zostawiam raczej na inne okazje, tutaj oddaje się pasji polemicznej :-)
4. Wydaje mi się, że odpowiedziałem. Kluczem do rozróżnienia tych sytuacji są środki wyrazu. Nie podoba się komuś przyjazd Baumana czy nadanie mu doktoratu honorowego - można pisać list do władz uczelni z szeregiem podpisów, można protestować przed budynkiem, można na sali wykładowej ALE w cywilizowany sposób. Ten protest we Wrocławiu nie był cywilizowany. Tyle w tym temacie. Choć ja, osobiście, uważam, niczym Jan Pospieszalski, że warto rozmawiać, z każdym, kto ma coś do powiedzenia.
5. Uważam, że ludzie wykształceni, w publicznych wypowiedziach powinni posługiwać się zupełnie innym językiem. Przytoczone przeze mnie słowa i sposób wypowiedzi był agresywną publicystyką niskich lotów. Zrobił dokładnie to, za co tak wszyscy krytykują Niesiołowskiego.
6. Jedna książka, nawet b.dobra to trochę mało, nie sądzisz? Poza tym nie ma tam informacji o tym, kto uznał tą książkę, za książkę roku. Co do ludzi nauki, to znalazłem to samo, ale jak widzisz, nie ma tam specjalnie wiele informacji. Tu masz do porównania http://nauka-polska.pl/dhtml/raporty/lu ... 45&lang=pl
7. Nie wiem czy miałeś kiedyś okazję pisać artykuł naukowy czy jakąś monografię. Dyskutuje się w takich pracach z istotnymi dla nauki myślami. W filozofii dyskutuje się z Arystotelesem, Platonem, Kartezjuszem, Spinozą, Machiavellim, Kantem, Schopenhauerem, Nietzsche, Heglem, Kołakowskim (w zakresie jego wkładu w filozofię). W ekonomii z Stiglizem, Samuelsonem, Krugmanem, Arrowem etc.. Owszem można pisać, że się nie zgadzam z dr Bukowskim w tym czy w tamtym ale koniec końców będzie to raczej dyskusja z poglądami, na które Bukowski się powołuje, bo, choć mogę się mylić, nie stworzył on czy nie współtworzy jakiegoś nowego nurtu filozoficznego. Innymi słowy, jak dyskutuje z poglądami Stigliza odnośnie do roli MFW w globalizacji wyrażonymi w książce "Globalizacja" to mogę z tego uczynić temat artykułu (oczywiście to przykład, bo książka już nie najnowsza). Czy mogę to samo zrobić z książką "Czas w ekonomii" S. Czai ? Raczej nie, choć książka ta w naszej nauce została doceniona.
8. Ja mam świadomość tego, że postmodernizm i Bauman, jako jego przedstawiciel poddawany jest krytyce: ogólnej i szczegółowej. Rzecz w tym, że krytyka krytyce nierówna. Co innego powiedzieć sobie w radiu "ja jestem wielkim filozofem i mówię, jak jest: postmodernizm jest do luftu ale dajmy na to, że Bauman to jakiś tam naukowiec jest, bo są gorsze zboczenia" a co innego podjąć na kartkach artykułu czy książki dyskusję z tym nurtem, wykazywać jego braki, niespójności, etc.. Na tym drugim polega nauka, to pierwsze to publicystyka.
9. Jako ekonomista raczej korzystam z dorobku tytanów socjologii i filozofii popierając nimi swoje argumenty w dyskusji, nie dyskutuje z nimi, bo jedyny filozof, z którego myślą mógłbym się zmierzyć jest Machiavelli, którego znam dwa najważniejsze dzieła. Natomiast jeśli taki filozof czy socjolog wchodzi na grunt międzynarodowych stosunków gospodarczych, gospodarki globalnej, globalizacji w ujęciu ekonomicznym to wtedy ewentualnie polemizuje także z jego poglądami, bo mam taką intelektualną możliwość.
10. Źle mnie zrozumiałeś. W filozofii, socjologii i naukach pokrewnych raczej nie następują przełomy, takie jak w fizyce czy chemii, gdzie jedna teoria może obalić i zastąpić inną. W ekonomii w sporej części też tak jest, nie da się powiedzieć, że od kiedy Friedman z kolegami stworzyli swoje teorie to teorie Keynesa są już bezwartościowe. Nie jestem sam w stanie ocenić dorobku Baumana, ale wiem, że osiągnął on wiele i uzyskał pewien status w światowej nauce. Ten status jest raczej stały, tzn. musiano by udowodnić, że to, co uważano, za jego oryginalny wkład w socjologię czy filozofię jest plagiatem (ten plagiat, który mu zarzucono, z tego co się orientuje nie dotyczył tak fundamentalnych kwestii). Stąd też na Baumana można się powoływać, z zachowaniem proporcji, tak jak na Arystotelesa czy św. Augustyna (z tym, że jednak Baumana łatwiej wkleić w aktualne tematy). To samo tyczy się Bukowskiego, nie ocenię czy jego książki (książka?) jest dobra, ale wiem, że ma status nieanonimowego doktora filozofii w skali krajowej. Nie znałem go do chwili, gdy usłyszałem jego wypowiedź, co świadczy o tym, że nie jest naukowcem światowej sławy. Stąd akurat takie postacie jak Bauman i Bukowski mogę zestawić, bo różnice między nimi nie są niewielkie. Tak samo myślę, że Ty nie będziesz miał problemów z porównaniem J.E Stigliza z Ryszardem Petru, mimo, że nie jesteś ekonomistą.
Zauważ, że broniłem tu już zarówno Tuska, jak i Iwińskiego, mogę też bronić innych polityków, innych orientacji, jeśli uznam, że są warci obrony. Ja cenię niektórych polityków PO i jestem wdzięczny tej partii za to, że trzyma PiS daleko od władzy. Jeśli toczylibyśmy tu merytoryczną decyzję o poszczególnych sprawach to pewnie w wielu zgodzilibyśmy się, że PO robi źle. Cała moja obrona PO wzięła się z tego, że zauważyłem tylko oczywisty fakt, że Tusk zostanie zapamiętany z paru rzeczy, które są faktami: zbudował dużo autostrad (to, że drogie to inna sprawa, ale Gierka do dziś wszyscy za jego drogie pomysły pamiętają), rządził najdłużej, wynegocjował sporo kasy z UE, Polska najlepiej się rozwijała gospodarczo w ostatnich latach z całej UE (czy to jego zasługa czy nie, ale jednak to było za jego rządów) i wg. mnie wielu zapamięta go też z tego, że było normalniej niż za PiSu. To stwierdzenie takie samo, jak to, że Buzka będziemy pamiętać za reformę emerytalną, reformę administracyjną, a Kwaśniewskiego, jako prezydenta, który wprowadził nas do UE i NATO.
Zresztą czy nie jest ciekawiej, jak się ktoś z czymś nie zgadza? Szczególnie w kwestiach, które nie są biało-czarne ?