Ciężko ocenia się taki mecz normalnie, bo to jednak derby, zwłaszcza mecze z Interem są klasyfikowane w kategorii wojny.
Samo spotkanie jak na Serie A mogło się podobać, mimo skromnego wyniku. Mnóstwo sytuacji, zwłaszcza z naszej strony, ale i Mediolańczycy poważnie nam zagrażali i do końca się obawiałem, że wpadnie im jakiś babol.
Niby mieliśmy mecz pod kontrolą, co wielu tutaj pisze i komentatorzy z Eleven też tak stwierdzili, ale osobiście tego nie odczułem. Śmierdziało golem dla Interu w wielu sytuacjach i gdyby nie jeden z meczów życia Kielona to wynik i nastroje mogły być zupełnie inne. Ale są jakie są :C
Niepewnie zaczęliśmy, zwłaszcza z tyłu. Cierpłem, gdy piłce przy nodze miał Gigi

Zdecydowanie to najsłabszy punkt Supermana. Podarowaliśmy kilka rożnych z pupy, a wiadomo ile goli traciliśmy ze stałych fragmentów.
No i te nasze setki, jeden Pipita to chyba za mało, ale na litość, tyle patelni zmaścić to nawet Morata z Milikiem nie daliby rady...
3 pkt jednak nasze. Inter jak to Inter po wtopie do wszystkich pretensje i inne bla bla. Wynik idzie w świat.
Osobny akapit dla naszej 9. Gościu jest niemożliwy. Tyle, co on pracy z przodu wykonał, a wsparcia wielkiego nie miał to tylko pokłony składać. Ciężko mu piłkę odebrać, a już powalić na murawę to chyba graniczy z cudem. Mimo, że gola nie strzelił to dla mnie obok Kielona najjaśniejsza postać naszej drużyny w tym meczu. Te prawie sto baniek jak dla mnie spłaciło się już jakiś czas temu.
Forza Juve
