: 19 września 2014, 17:19
We wcześniejszym poście ośmieliłem się powątpiewać w dobre perspektywy rozwojowe Polski, za co mnie skrytykowałeś, twierdząc, że „nie znam się na ekonomii”, bo dla takiego jak Ty eksperta sprawa jest oczywista. Rzecz w tym, że opinia, którą wyraziłem nie opierała się na moim prywatnym „widzimisię”. Specjalnie dla Ciebie odszukałem dokument, z którym miałem okazję zapoznać się już jakiś czas temu i który był przyczyną wyrażenia takiej właśnie opinii. Mowa o raporcie: "Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu?", przygotowanym przez zespół w składzie: dr Tomasz Geodecki (UEK), prof. dr hab. Grzegorz Gorzelak (UW), dr hab. prof. UJ Jarosław Górniak (UJ), prof. dr hab. Jerzy Hausner (UEK), dr hab. Stanisław Mazur (UEK), prof. dr hab. Jacek Szlachta (SGH) oraz prof. dr hab. Janusz Zaleski (IMGW/Politechnika Wrocławska), którzy jak przypuszczam potrafią „analizować z uwzględnieniem setek czynników, które trzeba znać i rozumieć”.
W swoich wypowiedziach bardzo dużą nadzieję pokładasz w dotacjach unijnych, które mają nam pomóc w nadgonieniu dystansu dzielącego nas od krajów Zachodu:
Offshoring może tak naprawdę okazać się jedną wielką pułapką, przed czym ostrzegają autorzy raportu:
Teraz spójrzmy w czym dokładnie autorzy raportu upatrywali problem:
Wygląda na to, że będzie bardzo długaśny post, ale parę kwestii jeszcze muszę poruszyć.
Jeżeli Polacy nie mogą w przypadkach istotnych dla gospodarki decydować za pośrednictwem referendum to dlaczego w ogóle przeprowadzono referendum o akcesji do UE?
W Twojej wypowiedzi, że się tak wyrażę, wyszło szydło z worka. Niby mamy demokrację, niby lud jest suwerenem, niby idąc do urny mamy jakąś władzę. Jednak jak przychodzi co do czego, to motłoch nie może decydować, bo jest głupi, tak? Podejście Tomasza Lisa: http://www.youtube.com/watch?v=HKywpCJMI2c? Pogarda dla ludzi, którzy "są jeszcze głupsi niż myślicie", tak? Podejście z gatunku: My jesteśmy elitą, my rządzimy tym krajem, my musimy użerać się z tym śmierdzącym, prowincjonalnym motłochem, który przeszkadza nam w rządzeniu, tak? Dlatego kłammy, oszukujemy, uprawiajmy propagandę, byle ten motłoch trzymać w ryzach, tak?
Jak widać Ewa Kopacz nie doceniła kunsztu dyplomatycznego i znajomości Sikorskiego, skoro otrzymał klasycznego kopa w górę.
Jeżeli ktoś przeczytał tego posta do końca to gratuluję wytrwałości
.
Dotychczasowy model rozwoju nie był zły, ale jak stwierdzają autorzy raportu już się wyczerpuje, a być może nawet już wyczerpał, bo świat gna do przodu. Teraz rozumiesz skąd się wzięło moje powątpiewanie w perspektywy rozwojowe Polski widziane w różowych barwach?Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu? pisze:Ukształtowany w okresie dwóch ostatnich dekad model rozwoju naszego kraju powoli, ale wyraźnie się wyczerpuje – Polska znalazła się w rozwojowym dryfie. Przy czym „rozwojowy dryf” rozumiemy w tym raporcie jako eksploatację dostępnych i pozyskanych w następstwie unijnej akcesji zasobów rozwojowych w sposób coraz bardziej ekstensywny i – co ważniejsze – w niewielkim stopniu je pomnażający.
Dotychczasowy model rozwojowy Polski dobrze przyczynił się do zdynamizowania i wzrostu polskiej gospodarki oraz do wyraźnego skrócenia rozwojowego dystansu dzielącego Polskę od państw wysoko rozwiniętych, zwłaszcza zachodnioeuropejskich. Obecnie jednak jego moc się wyczerpuje, przede wszystkim dlatego, że przez 20 lat innowacyjność polskiej gospodarki była głównie efektem hurtowego importu technologii – dla nas nowoczesnych, choć w skali światowej już przestarzałych – ucieleśnionych w maszynach i urządzeniach oraz formuł zarządzania wnoszonych do naszych organizacji, co działo się głównie za sprawą napływu kapitału zagranicznego.
