Miałem nadzieję, że Allegri pożegna się z Juve w piękniejszych okolicznościach, to znaczy wygrywając wreszcie Ligę Mistrzów. Nie udało się, choć bez wątpienia przejdzie do historii klubu jako jeden z najlepszych trenerów. I nie chodzi wyłącznie o sam fakt zdobycia tylu tytułów we Włoszech, ale również o wyniki we wspomnianej LM. Tylko raz podczas jego kadencji zdarzyło się Juve odpaść w 1/8. Dwa finały i dwa ćwierćfinały to w praktyce obecność w ścisłym topie najsilniejszych.
To Allegri stworzył drużynę i dopomógł zbudować markę, dla której Cristiano Ronaldo opuścił Real Madryt.
Musimy więc oddać naszemu trenerowi należny szacunek, bo jak Conte wyniósł nasz klub w Włoszech, tak Allegri osiągnął należny nam pułap europejskiej elity.
Nie same jednak liczby świadczą o piłce. Styl gry Juve od dłuższego czasu jest nieprzyjazny dla oczu: gramy chaotycznie, mozolnie, bez płynności i swobody. Jak na dłoni widać efekt rutyny. Po kilku latach pracy z Allegrim jego filozofia zaczęła wywierać szkodliwy, tłamszący wpływ na rozwój zawodników; krępuje ich indywidualność na boisku. Nowi gracze, nawet tego kalibru co CR7, szybko ulegają "asymilacji" przez taktykę, w której brakuje już elementu zaskoczenia, improwizacji, bo wszystko jest wiadome i powtarzalne.
Dlatego zmiana jest konieczna i leży w interesie zarówno klubu jak i Maxa. On też musi "odżyć" w nowym środowisku. Notabene, kto wie, czy "wyrachowanie" nie jest aby właśnie tym, czego potrzebuje PSG, żeby awansować na wyższy szczebel w Europie?
Przypomnijmy - pierwszy sezon pracy w Juve i natychmiast finał LM... (Złośliwi mówią, że tylko zdyskontował wkład poprzednika, ale przecież szejkowie nie mieliby nic przeciwko, żeby to powtórzył w Paryżu
Kto następcą Allegriego?
Wierzę w zdolności Conte i Deschampsa, każdy z nich by się sprawdził i mógł przynieść sukcesy na miarę naszych oczekiwań.
Intuicja podpowiada mi jednak, że Pochettino, o którym ostatnio się słyszy w kontekście transferu, to najlepszy wybór.
Być może to tylko moja pamięć o tym, jak Tottenham nami poniewierał w ubiegłym roku, zanim Lichsteiner, Higuain i Dybala i nuta geniuszu trenera dały nam awans
Guardiola? To byłby ruch bardziej pod markę "Juve" niż sportowy wymiar interesu Bianco-Nerich. Co nie znaczy, że nie zrealizowałby obu celów jednocześnie. Mógłby - ale pewności nigdy nie ma. Same nazwiska trenerów i piłkarzy wygrywają tylko na papierze.