alina pisze:
Jak mówię, brzmisz jak uczestnik Occupy Wall Street/alterglobalista. Ja zawsze myślałem, że żarłoczny kapitalizm to był w XIX w. Teraz to się marudzi, ze jest odwrotnie - socjalizm, pazerne związki zawodowe, rozrośnięte państwo opiekuńcze, etc.
XIX wiek to był okres gdy tworzyły się wielkie fortuny, zlokalizowane w ramach państw narodowych, które pracowały nie tylko na bogactwo właściciela, ale także dobrobyt obywateli (przecież USA było kiedyś światem Indian a w Europie spuszczało się świnie barkami, dopiero rewolucja przemysłowa przyniosła ogromny wzrost kapitału i dobrobytu). Dodatkowo, była to produkcja zdecydowanie bardziej nastawiona na realne potrzeby konsumentów. Dziś potrzeby się kreuje, sztucznie wytwarza czego najlepszym przykładem jest marketing: sumy wydawane na jego praktyki oraz grupy docelowe, które dziś nie omijają nawet dzieci.
Z dorosłych robi się ogłupiałych dzieciaków, dla których istotą życia jest "mieć" a nie "być", z dzieci niby-dorosłych (wszak kilka miliardów dolarów jest ulokowane w tzw. kieszonkowym), którzy od najmłodszych lat są tresowani do konsumpcji.
Ideałem jest "Piotruś Pan".
Dlatego też globalna produkcja odpowiada na zapotrzebowanie bogatego zachodu, który stać na konsumowanie, trzeba jednak ludziom cały czas wmawiać, że potrzebują kolejnych dóbr.
Amerykańskie czy europejskie dziecko jest w centrum zainteresowania: speców od marketingu, producentów bo ma siłę nabywczą (a jak nie ono to rodzic, który "dla świętego spokoju" kupi), dziecko z rejonu IIIgo świata ów siły nie ma, nie jest
podmiotem, ale raczej
przedmiotem, narzędziem taniej produkcji.
Nie opłaca się inwestować w rozwój krajów zacofanych, gdzieś musi istnieć tania siła robocza.
alina pisze:I to już jest demagogia. Na Boga, dzięki kapitalizmowi i globalizacji rośnie bieda!? Dzieci w Wietnamie nie pracują przez globalizację. One tam pracują przez biedę. Globalizacja je z tej biedy wyciąga! Dzięki produkowaniu dla Zachodu w Chinach dzieci już nie pracują i tworzy się klasa średnia. Przeciętna płaca wzrosła tam 10-krotnie w ciągu 15 lat. Ciekawi mnie, co jest tego powodem, jak nie kapitalizm i globalizacja.
Absolutnie się nie zgadzam. Dziś tzw. Trzeci Świat (nie mieszaj do tego Chin bo to inna sprawa, ten kraj ma ambicje imperialistyczne i komunistyczna władza dba o to, aby gospodarka Chin ciągle się rozwijała i spory kapitał pozostawał w granicach Państwa Środka, poza tym Chiny mają ogromny potencjał rynku wewnętrznego) to fabryka świata, tania siła, którą się kupuje za grosze po to, aby osiągnąć jak najwyższe zyski na Zachodzie.
Problem jest taki, że dzisiejsza, zglobalizowana produkcja przenoszona z USA czy Europy do biednych państw wcale nie działa na rzecz ich szybkiego rozwoju. Dlaczego? Prosta sprawa: większość kapitału jest zlokalizowana na obszarze USA czy Europy a rozwój biednych państw, do których przeniesiono produkcję, jest niepożądany bo podnosi koszta produkcji (czyli to od czego kapitaliści uciekli). Dlatego też na świecie mamy coraz większe rozwarstwienie dochodów: biedni dalej pracują za grosze, eufemistycznie mówi się (jak poniżej) o "przyzwoitym poziomie życia", a wyłania się grupa milionerów, którzy na tym korzystają (
http://twarzebiznesu.pl/artykuly/622281 ... nerow.html - jak myślisz, skąd się oni biorą w takim tempie?).
alina pisze:
Zacytuję tu prof. Ryszarda Legutko:
"Żyjemy w czasach niezwykłego wzrostu bogactwa, a także rozprzestrzeniania się obszarów, jeżeli nawet nie obfitości, to przyzwoitego poziomu życia. I być może to jest przyczyna, że nas tak oburza istnienie obszarów, gdzie panuje głód. Niektórzy twierdzą, że współczucie społeczne czy świadomość istnienia nędzy narodziły się dopiero wraz ze wzrostem dobrobytu, z rewolucją przemysłową."
Po pierwsze: gdzie są te nowe obszary obfitości? Bo, standardowo, poza USA i Europą Zachodnią chyba nić się nie pod tym względem nie zmieniło ostatnio? Gdyby szanowny Pan profesor powiedział o enklawach obfitości to bym się zgodził...
