: 04 maja 2009, 00:11
Państwo opiekuńcze to inaczej rzecz biorąc, państwo redystrybujące dochody. Kto decyduje o stopniu i kierunku redystrybucji? Oczywiście politycy, którzy ubijają przy okazji swoje interesy. Stąd się biorą patologie w rodzaju korupcji, nepotyzmu i żerowania na pieniądzach podatników, które opisałem w poprzednim poście. W państwie opiekuńczym nigdy się od tego nie uwolnimy, a może znasz jakąś cudowną receptę? Ktokolwiek w Polsce rządził do tej pory, zawsze jest to samo.Juve Master pisze:Państwo opiekuńcze, oto co popieram. Państwo nie może zostawiać biedoty na pastwę losu. Pozwól, że przytoczę wypowiedź Lorda Juve, która obrazuje to, czego zdajesz się nie do końca rozumieć.
Co do wypowiedzi Lorda Juve, to na jej podstawie można uznać, że tak naprawdę nigdy nie będziemy gotowi na liberalizm gospodarczy. Czy wiesz, że tuż po upadku PRL wielu zachodnich ekonomistów prognozowało nam długoletni marazm gospodarczy, ponieważ uważali, że blisko 50 lat socjalizmu zabiło w Polakach ducha przedsiębiorczości i kapitalizm i wolny rynek to będzie dla nas szok? Zobacz jak bardzo się mylili:
Dla ludzi zakorzenionych w PRL, transformacja gospodarcza była szokiem, a jednak jak widać doskonale sobie poradzili.Maciej Bukowski, szef Instytutu Badań Strukturalnych i członek zespołu doradców ekonomicznych premiera Donalda Tuska, dodaje, że całe ostatnie 20 lat trzeba uznać za sukces Polski. – W 1990 r. nasz PKB stanowił 30 proc. produktu krajowego brutto ówcześnie rozwiniętych krajów. A teraz jest to już 60 proc. To pokazuje, jak odrabiamy nasze gospodarcze zaległości – tłumaczy Maciej Bukowski.
Źródło
Pamiętaj także, że koncepcja tak zwanego "państwa opiekuńczego" (welfare state) ukształtowała się dopiero w drugiej połowie XX wieku, kiedy kapitalistyczne kraje zachodnie osiągnęły wysoki poziom bogactwa i było je na to stać! Ty kompletnie odwracasz porządek rzeczy i twierdzisz, że jesteśmy biedni więc musi być państwo opiekuńcze, a jak będziemy bogaci to liberalne. Nas teraz właśnie nie stać na państwo opiekuńcze, dlatego, że jesteśmy biedniejsi!
Ostatnie zdanie Twojej wypowiedzi jest w zasadzie najlepszym podsumowaniem całej sprawy. Piszesz "już teraz tak jest", praktycznie już dzisiaj ubogi pacjent nie ma dostępu do służby zdrowia, bo zanim odczeka swoje w kolejce, to może już ten świat opuścić. Po pacjenta już dzisiaj może nie przyjechać ambulans, bo jest stary, zdezelowany i awaryjny, a jak przyjedzie, to pacjent nie może mieć pewności, że dojedzie do szpiala żywy, bo słabo opłacany personel medyczny może dogadać się z zakładem pogrzebowym.Juve Master pisze:To wszystko prawda. Powiedz mi teraz jak wolny rynek pokieruje sprawami związanymi ze służbą zdrowia. Czy nie dojdzie do sytuacji, że ubogi pacjent nigdy nie będzie mógł skorzystać z danego zabiegu, bo po prostu nie będzie go na to w życiu stać ? Czy nie dojdzie do sytuacji, w której po pacjenta nie przyjedzie ambulans, bo nie będzie miał z czego opłacić kursu do szpitala, niczym za taksówkę? Czy nie dojdzie do sytuacji, w której o kolejce `obsługi`w szpitalu będzie decydował portfel ? Już teraz tak jest..., ale prywatyzacja służby zdrowia tego nie zmieni.
