Strona 26 z 45

: 15 grudnia 2007, 15:38
autor: Conrad JUVE
darko606 pisze:moja miłość do juventusu zaczęła się w 1996r.kiedy to odbył się finał juve z ajaxem.Od tej pory kocham ten klub.Potem wspaniała bramka Del Pierro w finale1197r z borussją,jeszcze bardziej przybliżyła mnie do tego klubu.
jestes pewny ze w tym roku ? :shock: chodzi mi o final z borusią

: 15 grudnia 2007, 16:10
autor: Zaja23
Moje kibicowanie JUVE zaczęło się ok 10 lat temu miałem wtedy 7 lat i tata kupił mi koszulkę Del Piera. Prosiłem go o koszulkę piłkarza Wisły Kraków ale kupił mi tamtąi.Od tamtej pory jestem za Juventusem.

: 15 grudnia 2007, 16:44
autor: paul636
Moje zainteresowanie futbolem zaczęło się od finałowego spotkania mundialu France'98: Francja - Brazylia. Pamiętam, że zainteresowała mnie postać Ronaldo, o której wówczas sporo się mówiło. Bohaterem spotkania był rzecz jasna boski Zizou, ale nawet nie pamiętam, czy wiedziałem o tym, że był związany z Juve.
W każdym bądź razie zrodziła się we mnie wtedy piłkarska pasja. Godzinami siedziałem przed telegazetą i analizowałem sportowe strony. Dlaczego Juventus? Przeglądając tabelę ligi włoskiej niezwykle spodobała mi się właśnie ta nazwa. I dalej się to wszystko jakoś potoczyło.
Żałuję, iż ominął mnie okres triumfów Lippiego. Nieco się spóźniłem... Odbiłem to sobie dokładnym przewertowaniem wszystkim numerów "PN" z lat 90. oraz zaklejeniem wszystkich ścian pokoju "biało-czarnymi" posterami.
Pierwsza koszulka: Zinedine Zidane. Jak dla mnie najlepszy piłkarz, jakiego dane mi było oglądać "na żywo".

mIłOść

: 17 grudnia 2007, 21:05
autor: Tsubasa10
Kibicem Starej Damy jestem od niedawna. Zaczelo to sie jakos pol roku temu, tak jakos od kolegi , ktory opowiedzial mi o tym klubie i sie nim zainteresowalem poniewaz nie mialem ulubionego :) Tak zaczela sie moja przygoda z Juve :) i trwa az do dzis :):) Pozdro

: 17 grudnia 2007, 21:20
autor: stahoo
A wiec Tsubasa10 zainteresowałeś się drugoligowcem? :smile:
Witamy w społeczności Juve :!: :wink:

: 17 grudnia 2007, 21:26
autor: NeBu
stahoo pisze:A wiec Tsubasa10 zainteresowałeś się drugoligowcem? :smile:
Witamy w społeczności Juve :!: :wink:
To ciekawe, ale niektórych ludzi przyciąga coś, co większość odrzuca. Taka wewnętrzna chęć bycia odmiennym :-D Mnie też (jak już zresztą pisałam) przyciagnął właśnie drugoligowiec;}

: 17 grudnia 2007, 21:26
autor: Tsubasa10
Zaciekawil mnei fakt degradacji do Serie B , a to ze awansowali do wyzszej klasy sprawilo ze jeszcze bardziej zaczalem sie nimi interesowac :)

Rowniez was wszytskich witam i pozdrawiam :)

: 17 grudnia 2007, 22:01
autor: Pawełek
Denis (Tsubasa) ... a myślałem, że jesteś kibicem Realu i dlatego przychodzisz na nasze treningi w koszulce Robinho, a zarejestrowałeś się na forum tylko po to, by załapać się na turniej w Trzciance ? :)

: 17 grudnia 2007, 22:05
autor: Tsubasa10
Przychodze w koszulce Robinho poniewaz jest moim idolem, a real lubie poniewaz graja efektowny football.

Juventus jak napisalem jest moim ulubionym klubem a lubic moge wiele innych ale zawsze bedzie ten jedyny :P

: 17 grudnia 2007, 22:15
autor: Bobeknaklo
To było piękne....
Jak Alex wbił stoperów w ziemie
Jak David dał nam awans (rok później zrobił to identycznie :smile: )
I ta wrzawa na wypełnionym Delle Alpi gdy Nedved dobił Real
I Buffon gdy przywrócił Figo do porządku gdy Realowi wróciła nadzieja :D

Kurde, to było piękne...

