Zima jest beznadziejna, a takie mrozy tym bardziej. Mała przyjemność jak stałem na przystanku 30-40 minut czekając na autobus, żeby raczył przyjechać. Pomijając fakt spóźnienia się na ćwiczenia, zimno jak diabli tak stać i czekać. Na Polibudzie na szczeście jest ciepło, zresztą i tak wątpię, żeby mieli odwoływać cokolwiek na tydzień przed sesją.
Inny problem, że budynków jest 20-kilka i zazwyczaj każde zajęcia są w innym, więc co 2 godziny trzeba się ubierać w kurtkę, czapkę, przejść te kilkadziesiąt albo wiecej więcej metrów, znów się rozbierać i tak kilka razy. Jak jest koło 0 to nie ma jeszcze problemu, na te kilka minut to tylko narzucam kurtkę i tyle, ale żeby tak robić przy -15 to muszę jeszcze sporo popracować nad odpornością na zimno.
A co do sportów zimowych, to przyznaję, że takich nie uprawiam, pewnie również stąd moja niechęć do zimy.

Odkąd poszedłem na studia to jedynie w wolnych chwilach ćwiczę trochę biegi długodystansowe, a dla tej dyscypliny taka pogoda jak teraz to tragedia, dlatego z niecierpliwością wypatruję wiosny. A przynajmniej żeby było powyżej -5 i nie za dużo śniegu, to już jakoś da radę.

Zresztą, w liceum w nogę graliśmy na w-fie też w najgorszym razie przy -11 swego czasu, więc teraz te mrozy po -20 to już przesada.