Postęp w zakresie innowacyjności polskiej gospodarki, którego wyrazem był wysoki wzrost produktywności i wydajności pracy, stanowił zatem rezultat „dyfuzji naśladowczej”. Podążanie tą ścieżką nie spowoduje już dalszego szybkiego przyrostu produktywności oraz nowej dynamiki gospodarczej ani nie umożliwi skracania rozwojowego dystansu. Konieczne staje się przejście do formuły „dyfuzji kreatywnej”, w której importowi technologii i odpowiadających im rozwiązań zarządczych towarzyszą intensywne starania o ich twórczą, a nie wyłącznie imitacyjną adaptację i rozwinięcie. Teraz przeważnie po prostu instalujemy to, co zakupimy, a rzecz w tym, aby to, co kupimy, umieć praktycznie zaadaptować i twórczo rozwinąć. Kiedy takie postępowanie się upowszechni, z czasem będziemy w stanie także generować i wdrażać własne liczące się technologie i rozwiązania: nie incydentalnie, a regularnie.
W swoich wypowiedziach bardzo dużą nadzieję pokładasz w dotacjach unijnych, które mają nam pomóc w nadgonieniu dystansu dzielącego nas od krajów Zachodu:
Zatem sprawdźmy punkt po punkcie, co o tym napisali autorzy raportu, na początek niech będą te „setki milionów płynących z UE”:Makiavel pisze:Naprawdę muszę Ci tłumaczyć, że w Polsce mamy tańszą siłę roboczą, potrzebujemy BIZ dlatego usilnie je ściągamy do siebie, naszą gospodarkę napędzają setki milionów płynące z UE, których nie dostają Niemcy, Belgowie, Holendrzy? Budujesz nowe drogi, lotniska, osiedla - kraj się rozwija, a nie budujesz ich przecież jak je już masz. Stajesz się centrum offshoringu, płynie do kasa, ludzie mają jej więcej, więcej wydają, gospodarka się nakręca. Nie zostajesz takim centrum jak jesteś bogatym krajem, bo to bogate kraje dokonują offshoringu. Itd.
Owszem miliony płyną z UE, ale jak widać niekoniecznie muszą się one przyczyniać do budowania zdrowych podstaw wzrostu gospodarczego Polski, co autorzy raportu rozwijają w następujący sposób:Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu? pisze:Mogłoby się zdawać, że przechodzenie do formuły „dyfuzji kreatywnej” będzie w Polsce szczególnie ułatwione dzięki możliwości skorzystania z instrumentów strukturalnych Unii Europejskiej i ogromnej puli środków finansowych udostępnionych Polsce w bieżącym okresie budżetowym, czyli w latach 2007–2013. Mamy jednak za sobą 2/3 tego okresu i wyraźnie widać, że tak się nie dzieje. Przeciwnie, pod względem innowacyjności polska gospodarka „buksuje”, a to oznacza, że wkrótce utracimy nasze przewagi konkurencyjne, wynikające ze względnej (choć zmniejszającej się) taniości oferowanych dóbr i usług w porównaniu do naszej produktywności.
W dalszej części swojej wypowiedzi Makiavelu pokładasz nadzieję w offshoringu pisząc, że: „Stajesz się centrum offshoringu, płynie do kasa, ludzie mają jej więcej, więcej wydają, gospodarka się nakręca. Nie zostajesz takim centrum jak jesteś bogatym krajem, bo to bogate kraje dokonują offshoringu".Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu? pisze:Nie możemy jednak uznać, że sposób wykorzystania tych środków jest w pełni właściwy. Za jego główny mankament uważamy syndrom, który określamy jako „opium absorpcji”. Zasady działania premiujące tych, którzy szybko wydają środki finansowe, i ograniczenie kryteriów i debaty publicznej głównie do tego aspektu zagospodarowania środków pomocowych uruchomiły niebezpieczny i szkodliwy mechanizm selekcji, sprawiający, że preferowane są projekty szybkie, z reguły małe lub średnie (ze względu na czas realizacji) i o niskim ryzyku opóźnień w realizacji. Zazwyczaj są to też projekty, które absorbują względnie duże alokacje środków w stosunku do uzyskiwanych produktów. W efekcie osoby i instytucje odpowiedzialne za wdrażanie środków UE niechętnie i z rezerwą podchodzą do ambitnych, innowacyjnych, a tym samym trudnych i długotrwałych projektów rozwojowych, nie zauważając w nich szans na zmiany cywilizacyjne i rzeczywisty postęp, lecz raczej dostrzegając ryzyko niewydatkowania środków w założonym czasie i zagrożenie obniżeniem pozycji w rankingu absorpcji.