Wtedy moje serce stało się czarno-białe :dance:

: 18 grudnia 2007, 15:34
autor: BonJovi
No, ja tez po tym pamietym polfinale, 2003...
okropnie nie lubilem wtedy Realu, szczegolnie Ronaldo....
i wtedy, zobaczylem, jak dostaja w dupe od Juve...
bramka Trezegueta i Nedveda sprawily, ze pochochala ta druzyne,
takie chwile, potrafia odmienic zycie :D

: 20 grudnia 2007, 13:40
autor: ARTya%f
a moja miłość do Juve narodziła sie dosyć prędko, bo już w 2 klasie podstawówki gdy po komuni mama, na moją prośbe kupiła mi koszulke z nr 10 na plecach :wink: i tak sie zaczeła moja miłość, której jestem wierny do dziś i niewyobrażam sobie by kiedykolwiek sie to zmieniło :wink: ONLY JUVE!

: 28 grudnia 2007, 19:34
autor: Drughi
28 maja 1997 roku - borussia dortmund 3-1 Juventus Turyn.

Tego dnia wydarzyła się rzecz bezprecedensowa, która przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Pierwotnie nie spodziewałem się, iż tak istotną rolę Ona odegra w życiu moim.
Otóż zostałem uraczony w widowiskowy sposób zjawiskiem, które trwa po dziś dzień. W chwili jednej oczy me jak zaklęte przyglądały się drobiazgowo całemu wydarzeniu, analizując akcje, dogłębnie egzaminując sposób zachowania i ta walka, ale batalia ta jak ówcześnie nazwać ją mogę, oczywiście sens głębszy miała. Przypatruję się w dalszym ciągu, a Ona częstowała mnie jakże wytwornymi, wyrafinowanymi zagraniami dopieszczonymi do idealności. I tak mijała minuta po minucie i kiedy było tak kapitalnie, stało się to czego tak bardzo obawiałem się, cios prosto w serce. Dość niespodziewany zwrot akcji piętnował u mnie lęk, który osiągnął apogeum wówczas gdy serce me zranione zostało raz kolejny. Dalsze okoliczności obserwuje z presją jeszcze większą i niespodziewanie pojawiła się nadzieja na wyjście z tej jakże patowej sytuacji, serce zaczyna bić na nowo. Z serca płynęło "Vincere, Vincere, Noi vogliamo, Noi vogliamo, Noi vogliamo, Vincere"! Obdarowany kunsztowną akcją, która zakorzeniła się tak głęboko, że pamiętam ją dziś. Wówczas gdy wnętrze wręcz raduje się przez kolejne ułamki czasu, nieoczekiwanie zostaje raz kolejny przebite. Ostatni był to cios, po nim nie była wstanie się podnieść.
Było już po fakcie, a jednak ja jakbym nie przyjął tego do wiadomości. I choć me wnętrze rozgoryczone, nie potrafiące strawić tej klęski, to serce bić pośpiesznie zaczęło. Wtedy dopiero zrozumiałem, że Stara Dama jak to w zwyczaju ma, skradła i me serce, biało- czarne serce.

: 28 grudnia 2007, 20:52
autor: juveluck
Drughi pisze:28 maja 1997 roku - borussia dortmund 3-1 Juventus Turyn.

Tego dnia wydarzyła się rzecz bezprecedensowa, która przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Pierwotnie nie spodziewałem się, iż tak istotną rolę Ona odegra w życiu moim.
Otóż zostałem uraczony w widowiskowy sposób zjawiskiem, które trwa po dziś dzień. W chwili jednej oczy me jak zaklęte przyglądały się drobiazgowo całemu wydarzeniu, analizując akcje, dogłębnie egzaminując sposób zachowania i ta walka, ale batalia ta jak ówcześnie nazwać ją mogę, oczywiście sens głębszy miała. Przypatruję się w dalszym ciągu, a Ona częstowała mnie jakże wytwornymi, wyrafinowanymi zagraniami dopieszczonymi do idealności. I tak mijała minuta po minucie i kiedy było tak kapitalnie, stało się to czego tak bardzo obawiałem się, cios prosto w serce. Dość niespodziewany zwrot akcji piętnował u mnie lęk, który osiągnął apogeum wówczas gdy serce me zranione zostało raz kolejny. Dalsze okoliczności obserwuje z presją jeszcze większą i niespodziewanie pojawiła się nadzieja na wyjście z tej jakże patowej sytuacji, serce zaczyna bić na nowo. Z serca płynęło "Vincere, Vincere, Noi vogliamo, Noi vogliamo, Noi vogliamo, Vincere"! Obdarowany kunsztowną akcją, która zakorzeniła się tak głęboko, że pamiętam ją dziś. Wówczas gdy wnętrze wręcz raduje się przez kolejne ułamki czasu, nieoczekiwanie zostaje raz kolejny przebite. Ostatni był to cios, po nim nie była wstanie się podnieść.
Było już po fakcie, a jednak ja jakbym nie przyjął tego do wiadomości. I choć me wnętrze rozgoryczone, nie potrafiące strawić tej klęski, to serce bić pośpiesznie zaczęło. Wtedy dopiero zrozumiałem, że Stara Dama jak to w zwyczaju ma, skradła i me serce, biało- czarne serce.
Ćpałeś coś?