Pan Mietek pisze:Oferty polskich szkół wyższych są nieprzystosowane do warunków na rynku pracy.
i to się nigdy nie zmieni. Nie ma czegoś takiego, żeby uczelnia wyższa produkowała robotników. Idziesz na studia, by dostać tytuł zawodowy, a nie przyuczyć się do fachu. Z prostej przyczyny - uczelnia nie nadążałaby z programem i co chwila musiałaby zmieniać kadrę dydaktyczną. Poza tym, jak to sobie wyobrażasz, żeby firmy dostosowywały się do uczelni, albo uczelnia do tego, jak wszystkie firmy pracują? To są dwa odseparowane byty. Ci, co studiuja/studiowali na uczelni technicznej, wiedzą co chodzi. Trendy wytwarzania jakiegoś produktu inżynierskiego (brzmi patetycznie, ale brakuje mi słowa), np. oprogramowania, czy jakiegoś produktu chemicznego zmieniają się co rok, dwa. Uczelnia nie może dostosowywać się z tym programem do tego, bo na dłuższą metę jest to nieopłacalne. Poza tym wiele osób zapomina o jednej szalenie ważnej rzeczy - uczelnia wyższa oprócz dydaktyki jest również firmą i instytucją badawczą. Nie zdajecie sobie sprawy, ile projektów np. unijnych jest realizowanych w zakładach, katedrach i instytutach wydziałowych. Studenci widzą bardzo wąsko, oni chcą żeby uczelnia wszystko to rzuciła w pieruny i przygotowywała ich, jak mają programować w .NET 4.5 Framework (najnowszy), czy tam jak się wytwarza części mechaniczne w fabryce Fiata w Polsce. Bzdura. Tu jest pies pogrzebany, bo młodzi uważają, że studia to jest przygotowanie do zawodu. Do zawodu niestety trzeba przygotować się samemu. Nawet doktoranci po studiach informatycznych nie będą w żadnym stopniu przygotowani do zawodu programisty. Niestety nikt nie chce tego zrozumieć i młodzi z najdalszych zakątków Polski, z kazdego miasta i wsi jadą na studia. Paranoja. Wrocław jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się miast dzięki studentom, ale to trochę jak bogactwo szejków bazujących na ropie. Za niedługo ten bum sie skończy, do wszystkich słoików w końcu dotrze że papier magistra niewiele daje i się odwrócą od tego miasta, a wtedy Wrocław obudzi się z reką w nocniku, ale to taka już luźna dygresja i offtop...
Sam spotkalem się z sytuacją, kiedy profesor hab. nie wiedział, jak strona www łączy się z serwerem poprzez zapytania http. Coś, co jest zrozumiałe dla kazdego amatora pisania stron www jest abstrakcją dla gościa, który ma habilitację. Wtedy też mnie to dziwiło/frustowało, ale teraz patrzę na to, jako skrajny efekt tego, jak jest na uczelniach wyższych. Oni nie będą przygotowywać do zawodu, bo po pierwsze - nie mają na to czasu, a po drugie - sami nie potrafią za dobrze.
Jeśli chcesz się przyuczyć do zawodu, zatrudnij sie w małej firmie, a nie w dużym korpo. W dużym korpo nic nie robisz, możesz się obijać, a i tak jesteś małym trybikiem. Zespół PR danego korpo namówi klienta na jeszcze jeden rok projektu, bo tak im dobrze idzie, a w międzyczasie zatrudni 5 nowych studentów, którzy niewiele potrafią, ale mają w końcu low cost equipment.
W małej firmie masz większy wpływ na produkt końcowy, większa odpowiedzialność, ale szybkość przyswajania nowych i potrzebnych rzeczy wzrasta dziesięciokrotnie. Ponadto inna atmosfera panuje w takich zakładach pracy. A jak pensja Ci nie będzie odpowiadała, to sam będziesz potrafił założyć własną firmę, bo widziałeś cały etap powstawania projektu - od rozmów z klientem, specyfikacją wymagań, po robienie i wdrożenie. W korpo tego nie uświadczysz. Korpo produkuje korpośmieci.
Pan Mietek pisze:(...)mimo tego, że studiuję na dość prestiżowej uczelni.
:lol: nie ma czegoś takiego, jak "prestżowa" uczelnia w Polsce.