Teraz ja zapytam, jaka jest Twoja recepta na rozwiązania tej sytuacji? Odpowiedz szczerze, czy chcesz podniesienia podatków? Wiesz jaki rozmiar przybrała już skala redystrubucji w Polsce? Centrum Adama Smitha oblicza tak zwany "dzień wolności podatkowej". Wkleję duży fragment wypowiedzi Roberta Gwiazdowskiego, bo chce żeby każdy dobrze zrozumiał na czym to polega:
W 2008 roku dzień wolności podatkowej przypadł 14 czerwca. Co to oznacza? To znaczy, że wszystkie pieniądze, które statystyczny podatnik zarobił do 14 czerwca, zostały mu odebrane przez państwo i to państwo zdecydowało w jaki sposób zostaną one wydane. Państwo zdecydowało na co zostanie wydane 47,3% pieniędzy statystycznego podatnika! Powiedz mi, to dla Ciebie dużo czy mało? Czy ten podatnik dostał za to równowartościowe świadczenia?W związku z dyskusją w komentarzach o wysokości rzeczywistych obciążeń podatkowych, spieszę wyjaśnić, że obliczamy ją stosując metodologię zaproponowaną przez Krzysztofa Dzierżawskiego: na podstawie udziału wydatków publicznych w Produkcie Krajowym Brutto. Relacja ta najlepiej pokazuje skalę rzeczywistego obciążenia statystycznego podatnika, gdyż państwo nie ma żadnych innych pieniędzy niż te, które nam odbierze. Może odbierać bezpośrednio dziś w postaci nałożonych na nas podatków i innych składek, opłat czy mandatów, które stanowią tak zwane daniny publiczne sensu largo. Na sfinansowanie swych wydatków państwo może też zastosować podatek inflacyjny. Druk pieniądza obniżający jego siłę nabywczą jest bowiem formą opodatkowania. Skoro za 100 zł. mogłem nabyć 100 sztuk czegoś tam, a po zwiększeniu podaży pieniądza, na skutek inflacji tym spowodowanej już tylko 96 jednostek, to nałożono na mnie podatek 4%.
I wreszcie państwo może na sfinansowanie swoich wydatków pożyczać. Ale kiedyś będzie musiało oddać. I na ten cel będzie musiało ściągnąć od podatników podatki. Więc opodatkuje nas w przyszłości. Czas nie ma większego znaczenia. A jak pisał James Buchanan – tego rodzaju podatek przesunięty w czasie, tworzy tylko pewnego rodzaju iluzję fiskalną. Jest więc bardziej niebezpieczny od zwykłego podatku, bo go od razu „nie widać”.
I właśnie dlatego o prawdziwej wielkości opodatkowania przypadającego na statystycznego podatnika informuje nas najlepiej (choć nie idealnie) właśnie relacja wydatków publicznych do wypracowanego PKB (choć nawet sam sposób liczenia PKB może być wątpliwy).
Jeśli zatem wysokość wydatków publicznych to, na przykład, 49% PKB, to znaczy, że „statystyczny” podatnik musi oddać państwu 49% wartości swojej „podaży” – czyli przychodu który by uzyskał, i który określałby jego zdolność konsumpcyjną, gdyby nie fiskalne działania państwa.
Blog Roberta Gwiazdowskiego
W takim dlaczego jej tak zażarcie bronisz? W imię równości? W imię obrony najbiedniejszych? Każdy kogo stać już teraz korzysta z prywatnej służby zdrowia. W takim razie, odpowiedz mi na kolejne pytanie, czy chciałbyś zwiększyć opodatkowanie najbogatszych obywateli? Wiesz jakie będą konsekwencje? Ludzie bogaci, nie zdobyli swojego majątku, bo szastali kasą na prawo i lewo. Zdobyli majątek, bo pracowali i inwestowali. Jeżeli zaczniesz ich gnębić wysokimi podatkami za ich ciężką pracę, to najpewniej stąd wyjadą. Jeżeli nie będą mieli pieniędzy nie będą inwestować i rozwijać swoich firm, a co za tym idzie, nie będą zatrudniać nowych pracowników, bo nie będą mieli za co.Juve Master pisze:Tak jak napisałem wcześniej. Ja nie twierdzę, że państwowa służba zdrowia jest czymś świetnym. Jest syfem na kółkach i resorach. Powiedz mi tylko liberalny ekonomisto, jak chcesz dokładnie sprywatyzować te chore bagno bez czynienia krzywdy ludziom, których nie będzie stać na PRYWATNE świadczenia.
Chyba już sobie wyjaśniliśmy, że biedny zanim doczeka się swojej kolejki w publicznej służbie zdrowia, to na pomoc może być już za późno? Jeżeli Ci, których stać będą płacić za usługi, to zmniejszy się korupcja wśród lekarzy, mniej pieniędzy zmarnotrawią politycy, szpitale będą lepiej wyposażone, personel medyczny lepiej opłacany. Zauważ, że pomimo ogromnych obciążeń podatkwych, ludzie w Polsce są bardzo chojni w niezliczonej ilości akcji chartytatywnych. Jeżeli obciążenia podatkowe zostaną zmniejszone, to ta chojność raczej na pewno nie spadnie, lecz wzrośnie i to jest wyjście dla biednych. Czy jeżeli państwo nie zabierze Ci tych pieniędzy siłą, to sam z własnej woli nie pomożesz? Z pewnością zrobisz to lepiej niż państwo, bo będziesz kontrolował czy Twoje pieniądze rzeczywiście pomagają i nie są marnotrawione na biurokrację w NFZ.
