Karowiew pisze:Dobra napiszę coś od siebie. Prawda jest taka, że Real był lepszy i koniec końców nas rozszarpał po raz drugi.
Mam też pytanie do chwalących Bentancura. Co on takiego właściwie wielkiego zagrał?
Mamy w drużynie ciepłe kluchy, ale żadnych zamordysto-zabijaków takich, jak np. kiedyś Paolo Montero. Takich co swoimi wstrząsną, ochrzanią, a „kozaczącego” przeciwnika potraktują jakimś „charakternym wjazdem”, żeby mu się odechciało. Takich niestety nie mamy. U nas są „fajne chłopaki”, oni jakby cieszyli się wraz z przeciwnikami z ich wygranej. Tutaj gwoździem do trumny był widok Buffona, który pocieszał pudłującego Ronaldo w stylu „Piękny Cristiano, nie przejmuj się, następnym razem wpadnie”.
Mam cichą nadzieję, że Allegri to widzi. Czasami odnoszę dziwne wrażenie, że mister wystawia Mario Mandžukicia tylko z tego powodu, że Chorwat jako jedyny ma charakter walczaka i pociągnie drużynę, gdy nie idzie.
Reakcje po meczu i wypowiedzi piłkarzy oraz mistera to klasyczny defetyzm. Szkoda, że nie poszli dalej i nie zakomunikowali, żeby kibice JUVE nie jechali na rewanż, bo i tak jest pozamiatane. Tylko Claudio Marchisio napisał na twitterze coś, co każdy kibic chciałby usłyszeć. To jest JUVENTINO z krwi i kości. Jest, ale on nie gra.
Dobra, żeby nie kreślić wszystkiego w czarnych barwach, to napiszę coś o naszej przyszłości. Nie mamy Cristiano, nie mamy Messiego i w każdym spotkaniu z nimi możemy dostać baty, bo to są najlepsi gracze w historii tej gry. Ale oni kiedyś, Cristiano nawet może niedługo, te kariery pokończą i wytworzy się tzw. „power vacuum, kiedy to niegdysiejsze potęgi straciły swoją mocarstwową pozycję i żadna nowa potęga na razie ich nie zastąpiła. My możemy zostać taką potęgą, z tym, że:
1) Nie możemy w nieskończoność stawiać na zasłużonych staruszków. Czas Barzagliego minął, a mecz z Realem tylko to w przykry sposób unaocznił. Nie mam pojęcia, z jakiego powodu zarząd oferuje mu nowy kontrakt. Trzeba dać częściej szansę Ruganiemu. W przyszłym sezonie Caldarze. Walną babole tu i ówdzie, ale wolę, żeby w meczu o stawkę spaprał sprawę młody, który wyciągnie ze swego błędu wnioski na przyszłe lata, niż żeby oldboy wzruszył ramionami, pochwalił przeciwnika, a potem rozważał, czy skończyć karierę, czy pociągnąć jeszcze z rok, dwa.
Gdy jest sytuacja alarmowa, kartki, kontuzje, to koniec końców niesprawdzony w poważnej szarpaninie futbolowej młody nagle musi stanąć przeciwko tuzom futbolu. U nas w lidze Bentancur gra mało nawet przeciw totalnym ogórkom, ale już przeciw wielkiemu Realowi wychodzi w podstawie.
Za parę lat Barca będzie musiała zbudować coś od nowa, Bayern i Real też. My możemy być o krok przed nimi, ale zacząć musimy już dziś.
2) Musimy zbudować drużynę w projekcie długofalowym. Ponoć Beppe Marotta mawia, że on nie przegrywa, lecz się uczy. Jest coś w tej filozofii. Można przegrać i z przegranej wyciągać wnioski, aby tych samych błędów nie powtarzać. My niestety robimy Cardiff 2.0.
Okej. Nie od razu Rzym zbudowano, będzie trzeba kilka razy przegrać i odpaść, ale doświadczenie zaprocentuje i potem nasi chłopcy będą mogli coś wygrać. Z tym, że przegrywać graczami, o których mamy pewność, że za rok nie zawieszą butów na kołku. Chwalą Sergio Ramosa, a on w Realu początki miał beznadziejne, tak że „wielki znawca piłki” Mateusz Borek nie mógł odżałować, że Real kupił tak słabego obrońcę za tak dużą kasę. No ale wiara w chłopaka się, jak widać, opłaciła.
3) Mentalność i jej zmiana. DNA zwycięzców to może jest w Serie A, gdzie „siła” niektórych drużyn jest powalająca. Teraz to my jakby cieszyliśmy się szczęściem Realu. Miał te niezrozumiałe nawyki wyplenić Conte, ale, jak widać, nie wyplenił. Ja nie chcę poklepywania po plecach, ale sportową złość, gryzienie trawy. Chcę, żeby wrócił duch JUVE ery Lippiego, gdy przeciwnicy przegrywali z nami już w tunelu. Gdy każdy wiedział, nawet Real z Zidanem, Figo i Raulem, że na stadionie JUVE będzie cholernie ciężko. Skończyć z poklepywaniem przeciwników, bo ten widok, mówiąc szczerze, jest lekko żałosny. Czas ustalić, czy jesteśmy klubem zwycięzców, czy przegrańców.