Do tego dochodzi ogromna liczba regulacji prawnych i ich detaliczny charakter (częściowo tylko wytwarzanych w Komisji Europejskiej, a w znacznej mierze będących wynikiem własnej biurokratycznej działalności) oraz, co gorsza, lawina czysto krajowych wytycznych niższego rzędu. Przez to cały system jest nieefektywny i staje się także coraz bardziej niewydolny. Stanowisko Ministerstwa Rozwoju Regionalnego zakłada podporządkowywanie rozwoju Polski logice pozyskiwania i absorpcji środków unijnych. Wspiera tę tendencję czysto księgowe podejście Ministerstwa Finansów do tych środków. Mamy ministerstwo absorpcji środków unijnych, ale nie mamy ministerstwa od polityki rozwoju kraju.
W rezultacie rozwija się w Polsce specyficzna formuła europeizacji, zorientowana głównie na absorpcję środków. Prowadzi to nas w kierunku pasywnego i reaktywnego dostosowywania się, zamiast do wyprzedzającego aktywnego i kreatywnego przestawiania się. Jednocześnie wdrażaniu środków unijnych towarzyszy tendencja do centralizacji działań i decyzji kosztem zmniejszania prerogatyw samorządów. Reforma samorządowa jest jednym z największych sukcesów ostatniego dwudziestolecia i należałoby raczej zwiększać samodzielność, także finansową, aktorów regionalnych .Nie sposób bowiem zbudować nowoczesnego państwa bez utwierdzenia znaczących jego funkcji w realizacji idei samorządności i społeczeństwa obywatelskiego.
Offshoring może tak naprawdę okazać się jedną wielką pułapką, przed czym ostrzegają autorzy raportu:
Pragnę dodać jeszcze coś od siebie w jednej kwestii. Niektóre z Twoich wypowiedzi brzmią wyjątkowo naiwnie jak na zawodowego ekonomistę. Zwłaszcza zadziwiło mnie to stwierdzenie: „ Budujesz nowe drogi, lotniska, osiedla - kraj się rozwija”. Mam nadzieję, że to był bardzo duży skrót myślowy, bo budowa infrastruktury również musi uwzględniać rachunek ekonomiczny, bo inaczej skończymy tak jak w Polsce: "Tomasik: Mamy w Polsce sześć nierentownych lotnisk, do których wciąż dopłacamy" lub tak jak w Hiszpanii: "Osiedle Sesena straszy pustką. Oto symbol kryzysu w Hiszpanii". Jak widać budowanie nowych lotnisk i osiedli to nie zawsze droga do rozwoju. Zresztą takich przykładów jest wiele więcej na małą i dużą skalę. Niektóre samorządy korzystając z unijnych dotacji wybudowały sobie np. pływalnię. Fajna sprawa dla mieszkańców. Tylko sęk w tym, że po wybudowaniu taką pływalnię trzeba jeszcze utrzymać i teraz nagle budzą się z ręką w nocniku, że na to już im pieniędzy nie starcza.Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu? pisze:Choć skłonność zagranicznych koncernów do zakładania swoich oddziałów w Polsce jest zjawiskiem pozytywnym, to można zauważyć, że działy B+R tych korporacji działają z reguły w innych krajach, a nasz kraj dzięki taniej i zdyscyplinowanej sile roboczej jest dobrym miejscem na lokalizację montowni. Polska staje się zagłębiem dobrze wykształconych robotników produkcyjnych oraz ośrodkiem call centers. To w istocie swoista pułapka strukturalna, gdyż w tych sektorach tworzy się sporo miejsc pracy, ale są to miejsca pracy niskiej jakości, które nie dają możliwości rozwoju kwalifikacji i łatwo mogą zostać zlikwidowane i przeniesione gdzieś indziej.