To Ty nie do końca rozumiesz o czym mówisz. Biedny Polak, biedny Amerykanin i biedny Kenijczyk to nie jest ten sam biedny człowiek. Wszystko zależy od tego według jakiego standardu (wzorca odniesienia) mierzymy biedę:Juve Master pisze:Byłeś kiedyś w Stanach ? Widziałeś jak tam to wygląda ? Jesteś zadowolony z takiego rozwiązania ? Czy zadowolone są niższe warstwy społeczne ? Nie wszystko jest takie proste jak Ci się wydaje..
Widzisz, że biedny Amerykanin, należący, do jak to nazwałeś "niższej warstwy społecznej", w Polsce należałby do klasy średniej, a w Kenii uzano by go za krezusa! Biedni w Ameryce są co najwyżej nielegalni imigranci, a i tak wolą amerykańską biedę od swoich rodzinnych stron.Według wszelkich wskaźników biedni w Ameryce cieszą się standardem życia, o którym ludzie w poprzednich wiekach (a także mieszkańcy wielu krajów dzisiaj) nie mogli nawet pomarzyć. Około 41% biednych ma własny dom, 75% własny samochód i magnetowid, a dwie trzecie - klimatyzację i kuchenkę mikrofalową. Właściwie wszyscy mają telefon, lodówkę i telewizor, czyli dobra, które kiedyś uważano za luksusowe. Przeciętny biedak w Ameryce ma większą przestrzeń mieszkalną niż przeciętny normalny Europejczyk (normalny w sensie niebiedny - przyp. mój). Bieda w dzisiejszej Ameryce przejawia się w złych warunkach życiowych według amerykańskich standardów, choć w innym miejscu i czasie uznano by je za fantastyczne wręcz bogactwo.
Thomas E. Woods Jr. "Niepoprawna politycznie historia Stanów Zjednoczonych"
Nie zapominaj, że prywatne szkolnictwo oznaczałoby mniejsze obciążenia podatkowe. Rodzice sami płaciliby za naukę dzieci i kontrolowali na co są wydawane ich pieniądze. To ukróciłoby korupcję.Juve Master pisze:Analogiczna odpowiedź. Sprywatyzuj, więc podstawowe nauczanie, gimnazjum i liceum. To będzie świetne rozwiązanie. Ciekaw jestem jak to wpłynie za 10 lat na poziom wykształcenia Polaków. Ja sądzę, że wskaźnik analfabetyzmu nagle wzrośnie, szczególnie w środowiskach wiejskich lub jak ja to określam - giga wiejskich. :>
Wiesz jak wysoko w Polsce jest opodatkowana praca? Przekonaj się sam: "Kalkulator płacowy". Przykładowo koszt wynagrodzenia pracownika jaki ponosi pracodawca to 3558,30, a wiesz ile z tego dostaje pracownik? 2156,72 (sic!). Tą brakującą część pożera państwo w postaci różnych składek i podatków. Jak już dostaniesz te ochłapy to państwo rabuje Cię dalej, płacisz VAT, akcyzę, podatek od nieruchomości, itp. itd. Twoja praca była warta 3558,30, a co Ty z tego masz w czystej konsumpcji? Wszelkiej maści lewicowcy winią za niskie wynagrodzenia pazernych kapitalistów, czy słusznie? Gdyby nie pazerne państwo pracodawca zapłaciłby pracownikowi 3558,30, a nie 2156,72. I jak tu się dziwić ludziom, że uważają iż zarabiją za mało za swoją pracę? Szkoda tylko, że nie rozumieją, kto jest prawdziwym winowajcą.
Wiesz, że podatek dochodowy, był uważany za rozwiązanie tymczasowe w momencie wprowadzenia w 1798 roku? Dlaczego?
Dzisiaj urząd skarbowy ma większe uprawnienia do inwigilacji niż SB w PRL!Powszechny był pogląd - pisze Alvin Rabushka - że podatek dochodowy jest ciężarem zbyt ohydnym, by nakładać go na człowieka, gdyż ujawnia stan jego finansów urzędnikowi podatkowemu.
Robert Gwiazdowski "Krótka historia podatku dochodowego"
Czyli lepiej pozwolić politykom żerować na naszym groszu?Juve Master pisze:Niekoniecznie. Wolałbym coś, co Ty proponujesz skoro to zdecydowanie lepsze i wręcz idylliczne. Tylko martwią mnie potencjalne konsekwencje takiego `świetnego` rozwiązania.
Znowu napisałem post-gigant, w czasie, który powienem poświęcić na całkowicie inne rzeczy, ale nie mogłem się powstrzymać.