4) Polityka transferowa i jej zmiana. Czas postawić pytanie: kim my właściwie jesteśmy? Jesteśmy JUVENTUSEM, gdzie zawsze grało kilka gwiazd? Czy jesteśmy jakimś klubem typu Ajax, promującym graczy i sprzedającym ich do lepszych od siebie?
Nam trzeba stabilizacji składu, a nie corocznej sprzedaży najlepszych.
Casus Pogby to dla mnie prawdziwa zagadka. Do dziś nie wiadomo, za ile go właściwie opchnęliśmy do tego MU. Gdzieś tam padło, że w rzeczywistości zainkasowaliśmy ledwie 70 mln e na czysto. Oczywiście Pogba chciał odejść, a my jesteśmy wspaniałomyślni i pozwalamy zawodnikowi odejść, gdy ma na to ochotę i nie stawiamy przeszkód.
Nie dość, że pozwalamy zawodnikom odejść, to jeszcze pozwalamy im wybrać dokąd. Ponoć – vide Raiola – za Pogbę większą kasę dawał Real, ale my wybieramy, mając na względzie dobro i wolę zawodnika, MU.
Zamiast trzymać zawodników w pionie, dając im do zrozumienia, że to JUVE jest pracodawcą i najważniejszy jest interes klubu, to my, tylko gdy zawodnik dostanie ofertę, puszczamy go wolno. PSG nie cackało się z Verattim i zakomunikowało chłopcu, że nigdzie nie odejdzie.
Sprawa się rypie, gdy większość linii obrony decyduje się odejść. Alves, Bonucci i A. Sandro chcą odejść, a my powinniśmy iść – w zgodzie z credo o puszczaniu zawodników chcących zmienić klub – wszystkich ich puścić, jednakże nie możemy, bo rozwali się cała linia obrony.
Nie wiem, czy konsekwencją tego nie jest casus Alexa Sandro, o którym plotka głosi, że gra tak kiepsko, bo się obraził, że klub nie sprzedał go do Chelsea. No i ma rację, bo gdy gdaczemy jak porąbani wszędzie, że puszczamy zawodników, to powinniśmy też go puścić. Oczywiście – jeśli to prawda – można byłoby go wziąć za mordę i wytłumaczyć znaczenie słowa „profesjonalizm” ale my, dżentelmeni, tak przecież nie robimy.
No, ale trzeba ustalić priorytet. Czy chcemy zarabiać i ciułać kasę zarobioną na transferach, czy wygrać ten cholerny Puchar Mistrzów.
5) Kupowanie „niezwykle młodych” i „enigmatycznie zdolnych”. Intryguje mnie ta kwestia. Tzn. wydawanie pieniędzy na tzw. przyszłościowych graczy, co do których istnieje uzasadnione podejrzenie, że zwyczajnie nie mają papierów na granie. Tak np. kupiliśmy graczy takich jak G. Appelt (2 mln e), A. Masi (2 mln + karta jakiegoś naszego młodzika), S. Sturaro (5. 5 mln e + bonusy) by wymienić tylko kilku. Masi to był „Nowy Nesta”, Sturaro „Nowy Gattuso”, a Appelt to już nie pamiętam, ale też coś tam w nim dostrzegli. Niby są to groszowe sumy, ale czy gdyby pododawać jedną do drugiej, to może okazałoby się, że władowaliśmy sporą sumkę w graczy, którzy nie mieli szans, aby być kiedykolwiek na tyle dobrzy, żeby zaistnieć w poważnym futbolu, a co dopiero nosić biało-czarną koszulkę? Nie wiem, istnieje jakiś bilans tych transakcji, żeby rzecz zweryfikować?
Gdyby się okazało, że to zwyczajnie nieopłacalne, to rzucić pomysł sprowadzania tych młodzików w cholerę.
6) Zmienić taktykę i rozkład sił. Gdy słyszę słowa „cyniczny Juventus”, to przewraca mi się w bebechach. Abstrahując od tego, czy w ogóle ta zbitka ma sens logiczny i semantyczny (vide hasło: cynizm), to czasami wydaje mi się, że my gramy jakiś masakrycznie archaiczny futbol rodem z XX wieku. LM wygrywa się ostatnio ofensywą.
Oszczędzamy siły na jakąś „mityczną wiosnę”, grając futbol, którego oglądanie wymaga potem konsultacji u okulisty i korekty wzroku, a powinniśmy chłopców z Serie A na stojąco sprać nawet tym, co mamy na ławce. Bernardeschi był pierwszoplanową postacią Fiorentiny, u nas „ławkuje”, co pokazuje jaki dystans dzieli nas od reszty stawki. Spokojnie moglibyśmy przemielić część reszty ligowej stawki drugim garniturem.
Mecz z Realem pokazał, że mamy wspaniałych kibiców, oni zasługują na coś więcej.
Kapitalny post, warty tego, żeby go zacytować tylko po to, by przenieść na następną, aktualną stronę tematu