Teraz spójrzmy w czym dokładnie autorzy raportu upatrywali problem:
W zasadzie to by było na tyle z mojej strony jeżeli chodzi o naszą dyskusję na temat perspektyw rozwojowych Polski. Pytanie brzmi czy nowy polski rząd, nieważne przez jaką partię sformowany będzie w stanie wykorzystać unijne środki z perspektywy budżetowej 2014-20 bardziej efektywnie, unikając pułapki „opium absorpcji”.Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu? pisze:Niestety polityka publiczna w Polsce nie odnosi się do przedstawionych powyżej tendencji rozwojowych i nie respektuje nowego podejścia do polityki rozwoju. W naszej ocenie to praktyczny przejaw ogólnie niskiej sprawności państwa. Problemy słabości państwa w interesującej nas dziedzinie odnosimy w szczególności do:
1) niskiej jakości przywództwa politycznego;
2) małego znaczenia sfery publicznej i publicznego dyskursu o zasadniczych kwestiach rozwoju kraju;
3) wadliwych mechanizmów ustanawiania celów strategicznych państwa;
4) słabości instrumentów prowadzenia, monitorowania i ewaluacji polityki rozwoju.
Wygląda na to, że będzie bardzo długaśny post, ale parę kwestii jeszcze muszę poruszyć.
W takim razie, co powiesz o referendum w Szkocji? Gdyby wygrali zwolennicy odłączenia od Wielkiej Brytanii konsekwencje gospodarcze byłyby całkiem spore, bo niepodległa Szkocja nie byłaby członkiem UE, Wielka Brytania nie zgodziłaby się na unię walutową. Szkocja nie byłaby też członkiem NATO. Nie wspominając o całej rzeszy innych problemów, a jednak referendum przeprowadzono.Makiavel pisze:W przypadkach niezwykle istotnych dla gospodarki, a za taki uważam kwestię długości pracy, decyzje muszą podejmować ludzie odpowiedzialni i mający specjalistyczną wiedzę. Równie ważne jak wiek emerytalny są np. podatki dochodowe czy podatek VAT i jeszcze parę innych spraw. Myślisz, że oddanie ludziom prawa do decydowania o wysokości podatków to doby pomysł? Myślisz, że w referendum na pytanie: "Czy chcesz pracować do x roku życia czy 2,5,7 lat dłużej?" ludzie powiedzą "jasne, chce pracować długo i ciężko"? Tak jak na pytanie: "Czy chcesz płacić PIT 5% czy 25%?" spodziewałbyś się licznych głosów za drugą opcją? Takie referendum byłoby bez sensu bo nie ma szans by większość społeczeństwa zrozumiała tak zawiłe sprawy jak finanse publiczne. Przeciętny obywatel chce pracować jak najkrócej, zarabiać jak najwięcej i płacić jak najniższe podatki, jednocześnie mając publiczną służbę zdrowia, państwową emeryturę, darmową edukację, etc.. Skromny procent pomyśli nad tym, że tak się nie da. Referendum w tak ważnych sprawach można by zrobić bo wyedukowaniu wszystkich uprawnionych do głosowania, tak by wiedzieli, że głosując na opcję a) konsekwencje są takie a takie, na opcje b) takie a takie. W kraju gdzie połowa ludzi nie rozumie wiadomości telewizyjnych - życzę powodzenia.
Jeżeli Polacy nie mogą w przypadkach istotnych dla gospodarki decydować za pośrednictwem referendum to dlaczego w ogóle przeprowadzono referendum o akcesji do UE?
W Twojej wypowiedzi, że się tak wyrażę, wyszło szydło z worka. Niby mamy demokrację, niby lud jest suwerenem, niby idąc do urny mamy jakąś władzę. Jednak jak przychodzi co do czego, to motłoch nie może decydować, bo jest głupi, tak? Podejście Tomasza Lisa: http://www.youtube.com/watch?v=HKywpCJMI2c? Pogarda dla ludzi, którzy "są jeszcze głupsi niż myślicie", tak? Podejście z gatunku: My jesteśmy elitą, my rządzimy tym krajem, my musimy użerać się z tym śmierdzącym, prowincjonalnym motłochem, który przeszkadza nam w rządzeniu, tak? Dlatego kłammy, oszukujemy, uprawiajmy propagandę, byle ten motłoch trzymać w ryzach, tak?
