Supersonic pisze:LordJuve pisze:
To ma wspólnego, że zorganizowanie - sprawnie działającego - aparatu przymusu państwowego wymaga od jednostki (bo o jednostce od początku jest mowa) zdolności przewidywania i kreowania, więc w zasadzie wizjonerstwa.
Nie wymaga żadnego wizjonerstwa. Wymaga zapoznania się z gotowymi doktrynami/ schematami, które ktoś gdzieś wymyślił, ewentualnie obrobienia ich, dostosowania do kraju.
Tak? Więc może jakieś przykłady? Do czasu Lenina teorie Marksa były jedynie naukowym teoretyzowaniem. Podobnie do czasu Hitlera filozofia Hegla, Nietzschego czy darwinizm społeczny nigdy nie zostały wprowadzone w życie. Czy owo "wprowadzenie w życie" teoretycznych założeń nie wymaga posiadania osobistej wizji na rzeczywistość? Co więcej, jeżeli wyżej wspomniani zbrodniarze robią to na tak szeroką skalę.
Dlaczego dziś wielu uważa, że Gates czy Jobs to wizjonerzy? Pierwszy nie stworzył systemu operacyjnego (DOSa kupił za 100 $), drugi wykorzystał już zastany poziom wiedzy do stworzenia komputera Apple I. Czy to jest ważne? Nie! Ważne jest to, jaki, w ogólnym rozrachunku, mieli oni wpływ na otaczającą nas rzeczywistość.
Supersonic pisze:LordJuve pisze:
PS.
Paradoksalnie, gdyby Lenin, Hitler, Stalin czy Pol Pot nie byli wizjonerami to nigdy nie posunęliby się do tak radykalnych i niewyobrażalnych decyzji, które znamy z historii.
Kompletnie tego nie rozumiem. Po pierwsze nie nazwałbym PP wizjonerem, bo chłopak pojechał do Paryża, postudiował tam pilnie interesujące go kwestie, wrócił i odtworzył. Nihil novi.
Ruscy też są dyskusyjni, bo zwłaszcza Stalin- nie tworzył nowych ram, ew. mógł być wizjonerem urojonym- że każdy chce go zabić. Chyba że definiujemy wizjonera- jako polityka działającego pod wpływem chwili- ale wtedy to co drugi staje się wizjonerem.
Sugerujesz, że cechą konstytutywną filozofii Sartre było tak radykalne wpłynięcie na rzeczywistość, jakiego dokonał Pot w Kambodży? Z pewnością podbudowę zdobył na Sorbonie, ale cała reszta to jego (nie oceniam jaka, wiadomo, że z definicji chora) osobista wizja, która przez wielu jest uważana z największy totalitaryzm dokonany w dziejach ludzkości.
Poza tym, czy stworzenie ogólnoświatowej komuny (Lenin) czy podbicie całej Europy (Stalin) to nie przykłady wizji? Nie ważne, czy dokonane, czy nie, ale mimo wszystko, wizje, które nie przychodzą do głowy przeciętnemu człowiekowi. Dodatkowo, podkreślam wpływ ww. na rzeczywistość nie tylko już przeszłą, ale i obecną (konsekwencje komunizmu itp.).
Supersonic pisze:
Wreszcie nie zgadzam się, że potrzeba być wizjonerem- by być radykałem. Wystarczy być wręcz (genialnie) ograniczonym bo mordowanie ludzi to nie wizjonerstwo lecz najprostsze metody.
Mordowanie mordowaniu nie równe. Przed Hitlerem nikt nie wpadł na pomysł tworzenia "fabryk śmierci", wiem, że to absurdalne, niesmaczne (jak żarty o Żydach czy murzynach), ale trzeba mieć wytworzoną konkretną wizję świata, aby wpaść na tak upiorny pomysł, to po pierwsze, po drugie trzeba być wizjonerem, aby wprowadzić swoją wizję w życie (czyli ją zastosować, ewentualnie zastosować na szeroką skalę pomysły innych, które wcześniej były zwykłym teoretyzowaniem).
Pamiętajmy, że każdy kij ma dwa końce, potocznie słowo "wizjoner" ma pozytywne konotacje (Bill Gates, Steve Jobs i Wozniak yeah!

), jednak moim zdaniem pojęcie to można odwrócić i spokojnie mówić o wizjonerstwie w negatywnym słowa znaczeniu.
Poza tym, co to za stwierdzenie, że każdy radykał to wizjoner? Ja tak nie napisałem i tak nie myślę.
Supersonic pisze:
Daleki byłbym także od upraszczania rzeczywistości i wydawania tak radykalnych osądów jak "niedouczony Tusk" bo może się jeszcze okazać, że gro niepopularnych decyzji będzie dobrymi reformami. Czy tak będzie to inna sprawa, natomiast z Twojego wywodu można wyprowadzić wniosek, że należy być przede wszystkim populistą, który patrzy czy aby się naród nie skrzywi. Reformy muszą boleć.
Ja tylko powtarzam słowa Tuska, który powiedział, że nie do końca rozumiał czym jest ACTA, nie rozumiał też "podstawowych wartości społeczeństwa informacyjnego", dlatego woli się wycofać z ACTA niż być za czymś "w co nie wierzy" (czyli stracił jednak wiarę

). Czym jest powyższe jak nie przyznaniem się, że podpisywał coś, czego nie rozumie?
Tutaj nie dyskutuje o tym, czy reforma pod nazwą "ACTA" (ogólnie niepopularna) jest dobra, ale o tym, że nasz premier wycofał się z tego bo sam nie rozumiał o co w tym wszystkich chodzi (przynajmniej on tak twierdzi :-D).
Oczywiście, że w polityce trzeba być populistą i oszustem. Najlepszym przykładem jest Janusz Palikot. Pokażcie mi
polityka ideowego, który utrzymał się na stanowisku dłużej niż kadencje i nie nadskakiwał obywatelom?
"Reformy muszą boleć", co to znaczy? Być może, gdyby stosować zasadę "lepiej zapobiegać niż leczyć" to by nie bolały, niestety, ale polityka, generalnie, polega na dogadzaniu większości (ewentualnie dogadzaniu silniejszym) do czasu aż tylko sytuacja społeczna nie sięgnie dna, jak już się to stanie to aktualna ekipa się zwija i przychodzi następna, ewentualnie ostatnim aktem rozpaczy aktualna ekipa wprowadza "bolesne reformy", które stanowią jej gwóźdź do trumny.