Po drugie: przyzwoity poziom życia? Prędzej, ale to chyba głównie w Chinach i ze względu na politykę władz komunistycznych.
Po trzecie: teza o "świadomości istnienia nędzy" bzdurna. Pan profesor chyba nie lubi historii - a powinien jako filozof - bo inaczej wiedziałby, że idea jałmużny czy dobroczynności (którą musi poprzedzać jakieś kontrzjawisko i jego świadomość: czyli nędza/bieda) jest zdecydowanie starsza niż rewolucja przemysłowa.
alina pisze:No dobrze, bogaci bogacą się szybciej niż biedni <w zasadzie to dość logiczne, no ale niech Ci będzie>. Co chcesz z tym zrobić?
Przede wszystkim uświadamiać i działać na rzecz zrównoważonego rozwoju na Ziemi a nie łechtać ego miliarderów, którzy dzielą się procentem swoich olbrzymich dochodów.
alina pisze:
Carnegie, Rockefeller (niemal cały majątek na cele dobroczynne), Andrzej Czernecki (CAŁY majątek na cele dobroczynne) i choćby Gates i Buffett przeznaczający po 3 mld $ rocznie na filantropię. Drogi ten PR
3 mld z 50 mld $ to 6%...
Oczywiście, że filantropia to cudowny sposób na PR i bardzo się to opłaca. Ciężko jest komuś zarzucać w takiej sytuacji hipokryzję, jednak budowanie drogich i niepotrzebnych kościołów to żadna pomoc, to raz. Dwa ów pomoc wcale nie musi być dobra: przykład Planned Parenthood i BG (który opowiada się za depopulacją Afryki) pokazuję, że nie zależy im na poprawie środowiska życia tych ludzi, ale chcą ograniczać skutki problemu. Tutaj nie chodzi o rozwój ekonomiczno-społeczny (czyli budowanie fabryk, inwestycje w nowe technologie, nowe sposoby zarządzania i produkcji), czyli to co dało dobrobyt Europie po rewolucji przemysłowej oraz USA. Tutaj chodzi o to, aby zminimalizować problem (mniej ludzi).
Poza tym, tak jak pisałem, Afryka jest kolejna po Indiach w kolejce do bycia globalną fabryką. Nie opłaca się inwestować w rozwój tych regionów bo później wyższe będą koszta z przeniesieniem tam produkcji.
alina pisze:
Mają dawać na rzeczy sprzeczne z ich światopoglądem?
Niech dają na co chcą, ale proszę, nie nazywajmy tego filantropią i działalnością na rzecz ludzkości. Jest to raczej działalność na rzecz swojej grupy interesów.
alina pisze:No tak, lewacka organizacja nie może być zwyczajna. Od razu rasizm, eugenika, Hitler, do tego pewnie Żydzi i korporacje. Eh...
M. Sanger to zdeklarowana rasistka, eugeniczka, która stworzyła i propagowała "Projekt murzyn" oraz (mały wyciąg z biografii tej wielkiej feministki i aktywistki na rzecz praw kobiet):
W 1932 roku opublikowała w "The Birth Control Review" swój "Plan pokojowy" (Plan for peace), sugerujacy wprowadzenie obowiązkowej segregacji, sterylizacji i reedukacji "dysgenicznego inwentarza" (dysgenic stock). Rok później opublikowała w czasopismie artykuły Ernsta Rüdina pt. "Pilna potrzeba eugenicznej sterylizacji" (Eugenic sterilisation: An Urgent Need) oraz Leona Whitney'a pt. "Selektywna sterylizacja" (Selective sterilisation), przedstawiające zalety nazistowskiego programu eugenicznego.
Masz jeszcze jakieś wątpliwości?
Co ciekawe, na Wikipedii jest odnośnik do artykułu na temat Sanger na pewnej lewackiej stronie pt.
Margaret Sanger - patronka świadomego macierzyństwa. Nie ma tam ani słowa o pogardzie dla czarnej rasy, którą Pani Sanger nosiła w sobie, nie ma nic o jej eugenicznych zapędach i przekonaniu o sterylizacji
"dysgenicznego inwentarza" (jakby ktoś nie wiedział chodzi o ludzi z pewnymi defektami, np. kiepskimi wynikami w szkole).
Przedstawioną ją jako niezachwianą bojowniczkę o prawa reprodukcyjne kobiet, kochającą matkę, kobietę nowoczesną (liczni kochankowie, "wolna miłość" itp. itd.). Zupełnie jakby była kobiecym odpowiednikiem Martina L. Kinga. :lol:
Alina to jest propaganda, tylko że lewacka. Nie daj się! Nie daj się! 