Zatem Twoim zdaniem, niemieccy politycy postanowili schlebiać życzeniom motłochu i wiek obniżyć. Polscy politycy na motłoch się nie oglądają, więc podnieśli. Któż by podejrzewał, że Niemcy okażą się mniej rozsądni od Polaków.Makiavel pisze:Wszystko się zgadza, żyjemy dłużej więc trzeba podnieść wiek emerytalny. Niemcy zrobili to już jakiś czas temu, teraz obniżają dla niektórych ludzi (45 lat płacenia składek). Niemcy są od nas dużo bogatsi, a i tak są za to krytykowani. Decyzja ta zaś nie ma uzasadnienia ekonomicznego, jest czysto polityczna. Socjaldemokracja tym walczy o poparcie (sami podnosili wiek do 67 niedawno). Tak czy siak większość obywateli dużo bogatszych od nas Niemców będzie pracować w perspektywie do 67 roku życia.
Cechą polskiego parlamentaryzmu jest to, że od ponad 20 lat rzadko pojawiają się w nim nowe twarze, więc ci sami posłowie, którzy podnosili rękę za reformą Buzka podnosili również rękę za reformą Tuska. Reforma Buzka miała na celu gładko nas przeprowadzić przez problemy związane z wydłużaniem się czasu życia na emeryturze i spadkiem liczby pracujących, więc dlaczego Donald Tusk ją kompletnie rozbroił? Buzek to intelektualista, profesor matematyki, a więc przedstawiciel tej oświeconej elity, która Twoim zdaniem powinna podejmować ważne decyzje zamiast motłochu, który nic nie wie i nic nie rozumie. Powiedz mi zatem, dlaczego magister historii Tusk zniszczył jego dzieło?Makiavel pisze:Rząd Buzka to AWS nie PO i to mieszanie tematów. Sam przytaczając dane statystyczne i pokazując, że wiesz na czym polega system emerytalny odpowiedziałeś sobie na pytanie czy podniesienie wieku było koniczne czy nie.
Wprawdzie napisałem, że hoduję rybki w akwarium, ale to nie znaczy, że cechuje mnie podobna długość pamięci. Pamiętam na przykład coś takiego z lutego 2010 roku: "Sikorski: Rosja powinna być w NATO" albo z bliższych czasów pamiętam jak minister Radek doradzał Ukraińcom, żeby porozumieli się z Janukowyczem, który dzień później spakował walizki i zwiał z Ukrainy. Zatem wybacz mi, że nie zachwycam się jego prywatnymi koneksjami, gdy słucham o jego pomysłach. Aczkolwiek w jednym się z nim się z nim w pewnym stopniu zgadzam. Na taśmach prawdy minister Radek mówił, że "Polaków cechuje murzyńskość". Cierpimy jako naród na pewien kompleks niższości wobec świata Zachodu, dlatego czasem bezkrytycznie przyjmujemy wszystkie nowinki, dobre czy złe, stamtąd płynące i imponuje nam jako ogółowi to, że ktoś pełni wysoką funkcję w strukturach UE, bez zwracania uwagi na to, czy ta funkcja niesie ze sobą coś więcej oprócz prestiżu.Makiavel pisze:Doszedłeś do sytuacji w której ironizujesz a temat ironizowania jest bardzo blisko rzeczywistości. Każdy dyplomata Ci to powie, że najważniejsze decyzje i dyskusje prowadzi się za kulisami, prywatnie, bez kamer i szumu. Jak cie znają i wiedzą kto ty jesteś, a już szczególnie jak jesteś kolegą to rozmawia się zupełnie inaczej. Oczywiście to nie jest różnica między zmianą twardego "tak" na "nie" albo "nie" na "tak". Ale to przechylenie szali, która drży, na naszą stronę. Obrazowo mówiąc tam gdzie dla Fotygi była ściana albo drzwi zamknięte, dla Sikorskiego, Rotfelda, śp. Skubiszewskiego, Bartoszewskiego, śp. Geremka były lekko uchylone drzwi, jakaś furtka by iść dalej. W sytuacji w której taka Fotyga już by spała w hotelowym pokoju taki Sikorski grałby w bilarda, popijał whisky i ugniatał kolegów do zmiękczenia niekorzystnego dla Polski stanowiska. Oczywiście dokładnych różnic i obrazów ci nie zarysuje, bo nie bywam na takich spotkaniach, ale tyle można się dowiedzieć i to wiedza dość powszechna.
Jak widać Ewa Kopacz nie doceniła kunsztu dyplomatycznego i znajomości Sikorskiego, skoro otrzymał klasycznego kopa w górę.
Jeżeli ktoś przeczytał tego posta do końca to gratuluję wytrwałości